Koszary

31
POST BARDA


Drzwi otworzyły się lekko i nawet nie zaskrzypiały, wciąż naoliwione of nowości. Pomarańczowe światło należało tak do świeczki, jak i do zachodzącego słońca, oświetliło dwie pary oczu, które wpatrzyły się w zziajanego Theo.

- Twoja pozycja nie upoważnia cię do wypadania tu bez pukania, Regor. - Skomentował kapitan, lecz bez złości w głosie. Theo mógł zauważyć pojedynczą, pionową zmarszczkę między brwiami mężczyzny, sugerującą nie złość, a zmartwieniem.

Inaczej zareagował jego towarzysz, który był elfem, niewątpliwie mniej zadowolonym z najścia. Co, u diabła, elf robił w Koszarach Meriandos?!
Odrobinę niższy od Theo, nie wydawał się wcale drobniejszy. Miał burzę włosów tak jasnych, że niemal białych, nieułożonych i wyglądających na nieposkromione. Wiele kosmyków wypadło z upięcia i zostało zaplecione w luźne warkocze, wyglądało to jednak jak rezultat sposobu na zajęcie w nerwach rąk aniżeli przemyślana fryzura, zbyt dziwaczna nawet jak na elfa. Ubrany był w tunikę i lekki pancerz, mogący powstrzymać pchnięcie nożem, lecz nie lecącą strzałę. Elf miał dłoń opartą na rękojeści miecza, gotów bronić się, gdyby tylko Theo stworzył jakieś zagrożenie. Pod zadartym nosem nie było nawet cienia uśmiechu, a jasnoniebieskie oczy pozostały zimne.

- W porządku, Iselorze. - Uspokoił elfa kapitan. - To mój ordynans. Theodorze, usiądź. Mam nadzieję, że masz coś na wyjaśnienie swojego spóźnienia. Iselor zostanie dzisiaj w koszarach na noc. Byłbym wdzięczny, gdybyś mógł mu asystować.

- Nie potrzebuję służącego, kapitanie.
- Elf odparł natychmiast, wracając wzrokiem do Kielecka. Wciąż stał przed jego biurkiem, jakby dopiero co zdał raport.
Obrazek

Koszary

32
-Przepraszam panie kapitanie, to już się więcej nie powtórzy. - Odpowiedział od razu. W przepraszaniu był bardzo dobry ponieważ często musiał przepraszać swoją siostrę. Nigdy jednak nie czuł się winny ani nie było mu przykro, robił to tylko po to żeby dała mu spokój. Teraz jednak był szczerze zawstydzony i bardzo na siebie zły. Czuł, że policzki go palą ze wstydu. Pierwszy dzień służby w wojsku zdecydowanie nie należał do udanych. Miał nadzieję że kapitan nie jest nim rozczarowany i że nie będzie go później dopytywał o powód spóźnienia. Theo nie chciał kłamać ale nie chciał też mówić prawdy. Może samo upomnienie które dostał wystarczy?

Chłopak nigdy wcześniej nie widział żadnego elfa z bliska. Rzadko bywał w mieście, a jeśli już były tam jakiś elfy, to mignęły mu jedynie z daleka. Zawsze chciał jakiegoś narysować, ale żeby narysować coś z pamięci, musiał się temu bardzo dobrze przyjrzeć. Nigdy nie miał ku temu okazji.

Zatrzymał na chwilę wzrok na twarzy Iselora, ale zaraz jego spojrzenie przyciągnęła dłoń którą trzymał na rękojeści miecza. Ręka Theo odruchowo powędrowała w okolice gdzie sam powinien mieć miecz, ale w tym momencie go przy sobie nie miał. Zostawił swój oręż razem z rzeczami w izbie w której miał spać. Nie było jednak żadnego powodu żeby walczyć, był to zwykły odruch na widok kogoś, kogo postawa wskazywała na to, że może wyciągnąć zaraz broń.

Usiadł i wbił wzrok w biurko na którym leżały rzeczy należące do Kielecka. Bolała go głowa, bolały go nogi i modlił się żeby ten dzień się w końcu skończył. Kiedy kapitan kazał mu zająć się gościem, odpowiedział tylko Tak jest, panie kapitanie. Spojrzał jednak chłodno na elfa i zmarszczył lekko brwi, kiedy ten nazwał go służącym. Co jak co, ale nie pozwoli się poniżać. Oczywiście nie było niczego złego w byciu służącym, ale on nikim takim nie był.

Koszary

33
POST BARDA
Elfy nie różniły się wiele od ludzi. Statystycznie nieco niższe, nieco szczuplejsze, o delikatnych twarzach i zamiłowaniu do sztuki. Od stereotypu były jednak wyjątki i ten Iselor, który stanął przed kapitanem, mógł takim być. Choć z wyglądu nie odstawał od ideału pobratymców, a spiczaste uszy wystawały spod włosów, jego usposobienie nie mogło być tak miłe, jak zakładały księgi. I wśród kapłanów Krinn mógł trafić się ktoś wstrzemięźliwy.

Kapitan nie odezwał się od razu. Spojrzał na Theo z ukosa, lecz nie zachęcał go do obrony.

- Nie zapominaj, Iselorze, że jest również żołnierzem. - Upomniał elfa po chwili. - Okaż mu należny szacunek.

- Oczywiście. Proszę o wybaczenie, kapitanie.
- Blondyn skinął głową mężczyźnie w geście szacunku.

- Nie mnie błagaj, a jego. Theo, jeśli ty nie zawalczysz o szacunek, nikt nie będzie o niego walczył. Jest jeszcze młody. - Kapitan podparł czoło na ręku, patrząc znów na pismo, które leżało tuż przed nim. Patrząc na biurko, Theo dostrzegł dokumenty, niektóre wciąż zalakowane, ale też mapę najbliższej okolicy. Parę krzyżyków, poustawianych w okolicy Meriandos, znaczyło coś, co wiedział tylko kapitan i z pewnością Iselor.

Elf spojrzał na Theo z góry, a na jego usta wpełzł uśmiech, nie sięgnął jednak oczu.

- Proszę o wybaczenie, mości ordynansie.
Obrazek

Koszary

34
-Nic się nie stało. - Odpowiedział tylko i znów skierował wzrok na biurko kapitana, ale tym razem gapił się tylko w jeden punkt. Widział, że przeprosiny nie były szczere ale miał to gdzieś. Ostatecznie to tylko słowa i po prostu puści je w niepamięć. Iselor był albo zestresowany, albo wredny. A może po prostu nie wiedział czym zajmuje się Theo? Chłopak czytał o elfach w księgach i wiedział tylko tyle, ile powiedziała mu siostra. Jego rodzina oczywiście nienawidziła elfów i gdyby ojciec kazał Theo wygłosić przemowę na temat nienawiści do tej rasy, Theo pewnie by to zrobił. Ale teraz jego ojca tutaj nie było, więc chłopak mógł myśleć samodzielnie. Wiedział, że ludzie przysporzyli im sporo cierpienia i przyczynili się do ich wyginięcia, a jego rodzic bardzo chętnie wysyłał ludzi do walki z leśnymi elfami na dużo lat przed jego urodzeniem. Miał więc nadzieję, że mimo wszystko będzie miał możliwość porozmawiać chwilę z prawdziwym elfem z krwi i kości jakim był Iselor.

Nie odniósł się do słów kapitana na temat bronienia swojego honoru, zbyt się przyzwyczaił do tego żeby milczeć w towarzystwie ludzi którzy byli "ważniejsi" od niego. Musi zmienić w sobie ten nawyk, Kieleck miał rację.

Koszary

35
POST BARDA
Kapitan wyglądał, jakby miał coś jeszcze do powiedzenia, ale waga listu, który miał przed oczyma, skutecznie zajmowała jego całą uwagę i sprawiała, że przestał przejmować się problemami chłopców.

- Theodorze. Odprowadź Iselora do jego kwater. Przypilnuj, żeby nikt go nie zaczepiał. - Kieleck zwrócił się do swojego adiutanta po chwili wpatrywania się w pismo. - Jeśli ktoś spróbuje, przypomnij im, że jest po naszej stronie.

- Sam dam sobie radę, kapitanie.
- Zaprotestował Iselor.

- Wykonać. Chcę cię tu widzieć jutro o świcie, Theodorze.

Elf i młody człowiek nie mieli innej możliwości, jak tylko opuścić biuro kapitana i zostawić go samego ze swoimi przemyśleniami. Iselor wyszedł pierwszy, lecz w korytarzu zatrzymał się, by poczekać również na Theo. Mimo pewności siebie, wiedział, że słów starego należy słuchać.

- Masz cały wieczór, idź zająć się sobą. - Iselor szybki był do odsyłania Theo, gdy drzwi gabinetu zamknęły się za jego plecami. - Wiem, gdzie mam pójść. Dam sobie radę.
Obrazek

Koszary

36
-Tak jest, panie kapitanie. Spokojnej nocy. - Pożegnał się, wstał i wyszedł zaraz za Iselorem. Miał nadzieję, że jego dzisiejsze spóźnienie pójdzie w niepamięć. Chciał jutro wstać godzinę przed świtem żeby się oporządzić i być u kapitana na czas. Przed spaniem musiał też wypytać kogoś gdzie można zjeść i się umyć.

Słysząc słowa elfa, nie zdziwił się. Spodziewał się właśnie takiej reakcji. Stanął przodem do niego żeby spojrzeć na jego twarz i powiedział spokojnie:
-Kapitan kazał mi Cię odprowadzić więc pozwól mi wykonywać moje obowiązki. - Stanął w ten sposób bo chciał mu się trochę przyjrzeć.- I jeśli wiesz gdzie iść to wspaniałe, bo ja wiem tylko gdzie jest wschodnia strażnica, magazyn i moje łóżko. - Ruszył powoli w stronę schodów oglądając się za elfem.

Kiedy w końcu wyszli z budynku, zrobiło mu się o wiele lepiej. Nadal bolały go stopy ale ciepły, wieczorny wiatr który owiał mu twarz i włosy był bardzo przyjemny. Nawet głowa przestała mu tak pulsować bólem.
-A może jesteś głodny albo chciałbyś się umyć? Możemy znaleźć stołówkę i łaźnie. Chyba że wiesz gdzie są? - Zapytał, spoglądając na elfa. Już nie wyglądał na tak strutego jak w gabinecie Kielecka, a wrogość którą miał przez chwilę wypisaną na twarzy kiedy został nazwany służącym, kompletnie zniknęła. Uśmiechnął się nawet lekko. Nie chciał być nieprzyjemny skoro miał zająć się Iselorem. Możliwe, że ich drogi będą się w przyszłości krzyżowały więc nie było sensu z nim walczyć.

Koszary

37
POST BARDA
Twarz Iselora nie wykazywała żadnych przyjaznych oznak, lecz Theo zdołał wyłapać, że jego oschłość ma podłoże inne, aniżeli prosta niechęć do rodzaju ludzkiego. Elf skrzyżował ręce na piersi i choć był od Theo niższy, uniósł wysoko podbródek, nie okazując ani cienia słabości.

- Kapitan powinien już wiedzieć, że nie jestem jakąś wymagającą ochrony panną. - Sarknął, niezadowolony ze swojego położenia. Zmarszczone brwi jasno to pokazywały. Ze swojego położenia, mimo nędznego światła, Theo widział dobrze twarz mężczyzny: delikatny owal twarzy, wysokie kości policzkowe, cienkie, lecz długie brwi i ostro zakończony podbródek... - Nie jesteś tu chyba zbyt długo, co? Zamiast czyścić buty kapitanowi, lepiej przygotowuj się do walki, bo niedługo ją zobaczysz. - Przestrzegł, ruszając za nim.

Obaj wyszli z budynku i nim w pełni zdążyli zejść ze schodów, jeden ze strażników odchrząknął i splunął obficie na ziemię tuż pod nogi Iselora. Drugi zarechotał. Elf zatrzymał się, lecz tylko na moment. Zacisnął pięści i przekroczył nad plamą śliny, powstrzymując się od komentarza.

- Wiem, gdzie są stołówka i łaźnia, ale po prostu odprowadź mnie i idź swoją drogą. - Przestrzegł elf, na nowo zdenerwowany traktowaniem ze strony żołnierzy. - Nic dobrego nie przyjdzie ci w pokazywaniu się w moim towarzystwie.
Obrazek

Koszary

38
Theo spojrzał na mężczyzn ale nic nie powiedział. Nie będzie ośmieszał ani siebie ani elfa. Póki go nie obrazili i nie doszło do rękoczynów, uznał, że lepiej to zignorować.
-Walki? Kiedy? Wiesz coś więcej? - Ożywił się nieco i spojrzał na rozmówcę. Szedł tuż obok niego, zostawiając strażników w tyle. Chciał wiedzieć kiedy będą wyruszać! Denerwowała go ta niewiedza i miał nadzieję, że elf uchyli rąbka tajemnicy. - Jestem tutaj od dzisiaj i myślałem że przydzielą mnie do któregoś z oddziałów, ale kapitan Kieleck miał inne plany. - Widział zdenerwowanie Iselora ale nie komentował tego i zachowywał się jakby nic się nie stało. Uznał, że tak będzie najlepiej. Przeciągnął się idąc, westchnął i spojrzał na swoje buty których całym sercem nienawidził.
- Mam to gdzieś. Mogę się pokazywać z kim chce. - Wzruszył ramionami. Przyzwyczaił się do docinków na temat jego przyjaźni z Miguelem. Spływało to po nim jak po kaczce, więc niech ludzie mówią co chcą. Co mu zrobią? Uśmiechnął się łagodnie na myśl o stajennym.
- I tak robi się ciemno no i nie ma tu prawie nikogo, więc pokażesz mi gdzie są stołówka i łaźnia? Ale jeśli masz czuć się nieswojo to cię po prostu odprowadzę. - Dodał, przecierając oczy dłońmi. Nie chciał naciskać na elfa, ale miał nadzieję, że dowie się od niego czegoś więcej na temat zbliżającej się wojny.

Był zmęczony, ale i podekscytowany. Wyglądał jakby wrócił mu humor. Chciał widzieć co go czeka i pierwszy raz w końcu będzie naprawdę daleko od domu! Już powoli zapomniał o swoich dzisiejszych potknięciach, bo w tym momencie bardziej interesował go elf niż rozmyślanie o swojej lekkomyślności.

Koszary

39
POST BARDA
Splunięcie było jasnym okazaniem braku szacunku, lecz póki ani Theo, ani elf nie reagowali, to strażnicy również nie ciągnęli dalej tego przykrego wydarzenia. Młody mógł jednak zrozumieć, dlaczego Iselor był od początku tak nieprzyjemny i zdenerwowany, gdy musiał spotykać się nagminnie z takim traktowaniem.

- Zdaję kapitanowi raporty co parę dni. - Zdradził Iselor, lecz nim to powiedział, rozejrzał się, by niewłaściwe uszy nie wychwyciły jego słów. - Kapitan Kieleck wie, że my, elfy, znamy najlepiej okolicę i jesteśmy najlepsi w tropieniu. Zawarł układ z moim ojcem w zamian za ochronę mojej wioski i okolic. - Dodał. Przyjemne usposobienie Theo musiało przekonać go, że jest wart może nie zaufania, ale przynajmniej rozmowy. - Formalnie i tak podlegamy pod koronę, ale w większości mieszkają tam tacy, jak ja. A oddziały wroga zbliżają się z każdym dniem, więc spodziewaj się wymarszu lada dzień.

Elf nie rozluźniał się. Rozglądał się gorączkowo, choć nikt raczej się nim nie interesował, gdy nie wchodził w drogę strażnikom. W wieczornym, niknącym świetle, jego biała czupryna wyróżniała się jak pochodnia w ciemności. Nie skomentował odważnych słów Regora, skupiając się raczej na rozmieszczeniu poszczególnych części garnizonu.

- Ten długi budynek, tam? To stołówka. - Wskazał na zabudowania po przeciwnej stronie rynku, przy których kręciło się paru mężczyzn i nieliczne kobiety. - Tylko dla żołnierzy. - Dodał z przekąsem. Jako elf, ktoś z zewnątrz, musiał zatroszczyć się o swój własny prowiant, lecz nie wydawało się, by był to duży problem. - Łaźnia jest z tyłu, za tymi domami. Nie jest duża, lepiej i szybciej obmyć się w misce. - Tłumaczył, porzucając nawet na chwilę swój obrażony, dumny ton. - Ja idę tam. - Wskazał na baraki, które znajdowały się w budynku sąsiadującym z tym, który zajmował Theo i jego szlachetnie urodzeni koledzy. - Już tam trafię. Idź na kolację i zajmij się sobą.
Obrazek

Koszary

40
Theo słuchał Iselora z zainteresowaniem. Skoro mają wymaszerować lada dzień, to zastanawiał się jaki przydział dostaną synowie kupców i szlachetnie urodzeni studenci bez przeszkolenia wojskowego.
-A ty wyruszasz z nami, czy wracasz do siebie? Wiesz ile dni stąd stacjonują? - Zapytał jeszcze. Czy oddział elfów do nich dołączy, czy ich zadaniem będzie przekazywanie informacji? Jak daleko znajdowali się nieprzyjaciele? Miał o wiele więcej pytań, ale widział wyraźnie, że elf czuje się bardzo niekomfortowo. Nie chciał go zamęczać i dłużej przetrzymywać.

Spojrzał w stronę budynku stołówki a potem łaźni. Nie lubił myć się w misce, wolał długie kąpiele przez co siostra nazywała go zniewieściałym. Nie był zniewieściały, po prostu lubił wodę i zapach mydła.
-Mhm, dzięki. Skoro stołówka jest tylko dla żołnierzy to przynieść ci coś do jedzenia? - Skierował wzrok w stronę baraków mieszkalnych. -Mój to ten obok twojego więc i tak tam idę. Dlaczego mnie tak wyganiasz, nieładnie pachnę? - Przecież powiedział chłopakowi, że nie boi się z nim pokazywać. Może faktycznie chodziło o zapach? Nabiegał się dzisiaj trochę, ale nie było wcale aż tak gorąco żeby tak bardzo się spocił. Chciał go odprowadzić pod same drzwi tak jak kazał mu kapitan.

Jego następnym celem była stołówka. Nie chciał jeszcze wracać do Jaspera i reszty. Musiał usiąść w samotności, zjeść i przemyśleć sobie wszystko. Potrzebował też dobrego oświetlenia żeby naszkicować Werricka. Miał nadzieję, że mężczyzna nie pójdzie do Kielecka i nie sprzeda go.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2024, 17:40 przez Theo, łącznie zmieniany 1 raz.

Koszary

41
POST BARDA
- Ruszam do siebie rano. - Mruknął Iselor. - Tu nie ma miejsca dla mojego rodzaju. Mamy własny oddział. - Skrzywił się delikatnie. Niechęć była odczuwalna i lepiej było, by trzymać obie rasy na dystans. Z drugiej strony, podjudzanie wzajemnej wrogości sprawiało, że armia była osłabiona. Kapitan być może chciał zmienić ten stan rzeczy, ale z marnym skutkiem, co Theodore już widział. - Widzieliśmy ich sześć dni szybkiego marszu stąd. Mają wsparcie... nie wiem, czy mogę to nazwać kawalerią. Ujeżdżają wielkie pająki. - Dłoń Iselora powędrowała do jego włosów niemal odruchowo. Wsunął palce w białe kosmyki, drapiąc się po skórze głowy, szukając w ten sposób ujścia emocji. - Nie mów nikomu. To informacje tylko dla kapitana. Nie powinienem ci tego mówić.

Słońce zaszło i zapalono pierwsze pochodnie, teren był jednak tak rozległy, że nie sposób było go w pełni oświetlić. Centrum rynku spowijała ciemność, lecz mimo to, Theo widział jasne oczy towarzysza, ich niepewność, rozbiegany wzrok, spodziewający się ataku z każdej strony.

- Nie ryzykuj. - Stwierdził wprost. - Sam nie dasz sobie rady. - Dodał, w ogóle nie komentując domniemanej woni młodego Regora. Wahał się jednak przez chwilę, nim powiedział więcej: - Dzięki. Mimo wszystko, dziękuję za chęci. Mam nadzieję, że przeżyjesz dłużej, niż reszta tej bandy drani.

Te słowa miały posłużyć Theo za pożegnanie, bo Iselor odwrócił się i szybkim krokiem, niemal truchtem, skierował się ku swoim barakom. Theo został sam.

Stołówka nie była daleko. Posiłki wydawano wszystkim chętnym i Theo mógł zgłosić się po swój przydział. Wydany mu gulasz na kaszy był syty i nawet smaczny, pełen kawałków mięsa i warzyw. Nie mógł jednak liczyć na samotność, bo wokół niego kręcili się kadeci, zarówno tak nowi i nieopierzeni jak sam Theo, jak i ci bardziej doświadczeni, noszący barwy Meriandos. Potworzyło się wiele grupek nowych rekrutów, od Theo zależało, czy chciał do którejś dołączyć, czy poszukać sobie bardziej cichego miejsca.
Obrazek

Koszary

42
-Nikomu o tym nie powiem. Dziekuje i powodzenia. - Pożegnał się i poczekał aż Iselor zniknie za drzwiami budynku. Ciekawe co by powiedział ojciec gdyby widział jak jego syn ucina sobie pogawędkę z elfem zamiast pluć mu pod nogi i patrzeć na niego z nienawiścią. Według Theo, okazywanie braku szacunku i obsceniczne zachowania nie powinny mieć teraz miejsca. Mieli być sojusznikami w zbliżającej się wojnie więc w jaki sposób ludzie chcą współpracować z elfami jeśli na każdym kroku okazują im niechęć? Nie miało to żadnego sensu. Jeśli dojdzie do wspólnej walki to powinni stać tam ramię w ramię, pilnować swoich pleców i wspierać się w walce, a nie patrzeć na siebie z nienawiścią. Szkoda, że uprzedzenia brały górę nad zdrowym rozsądkiem.

-Coś bym zjadł… - Mruknął do siebie Theo i ruszył w stronę stołówki. Zazdrościł Iselorowi. Chciałby jechać na misję zwiadowczą, chciałby jechać na jakąkolwiek misję! Ale… wielkie pająki? Czy to była prawda, czy chłopak się z niego naśmiewał? Wydawał się mówić szczerze i nawet okazał mu na koniec odrobinę sympatii życząc żeby pożył dłużej niż inni. Czy miał go za nieopierzonego młokosa który sobie nie poradzi, czy sytuacja była aż tak beznadziejna? Może kapitan mu zaufa i powie więcej? Theo poczochrał się po włosach. Był w gorącej wodzie kąpany, przecież jest tutaj dopiero od kilku godzin, nie zdążył nawet dobrze porozmawiać z Kieleckiem a już chciałby wszystko wiedzieć.

Idąc na stołówkę, nie rozglądał się dookoła bo nie chciał być zaczepiany. Kiedy wszedł do budynku, odebrał swoją porcję gulaszu i usiadł w odosobnieniu. Postawił miskę przed sobą i oparł na chwilę głowę na ręku.
Wielkie pająki… skrzywił się i wyciągnął swój szkicownik. Co byłoby najlepszą obroną przed wielkimi pająkami? Zjadł łyżkę gulaszu i zaczął szkicować. Pikinierzy i łucznicy, to oczywiste, ale czy łuk i pika przetną skórę takich monstrum? Magia? Nie wiem za dużo o magii… rozmyślał gorączkowo Narysuje mu ładna zbroje, a niech ma za to że mi pomógł... potrafię walczyć piką i dobrze strzelam z łuku…
Oparł głowę na dłoni i przyjrzał się Werrickowi. Był zadowolony. Zjadł zimny gulasz do końca i zamknął szkicownik. Albo nie, jeszcze jeden! Otworzył ponownie zeszyt i zaczął szkicować elfa. Ten rysunek zajął mu więcej czasu niż poprzedni. Ładny z niego chłopak. Ciekawe jak wygląda bez ubrania... wielkie pająki... czy mają właściwości magiczne? Czy pika je zrani?
Theo zamknął szkicownik, odniósł miskę po gulaszu i skierował swoje kroki w stronę baraku sypialnego.

Koszary

43
POST BARDA
Stołówka była pełna. Mężczyźni stali w równym rządku, by odebrać swój przydział jedzenia. Wokół rozbrzmiewały rozmowy, rekruci dyskutowali między sobą, wielu nawet żartowało i śmiało się. Większość jednak pozostawała poważna, wiedząc, że nie zostali wezwani dla rozrywki, a mieli wkrótce wyruszyć na front. Wielu z nich skazanych było na śmierć już w chwili, gdy przekroczyli bramę garnizonu.

Theo znalazł sobie odludne miejsce, ale szybko ktoś do niego dosiadł. Chłopcy rozmawiali jednak między sobą i nie musiał interesować się towarzyszami, a mógł zająć swoim szkicownikiem. Uśmiechnięta twarz Werricka nie miała dla niego odpowiedzi, tak samo jak poważne oblicze Iselora.

- Hej, toż to on! Ten od poczty! - Regorowi nie dane było spokojnie wrócić do baraku sypialnego. Zaczepiono go tuż przy wyjściu - Hej, Theo!

- Patrz, jaki ma mundur!
- Dogadał drugi głos. Nietrudno było się domyślić, iż byli to Bert i Daniel, strażnicy spod północnej bramy. - Będziesz z nami grać w karty?!

- Żadnego grania! Do baraków i spać!
- Pogonił ich inny mężczyzna, nieco starszy, lecz nie dorównujący wiekiem kapitanowi czy Werrickowi.

- Tak jest, panie chorąży! Widzimy się później, panie chorąży!

Theo mógł pociągnąć rozmowę lub wykręcić się i wrócić do siebie, tym razem bez przerw.
Obrazek

Koszary

44
6 dni drogi stąd… wielkie pająki… kapitan wyglądał na zatroskanego, więc chyba naprawdę jesteśmy w dupie… Zajęty myślami, na początku nie zauważył chłopaków. Spojrzał na nich dopiero kiedy dotarł już do wyjścia.
-Hej! Tak, ale… - Zaczął, jednak nie dane było mu dokończyć, bo przerwał im krzyk sierżanta. - Tak jest.- Powtórzył za Bertem i Danielem.
Kiedy mężczyzna odszedł, spojrzał na strażników.
-Dzisiaj nie, ale w razie czego wiem gdzie was znaleźć. Mam jeszcze coś do zrobienia.- Uśmiechnął się lekko i pożegnał machnięciem ręki. Zdecydowanie któregoś wieczoru będzie musiał usiąść z nimi do kart i dać się oskubać. Dzisiaj chciał się już położyć. Musi wcześnie wstać żeby odwiedzić łaźnie i stawić się u kapitana na czas. Nie chciał się spóźnić ani słaniać jutro ze zmęczenia. Nie do końca wiedział czego Kieleck będzie od niego oczekiwał, więc lepiej było być w pełni sił.
Wielkie pająki...
Skierował się w stronę baraków mieszkalnych. Zanim jednak wszedł do tego w którym miał spać, spojrzał na budynek w którym wcześniej zniknął Iserol. W duchu życzył mu powodzenia.

Koszary

45
POST BARDA
Chłopcy nie byli zadowoleni z odmowy. Buczenie podniosło się w stołówce, gdy Theo odmówił, lecz nie namawiali go zbytnio dalej. Miał prawo do własnych planów, tym bardziej, że dostał już przydział swojego pancerza i munduru, przed wszystkimi, którzy tego dnia zawitali do garnizonu. Musiał mieć zajęcia ważniejsze niż pozostali.

- Trzymaj się, Theo! - Pożegnał chłopaka Bart.

Było ciemno, ale spokojnie. Na zewnątrz powiewał lekki wietrzyk, przyjemnie chłodny po dniu pełnym wrażeń. Theo miał już pełen brzuch i żadnych zmartwień, mógł więc w spokoju wrócić do baraku, nie przejmując się chwilowo wielkimi pająkami, które były ledwie sześć dni drogi od niego. Lecz czy była to prawda? Iselor mógł sobie z niego zakpić. Nikt dotąd nie widział przecież wielkich pająków!

Dostrzegł ruch w oknie na piętrze domu, w którym nocować miał Iselor. Ktoś obserwował go z ciemności pokoju.
Obrazek

Wróć do „Meriandos”