POST POSTACI
Vera Umberto
- Nic innego mi nie przychodzi do głowy - odpowiedziała na pochwałę, mrużąc oczy i manewrując lustrem. - Miejmy nadzieję, że ktokolwiek to widzi, domyśli się, o co chodzi. Gdyby tylko istniał sposób, żeby się, kurwa, komunikować na taką odległość. Co chwilę żałuję, że mnie matka natura talentem magicznym nie... patrz! - podekscytowała się. - Skręcają! Wracają! Vera Umberto
Zerknęła przez ramię, gdy Sovran ją zawołał, a potem, zszokowana widokiem płonącej palmy, obróciła się całkowicie w jego stronę.
- Co do... - zaczęła, ale nie dokończyła.
Z tego, co pamiętała, elf nie posiadał w swoim repertuarze zaklęć żywiołu ognia. Nie było też tak gorąco, by drzewo zapłonęło samo z siebie. Promieni słońca Vera nie kierowała w stronę brzegu, więc nie mogła ona przypadkiem zaprószyć ognia, tak, jak czasem się zdarzało przy samotnie porzuconych butelkach na Harlen. Co się w takim razie działo? Znalazły ich trolle? Teraz, akurat w tej chwili, gdy przypływał po nich ich ukochany, utęskniony statek, musiało się coś odjebać?
- Kurwa, Pogad, bierz wiosła - poleciła. - Nie wiem, co tam się dzieje, ale wracamy po niego i spierdalamy stąd, choćbyśmy mieli we troje siedzieć w szalupie przez kolejne trzy godziny.
Nie czekając już na nic więcej, rzuciła się do wody, dobrze wiedząc, że sama wpław dopłynie do brzegu szybciej, niż ciężka łódź, którą trzeba było obrócić i rozpędzić. U boku miała miecz; jeśli faktycznie coś atakowało, będzie mogła ich obronić. Jeśli nie - chociaż wtedy jakim cudem, do stu demonów, palma sama zaczęłaby płonąć?! - to przynajmniej pomoże Sovranowi przedostać się na szalupę.