Re: [Dolne Miasto] — Ulice biedy
: 17 lip 2019, 13:45
Kiedy dziewczynka zaczęła krzyczeć, a jej oczy zapłonęły złotym kolorem, Fi rozwarła usta i zaczęła z nią krzyczeć unisono. Coś złego działo się w tych kanałach, niewypowiedziana tajemnica, która otworzyła pod nią podwoje nieprzeniknionej ciemności, a następnie jasności, która towarzyszyła jej podczas lotu w dół. Szamotała się w locie i krzyczała dalej, nie wiedząc co się wyprawia.
Wtem, jakby znikąd rozległ się głos, który wytykał błędy, zarzucał ją oskarżeniami i wieszczył straszny los, którego nie czuła, że nie zasłużyła. A przynajmniej taką miała nadzieję. Nigdy nie powiedziałaby, że porzuciła ścieżkę prawości, sprzedała honor i zaprzepaściła niewinność, zwłaszcza teraz, kiedy wkładała cały swój wysiłek w to by naprawić błędy. Nie miała czasu na rozmyślanie, bowiem bardzo szybko jej uczucia zdominował strach i panika.
Wtem, koniec. Wszystko zatrzymało się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie leciała już w niekończącej się przepaści, a stała w pięknej sali, w równie niesamowitej sukni w której wyglądała jak księżniczka z bajki. Wokół niej, bezimienne i nic nie znaczące pary wirowały w tańcu, kompletnie nie zwracając na nią uwagi. Fi obróciła się zdezorientowana, wciąż histerycznie oddychając. Do oczu napływały jej łzy. Była w centrum wszechświata, a jej odbicie patrzyło na nią załzawionymi oczami z każdej strony. Wzdrygnęła się i krzyknęła kiedy nieoczekiwanie ktoś musną jej ramię.
Odwróciła się gwałtownie, gotowa do ucieczki, ale z postawą jakby miała zaraz kogoś zdzielić. To był Duglas. Znieruchomiała i wpatrywała się w niego z otwartymi ustami, co na pewno nie było zgodne z etykietą na zamku. Zadrżała. To nie był on. Dug tak na prawdę nigdy jej nie kochał, a ona była dla niego tylko zabawką. Przyłożyła dłonie do uszu by nie słyszeć więcej słów wydobywających się z ust tego węża i rozglądała się przerażona dookoła, szukając drogi ucieczki.
Wszystko było tutaj w takim ładzie i harmonii, że nawet jej brak zaangażowania w scenkę nie zmącił jej spokoju. Krzyknęła z całych sił, zamykając oczy i pobiegła ku najbliższemu lustru, by rozbić je pięściami, masą lub cokolwiek wpadnie jej w ręce, byle uciec z tego przeklętego miejsca.
Wtem, jakby znikąd rozległ się głos, który wytykał błędy, zarzucał ją oskarżeniami i wieszczył straszny los, którego nie czuła, że nie zasłużyła. A przynajmniej taką miała nadzieję. Nigdy nie powiedziałaby, że porzuciła ścieżkę prawości, sprzedała honor i zaprzepaściła niewinność, zwłaszcza teraz, kiedy wkładała cały swój wysiłek w to by naprawić błędy. Nie miała czasu na rozmyślanie, bowiem bardzo szybko jej uczucia zdominował strach i panika.
Wtem, koniec. Wszystko zatrzymało się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie leciała już w niekończącej się przepaści, a stała w pięknej sali, w równie niesamowitej sukni w której wyglądała jak księżniczka z bajki. Wokół niej, bezimienne i nic nie znaczące pary wirowały w tańcu, kompletnie nie zwracając na nią uwagi. Fi obróciła się zdezorientowana, wciąż histerycznie oddychając. Do oczu napływały jej łzy. Była w centrum wszechświata, a jej odbicie patrzyło na nią załzawionymi oczami z każdej strony. Wzdrygnęła się i krzyknęła kiedy nieoczekiwanie ktoś musną jej ramię.
Odwróciła się gwałtownie, gotowa do ucieczki, ale z postawą jakby miała zaraz kogoś zdzielić. To był Duglas. Znieruchomiała i wpatrywała się w niego z otwartymi ustami, co na pewno nie było zgodne z etykietą na zamku. Zadrżała. To nie był on. Dug tak na prawdę nigdy jej nie kochał, a ona była dla niego tylko zabawką. Przyłożyła dłonie do uszu by nie słyszeć więcej słów wydobywających się z ust tego węża i rozglądała się przerażona dookoła, szukając drogi ucieczki.
Wszystko było tutaj w takim ładzie i harmonii, że nawet jej brak zaangażowania w scenkę nie zmącił jej spokoju. Krzyknęła z całych sił, zamykając oczy i pobiegła ku najbliższemu lustru, by rozbić je pięściami, masą lub cokolwiek wpadnie jej w ręce, byle uciec z tego przeklętego miejsca.