Re: Terth'ratean - Miejscowość na skraju dżungli
: 04 mar 2018, 22:33
Twoja podróż do domu nie należała do wybitnie ciekawych ale to było chyba w obecnej sytuacji czymś bardzo pozytywnym. Taszcząca ciężki wór łupów Irina starała się pomóc Ci nieco z taszczeniem nieprzytomnego łaciatego skurwysyna który w tym momencie w pełni zasługiwał na takie miano. Jak się okazało zataszczenie tego ponad stukilogramowego kloca gdziekolwiek wymagało od Ciebie sporego nakładu pracy. Niestety ścierwo leżało sobie nieprzytomne mając wszystko w pompie. Sam byś pewnie nie dał rady albo zamęczył się jak diabli więc jak się okazuje taka żona czasem bywa jednak przydatna. Do domu dotarliście w rekordowo długim czasie zmęczeni i zziajani. Że też nikt nie przewidział potrzeby budowy dróg do transportowania nieprzytomnych tygrysów. Wasze szczęście, że się wam wózek nigdzie nie zakopał bo było by po zabawie.
Już na miejscu Ty wziąłeś się za pracę a nowa gospodyni ruszyła na krótki spacer po obejściu.
bardzo krótki. Zachwycona to ona nie była ale też nie narzekała bo dom miałeś niezły. Nie przeszkadzając Ci w ratowaniu zwierzaka poszła rozgościć się w kuchni i rozpakować worek z zakupa... aaa tak. Ze zdobyczą. Krzątała się tam szukając jakiegoś jedzenia i możliwości przygotowania go.
Względem Twoich czynności mających na celu uratowanie łaciatego to jak na profesjonalnego fleczera przystało zrobiłeś z niego mumię. Aż dziw, że sam się po drodze nie wplątałeś w te wszystkie prowizoryczne bandaże przytwierdzając do zwierzaka. Czas minął Ci raczej szybko i nim się obejrzałeś na stole stała miska jedzenia z kategorii "mieszanka tego co było pod ręką". Wyglądało to to średniawo ale za to pachniało świetnie. Gdzieś tam po drodze zwierzak Ci się obudził i zaczął miauczeć coś tam ale po chwili nieskutecznego szarpania się z linami i siatką dał sobie spokój. Byłbyś tak skatowany też by Ci się nie chciało. Tak oto doszliście do kompromisu w którym Ty nie okładasz bestii kamieniami a ona nie próbuje Cię zeżreć. Idealnie.
Taka oto atmosfera towarzyszyła waszej trójce aż do nastania świtu kiedy to na drzwi Twojego domu spadła pięść. Ktoś ewidentnie starał się brzmieć groźnie i dominująco z tym pukaniem.
- Otwieraj kurwa! Koniec czasu!
Usłyszałeś znajomy głos tego samego kurdupla, który przyszedł złożyć u Ciebie zamówienie na pupilka.
Już na miejscu Ty wziąłeś się za pracę a nowa gospodyni ruszyła na krótki spacer po obejściu.
bardzo krótki. Zachwycona to ona nie była ale też nie narzekała bo dom miałeś niezły. Nie przeszkadzając Ci w ratowaniu zwierzaka poszła rozgościć się w kuchni i rozpakować worek z zakupa... aaa tak. Ze zdobyczą. Krzątała się tam szukając jakiegoś jedzenia i możliwości przygotowania go.
Względem Twoich czynności mających na celu uratowanie łaciatego to jak na profesjonalnego fleczera przystało zrobiłeś z niego mumię. Aż dziw, że sam się po drodze nie wplątałeś w te wszystkie prowizoryczne bandaże przytwierdzając do zwierzaka. Czas minął Ci raczej szybko i nim się obejrzałeś na stole stała miska jedzenia z kategorii "mieszanka tego co było pod ręką". Wyglądało to to średniawo ale za to pachniało świetnie. Gdzieś tam po drodze zwierzak Ci się obudził i zaczął miauczeć coś tam ale po chwili nieskutecznego szarpania się z linami i siatką dał sobie spokój. Byłbyś tak skatowany też by Ci się nie chciało. Tak oto doszliście do kompromisu w którym Ty nie okładasz bestii kamieniami a ona nie próbuje Cię zeżreć. Idealnie.
Taka oto atmosfera towarzyszyła waszej trójce aż do nastania świtu kiedy to na drzwi Twojego domu spadła pięść. Ktoś ewidentnie starał się brzmieć groźnie i dominująco z tym pukaniem.
- Otwieraj kurwa! Koniec czasu!
Usłyszałeś znajomy głos tego samego kurdupla, który przyszedł złożyć u Ciebie zamówienie na pupilka.