Re: Droga ku Zaavral

31
Lerath początkowo miał nadzieję jak najszybciej dotrzeć do Srebrnego Fortu. To bardzo niecierpliwy człowiek, który nienawidzi zwłoki. Jednak od chwili potyczki z niedźwiedziem, poznania Regisa i wspólnej wędrówki, Lerath przestał jakby myśleć o Srebrnym Forcie i czekającej próbie. W dodatku natrafił na nowy trop w sprawie morderców rodziny. Giermek czuł, jakby los skonfrontował ostatnie wydarzenia w jakimś większym celu.
Gdy podróżnicy dotarli w okolice spalonej gospody, Lerath pozostał na Kasztanku. Jedynie ukłonił się przedstawiany przez Regisa. Wszelkie konwersacje z okoliczną ludnością wolał pozostawić towarzyszowi, a sam zajął się pilnowaniem ekwipunku, w tym olbrzymią skórą i małym niedźwiedziem, którego należało obserwować by nie uciekł.
Spalona karczma... Lerath przypuszczał, że najpewniej jeden z gości pod wpływem alkoholu wzniecił ogień. Może rozbił lampę, której ogień rozprzestrzenił się. Nic ciekawego.

Re: Droga ku Zaavral

32
- Panie! Spłonęło! - wykrzyknął niewątpliwy właściciel gospody, załamując ręce. - Podpalili! Wczoraj wieczorem podpalili. Łotry, świnie... I za co to, za co? Co ja komu zrobiłem?

Przyglądając się bliżej owemu lamentującemu mężczyźnie, Regis i Lerath zobaczyli przed sobą człowieka naprawdę roztrzęsionego i załamanego. Jednak z jego nader wyraźnym, ciężkim stanem psychicznym kontrastowała mocno jego uroda - człowiek ów, choć nie pierwszej już młodości, ciało wciąż miał wyprostowane i postawne, spojrzenie czyste jak nurt górskiego strumienia, a włosy wcale nie siwe, lecz po prostu bardzo jasne, ze złotawym połyskiem. Rękawy koszuli zakasał sobie po łokcie, a w rękach trzymał młotek i nerwowo nim obracał.

- Ja widziałem - zawołał znienacka do Regisa umorusany chłopak, co wyszedł właśnie ze stajni - jak się paliło, w oknie widziałem, dobry panie, upiorzycę taką jedną, demonicę! Czerwoną sukienkę miała, dobry panie, i śmiała się, że strach!

Pracujący naokoło ludzie zarechotali zgodnie.

- Idź ty, durniu jeden, do koni wracaj! - zdenerwował się błękitnooki gospodarz i pogroził młodemu palcem. - Upiorzyce ci się przywidują, boś niespełna rozumu! Na kolację za bardzo żeś się obżarł, to zwidy masz potem! Do roboty, głupi ty, mówię, szlachetnym panom widoku nie psuj!
- Kiedy ja naprawdę...
- A idź, bo ci kości porachuję!

Chłopak zaczerwienił się niby słonko o świcie, po czym, siląc się na swobodny krok, wrócił do stajni, wzruszając ramionami. Zdaje się, że wciąż jednak mamrotał do siebie coś pod nosem.

- Panowie wybaczą - rzekł już spokojniej gospodarz. - Nazywam się Jassir. Jestem właścicielem tych zgliszcz... No proszę! Skóra, że hoho! Piękny okaz wam się trafił... Kupiłbym od was, słowo daję, gdyby nie to, że forsy teraz nie mam, wszystko w odbudowę pójdzie... Sami widzicie, nie mam was nawet gdzie ugościć jak należy... W stodole miejsce jest po prawdzie, ale gdzież to, tacy szlachetni panowie, a na sianie spać będą? Wstyd mi nocować was tu w ten sposób... Ale miejsce jest, i owszem, wszyscy goście się wynieśli... No, prawie wszyscy. Poza tym, co wcześnie spać poszedł i się spalił. Panie, i co ja mam z tym trupem teraz zrobić?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Droga ku Zaavral

33
Regis ze stoickim spokojem i współczuciem wysłuchał wypowiedzi gospodarza, zmąconej nieco przez wtrącenie młodzieniaszka. Przez chwilę De Ragnar pomyślał, że może jakiś sukkub nawiedził dzieciaka, jednak ten raczej miał za mało lat, by myśleć o takich igraszkach. Nie mniej gdzieś z tyłu głowy zakodował sobie zdanie o kobiecie w czerwieni.
- Przykro słyszeć Pani Jassirze o tym zajściu. Chwała, że wszystko doszczętnie się nie spaliło, ot szczęście w nieszczęściu. Czy widział pan kto podpalał albo ma jakieś podejrzenia? Nie ukrywam, że w Keronie zbójcy raczej się nie panoszą, wszakże to stołeczna prowincja. Może moglibyśmy pomóc w ich rozpoznaniu. - rzekł spokojnie szlachcic, oczekując na dalsze wyjaśnienia nieszczęśnika. Przy okazji lepiej przyjrzał się temu co zostało z gospody. Dopiero teraz przed nią zauważył, że ktoś wyniósł już mocno spalone zwłoki. Nie był to widok przyjemny, choć człowiek spod Zaavral w swoim 28-letnim życiu widział już sporo.
- Znaliście tego nieszczęśnika? Jeśli tak to warto by go pochować i kapłana sprowadzić. Przydałoby się też zawiadomić najbliższego królewskiego naczelnika, rodzina pewnie będzie się niepokoić panie Jassirze. - dodał po chwili namysłu Regis - Cóż, nie będziemy zawracali głowy ową skórą zwierzaka i małym niedźwiedziątkiem. Nie mniej nie macie tu jakiegoś medyka bądź uzdrowiciela. Mój kompan, jak wcześniej wspomniałem, Lerath von Dreiss został pokiereszowany przez ową bestię i dobrze by ktoś go obejrzał. A co do stodoły, to jeśliście łaskaw, to wystarczy nam na spoczynek. Nie będę was trudnił posiłkiem, choć jeżeli macie w pobliżu jakiś sad czy poletko to pozwólcie choć zebrać jakieś owoce czy warzywa. A i woda by się przydała by można to ugotować. Zapłacę sowicie...
Choć Jassir stanął na olbrzymim, życiowym zakręcie to de Ragnar musiał także myśleć o sobie i tymczasowo o przyszłym rycerzu Zakonu Sakira. Niestety w sakiewce ubyło sporo dukatów, choć do Zaavral powinno starczyć. Według obliczeń szlachcica stąd do domu było około 3 dni drogi. Mężczyzna zwrócił się do von Dreissa.
- Prawdopodobnie przenocujemy w stodole, jednak przedtem wypadałoby coś zjeść. - rzekł człowiek z Daugon - Masz jakieś fundusze w swym inwentarzu?
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

34
Przypuszczenia Leratha odnośnie spalonej gospody nie pokrywały się z rzeczywistością, która okazała się bardziej okrutna. Giermek pragnął uniknąć kolejnej przygody, mogącej opóźnić podróż, jak to miało miejsce z niedźwiedziem. Uważał, że odnalezienie winowajcy odpowiedzialnego za straty to obowiązek tutejszych służb porządkowych, wojska. Z drugiej strony nieudzielenie pomocy tym ludziom byłoby co najmniej sprzeczne z postępowaniem wojownika Zakonu Sakira. Pomaganie innych i walka ze złem to przecież podstawowe role Zakonu. Lerath bił się z myślami, ale to zapewne z wyczerpania wielodniową wędrówką do Srebrnego Fortu. Wyczerpaniem psychicznym.
W końcu zsiadł z konia, solidnie przywiązany do drzewa niedźwiedź nie powinien zbiedz, trofeum również porządnie spoczywało na grzbiecie Kasztanka. Podchodząc do Regisa wyciągnął skórzaną sakiewkę.
-Jeszcze trochę oszczędności pozostało. Przez większość swojej wędrówki nocowałem pod gołym niebem, także większość monet zachowało się. Mam nadzieję, że gdy napotkamy najbliższego kupca, wszelkie wydatki zwrócą się ponadto.

Re: Droga ku Zaavral

35
Zasadniczo to ów chłopak od koni nie był znowu aż tak młody, by nie myśleć o pannach - pryszczata gęba świadczyła o apogeum trudnego okresu dorastania, a, jak wiadomo, niepokoje erotyczne w wieku młodzieńczym bywają prawdziwą udręką. Czy więc w istocie chodziło tu o sukkuba, czy jednak o co innego? To się miało dopiero okazać.

- Kto podpalił... A żebym ja to wiedział... - rzekł Jassir, lecz słowa te, jak się wydało Regisowi, wypowiedział jakoś tak pospiesznie i bez powodu wyjątkowo głośno, do tego rozglądając się ukradkiem na boki. - Gospodę człowiek spokojnie prowadzi, a tu takie coś...! Dobry panie, ja nie śmiem nawet prosić o pomoc... Gdyby coś wam jednak przyszło na myśl, to będę wdzięczny na wieczność za każdą wskazówkę.

Jassir ponuro popatrzył na zwęglone zwłoki, które leżały na ziemi obok gospody, na jakiejś płachcie.

- Ach, ten, co się spalił... Wiele o sobie nie mówił. Zdaje się, że elf. Ba, co ja mówię, nawet na pewno elf! Silfaroth się zwał. Siedział tu ze trzy dni, wcześnie się kładł, zamykał w pokoju, a już pierwszej nocy coś majaczył... Wszyscy słyszeli, nawet na dole, w sali jadalnej. Drugiej nocy to samo, panie, jakieś płacze i jęki, że wielki wiatr, że drzewa usychają i go już nie chcą, że gwiazdy z nieba spadają i wiszą nisko nad lasem, a chmury płoną, że do domu powrotu nie ma, no mówię, wariat. Wył, jakby mu matkę rodzoną zabili albo ze skóry go obdzierali. Do tego - teraz Jassir zniżył głos, jakby bał się mówić o tym głośno - złorzeczył samemu Sulonowi! I to tak potwornie, że nawet nie potrafię powtórzyć... Ludzie tu mówią, że sam Sulon go pokarał i stąd ten ogień... Ale ja zawsze pobożny byłem - jęknął histerycznie mężczyzna - to go nie musiał chyba karać w mojej gospodzie akurat!

Jassir milczał przez chwilę, tocząc tylko tymi swoimi zmęczonymi, choć pełnymi świetlistego błękitu oczami to po Regisie, to po Lerathu, to znowu po spalonym trupie.

- Pochowałbym go - westchnął wreszcie - ale się nie znam na tych ich elfich obrządkach... Myślicie, że tak po ludzku, ot, do ziemi po prostu to się godzi...? Ach! Tam w stodole siedzi córa moja, Hala. Biedna dziewczyna, tak się przelękła tego ognia, żem myślał, że rozum jej się pomieszał. Do tej pory chyba wyjść się boi... Ale na ranach i leczeniu to ona się co nieco zna, może obejrzeć, opatrunek łaskawemu panu von Dreissowi zmienić, jeśli taka potrzeba, zioła odpowiednie podać, czy co tam... Tymczasem ja panom coś do jedzenia przyniosę, spiżarnia szczęściem ocalała, przecie nie będę tak szlachetnych gości ganiał po polach i sadach, to nie uchodzi!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Droga ku Zaavral

36
- Lerathcie trzymaj fundusze w pogotowiu i miej na nie oko. Mogą nam się przydać. Oczywiście mnie również zostało trochę pieniędzy, ale w razie czego będę musiał skorzystać z twego wsparcia. Gdy powrócę pod Zaavral wyślę najprędzej gońca by zwrócił ci pożyczoną przeze mnie sumę. - rzekł szczerze Regis, po czym powrócił do Jassira, który kontynuował opowieść dotyczącą gospody oraz nieszczęsnego elfa.
- Niestety panie gospodarzu, nie wiele mówicie o przyczynach i podejrzeniach. Od razu mówię, że w pełni rozumiem waszą ekspresyjność i ból, jednak gdy zgłosicie zdarzenie na jakimś królewskim posterunku, musicie być szczegółowi i opanowaniu. - odparł stanowczo de Ragnar - Jeżeli to elf, to wątpię, by lokalne władze były zainteresowane takim zgonem. Panie Jassirze, pod jakimś starym dębem wykopcie nie za głęboki dół, złóżcie ciało, a następnie obłóżcie kamieniami. Kurhan dla elfa pod drzewem będzie najwłaściwszy. Jeśli znajdziecie w miarę duży, równy głaz możecie napisać jego imię i datę śmierci.
Mężczyzna spod Gór Daugon przerwał na chwilę swą wypowiedź, zastanawiając się czy owe zdarzenie ma jakikolwiek związek z elfką, jaką spotykał w zajeździe "Dębowa Chata", w prowincji Nowe Hollar. Gdyby nie splot nieszczęśliwych zdarzeń, to szlachcic dojeżdżałby do przedpola Zaavral, a może witałby się już z wujem Marvalem. Regis nie był zbyt bogobojny, więc może owy Sulon chciał zwrócić na siebie uwagę, choć 28-latek szybko odegnał tą myśl, w duchu śmiejąc się z siebie.
- Panie Jassirze czy możemy iść do stodoły? Zajmiemy jakiś mały kącik, a jutro z rana już nas nie będzie. Oczywiście po uregulowaniu należności. Poza tym dobrze byłoby dojrzeć mojego kompana von Dreissa. Sam znam się nieco na zielarstwie, jednakże w trakcie podróży skończyły mi się zapasy. Tam też zjedlibyśmy jakiś skromny posiłek, jeśli to nie problem. - dodał w końcu de Ragnar - Niedźwiadka ulokujemy oczywiście zdala od koni, by ich nie niepokoić, a jeśli macie znajomego kupca na skórę niedźwiedzicy to przyślicje go do nas. Cena na pewno nie będzie wygórowana.
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

37
- Zrobię, jak mówicie. W końcu elf... elf też człowiek... Wy też tak myślicie, panie?

Ostatnie zdanie Jassir dodał dopiero po chwili, nieco zaniepokojony. Jak gdyby niechcący powiedział więcej, niż chciał. Zmieszał się trochę i nie powiedział nic więcej w tym temacie.

- Pańskiego konia zaraz każę odprowadzić do stajni... Śleeedź! Śledziu, ty nicponiu! Chodź no tu! - Pryszczaty młodzik wychynął ze stajni. - Zabierz rumaka jaśnie panów pod dach, rozkulbacz, wyczyść, daj mu siana, owsa i wody. No, migiem!

Chłopak, którego, jak się okazało, zwano tu Śledziem, posłusznie złapał Kasztanka za uzdę i powiódł ku zabudowaniom stajennym. Regisowi zdawało się, że przechodząc obok młody ukradkiem popatrzył na nich takim porozumiewawczym wzrokiem z rodzaju "oni wszyscy są głupi, ale wy mi na pewno wierzycie!". Oczy miał wielkie, błyszczące i mocno zaczerwienione.

- A panów zapraszam do tej marnej noclegowni w stodole... Raz jeszcze przepraszam za tak podłe warunki. Zaraz panom przyniosę jakieś koce i strawę. Tego młodego niedźwiadka szlachetni panowie może chcą mieć przy sobie, na oku?

Zmierzając ku miejscu dzisiejszego spoczynku, tak niegodnym szlachetnie urodzonych panów, Lerath i Regis mimowolnie zwrócili uwagę na trupa, którego przyszło im po drodze minąć. Zwęglonej twarzy nie dało się rozpoznać, nawet charakterystycznych uszu elfa. Koszmarny widok, doprawdy. Jassir w międzyczasie zniknął w drzwiach tego, co pozostało z jego gospody.

Stodoła była ciemna jak wszyscy diabli razem wzięci, zwłaszcza, gdy szlachcice zamknęli za sobą wielkie drzwi. Jedynie dwa księżyce, które zdążyły się już wspiąć na niebo, przeświecały przez szpary pomiędzy wyschniętymi deskami, dając niezbędną odrobinę światła - ale i to było mętne i niepewne, gdyż Mimbrę i Zarula co chwilę zasłaniały gnające po niebie chmury.
Siano leżało dosłownie wszędzie - i tu, na dole, i na górze - na prowizorycznie zbudowanym piętrze, na które dało się wejść po drewnianej, chybotliwej drabince. Pachniało duszącym kurzem, ale z drugiej strony woń siana budziła swego rodzaju nostalgię za utraconym na kolejne długie miesiące latem, pełną ziół i kwiatów łąką, słońcem... Gdzieś stały oparte widły - jedne, drugie, gdzieś grabie, gdzieś jakieś porzucone wiadro...

Z zewnątrz nadal dobiegały odgłosy świadczące o wytężonej pracy - stukanie, piłowanie, rąbanie, krzyki, polecenia... i czyjś wysoki, szaleńczy śmiech, lecz tylko przez dwie sekundy, nie dłużej.

Von Dreiss nigdy nie grzeszył wielką spostrzegawczością, dlatego minęła dobra chwila, nim wreszcie ujrzał to, co de Ragnar zauważył jako pierwszy. Parę wielkich oczu w kolorze ciepłego, rdzawego brązu, płonących w ciemności niezdrowym blaskiem...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Droga ku Zaavral

38
Regis powoli był już znużony przygodami, jakich był świadkiem a czasem i uczestnikiem. Jego obecna tułaczka trwała już ponad pół roku i zapewne nie skończyłaby się tak szybko, gdyby nie list od wuja Marvala, jaki dostał jeszcze w Nowym Hollar. Niestety do granic Zaavral było jakieś dwa dni drogi stąd.
Choć stodoła rzeczywiście nie była miejscem godnym szlachciców, to zarówno Lareth jak i de Ragnar raczej nie narzekali specjalnie na brak wygód. Zarówno jeden jak i drugi raczej byli obytymi ludźmi, którzy z niejednego pieca jedli chleb. Po posiłku i zapełnieniu żołądków zawsze powracał humor, a i człowiekowi było raźniej na duszy. Nawet stukot prac na dworze powoli stawał się jakiś odległy, gdy nagle został przerwany chichotem. Dopiero teraz mieszkaniec spod Gór Daugon przypomniał sobie, że w pomieszczeniu powinna znajdować się córka gospodarza Jassira, która miała doglądnąć von Dreissa.
Gdzieś pod drugiej stronie szopy, w nikłym świetle błysnęły brązowe oczęta. Było w nich zarazem coś ładnego, jak i dziwnego. Sądząc po wieku właściciela karczmy, jego potomkini musiała mieć około 20 lat, może ciut mniej. De Ragnar postanowił zaprosić dziewczynę bliżej.
- Witajcie Pani, prosimy do nas. Jestem Regis, a to mój kompan podróży Lareth. Pan Jassir mówił, że zastaniemy tu jego córkę, zielarkę znającą się nieco na medycynie. Czy to ty? - rzekł życzliwie mężczyzna, wykonując stosowny gest dłonią, oznaczający zaproszenie - Jeśli jesteście łaskaw, proszę zerknijcie na mego towarzysza. Przy okazji chętnie wysłuchamy jakiś nowin z okolicy.
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

39
Nie mniej niż Regisa, również Leratha nużyły kolejne napotykane przygody. Obydwoje mieli jasno określone cele podróży i chcieli jak najszybciej do nich dotrzeć. Nie dość tego, funduszy ubywało, droga do Srebrnego Fortu jeszcze daleka, a rany Leratha najpewniej zmuszą Radę Zakonu Sakira do przełożenia próby na czas całkowitego wyzdrowienia giermka.
Mężczyzna podążał za Regisem, do póki obydwaj nie weszli do stodoły, zresztą ciemnej i nieprzystosowanej do noclegu, ale zawsze to jakiś dach nad głową. Lerath nie odzywał się przez dłuższą chwilę, nie było potrzeby. Wszelkie formalności załatwiał kompan. Cisza ta znalazła swój kres, gdy do wędrowców podeszło młode dziewczę.
-Witaj Pani. Nasze imiona już znasz, chętnie poznamy i twoje. - Powiedział, po czym w geście przywitania schylił się i ucałował dłoń kobiety.

Re: Droga ku Zaavral

40
Dłoń, którą tak dwornie ucałował Lerath, była mała i bardzo szczuplutka. W gęstym mroku niewiele dało się dostrzec - tylko chudą jak szczapka sylwetkę, kiedy któryś z księżyców wyjrzał na chwilę zza chmur, no i rozwichrzoną fryzurę, podobną do zalegającego stodołę siana, delikatnie prześwietlaną przez jasne smugi.

- H-Hildur - wykrztusił w odpowiedzi wystraszony głos, który choć cienki, niekoniecznie był dziewczęcy. - Ale... Ch-chyba chodzi wam o moją sio-siostrę, Halę... - dodał i cofnął rękę.

Coś zaszurało, zachichotało nerwowo, i ze sterty siana wynurzyła się ostrożnie druga istotka. Jej oczy były tak samo brązowe i dziwne, jak oczy Hildura - przez moment nawet obydwaj mężczyźni mieli wrażenie, że wzrok płata im figle i widzą podwójnie. A, przyzwyczajając się powoli do ciemności, mogli po chwili orzec, że nie tylko te płonące oczęta stanowiły o podobieństwie napotkanej dwójki. Wręcz przeciwnie - ciężko było znaleźć coś, co mogło ich różnić.

- Ja jestem Hala. Nie jestem zielarką, ale coś tam mogę pomóc - oświadczył drugi głosik odrobinę kpiarsko i bez uniżonej służalczości, jaką zwykle lud obdarzał szlachetnie urodzonych. Regis pospieszył się, oceniając dziewczynę na dwadzieścia lat. Mogła mieć maksymalnie piętnaście, a może nawet i tyle nie. Sprawiała wrażenie osoby jednocześnie wystraszonej i rozbawionej. Osobliwe połączenie. - Co dolega łaskawemu panu Lerathowi? Jeśli ma na tyle pomieszane w głowie, żeby obcałowywać mojego brata, to ja nie pomogę... - Obydwoje, Hildur i Hala, zaśmiali się jednocześnie na te słowa.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Droga ku Zaavral

41
Już na pierwszy rzut oka, można było mieć wrażenie, że rodzeństwu mogło brakować piątej klepki. Co więcej, według relacji Jassira to jego córka miała być spanikowana, a wyglądało na to, że raczej syn Hildur jest mocno przestraszony i niepewny siebie. Regis zaczął mieć także wątpliwości co do usług medycznych Hali. W końcu była tylko nastolatką i nie trudniła się zielarstwem, w czym de Ragnar był przynajmniej dobry. Niestety w takich miejsca, często wychodziły różnice między ludnością wiejską, a tymi pochodzącymi z miasta. Oczywiście szlachcic nigdy nie obnosił się ze swym urodzeniem i głęboko szanował ciężką pracę jaką wykonywali chłopi. W gruncie rzeczy to oni stanowili podstawę państw. Bez nich nie byłoby rolnictwa, części gospodarki kraju, a niektórzy władcy nie mogliby nawet zwołać pospolitego ruszenia. Ba! Można było zaryzykować stwierdzenie, iż słaby poziom wykształćenia wiejskiej społeczności to wina możnowładców, którzy jak zwykle szczędzili grosza na edukację najbiedniejszych. Ot czysta polityka.
- Co do pomocy to proszę już pytać bezpośrednio Leratha. - odparł mężczyzna spod Zaavral, choć krótki wzrok jaki posłał von Dreissowi raczej sugerował delikatną odmowę - Hildurze wiem jaka tragedia was dosięgnęła, ale mężczyzna zawsze powinien być opanowany. Strach, panika i rozpacz na niewiele się zdadzą. Znacie tego chłopaka, który usługuje przy pracy waszemu ojcu? Wspominał o jakiejś kobiecie w czerwonej sukni, która się tutaj krzątała.
Regis przerwał na chwilę zadawanie pytań, by syn Jassira mógł spokojnie wszystko przetrawić. Mężczyzna z Gór Daugon nie spodziewał się usłyszeć jakiś rewelacji, ale rozmowa przynajmniej pozwoliłaby Hildurowi opanować nerwy i choć na chwilę zapomnieć o tragedii jaka dotknęła jego rodzinę. Wolał także, na razie, nie pytać o matkę, gdyż ani Karczmarz o niej nie wspomniał, ani też dzieci nie szukały rodzicielki.
- Hmm, ciekawi mnie także jeden z gości waszego szanownego tatusia. Zwał się Silfaroth i jest... był elfem. - zagaił ponownie Regis - Ponoć dziwnie się zachowywał. Może przyjrzeliście się jemu baczniej? A może owy podróżnik zaszczycił was rozmową?
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

42
- Śledzia? Znamy, a jakże! On ma nie po kolei w głowie - oświadczyła Hala. Hildur zarechotał krótko i nerwowo. - W ogóle żadna kobieta poza mną tu nie mieszka - dodała panna. - A ja czerwonych sukienek już dawno nie noszę, tylko te, widzi pan, bure łachmany...

Słowa "widzi pan" były troszeczkę na wyrost, bo przecież w stodole nadal było ciemno. I nawet, jeśli wzrok Regisa do owej ciemności już przywykł, to określenie koloru sukienki Hali byłoby dlań niemożliwością.

- A ten elf... pfu, psia jego mać, że też matka Herbia chce takich nosić... Całe szczęście, że go diabli wzięli! - Hala chyba nie należała do osób, które o zmarłych wypowiadają się wyłącznie z szacunkiem i nabożną czcią. - Siedziałby w lesie, gdzie jego miejsce, jak bogowie przykazali, to nic by mu się nie stało, nie? Ja nie gadałabym z takim kimś, pfu... ale Śledź owszem! Oni siebie warci! Jak jeden opowiadał, że widzi błękitne jaszczurki w powietrzu, to drugi tylko przytakiwał... Jak jeden płakał, że ściany na niego lecą, to drugi do podtrzymywał i coś mu szeptał do ucha... Całymi nocami słuchać musiałam tej ich nieskładnej gadaniny. Nie dziwiłoby mnie, gdyby i elf widywał panienki w czerwonych kieckach, owce z kocimi głowami, uschnięte, czarne lasy zamiast normalnego, jak pan widzi, szumiącego boru... i inne takie bzdury. Panie, wariaci, wariaci obydwaj, powiadam.

Hildur zarechotał ponownie. Wciąż jednak był wyraźnie spanikowany. A słowa Regisa na temat bycia mężczyzną chyba mało go obeszły. Panna zaś zwróciła się w końcu do von Dreissa:

- Łaskawy panie! Co panu się stało? W czym pomóc?

A Lerath słyszał to wszystko trochę jakby z oddali, jakby przez gęstą, miękką tkaninę... Zaczęło mu szumieć w uszach. Rana na plecach zapiekła go mocniej, jakby coś niedobrego się z nią właśnie stało. Młody, niedoszły jeszcze rycerz zachwiał się, chciał się czegoś złapać, ale nie zdołał, aż wreszcie runął twarzą w stertę siana. Szczęście, że wszędzie było miękko i się nie potłukł.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Droga ku Zaavral

43
Regis uważnie wysłuchiwał niezbyt stonowanej wypowiedzi Hali. Dziewczyna ewidentnie nie pałała sympatią do elfów, co być może było jej wpajane od lat. De Ragnar nie popierał takiego postawienia sprawy, choć z szacunku do Jassira i tego, że ich tu przenocował, nie prostował stanowiska córki karczmarza.
Opowieść jedynej kobiety w okolicy i opis zachowania zarówno Silfarotha jak i "Śledzia" dał szlachcicowi pewną wskazówkę. Otóż ich reakcje mogły być spowodowane stosowaniem pewnych ziół powodujących błogość i halucynacje, choć ich nadmiar mógł sprawić, że osoby wpadały w odrętwienie, apatię czy nawet stany lękowe. Ostatecznie mężczyzna z Zaavral na razie postanowił nie wałkować tematu, tym bardziej, że jego kompan 'wyciął orła' prosto na twarz.
Regis błyskawicznie doskoczył do Leratha sprawdzając tętno na szyi. Na szczęście von Dreiss oddychał, jednakże ciało miał spocone a czoło rozpalone. Widocznie wdało się jakieś zakażenie. Należało działać szybko, zbyt długo przyszły rycerz Zakonu Sakira czekał na jakąkolwiek pomoc.
- Hildurze, jeżeli możesz udać się do ojca, to powiadom go, że potrzebujemy medyka z prawdziwego zdarzenia. Jeżeli nie da rady, to przynieś mi wszelkie zioła jakie twój szanowny tatuś posiada. - rzekł zdecydowanym tonem de Ragnar - A Ty Halo mówiłaś, że masz coś w zanadrzu. Jeśli masz jakieś wzmacniające i antyseptyczne esencje to czas ich użyć.
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

44
Hildur wyburczał w odpowiedzi coś, czego Regis nie zrozumiał, po czym zniknął chyba gdzieś w stercie siana - w każdym razie szlachcic nie zauważył, aby drzwi stodoły się otworzyły, więc chłopak chyba zignorował jego polecenie.

- Pan się odsunie - zaordynowała Hala, kiedy wraz z pomocą de Ragnara ułożyła Laratha na brzuchu w jakiejś w miarę rozsądnej, w miarę bezpiecznej pozycji.

Podwinęła nieprzytomnemu szlachcicowi koszulę, odsłaniając ranę. Mało delikatnym ruchem zdarła opatrunek. Mocno zapachniało krwią i ropą. Brat przyniósł jej coś - ale było ciemno, więc ciężko osądzić, co właściwie. Dziewczyna uklękła przy leżącym młodzieńcu i zaczęła na niego ze świstem dmuchać, czymś polewać i spryskiwać koniuszkami palców, potem wcierać w jego plecy coś, co zupełnie nie pachniało ziołami - bardziej jakby jakimś tłuszczem, ale i nie do końca, trochę grzybami, trochę mchem i sosnowym lasem... Jednocześnie mamrotała pod nosem coś, co z równym prawdopodobieństwem mogło być modlitwami, uzdrawiającymi zaklęciami, jak i jakąś zwykłą gadaniną lub nawet wiązanką przekleństw. Regis niewiele mógł zobaczyć, nie dość bowiem, że noc była przecież cholernie ciemna, to jeszcze Hala, wymachując chudymi rękami, chyba celowo zasłaniała mu widok.

Trwało to wszystko pewnie kilkanaście minut, choć de Ragnarowi wydawało się, że dużo dłużej, bo nie miał w tym czasie co z sobą zrobić. Dziewczyna uciszała go za każdym razem, kiedy próbował się odezwać. W międzyczasie ktoś na dosłownie sekundę uchylił drzwi stodoły i zostawił dwa wełniane koce oraz gliniany gar z pokrywą, przykryty trzecim kocem.
Wreszcie Hala skończyła swoje zabiegi. Na plecy Leratha położyła chyba nowy opatrunek, potem z powrotem opuściła jego koszulę i w końcu odezwała się do Regisa:

- To tyle będzie póki co. Niech leży i śpi. Wy też śpijcie, nie ma co siedzieć. Ja tu nad nim będę czuwać, choćby i do rana, i tak nie jestem śpiąca.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Droga ku Zaavral

45
Regis uznał, że do świtu i tak nie jest już dużo czasu, więc postanowił skorzystać z jednego, z koców i ulokował się na sianie w jednym z kątów, mając cały czas pod ręką to co zostało z jego dobytku, a także (co oczywiste) miecz, który mógłby momentalnie użyć. Nauczony doświadczeniem de Ragnar miał sen czujny niczym leśny zwierz. Nie mniej wypoczynek należał się mężczyźnie, gdyż podczas powrotnej drogi z Nowego Hollar, z zajazdu "Dębowa Chata" ciągle trafiały go jakieś przygody. Dziwnym trafem, gdzieś w tle zawsze pojawiały się elfy. Najpierw pod strzechą pani gospodyni Idy, a teraz nieboszczyk Silfaroth. Nie to jednak zaprzątało głowę szlachcica, przede wszystkim chciał w końcu trafić pod Zaavral do swego wuja Marvala i dowiedzieć się, jak w końcu los uśmiechnął się do rodu de Ragnar. Z tymi myślami zasnął, mając też nadzieję, że Lerath będzie czuł się lepiej.
Spoiler:
Postać:
Regis z Daugon

Wróć do „Królewska prowincja”