[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

166
POST BARDA
Corin nie do końca rozumiał problem, jaki Vera widziałą w Sovranie. Elf był niegroźny póki był oswojony, a czy nie to starali się uzyskać bosman z oficerem, gdy dawali Czarnemu wygody w celi? Ostatecznie opłaciło się, choć znając Verę, i bez niego spadłaby na cztery łapy, radząc sobie z demonem w inny sposób.

- To tylko Sovran. - Yett nie potrafił skontrować słów Very w bardziej sensowny sposób. - Nie jest naszym wrogiem. - Przypomniał po chwili.

Blizny Very nie robiły wrażenia na Corinie. Ani ta na jej ramieniu, ani na brzuchu, ani żadna inna. Były jej częścią, więc wielbił je jak każdą cechę kapitan. Rozumiał, że mogły się nie podobać, lecz jemu w żadnym stopniu nie przeszkadzały. Wiele wspólnych nocy i niezliczone pocałunki, które nie omijały żadnego skrawka jej ciała, miały temu dowieść.

- Sovran jest szczupły, ja też. Jeśli mnie wyrzucisz, zmieścimy się na koi we dwóch. - Oficer nie zamierzał uginać się pod ciężarem ostrzeżeń, co więcej, uśmiechnął się dumnie, może trochę arogancko. Wiedział, że może sobie na to pozwolić. - Ująłbym to inaczej: załoga jest zadowolona, że Sovran nie jest z nimi. Jasne, że każdy chciałby kawałek pokładu dla siebie. - Wzruszył lekko ramionami. Jako szefostwo na statku, mieli wygody, o których innym się nie śniło. Koja lub hamak i torba z osobistymi rzeczami to luksusy, jakimi musieli zadowolić się piraci. - Przepraszam, Vera. - Corin ostatecznie przerzucił nogi za brzeg łóżka i powoli wstał. Przeciągnął się i ziewnął tak szeroko, jakby chciał połknąć cały świat, a przynajmniej tę kajutę. W paru chwiejnych krokach zbliżył się do kapitan. - To miało być tymczasowe rozwiązanie. Pogad najbardziej protestowała przed wyprowadzeniem Sovrana z dołu... wiesz, jak to z nią jest. - Dodał. Nie musiał wyjaśniać, że orczyca miała problem z odmieńcem na pokładzie, ale zaskakująco nie wylewała swoich żali zbyt głośno. - Myślałem o przebudowie. Może, gdybyśmy podzielili kajutę na dziobie na trzy części, jedną oddalibyśmy Sovranowi? Nawet tę środkową, on nie musi mieć okien, albo zrobilibyśmy mu świetlik! Tam mógłby zrobić sobie pracownię, o ile obieca, że nie puści Siostry z dymem. - W głosie mężczyzny przebrzmiewało rozbawienie. Ale czy zagrożenie nie było realne?

Nie zdziwił się, gdy Vera postanowiła wrócić w jego ramiona. Co więcej, objął ją w talii i przyciągnął do siebie, ciesząc się bliskością. Pytanie w ogóle go nie zaskoczyło, ale spowodowało, że uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Znasz odpowiedź, kochanie. Będę zaszczycony. - Zgodził się bez namysłu i przypieczętował zgodę pocałunkiem. - I nie będziesz mogła mnie wyrzucić! A może, gdybyśmy zrobili przejście stąd do mojej kajuty, mielibyśmy więcej przestrzeni? - Podsunął po chwili. - Wystarczyłoby usunąć tę ściankę... - W Yetcie obudziła się dusza architekta.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

167
POST POSTACI
Vera Umberto
- Skoro tymczasowe, to niech będzie - westchnęła z rezygnacją. - Chyba że kaszel będzie mnie budził w nocy. Wtedy wypierdala na dziób. Ale tak, możemy podzielić tę kajutę, i tak w obecnej formie nikt z niej nie korzysta i w gruncie rzeczy się marnuje. Myślałam o przedzieleniu jej na pół, raczej niż na trzy części, nie będą wtedy za małe...?
Parsknęła śmiechem, gdy zgodził się na jej propozycję, ale śmiech ten szybko został stłumiony pocałunkiem. Nie sądziła, że kwestie oficjalne, takie jak proponowanie komuś wspólnego zamieszkania, będą kiedyś dotyczyć jej samej. Odsunęła się nieznacznie, żeby rozejrzeć się po kajucie. Nie było tu zbyt wiele wolnego miejsca na rzeczy oficera, nawet jeśli miał ich ze cztery razy mniej, niż Vera. Może teraz, na Archipelagu, pozbędzie się niektórych swoich kompletnie zbędnych bibelotów, które tylko zajmowały szuflady i skrzynie. Uniosła wzrok z powrotem na Yetta.
- W Porcie Erola mamy szkutnika, zabierzemy Siostrę do niego. Zajmie się kajutą z przodu i moj... naszą. Możemy wywalić ściankę, jeśli chcesz. Hewelion z Labrusem cię zainspirowali? - spytała. - Zrobi się małe przemeblowanie. Zawsze to będzie coś nowego, powiew świeżości, jak to mówią. Lubię zmiany.
Oczami wyobraźni widziała już nowy plan tej części statku. Mogliby pozbyć się koi Corina, zamiast niej montując tam tę należącą do Very, która była większa i, nie ma co ukrywać, znacznie wygodniejsza. Dotychczasowa kajuta kapitańska byłaby częścią dzienną, z komodami, skrzyniami i dużym biurkiem ustawionym na wprost wejścia, tyłem do okien. Poczuła nawet napływ lekkiej ekscytacji, czując się prawie tak, jakby meblowała im prawdziwy dom. To była drobna namiastka życia, które planowali prowadzić w małym domku nieopodal Portu Erola. Uniosła głowę i pocałowała Yetta krótko, kompletnie nie pamiętając o fakcie, że przyczyną całej tej dyskusji był Sovran za ścianą.
- Muszę iść, Osmar czeka. Leobariusa nie widzieliśmy już z trzy miesiące, hm? Może nam opowie, co działo się na południu pod naszą nieobecność. Ubierz się i też chodź na pokład - poleciła, odsuwając się od Corina. Zgarnęła buty i usiadła jeszcze na chwilę na brzegu łóżka, by wciągnąć je na nogi i zasznurować.
- To mleko od Belli... myślałeś o nim? - zagadnęła jeszcze. - Nie wiem, czy działa permanentnie, czy jednorazowo i chwilowo, ale zastanawiałam się nad tym. Może poczułbyś się po tym lepiej, może wzmocniłoby twoje kości? Myślę, że powinieneś spróbować.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

168
POST BARDA
- Sovran w nocy kręci się po statku. - Corin szybki był do bronienia swojego ciemnego kumpla. - A śpi w dzień, więc nie będzie cię budził, najwyżej w porze zmiany warty. Chociaż on nie przjemuje się godzinami warty... i tak siedzi na pokładzie całą noc. Chyba podobają mu się gwiazdy. - Dodał, nim zreflektował się, że nie powinien mówić o Sovranie w momencie, gdy jest sam na sam z Verą. Z pewnością mogli znaleźć sobie przyjemniejszy temat, który dotyczył ich oboje lub też statku.

- Zapytamy o zdanie szkutnika. Albo Mardę? Albo nie mówmy załodzie. - Podpowiedział Corin, bo rozumiał, że jego pomysły względem przebudowy mogły nie być doskonałe. - Chciałbym potrafić utrzymać taki porządek, jak utrzymuje Labrus, ale z nami to chyba niemożliwe. - Yett zaśmiał się na wspomniene Heweliona i jego partnera, a także ich doskonale utrzymanej kajuty. W porówaniu, wyglądali na dwójkę bałaganiarzy.

Corin równiez miał miał swoją wizję, ale musiał powstrzymać się z wprowadzaniem jej w życie z braku ludzi, materiałów i miejsca do przeprowadzenia remontu. Buziaki Very również skutecznie odciągały go od myślenia o powiększeniu kajuty. Niechętnie wypuścił kapitan z objęć, gdy przyszedł na to czas.

- Ta jest. - Zgodził się z jej poleceniami i sięgnął po koszulę, tę samą, którą ledwie chwilę wcześniej Vera ściągnęła z własnego grzebietu. - Melko od Belli? To na kości? Jeśli jeszcze się nie zepsuło, to już się nie zepsuje, więc niech poczeka na coś gorszego niż... niż te moje problemy. - Nie potrafił nazwać swojego bólu po imieniu. - Nie wiemy, co będzie dalej. Ktoś inny może potrzebować go bardziej.

A przez kogoś innego, miał na myśli oczywiście Verę.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

169
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera parsknęła śmiechem.
- Nie panuje tu przecież jakiś straszy syf. Wystarczy zaścielić łóżko rano i moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić. Nie będę układać rzeczy symetrycznie, od największej do najmniejszej i wyczesywać dywanów co rano.
Nie miała pojęcia, czy Labrus to robił, ale brzmiało to jak coś, do czego byłby zdolny. Nie do końca potrafiła pojąć, jakim cudem zachowywali z Hewelionem taki porządek w kajucie. Wyglądało, jakby poza trofeami na ścianach w ogóle nie mieli rzeczy, podczas gdy Umberto miała ich zdecydowanie za dużo. Tak, to był dobry plan, w Porcie Erola pozbędzie się połowy tych dupereli. Musiała przekopać skrzynie, sprawdzić, co w nich w ogóle jest i dlaczego wciąż tam tkwiło.
- Butelki są dwie - zaprotestowała, zawiązując drugiego buta i wstając. Klatka piersiowa Corina znikająca pod materiałem koszuli wywołała chwilowy, ale głęboki smutek w jej sercu. Podróż na południe była spokojna i mieli dużo czasu, żeby się sobą nacieszyć tak, jak powinni, bez martwienia się chłodem, bólem, czy demonem zapieczętowanym w Verze. Może dlatego trudno było się jej wściekać na oficera, choć normalnie poirytowanie było jej stanem domyślnym. Naprawdę miał niewątpliwy talent do radzenia sobie z jej czasem przesadzonymi i zbyt szybko zmieniającymi się emocjami. Vera świetnie zdawała sobie sprawę z tego, jak bywało to problematyczne. - Jedna jest dla ciebie. Nie protestuj. Chcę, żebyś czuł się lepiej.
Podeszła do szkatułki z biżuterią, by zawiesić na uszach duże, złote koła, wciągnąć na ramię szeroką bransoletę z północy, a na palce wsunąć cztery pierścienie. Dopiero wtedy zgarnęła swój kapelusz, wyminęła Yetta i skierowała się do wyjścia.
- Czekam na ciebie na pokładzie - poinformowała go. Tak jakby miała jakiekolwiek alternatywy. Gdzie indziej miała czekać?
Tak czy inaczej, oficer został w kajucie sam. Vera po drodze zerknęła jeszcze na drzwi, za którymi kasłał Sovran, wydymając usta z niezadowoleniem. Nie do końca podobało się jej to tymczasowe rozwiązanie. Obecność mrocznego na pokładzie sprawiała sporo problemów, ale bledły one przy świadomości, że kapitan zawdzięczała mu życie. Ocalił ją przed śmiercią, i to dwukrotnie. To jednak nie wystarczało, by była w stanie w pełni mu zaufać. Bo co jeśli staną naprzeciw oddziałowi jego pobratymców na lewiatanach? Z kim się wówczas sprzymierzy? Nie miała żadnego powodu, by przypuszczać, że wybierze ich. Ona by na jego miejscu nie wybrała. Zrobiłaby wszystko, by wrócić do swoich. Lojalność nie była czymś, co po pięćdziesięciu latach życia dało się zmienić od tak i nie rozumiała, dlaczego Corin tego nie widzi.
Spychając te nieprzyjemne myśli na dno umysłu, wcisnęła kapelusz na głowę i wyszła na pokład.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

170
POST BARDA
- A może potrzeba nam służki? - Corin zastanowił się na głos, chociaż doskonale wiedział, że Vera nie zgodziłaby się, by obca osoba grzebała jej w rzeczach. - Takiej Juleczki do utrzymywania kajut w porządku? Dopiszmy to do zadań majtków.

Dbanie o prywatne przestrzenie oficerów z pewnością nie spodobałoby się piratom i prowadziłoby do buntu. Ale jak przyjemnie było gdybać! Co bardziej niesforni załoganci nauczyliby się dyscypliny, gdyby musieli sprzątać po Osmarze.

Corin dłuższą chwilę szukał butów. Znalazł je wciśnięte gdzieś między skrzynię i regał. Wysłużone kamasze z pewnością widziały lepsze czasy, ale jeszcze nadawały się dla pierwszego oficera. Wciągając je na stopy, odpowiadał Verze, strategicznie na nią nie patrząc:

- A jeśli nie pomoże i tylko zmarnuję? - Poddał wątpliwości. - Zioła Labrusa ciągle działają. Obiecałem ci, że nie będę przesadzał z ilością i tego będę się trzymał. - Yett nieczęsto palił więcej, aniżeli powinien, ale Vera widziała, w jak zastraszającym tempie znikają jego zapasy. Dym miał raczej nieprzyjemny zapach, a rozluźniony Corin nie zawsze był tak czujny, jak być powinien. Nie zawsze też miał czas i okazję, by zapalić. Wstając rano cierpiał, gdy specyfik zdążył ulotnić się z jego krwiobiegu. Nie raz i nie dwa razy uciekał Verze z łóżka w środku nocy tylko po to, by znarkotyzować się na kolejną porcję doby. - Zaraz do was dołączę.

Sovran, jeśli nadal był za drzwiami kajuty Corina, to już nie kasłał. Być może zdążył usnąć po nocnej aktywności, jeśli jego harmonograł układał się tak, jak przedstawił to Yett, a może siedział cicho jak mysz pod miotłą, kryjąc się przed słońcem i uwagą współzałogatnów. Jakkolwiek było, nie pozwolił się usłyszeć.

Vera wyszła na górny pokład. Słońce pięło się ku zenitowi, ale już było jasne, choć jeszcze nie tak ciepłe, jak na Harlen. Drobne chmurki nie zdołały przyćmić jego blasku. Osmar stał przy relingu i to patrzył przez lunetę, to zerkał bez jej pomocy, przysłaniając oczy dłonią.

- Co oni odpierdalają? - Zapytał na głos.

Łajba Leobariusa płynęła prosto w ich stronę, choć była jeszcze bardzo, bardzo daleko, z pewnością dalej niż sięgał głos. Białe żagle Kruka doskonale odcinały się na błękitnym tle nieba, zdradzając manewr, jaki przeprowadzał. Wydawać się mogło, że statek ustawia się bokiem w stosunku do poprzedniego kursu, stopniowo pokazując dziobowi Siostry swoją bakburtę.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

171
POST POSTACI
Vera Umberto
Szybko doszła do wniosku, że namawianie Corina do czegokolwiek było próżną nadzieją. Przynajmniej teraz. Zakładała, że wcześniej czy później przyjdzie okazja, w której wypije to mleko i nawet mu nie przyjdzie do głowy protestowanie. Choćby w chwili, w której skończą mu się zioła od Labrusa i będzie musiał zrobić coś, żeby poradzić sobie z bólem. Wciąż nie potrafiła pogodzić się ze świadomością tego, jak bardzo cierpi, nawet jeśli poza wiernie towarzyszącą mu fajką nie było po nim niczego widać. Nienawidziła Levanta dwa razy bardziej za to, co mu zrobił - bo podejrzewała, że po samym niefortunnym skoku z tarasu w Karlgardzie kości lepiej by się zrosły, niż po dodatkowym skatowaniu, jakie zapewnił mu szanowny qerelski admirał. Może jego, kurwa, lewiatany zjedzą pierwszego.
Myśli o nadciągającej inwazji nie dawały jej spokoju. Nie pozwalały pogodzić się z faktem, że Sovran należał teraz do jej załogi i czuć się z tym pewnie. Może to przez to Corin chciał trzymać go bliżej, żeby w razie czego kontrolować go choć trochę? Chęć współpracy była wyłącznie gestem dobrej woli ze strony mrocznego. Gdyby zmienił zdanie, bez wysiłku mógłby pozbyć się przynajmniej ich dwójki, nawet w nocy, gdy spali, niczego nieświadomi. Nie potrafiła zliczyć, ile razy już się jej to śniło, wybudzając ją w momencie, w którym w owym koszmarze nienaturalnie powykrzywiane ciało Corina miało magicznie skręcany kark. Zupełnie nie dziwiło jej więc, że załoga nie chce mieć elfa na dole, wśród nich. Teoretycznie niczym się to nie różniło od potencjalnej możliwości, że ktokolwiek inny podniesie się w nocy i poderżnie gardła trójce kolegów, zanim pobudzi się reszta. W praktyce magia Sovrana była dużo bardziej przerażająca, niż ostrze przy szyi.
Wyjście na światło dzienne otrzeźwiło ją nieco i wyciągnęło z tych ponurych rozważań. Podeszła do Osmara i przejęła od niego lunetę, by spojrzeć przez nią na znajomy statek, do którego się zbliżali.
- Dobre pytanie - mruknęła, marszcząc swoje ciemne brwi. - Zawracają...?
Leobarius nie chciał płynąć im na powitanie? Może coś się stało? A może dostrzegł coś w wodzie pomiędzy nimi? Odsunęła lunetę i wpatrzyła się w powierzchnię morza, szukając dziwnych cieni i nienaturalnych załamań światła.
- Chuj, i tak płyniemy w tamtą stronę, zobaczymy - oddała przyrząd bosmanowi, sama ruszając w stronę mostku, by w razie czego móc chwycić za ster i zareagować na niespodziewane. - Ale trzeba być czujnym.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

172
POST BARDA
Corin wkrótce również wyszedł z nadbudówki oficerskiej, szczęśliwie samemu, bez towarzystwa ciemnego kolegi. Powoli, uważnie stawiał stopy, w bólu posiłkując się swoją fajką. Wypuszczał z płuc gęste, białe obłoki fajkowego ziela, ciesząc się każdym zaciągnięciem i rozpierajacą go stopniowo błogością.

- Byś się, chłopie, podzielił. - Upomniał go Osmar, choć z rozbawieniem aniżeli prawdziwym żalem. Mimo tego, iż nie mówił do końca poważnie, bez wahania przyjął podaną mu przez oficera fajkę i zaciągnął się, tak mocno, że aż mu policzki zarumieniały. - Dobre dziadostwo. - Westchnął, oddając palenie Corinowi. - Ciekawe, skąd Labrus ma takie dobre dojścia do towaru.

Choć zioła były używane jako lekarstwo, nic nie stało na przeszkodzie użycia ich w celach bardziej rekreacyjnych. Odprężenie zawsze przydawało się bosmanowi.

Vera nie miała problemu z wypatrzeniem celu przez lunetę. Statek Leobariusa nie przerwał manewru ani na moment. Obrócił się bakburtą, lecz na tym nie poprzestał. Już wkrótce obserwujący z Siostry mogli zobaczyć zgrabną rufę Białego Kruka, jaśniejącą jak sarnie lustro pośród leśnej gęstwiny.

- Najszybszy statek na tych wodach, psia jego mać. - Warknął Osmar. - Tak reklamował go Mikk? A niech spierdalają, kurwa! Co mają do ukrycia?! Gonimy ich, kapitanie?!

- Nie uda się nam ich dogonić. - Zauważył Corin leniwie. Oparł się ramionami o reling. - Może na pusto, ale jesteśmy wyładowani po brzegi.

Vera obserwowała morze, ale nie widziała niczego niepokojącego. Woda była dość spokojna mimo przyjemnego wiaterku, niosącego ze sobą zapach soli. Nic nie wskazywało na to, że lewiatany, syreny czy qerelska marynarka mogą zakłócić ich rejs.

- Wołaj Smoluszka, niech połamie im maszty!

Corin parsknął śmiechem na sugestię krasnoluda.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

173
POST POSTACI
Vera Umberto
W przeciwieństwie do Osmara, nie częstowała się ziołowym dymem. Zdarzyło się jej do tej pory raz, czy dwa, ale nie chciała więcej odbierać Corinowi cennych zapasów. Nie wtrącała się też w rozważania na temat źródeł Labrusa, choć trzeba było przyznać, że było to całkiem interesujące. Czy wszyscy lekarze na Archipelagu leczyli w ten sposób? ...Czy w ogóle Labrus z Archipelagu pochodził? Hewelion kiedyś jej o tym opowiadał, ale nie była pewna, czy pamiętała dobrze. Równie dobrze to mogło być Ujście. Nie słuchała go wtedy zbyt uważnie.
- Ciekawe, dokąd teraz popłynęli - wypowiedziała myśli na głos, mając na myśli Dłoń Sulona właśnie. Przez ostatnie tygodnie przeszła jej już złość na narwanego kapitana, który uwolnił demona, z jakim ona potem musiała się mierzyć. Czas naprawdę leczył rany.
Skoro w wodach nie było niczego niepokojącego, nie musiała pędzić do steru. Rozłożyła więc ręce, by potem w rezygnacji opuścić je na lakierowaną powierzchnię relingu.
- Już nas nie lubią? - spytała z udawanym smutkiem w głosie i zerknęła na Corina. - Mhm. Nie ma szans.
Dlaczego Biały Kruk nie chciałby wypłynąć im na spotkanie? Nie pomylili ich z nikim innym, pasiaste żagle Siódmej Siostry były zbyt charakterystyczne. Ze trzy miesiące nie było ich na południu, więc raczej Vera nie narobiła sobie tutaj nowych problemów i nie stworzyła kolejnych konfliktów, jak co chwilę miała w zwyczaju... bo była gdzie indziej. Rozstali się z Leobariusem w sympatii. Co mogło pójść nie tak? Nabyta przez lata paranoja nie pozwalała jej traktować odwrotu Białego Kruka jako czegoś zupełnie normalnego, czym nie powinna się przejmować.
Wydęła usta z niezadowoleniem.
- Trudno. Niech płyną w cholerę. Towar sam się nie sprzeda, trzymamy kurs do Portu Erola - zadecydowała, opierając się biodrem o burtę i ze skrzyżowanymi rękami obserwując odpływający statek.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

174
POST BARDA


Gdyby Vera słuchała Heweliona nieco uważniej, wiedziałaby, skąd pochodziła jego wąsata, arogancka piękność. Z drugiej strony, nie miało to dla niej żadnego znaczenia, gdy Viridis zdawał się porzucić poprzednie życie na rzecz zakazanego związku z kapitanem pirackiego statku. Odkąd przekroczył próg kajuty Huberta, stał się stracony dla cywilizowanego świata.

- Dowiemy się na Harlen. Chociaż... płyną w stronę Archipelagu. - Podpowiedział Corin, nie rozumiejąc, że Vera w swojej głowie zmieniła temat z Białego Kruka na Dłoń Sulona. - Może tam ich dogonimy.

Osmar pomarudził jeszcze pod nosem, jednak tak cicho, że nie było możliwości zrozumieć pojedynczych słów, po czym ruszył w stronę dziobu, gdzie marynarze cerowali żaglowe płótno. Głównie kobiety, jak dało się zauważyć. Nie nadawały się do każdej pracy, jednak ich drobne rączki zakładały wyjątkowo zgrabne szwy.

- Dasz się porwać na małe sam na sam w Porcie Erola? - Yett wystosował bezpośrednie zapytanie, gdy zostali pozbawieni towarzystwa krasnoluda. Wytrzepując z fajki resztki popiołu za burtę, schował fajkę do kieszeni spodni. - Hubert podpowiedział mi, gdzie cię zabrać. Możemy nawet potańczyć, jeśli masz ochotę. Nie mieliśmy okazji na balu. - Zauważył, podchodząc do kapitan.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

175
POST POSTACI
Vera Umberto
Zapatrzona w niknące na horyzoncie żagle nie spodziewała się pytania, jakie zadał jej Corin. Oderwała wzrok od żagli majaczących na tle jasnego nieba i uniosła go w zaskoczeniu na oficera, a jej usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Paranoja? Była i minęła. Skoro Biały Kruk nie chciał wypływać im na spotkanie, to nie; Vera miała tu przyjemniejsze sprawy na głowie, jak chociażby planowanie pobytu w Porcie Erola. Nie powstrzymała parsknięcia śmiechem, gdy padła propozycja potańczenia, ale nie zaprotestowała. Jeśli byliby faktycznie sam na sam i nie obserwowałby jej nikt z załogi, to kto wie? Może by nawet spróbowała.
- Dam się porwać - odpowiedziała.
Przebywanie sam na sam nie było im dane praktycznie nigdy. Wiecznie ktoś czegoś od nich chciał, wiecznie było coś do zrobienia. To zmieniało się na Archipelagu, gdzie nie byli pirackim statkiem, a kolejnym handlowym, jednym z wielu. Niezależne królestwo, w którym niczym nikomu nie zawinili, dawało im swobodę, jakiej nie dawało żadne inne miasto. Przypływając na wyspy, Siódma Siostra z reguły lądowała u szkutnika, by naprawić wszystko, co było do naprawienia. Oni z kolei pierwsze dwa, trzy dni spędzali na spieniężaniu dóbr, zanim sami też mogli oddać się odpoczynkowi. Do tej pory robili to osobno, Corin szedł w swoją stronę, Vera w swoją. Czasem się spotykali w którejś tawernie, czasem nie, każdy na swój sposób odreagowując stresy ich niełatwej codzienności.
- Dawno tam nie byliśmy, hm? - wróciła spojrzeniem do horyzontu. - Czas znowu poudawać praworządnych obywateli, przez kilka dni, zanim ruszymy na Harlen.
Zerknęła na Yetta przez ramię.
- Czy życzysz sobie, żebym z tej okazji założyła sukienkę? Nie wiem, co podpowiedział ci Hubert. Nie chcę być... ubrana nieadekwatnie.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

176
POST BARDA
Zgoda Very przywołała na usta Corina nieco szerszy uśmiech. Choć nie skakał z radości i nie wiwatował, mogła dostrzeć wesołe ogniki czające się w jego oczach.

- Możesz założyć, co tylko będziesz chciała. - Powiedział, podchodząc jeszcze bliżej. - Sukienka z pewnością by tam pasowała, ale nie zmuszę cię do niczego. - Powiedział, wystarczająco jasno sugerując, że ucieszyłby się, gdyby Vera choć jednej nocy zechciała być damą. - Więcej ci nie powiem. To ma być niespodzianka!

Gdyby Corin nawet chciał więcej mówić - nie miał takiej możliwości, bo przerwała mu Olena. Dziewczyna pojawiła się znikąd z wieloma pytaniami, na które mógł odpowiedzieć ktokolwiek, nie tylko pierwszy oficer. Yett musiał jednak westchnąć i poddać się felczerce, krótko żegnając się z Verą i ruszając za śliczną lekarką. Przynajmniej była pewność, że Vera i Corin będą jeszcze mieli czas, by nadrobić zaległości, tym razem sam na sam.

Siostra kontynuowała spokojny rejst w stronę Portu Erola.

Do Portu Erola
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

177
POST BARDA
Z Portu Erola

Było ciepło. Żar lał się z nieba, dotkliwszy tym bardziej, gdy załoganci Siódmej Siostry przywykli raczej do zimna Północy aniżeli gorąca Urk-hun. Na niebie powoli przesuwało się ledwie parę poszarpanych chmur, jednak zbyt miernych, by mogły zasłonić słońce. Stojące w zenicie nie pozwalało odpocząć nawet tym, którzy szczęśliwie nie musieli pracować o tej porze dnia. Większość załogantów znalazła schronienie pod pokładem, choć tam z kolei nie było czym oddychać.

Vera czuła, jak pot leje jej się po plecach, między biustem, ścieka po czole i karku. Wiatr nie dawał wytchnienia. Powietrze było ciężkie, nieruchome, żagle ledwie napinały się dość, by pchać łajbę do przodu.

- Widzisz burzę? Ciemne chmury na horyznocie. - Yett wskazał palcem miejsce, gdzie niebo ciemniało. Wprawne oko mogło nawet dostrzec pojedyncze błyskawice. - Oby poszła w inną stronę. Deszcz byłby przyjemny... ale może nie sztorm.

Wpatrując się w to, co było nisko, przy wodzie, załoganci początkowo nie zauważali cudów, które działy się po drugiej stronie statku.

- Smoki! - Gdy któryś z pracujących przy żaglach mężczyzn dostrzegł dziwo i głośno krzyknął, wskazując palcem, mogło być już za późno! Wszyscy obserwowali wodę, ale rzadko kto rzeczywiście patrzył w górę!

Na błękitnym tle pięknie odcinały się sylwetki dwóch stworów. Czy były to smoki, Vera wiedzieć nie mogła. Smukłe ciała i rozłożone skrzydła były zbyt wysoko, by ocenić przynależność gatunkową. Z pewnością nie były to ptaki.

- Co u licha? - Zastanowił się na głos Corin.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

178
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie miała już czego z siebie zdjąć, żeby lepiej znosić tę temperaturę. Luźne spodnie z cienkiego materiału miały być przewiewne, ale gdy nie było wiatru, równie dobrze mogła mieć na sobie każde inne, a gdyby bardziej rozpięła koszulę, nikt by już na tym statku nie pracował - a na pewno nie Yett. Zazdrościła dziewczynom, które mogły założyć krótkie bluzki, odsłaniające pępek, tak modne na Archipelagu. Z drugiej strony, może powinna w to pójść? Większy dekolt i odsłonięta blizna na brzuchu, skuteczność oddziaływania na okolicznych mężczyzn powinna się wyzerować. Było tak gorąco, że aż związała włosy, a przecież naprawdę nie robiła tego często. Uniosła wzrok na żagle, opierając się leniwie łokciami o barierkę przy kole sterowym. Naprawdę liczyła na to, że dopłyną na Harlen szybciej.
Jej rozważania przerwał Corin, więc podążyła spojrzeniem w miejsce, które jej wskazał. Mruknęła coś twierdzącego, choć w tej chwili poważnie zastanawiała się, czy nie wolałaby sztormu od tego ukropu. Z drugiej strony, czy nie za tym tęskniła w Svolvar? Za skwierczeniem na słońcu? Cóż, na pewno byłoby lepiej, gdyby wiało choć trochę.
Dopiero wzmianka o smokach sprawiła, że Vera wyprostowała się i uniosła wzrok z górę.
- Dokładnie - zgodziła się z oficerem i przyłożyła wyprostowaną dłoń do czoła, by lepiej widzieć dziwne sylwetki na tle nieba. - Co do kurwy?
Sylwetki nieco kojarzyły się jej ze skrzydlatym wężem, którego widziała w puszczy na północy, ale to nie było do końca to samo. Może to te lewiatany? Czy lewiatany potrafiły latać, czy poruszały się tylko w wodzie? Sovran nie pomoże im z identyfikacją gatunku, bo chyba by oślepł, gdyby musiał wyjść na to słońce i jeszcze spojrzeć w górę. Zresztą po nocnych wartach teraz zapewne spał.
- Miejmy nadzieję, że nas nie zauważą... albo przynajmniej uznają za mało interesujący cel - westchnęła. W obliczu potencjalnego ataku z nieba, ciężar nowego sejmitara u boku wcale jej nie uspokajał. Kusza. Powinna pójść po kuszę. - Jeśli zaatakują nas dwa smoki, to jesteśmy w czarnej dupie. Z tą flautą przecież nie mamy nawet skrawka szansy, żeby uciec... obawiam się, że bez niej w sumie też.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

179
POST BARDA
Choć początkowo wydawało się, że stworzenia na niebie są podobnych rozmiarów, wkrótce mogli dostrzec, że jedno z nich był większe od drugiego. Smoki, czy czym były latające jaszczury, nie zauważały Siódmej Siostry, zajęte swoimi podniebnymi sprawami.

- Nawet jeden smok zatopiłby nas z łatwością. - Powiedział Corin, samemu przyglądając się sylwetkom. On sam wziął przykład z innych mężczyzn na pokładzie i ściągnął całkowicie koszulę, zostając jedynie w sięgających połowy łydki spodniach. - Jeszcze w Karlgardzie słyszałem, że na pustyni obudził się jakiś smok. Podobno zniszczył całe orcze miasto. - Mówił. - Może to jeden z nich? Sądzisz, że Mroczni lataliby tak wysoko?

Do Very i Corina podszedł Osmar. Podobnie półnagi, zerkał w niebo, bojąc się zatrzymać wzrok na gadach na dłużej.

- Kapitanie, Vera, słuchaj, kurwa. - Powiedział, dodając przekleństwo dla podkreślenia ważności swojego przekazu. - Plan jest taki, żeby odbić w stronę sztormu. Tam nas smoki nie wpierdolą, nie? Jak zbliżymy się do burzy, to złapiemy trochę wiatru i fru! spierdolimy.

Tymczasem oba stworzenia zniżyły lot, choć wciąż były jezcze bardzo wysoko, zbyt wysoko, by sięgnąć je jakąkolwiek bronią lub magią.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

180
POST POSTACI
Vera Umberto
Wolała nie rozważać tej ponurej wizji, nawet jeśli Yett miał rację. Wystarczyłoby jedno potężne łupnięcie skrzydłami w maszty i załoga Siódmej Siostry mogłaby żegnać się z życiem. Znacznie lepiej było skupić się na rozwiązaniu tego problemu, bo choć póki co nie byli dla jaszczurów interesujący, to wkrótce mogli się tacy stać.
Opuściła wzrok na Osmara, ale tylko na moment, bo zaraz po usłyszeniu jego sugestii obróciła głowę w stronę ciemnego nieba po drugiej stronie statku.
- Jedno lepsze od drugiego - mruknęła pod nosem, ścierając pot z czoła. - Z dwojga złego, ze sztormami przynajmniej mamy doświadczenie.
Podeszła do koła sterowego i odblokowała je, gotowa zmienić nieco kierunek, w jakim płynęli. Nie zrobiła tego jednak natychmiast, najpierw Osmar musiał przekazać polecenia osobom obecnie odpowiedzialnym za żagle.
- Z tą prędkością minie godzina, zanim dopłyniemy chociaż na brzeg burzy. Jeśli smoki będą chciały nas wpierdolić, to zrobią to - oceniła, znów zerkając w niebo. - Ale spróbujmy. Nie chciałabym płynąć w sam jej środek, może uda się nam złapać przynajmniej trochę wiatru, który popchnie nas na zachód.
O ile życie byłoby prostsze, gdyby urodziła się mężczyzną. Mogłaby po prostu ściągnąć koszulę, jak oni wszyscy, i niczym się nie przejmować. Bliżej burzy powinno być też trochę chłodniej, prawda?
Obrazek

Wróć do „Baronia Varulae”