POST POSTACI
Paria
Słysząc pytanie Lady Cendan, Paria rozejrzała się po karczmie. Tego typu miejsce, które tak oburzało Lorę, było czymś znajomym i pozbawionym szlacheckiej pompatyczności. Teraz pusta scena, czekająca po przeciwległej stronie sali, dla Parii była dobrze znajoma i komfortowa. Ta publiczność nie dostawała duszności i nie omdlewała za każdym razem, gdy w jej piosence pojawiało się coś niecenzuralnego, nie uznawała jej tańca za coś uwłaczającego i równie dobrze - jak nie lepiej - potrafiła docenić nostalgiczne ballady, z wrażliwością niebędącą maską na pokaz, zakładaną tylko po to, by pokazać wszystkim wokół, jak bardzo wzruszyć ich potrafi sztuka. Westchnęła ciężko.Paria
- Tak. Na to wygląda - odparła cicho.
Zaniepokojenie i obawy Lady Cendan były sporym plusem, bo powstrzymywały ją przed podążeniem za Parią do samego kontuaru i pozwoliły bardce zamienić kilka słów z karczmarzem. Ten nie wyglądał na zadowolonego. Rzuciła mu przepraszające spojrzenie.
- W strasznie, ale to strasznie głębokie gówno, Gerard - odparła. - Wybacz. Od początku prosiłam, żeby ciebie w to nie wplątywali. Nawet kufra stąd nie chciałam zabierać, żeby nie zwracać niczyjej uwagi na Staw.
Oparła dłoń na jego ręce, gdy przesuwał klucz w jej kierunku.
- Dziękuję. Zrekompensuję ci to. Masz moje słowo.
Jak dożyję. Zabrała klucz do pokoju i odwróciła się, by zgarnąć starą szlachciankę i udać się z nią na górę. Jeśli to wszystko się powiedzie, najmniejszym, co będzie mogła zrobić dla Gerarda i jego przybytku, będzie przyciągnięcie tu więcej gości - choć jeśli narobią za chwilę więcej bałaganu, może się okazać, że to nie wystarczy. Nie zmieniało to faktu, że jeszcze musiała odwołać najbliższe koncerty, co też z pewnością nie poprawi mu nastroju. Nieważne jak wielką sympatią darzył Parię, będzie zły. Mina jej zrzedła, ale nie miała teraz czasu zajmować się tym problemem.
Słowa nie były w stanie opisać, jak bardzo Libeth żałowała, że nie może poczekać i sprawdzić, jak rozwiąże się sytuacja dotycząca Lady Cendan i wiszącego nad nią marynarza. Czasem nie wierzyła w to, jak bardzo wygłodniały może być mężczyzna po tygodniach spędzonych na morzu, skoro uciekał się do tak desperackich zachowań, jak zalecanie się do tego kawałka żylastej nienawiści. Och, to byłaby historia warta opowiadania, gdyby nie gonił ich czas. Zacisnęła usta w wąską kreskę, by powstrzymać rozbawienie i zdecydowanym krokiem ruszyła w ich kierunku, łapiąc kobietę pod ramię, zanim jej relacja z nieznajomym się bardziej rozwinie.
- Proszę wybaczyć, nie mamy teraz czasu na nowe znajomości, chociaż nie wątpię, że bylibyście piękną parą. Spróbuj swoich sił później, przystojny nieznajomy. Jak zejdziemy, za jakąś godzinę.
Puściła mężczyźnie oczko i zdecydowanym ruchem pociągnęła Lady w kierunku schodów, chcąc jak najszybciej zamknąć się w bezpiecznym pokoju i przestać się martwić doprowadzeniem kobiety we właściwe miejsce, a zacząć się przejmować uśpieniem jej.