POST POSTACI
Vera Umberto
Topór nie był mieczem, Vera doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Lata praktyki z zupełnie inaczej wyważonym ostrzem dawały tylko względne pojęcie na temat tego, jak posługiwać się czymś takim. Punkt ciężkości znajdował się w zupełnie innym miejscu, niż była przyzwyczajona, a do tego nie miała możliwości pełnego oparcia się na obu nogach. Dała jednak radę unieść broń na tyle, by topór przeciwnika nie spadł bezpośrednio na nią. Drzazgi, które poszły z uszkodzonej deski pokładu, sprawiły, że Vera uniosła na orka wściekłe spojrzenie. Vera Umberto
- Nie w mój statek! - warknęła i poderwała w górę broń, która po odbiciu ciosu upadła; chciała zaatakować, licząc na to, że jest szybsza niż wielka, zielona kupa mięśni. Nie zdążyła.
Czy to była Irina, czy ktokolwiek inny, kto dorwał się do łuku, Umberto nie miała pojęcia - nie miała czasu rozglądać się i szukać źródła wystrzelonych strzał. Tracący równowagę i opadający na nią ork skutecznie ograniczył zarówno jej pole widzenia, jak i zakres ruchu. Gdy zwaliła się razem z nim na pokład, pierwsze uderzenie wypchnęło jej powietrze z płuc. Kolejny haust powietrza, jaki udało się jej wciągnąć, wykorzystała do tego, by parszywie zakląć pod nosem, a dopiero następny po to, żeby spróbować zaprzeć się i zepchnąć z siebie martwe, zielone cielsko.
Nie była szczególnie silna; jej skuteczność opierała się głównie na zwinności, a ta niewiele dawała jej w momencie, w którym leżała przygnieciona przez coś co najmniej dwukrotnie cięższego od niej. Uniosła wzrok w górę, by sprawdzić, czy ktokolwiek z jej ludzi był blisko i mógł jej pomóc, ale podejrzewała, że wszyscy są raczej dość zajęci. Nie mogła tu bezczynnie leżeć, kiedy pozostali walczyli, kiedy jej załoga ginęła! Była lepiej wyszkolona w walce niż połowa z nich, musiała im pomóc. Zresztą to był tylko jeden martwy ork. Trochę trudniejsze, niż zepchnięcie z siebie najebanego chłopa, a to nie było niewykonalne, prawda? Spróbowała unieść ręce, by oprzeć je o jedno z jego ramion i zsunąć go z siebie w bok.
- Złaź, zielona kurwo - stęknęła, ale nie zamierzała wołać o pomoc, po pierwsze zakładając, że jej nie potrzebuje, a po drugie nie chcąc odwracać uwagi walczących... i przyciągać do siebie uwagi tych, którzy nie powinni widzieć, jak bardzo chwilowo jest bezradna.