Wycieczka w stronę obozowiska elfów nie była niczym niezwykłym, chociaż wraz z czasem Tamas zaczynał sądzić, iż krasnolud zagubił się. Skręcił w prawo, chociaż ogromne skupisko tak zwanych 'nieludzi' było bardziej na północnym wschodzie. Nie skomentował, jednak posłał zdziwione spojrzenie na czuprynę krasnoluda. Barbarzyńca uznał, iż szanowny Magarick wie co robi...
Chwilę później zrozumiał, że domniemana grupa zwiadowców trzymała się na uboczu nawet od innych grup w armii. Na uboczu było najzimniej, bo wiatr targał najmocniej w namioty, a każdy raczej starał się ukrywać swoje schronienia od wiatrów. Ciekawe co skłoniło tą grupę do pozostania tutaj?
Tamas lekko przytaknął i nieco mocniej schował łeb w futrze wilka, starając się osłonić nieco przed mroźnym wiatrem. Wnętrzności jeszcze parowały, więc musieli dopiero co je wyrzucić z namiotu inaczej zamarzłyby w mgnieniu oczu.
Wszedł przed krasnoludem i przez chwilę przyzwyczajał oczy do ciemniejszego miejsca. Nie wykonywał przy tym żadnych podejrzanych gestów. Czy aby za dużo tu nie było tych elfów jak na jedno schronienie? W sumie nie jemu to oceniać, jednak obróbka mięsa w tym samym miejscu co się śpi... czy to przypadkiem nie jest proszenie się o smród? Tamas nie był znawcą tematu, ale nie uważał, aby elfy musiały w ogóle polować skoro należały do armii, ale nie jemu komentować ich działania. Może racje były za małe, albo kobiety z dziećmi nie dostawały owych racji...? Z armiami podróżowały często całe rodziny, jednak nie każdy miał na tyle mało dumy, aby wyciągać z armii ochłapy żołnierzy.
Zrobiło się dziwnie, kiedy elfy patrzyły na niego spode łba, ale sytuację wyraźnie naprawiło wejście krasnoluda.
Tak, lepiej było przemilczeć wstęp, dając szanowanemu Magarickowi szansę załagodzenia początkowej niechęci do wielkoluda. Częściowo się udało, ale mężczyzna nie przybył tutaj oczywiście w roli ochoniarza. Musiał się pokazać jako osoba zdecydowana i 'godna' czasu elfów.
- Jestem Tamas de Langre, zostałem wyznaczony na dowódcę w misji, która będzie polegała na zbadaniu wschodnich terenów od Błyszczącej Góry, gdyż istnieją podejrzenia, że demony zbierają się za tamtejszymi wzgórzami. Dodatkowo będziemy musieli pozbyć się wszystkich napotkanych zwiadów demonów w tamtych rejonach.
Powiedział zdecydowanie patrząc kolejno na zebranych przy niedźwiedziu. Musiał przyznać, że jeden strzał w otwarty pysk robił wrażenie... Oby łucznicy byli równie dobrzy co te elfy... no albo żeby dopisywało im szczęście takie jak tym tutaj.
- Pan Magarick polecał was jako zwiadowców, dlatego właśnie przybyliśmy. Widzę, iż potraficie nie tylko tropić, ale również nieźle strzelacie.
Skupiony jeszcze chwilę przyglądał się upolowanemu drapieżnikowi, a następnie beznamiętnie przeniósł wzrok na elfki. Nie chciał ich ponaglać, ani też proponować pomoc z armii, bo chyba właśnie jej unikali.
- Wieczorem wyruszamy, więc potrzebuje abyście szybko się określili czy dołączycie do nas.
Błyszcząca Góra
61Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.