POST BARDA
Pokój numer jeden:
Arno postanowił sprawdzić, co w kieszeniach ma biedna, nieprzytomna dziewczyna. Zapomniał o tym, że drzwi jednak tam nie ma i jedna osoba mogła obserwować, jak półgoblin bawi się z nieprzytomną osóbką. Z perspektywy Dandre wyglądało to dość jednoznacznie. Zwłaszcza że był w drugim pokoju, a wzrok już nie ten, jak w młodości. Pozostawało pytanie, czy pozostawi tak biedną dziewczynę w potrzebie, a może ruszy z odsieczą? Ku zapewne radości półczłowieka ten postanowił się przyglądać temu wszystkiemu. Zestarzał się, mocniej chyba, niż przypuszczał.
A nasz mało złodziej znalazł całkiem ciekawe rzeczy w kieszeniach Aremani. Zaczynając oczywiście od drewnianego, składanego, zabawkowego topora dwuręcznego. Dalej było jeszcze zabawniej. Poemat zatytułowany tytuł: Aremani i Shivran - zakochana para. Następnie była niewielka książeczka: “Jak panować nad gniewem. Lekcja pierwsza.” Całkiem spora rózga, prywatny dzienniczek. W drugiej za to list miłosny od jakiegoś sakirowca, jak i pierścionek zaręczynowy. Kolejna książeczka: “Szlacheckie zasady dobrego zachowania” i woreczki z proszkami, oczywiście bez podpisów. Czy coś z tego chciał zabrać? To już zależało od niego.
Następnie wziął ją na ramię. To dopiero było dość ryzykowne, gdyż on sam do najsilniejszych przedstawicieli swojego dziwnego gatunku nie należał, a dziewczyna także swoje ważyła. Teraz mówi się na to grube kości, ale nie oszukujmy się, to nie był spacerek dla niego z ziemniakami na kolację. I w ten sposób wyszedł na korytarz.
Korytarz:
Aremani się przebudziła i obecni tutaj mogli to zauważyć oraz usłyszeć, czyli Paria i Ellian, którzy dyskutowali ze sobą. Kobieta niesiona na barku postanowiła zacząć się wydzierać tak głośno, jak tylko płuca pozwoliły. Wiła się, co utrudniało nieco noszenie jej, zwłaszcza kiedy tak wymachiwała nogami. Delikatnie poprawiona pozycja i już było lepiej. Wyginając się na boki, nie była w stanie ugryźć nikogo w szyje, zwłaszcza swego porywacza. Bicie rękami przypominało bardziej relaksujący masaż dla półczłowieka, niż coś nieprzyjemnego.
Tereny blisko chatki:
Protesty Krinndara na nic się zdały, kiedy reszta osób wzięła się do roboty. Zmarnowali czas na rozmowy, bo istota bardzo szybko wydała z siebie bardzo dziwny odgłos, przypominający połączenie skrzeku i krzyku i ruszyła na nich z siekierą, a po chwili usłyszeli, że nie była ona sama i coraz więcej się zbliżało.
Ail’ei ocaliła wschodniego elfa, bo kiedy ten z wysoko uniesioną siekierą był już całkiem blisko, trafiła go idealnie w głowę. Siekiera upadła na ziemię, a on zamienił się w zielonkawy glut. To był jednak początek ich problemów, choć przynajmniej otrzymali dziwne wsparcie w postaci dwóch osób. Krzykliwej dziewczynie o ciemnobrązowych włosach, która szarpiąc się, jak dzikie, nieokrzesane zwierzę kopnęło we framugę drzwi tak mocno, że jej pięta to odczuła oraz jej zdobywcę. Została rzucona w zaspę, choć kompletnie nie współpracowała. Nie mniej na tę chwilę jeszcze specjalnie nie robiła nic innego.
I wtedy widzieli coś, co nie było zbyt przyjemnym widokiem. Horda tych stworzeń biegła w ich stronę, niczym fala, choć nie byli w żaden sposób zorganizowani. Przebrani w rozmaite stroje. Widzieli kupca, stolarza, rybaka...dosłownie mogli widzieć chyba każdą profesję, która na nich szarżowała i z odpowiednim ekwipunkiem. Niewiele z tego była tak naprawdę groźne, ale taki kowal z małym młotkiem mógł wyrządzić siniaka, ale wiadomo w kupie liczba.
Cześć z tej hordy rzuciła się na Arno i Aremanii. Wśród nich był fryzjer z nożyczkami, zielarka, bibliotekarz, dżentelmen i paru innych. Pierwszy oczywiście padł bibliotekarz, który spróbował uderzyć dziecięcą książeczką w głowę kobiety, ale nóż zadziałał dobrze. Tylko trochę zielonego gluta oblepiło włosy żywej tarczy.
Callisto poczuła, że jej czar był słabszy, niż zazwyczaj. Uformowała zaklęcie i wypuściła, ale z tysiąca grotów jedynie utrzymało się kilka. Były jednak wystarczające, by załatwić kolejną dwójkę. Istotę przypominająca rybaka oraz rolnika z widłami. A widły to niebezpieczna broń wbrew pozorom. Obie kobiety widziały, że te pokraczne stworzenie nie należały do specjalnie wytrzymałych.
Pokój numer 3:
W międzyczasie, kiedy z innych pomieszczeń dochodziły krzyki, Qadir i Anais ignorując całą resztę, postanowili przeszukać to pomieszczenie. Wspierając się, jakby byli parą. Kto wie, może jakieś uczucie między nimi się pojawi. Znaleźli jeszcze więcej ubrań w kolorze czerwieni i bieli o różnych rozmawiać, a nawet więcej - różne słodkości i cukierki, ale skąd krew? To już pytanie. Otwierając największą szafę - doznali szoku. Zobaczyli chyba jedno z najbrzydszych
stworzeń, które kiedykolwiek istniało. Chciałoby się powiedzieć, że właściwie otrzymali EMOTIONAL DAMAGE, jednak to było obrażenie mentalne. Tego widoku już pewnie nigdy nie zapomną i będzie im towarzyszył w koszmarach, a po chwili z jakiejś dziury z tyłu szafy wyszedł jeszcze jeden potworek, ubrany w szaty kapłańskie i rzucił jakimś woreczkiem. Ten upadając i rozwalając się, spowodował delikatny dym, któryotumanił dwójkę odważnych ludzi. Byli na tyle bezbronnymi przez to, że obaj czuli, że są targani przez drobne ręce, a dodatkowo Qadir mógł poczuć coś mokrego na swojej twarzy.
Kiedy w końcu oprzytomnieli na tyle, trochę w tym pomieszczeniu się zmieniło. Qadir klęczał przy łóżku i posiadał na twarzy czerwone malinki. Na tym meblu w sukni ślubnej stało te najpaskudniejsze
stworzenie. Przed nimi kapłan wyglądał, jakby udzielał im ślubu. Anais stała nieco dalej ze wciśniętym w dłoń dziecięcym flecikiem. Inne stworzenia, ubrane jak bardowie i posiadające inne, dziecięce instrumenty zaczęły grać parodię muzyki do właśnie takich okazji.
Korytarz:
Paria i Ellain zaczęli słyszeć okropną muzykę dochodzącą z trzeciego pokoju.