POST POSTACI
Qadir
Dotychczasowe zachowanie Vorona wywołało swoisty błysk w oku Saliha, a objawiło się to delikatnym zwężeniem każdej ze źrenic oraz przymrużeniem powiek na dosłownych kilka sekund. Trudno założyć od razu, że wynikało to z pewnego naturalnego instynktu przetrwania, lecz… pewne ziarno niepewności zostało zasiane w głębi maga. O ile elf patrzył się wprost na jego oblicze, to mógł dojrzeć cień podejrzliwości. “Pustynny Smok” przyglądał się mu przez chwilę po odwróceniu głowy w kierunku drugiego rozmówcy, cofając jednocześnie ręce do sylwetki z okolic żaru kominka. - Zaczynasz już nawet brzmieć jak zdrajca. Zakładam, iż nie pochwalisz się obietnicami ze strony Pana Kēliego? - Wciąż dialog Qadira miał wydźwięk żartu w atmosferze koleżeńskiej pogawędki, aczkolwiek… nastrój nabrał zarazem odrobinę powagi. Czyżby czarnoksiężnik popadał w paranoję? I czy ich relacja nie była do końca tak… gładka? Jedynie Tamna miała wiedzę na temat prawdziwych intencji Yasina, kiedy to on przedstawił te informacje dziewczynie w trakcie wyprawy. Nie był on wyłącznie badaczem wspomagającym Nowe Hollar w naukowych odkryciach. Za tym kryła się garść… polityki. Istoty mające bezpośrednią styczność z władzami przeróżnych uczelni definitywnie miały, chociaż krztę świadomości w tych kwestiach. Nie niwelując uśmiechu na ustach, Kadeem westchnął również ciszej w formie rozczarowania. - Wplątałeś mnie w niezłe bagno, choć… nie do końca. Poniekąd me czyny również mnie tu pokierowały. - Mrugnął do starszego profesora. - Nie musisz się tym przejmować... Tamną tym bardziej. Z biegiem lat zrozumie więcej rzeczy… Wszak na swoich błędach uczymy się najlepiej… - Zniżone hałaśliwością wypowiedzi przeszywały niewielką przestrzeń pomiędzy dwoma mężczyznami niczym dobrze wymierzone ruchy ostrza w boju.Qadir
Karlgardczyk odebrał księgę tuż po wystawieniu jej przez towarzysza, spoglądając od razu na okładkę z interesującym tytułem. “Sfer opisanie”... Prorok znał ten tom. Informacje niestety miały prawo umykać z głów najtęższych umysłów, zwłaszcza gdy niektóre dane nie były regularnie utrwalane. Czekała go zatem przyjemna lektura ku odświeżeniu pamięci. - Zgarnąłeś całkiem solidny tekst. - Wtedy spojrzenie syna Raaidy poszybowało wzdłuż dłoni Dortrisa, spocząwszy ostatecznie na dwóch osobistościach przy stole. Czarnoskóry profesor skinął obliczem celem odwzajemnienia przywitania. Następnie kątem oka zlustrował twarz znajomego po raz drugi tego poranka. - Na pewno nie ruszymy stąd na czczo, a więc… będę tutaj twym kompanem. Mam jedynie nadzieję, iż to nie nasze ostatnie ciepłe śniadanie na czas tego żywota… - Podobnie jak przy Arno, skrócił odległość poprzez nachylenie się koło ramienia szpiczasto uchego. - Zależy mi na powrocie do Karlgardu… - Niestety nie uraczył widoczną uprzejmością Tamnę. Jedynie ich wzrok być może spotkał się w którymś momencie tak jak przy doglądaniu otoczenia. Widocznie się ignorowali albo… potrzebowali więcej godzin na ochłonięcie. Szczególnie mamy tu na myśli tę bladą piękność.
W ten sposób wizjoner ruszył do wolnego miejsca koło rudowłosej zgodnie z energiczną prośbą. Ze względu na sugestię magiczki nie wyszukiwał idealnego siedziska z dala od reszty, toteż spoczął tuż koło przedstawicielki jego rasy. Dlaczego miałby to być problem? Bynajmniej! Tym samym wieszcz nie zaczepiał już panny Il’Dorai ani Verga, wymijając ich całkiem sprawnie koło krzeseł w trakcie chodu. Mimowolnie odprowadził skrawkiem oka pół goblina przez kilka kroków wojownika na piętro, by potem powrócić do przedmiotów rozstawionych na szerokim blacie mebla. - Pani Puello, wpierw muszę sporządzić własne. Niemniej skorzystam później z tej kuszącej oferty. - Szersze wykrzywienie warg ku górze zobrazował swej współpracowniczce.
Skupił więcej uwagi na początku na kartkach twórczości Torcadinela. - Voronie, zamówisz nam coś? Wezmę to samo co ty. - Dorzucił do przyjaciela, inicjując proces czytania od pierwszej stronicy. Zamierzał przeczytać całą księgę przy jednym posiedzeniu? Otóż nie. Zależało Salihowi na odnalezieniu kluczowej wiedzy pośród stosu zlepionych w słowa i zdania literek. Ktoś korzystający z umiejętności dydaktycznych czynił to całkiem sprawnie. Obywatel Urk-hun wręcz wertował kartka za kartką, oznaczając piórem lub przy pomocy ołówka ważne elementy występujących tam opisów. Prawie jak sprawdzanie esejów studentom łącznie z wytykaniem ich błędów, czyż nie? Istotną sprawą jest znalezienie tam czegoś wartościowego do dalszych działań. A ktoś pokroju pustynnego czarownika powinien to zrozumieć par excellence.