POST POSTACI
Vera Umberto
Gdyby świat wyglądał inaczej, mogliby pozwiedzać nawzajem swoje miasta. Być może gdzieś istniał amulet pozwalający na tymczasową zmianę wyglądu, Vera nawet rozważała zamówienie takiego u Otisa, skoro miał swoje kontakty w Karlgardzie i tak czy inaczej zamierzała zagadnąć go o coś do ochrony przed demonami. Mieli z Corinem dużo złota, z którym coś trzeba było zrobić i była prawie pewna, że nie uznałby jej pomysłów za głupie. Mogłaby zrobić wtedy z Sovrana zwyczajnego, wschodniego elfa i zabrać go na spacer po mieście. I może gdyby mroczni nie byli najeźdźcami i nie trzymali w podziemiach niewolników z powierzchni, sama też chętnie wybrałaby się pod taką iluzją tam, skąd przybywał ich mag. Vera Umberto
Uśmiechnęła się pod nosem, widząc, że złoto, jak zawsze, otwierało serca i umysły. Nagle znalazł się Knog i nagle gobliny skłonne były do współpracy! Jakże miło z ich strony. Podeszła bliżej, by zerknąć na stół, na mięso, które oprawiali. Twierdzili, że nie mieli go na sprzedaż, ale trzeba przyznać, że na Siostrze przydałby się jakiś porządny świniak. Wszyscy byliby zadowoleni, gdyby Trip przyrządził go tak, jak miał w zwyczaju.
- Weswald pływa na moim statku - wyjaśniła pokrótce. - Jestem kapitan Vera Umberto.
Gdy cofała się wspomnieniami do snu, przed jej oczami stawał szarooki chłopiec i uśmiechnięty Yett, trzymający go w ramionach. Coś zakłuło ją w klatce piersiowej, ale starała się nie zwracać na to uwagi. Gdzie byli wcześniej? Zmarszczyła brwi, usiłując przypomnieć sobie szczegóły.
- Jest tam grząska, czerwona ziemia i gęsta roślinność. Grube liście, kwiaty i pnącza. Z ziemi wyrastają słupki, kamienne, rzeźbione, teraz już porośnięte mchem i widać stamtąd przekrzywiony maszt jakiegoś wraku. Zakładam, że to jest w okolicach Tsu'rasate, rośliny i ziemia mi się zgadzają, ale nie wiem, dokąd iść. Widziałeś to miejsce? - skierowała pytanie do Knoga. - Możesz mnie tam zaprowadzić?