Karczma "Duma Kozienic"

16
POST BARDA
- Nie jesteś żołnierzem. Nazywasz się nim, ale nim nie jesteś - zirytował się. - Żołnierz staje naprzeciw przeciwnika z mieczem w dłoni i imieniem tego, dla którego walczy, na ustach. Żołnierz jest częścią oddziału, który honorowo walczy z wojskiem wroga. A nawet jeśli nie jest w oddziale, to na własną rękę działa tak, żeby swojemu... królestwu, powiedzmy... przynieść dumę i wpłynąć na jego szansę zwycięstwa w nadchodzącej wojnie. A ty?
Poczekał, aż dokończy z opatrunkiem i z frustracją wciągnął koszulę z powrotem przez głowę, od razu się od elfki odsuwając.
- Ty chcesz mordować staruszki i wyżynać karczmy, choć twoich dowódców nie obchodzi ile zabijesz kobiet po drodze do swoich. Nie jesteś żołnierzem, jesteś oprawcą i sadystką. Nawet ci, którzy trzymali mnie w niewoli przez ostatnie lata, nie byli tak zepsuci, jak ty. A uwierz mi, że poprzeczka stoi wysoko.
Opadł na krzesło, tyłem do ściany i złapał za swoje wino, chowając za kubkiem zgorzkniałą minę. Rozczarowanie i rezygnacja biły od niego na kilometr, tak jakby ostatecznie spodziewał się po Elspeth czegoś innego. Jakby liczył na to, że jednak za tą maską niezwyciężonej i nieprzejednanej wojowniczki podziemi krył się ktoś, z kim jednak dałoby się porozmawiać... o czymkolwiek, właściwie.
Wino pachniało słodko i pływały w nim podłużne patyczki o okrągłej, poczwórnej końcówce, elfce kompletnie obce.
- Powinienem poczekać aż zaśniesz, zabrać konia i jechać w swoją stronę - mruknął Goren do swojego kubka. - Ale gdyby nie ja, to martwi byliby już tamci ludzie w wiosce i zaraz martwi byliby wszyscy w karczmie? Nie na to się pisałem.
Przetarł twarz dłonią.
- Pij to swoje wino i idź spać. Nie zrobię tego, nie odjadę - obiecał i osunął się na krześle w dół, wyciągając nogi przed siebie. - Do miasta. A potem każde w swoją stronę.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

17
POST POSTACI
- Masz rację. - Elspeth zgodziła się ze słowami Gorena. Nie przerwała pracy przy wiązaniu węzełka na końcówce materiału, który miał trzymać opatrunek w miejscu. - Jestem Yirtilgan Yara urug'idan bo'lgan jangchi. - Rzekła z dumą, odsuwając się od elfa. Była wojownikiem z Klanu Poszarpanej Rany. To coś, co mogła mówić głośno, coś, czym powinna się pysznić. To ona stanie w szeregach inwazji, która odda im słońce. - Ja zabijam wrogów mojego ludu. Sam mówisz, że nie mogę pokazać twarzy, dłoni. Nie zgadzają się na mnie, na mój wygląd, na demony, które nas uratowały. Nie tolerują mnie, ani nas, żadnego z nas. Nie ukorzą się, więc zginą. - Nie wyprowadzała Gorena z błędu. Choć goście karczmy mieli pozostać przy życiu, lecz na jak długo? - Zadajesz pytania, ale nie chcesz znać odpowiedzi. - Dodała ze złością. Bo czego się spodziewał? Że przemysli swoje postępowanie, zapomni o latach krzywd, o których przypominano jej przez całe życie i nagle zacznie żyć w zgodzie z tymi, którzy skazali jej przodków na potępienie?!

Złapała za swój kufel i usiadła na łóżku, daleko od Gorena. Przyglądała mu się spod zmarszczonych brwi. Błogość i zadowolenie zostało przez niego zepsute w paru źle zaplanowanych słowach.

- Jesteś głupcem. Mam dla nich więcej łaski, niż oni dla mnie. - Zarzuciła po raz kolejny. - Chcesz konia? Zabierz go. Uciekaj.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

18
POST BARDA
- To nie jest takie proste! - zdenerwował się Goren jeszcze bardziej, wyrzucając w górę tę dłoń, która nie trzymała wina. - Nie wszystko rozpatruje się w kategorii "kto bardziej zasługuje na śmierć"! Masz tak ograniczone myślenie, jak koń, któremu założyli klapki na oczy!
Elspeth nie miała pojęcia, o czym mówił i na czym polegało zakładanie klapek na konia, ale była pewna, że nie znaczyło to nic dobrego. Mężczyzna znów schował się za kubkiem, marszcząc brwi w złości. Z jakiegoś powodu bardzo mu zależało na tym, żeby ją przekonać. Żeby zmusić ją do spojrzenia na to wszystko z innej strony, albo przynajmniej wysłuchania go bez rzucania formułkami, jakich nauczyli ją w podziemiach.
- Nie mam siły do ciebie - mruknął. - Powiedziałem, że nie zabiorę konia i nie pojadę. Możesz mnie wyzywać od głupców i tchórzy, ale to są dwie rzeczy, którymi ja siebie nazwać nie mogę. Chociaż nie wiem. Może jestem głupcem, bo nie zabiłem cię dzisiaj rano, jak jeszcze spałaś, albo jak rąbnęłaś głową w kamień. Może powinienem był to zrobić.
Napił się znów i wstał, żeby podejść do Elspeth i stanąć przed nią, spoglądając na nią z góry.
- A co ze mną w takim razie, hm? Nie zamierzam korzyć się przed waszą królową. Nie zamierzam wracać do podziemi, ani służyć wam dłużej. Czy ty w ogóle traktujesz mnie jak równego sobie, czy widzisz we mnie tylko wroga, zasługującego na śmierć, ale będącego chwilowo przydatnym środkiem do celu? Żałosnego niewolnika, który do tego jeszcze bezczelnie uciekł? Poczekasz, aż doprowadzę cię do miasta, a potem wbijesz mi honorowo miecz w plecy, albo oddasz swoim dowódcom jako gest dobrej woli? - spytał, pochylając się nad nią. - Zadaję pytania, bo chcę znać odpowiedzi, ale twoje odpowiedzi! - wetknął palec wskazujący w jej klatkę piersiową. - Nie te, którymi karmili cię od dzieciaka, które masz wbite do głowy jak ociosane kołki, których nie da się już wyrwać! Czy w twojej głowie powstaje czasem chociaż jedna myśl, która należy tylko do ciebie, czy jedyne, czego chce Elspeth, to być cegiełką w tej wielkiej budowie królestwa mrocznych na powierzchni, tak łatwą do zastąpienia przez kogokolwiek innego?
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

19
POST POSTACI


- Tak! To nie jest takie proste! - Powtórzyła po Gorenie, gdy ją samą zaczęły rozpierać emocje. - Ja albo oni! - Nie zastanawiając się, czym są klapki dla konia, odstawiła kufel na szafkę obok łóżka. Spodziewała się, że może dojść do rękoczynów, choćby mieli dać sobie po twarzach na uspokojenie.

- Nie muszę cię wyzywać. Jesteś głupcem.- Warknęła. - Powinieneś mnie zabić. Teraz, za późno.

Jeśli myślał, że będzie patrzył na Elspeth z góry, to...! To nie pomylił się, bo chociaż ona również podniosła się z miejsca, to była od niego sporo niższa. Krew elfów zmieszana z demonią nie sprzyjała wysokiemu wzrostowi, a ciężkie warunki życia w podziemiach tylko potęgowały ten efekt.

- Zależy, czy jesteś wrogiem. Co zrobisz, gdy dotrzesz do Heliar. Możesz być ze mną. Możesz uciekać, wtedy zginiesz. - Ostrzegła go, bo choć był głupcem, daleko mu było do łajdaka. Nie pozwalała bezczelnie się tykać, złapała go za kołnierz i przyciągnęła do siebie. Jeśli mieli rozmawiać, będą rozmawiać jak równi sobie. - Nie dam ci łatwej śmierci. Dam ci wybór. Pokaż, że nie jesteś niewolnikiem. Że masz wartość. - Syczała przez zęby, wlepiając czerwone ślepia w jego oczy. - Dla ciebie jestem tylko Mrocznym oprawcą. Nie wyprowadzę cię z błędu, nie mam powodu.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

20
POST BARDA
- Nie zamierzam z tobą iść nigdzie dalej, niż zakłada umowa - syknął Goren i z pewnością miał do powiedzenia coś więcej, ale moment, w którym Elspeth go do siebie przyciągnęła, kompletnie wytrącił go z wątku. Zamilkł, z ręką unieruchomioną pomiędzy swoją klatką piersiową, a piersią elfki, tą samą, w którą przed chwilą wbijał wyprostowany palec.
- Nie będę ci niczego udowadniać - dodał jeszcze, choć znacznie już ciszej i z mniejszym zapałem.
Oddychał ciężko przez targającą nim złość, a jego złote oczy błyszczały od wina, którego wypił za dużo, zbyt szybko. Wpatrywał się w czerwone tęczówki kobiety w taki sposób, że miała wątpliwości, czy chce ją zamordować, czy pożreć. Był w nim jakiś nieopisany głód, nie do końca przez nią zrozumiały, ale bardzo, bardzo pierwotny.
- Ze wszystkich istot na powierzchni, musiałem trafić akurat na ciebie. Cóż za drwina losu.
Opuścił wzrok na jej rozchylone usta i zaciśnięte we wściekłości zęby. Wahał się tylko przez moment, bo emocje chwili silniejsze były od rozsądku. Elspeth słyszała kiedyś powiedzenie, że między nienawiścią a miłością cienka jest linia; tutaj chyba jeszcze nie było mowy o pierwszym i z całą pewnością nie o drugim, ale z łatwością dało się te słowa przełożyć na ich sytuację. Byli chwilowo skazani na siebie. Rozgrzani kąpielą i upojeni winem mogli albo się w tym pokoju albo pozabijać... albo wręcz przeciwnie.
Goren najwyraźniej wybrał tę drugą opcję, bo zanim elfka zdążyła zareagować, złożył na jej ustach pocałunek tak zachłanny i wygłodniały, że z łatwością mógł odebrać jej dech w piersi. Palce jednej ręki wplótł jej we włosy, a drugą, wyswobodzoną spomiędzy nich, objął kobietę w talii i przyciągnął do siebie, pogłębiając tylko gest, który zrobiła ona chwilę wcześniej - choć z zupełnie inną intencją. Wyrwanie się mu mogło nie być takie łatwe... o ile w ogóle Elspeth zamierzała to zrobić.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

21
POST POSTACI
Elspeth lubiła mieć przewagę. Choć patrzyła z dołu, to trzymała ubranie elfa jedną ręką, zaraz też dołączyła do niej drugą, by szarpnąć jeszcze mocniej, by dominować. Goren wydawał się tracić zapał i ustępować, choć ze złych zamiarów.

- Bogowie ci nie sprzyjają. - Skomenotwała jego ostatnie słowa, podobnie schodząc z tonu.

Byli blisko i czuła jego oddech na swojej skórze. Ciepło jego ciała współgrało z ciepłem, które zapewniła jej kąpiel i wino, a lekki szum w uszach spowodowany był nie tylko alkoholem i złością. Goren był obecny i tak fizyczny, jak to tylko możliwe, w odróżnieniu od dalekiego wyobrażenia Zumary, wojsk, staruszek w białych koszulach i całej reszty świata, która nie musiała być ważna.

Nie opierała się jego ustom, co więcej, gdy tylko zainicjował pocałunek, szarpnęła jego koszulę jeszcze mocniej. Nie miał prawa zmienić decyzji. Nie zamierzała się poddawać, to ona dyktowała, co mają robić. To ona zgodziła się na ten pocałunek i wszystko, co miało nadejść zaraz po nim.

Oboje byli spragnieni dotyku innej osoby. Ona, pozbawiona przyjaznej duszy w nieznanym świecie i on, którego panowie śledzili go na każdym kroku. Być może miał okazję ulżyć sobie w podziemiach, ale nigdy z ciemnoskórą księżniczką.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

22
POST BARDA
Nie potrzebował niczego więcej, poza tym niemym potwierdzeniem. To wystarczyło, żeby w jego oczach rozgorzał niepowstrzymany ogień. Widząc, że mu nie ucieka, że nie przebiła go sztyletem za bezczelność, ani nie przepędziła z pokoju, Goren puścił ją, by gorączkowo zacząć rozsznurowywać koszulę, jaką wybrała dla siebie z zabranych martwym szlachcicom ubrań. W połowie zrezygnował i po prostu przeciągnął jej ją przez głowę. Po jej skórze przeszedł dreszcz, choć nie wiedziała, czy wywołany był on nagłym chłodem, czy dotykiem jasnych dłoni elfa, wędrujących w dół po jej nagich plecach. Jego usta przeniosły się na bok jej szyi, a on sam powiedział cicho coś, czego Elspeth nie była w stanie zrozumieć.
Mogło to być ostrzeżenie, bo zaraz po tym chwycił ją pod uda i podniósł, wyjątkowo nierozsądnie nadwyrężając ranną rękę. Przeniósł ją o te kilka kroków i posadził na stole, pomiędzy świeczkami a wciąż pełnym dzbankiem wina, który zachybotał się niebezpiecznie, ale Goren kompletnie nie zwrócił na to uwagi. Światło świec nadawało jego drapieżnemu spojrzeniu odcienia, od którego elfce robiło się gorąco. W tej chwili nie miała do czynienia ze złamanym niewolnikiem, który rozpaczliwie usiłował odzyskać dawno utracone życie. Zdecydowanie nie wyglądał, jakby zamierzał pozwolić Elspeth na decydowanie o tym, co miało wydarzyć się za chwilę.
Niedelikatnie pociągnął ją za włosy, odchylając jej głowę w bok, by móc w kontraście do tego gestu prawie czule przesunąć ustami po jej ramieniu, obojczyku i powędrować nimi dalej w dół. Palce drugiej jego ręki wbiły się w udo elfki, a zapach wina wzmógł się, gdy w zamieszaniu któreś z nich strąciło dzbanek ze stołu. Naczynie z hukiem spadło na ziemię, a alkohol rozlał się po podłodze.
Ktoś załomotał w drzwi.
- Mówiłam, że mają nie hałasować! - dotarł do nich głos zirytowanej barmanki. - Ludzie się skarżą, że krzyki z pokoju dochodzą. Spać chcą. Kłócić się rano! Naczyń mi nie poniszczyć! Zapłacicie za szkody, słychać mnie?
Goren zignorował ją kompletnie, odsuwając się od Elspeth tylko na tyle, by przeciągnąć własną koszulę przez głowę. Jego pobliźniona klatka piersiowa dla wielu mogłaby być przykrym widokiem, ale na niej nie robiło to żadnego wrażenia. Biały opatrunek nie był dużo jaśniejszy od jego skóry.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

23
POST POSTACI
Odeszły myśli, a działał instynkt. Elspeth uniosła ręce, pozwalając wyswobodzić się z koszuli, pozwalając, by jej nagie, ciemne ciało na nowo zostało odkryte, tym razem w całej okazałości, by Goren mógł je podziwiać. Nie obchodziło jej już, co sądził o kolorze jej skóry. Tej nocy będzie ją wielbił, czy tego chce, czy nie. Jego dłonie znalazłydrogę do jej ud i szarpnęły ku górze, krótki okrzyk zdziwienia wyrwał się z jej ust, gdy nie spodziewała się tego rodzaju zuchwałości. Nie mogła powiedzieć, że nie podobała jej się jego śmiałość. Nie zastanawiała się nad stanem jego ręki, wychodząc z założenia, że sam musi o siebie zadbać w takiej sytuacji. Objęła go za szyję, przyciągając do kolejnego pocałunku, drapieżnego, gdy łapała zębami jego wargi.

Garniec wina i świeczki przeszkadzały, lecz o ile ona widziała w ciemności wystarczająco dobrze, to elf potrzebował światła, by móc podziwiać boginię przed sobą. Odchyliła głowę, pozwalając pieścić swoje ciało, oddychając szybciej, ze świstem łapiąc powietrze. Objęła go nogami, nie pozwalając odsunąć się zbyt daleko, jej dłonie błądziły po jego ramionach i karku, zahaczając o policzki i uszy. Chwilę ekstazy przerwał głos gosposi.

- Odejdź! - Warknęła w stronę drzwi, lecz nim zdołała wrócić do przytomności i złapać za nóż, zrezygnowała z natychmiastowej zemsty. Rozchyliła uda, zapraszając między nie kochanka. Podparwszy się na rękach za plecami, czekała na niego, aż ten pozbędzie się własnych ubrań. - Będziemy ciszej! - Obiecała, przenosząc spojrzenie na klatkę piersiową Gorena. Była blada i licha, lecz musiało jej to wystarczyć.

I tylko gdzieś z tyłu głowy odzywał się głosik, ledwie słyszalny przez ekstazę: czy Goren nie mówił sam wcześniej, że był szpiegiem? Czy to nie część jego sztuki, która ma uśpić jej czujność?
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

24
POST BARDA
Jeśli to była sztuczka i miała służyć zmanipulowaniu Elspeth, to po Gorenie kompletnie nie było tego widać. W jego oczach było czyste pożądanie, pragnienie jej ciała i nic więcej, nic, czego mogłaby się obawiać. Pożerał ją spojrzeniem, jak wygłodniałe zwierzę, a jego gwałtowne ruchy dalekie były od wyrachowania, o jakie podświadomie go podejrzewała. Był zbyt skupiony na niej, by w ogóle dotarła do niego obecność kobiety za drzwiami, więc gdy Elspeth coś do niej odpowiedziała, rzucił nieprzytomnym spojrzeniem w stronę drzwi, ale nie dołączył się do dyskusji. Oczywiście, że będą teraz ciszej. Kłótnia się skończyła, albo po prostu bardzo mocno zmieniła charakter, na taki, który dla nich obojga był znacznie przyjemniejszy - nawet jeśli w ich ruchach wciąż było dużo niewypowiedzianej agresji.
Tylko chwilę zajęło Gorenowi wyswobodzenie się z reszty swoich ubrań i dołączenie do niej w sposób, jakiego od niego oczekiwała. Ich ciała splotły się w uścisku i jedynie urywane westchnienia wypełniały ciszę pokoju, w którym też wreszcie zostawiono ich w spokoju. Nie było na co czekać, nie mieli czasu ani ochoty na długie podchody i czułości. Jasne dłonie elfa zaciskały się na ciele Elspeth z zaskakującą siłą i determinacją, a smakujące winem, zachłanne pocałunki nie dawały czasu do namysłu. I choć spędził w podziemiach sporo czasu, być może od lat nie zaznając ani chwili podobnej bliskości, Goren potrafił sprawić, że pochłonięta przez rozkosz elfka na jakiś czas kompletnie zapomniała o wszystkim, co dotąd było jej całym światem.

Kiedy potem oboje wrócili świadomością do rzeczywistości, zapadła cisza, dużo bardziej przeszywająca, niż jakiekolwiek milczenie do tej pory. Choć wciąż oboje oddychali ciężko, choć ciało Elspeth drżało, wciąż przeżywając wspomnienie sprzed chwili, nie były to okoliczności, na które oboje byli przygotowani. Nie tak miało to wyglądać.
Goren pomógł jej usiąść, a potem zejść na podłogę, jeśli tego potrzebowała. Odgarnął jasne włosy z jej twarzy i przesunął jeszcze kciukiem po jej ciemnym policzku, w stronę ust, by delikatnie nacisnąć na jej dolną wargę. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale Elspeth była prawie pewna, że nie istnieją słowa, które w tym momencie byłyby odpowiednie. Ciężko było określić, czy wciąż byli pokłóceni, czy już nie. Sprawa trochę się pokomplikowała.
- Powinniśmy odpocząć - odezwał się wreszcie. - Spać. Powinniśmy pójść spać.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

25
POST POSTACI
Elspeth oddała się Gorenowi tej nocy. Oboje skorzystali z przyjemności, wykorzystując ostatki sił, pozostałe po podróży, na podarowanie sobie przyjemności i załagodzenie emocji, które negatywnie piętrzyły się między nimi od dłuższego czasu. Pozwalając sobie na chwilę zapomnienia, odsunęli w czasie narastający konflikt.

A kiedy mgła w umyśle opadła, odkrywając na nowo klarowność świata, Elspeth mogła tylko zakląć w duchu. Nie rozumiała jednak, dlaczego miałaby być na siebie zła. Zrobiła to dla siebie, dla własnej przyjemności, pozwoliła sobie na odsłonięcie się przed mężczyzną, z którym akurat przyszło dzielić jej łoże. Nie było w tym nic złego. Elspeth, jangchi, nie utraciła ani kawałka siebie.

Więc dlaczego lgnęła do dłoni mężczyzny, gdy ten postanowił po raz kolejny pieścić jej policzek? Dlaczego na jej ustach pozostał uśmiech, mimo chłodu na ciele?

- Powinniśmy pójść spać. - Zgodziła się z nim, samej radząc sobie z zejściem na podłogę. Czuła, że powinna się obmyć jeszcze raz, nim położy się w czyste pościele. Rozbity garniec wina również pozostawał niezamkniętą sprawą... ale nim zajmie się rano gospodyni. - Potrzebuję... wody. Idź spać. Poradzę sobie.

Łaźnia była przecież tuż za drzwiami. Gotowa była pójść tam i zrobić tak, jak postanowiła, a następnie wrócić do własnego łóżka, ubrana w czystą koszulę. Mord mógł poczekać do rana.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

26
POST BARDA
Spotkanie z Elspeth przyniosło Gorenowi emocje, jakich z całą pewnością nawet nie próbował sobie wyobrażać, gdy zaatakowała ich grupę przy ognisku. Wpatrywał się w nią teraz w jakimś bliżej nieokreślonym zagubieniu, trochę wciąż zły, trochę zdezorientowany, trochę... oczarowany? Przesuwał spojrzeniem po jej twarzy, po lekko zadartym nosie i pełnych ustach, tak uroczych w swojej delikatności i niepasujących do charakteru, jaki Elspeth prezentowała. I jeśli zastanawiała się, czy obrzydza go odcień jej skóry, chyba w tym momencie miała już na to dosyć jasną odpowiedź.
- Zaprowadzę cię - zaprotestował, odsuwając się wreszcie i schylając się po spodnie, które wciągnął na siebie sprawnie. - Nie chcę, żebyś na kogoś wpadła.
Jak powiedział, tak zrobił, choć zupełnie niepotrzebnie, bo na korytarzu nikogo nie było. Odkąd się uciszyli i przestali na siebie krzyczeć, minęło już wystarczająco dużo czasu, by wszyscy przebudzeni i rozwścieczeni sąsiedzi pozasypiali z powrotem, a karczmarka poszła na dół, nie chcąc wsłuchiwać się w dźwięki dochodzące z ich pokoju.
Cokolwiek chodziło elfowi po głowie, gdy wrócili do siebie, nie dzielił się tym ze swoją współlokatorką. Wodził za nią spojrzeniem, w zamyśleniu śledząc każdy jej krok i każdy jej gest, ale spojrzenie to było zupełnie inne, niż wcześniej. Usiadł na brzegu swojego łóżka, zbyt wąskiego, by wygodnie mogły spać na nim dwie osoby. Z drugiej strony, czy cokolwiek ich łączyło, żeby mieli teraz wtulić się w siebie nawzajem do snu? Goren westchnął i obrócił się, kładąc się na wznak na swoim posłaniu, ze wzrokiem wbitym w sufit. Nic już nie mówił, pozwalając kobiecie samej dopić swoje wino, przygotować się do snu i położyć tam, gdzie uważała za słuszne - choć nie przepędził jej od siebie, jeśli miała ochotę wcisnąć się w jego bok na wąskim, zdecydowanie jednoosobowym materacu. Nikt nie posprzątał rozlanego wina i rozbitego dzbanka, tylko Goren gdzieś w międzyczasie zepchnął jego resztki nogą pod ścianę.

Tym razem to Elspeth obudziła się jako pierwsza. Gałęzie jakiegoś drzewa, poruszane wiatrem, uderzały w ich okiennice w nierównym rytmie, a wpadające do środka pojedyncze, słabe promienie dziennego światła ukazywały tańczące w powietrzu drobinki kurzu. Goren oddychał równo, głęboko, pogrążony w śnie sprawiedliwego, leżąc na brzuchu z jedną ręką zwieszoną z łóżka. Z dołu dobiegały ciche dźwięki rozmów i zapach gotowanego posiłku, na który zapewne będą mogli się załapać. Musieli powoli się zbierać; czekała ich jeszcze daleka droga do miasta.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

27
POST POSTACI
Goren nie musiał jej pilnować, gdy poszła jedynie zmyć z siebie pot, ale przyjęła jego pomoc. Była gotowa na sen, a walka przed położeniem się na noc była jej nie w smak. Szczęśliwie mieli spokój i nikt nie zakłócał ich intymności. Elspeth nie wybrała towarzyszenia Gorenowi przez resztę nocy, kładąc się do własnego łóżka. Elf musiał to przecierpieć, zresztą, im obojgu z pewnością było w ten sposób wygodniej. Nie dopiła wina, nie odzywała się już, gotowa zasnąć, odprężona i zaspokojona.

Poranek należał do przyjemnych. W ciepłym, wygodnym łóżku, Elspeth pozwoliła sobie na parę chwil beztroski, nie myśląc o nadchodzącym dniu, a o minionym śnie. Fakt, iż obudziła się w jednym kawałku, był kolejnym zwycięstwem na jej drodze, a widmo ciepłego śniadania sprawiało, że chciało się wstawać.

I miała towarzystwo Gorena.

Sama nie wiedziała, co w ich relacji zmieni nocne zbliżenie, choć spodziewała się, że zapewne nic. On miał inne cele, ona również, miał odprowadzić ją do wskazanego miejsca i ich drogi miały się rozejść. Gdy zabraknie ciepła kąpieli i szumu w głowie, nie dojdzie już do pocałunków i pieszczot. Należeli do innych światów, powinna o tym pamiętać. Zresztą, to tylko zaspokojenie potrzeb ciała, nic więcej.

Dlaczego więc zawahała się, gdy stanęła już nad Gorenem, gotowa go obudzić? Dlaczego prześledziła jego rysy, przyjrzała się jasnym włosom i tatuażowi na skroni, dlaczego miała ochotę dotknąć tej bladej skóry?

- Goren. - Głos sam wyrwał się z jej gardła, nakazując powstrzymać natrętne myśli. Nic ich nie łączyło. - Goren, obudź się. Musimy jechać.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

28
POST BARDA
Mężczyzna zamruczał cicho, słysząc swoje imię, a potem bez przekonania uchylił jedno oko. Zwisająca z łóżka ręka poruszyła się w jej stronę, ale nie dosięgnęła celu, bo Goren zbyt szybko całkowicie wybudził się ze snu i cofnął ją. Elspeth miała rację, nie było już miejsca na pocałunki i pieszczoty. Wczorajsze wydarzenia wynikały ze zbyt dużej ilości wina, buzujących w nich obojgu emocji i od dawna niezaspokajanych pragnień. To nie miało w żaden sposób wpłynąć na ich relację. Prawdopodobnie.
- Wstaję - rzucił elf cicho, ochryple i podniósł się do pozycji siedzącej, przecierając twarz dłonią. Zaraz po tym przesunął spojrzeniem po pomieszczeniu, szukając włóczni elfki, a gdy ją dostrzegł, rozluźnił się nieco. Ostrze nie było unurzane we krwi i od wczoraj nie zmieniło miejsca. Nikogo nie zabiła, gdy on pogrążony był we śnie. Sam fakt, że musiał się nad tym zastanawiać zaraz po obudzeniu, nie wróżył dobrze ich relacji.
W milczeniu doprowadził się do porządku i ubrał. Półdługie włosy związał na karku, zerkając na elfkę z ukosa, a potem zabrał się za sznurowanie butów. Ich krój i skóra, z jakiej zostały wykonane, nie były jej obce. To były całkiem porządne buty z podziemi, które Goren dostał, ukradł, albo na które zarobił. Wciąż nie wiedziała o nim wiele.
- Jesteś głodna? - spytał, wstając. Zmierzył spojrzeniem zaschniętą plamę po winie, a potem uniósł wzrok na stół, budzący wciąż świeże wspomnienia, stojący teraz krzywo, z jednym krzesłem przewróconym gdzieś pod ścianą. - Nie musimy jeść tutaj, mogę wziąć coś na drogę. Wino jeszcze mamy... jeśli będziesz miała ochotę.
Choć nawet na nią nie patrzył, trudno było nie wyczuć w tym dwuznaczności. Jednocześnie twarz elfa pozbawiona była emocji, a jego unikające jej spojrzenie nieprzeniknione. Może Elspeth tylko sobie dopowiadała to, co chciała zobaczyć i usłyszeć?
- Jak twoje nogi po całym dniu w siodle? - spytał. - Zakładam, że nie jesteś przyzwyczajona, chociaż może niesłusznie. Z reguły ból przychodzi z opóźnieniem.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

29
POST POSTACI
Kiedy Goren postanowił zrobić coś... dziwnego, zaraz po przebudzeniu, Elspeth uciekła poza zasięg jego ręki, by przypadkiem nie mógł jej dosięgnąć. Spięła się, nie wiedząc, jak mężczyzna zareaguje. Wydawało się jednak, że wszystko wracało ku normalności, ku staremu.

Bez słowa skinęła głową, rozumiejąc, że elf nie będzie już potrzebował ponagleń. Czuła jego wzrok na swoim ciele, jednak był on... inny. Czy żałował tego, co zrobił poprzedniej nocy? Tego nie wiedziała. Jakkolwiek było, jeszcze kilka dni będzie musiał znosić konsekwencje swoich działań. Elspeth, ubrana już w swój czarny skórzany pancerz, ze związanymi włosami, czekała tylko na sygnał do wymarszu, na który mogłaby założyć maskę, odcinając świat od widoku jej czarnej twarzy.

Nie przejęła się zbytnio butami, lecz miała pewność, że Goren ściągnął je z trupa. Nie tylko ona miała krew na rękach.

- Mhm. - Na pytanie o śniadanie opowiedziała pomrukiem. - Jeśli jest ciepłe, zjem tutaj. - Postanowiła. Bałagan musiała jakoś przetrwać, nawet jeśli przypominał jej o ogniu poprzedniej nocy. - Zabierz wino. - Dodała, a brew lekko jej drgnęła, czy to przez rozbawienie, czy nawet... obietnicę. Zimne noce w dziczy lepiej spędzało się z kimś obok. Czy nie tak udało się począć jej drugiego syna?

Musiała zastanowić się nad bólem, o którym wspomniał Goren. Rzeczywiście, odczuwała pewnego rodzaju dyskomfort w okolicach ud i dołu pleców i była pewna, że to wina Luny.

- Odrobinę. - Przyznała zdawkowo. - Dzisiaj możemy iść, o ile nie masz pająka.
Obrazek

Karczma "Duma Kozienic"

30
POST BARDA
Goren w ostatniej chwili przypomniał sobie jeszcze o opatrunku i zaszytej przez Lię ranie. Na moment z powrotem ściągnął z siebie koszulę, ale opatrunek był dużo czystszy, niż zwykle, a rana zaczynała się zrastać. Wczorajsze wydarzenia nie wpłynęły na nią szczególnie mocno i akurat przez to elf nie musiał żałować swoich wyborów. W tej dziwnej niezręczności nie prosił Elspeth o pomoc, choć przyjął ją bez słowa sprzeciwu, jeśli zechciała tym razem też pomóc mu z obwiązywaniem ramienia na nowo.
Zostawił ją potem samą na jakiś czas, a gdy wrócił, niósł dwie miski strawy. Wyglądało jak kasza zasmażana z mięsem i warzywami, choć większość tego, co elfka widziała w talerzu, była dla niej obca. Nie miała okazji zaznajomić się z florą powierzchni i tutejszymi zwyczajami żywieniowymi; drugi raz w życiu miała przed sobą danie przygotowane przez kogoś stąd. Na tacy z jedzeniem stał też kubek dobrze już jej znanego, grzanego wina z przyprawami, choć tylko jeden - dla Elspeth. Sobie Goren przyniósł kufel spienionego piwa. Jego napój pachniał gorzko i nie wyglądał zachęcająco, ale jeśli miała ochotę, pozwolił jej spróbować, z zaciekawieniem przyglądając się, jak testuje nowe smaki.
- Pieszo droga zajmie nam dwa razy więcej czasu - zagadnął ją gdzieś w połowie posiłku. - Sądziłem, że chcesz szybko dotrzeć do swoich.
Dziwne napięcie, wiszące w powietrzu, nie do końca pozwalało mu na tak swobodną rozmowę, jak wcześniej. Zupełnie jakby wspólna noc zamiast ich zbliżyć, namieszała między nimi bardziej, niż grot włóczni Elspeth zagłębiający się w jego ramieniu dwa dni wcześniej i obietnice wymordowania na powierzchni wszystkiego, co się rusza. Chcąc uniknąć dalszej niezręczności, elf sięgnął po pergamin, jaki znalazł zwinięty w szufladzie i rozłożył go obok talerza, przygniatając jeden brzeg kuflem. Naczynie zostawiło mokry, okrągły ślad, ale mężczyzna się tym nie przejął. Złapał za jakiś osamotniony rysik, porzucony tu przez kogoś razem z czerwonym szalikiem i zaczął szkicować mapę.
- To jest jezioro, przy którym była twoja chata - mówił w trakcie. - Las... i góry, które otaczają to jezioro od południa. Nazywa się je Jeziorem Gwiazd. Jest legenda, która mówi, że to ono było prawdziwym niebem, zanim zamieniły się miejscami. Nocami gwiazdy wydają się wyraźniejsze na powierzchni wody, niż te, które widać nad nami.
Narysował kolejną górę, tym razem dużo większą, od wschodu.
- To góra Erial. Jesteśmy teraz obok niej. Myślę, że gdzieś... tutaj - zaznaczył kropką odpowiedni punkt. - Za górą jest... nabrzeże. I morze. Widziałaś morze? - spytał, spoglądając na nią krótko. - Na nabrzeżu stoi miasto Heliar. Gdzieś... tu.
Elspeth nie znała geografii na tyle dobrze, by wiedzieć, czy mapa stworzona przez Gorena jest w pełni zgodna z rzeczywistością pod względem proporcji, ale dawało jej to pewien zarys sytuacji. Z tą mapą teoretycznie mogłaby go zostawić i ruszyć dalej sama. Widziała też wprawę, z jaką elf kreślił po papierze. W jego liniach nie było zawahania, nie popełniał błędów, zupełnie jakby miał za sobą wiele narysowanych map... albo innych rzeczy.
- O ile jeszcze stoi - dodał Goren cicho, przesuwając pergamin w kierunku Elspeth i wracając do swojego późnego śniadania.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”