[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

1
POST POSTACI
Mehren
Tereny jego dawnego gangu zwiększysz się nieco. Już nie okupywano tutaj jednego budynku, jak dawniej, a dokupiono parę innych, dzięki czemu teraz mieli o wiele lepsze możliwości organizacyjne. Prowadzili oczywiście oficjalne interesy, które były przykrywką dla tych mniej prawych. Nie byli tak potężni, jak Tygrysy czy okrutni niczym Salamadry. Cechowała ich godna podziwu roztropność i mądrość w używaniu argumentów siły, potęgo pieniądza oraz zdolności negocjacyjnych, jak to się ładnie mówiło. Znali granice i wiedzieli, kiedy zamiast strachu, marchewka była lepsza i to właśnie od nich nauczył się tego, co wiedział. Nie mniej, nie mógł wejść ot, tak na ich tereny. Wbrew pozorom, by dbać o swoje interesy, należało co jakiś czas obserwować tereny. Stara droga także się nie sprawdzi. Dawniej po prostu często korzystano z przejść w kanałach, ale to już nie było dla niego.

Pozostało mu skorzystać z innej, niezbyt standardowej ścieżki dla niego. Jeśli nic się nie zmieniło, a wątpił to, jego dawny mentor miał przygotowany na jednym z pobliskich dachów mały plan treningowy. Tylko i wyłącznie zabierał tam osoby, które uznał za godne i warte. Uczono się tam rzeczy, które nie powinny być pokazywane zbyt wielu. Dlatego ruszył okrężna droga, by się tam dostać. Istniały dwie drogi wejścia na ten placyk. Dołem, co już, jak uznał, odpadało... oraz górą... To drugie były ryzykowne dla tych, którzy nie trenowali z nim. Wypatrzył początek ścieżki, który nie zmienił się od dawna, choć wydawało mu się, że jakimś cudem stała się trudniejsza. Prawda była taka, że kiedy on tu trenował...to był kapkę młodszy i niższy. Nie zniechęciło go to i ruszył po początkowo mniejszych murkach, by ominąć następnie parę mniejszych i większych przeszkód, a pod koniec tego toru pozostało wspiąć się po odpowiednio przygotowanej ścianie, przejść po linie łączącej dwa dachy i na końcu wystarczyło w odpowiednim skoczyć, by wylądować na murku, chroniącym plac, a potem zeskoczyć zgrabnie znaleźć się na podłodze.
- To tylko ja, Antirze. Można powiedzieć, że wróciłem do domu. - Odsłonił kaptur, by pokazać skrytobójcy, gotowemu do walki, kto tak naprawdę tu przybył i nie było potrzeby walczyć.
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 05 sty 2024, 9:57 przez Naf, łącznie zmieniany 1 raz.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnia część miasta] Kryjówka Wodnych Demonów

2
POST BARDA
Licząc sprawę u Kronmarcha, poranne godziny dnia były już za Mehrenem. Słońce wzniosło się wysoko i już kierowało się z wolna ku zachodowi. Gwar życia przetłoczonej stolicy w duecie ze skwirem licznych mew tworzył swoiste tło, muzykę dzienną mieszkańca Taj'cah.
Przybywszy do kryjówki, czy też konkretnie miejsca treningu, gdzie dawny trener szkolił półelfa w sekretnych sztukach walki, odniósł wrażenie, że tutaj czas się zatrzymał. Nie licząc oczywiście stopniowego rozwoju Wodnych Demonów, gangu który stawiał kroki ostrożnie w dynamicznym i brutalnym półświatku Taj'cah.

Antir był to wschodni elf o nieco gładszych liniach twarzy, niebieskich oczach, czarnych przyciętych krótko włosach. Niepozornej postury mężczyzna spoglądał oceniająco na przybysza. Ubrany był w lekki acz długi płaszcz, zasłaniający jego dłonie i sięgający kostek, zawiązywany na obojczyku. Pod płaszczem prosta koszula i proste krótkie spodnie. Mógł przypominać zwykłego rybaka, brakowało mu tylko wędki. Póki co bez słów przywitania stąpał boso w kierunku przybysza.
Zajął środkowe miejsce na placyku, skłonił się Mehrenowi w znanym zaproszeniu na sparing. Minęło trochę czasu, w Taj'cah też dochodziło do różnych sytuacji, czasy były burzliwe. Można było sfingować papiery, można było wykupić czyjąś opinię, można było nawet z pomocą magii przybrać czyjąś postać, acz to w jaki sposób walczysz, nie dało się skopiować.
Niesiesz ze sobą swąd krwi Lyah. — Stwierdzenie faktu, czy zarzut? Ciężko było odczytać nieprzejednaną minę mistrza, który powoli przyjął postawę do walki, rozstawiając szerzej nogi i unosząc skryte za materiałem dłonie — Opowiadaj. Co cię do nas przyniosło?

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

3
POST POSTACI
Lyah

- Powiedzmy, że to taki niezbyt przyjemny początek dnia -
Odparł z delikatnym uśmiechem. Nie stwierdzał, kto mógł liczyć na takie rzeczy. Nie mniej zawsze zadziwiał go wyostrzony zmysł jego dawnego mistrza. On sam nie potrafił aż tak mocno stwierdzić, czy ktoś pachniał śmiercią. Z wyraźnym zadowoleniem przyjął zaproszenie do walki i ustawił się naprzeciw mistrza w odpowiedniej odległości, odpowiadając także skłonem. Po chwili wziął głębszy oddech i także ustawił swoje ręce do pozycji, skąd mógł wyciągnąć sztylety. Nie zamierzał używać tych do rzucania. Ten sparing był, można powiedzieć czymś, gdzie brudne sztuczki nie mogły się pojawić. Delikatnie wysunął jedną nogę do przodu, ustawiając ciało lekko bokiem. Ta pozycja nigdy nie podobała się jego mentorowi, gdyż w normalnej walce miała parę luk. Działała jednak dobrze z jego akrobatycznymi umiejętnościami i pozwalała na lepszą kontrolę przestrzeni. I dlatego nigdy nie dał sobie jej wybić z głowy podczas szkoleń. Oczywiście w drugą stronę to też działało, bo ktoś, kto go trenował, znał doskonale jego ruchy, wiedział o kontrolach. A przy okazji pokazywał, że zamierza iść na całość.
- Na początku jedynie zagadka, której nie umiałem się oprzeć, a potem zmieniła się sytuacja i chce porozmawiać o przyszłości. - W przeszłości już dawno pokazywał, że nie był zbytnio sentymentalny. Jeśli ktoś usłyszałby od niego, że chce pogadać o dawnych czasach, powspominać dobre dzieje, wiedziałby na sto procent, że to nie on. On zawsze patrzył przed siebie, nigdy za. No i jego zamiłowanie do tajemnic i zagadek nigdy się nie zmieniało. Czekał na ruch Antira, bo wiedział, że atak byłby zgubny. To właśnie była gra, bo tu pierwszy ruch mógł być również tym ostatnim, ale z drugiej bycie biernym do niczego nie doprowadzało. W przeszłości tez zawsze wyczekiwał na błędy kogoś, ale już taki niedoświadczony nie był.
- Następnie okazało się, że z jednej zrobiły się dwie różne. To pobudziło moją ciekawość. - I ruszył pierwszy, wyciągając sztylety w pozycji do cięcia, a nie do pchnięć. I pierwsze ruch w jego kierunku był zwodem, mający umożliwić mu ruch drugiej sztylety z lekkiego obrotu, ale to także był zwód w zwodzie, bo dzięki tej pozycji przy pomocy skoku z obrotem jego pierwszy sztylet, który w drugiej pozycji musiał zostać oczywiście cofnięty, nabierze prędkości przy uderzeniu, a jemu samemu pozwoli teraz nabrać prędkości, by wykonywać o wiele bardziej skomplikowane akrobatyczne pozycje walki.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

4
POST BARDA
Elf ruszył w tym samym momencie co Lyah, skupiony wyłącznie nad nadchodzącym starciem. Poruszał się inaczej, wydawałoby się sunął po powierzchni podłoża, trzymając niżej środek ciężkości. Zbliżyli się do siebie momentalnie, pierwsza finta, została przyjęta poważnie, z rękawa wysunął się drewniany kij imitujący sztylet. Krok w bok. Drugą fintę przyjął spokojnie odsuwając się nieznacznie, jakby wyczekiwał wystrzelenia ciosu. Dopiero trzeci atak był tym prawdziwym. Oboje wykonali obrót, jakby Antir naśladował nieco ruchy swojego partnera w sparingu, z tą różnicą że wyprowadził wysokie kopnięcie na przedramię prowadzące błyskawiczne cięcie.
Sztylet półelfa wyleciał w powietrze odbijając w pewnym momencie blask słońca w oczy Lyaha, acz ten już musiał radzić sobie z przejęciem przez mistrza inicjatywy, a miał nie lada uszczerbek w kontroli równowagi.
Mistrz wyprowadził proste pchnięcie, acz zdecydowane nie do zignorowania, które półelf musiał natychmiast sparować i uczynić krok do tyłu. Antir nie odpuszczał, raz po raz wyprowadzał ciosy drewnianym ostrzem szukając luk w obronie, czy może raczej sprawdzał, czy Lyah niczego nie zapomniał? Wyprowadzał znane katy, ale tak jakby w samym ruchu kryła się cała siła. Były to ataki zupełnie poważne zdolne swym uderzeniem natychmiast znokautować, każdemu towarzyszył złowrogi świst w powietrzu i kontrolowany wydech powietrza. Wzrok mistrza wędrował za kierunkiem wyznaczanym przez jego własne ramiona, jakby w pielęgnacji sztuki, którą miał okazję zademonstrować. Pchnięcie w kolano z przykucnięcia, kopnięcie na tors, krok i obrót z łokciem wymierzonym w szyję, kolejny krok na krótkie nabranie dystansu i doskok z ostrzem wymierzonym w serce. Lyah nie dostał nawet chwili, aby uczynić użytek z ostrza, które miał w drugiej dłoni, wciąż walcząc o stabilniejszą pozycję, parując to kolejne ataki i zmuszając swoje nogi do tytanicznego wysiłku i ciągłej reakcji. Antir zaś zdążył już zatoczyć półokrąg w około niego w tym szalenie wyczerpującym tańcu.

Problemy mają to do siebie, że lubią się mnożyć między sobą. — Odpowiedział mu w końcu na jego wstępne słowa. Odstąpił krok od Lyana i schował drewniany nóż z powrotem do odmętów długich rękawów. Wyciągnął tym razem swoje dłonie i złożył w podziękowaniu za krótki sparing, kończąc starcie — Witaj z powrotem — Ukłonił się na zakończenie — Myślę, że na ten moment wystarczy. Przybywasz strudzony. — Nie było widać ani słychać po nim ani zachwytu, ani zażenowania, acz brzmiał jakby był bardziej niż pewien z kim ma do czynienia. Skierował się spokojnie ku miejscu gdzie był wcześniej ku taboretowi i małemu stolikowi, na którym był kubek z naparem. — Ciekawość... — Zacytował jego słowo — Zawsze było ci bliżej do poszukiwacza niż zabójcy. — Lyan już to od niego kiedyś słyszał, zwykle jak przegrywał z nim sparingi, acz tym razem ten rzekł to już jakby znalazł kolejne potwierdzenie w swoim zdaniu i to nie z powodu walki. Dał czas półelfowi na odpowiedź
Myślę, że minąłeś się z powołaniem, acz chyba nie o tym chciałeś ze mną porozmawiać. Mhm? — Ponownie dał czas i zasiadł sobie już na taborecie, aby napić się naparu z ziół. Minę miał już spokojniejszą, jakby delektował się powiewem wiatru i prawie bezchmurnym niebem.

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

5
POST POSTACI
Lyahynn
Walka była szybka, ale i bardzo satysfakcjonująca. W końcu dzięki temu mógł wciąż nad sobą pracować. Były szczyty, które zamierzał osiągnąć w swoim życiu. I te wszystkie myśli pojawiały się już chwile po tym, jak jego umysł ogarnął, że pojedynek się skończył, a on umarłby, gdyby jego mentor chciałby go zabić. Jego zmysł równowagi szalał, ale jakoś po chwili udało mu się przywrócić ciało do normalności. Nauczka i lekcja na przyszłość? Była! Wyciągnięcie wniosków? Będzie. Ukłucie w serce, bo przegrana? Zaliczone. I wróciło uczucie, które czuł za dawnych lat...te, które porównywał do zderzenia ze ścianą, którą nie szło ominąć, czy przeskoczyć. Oczywiście, że to go irytowało, ale to nie było złe w ostateczności. Po prostu odzwyczaił się trochę od tego, że istnieli lepsi od niego. Takowe przypomnienie skutecznie ograniczało jego pychę. Cieszył się, że wrócił do miejsca, które faktycznie mógł nazywać swoim prawdziwym domem. Choć nadal miał swoje plany, które będzie chciał zrealizować.

Schował sztylet, który niezbyt mu się przydał. Podobnie jak jego mistrz złożył ręce w podziękowaniu za sparing i ukłonił się również. - Miło wrócić i widzieć zmiany, które zaszły i stare śmieci. - W tym także zawierało się ukryte przesłanie, że cieszy na jego widok, że jeszcze żyje. W ich fachu to nie było takie pewne. Każdy dzień mógł być tym ostatnim. Najlepsi padali nawet od prostych sztuczek.
- Miałem całkiem dobrą rozgrzewkę przed przybyciem tutaj. - i poszedł po drugą swoją broń, by ją podnieść i schować. Następnie jego słowa spowodowały, że się uśmiechnął. Kiedyś stanowczo zaprzeczał, ale był młodszy i głupszy. Pokręcił głową i spojrzał na Antira. - Ze swoich atutów należy zrobić użytek. Skoro mogę być jednym i drugim, dlaczego zatem połączyć tego? Wciąż mogę realizować swoje plany i odkrywać tajemnice. - Popatrzył z uśmiechem na mistrza. Może za bardzo dawał upust radości, że w końcu mógł porozmawiać z kimś, kto go znał i mógł powiedzieć to, co naprawdę myśli. Co nie znaczy, że mógł wszystko.
- Wyzwania powodują, że stajemy się lepsi. Zmuszają do pracy. - Dodał do swojej wypowiedzi. Był tym, kim był i tego nie zmieni tego tak po prostu. Zresztą...czyżby posiadanie jakiegoś innego hobby, było aż takie złe? Nie sądził.
- Nie. Chce z tobą i Virtixem porozmawiać. Prawdopodobnie bez wsparcia nie będzie kolorowo. - To mogło być nietypowe. Młodszy Lyah w życiu by o to nie poprosił. Zapewne w oczach mistrza mogło to oznaczać jedno. Dorósł do tego, by zrozumieć wagę współpracy?
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

6
POST BARDA
Mistrz przyglądał się Lyahowi, co miał na myśli mówiąc, że nie będzie kolorowo bez wsparcia. Dla niego dla Lyahann'a, czy może dla wszystkich z Wodnych Demonów? — Brzmisz, jakbyś kłopoty zabrał ze sobą Lyah. Vintrix? — Zrobił pauzę, na swoje myśli, wciąż szukając co to za sprawa niecierpiąca zwłoki kształtowała się przed nim
Cienie Archipelagu, Wodne Demony... Snujesz jakąś mobilizacje? Dlaczego? — Zapytał cierpliwie wyczekując wyjaśnień, przy czym krytycznie zmarszczył nieco brwi.
Lyah mógł być bardziej niż pewien, że od jego odpowiedzi zależy w jakim stopni Antir miałby się zaangażować w jego problemy.

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

7
POST POSTACI
Lyahynn
- Potrzebuje kogoś, komu mogę zaufać. Choć nie było mnie tu zbyt długo, pewne rzeczy zmieniły się w niezbyt przyjemny dla mnie obrót spraw. - Zaczął spokojnie, nie chciał się powtarzać i wolał powiedzieć to tylko jeden raz, ale chyba nie miał tego przywileju, więc powie przynajmniej to, co wie, jednej osobie. Tak będzie najrozsądniej.
- Na początku zaintrygowałem mnie list, który teoretycznie wysłał mój "kochany" braciszek. Nigdy wcześniej nie próbował ze mną skontaktować się z w ten sposób i do tego przy pomocy prostego szyfru. Potem pojawił się tajemniczy, zaszyfrowany list. Może być to mistyfikacja, ale chce się dowiedzieć, co zawiera. Nie mniej on jest obecnie ciekawostką. - Priorytety się zmieniły obecnie, więc ta sprawa musiała zaczekać. Choć nadal korciło go, by dowiedzieć się, o co tutaj chodzi. Nie miał pewności, czy to, co powiedział mu dawny informator, było prawdę.
- Po przybyciu tutaj, udałem się do Kronmarch'a, lecz niestety okazał się zdradziecką szują, który pracował jednocześnie dla Tygrysów i Salamander. Ci drudzy próbowali mnie pojmać. - Jak to się skończyło, mistrz mógł się domyślić. On w takich sprawach bywał bardzo jednoznaczny. Pewne rzeczy się nie zmieniało.
- Na ile mogę wierzyć jego słowom, prawda może okazać się, że ten dom będzie pod obserwacją. Tutaj potrzebowałbym pomocy twoich Cieni w chwilowym pozbyciu się zbędnych oczu i uszu, by moja wizyta pozostała wciąż na tyle niezauważona, bym mógł działać i także swobodnej rozmowy z rodzinką, a przynajmniej z bratem, choć nie cieszy mnie to, doceniam jego wysiłek, będący kompletnie w nie jego stylu. To może być desperacja. Przynajmniej chce się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. - Nigdy nie przepadał za wyjaśnieniem zamiarów, ale w tym wypadku musiał je wyjawić. W końcu prosił o wsparcie, a tu nie warto ukrywać swoich zamiarów.
- Z Vintrixem i tobą chce obgadać sprawę Salamander. Polityczne zależności półświatka to coś, co obecnie jest poza moją wiedzą. Jeśli będę chciał wykonać ruch, wolałbym nie wywołać wojny, gdzie wy stracicie. - Skoro podnosiło się na kogoś rękę, dobra kara była nauczka, by tego nie robić.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

8
POST BARDA
Mistrz cierpliwie wysłuchiwał słów swojego byłego ucznia, aż ten zupełnie skończy. Nic nie można było wyczytać z jego wyrazu twarzy, przyjmował słowa Lyaha jako objawioną rzeczywistość, nie było w jego słowach nic trywialnego, ale też nic nadzwyczajnego. Nowy konflikt zaczął kiełkować. Kolejny sezon w Taj'cah — Problemy warto dusić w zarodku. O ile wiem Salamandry miały swój debiut, acz ludzie więcej o nich mówią, niż rzeczywiście działają. Na wojnie zyskają ci, którzy nie będą brali w niej udział, tak jest zazwyczaj — Tak, to oznaczało, że Antirowi nie uśmiechało się wystawiać ludzi do otwartej walki. Nigdy z resztą tak nie postępowali. Mieli swoją reputację, mieli swój teren. Bardzo powoli go poszerzali, acz konsekwentnie i niemalże niezauważenie. Sąsiedzi byli bardzo ostrożni we wzajemnych relacjach, acz cieszyli się względnym spokojem. Bezpieczna okolica sprzyjała rozwojowi, a ten dawał wszystkim korzyści.
Bestii trzeba łeb odciąć, a reszta ciała sama zdechnie. W Taj'cah były już błyskotliwe gangi pokroju Salamander, pojawiały się i znikały, wedle potrzeb tych, którzy potrzebowali siłą rzeczy rozwiązać. — Skomentował kwestię Salamander
Kronmarch zbyt długo miał nieskalaną reputację, a zadawał się z największymi draniami z półświatka. Dobrze, że go sprzątnąłeś. Doczekał się w końcu. Choć bardziej zasłużył sobie na długie przesłuchanie. Co do twojej rodziny nie wciskaliśmy nosa odkąd twoja siostra zyskała na opinii w kręgach zabójców z Syndykatu. Nie chcieliśmy się narażać Tygrysom, nigdy jeszcze nie mieliśmy ze sobą zatargów i chciałbym aby tak zostało. Twojemu bratu z tego co wiem dobrze się żyło, jak do tej pory. Vintrix z pewnością będzie wiedział więcej, ja tutaj głównie prowadzę szkołę — Uśmiechnął się serdecznie na ostatnie słowo
Powiedz gdzie chciałbyś się z nami spotkać i kiedy, a zjawimy się. Być może twój problem nie jest tylko twój. Acz musimy go omówić w pełnych detalach. Chciałbym abyś się spotkał ze swoim bratem nim się zobaczymy. Musiało go to sporo kosztować, aby cię odnaleźć. Nie przepadasz za nim, acz na wrogach czasem warto polegać. Tylko przyjaciele mogą zdradzić, kiedy po wrogach wiesz czego się spodziewać.

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

9
POST POSTACI
Lyahynn
Pewne rzeczy należało zweryfikować. Nie mniej nawet w przechwałkach, kryło się ziarno prawdy. Nie mniej on szukał w tym czegoś innego. Mistrz, jak to on, preferował eliminować problemy. To nie znaczyło jednak ich rozwiązania ich. Zwłaszcza jeśli coś więcej mogło za tym stać. Być może doszukiwał się czegoś niepotrzebnie w tym wszystkim i faktycznie może to gang mający jedynie być zbrojnym ramieniem.
- Kronmarch przekazał mi parę poszlak, dotyczących Salamander, Tygrysów i mojej rodzinki. Bez weryfikacji nie będę traktował ich jako pewniki, ale nawet z tego można wywnioskować ciekawe rzeczy. Nie mniej, choć zgadzam się, że należy problem rozwiązać, acz wyjątkowo wstrzemięźliwość sam muszę zachować. Za dużo niewiadomych obecnie istnieje, by podjąć racjonalną decyzję. - Uśmiechnął się delikatnie. Doskonale znał ten ton i słowa. oczywiste było, że ukrywało się pewne sprawy, ale on przecież sam był szkolony do takich spraw.
- Szkołę...jasne... Postawie wszystkie swoje monety, że liczba twoich cieni na mieście zwiększyła swoją liczebność. - To prawda, że szkolił swoje Cienie, ale do konkretnych zadań. Współpraca między mistrzem a Vintrix była najlepszym przykładem tego, jak można łączyć swoje talenty. Antir nie miał czasem wyobraźni o konsekwencjach, jakie mogły się pojawić. Za to Vin był bardzo dobry w planowaniu i wykiwaniu swoich wrogów. Informacje, jakie potrzebował, a czasem jego tajne ramię działało tak niezauważanie, że nikt przez lata nie odkryje prawdy.
- Nie wiem, które obecnie kryjówki są bezpiecznie. Jak ustalicie miejsce, przekaz informacje przez któregoś ze swoich cieni. Jestem pewny, że jeden z nich w tej chwili właśnie próbuje odkryć, gdzie mnie znaleźć. Wyręczę go. Złoty maszt, nazwisko Ulis. - Doskonale pamiętał nauki i zadania, jakie otrzymywał. Dlatego nie da się nabrać na słowa, że był bierny i tylko zajmował się naukami. Może, jak dobije do końca swoich dni.
- Owszem. Zamierzam wysłać mu wiadomość, by z rana zajrzał do Czerwonego Stawu. W świetle obecnej sytuacji byłoby bardzo nieuprzejme z mojej strony wejście do tej posiadłości frontowymi drzwiami. - Co na początku planował, by pokazać, jak bardzo w poważaniu ma zakazy "ojca". Nie mniej zrobi to później, tylko po to, by go wkurwić. Na razie jednak musi grać zachowawczo. Wszystko w swoim czasie, jak to on mawiał często.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

10
POST BARDA
Mistrz przyglądał się swojemu uczniowi, kiedy to słonko skierowało się na niego zza chmury, aż musiał zmrużyć oczy i mimo woli uśmiechnął się, ujawniając nieco swój poziom zrelaksowania.

Czyli Złoty Maszt, Lyah. — Stwierdził Antir — Ma mieć występ tam słynna śpiewaczka Libeth von Darher w najbliższym czasie. Idealne odwrócenie uwagi od naszych interesów — Rzekł przez zamknięte oczy, a jeden kącik ust nieco mu drgnął w kierunku uśmiechu. Rozmarzył się przypadkiem? — Już ogarnę naszego Vintrixa, aby nie był markotny. Zarezerwuj stolik na występ, a przyjdziemy. — Postanowił. Kompletnie zignorował słowa o tym, że półelfa śledzą. Zaś o tym, że miał zamiar spotkać brata skomentował krótko — Słusznie, wtem nie trać czasu — I łapiąc czar chwili zastygł, zaczerpując kąpieli słonecznej.

Chmury były białe i kłębiaste, jakby na wieczór mógłby szykować się deszcz. Przybierały dzisiaj ciekawe kształty karmiąc wyobraźnie. Jedna która minęła słońce uformowała się przypominając do złudzenia położone drzewo, a na nim jakaś postać. Spokój ducha Antira był wręcz odczuwalny i jego aura przynosiła jakąś formę ukojenia zszarpanych nerwów, jeśli te były. W barwie jego głosu brzmiała pewność i doświadczenie. Rzeczywiście wrócił do domu, teraz Lyah mógł być już pewien. Antir nie zmienił się ani trochę.

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

11
POST POSTACI
Lyahynn
Uniósł brew nieznacznie, słysząc o tym, gdzie chcą rozmawiać. Chciałoby się powiedzieć "doprawdy?" Nie mnie ten uśmieszek coś taki dziwny był, nawet jak na mistrza. Zaczynał podejrzewać, że chyba stolica oszalała w jakiś sposób na punkcie tej bardki.
- Tu na pewno chodzi o interesy, czy jej głos? Ktoś się podkochuje. - Stwierdził, wbijając nieco szpilkę w rozmarzony umysł. Przy okazji nieco ironicznie się uśmiechał, wpatrzony w swego mistrza. Nie oznaczało to, że nie zamierza tego zrobić. Hałas, śpiew... to wszystko było dobrym odwróceniem uwagi, nie mnie... nie chciał ujawniać wszystkich atutów swoim wspólniczką. Odrobina tajemnicy mogła być kiedyś niezłym planem awaryjnym. Niestety, nie on rozdawał karty i to go drażniło. Może dziewczyny miały więcej szczęścia.
- Dobra. Pewnie i tak będzie chciał zobaczyć, jak wyrosłem. - Zażartował, ale dobrze było jednak wiedzieć, że tu miał swoją druga bezpieczną przystań. Przynajmniej nie musiał mówić, by zachować jego wizytę w tajemnicy przed naprawdę wszystkimi. To była naturalne, że skoro on sam się nie chciał ujawnić, nikt tego za niego nie zrobi.
- Wyruszam. Do następnego sparingu. - I zamierzał tą samą trasą wrócić. Dla samego treningu, bo paradoksalnie trasa była trudniejsza właśnie, jak się wracało. Dobry to trening dla niego samego, jeśli ciało chciał utrzymywać w odpowiedniej kondycji. Będąc już na dole, jeszcze rozejrzał się dyskretnie, szukając tego, ile cieni mogło za nim podążać. Możliwe, że Mistrz w ten sposób odprowadza do granicy lub sprawdza, czy nie ma ogona. Nie mniej nie byłby sobą, gdyby i on nie szukał kogoś takiego. Udał się do centrum miasta, gdzieś po drodze jedynie spisując wiadomość z rzeczy zabranych od trupa do własnego brata. Wynajął chłopca na posiłki, który miał dostarczyć notatkę do jego brata. Podał adres, opisał wygląd i zapłacił ekstra, by nie wręczał nikomu ze służby. Miała być dostarczana bezpośrednio do rąk własnych. Treść na niej oczywiście była krótka.
- Czerwony Staw. Po śniadaniu. Zapraszam w sprawie rozmowy o nowym kontrakcie. L. - Jeśli jego brat miał choć trochę czegokolwiek w swojej łepetynie, zrozumie wiadomość, kto faktycznie jest adresatem oraz przyjdzie sam. Inaczej po prostu wymknie się, bo nie będzie gadał z kimś, kto nie miał pojęcia o tym wszystkim.

Jak już to zrobił, zamierzał wrócić do Złotego masztu, by zarezerwować dwa stoliku. W końcu nie zabroni swoim towarzyszką mieć odrobiny przyjemności.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Wschodnia część miasta] Kryjówka gangu "Wodne Demony"

12
POST BARDA
Na miłość jestem już za stary — Rzekł mistrz zupełnie nieprzejęty insynuacją. Acz mogłoby się wydawać, że mistrz dość dosłownie wypowiedział się w kwestii odwrócenia uwagi. — Z pewnością się ucieszy, żeś cały i zdrów — Przyznał, wciąż pławiąc się ciepełkiem słoneczka — Bądź ostrożny i przyłóż się następnym razem— Odpowiedział na pożegnanie.

Lyah ruszył torem przeszkód, upewniając się o swojej sprawności raz jeszcze. Gdy wylądował, przy rogu jednego z budynków w opustoszałej okolicy stała jedna zakapturzona postać z założonymi rękoma. Workowaty strój nie pozwalał trafnie ocenić postury osoby, acz udało się dostrzec uśmiech spod cienia kaptura. Osoba powoli pochyliła głowę na przywitanie i uniosła dwa palce do skroni w serdecznym pozdrowieniu - "Witaj z powrotem". Jeden ze wspomnianych cieni nieruchomy czekał, aż Lyah ruszy w swoim kierunku.

Niby wiatr półelf uporał się sprawnie z pokonaniem zadanego sobie dystansu. Rudowłosy chłystek przyjął zlecenie od poważnie wyglądającego Lyahann'a z błyskiem ambicji w oku. Chłopak skłonił się w podzięce za zaufanie i ruszył natychmiast napędzony dodatkowym pieniądzem w kieszeni.

Zapracowanemu Lyahann'owi nie pozostało nic jak powrót do lokalu. Złoty Masz czekał.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”