POST BARDA
- Ta, taaa... Kharkhun mógł myśleć, że na stare lata zrobił się za miękki. Kiwnięciem dłoni pozwolił Azelielowi zabrać Kamirę, lecz nim to zrobił, elf skłonił się i podziękował serdecznie. Następnie mógł wziąć Kamirę za ramię i wyprowadzić ją z ogrodu.
Skręcili w pierwsze otwarte drzwi i Kamira mogła dostrzec niewielką salkę, która musiała służyć za jadalnię dla pracowników. Długi stół i proste krzesła sugerowały, że odbywały się tam posiłki, a zastawione skrzyniami ściany tworzyły prowizoryczny magazyn.
Azeliel usadził Kamirę na jednym z krzeseł. Zaraz też kucnął przed nią i zabrał się do rozwiązywania jej więzów i jeśli się nie broniła, założył je znów, tym razem jednak oddzielnie na każdy nadgarstek, by miała swobodę w używaniu rąk, jednak nie mogła czarować.
- Nadstawiam za ciebie karku. - Przypomniał jej, jakby jego wyczyn przed orkiem nie był oczywisty. - Sam nie wiem, po jaką cholerę. - Tłumaczył, plącząc węzełki. Lina wyglądała teraz nie, jak pęta, ale jak ozdobne rzemyki na obu rękach. Ich delikatny, magiczny poblask nadawał im jeszcze większego uroku. - Poza tym, wypiłaś ten eliksir, więc nawet, jeśli coś było, to nie będzie. - Warczał, jakby sam siebie chciał usprawiedliwić. Nie mógł pogodzić się z własną decyzją. - Słuchaj, Kamirin. Niech Drwimir przeklnie tego brata Esoma, czy jak go tam nazywasz. Doprowadzę cię do muru, w porządku? Wiem, którędy będziesz mogła uciec.