Targ w Saran Dun

76
POST POSTACI
Mortiush lekko się denerwował tym wszystkim. Odłaniał się. Pokazywał swoją Zdolność. Czyli zrobił coś, o czym raczej nie rozpowiada i, być może, Pies jest teraz jedynym, który o tym wie. Ale ambicje Mort miał większe, niż sam się spodziewał. Chciał robić większe roboty. Dotychczasowe małe akcje i robota w tłumie nie były dla niego szczytem ambicji. A miał "narzędzia" ku temu. Los obdarzył go Zdolnościami, które dawały mu przewagę. Ale żeby je wykorzystać w pełni, musiał mieć ludzi, z którymi mógł współpracować. I to ludzi, którzy znali jego możliwości. Czemu nie miałby to być Pies? może nawet być najlepszym kandydatem.

-Gdybyś bardziej uważał, zauważyłbyś to.- zaczął żartem-Nieraz korzystałem ze swoich Zdolności. I wiele akcji dzięki temu było naprawdę łatwiejszych. Iluzja daje naprawdę spore możliwości. A co do samej akcji. Nie przebierzemy się za nikogo. A przynajmniej ja. Zrobimy to jak już nieraz robiłem. Idę pierwszy i zajmuję wygodną pozycję, z której będe miał baczenie na wszystko. Robicie swoje, według Twojego planu. Ja tymczasem zadbam o to, by nikt nie patrzył tam, gdzie nie powinien. Pozostaje tylko pewna luka. Na dwóch koniach nie pojedziesz sam. No i kwestia otwarcia bramy. Trzeba zadbać o to, by była otwarta. I sprawdzimy poziom Twojego zaufania do mnie. Byłbyś w stanie na rozpędzonym koniu wjechać w zamkniętą bramę, gdybym Ci powiedział, że tak naprawde jest otwarta?

Ostatnie zdanie powiedział z uśmiechem, przechodząc już do żartu. Rozluźnił się nieco, więc łatwiej mu było mówić. Wszystko jednak rozwijało się na tyle szybko, że przychodziły mu do głowy nowe myśli.

-Ale konie już mi tak nie zaufają...- podrapał się po głowie.- Jak dobrze pójdzie to nie będziesz musiał uciekać na nich, spokojnie pójdziesz. Możesz więc chyba im zasłonić oczy, co? Znasz się lepiej na koniach.

Targ w Saran Dun

77
POST BARDA
Mortiush wiele rzykował, gdy zdradzał się przed Psem. Mężczyzna był jego wspólnikiem, ale czy będzie potrafił dochować tajemnicy? Tego typu zdolności mogły być wiele warte, a do Psa, jak nic innego, przemawiało złoto. Z drugiej strony, obowązywał go również złodziejski kodeks i zwykłe więzi przyjaźni.

- I teraz mówisz, że to moja wina? - Zaśmiał się Pies, nie biorąc do siebie przytyku. - Jak miałem to zauważyć? Gdybyś wyszedł na ulicę jako taka dziewczyna, nie opędziłbyś się od adoratorów. Lepiej tego nie rób. - Uniósł sugestywnie brwi. Jak daleko sięgała iluzja? Lepiej było tego nie sprawdzać. - Co do konia, jednego mogę wziąć za cugle, skoro to dobrze wychowana klacz, to pójdzie. - Pokiwał głową, samemu sobie przyznając rację. - Z drugiej strony, możemy podwędzić tylko jednego, mniejsze ryzyko. - Podstukał się w brodę, rozważając możliwości. - Ten twój baron chciał tylko jednego? Wiesz, co mówią. Złodziej nie wraca do tego samego domu, ale my możemy. - Dodał z paskudnym uśmiechem. - I co ty mówisz: przez zamkniętą bramę? Jeśli to ta twoja iluzja, to mogłoby się udać, ale czy koń da się przekonać? Może założyć mu worek na łeb? - Rozważył przez moment. - Dobra! - Zerwał się i uderzył pięścią w skrzynię robiącą za stół. Butelki we wnętrzu zadzwoniły. - Ufam ci, Mort!
Obrazek

Targ w Saran Dun

78
POST POSTACI
Mortiush był zadowolony z efektu. Obawiał się ujawnienia, jednak Pies zareagował pozytywnie. A ta robota była wyjątkowa. Mogła się okazać ich wybyciem od ulicznych robót. Może uda się teraz wejść na wyższy poziom i robić większe roboty. A on sam mógł być atutem w tej przekształconej ekipie. Kluczowym graczem.
Obawiał się tylko jednego. Plan tej roboty był bardzo pobieżny. Dużo pozostawiał przypadkowi. Dlatego Mort poczuł się w obowiązku zadbać o bezpieczeństwo. Dalsze modyfikacje i opieranie się przed planem Psa nie wyszłoby na dobre. DLatego trzeba było iść z tym, co mieli. Reszta to będzie improwizacja.

- To kiedy chcemy zacząć?-zapytał Psa z uśmiechem. W tym też momencie pozwolił iluzji się rozwiać. Nie było sensu dłużej jej trzymać.-Ja sam będe potrzebował ruszyć godzinę przed Wami i zająć sobie stanowisko. I pamiętaj, by wziąć worki dla koni. I żebyś ty sam nie hałasował. Próbujemy wyjść po cichu, bez alarmów. A, i ważna kwestia- gdzie się spotykamy po robocie? Zabezpieczę ucieczkę Twoją i chłopaków, więc mogę dotrzeć z opóźnieniem.

Targ w Saran Dun

79
POST BARDA
- Ech, byłeś przyjemniejszy dla oka w tamtej postaci. - Pies zamarudził, gdy Mort wrócił do swojego wyglądu. - Skoro sądzisz, że potrzebujesz więcej czasu, to co powiesz na jutrzejszą noc? Dzisiaj może być już za późno. - Mężczyzna zastanowił się na głos. - W porządku. Spoktamy się jutro, dogadamy ostatnie szczegóły. Po robocie... spotkajmy się tutaj. Odstawię konia i wrócę do tej piwnicy.


Kolejnego dnia mężczyźni spotkali się po raz kolejny, by przedyskutowac ostatnie ustalenia przed skokiem. Mort miał ruszyć przodem, podczas gdy Pies i jego chłopcy wyruszą niedługo za nim. Pod osłoną nocy powinni wykraść konia bez większych problemów.

-> Do posiadłości Vondelblettów
Obrazek

Targ w Saran Dun

80
POST POSTACI
Dodatkowy dzień był całkiem przydatny. Mortiush miał czas, by spokojnie przygotować się do roboty. Przygotował zestaw postaci, które mogły się przydać i zapakował szkice do torby. Przygotował z pamięci szkic bramy, w wersji zamkniętej i otwartej. Może z pamięci szkic nie był doskonały, jednak w nocy i w dynamice akcji szczegóły nie są istotne. Dodał do niej pewien szczegół, który pozwoli przyjacielowi rozpoznać nieprawdziwe obrazy. Na bramie umieścił wyrazistą, czerwoną różę. Dlaczego różę? ciężko odpowiedzieć na to pytanie, po prostu przyszła mu do głowy. Oprócz tego przygotował szkic uzbrojonej grupy kilku postaci, zarówno pieszych, jak i konnych. Tym też dodał czerwoną różę na piersi "przywódcy". Oprócz tego na wypadek potrzeby zamieszania z końmi zrobił dwa szkice koni. Te znak rozpoznawczy miały wpleciony w ogłowie.

Oprócz szkiców, Mort musiał przygotować też sam siebie. Przed wyjściem ubrał się w ciemne ciuchy z kapturem, lekkie buty, przydatne do cichego poruszania się. Owinął się linką z hakiem, gdyby trzeba było forsować mur. Oprócz tego zestaw wytrychów i kilka podstawowych narzędzi ślusarskich. Na wszelki wypadek przytroczył noże, choć nie planował z nikim walczyć. Zebrał z pieca do pudełeczka trochę sadzy. Twarz była jedynym elementem, który nie był zaciemniony. Na miejscu, przed wejściem do akcji, przyda się umazać trochę. Tak gotowy poszedł na spotkanie z ekipą.

Przy spotkaniu przedstawił, czego potrzebował.
-Ruszam pierwszy, wy koło godziny za mną- powiedział- Wchodzę na teren i zajmę swoje stanowisko. Nie szukajcie mnie, i tak mnie nie zobaczycie.

Samemu Psu pokazał szkice zwracając uwagę na element charalterystyczny. Ważne, by on sam mógł rozpoznać iluzję i nie wystraszyć się bandytów wybiegających z lasu. To było jego zabezpieczenie, nie mogło go zaskoczyć.

Osłonię Cię jedynie w zasięgu wzroku.-powiedział poważnie-Potem już zostaniesz sam.


Do posiadłości Vondelblettów

Targ w Saran Dun

81
POST BARDA
-> Z Komandorii Sakirowców

Woda ociekła w drodze przez łąki, gdy starał się wyjść z rzeki i dotrzeć do drogi. Ciemność nocy ukrywała jego podróż, wkrótce też wróciło mu na tyle mocy, by mógł wspomóc się swoimi iluzjami. Nie było jednak takiej potrzeby, bo prócz stałych bywalców nocy, to znaczy wszelkiej maści żebraków i rzezimieszków, Mort nie napotkał na swojej drodze ani jednego strażnika i ani jednego zakonnika. A może wcale nie był tak ważnym więźniem, jak mu się wydawało, i nie szukano go z takim zapałem, z jakim mogliby?

Piwniczka była taka, jaką ją zostawili. Ciemna lecz przytulna, z poustawianymi równo skrzyniami i beczkami, z butelkami walającymi się pod stopami. I choć Mort przyszedł, nie zastał tam żywej duszy. Umawiali się na kolejny dzień po akcji, a ile już ich minęło? Czy Pies wciąż żył? Czy sądzili, że Mort przetrwał spotkanie z Vondelblettenami?

Na żadne z pytań nie miał odpowiedzi mała, drewniana figurka pieska, którą ktoś pozostawił na jednej ze skrzyń, tej, która mogła służyć za stół.
Obrazek

Targ w Saran Dun

82
POST POSTACI
Wyczerpanie, jakie ogarniało Morta było paskudne. Dlatego też bardzo ucieszył go widok celu jego "podróży". Nikt go nie niepokoił po drodze. Nie było widać, żeby poszukiwano zbiega. Cieszyło go to. Obawiał się trochę życia zbiega, ale jeśli miałoby się okazać, że jest tak nieważny to w sumie dobrze. Nie zależało mu, by stać się słynnym zbiegiem. Ni zależało mu, by jego imie było znane. Zależało mu, zwłaszcza teraz, żeby znaleźć się w bezpiecznym miejscu i odpocząć.
Kiedy dotarł od piwnicy, w pierwszej chwili poczuł zawód, że nikt na niego nie czeka. Szybko jednak przyszła myśl, że byłoby to całkowicie bez sensu. Po co mieliby czekać. Mieli inne problemy. Pies był ranny, musieli zabezpieczyć pegaza. I kto miałby czekać? Wtedy też dostrzegł figurkę pieska. Figurkę, która nie znajdowała logicznego uzasadnienia swojej obecności tutaj. Może poza... To musiała być wiadomość dla niego. Czyli może jednak miał przyjaciół. Może nie był sam? Ta myśl dodała mu otuchy. Postanowił odpocząć tutaj. Rozejrzał się za jakimkolwiek szpargałem, który ustawił przy drzwiach do piwnicy tak, aby zaalarmował go jego upadek . Wchodząca osoba miała go trącić i uprzedzić Morta. Potem rozejrzał się, czy może w piwnicy nie znalazłby czegoś do jedzenia. Miło byłoby dla odmiany zjeść kolację. Po wszystkim wybrał wygodny kąt, w który postarał się umościć sobie względnie wygodne miejsce na drzemkę. Drzemkę, bo spaniem tego nie mógłby z pewnością nazwać. Rano będzie musiał działać dalej.
Kiedy tak leżał w kącie, w jego głowie kłębiło się wiele myśli. Przeżył ponownie wydarzenia ostatnich dni i znów doszedł do wniosku, że plan Psa był bardzo dziurawy. Jedno jeszcze go zainteresowało. Wcześniej miał problemy z używaniem Zdolności bez podpierania ich wizualizacją czy też innymi czynnościami. Przy tej akcji dokonywał tego bez właściwego przygotowania. Co prawda były to proste obrazy, jednak powstawały na podstawie samego wyobrażenia. No i moment, który wydawał się najdziwniejszy to starcie z Łysym. Jakim sposobem udało mu się przepchnąć na niego swoje własne odczucia? Nigdy tego nie robił. Owszem, manipulował emocjami, jednak nigdy ich nie tworzył. Tym razem pewnego siebie rycerza, dominującego nad więźniem pokonał wywołując u niego niemalże strach, a na pewno zwątpienie. To była nowość, wymagająca sprawdzenia i ćwiczeń, kiedy sytuacja będzie spokojniejsza. Ale najwyraźniej się rozwijał, a jego możliwości rosły.
Z takimi myślami pozwolił sobie odpłynąć do świata snu. Ukryty za skrzynkami, zabezpieczony alarmem przy drzwiach. Mogło wydać się to dziwne, ale czuł się bezpiecznie w tej piwnicy. Względem ostatnich dni, takie warunki były miłą odmianą.

Targ w Saran Dun

83
POST BARDA
W piwniczce Mort nie znalazł nic poza dobrze zakorkowaną, na wpół pustą butelką wina. Była to jedyna nadająca się do spożycia rzecz w piwniczce. Nikt nie zadbał o to, by przyszykować suchy prowiant, a nawet jeśli ktoś o tym pomyślał, to szczury skutecznie się tym zajęły. Gryzonie dały o sobie znać w nocy, gdy ostatnie światła pogasły i kroki na zewnątrz ucichły. Przynajmniej nie pomyliły Morta ze zwłokami i poprzestały na przebieganiu po jego ciele. A mogły przecież podgryzać świeże mięso!

Plan, który omówili z Psem, nie był idealny, ale czy jakikolwiek mógłby być za taki uznany, gdy tak naprawdę nie wiedzieli, z czym będą się mierzyć? W przypływie emocji Mort poznał nowe umiejętności, ale daleki był do ich okiełznania. Strach, ból i zmęczenie napędzały Zdolność, kótra nie pozwalała kontrolować się w taki sam sposób świadomie.

Butelka po jakimś alkoholu miała dobrze sprawdzić się w roli, którą wybrał dla niej Mort. Ustawiona przy drzwiach flaszka musiała przewrócić się w momencie uchylania drzwi, a upadając, miała zaalarmować odpoczywającego mężczyznę. I choć plan zabezpieczenia sobie tyłów był mądry, to szczęśliwie nie przydał się w nocy. Nikt nie próbował dostać się do środka, pozwalając Mortiushowi odpocząć. Noc przebiegła spokojnie. Obudził go głód i dalsze pragnienie, jak również ból pleców, które protestowały przed kolejnym dniem na podłodze. Jego ubrania wciąż były odrobinę wilgotne, co gorsza, zadrapania i obicia z poprzedniego dnia dawały o sobie znać ze zdwojoną siłą. Mortiush nie był w najlepszej kondycji. Spomiędzy szpar w drzwiach piwniczki dobiegały go promienie słońca. Musiał spać aż do ranka, ale nie potrafił ocenić, jak wysoko stało słońce.
Obrazek

Targ w Saran Dun

84
POST POSTACI
Mimo głodu i obolałego ciała Mort czuł się dobrze. Miłą odmianą od ostatnich dni było to, że jakkolwiek panował nad tym, co się wokół niego działo. Teraz tylko musiał wykonać następny krok. No i coś zjeść... Nie mógł jednak wyjść na ulice w takim stanie. Na szczęście miał przećwiczone postępowanie w takich wypadkach. Jedyną niedogodnością był brak przyborów rysunkowych. Jako dziecko jednak często nie miał gdzie bazgrać, a jako nośnik służyła mu gleba z palcem miast węgla. Znalazł zakurzony kąt i tam przystąpił do projektu swojego przebrania. Nie był w pełni sił, więc chciał zwizualizować iluzję, którą planował się okryć. Nie chciał sprawdzać, czy wyczyny ostatnich dni uda się łatwo powtórzyć. Na ćwiczenia i eksperymenty przyjdzie jeszcze czas, kiedy już do końca odzyska panowanie nad swoim życiem.
W kurzu na podłodze powstawał obraz starszego człowieka, lecz jeszcze nie zgrzybiałego starca. W prostych ciuchach krojem nieodbiegających od aktualnego ubioru Morta. Iluzja miała przykryć stan ubrań przede wszystkim, a nie je zmienić. Tak było łatwiej ją utrzymać. W rysach rażąco przeciętny, by nie zwracał zanadto uwagi. Do tego obrazu dodał jeden tylko element, który go wyróżniał. Czerwona róża przypięta do piersi. Po skończonej pracy przyjrzał się swojemu tworowi i okrył się iluzją. Kiedy już upewnił się, że wszystko jest w porządku, zatarł swój rysunek i wyszedł w dzień.
Nie wiedział do końca, dokąd się udać. Ruszył więc w obchód normalnych miejscówek i nor, gdzie urzędował Pies i ekipa. Wypatrywał przyjaciela, jak i jego "sierotki". Jednocześnie jednak uważał, czy nie ma w okolicy zakonnych czających się na nich. Wolał być ostrożny, choć tak naprawde nie wiedział, jak odróżnić takiego obserwatora, jeśli zdjął zakonne fatałaszki. Wypatrywał więc czegoś, co wyda się podejrzane. Miał nadzieję znaleźć Psa i zobaczyć, że wszystko jest w porządku. Po to była mu potrzebna czerwona róża na piersi. taki był znak rozpoznawczy ustalony na robotę. Liczył na spostrzegawczość złodzieja i to, że zrozumie co widzi.

Targ w Saran Dun

85
POST BARDA
Poranek w Saran Dun okazał się wyjątkowo zimny, pomimo słońca, które wychodziło za chmur. Te jednak stawały się coraz niższe, zapowiadając zmianę pogody na nieco bardziej deszczową. I wiał przy tym silny wiatr. Mimo takiego niezbyt zachęcającego początku dnia ludzie wychodzili z domów, by załatwić swe potrzeby na mieście. Zazwyczaj nie ma ich tak dużo, jak teraz, gdyby nie jeden, bardzo istotny szczegół. Strażnicy wylali się na miasto, poszukując osób, które były odpowiedzialne za ich czyny i konsekwencje tego, co potem zrobili.
Ci, którzy pracowali dla nich jako wsparcie personalne, przybijali do słupów listy gończe z ich podobiznami. Nie były one idealne, ale przypominały w sporym stopniu tych, których faktycznie przeszukiwali. Dołączyli za tym do tych przestępców, za których płaci się nagrody. I nic w tym dziwnego nie było. Zabili jednego z nich, więc cała reszta po prostu chciała ich dorwać za wszelką cenę.
I chyba nawet nie to było najgorsze, gdyż w rozmach pośród dorosłych słychać było urywki rozmów, które w jakiś sposób nawiązywały do ich działań z ostatniego czasu.
- Słyszałem, że zamordowano strażnika.
- Och, pewnie są wściekli. To nie pierwszy raz.
- Ehe, racja, widać to. Są wszędzie. -

Podobnych wymian zdań było więcej, niektórzy nawet spekulowali, co się stało i choć ich wersje wydarzeń różniły się od tego, co się faktycznie stało, aczkolwiek jedno było pewno. Było głośno, a to nie sprzyja niczemu. Poruszanie się po mieście było trudne. Trzeba było omijać liczbę patrole oraz zachowywać się neutralnie, by nie zwrócić uwagi. Nie zdążył wejść do jednej z pierwszej kryjówki, kiedy powstrzymał go jakiś mężczyzna. Chwycił go za ramię i zatrzymał w miejscu. Sam stał bokiem do niego. Nie wyglądał na kogoś z ekipy Psa, gdyż nie kojarzył nikogo o takiej sylwetce.
- Nie idź tam. Miejsce spalone. - Powiedział krótko, nie patrząc na niego. Miał naciągnięty mocno kaptur. Głosu także nie poznawał.
- Za dużo tu gapiów. - I puścił go, kierując się w ciaśniejsze uliczki.
Licznik pechowych ofiar:
8

Targ w Saran Dun

86
POST POSTACI
Szybko okazało się, że dobrą decyzją było nieużywanie własnej twarzy tego poranka. Przyglądał się litom gończym licząc na nich twarze. Nie brakowało nikogo z ekipy zebranej na robotę u Vondelblettów, co było dobrą wiadomością. Znaczyło to, że nikogo nie dorwali. A to zwiększało możliwość przetrwania obławy. Mort natychmiast zmienił strategię działania. Nie chciał już szukać Psa "na powierzchni". Musiał z chłopakami przyczaić się gdzieś. Nawet może lepiej by było, gdyby ich nie znalazł. Mogłoby to oznaczać, że bezpiecznie opuścili miasto. Z drugiej strony miał nadzieję go spotkać, choć wiązało się to z ryzykiem. W pojedynkę łatwiej byłoby mu uciekać. Jednak oni bez niego mieli mniejsze szanse. A przynajmniej tak mu się wydawało... Ale zanim zniknie chciał się dowiedzieć, co z pegazem. A najlepiej zabrać go daleko stąd.
Nieco zaskoczył go fakt, że jakiś nieznany typ tak łatwo go wyłowił. Aż musiał upewnić się, że jest szczelnie pokryty swoją iluzją. Przypomniał sobie, że zostawił umówiony znak rozpoznawczy w postaci róży, którą miał przy piersi. Musiał pogratulować nieznajomemu spostrzegawczości, a Psu przytomności. Pod warunkiem, że był to ktoś od niego właśnie.
Nie rozpoznawał go. Co prawda nigdy nie starał się poznać wszystkich współpracowników Psa, jednak siłą rzeczy przez ten czas zdążył ich znakomitą większość poznać. Miał nadzieję, że to taki właśnie bezpieczny kontakt. Inna opcja była taka, że to człowiek Barona. A tego nie chciał, bo nie miał już ochoty finalizować jego zamówienia. Skoro uwolnił pegaza i ponosił tak wysoką za to cenę, nie chciał oddawać go w łapy następnego, który skatuje to zwierze.
-Zabierz mnie do niego- powiedział cicho w odpowiedzi nie patrząc za nieznajomym. Odczekał krótki moment, by tamten zyskał kilka kroków i ruszył za nim

Targ w Saran Dun

87
POST BARDA
- Powinieneś się ukryć. - Rzucił oschle mężczyzna, ruszając przed siebie. Jeśli tamten chciał udać się z nim do tego miejsca, zaprowadzi go. Rozkaz był jednoznaczny, nawiązać kontakt i zobaczyć, co zdecyduje. Nie mniej musiał jeszcze dorzucić swoje trzy monety.
- Nawaliliście. Teraz musimy po was sprzątać. - Dodał jeszcze, ale to były już jego ostatnie słowa. Przekazał to, co chciał. Sprawa, która na pierwszy rzut oka wydawała się prosta, miała drugie dno, którego Mortiush nie był świadomy. Mógł zadać wiele pytań, aczkolwiek nie uzyska teraz odpowiedzi. Kim był tak naprawdę Pies, dla kogo rzeczywiście pracował? Sytuacja właśnie komplikowała się do tego stopnia, że nie nawet jego życie niekoniecznie należało już tylko i wyłącznie do niego.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”