Oficer postękiwał jeno cicho odrywając się od okiennicy i kuśtykając w kierunku drzwi. Audiencja się im zachciało. Tajnych na dodatek. I pozostawiają wiadomość na terenie jednego z lęgowiska szpiegów, żebraków i innej hołoty. W dupie się komuś poprzewracało. Gdyby to on kierował logistyką za tym całym burdelem to kazałby wychłostać tego pierdolonego doręczyciela. I adresata też. Pod warunkiem, że nie on nim będzie. Nie żeby go to nie mogło jeszcze dziś spotkać...
Jednak zirytowany i trzymający się za obolały łeb goblin pojął decyzje. Lepiej użerać się z Baronową wnerwioną z powodu stanu w jakim wykonuje się jej rozkazy... niż rozsierdzoną za ich nie wykonywanie. Dlatego też zacisnął zęby i postanowił przespacerować się do pałacu. Kto wie? Może smród zaułków i zapachy targów odrobinę go rozbudzą. Trza tylko uważać coby nikt nie wylał mu przez okno na łeb zawartości nocnika. Jakiekolwiek jednak niebezpieczeństwa nie czekałyby na niego w trakcie podróży... gniew Dayanary i tak pozostawał największym.
Pozostawało więc jeno wybrać się czym prędzej z wizytą do władczyni Baronii.
Re: Speluna Herzgoda.
17Goblin wstał, i chwiejnym krokiem doczłapał się do drzwi, po czym, popychany przez jakąś osobę za nim, wyszedł ze speluny. Wstające słońce uderzyło mu w twarz jak młotem, tak że prawie się zachwiał, ale ostatecznie postąpił pierwszy, najtrudniejszy krok naprzód. Potem następny, i następny. Niczym dziecko od nowa uczące się chodzić, każdy kolejny krok był stawiany pewniej, sztywniej i bardziej po żołniersku, niż po kacowsku.
Stek przekleństw jaki cisnął się na usta Grettunka nie pomagał, tym bardziej że co jakiś czas słyszał krzyki dzieci, walenie metalu o metal czy kłócenie się pierwszych kupców z ich klientami. Wszystkie te dźwięki odbijały się echem w głowie Azgurda, który miał w tej chwili ochotę położyć się na ziemi i umrzeć. Ale służba była ważniejsza. I tak, gobliński oficer krok za krokiem zbliżał się do Pałacu Dayanary.
Stek przekleństw jaki cisnął się na usta Grettunka nie pomagał, tym bardziej że co jakiś czas słyszał krzyki dzieci, walenie metalu o metal czy kłócenie się pierwszych kupców z ich klientami. Wszystkie te dźwięki odbijały się echem w głowie Azgurda, który miał w tej chwili ochotę położyć się na ziemi i umrzeć. Ale służba była ważniejsza. I tak, gobliński oficer krok za krokiem zbliżał się do Pałacu Dayanary.