[Obrzeża miasta] Obóz wojsk zakonnych
: 11 lip 2022, 18:08
POST POSTACI
Maena
Śmiech i żarty to pierwszy krok ku akceptacji, ale są rzeczy których winno się nigdy traktować pobłażliwie. Zwłaszcza takie sprawy. Gdy udało się jej jakoś rozładować rozpętany konflikt z Kapitanem, upewniła się już chłodnym i nieprzychylnym spojrzeniem po żartownisiach jakie mają oblicza, nim się to towarzystwo całkiem rozeszło. Próbowali ją obrazić, sugerując takie bezeceństwa z jej strony. Też poczucie humoru, rodem z doniesień o rozmnażaniu się świń w chlewie. Ich spojrzenia nie uległy nie zauważeniu. Dobrze ich sobie zapamięta, oj tak, śmieszków do siedmiu boleści, którym Krinn na języki musiała nasikać, że się tak ślinią z podjętych wulgarnie słów.Maena
Tymczasem Rosalinda uległa żądaniom, to i Maena uniosła kąciki ust z osiągniętego triumfu. Ruszyła niezwłocznie, a i nowicjuszka od razu sama rozpoczęła rozmowę, pierw znów się usprawiedliwiając, a potem zgadzając na wszystko. Chciała zrozumieć. Dobrze, bardzo dobrze — Wiesz, to nie jest tak, że my tu nie byłyśmy nigdy w twojej sytuacji kiedyś — Zaczęła zmiękczając nieco swoje surowe oblicze i dając jej szansę dorównać kroku. Zapomniała już o tym, jak to chciała ją za ucho wytargać — Widzisz, na przykład Helgurda przed wejściem do zakonu miała rodzinę i własne dzieci. Ja też kiedyś latałam za takim jednym na wsi z której pochodzę. Większość z nas ma to już za sobą i widziałyśmy młodsze od siebie co przez to również przechodziły, no więc wiesz. A po tym jak się czerwienisz to widzę do czego to zmierza. Nie miałabyś się czego wstydzić, gdybyś miała czyste i zarazem zgodne intencje. — Uczyniła pauzę podkreślając wagę swoich słów, naśladując retorykę swojego idola Ksieni Larysy, właściwie to ją potem parafrazując raz za razem. — Masz w spowiedzi powiedzieć prawdę! Jeśli nie popełniłaś grzechu, to zaś opowiedz starszej siostrze Gwen o swoim pragnieniu poznawania i przytocz wszystkie sytuacje, a ona już pomoże ci zrozumieć twój błąd. Jak myślisz czemu nasz ubiór jest skromny? Jak myślisz czemu chowamy włosy pod chustę, a nadmierne rozglądanie się i ciągłe posyłanie uśmiechów uznajemy za niegrzeczne? No? Aby nie zwracano na nas uwagi. Bo nasza uwaga jest poświęcona bogu, zakonowi i wierze! Odrzuciłyśmy cielesne uciechy i macierzyństwo nad własnymi dziećmi po to, aby w pełni poświęcić się naszej misji. Słyszałaś kiedyś, aby chłop co ciężko na roli robił był jednocześnie bardem co wędruje, śpiewa sprośne piosenki i chleje piwsko za nie swoje pieniądze? No nie. Tak i ty zdecydowałaś się na zakon i powinnaś wiedzieć, co będzie cię odciągać od twoich obowiązków i zwyczajnie wystawiać na niepotrzebne problemy. — Wyjaśniała, kiedy to już dotarły do płachty, za którą miała być sama wielokrotnie już wspominana Gwen. — Już jesteśmy. Sama zacznę pierwsza i przyznam się, że obraziłam dowódcę. Nasza Ksieni Larysa zawsze i słusznie powtarzała, że tylko prawda nas wyzwoli od grzechu i od niego odprowadzi! — Zapewniła, kiedy poprawiła nieco swój habit, czy aby równo leży, po czym przekroczyła próg namiotu.
Neofitkę i weterankę spowiedzi przywitał zapach topiącego się pszczelego wosku, ciepłe pomarańczowe światło świecznika, szelest papieru i powolne skrobanie gęsim piórem. Na końcu namiotu siedziała Stefania z głową pochyloną nad pulpitem i stolikiem, przepisując na czysto jakieś notatki do księgi rejestru. Czarnooka nawet nie odwróciła się do gości, bojąc się, że rozproszona mogłaby zrobić błąd. Po prawej siedziała na taborecie stara kobieta o zmęczonej wysuszonej twarzy. Jej lazurowe spojrzenie od razu oderwało się od podjętej lektury, a ręce bezgłośnie zamknęły książkę o tytule: "Gruszki na Wierzbie. Czyli groźne oblicza chłopskiej ignorancji", ręki prof. Floriana Findersteina.
Bystre spojrzenie posuniętej wiekiem kobiety od razu zmętniało na widok Maeny — Co tym razem? — Zapytała lakonicznie, wyprzedzająco. Chowając, za stonowanym tonem głosu i względnie neutralnym wyrazem twarzy, wszystkie swoje emocje.
— Szanowna starsza siostra Gwen. Siostra Stefanii! — Przywitała się Maena kłaniając się to tej pierwszej, acz ta druga wciąż nie odrywała nosa od pracy, zaciskając nieco usta, wytężając swoje skupienie. — Przyszłyśmy na spowiedź. Jako, że ja obraziłam wojskowego, rangą Kapitana, a nasza przyjaciółka z nowicjatu snuje zaloty do tego samego Kapitana. Chce się wybrać razem z wojakami na zwiady, aby się mu przyjrzeć z bliska. Ja zaś chciałam ją od tego odwieść, a wtedy ten Kapitan podszedł, to w uniesieniu mu wygarnęłam, że sam się pcha do zakonnic to i pewnie też i nocą. I tak wyszło, że przyniosłam wstyd naszemu klasztorowi, starsza siostro — Przyznała Maena pochylając głowę, okazując skruchę w świadomości popełnionego błędu.