[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

196
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie przysłuchiwała się szczególnie rozmowie chłopaków. Od Ujścia, kiedy poznała ich trochę lepiej, minęło wiele miesięcy i oni też się zmienili. Powiedziałaby, że zmężnieli, gdyby Yenndar nie zalewał się właśnie łzami na klęczkach. Nie oceniała go jakoś bardzo mocno, widok prawdziwych smoków każdemu mógł namieszać w głowie. Ona sama nie była pewna, jak powinna rozumieć ich obecność. Potraktowała je jako znak od bogów, symbol ich opieki i tego, że im sprzyjają, ale co, jeśli to był tylko zbieg okoliczności i szczęście w nieszczęściu, bo lewiatany akurat były ciekawszym kąskiem, niż drewniany statek? Tak czy inaczej, wciąż bardzo świeże wspomnienie gigantycznej, białej sylwetki wynurzającej się z chmur i przelatującej zaledwie kilkanaście metrów nad nimi, sprawiały, że Verze miękły kolana. Nie było to coś, z czym mogłaby się mierzyć ona, czy nawet cała jej załoga z nieoślepionym Sovranem w ramach magicznego wsparcia.
- Mhm. Spychał rekiny, kiedy już zaczął coś widzieć - tym razem musiała zgodzić się z Osmarem i stanąć po stronie elfa, choć nie przychodziło jej to naturalnie. - Powinieneś częściej wychodzić na zewnątrz za dnia, Sovran. Chciałeś słońca, nie możesz się przed nim wiecznie chować. Przyzwyczajaj oczy.
Jego rozemocjonowane komentarze były wyjątkowo trudne do zrozumienia. Umberto zmarszczyła brwi, tym razem nie domyślając się już z taką łatwością, o czym do niej mówił i to wcale nie dlatego, że wtrącał słówka ze swojego języka. Teraz po prostu bredził coś bez sensu.
- Ajva? Bestie? - powtórzyła. - Wiesz, że nic nam to nie mówi, prawda? Nie wiem o co chodzi z tymi smokami. Nie będę nawet zgadywać, czy obudziła je ta twoja Ajva, czy chciała ich dosiąść, czy co. Rekiny raczej nie należały do nich. Uciekały przed sztormem i lewiatanami, a potem wciągnęła je ta trąba wodna. Mieliśmy mnóstwo szczęścia, że udało się nam przed nią uciec. Dobry skład przy żaglach. Dobra robota, ludzie - powiedziała jeszcze raz, głośniej, bo wciąż nie dowierzała, że udało się im wyrwać z tak silnego wiatru, przechylającego aż statek na jedną z burt. - Teraz miejmy tylko nadzieję, że smoki nie polecą dalej za nami. Przynajmniej wiatr wreszcie pcha nas na wschód.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

197
POST BARDA
Filip pozostawił po sobie ciemną plamę na pokładzie. Jego towarzysze wyszarpnęli go ze szczęk rekina i ułożyli na płótnie, które również szybko zaczęło nasiąkać krwią. Żarłacza zaciągnięto do innych, które udało się upolować tego dnia. Na Harlen mieli niedaleko, ale przykryli łup kolejną płachtą, by choć w ten sposób odgrodzić go od żaru słońca.

Yenndar i Lasher nie zmienili się zbytnio. Z ust tego pierwszego rzadko wychodziło coś mądrego, gdy w ślicznej głowie miał pustkę, drugi zaś starał się trzymać przyjaciela w ryzach. Obaj mężnieli z każdym dniem na Siostrze i nabywali doświadczenia, tak potrzebnego na morzu. Yenndar podniósł się z klęczek i po raz ostatni otarł oczy. Dość było rozpaczania nad smokami.

Corin wyglądał, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale odpuścił. Napięcie opuściło jego ciało.

- Macie rację. Przepraszam, Sovran. - Odezwał się do elfa. - Sądziłem... że będziesz potrafił to, co Ighnys. Albo więcej.

- Ighnys nie pomiesza ci we łbie! Oni potrafią co innego, ja wiem, ja się znam na tej, eee, magii! Te, właśnie, czemu jeszcze nikomu nie pomieszalimy?! - Zapytał głośno Osmar. - Aspie! Aspie, chujowi niemytemu! Za Everam!

- Nikomu nie będziemy mieszać w głowie! - Szorstko wtrącił się Yett i podszedł do Sovrana. Objął go ramieniem, choć on również był mokry, i nawet lekko przycisnął do piersi. - Chodź, musisz się przebrać, przyjacielu. Robiłeś, co mogłeś.

Pokaz sympatii wobec Mrocznego nie był niczym dziwnym ze strony oficera, ale wciąż spotykał się z brakiem aprobaty, nawet jeśli nikt nie był na tyle śmiały, by okazać ją wprost w ich towarzystwie. Dopiero w cieniu klatki piersiowej Corina Sovran gotów był odsłonić oczy. Wciąż je mrużąc i krzywiąc się przy tym, objął spojrzeniem zgromadzenie.

- Ajva. Qirolicha. - Dalej wtrącał słówka w swoim języku. Uniósł wzrok na Corina i jakby to dodało mu sił i pewności, mówił dalej. - Ajva z Doliny... Księżyca. - Wysilił się i złożył odpowiednią formę słów. - Mogła obudzić smoki, mogła livyatany. Mogła. Mogła. Nie słuchają. - Dodał, ostrożnie unosząc oczy ku błękitowi nieba. Wydawał się wstrząśnięty zrozumieniem tego faktu tak bardzo, jak pojawieniem się smoków.

- I kurwa dobrze, że nie słuchają! Corin, zostaw go, postoi tu chwilę i sam wyschnie. Co nie, Smoluszku?

Sovran nie odpowiedział. Komentarz Very co do zajmujących się linami marynarzy nie przeszedł bez echa. Kapitan sprawiła, że paru poczuło się docenionych.

- Niech zostanie na słońcu, nabierze kolorów. - Zgodził się Yenndar.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

198
POST POSTACI
Vera Umberto
- Aspie? - powtórzyła ze zdziwieniem po Osmarze, chwilowo zapominając o smokach i całej reszcie, gdy jej myśli powędrowały do już nie tak świeżych, ale wciąż bolesnych wspomnień zdrady. - Myślisz, że to on? W sumie nie widzieliśmy go na Harlen od tamtej pory, ale mogliśmy się po prostu mijać...
Vera wciąż nie wiedziała, kogo podejrzewać, a rzucanie oskarżeń na prawo i lewo bez konkretnych dowodów prowadziło tylko do dodatkowych problemów. Jeśli to faktycznie była wina tego pieprzonego elfa, to przynajmniej złoto, które odkładała na spłacenie go, będzie mogła wydać na kolejne trzydzieści fajek dla Yetta. Złość wypełniła ją na nowo. Stracili wtedy zbyt wielu ludzi, zarówno ona, jaki Leobarius.
Pokręciła głową z dezaprobatą, widząc, że Corin znów bawi się w służkę Sovrana. Jeśli sprawiało to, że czuł się wtedy lepiej, jego sprawa. Chociaż może mroczny namieszał mu w głowie i normalnie oficer nie zniżałby się do takich zachowań? Będzie musiała z nim o tym porozmawiać i spytać, czy aby na pewno jest przekonany, że to jego własne dobre serce wpływa na takie a nie inne decyzje, czy może coś zgoła innego.
Zmarszczyła brwi, znów usiłując domyślić się, co oznaczały słowa w obcym języku. Kuro...liszek? Słyszała o takich potworach w starych baśniach. A może chodziło mu o bazyliszka? Czy Ajva miała bazyliszki?
- No pewnie. Gdyby słuchały, bylibyśmy już martwi... i ty też - zgodziła się z krasnoludem, a potem parsknęła śmiechem, gdy padło stwierdzenie Yenndara. - Jakich kolorów? Zarumieni się? Opali?
Przesunęła spojrzeniem po sylwetce przemoczonego Sovrana, po chwili przypominając sobie, że jej ubrania też są całe mokre. Nie było to dla niej nic niecodziennego, ale przyklejający się do skóry materiał luźnych w założeniu rzeczy nie był najprzyjemniejszym doznaniem.
- Może iść, może zostać, jak woli, ale wierzę, że jest w stanie przebrać się sam - zerknęła na Yetta. - Tu jesteś potrzebny bardziej. Zdjęcie ubrań i założenie nowych nie powinno być czymś, przy czym potrzebuje się pomocy pierwszego oficera.
...Chyba, że jesteś kapitan statku i zaraz za niego wychodzisz, wtedy zdejmowanie ubrań z jego pomocą jest na porządku dziennym. Ale tylko i wyłącznie w tym przypadku. Tym bardziej elf powinien radzić sobie z tym sam, do cholery.
- To nie są te wojska, które miały zalać świat, co, Sovran? - spytała, zerkając przez ramię na oddalający się sztorm. - Tylko dwa lewiatany. To jakiś zwiad? Jak ten, w którym byłeś ty? Po co ty właściwie wyszedłeś na powierzchnię tyle wcześniej?
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

199
POST BARDA


- Albo komuś innemu! - Osmar był podekscytowany wizją wykorzystania mocy Sovrana wobec kogokolwiek, przyjaciela czy wroga, nawet jeśli elf sam już nie rwał się by zsyłać swoje wizje. Musiał pamiętać, że mogło to oznaczać kłopoty, Vera ostrzegała go wystarczającą ilość razy. - Nie wiem, kurwa, kto to był, ten pierdolony zdrajca, ale to u Aspy się stało, co nie? Podejrzane! Nie lubię tego fircyka. - Stwierdził wprost krasnolud. - Dla zdrajcy mamy coś więcej, niż magię Smolucha! - Zawołał głośniej, a piraci przyznali Osmarowi rację okrzykami, obiecującymi winnemu dużo cierpienia, jeśli wpadnie w ich łapy. Nie tylko Vera żałowała straty tak dużej części załogi.

Elf nie odsuwał się, gdy Corin postanowił stać tak blisko. Wręcz lgnął do jego dłoni, gdy Yett w przesadnie czułym geście odgarnął mu z twarzy mokrą grzywkę i założył ją za długie ucho.

- Panie Yett... - Delikatnie zwrócił mu uwagę Ashton, którego wyraz twarzy idealnie oddawał myśli większości. Malowała się na niej konsternacja, może nawet odrobina obrzydzenia, bo przecież Sovran pozostawał czarnym, obcym, dziwnym i zdecydowanie groźnym sobą! Nie było potrzeby, by dotykać go w taki sposób!

- Hm? Tak, macie rację, zaraz wyschnie. - Zgodził się Corin, zupełnie nie zdając sobie sprawy z faktu, iż jego działanie zostało uznane za coś niespotykanego. - Chyba że chcesz się przebrać. I... Właśnie... Możesz złapać koloru, Sovran?

- To bez sensu! Spod ziemi powinien wyjść blady!
- Do dyskusji dołączył Ohar. - Czemu jest ciemny i brzydki?

- Taki czarny lepiej schowa się w ciemności. - Swoje trzy grosze dorzucił Nepal. Starał się odpalić swoją fajkę, ale wydawało się, że tytoń mu zamókł, na szczęście dla nosów współzałogantów. - To cecha przystosowawcza. A jak go ktoś zobaczy, to się takiego ryja wystraszy. I dlatego jest takim chuchrem, coby się wszędzie zmieścił.

- A krasnoludy też żyją pod ziemią, i co? Nie są takie? -
Dopytał Lasher.

- Nie chciałbym takiego spotkać w jakiejś grocie! Pana bosmana to bym się wystraszył!

-Ale Smoluszka i co gorsza mnie to mi nie obrażajcie, nie jestemy tacy brzydcy! Już wiem, któren będzie pokład szorował, psubrat! Czekaj, dziewczyn zapytamy, to wam powiedzą, jacy my ładni! HEJ, POGAD!


- A on wszędzie taki czarny? - Zapytał Yenndar.

Dyskusja o wyglądzie podziemnych elfów i Osmara miała szanse rozgorzeć na dobre i tylko sam okaz nie miał zamiaru nic mówić w tym temacie. Zamiast tego wyrwał się spod ramienia Corina i podszedł do Very. Nie chciał przekrzykiwać dyskutujących piratów. Vera miała prawo poczuć się niepewnie, gdy szedł w jej stronę, ze zmrużonymi ślepiami, które jednak były wbite tylko w nią. Nie był już ani ranny, ani chory, do tego miał wsparcie oficera i bosmana i chociaż nie wydawał się być wrogo nastawiony, kto mógł mu ufać? Ciemna dłoń zacisnęła się na nadgarstku Very, była przyjemnie chłodna.

- Obudzili smoka. - Powtórzył, wydając się jedynym, który naprawdę przejął się sprawą. Wpatrywał się w oczy Very nawet nie mrugając. - To nie jest... To nie jest miejsce. To nie livyatan. Tu nie były wojska, tu zwiad. - Podłapał jej słowo. - Ja nie zwiad, nie walczę. Ja łapałem was. Budujecie nasze miasta, nasze maszyny, jak Nilufer rozkazuje. Nilufer to... Kapitan. Jestem jestem Wędrujący. Sarguzasht.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

200
POST POSTACI
Vera Umberto
Zarówno rozmowy załogi, jak i to, co Sovran miał jej do powiedzenia w odpowiedzi na pytanie, które przecież sama zadała, usłyszała tak, jakby uszy miała pełne wody. Zrobiło się jej nieprzyjemnie gorąco, i to nie przez prażące z powrotem promienie słońca. Abstrahując od tego kim był Sovran, jak wyglądał i skąd pochodził, taki dotyk był przeznaczony tylko dla niej. Powinien być przeznaczony tylko dla niej! Wsparta wciąż na harpunie Vera teraz już zupełnie zapomniała o tym, przed czym chwilę temu uciekali. Zapomniała o Aspie, o martwym Filipie i pozostałych rannych. Widziała tylko tę dłoń, czule odgarniającą elfie włosy za spiczaste ucho. Czuła, jak wściekłość rozpala ją do białości. Zacisnęła palce na drzewcu broni, wbijając nienawistne spojrzenie w mrocznego, gdy ten ruszył w jej stronę.
Coś do niej mówił. Kolejne informacje, które być może powinna zapamiętywać. Kapitan, łapanie niewolników, kolejne jakieś imię... nic z tego nie miało dla niej znaczenia, w dupie miała te podziemne elfie łańcuchy dowodzenia, to nie tak, że miała zaraz wylądować pod powierzchnią i budować miasto, jak inni niewolnicy.
- Więc może skoro jesteś wędrujący, to powędruj z powrotem do swojej kajuty - syknęła. - I przestań mieszać Yettowi w głowie. To nie jest zabawne. Nie wiem, co chcesz mi tym udowodnić, ale jesteś o krok od wylądowania z powrotem za burtą. I tym razem nikt już po ciebie nie skoczy.
Rzuciła harpun na deski pokładu, unosząc wzrok na oficera. Nie obchodziło jej to, że inni się im przysłuchują, że zaraz będą gadać. W tej krótkiej chwili, po tym jednym geście, nienawidziła po równi ich obu. Wszystkich, właściwie. Nienawidziła wszystkich i wszystkiego.
- Chyba że pan Yett postanowi lecieć za ukochanym. Wtedy droga wolna. Za dużo czasu spędziłeś z Hewelionem i Labrusem, Corin? Spodobało ci się? Dobrze się składa, że jesteśmy po remoncie. Myślę, że przytulna kajuta Sovrana zmieści i ciebie. Będziecie się mogli przebierać i głaskać do woli, z dala od moich oczu.
Odkopnęła harpun pod sterburtę i nie oglądając się za siebie ruszyła w stronę rufy statku.
Farsa, a nie ślub.
- Trzymać kurs na Harlen. Przyjdź po mnie, Osmar, gdyby coś się działo - rzuciła przez ramię lodowato, zanim z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi do kwater oficerskich. Chwilę później, gdy znalazła się już w kajucie kapitańskiej, drżącymi w furii dłońmi przekręciła klucz w drzwiach. Wątpiła, żeby Corin miał swój ze sobą, a wybitnie nie miała ochoty go teraz widzieć. Już nieważne, że zbłaźnił się przed całą załogą, ale zrobił z niej idiotkę. Robił cały czas. Cały czas, od dawna! A ona to ignorowała i teraz nie potrafiła przytoczyć niczego, co usprawiedliwiałoby jej dotychczasową obojętność pod tym względem. Warknęła wściekle i kopnęła w krzesło, przewracając je. Stało na dywanie, nie narobiło więc zbyt wiele hałasu. Nie zamierzała bawić się w związek z Corinem i jego nowym chłopakiem, nie na to się pisała.
Żeby się czymś zająć, podeszła do komody i wyciągnęła z niej suche ubrania. Przynajmniej przebrać się mogła. I proszę bardzo, potrafiła zrobić to, kurwa mać, sama.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

201
POST BARDA
Gromki śmiech piratów sugerował, że Pogad nie dała się wkręcić w robienie z siebie żartów przez Osmara, tak pragnącego komplementów pod adresem swoim i Sovrana. Rechot piratów nie dotarł jednak do Very, przeleciał obok, omijając wielką, gęstą chmurę złości, jaką stawała się kapitan. Dłoń elfa obsunęła się z jej ramienia, śnięta jak martwa ryba. Mimo ostrego słońca, Mroczny szerzej otworzył oczy, dziwiąc się złości kobiety w momencie, gdy opowiadał jej o tak ważnych dla niego rzeczach. Wydawało się, że chciał coś przez chwilę coś odpowiedzieć na jej groźby i ostrzeżenia, ale ostatecznie nie otworzył ust, za to odsunął się gwałtownie, gdy harpun uderzył o deski pokładu.

Śmiechy tak, jak się pojawiły, tak w moment ucichły. Wzrok wszystkich utkwiony był w Verze i Sovranie, pojedyncze spojrzenia przesuwały się również na Corina, bezpośrednio winnego całemu temu zamieszaniu.

- Vera? - Z całego towarzystwa to Yett był najbardziej zaskoczony. - Vera, o czym ty mówisz? Przecież chciałem tylko... pomóc. - Spojrzenie oficera wyrażało skrajną niewinność, zdziwienie, a nawet mały żal za to, że ukochana tak na niego naskoczyła. - Poczekaj! Wszystko wyjaśnię!

Ale czy rzeczywiście miał co wyjaśniać? Czy gest odgarnięcia włosów naprawdę był tak czuły, czy może Verze się zdawało, gdy myśli podsuwały wykrzywiony obraz rzeczywistości? Wiedziała przecież, że elf był nieporadny lub też na takiego pozował i zdecydowanie lubił, gdy się nim zajmowano, a oklejona włosami twarz sama prosiła się o odsłonięcie. A jeśli mieszał Yettowi w głowie, czy była to wina verowego narzeczonego, że nie potrafił obronić się przed magią? Jego miękkie serce łatwo było ukształtować i wykorzystać wedle własnej woli.

- Ale o Smoluszka zazdrosna..? - Usłyszała jeszcze na odchodne cichy głos Osmara.

Jasnym było, że Corin nie chciał zostawić sprawy taką, jaką prezentowała się obecnie. Ruszył za Verą, nawołując jej imię tak długo, aż nie dotarł do ich kajuty i nie odbił się od drzwi. Kilka razy pociągnął za klamkę, ale przejścia nie było.

- Vera? Vera, porozmawiajmy. - Zaproponował spokojnie. - To nieporozumienie. Proszę, wspuść mnie. Jesteś zła, że o niego dbam? Wydawało mi się... że jeśli nie ja, to nikt nie wyciągnie do niego ręki. Ale mogę przestać. Cholera, Vera, mogę wcale się do niego nie zbliżać! - Obiecał gorliwie. - Wpuścisz mnie?
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

202
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie miał pojęcia o co chodzi? Ani jeden, ani drugi, naprawdę? Vera nie reagowała na wołania, czuła się wystarczająco upokorzona. Nie wiedziała, co ona sobie wcześniej myślała. Powinna była nie przyjmować żadnych durnych oświadczyn, nie pakować się w związek z kimś w załodze, nie brać Sovrana na pokład - było tyle rzeczy, które mogła zrobić inaczej. Sama sobie zasłużyła na ten los, hm?
Ubierając się w suche rzeczy, z zaciśniętymi zębami uparcie nie odpowiadała, ani nie otwierała drzwi. Przynajmniej na początku. Ściągnęła z siebie mokre spodnie i założyła czyste, potem zmieniła górę na niemal identyczną koszulę bez rękawów jak ta, którą z siebie zdjęła. O Smoluszka zazdrosna być nie powinna? O to Osmarowi chodziło? Tu kurwa szkoda, że była i że Yett dawał jej ku temu powody. Nie wymyśliła sobie tego. Nie był to wytwór jej wyobraźni, ani paranoja, bo tej jednej rzeczy była pewna. Corina. Tego by sobie nie dopowiedziała, gdyby nie zobaczyła tego czarno na białym, tak konkretnie, jak tylko było to możliwe. I jak na tym wyszła? Odpowiedź była prosta: chujowo.
- Dbasz o niego? - wyrwało się jej w końcu, choć wciąż nie zamierzała przekręcać klucza w zamku. Nie była najlepsza w trzymanie nerwów na wodzy. - Nie sądzisz, kurwa mać, że coś jest z tym dbaniem nie tak, jak powinno być? Ja też dbam o swoich ludzi, ale czy chodzę i im gacie zmieniam, jak im je fala ochlapie? Przytulam i czule odgarniam mokre włosy z twarzy? To jest twoim zdaniem zwyczajne, przyjazne wyciąganie do Sovrana ręki?
Skończyła zapinać guziki i gwałtownie zatrzasnęła szufladę komody, a jej wzrok padł na kolię, ustawioną na jej szczycie na drewnianym stojaku. W szufladzie biurka miała ten nieszczęsny pierścionek, którego nie chciała zniszczyć albo zgubić przy linach, a który teraz najchętniej wepchnęłaby swojemu narzeczonemu prosto w gardło.
- Czy ty w ogóle widzisz, jak ludzie na ciebie patrzą? Zdajesz sobie z tego sprawę? Nie dlatego, że to Sovran, ale dlatego, że zachowujesz się, jakbyś to z nim miał się zaraz ożenić. Ja też miałam mokre włosy poprzyklejane do twarzy, do cholery. Nie wierzę w to co mówię, nie wierzę, że to mówię - parsknęła suchym, pozbawionym rozbawienia śmiechem. - Jak byś się poczuł, gdybym ja się tak zachowywała względem kogoś z załogi? Gdybym mówiła chodź, przebierzemy cię? Gdybym przytulała się do tego kogoś przy każdej możliwej okazji, a potem mówiła ci, że to bzdura, nic takiego, że ci się wydaje, po prostu o niego dbam? Czy ty w ogóle widzisz, co robisz? Jest różnica między troską o kogoś, a czułością, jaka... jakiej ja...
Jakiej ona dla niego nie miała. Może o to chodziło? Zacisnęła ręce w pięści.
- I nie wiem, co gorsze, czy to, że niczego nie widzisz i nie zdajesz sobie sprawy, jak namieszał ci w głowie, czy że jesteś wszystkiego w pełni świadomy, ale uważasz, że nie ma w tym niczego złego. Nie będę żyła w jakimś spierdolonym trójkącie. Na Harlen Sovran wypierdala z załogi. Chuj mnie to boli, gdzie się podzieje, jak dla mnie może mieszkać i z Ignhysem, albo przenieść się na Dłoń Sulona, jak Sam. I jeśli chcesz... jeśli chcesz, to możesz iść z nim - dokończyła ze złością. - Weźcie sobie tę pieprzoną białą suknię i niech wam Hewelion ślubu udzieli.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

203
POST BARDA
Sovran został na pokładzie z Osmarem, a może wziął sobie uwagę Very do serca i wywędrował do swojej kajuty, a może nawet za burtę. Nie miało to znaczenia, ale liczył się fakt, że Corin zostawił swojego ciemnego kolegę za sobą.

Ciche stuknięcie sugerowało, że Corin oparł czoło o drzwi z zewnętrznej strony. Oficer również był mokry, ale jego ubrania zostały w kajucie, z Verą. Musiał pocierpieć wilgoć jeszcze przez chwilę. To i tak było jego najmniejsze zmartwienie. Po słowach kapitan... Corin zamilkł na dłuższą chwilę. Zbierał się w sobie, nim w końcu westchnął głęboko i zaczął mówić:

- Masz rację. - Przyznał na początku. To był jakiś start. - To wymknęło się spod kontroli. Przepraszam, masz rację. - Powtórzył. - Jeśli chciał się przebrać, powinien sam na to wpaść. Nie jestem jego ojcem. - By nie pogłębić dupy, w jakiej się znalazł, nie poprawiał Very, gdy źle przytoczyła jego wcześniejsze słowa. - Możesz być pewna, że niczego między nami nie ma, chciałem mu pomóc, to wszystko. Sądziłem, że lepiej mieć w nim przyjaciela niż wroga, ale jeśli ma stanąć między nami, musi odejść. Powiem Osmarowi, żeby go poinformował. Wykonać?
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

204
POST POSTACI
Vera Umberto
Przyznanie Verze racji sprawiło, że zatrzymała się w miejscu i oparła dłonie o blat biurka, na moment zwieszając głowę. Zamknęła oczy i zmusiła się do wzięcia głębokiego oddechu, a nawet dwóch - ktoś kiedyś powiedział jej, że to dobry sposób na uspokojenie, dwa głębokie wdechy, aż do granicy bólu, i dopiero wtedy wydech. Nie była pewna, czy pomogło.
W końcu odepchnęła się od blatu i w milczeniu podeszła do drzwi, żeby przekręcić klucz i wpuścić Yetta do środka. Niezależnie od tego, jak bardzo nie miała ochoty w tej chwili na niego patrzeć, niestety mieszkał tu teraz i w gruncie rzeczy nie zrobił niczego, przez co miałaby prawo go stąd wyrzucić. Otworzyła drzwi i uniosła na niego zirytowane spojrzenie.
- ...Nie - powiedziała niechętnie. - Nie. Skoro to nie jego magia, tylko twoja... twoje... nawet nie wiem co, to nie na niego jestem zła.
Odwróciła się i poszła po szczotkę, by przed lustrem rozczesać mokre włosy. Tyle remontów, tyle złota, a ona wciąż nie dorobiła się porządnego, szklanego zwierciadła. Znów o tym zapomniała w Porcie Erola, jak za każdym razem. Odbicie wpatrywało się w nią ze złością.
- Jest różnica między byciem dla kogoś przyjacielem, a tym, co robisz ty - mruknęła. - To on mógłby być twoim ojcem. Ma ponad pięćdziesiąt lat, więc potrafi się, kurwa, przebrać. Jest zdrowy, rączki mu działają. Nie jest już magusem, któremu usługują ludzie porwani z powierzchni, musi się tego nauczyć. Nie sądzę, żeby przyjmował twoją pomoc z wdzięcznością, raczej bierze ją za pewnik. Jako coś, co mu się należy. Przestań mu się podkładać. Jak już musisz, traktuj go jako równego sobie, a nie jak... niedoszłego kochanka. To upokarzające, jeśli nie dla ciebie, to dla mnie.
Odrzuciła szczotkę do szuflady i przeszła do kąta, w którym do podłogi przybite teraz były dwa fotele. Opadła ciężko na jeden z nich i przetarła twarz dłońmi. Będzie musiała pójść do Sovrana i wytłumaczyć mu, co zaszło i że jednak nie ma do niego pretensji. Nie zrobił nic złego, widziała to zaskoczenie na jego twarzy, gdy wybuchła. To będzie trudna rozmowa. Nie umiała przepraszać i raczej zamierzała tego uniknąć.
- Ale jeśli się ogarniesz i przestaniesz go głaskać, może zostać. Zresztą, może się okazać, że będziemy go znów potrzebować, tak jak ja potrzebowałam już dwukrotnie.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

205
POST BARDA
Vera widziała, że Corin ma ochotę rzucić się na nią z ramionami i wyściskać z całą mocą swojej miłości, ale powstrzymał się, wiedząc, że rozwścieczona kobieta może być groźniejsza od lewiatana. Zachował dystans, ale podążył za nią do lustra, stając tuż za. Chcąc nie chcąc, musiała na niego patrzeć. Suche ubrania musiały poczekać.

- Nie wiedziałbym nawet, gdyby mnie zaczarował. - Przypomniał. Sovran obiecał nie używać swoich zaklęć na załodze i choć zdarzyło mu się raz czy dwa złamać dane słowo i rzucić drobny urok dla własnej wygody, nikomu nie działa się wielka krzywda. Póki nie był ulubieńcem całej Siódmej Siostry, a spotykał się w najlepszym przypadku z chłodną obojętnością, można było założyć, że albo nie używał magii, albo tylko korygował największą nienawiść ze strony najbardziej zatwardziałych przeciwników dziwolągów. - Chyba starałem się za bardzo. Pomagałem mu, kiedy był chory i chyba... tak już zostało. Kiedy zostajesz z nim sam na sam, roztacza wokół siebie taką aurę wyższości, że to wydaje się aż naturalne. Zresztą, zostałaś z nim w Svolvar, na pewno wiesz. - Wyjaśniał się Corin, bo kiedy został już wpuszczony do kajuty, nie musiał dalej kajać się, a mógł zacząć tłumaczyć. - Przepraszam, Vera. Chciałem być przyjacielem, a chyba zostałem lokajem. - Zgodził się, wzdychając. - Nie złość się na mnie, kochanie.

Jak cień podążył za Verą do foteli, usiadł na drugim i nachylił się, podpierając łokciami na własnych udach.

- Sądziłem, że będzie przydatny jak Ighnys przy żaglach, ale widziałaś... ledwie co zrobił. - Corin podłapał temat, delikatnie zmieniając tor rozmowy. - Może nas nauczyć o Mrocznych, ale na co to nam, jeśli zatopią nam statek? Rozmawiałem o tym z Osmarem, musi zacząć coś robić na statku, chociażby pomagać Tripowi w kuchni. Całe noce gapi się w gwiazdy albo rysuje te swoje... okręgi w kajucie. - Corin nie do końca potrafił wyjaśnić, czym zajmuje się elf. - Mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia, prawda? - Zagadnął, wspominając niedawną potyczkę. Wyciągnął do Very dłoń z nadzieją, że kapitan ją ujmie. - Nigdy nie sądziłem, że rekiny będą atakować nas z nieba, a łajbę uratują nam smoki! I musimy wyprawić Filipowi pogrzeb przed Harlen.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

206
POST POSTACI
Vera Umberto
- Może i roztacza. Ja mu nie usługiwałam. Pomagałam, kiedy potrzebował, ale nie bawiłam się z nim w przebieranki - zaprotestowała, uparcie patrząc w swoje własne odbicie, nie na Corina, który pojawił się za jej plecami.
Gdy usiadł obok niej, uniosła wzrok. Nie protestowała, gdy wygodnie zmienił temat, bo sama też nie miała już ochoty rozmawiać o tym, czego doświadczyła przed chwilą, na oczach całej załogi. Mogła mieć tylko nadzieję, że przemówiła Yettowi do rozsądku i dotarło do niego, że przesadzał. Może i był bardziej wylewną osobą od niej, ale nie wyobrażała sobie, by miała tak zachowywać się w stosunku do kogokolwiek, nawet do niego, przed wszystkimi. Nie wyobrażała sobie zakończenia walki przytuleniem się do Corina i czułym odgarnięciem włosów z jego twarzy, nie na środku głównego pokładu. Nie wyobrażała sobie też, żeby on to zrobił w kierunku do niej, bo przecież nie robił nigdy. Pamiętała miny załogi. Jak mógł mówić, że wymknęło mu się to spod kontroli? To jak bardzo wymknęłoby się, gdyby nie zareagowała teraz?Zacisnęła zęby.
- Zostawisz mokre plamy na fotelu - powiedziała.
Przez chwilę nieruchomo obserwowała wyciągniętą do siebie dłoń, zanim westchnęła ciężko i podała Corinowi własną. Wciąż nie podobało się jej to wszystko, ale obiecała mu, że będzie spokojniejsza. Że postara się bardziej. Właściwie to obiecała to sobie, i co? Jak przyszło co do czego, to zrobiła zamieszanie i opieprzyła zarówno jednego i drugiego, nie zwracając uwagi na okoliczności. Może jednak nie potrafiła się zmienić, albo potrzebowała na to znacznie więcej czasu, niż kilka dni.
- Zaraz do niego pójdę. Muszę wiedzieć, co to za okręgi. Ostatni, jaki rysował, miał spętać demona. Wolałabym, żeby nie przyciągnął żadnego gówna na mój statek - stwierdziła i przewróciła oczami. - W kuchni? Wierzysz w to, że on potrafi cokolwiek ugotować? Do żeglugi też się nie nadaje, pierwsza lepsza odwiązana lina wystrzeli go z pokładu. Potrafi łamać kości i spychać rekiny, kurwa, nie wiem. Może poza walką przyda się do załadunku. Porozmawiam z nim.
I tak była mu winna wyjaśnienie. Normalnie oddelegowałaby do tego oficera, ale z oczywistych powodów wolała, żeby Yett teraz z nim nie rozmawiał.
- Mieliśmy. Smoki... - zamilkła na moment, znów oczami wyobraźni widząc wielkie, białe cielsko, przelatujące nad masztami. Westchnęła i wyciągnęła dłoń z uścisku Corina, żeby znów przetrzeć twarz. - Masz rację. Mam dużo do roboty. Muszę iść, zająć się tym wszystkim.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

207
POST BARDA
Corin mógł tylko przyznać Verze rację. Westchnął i opuścił wzork na jej dłoń, która szczęśliwie znalazła się w jego. Pogłaskał ją lekko kciukiem, nim ujął również w drugą.

- Szybko wyschnie. - Odezwał się w temacie fotela, który był dla niego tak nieistotny, jak to tylko możliwe. Corin był zawiedziony swoim postępowaniem i chyba nawet zawstydzony, gdy Vera uświadomiła mu, jak postępował z Mrocznym. - Zaraz się przebiorę. - Obiecał. Życie na statku wiązało się z wiecznie wilgotnym ubraniem, ale nie musiał zostawać w takim całkowicie przemoczonym. - Próbowałem pytać, co rysuje, ale niewiele zrozumiałem z jego wyjaśnień. Wspominał demony. Chyba nie byłby na tyle lekkomyślny? Przynajmniej wydaje się bardziej kompetentny niż Tariq... Mówił o błędach, których nie można powtórzyć. - Wyjaśniał, bawiąc się dłonią Very. Przesuwał własny palec po jej, gładząc i pieszcząc skórę. - Nie potrzebujemy pokładowego artysty, do pracy się nie nadaje, nie wygląda na silnego, więc nie poradzi sobie z załadunkiem. To czarodziej, potrzebuje jakiejś bardziej... wyrafinowanej pracy. Może mógłby prowadzić księgi? - Zaproponował, niechętnie wypuszczając dłoń Very. Podniósł się, kierując ku kufrowi, w którym trzymał czyste ubrania. Tak jak Vera przewidziała, na obiciu fotela pozostały mokre plamy. - Zajmij się, czym musisz, Vera, i odpocznij. Dopilnuję statku.

Sytuacja na pokładzie uspokoiła się. Piraci nie wypatrywali już smoków, które i tak zniknęły z nieba, a grupka, która wcześniej dyskutowała, rozeszła się do swoich prac. Nikt Very nie zaczepiał, tylko Osmar kiwnął głową w stronę dziobu, informując, ze Smoluch jest u siebie. Sztorm został w tyle, za nimi. Może znów się uspokajało.

Sovran wrócił do łóżka. Po całonocnej aktywności miał prawo być zmęczony, tym bardziej, gdy atak jego pobratymców wyrwał go ze snu. Vera nie musiała pukać, ale nawet jeśli to zrobiła, nie dostała odpowiedzi. Elf leżał na posłaniu, tyłem do wejścia, przebrany w suche ubrania, lecz pytaniem pozostawało, czy przebrał się sam, czy pomógł mu ktoś, kto nie był Corinem. Okienko elf zasłonił kawałkiem ciemnej tkaniny, rozproszone światło dawało ledwie półmrok, zbyt ciemny dla Very, ale wystarczający dla Sovrana. Wpadajace przez drzwi słońce oświetliło wymalowane na ścianach i podłodze kredą kręgi, jak również stertę zamazanych pergaminów, o które elf prosił przed wypłynięciem z Portu Erola. Rysunki przypominały schematy, którymi pokrył podogę w domu Belli, drobne zapiski były w języku jej nieznanym. Sovran w wolnym czasie nad czymś pracował, ale nie był skory do dzielenia się informacjami, bo nawet nie zareagował na pojawienie się kapitan. Nie spojrzał na nią, przysunął się bardziej do ścianki, uciekając od wpadającego przez drzwi światła. Książę był urażony.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

208
POST POSTACI
Vera Umberto
Dotyk uspokoił ją dużo skuteczniej, niż jakiekolwiek wypowiadane przez Yetta słowa. Oficer był chyba jedyną osobą, której nie trzymała od siebie na bezpieczny dystans, i która mogła to wykorzystać.
- Myślałam o załadunku przez to jego odpychanie rekinów, kiedy spadały na pokład. Nie wiem, jak dokładnie działa ta magia, ale może mógłby wpychać skrzynie na pokład? - snuła przypuszczenia. - Chociaż nie sądzę, żeby zniżył się do pracy tak prymitywnej.
Każdy w załodze był do czegoś przydatny. Nawet jeśli była to słaba kobietka, taka jak Gerda, to zawsze znalazła dla siebie jakieś zajęcie, inne, niż pełnienie warty. Vera jako kapitan sama sięgała często do lin i pomagała przy żaglach, choć w gruncie rzeczy nie musiała. Ale zauważyła, że załoga jest skuteczniejsza, gdy ona jest wśród nich i działa razem z nimi, zamiast wykrzykiwać polecenia z mostka. Do czego mógł przydać się Sovran pomiędzy rabunkami? Chwilowo nie potrafiła znaleźć na to odpowiedzi.
Podążyła spojrzeniem za wstającym Corinem, a potem opuściła je na plamy na fotelu i wydęła usta z niezadowoleniem. Miała nadzieję, że po wyschnięciu na ciemnej tkaninie nie zostaną plamy z soli. Słyszała, że mężczyźni nie dbają o takie rzeczy, ale nigdy z żadnym nie dzieliła kajuty. Wolała, żeby nowe fotele pozostały jednak niezniszczone, przynajmniej przez jakiś czas.

Zostawiła Yetta samego i wyszła na zewnątrz. Rozejrzała się, najpierw po obecnych na głównym pokładzie załogantach, potem po żaglach i masztach, by sprawdzić, czy ewentualnie wzmocnili dodatkowymi linami te, które tego wymagały. Zmierzyła spojrzeniem całkiem imponującą stertę rekinów i leżące obok, owinięte w białe płótno ciało młodego Filipa. Pogrzebem zajmą się, gdy przepłyną jeszcze kawałek, może przy zachodzie słońca, gdy wszyscy się już uspokoją. Głównie ona. Odpowiedziała Osmarowi skinieniem głowy i poszła odwiedzić mrocznego.
Zapukała, ale nie uzyskała odpowiedzi, więc tak czy inaczej weszła do środka. Nie dziwiło jej w sumie, że Sovran nie miał ochoty z nią rozmawiać. Zamknęła za sobą drzwi, przyglądając się temu, co zrobił ze swoją niewielką kajutą. Chwilę zajęło jej przyzwyczajenie wzroku do półmroku, ale w końcu widziała zarówno kręgi na podłodze, jak i zapisane pergaminy. Nie próbowała nawet zabierać się za czytanie, i tak niczego by nie zrozumiała z tych szlaczków w obcym języku. Oparła się plecami o ścianę naprzeciw łóżka elfa i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, wpatrując się w obrażone elfie jestestwo.
- Czasem mówię, zanim pomyślę. Tak już mam. Pracuję nad tym - odezwała się w końcu, jak zwykle starannie unikając wypowiadania magicznego słowa "przepraszam". - Nie powinnam była na ciebie wybuchnąć i przepędzić cię z pokładu. To Corin mnie wkurwił.
Przygryzła policzek od środka, podążając spojrzeniem po narysowanych na podłodze jasnych liniach. Milczała przez chwilę, zanim kontynuowała. Nie wiedziała, czy Sovran w ogóle jej słuchał i czy mogła liczyć na jakąkolwiek reakcję.
- Chciałeś ze mną porozmawiać o smoku. O tym, że Ajva obudziła smoka - przypomniała mu. - Czy to coś zmienia? Dlaczego to jest ważne?
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

209
POST BARDA
Oczy Very powoli przyzwyczajały się do półmroku. Mimo zamkniętych drzwi rozróżniała kontury mebli, widziała sylwetkę leżącego elfa, dostrzegała też jasne malunki na ciemniejszym drewnie ścian. Zauważyła również drobną, nienawykłą do pracy dłoń, która uniosła się, by opuszkiem palca prześledzić wzór słojów drewna.

- Nie czarowałem go. - Sovran odezwał się dopiero po chwili. Mówił cicho, ale kapitan doskonale go słyszała. Nie przeszkadzał im ani szum fal, ani świst wiatru. Powietrze w kajucie było ciężkie i nieruchome, ale jakimś cudem Sovran uniknął zaduchu i przykrego zapachu. - Powiedziałaś, że mieszam. Nie mieszam. Nie mieszam. - Powtarzał, bo rzucone oskarżenia musiały dotknąć go do głębi. Zaskrobał paznokciem po powierzchni deski, znajdując na nie jakąś nierówność. - Powiedziałaś: nie, dlatego nie mieszam, Vero. Powiedział, że będzie dobrze na statku z przyjacielem. Ale ty nie chcesz być przyjacielem z dziwolągiem.

Sovran zarzucał Verze wiele i jednocześnie użalał się nad sobą, ale temat Ajvy i smoków pozwolił mu nieco porzucić te myśli i ochłonąć. Opuszczając dłoń, przekręcił się nieco, by móc spojrzeć na kapitan znad ramienia.

- Zetrzesz moje kręgi. - Zwrócił jej uwagę, bo skoro oparła się o ścianę, mogła łatwo zniszczyć malowidła własną koszulą. - Nie wiedziałem, że Księżycowa Dolina obudziła smoka. Widziałaś smoka. Jeśli smok posłucha Ajvy... nie będzie gruzów tego świata. Szybko umrzecie. Umrzemy. - Poprawił się.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

210
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie potrafiła znaleźć właściwych słów na odpowiedź.
- Teraz już to wiem. Już wiem, że nie mieszasz - mruknęła w końcu cicho i uśmiechnęła się krzywo. - Nie jesteś dla mnie dziwolągiem. Nie ma dla mnie znaczenia, czy masz skórę szarą, zieloną, czy niebieską. Nie ma znaczenia czy masz spiczaste uszy, czy rogi. Nie jestem jak Pogad. I nie zabraniam ci mieć na statku przyjaciela, ale przyjaciel to nie służący. To nie niewolnik. To nie... to, co robił Corin.
Nie potrafiła mu tego wytłumaczyć, nie wnikając znów w szczegóły, o których sama nie chciała myśleć. Co za różnica, czy to był Sovran, czy Olena? Tak nie traktowało się zwykłego członka załogi.
- To nie tak, że ty chcesz być przyjaciółmi ze mną - dodała z przekąsem. - Jestem dla ciebie złem koniecznym. Gdyby nie córki, wracałbyś do domu, czy nie? Zostałeś, bo nie miałeś innej opcji, nie dlatego, że darzysz Verę Umberto wyjątkową sympatią.
Upomniana, zerknęła przez ramię. Faktycznie oparła się o jakiś wzór, ale chyba nie rozmazała go jeszcze. I faktycznie, zaczynała rozumieć przestrach, jaki wtedy elf miał w oczach. Gdyby smok posłuchał mrocznych, gdyby wykonywał ich rozkazy, zrównanie całego znanego Verze świata z ziemią zajęłoby im zaledwie chwilę. Nawet gdyby inwazja zaczęła się od dużych miast, ukrycie się na Harlen nie uratowałoby ich na długo. Zresztą Umberto nie była pewna, czy w ogóle by się ukrywali. Może popłynęliby zginąć z honorem, zamiast w nieskończoność chować się po krzakach na wyspie? Nie wiedziała, nie zastanawiała się nad tym.
- Może jeszcze zyskać nad nim kontrolę? - spytała. - Chociaż taki jak teraz, latający wolno, też jest niebezpieczny. Nie wiem, co ci powiedzieć. Nie mam możliwości ani kontaktów, żeby coś z tym zrobić. Jedyny mag jakiego znam, poza tobą, to Ignhys i wątpię, żeby był w on w stanie cokolwiek tu wnieść. Nie znam władców i generałów. Jesteśmy raczej... wyklęci, więc nie mamy nawet kogo ostrzec, poza innymi takimi, jak my.
Zerknęła znów przez ramię.
- Co rysujesz? Po co te kręgi?
Obrazek

Wróć do „Baronia Varulae”