[Rybie Grzbiety] Kościana Wieża
: 03 maja 2021, 22:15
— Orsel, o czym ty mówisz? — żachnęła się Miranna, spoglądając na przyjaciela pytająco, marszcząc brwi. — Zawsze łączyła nas przyjaźń i nic więcej. Jeśli w jakiś sposób dawałam ci inne znaki... to nie były one celowe. To przykre, że posądzasz mnie o zdradę. Nigdy bym cię nie skrzywdziła umyślnie.
Magini zaskoczona nagłą zmianą zachowania Orsela odsunęła się od niego, nabrała dystansu, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Musiała zebrać myśli. Skonfundowana ścisnęła sobie palcami skronie. Pomijając fakt, że Orsel nagle zaczął mówić metaforą, nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak bardzo gwałtownie zareagował. Odkąd go poznała, darzyła go ogromną sympatią, szanowała go jako przyjaciela i znakomitego czarownika, oddanego magicznej pasji. Dzielili razem wiele doświadczeń, sukcesów i upadków, dobrych i złych chwil. Zależało jej na nim, była gotowa poświęcić dla niego wiele, ale przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby być dla niego kimś więcej.
Zdziwienie płynnie przeszło w wyrzuty sumienia. Byłam ślepa, czy głupia? Pytała samą siebie, wciąż pocierając skronie, aż skóra jej zaczerwieniała. Co mogę zrobić, jak go uspokoić...
— Orsel... — rzekła cicho, skracając dystans i próbując pochwycić dłonie mężczyzny.
Mógł poczuć zapach o kwiatowych nutach jej ulubionych esencji, których używała do kąpieli. Mógł poczuć ciepło jej dłoni, którymi próbowała opleść jego rozdygotane z nerwów ręce. Przysunęła się bliżej, chcąc objąć go w torsie, by ujarzmić jego rozemocjonowane ciało.
— Nie ma dla mnie ważniejszej osoby niż ty, Orsel — mówiła dalej, robiąc kolejny krok naprzód.
Wejrzała mu głęboko w oczy, jakby chciała wzrokiem przestrzelić jego ciało i duszę na wylot.
— Pozwól mi się złączyć z tobą myślami. Udowodnię ci, jak bardzo mi zależy — szepnęła, nie odrywając wzroku od jego piwnych oczu i zaraz dodała: — Coniungre cumi eius.
Próbowała posłać mu serię subtelnych wizji, obrazów i myśli nacechowanych przyjacielską miłością, jaką go darzyła. Chciała, by ujrzał jej intencje. Pragnęła, by dostrzegł, iż to, co łączyło ją z Selari, jest już skończone, że choć cierpi przez jego odejście, to pogodziła się ze stratą. Chciała też przekazać mu ziarno nadziei na to, że być może kiedyś połączy ich coś więcej, lecz boi się do tego przyznać w słowach. Głęboko wierzyła w to, że tym krótkim zjednaniem myśli załagodzi nagle powstały konflikt. A jeśli nie, to przynajmniej nie będzie mogła się winić za to, że nie próbowała.
Magini zaskoczona nagłą zmianą zachowania Orsela odsunęła się od niego, nabrała dystansu, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Musiała zebrać myśli. Skonfundowana ścisnęła sobie palcami skronie. Pomijając fakt, że Orsel nagle zaczął mówić metaforą, nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak bardzo gwałtownie zareagował. Odkąd go poznała, darzyła go ogromną sympatią, szanowała go jako przyjaciela i znakomitego czarownika, oddanego magicznej pasji. Dzielili razem wiele doświadczeń, sukcesów i upadków, dobrych i złych chwil. Zależało jej na nim, była gotowa poświęcić dla niego wiele, ale przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby być dla niego kimś więcej.
Zdziwienie płynnie przeszło w wyrzuty sumienia. Byłam ślepa, czy głupia? Pytała samą siebie, wciąż pocierając skronie, aż skóra jej zaczerwieniała. Co mogę zrobić, jak go uspokoić...
— Orsel... — rzekła cicho, skracając dystans i próbując pochwycić dłonie mężczyzny.
Mógł poczuć zapach o kwiatowych nutach jej ulubionych esencji, których używała do kąpieli. Mógł poczuć ciepło jej dłoni, którymi próbowała opleść jego rozdygotane z nerwów ręce. Przysunęła się bliżej, chcąc objąć go w torsie, by ujarzmić jego rozemocjonowane ciało.
— Nie ma dla mnie ważniejszej osoby niż ty, Orsel — mówiła dalej, robiąc kolejny krok naprzód.
Wejrzała mu głęboko w oczy, jakby chciała wzrokiem przestrzelić jego ciało i duszę na wylot.
— Pozwól mi się złączyć z tobą myślami. Udowodnię ci, jak bardzo mi zależy — szepnęła, nie odrywając wzroku od jego piwnych oczu i zaraz dodała: — Coniungre cumi eius.
Próbowała posłać mu serię subtelnych wizji, obrazów i myśli nacechowanych przyjacielską miłością, jaką go darzyła. Chciała, by ujrzał jej intencje. Pragnęła, by dostrzegł, iż to, co łączyło ją z Selari, jest już skończone, że choć cierpi przez jego odejście, to pogodziła się ze stratą. Chciała też przekazać mu ziarno nadziei na to, że być może kiedyś połączy ich coś więcej, lecz boi się do tego przyznać w słowach. Głęboko wierzyła w to, że tym krótkim zjednaniem myśli załagodzi nagle powstały konflikt. A jeśli nie, to przynajmniej nie będzie mogła się winić za to, że nie próbowała.