POST BARDA
Pogad zmarszczyła brwi, zerkając na Corina, jakby ten mógł powiedzieć więcej na temat dziwnego stanu Very. Jasnym było, że załoganci mają prawo martwić się o nieprzytomną kapitan.
-
Ul nam sprzyja. - Powtórzył po Verze, obejmując ją ramieniem, gdy postanowiła w końcu się o niego oprzeć. Kapitan nie mogła widzieć, jak rzuca Pogad wiele mówiące spojrzenie i wydyma dolną wargę, sugerując, że sam nie wie, co strzeliło jego narzeczonej do głowy. Skwitował to również protekcjonalnym pocałunkiem, złożonym na włosach Umberto, choć jej nagły ruch niemal wybił mu zęby. Szczęśliwie, sprawnie i odruchowo cofnął głowę. -
Spałaś tylko chwilę, rybko. Dwadzieścia minut?
-
Zdążyło się rozpadać, kurwa mać! To mówimy, idziemy sprawdzić co ze Smoluchem. - Wyjaśnił Osmar chętnie. -
Włazim, a tam nasza Olenka i Gerda, a że ciasno jak w gnomiej dupie, to żeśmy się chcieli przenieść tutaj. I tak zrobilim, ale Smoluszka-choruszka nie zostawiliśmy! - Podkreślił, jakby była to zasługa godna orderu. -
Olenka mówi, żeby go nie zostawiać! Tymi ręcyma go niosłem!
-
Sam szedł, panie bosmanie. Gorączkuje, ale niezbyt poważnie. - Wyjaśniła felczerka, nawet nie spojrzała na Verę i przytulającego ją Corina, nieco zbyt intensywnie wpatrując się w śpiącego mrocznego. -
Chcę mieć na niego oko, w razie gdyby się pogorszyło.
-
Chwilę temu sam pił bimber. - Dodała Marda. To tłumaczyłoby, dlaczego stały przed nią dwie butelki. Musiała zaopiekować się również tą Sovranową.
Olena i Gerda siedziały po obu stronach drzemiącego elfa. Sovran miał zainteresowanie wszystkich obecnych kobiet, nawet jeśli z różnych powodów, ale nie wydawał się z tego powodu szczególnie szczęśliwy czy smutny, gdy w ogóle nie zwracał na nie uwagi. Ważniejsze było wrócenie do sił tak szybko, jak to możliwe. Gerda naciągnęła wyżej koc na czarnego i podsunęła się do jego boku, jakby tylko wstyd powstrzymywał ją przed przytuleniem mężczyzny.
-
Bardzo nam pomógł. - Wyjaśniła swoją troskę nieco wstydliwie. -
Dzięki niemu Yala żyje.
-
Dzięki pani kapitan. - Poprawiła ją Pogad. Gerda zamknęła usta, ale nie zmieniła pozycji.
Vera słusznie zauważyła, że część załogantów nie powinna znajdować się na pokładzie. Pogad strzeliła spojrzeniem w stronę Osmara, a bosman uśmiechnął się tylko nieco szerzej i pociągnął ze swojej butelki, nie zamierzając tłumaczyć się za orczycę.
-
Pogad nogi miękną na sam widok Sama! - Roześmiał się Ohar, czym zarobił sobie cios pod żebra od samej zainteresowanej. Z bólu zgiął się wpół, ale to nie przeszkodziło mu w dalszych podśmiechujkach.
-
Nie chodzi o Sama! - Krzywiła się Pogad. -
Kapitan Hewelion wysłał na Albatrosa chyba połowę załogi i wszystkich oficerów, łącznie z łapiduchem.
-
Zrobiło się tłoczno. - Zgodził się Osmar. -
Co się ma dziewczyna męczyć i słuchać pierdolenia wąsatego!
Corin bez żadnego komentarza wyjął Verze butelkę z dłoni i sam ją odkorkował. Porzucenie przytyków Ashtona było jeszcze dziwniejsze niż jej rozkojarzenie. Na moment zapadła cisza, przerwana tylko pyknięciem, gdy korek puścił.
-
Szycie sukien nie jest trudne. Mogę was nauczyć. - Podsunęła Olena, ale nagle zrobiło się bardzo niezręcznie.