Ulice Portu Erola

151
POST BARDA
Corin obiecał, że załogą, w tym także Sovranem, zajmie się Osmar. Bosman miał dopilnować, by nikomu nie stała się krzywda i żeby sam elf czuł się na tyle bezpiecznie, by z nikim nie walczyć. Z kajutą na dziobie z pewnością będzie bardziej zadowolony ze swojego życia na Siostrze.

Znaczyło to tyle, że Vera miała się nie martwić. Mogła oddać wszystko w ręce swoich zaufanych ludzi, elfów i krasnoludów, po czym cieszyć się życiem w ramionach Corina. Oczy Yetta błyszaczały, gdy Vera ubrała się pięknie, nawet jeśli jej strój w niczym nie przypominał sukni, jaką miała na balu Kompanii, a jej makijaż był tylko w procencie tak wystawny. Ale czy nie narzekał, że wtedy była pomalowana zbyt mocno?

Pewnym pocieszeniem był fakt, że Yett czuł się podobnie niezręcznie, co Vera, choć jego stan bliższy był zwyczajowemu wyglądowi oficera. Z bliska dało się wyczuć wątły zapach wody kolońskiej. Przynajmniej nie przesadził z ilością.

- Podoba mi się ta czerwień na ustach. - Skomentował, choć w jego głosie nie było pewności nabytej prawieniem komplementów. - Obawiam się, że nasi chłopcy prędzej mogą złapać coś tutaj, niż w Szarudze. - Zażartował lekko. Żadne z nich nie czarowało się zbytnio, bo piraci ruszyli grupą do burdelu w chwili, gdy tylko dostali znak, że mogą zejść z pokładu. - Niech Krinn ma ich w opiece. Port Erola nie był tak wielki i wystawny jak Taj'cah, ale wciąż pozostawał kolorowy, tłumny i beztroski. Mnogość zapachów, barwnych osobistości, dobrze utrzymanych budynków i świetnie zaopatrzonych straganów cieszyła oko.

- Mimo wszystko cieszę się, że jesteśmy z powrotem w domu. - Mruknął Corin, prowadząc Verę uliczkami. Zaoferował jej ramię, jeśli tylko chciała pozwolić sobie na bliskość. - Chcesz coś zobaczyć? Gdzieś się przejść? Obiecałem, że kupię ci biżuterię. - Przypomniał sobie, choć nietrudno było dostrzec, że planował to od samego początku.
Obrazek

Ulice Portu Erola

152
POST POSTACI
Vera Umberto
Aprobata Corina sprawiła, że Vera uśmiechnęła się nieco pewniej. Może kupi sobie własny barwnik, taki sam jak ten? Nałożenie go na usta nie wymagało dużo wysiłku, mogłaby robić to częściej, nie tylko przy okazji wciągania na siebie sukienki od święta. Wsunęła rękę pod ramię mężczyzny, zostawiając statek za plecami. W Porcie Erola mogła pozwolić sobie na podobną beztroskę, co na Harlen, choć tam czułą potrzebę nieustannego udowadniania czegoś. Tutaj było inaczej. Nikogo z całego tego tłumu nie obchodziło, czy była kapitanem, zielarką, czy kobietą spędzającą życie na opiekowaniu się domostwem. Nawet jeśli ktoś na nią patrzył, zaraz przesuwał spojrzenie dalej - ludzi było tu zbyt wiele, by ktoś przejmował się konkretnie nią. Ta anonimowość dawała wiele możliwości, z których Umberto lubiła korzystać przy każdych odwiedzinach, nawet jeśli zwykle robiła to sama.
- Możemy w takim razie przejść się do alei złotników - zaproponowała, zadowolona propozycją. Odkąd przypłynęli, była tam już ze trzy razy, ale nigdy nie było jej mało, zwłaszcza, gdy ktoś inny płacił. - Jeden z nich szlifuje kamienie w przedziwne kształty, zanim oprawi je w złocie. No, może nie tyle przedziwne, co po prostu nie zawsze symetryczne, wiesz o co mi chodzi? Chodź, pokażę ci.
Podświadomie przesunęła palcami wolnej ręki po krótkim naszyjniku, jaki wybrała na dziś. Z jakiegoś powodu nic innego nie pasowało jej do nowej sukienki, więc nie miała na sobie więcej biżuterii. Dość nietypowo, jak na nią.
- Zamówiłam sobie sejmitar kilka dni temu. Jednak wolę mieć zakrzywione ostrze, niż prosty miecz. Inaczej układa się w dłoni - opowiadała o różnych mało istotnych rzeczach, prowadząc Yetta w stronę swoich ulubionych sklepów. Dobrze było od czasu do czasu porozmawiać o zupełnych pierdołach. - Z reguły dość monotonnie spędzałam czas, kiedy tu przypływaliśmy. Za dnia było dużo rzeczy do ogarnięcia, wieczorami odwiedzałam te same tawerny co zawsze. Jak miałam czas przed zachodem słońca, zdarzało mi się iść do świątyni Ula.
Uniosła wzrok na Yetta.
- A ty? Co właściwie z reguły robisz, kiedy tu przypływamy? - spytała, mając nadzieję, że odpowiedź nie będzie zawierała wzmianki o Pachnącej Pannie. Nie to, że było w tym coś złego, po prostu nie miała ochoty sobie tego dzisiaj wyobrażać.
Obrazek

Ulice Portu Erola

153
POST BARDA


Miasto było piękne. Im bardziej oddalali się od portu, tym bardziej eleganckie się stawało. Chorągwie powiewały na masztach jasnych budynków, kolorowe płachty rozciągały się między murami, dając ekstrawaganckim przechodniom i drobnym sklepikarzom namiastkę tak potrzebnego cienia. Ostre słońce nie było zmartwieniem dla Very i Corina, gdy dzień chylił się ku końcowi, a popłudnie malowało Port Erola złotem. Pan Yett nie był zainteresowany widokami innymi, niż Vera. Zerkał przed siebie, by nie upaść na bruku, ale skupiony był głównie na swojej kapitan, zdarzyło mu się nawet unieść dłoń, by przesunąć palcami po falowanych włosach kobiety. Nie musieli zważać na swoje blizny, na zmęczone walką i ciężką pracą ciała. W Porcie Erola byli wolni.

- Prowadź. - Corin zgodził się na propozycję odwiedzenia Alei Złotników. - Znasz drogę lepiej, niż ja. Odwiedzałaś już wcześniej tego złotnika? Nie wiem, czy widziałem u ciebie coś niestandardowego. - Przyznał, nie zastanowiwszy się zawczasu nas swoimi słowami. Bez wahania ruszył razem z Verą tam, gdzie go prowadziła, choćby jego sakiewka miała stać się po tej wizycie dużo, dużo lżejsza.

- Masz rację. Sejmitarem czy szablą inaczej się walczy. Są lżejsze, więc nie dla każdego. - Yett kiwał głową na słowa kapitan. - Co powiesz na pojedynek, kiedy już będziesz mieć nowe ostrze? - Zagadnął, bo chociaż dzisiaj byli kupcami-mieszczanami, wkrótce wrócą do swoich pirackich person, a wtedy walka będzie nieunikniona. Ćwiczenia między sobą były jak najbardziej na miejscu, tym bardziej podczas pojedynków z przeciwnikiem o wyrównanych umiejętnościach.

Weszli w węższe uliczki, z pozoru mniej wystawne, w rzeczywistości skrywające sklepiki i warsztaty złotników, jubilerów i innej maści rzemieślników, którzy parali się obróbką metali szlachetnych i klejnotów. Wystawki za grubym szkłem nie przestawały zachwycać, gdy wielu przechodniów przystawało, by podziwiać wyroby najznakomitszych wytwórców Portu Erola. Yett parę razy puścił Verę przed sobą, gdy musieli wyminąć innych ludzi na trasie do upatrzonego przez kapitan zakładu.

- Wiesz, jak marynarze świętują zawinięcie do portu. - Yett użył ogólników, ale nie rozwiał złudzeń Very co do wyobrażeń o prawym, czystym panie Yetcie. - Chociaż większość czasu spędzałem na piciu albo pilnowaniu Osmara. Pamiętasz, jak zadarł z synem nadzorcy portu? - Parsknął lekko. - W takich chwilach przydawała się nauka obycia ze szkoły oficerskiej. A teraz Osmar został sam ze statkiem i jeszcze ma Sovrana na oku. Oby nie było z tego biedy, gdy szkutnicy go zobaczą. - Zmartwił się, ale zaraz postarał się odgonić od siebie czarne myśli. - Swoją drogą, nie widziałem, że jesteś taka religijna. Ja zalegam z datkami na świątynię... Jakieś dwa lata. To będzie moja wina, jeśli zatopi nas sztorm!
Obrazek

Ulice Portu Erola

154
POST POSTACI
Vera Umberto
- Wiesz, skąd pochodzi większość mojej biżuterii. - Vera zaśmiała się cicho. - Trudno liczyć na to, że trafi się akurat coś niestandardowego. U tego złotnika byłam kiedyś, ze dwa razy, ale nigdy nie potrafiłam się na nic zdecydować. Dzisiaj ty wybierzesz, hm?
Chyba naprawdę powinna częściej bardziej przykładać się do swojego wyglądu, biorąc pod uwagę, jak trudno było teraz Yettowi odwrócić od niej wzrok. A może wyglądała dziwnie i oficer przyglądał się jej tak samo, jak każdy Sovranowi za pierwszym razem? Chyba nie. Czułe gesty świadczyły o czymś innym. Stopniowo zaczynała się rozluźniać i utwierdzać w przekonaniu, że skoro to był wieczór tylko dla nich, to mogła zapomnieć o zmartwieniach i bezsensownych wątpliwościach i skupić się na czerpaniu przyjemności z miłego towarzystwa i chwilowego braku zobowiązań.
- Przecież sama ci to proponowałam! Jeśli czujesz się już na siłach, to bardzo chętnie powycieram tobą pokład. - Uśmiechnęła się niewinnie, ale w jej oczach pojawił się złośliwy błysk. Jej zwycięstwo nie było wcale tak oczywiste, ale lubiła się podroczyć.
- Mm. Jest już dużym chłopcem, da sobie radę. Sovranowi też dałam polecenia, jeśli będzie się do nich stosował to wszystko powinno być w porządku - puściła na chwilę ramię Corina, by kogoś ominąć. W oddali widziała już wystawę złotnika, do którego zmierzali. - Czy religijna...? Nie wiem.
Zamilkła na moment, rozważając postawione jej zarzuty.
- ...Może faktycznie jestem. Ale czy to nie lepiej, mieć Ula po swojej stronie? Sulona też najlepiej. Nie wiem, na ile moje datki przynoszą nam ich przychylność. Siedem lat dość niebezpiecznego życia i wciąż żyjemy, a statek jest cały, więc lubię myśleć, że to działa. To tutaj! Zobacz.
Przyciągnęła Yetta pod szybę, za którą w popołudniowym słońcu lśniły naszyjniki, wisiorki, bransolety, diademy i pierścienie. Wszystkie wyglądały jak dzieła szalonego wynalazcy bardziej, niż doświadczonego rzemieślnika, ale miało to w sobie pewien urok. Nietypowe kształty zresztą nie ujmowały ozdobom w jakości. Sprawiały tylko, że były po prostu inne.
- Wiesz, wtedy mówiłam o tym tylko po to, żeby zająć czymś myśli. Twoje, swoje też. Nie musisz mi niczego kupować. Mogę przecież zapłacić sobie sama - powiedziała, powoli przesuwając spojrzeniem po wyłożonych na wystawie pierścionkach. - Chodźmy do środka.
Obrazek

Ulice Portu Erola

155
POST BARDA


- Miło będzie jak raz wybrać sobie biżuterię samemu? - Zapytał Corin, nie spuszczając wzroku z Very, jakby wszystkie śliczności ulicy złotników gasły przy jej urodzie, podkreślonej tylko czerwienią ust. - Ale mogę ci podpowiedzieć, co podobałoby się mi. - Zgodził się ostatecznie, bo przecież miał jej pomóc w wybraniu tego najładniejszego naszyjnika, kolczyków, bransoletki...a może wszystkich razem.

Corin objął Verę i przycisnął do swojego boku, gdy minęła ich para strażników. W takim miejscu było ich więcej, niż w innych częściach miasta.

- Co to ma znaczyć? Może i do niedawna byłem przykuty do łóżka, ale teraz wróciłem do pełni sił! - Protestował Yett. - I pokonam ciebie z tą twoją nową, błyszczącą szablą. - Droczył się niewiele mądrzej, niż robiła to Vera. - Żadni bogowie ci nie pomogą, gdy będziesz leżeć na pokładzie!

Chwilowo musieli się jednak skupić na sklepie, do którego dotarli. Corin stanął obok Very i ogarnął spojrzeniem ogrom wyrobów oferowanych przez złotnika. Dziwaczne ozdoby, posegregowane wedle koloru użytego kamienia, kusiły wzrok, odcinając się od towaru innych sklepików swoją niesamowitością.

- Podobają ci się takie? - Upewniał się Corin, bo przecież biżuteria była niecodzienna. - Obiecałem Ci, że kupię, co będziesz chciała, i dotrzymam słowa. Prowadź.

Wnętrze zakładu było ciasne, trochę zagracone, gdy gabloty pięły się aż po sam sufit. Pod jedną ze ścian znajdował się stół z przyrządami potrzebnymi złotnikowi, zasiadł za nim sam rzemieślnik, pracując nad kolejną błyszczącą drobnostką. Przyświecał mu mahuczny ogień, wiszący nad blatem jak błędny ognik.

- Obejrzcie sobie. - Powiedział elf. - Dajcie znać, jak coś wpadnie w oko.
Obrazek

Ulice Portu Erola

156
POST POSTACI
Vera Umberto
- Nie no, czasem wybieram sama. Po prostu nie tutaj. Przyglądałam się tylko do tej... - uniosła wzrok na Yetta, a gdy napotkała jego intensywne spojrzenie, parsknęła śmiechem. - Wszystko w porządku?
Przyciągnięcie jej do siebie na widok strażników musiało być już dla Corina odruchem bezwarunkowym, nawet jeśli przecież niczym nie zawinili i nie zamierzali tu zawinić. W Porcie Erola byli w pełni praworządnymi turystami, którzy nie mieli żadnych niecnych planów, ani względem licznych jubilerów, ani niczego innego.
- Zobaczymy - rzuciła tylko pewnie, nie zamierzając bez sensu przerzucać się pogróżkami, z których nic nie wynikało. Może i oficer miał za sobą wiele ciężkich tygodni, ale to nie znaczyło, że Vera zamierzała mu ustępować choć trochę i ułatwiać mu zwycięstwo. Zwłaszcza, że z reguły takie ćwiczenia obserwowało pół załogi, obstawiając swoje zakłady.
- Nie wszystkie. Niektóre są... pozbawione sensu. Ale część z nich ma swój urok.
Po wejściu do środka zmierzyła spojrzeniem całe pomieszczenie i pogrążonego w pracy elfa. Nie potrzebowała zachęty do tego, by zabrać się za oglądanie dostępnych na sprzedaż ozdób, jedna po drugiej. Na jakiś czas zapomniała nawet o obecności Yetta, przywołując go do siebie dopiero w chwili, w której miała wybrane już dwie rzeczy - kolczyki z rubinami w kształcie niesymetrycznych, podłużnych pięciokątów i złoty naszyjnik, składający się z dziwnych, geometrycznych kształtów, dopasowanych do siebie idealnie i układających się w zaskakująco równą linię. Wskazała Corinowi jedno i drugie, pytając go o opinię, choć niezależnie od niej i tak prawdopodobnie zamierzała wziąć obie rzeczy, nawet jeśli za jedną z nich miała zapłacić sama. Rzadko kiedy dostawała coś od kogoś. Futrzana czapka od dziewcząt wciąż wisiała na wieszaku przy wejściu do kajuty, choć Vera długo nie będzie miała okazji wcisnąć jej na głowę, bo za każdym razem, gdy na nią patrzyła, robiło się jej dziwnie... miło. Trochę niezręcznie się czuła z faktem, że prezent od Yetta wyprosiła sobie sama, ale najwyżej przez najbliższe dni znajdzie coś i dla niego, żeby jakoś zrekompensować mu ten wydatek.
Obrazek

Ulice Portu Erola

157
POST BARDA
Obrabowanie paru sklepów ulicy złotników z pewnością byłoby czymś, co pozwoliłoby Verze nie tylko przebierać w ozdobach, ale też wzbogacić się znacząco. Mnogość wyrobów wręcz raziła w oczy, ale łatwo było domyślić się, że większość dóbr była chroniona nie tylko grubym szkłem i kłódkami na drzwiach, ale również zaklęciami. Szczęśliwie, ani Yett, ani nikt z Siódmej Siostry nie planował napadu na jubilera. Miejscy strażnicy również nie wydawali się zainteresowani ani Verą, ani Corinem. Byli przecież tylko przechodzącą parą.

- Wybierz sobie coś ładnego. - Poprosił Corin, samemu zajmując się oglądaniem towarów.

Yett nie nudził się w sklepiku, bo sam przeglądał towar, podnosił co ciekawsze lub dziwniejsze ozdóbki, podziwiał kamienie szlachetne, unosząc je pod światło... Gdy Vera zwróciła jego uwagę, pochwalił jej wybory... jednak w dłoni ściskał coś jeszcze.

- Co myślisz o tym? - Dopytał. Pierścień, który trzymał w palcach, wykonany był ze srebra. Główną ozdobą był kamień o ciemnoniebieskiej barwie, przypominającej kolorem wodę po sztormie. Sam klejnot nie był wypolerowany, a raczej szorstko ociosany, przez co światło tańczyło w mnogości nierównych brzegów jak w falach wzburzonego morza. Dookoła głównego klejnotu wpasowano wiele mniejszych, białych i zielonych. - Hm? Podoba ci się? Wiem, że pierścionki nie są idealne na statku... ale może na szczególne okazje?
Obrazek

Ulice Portu Erola

158
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera obróciła się i przyjrzała wybranemu przez Yetta pierścieniowi. Powiedziała mu, że będzie mógł sam znaleźć coś dla niej, ale nie spodziewała się, że faktycznie to zrobi. Myślała, że będzie plątał się tu, dopóki sama czegoś nie wybierze, bo nie zauważyła u niego nigdy zainteresowania podobnymi rzeczami. Ze statku pełnego drogocennych ozdób on wybierał wypchanego kota. Czy właściwie nadal go miał...? Chyba nie uśmiechało się jej trzymanie go we wspólnej kajucie.
- Przecież noszę pierścionki - przypomniała mu. Zerknęła na swoje nagie dłonie i wzruszyła ramionami. Akurat tego dnia postanowiła ograniczyć złoto, jakim się obwiesiła. - Nie dzisiaj, ale całkiem często.
Przejęła ozdobę od niego i obejrzała ją pod światło. Kolory mieniące się przed jej oczami faktycznie kojarzyły się ze wzburzonym morzem. Ze światem, do którego oboje należeli. I ociosany był dość ostro, bez szlifowania, które dodałoby mu elegancji. Trochę jak Vera. To by jednak zakładało, że tak, jak w tym kamieniu, w niej też kryło się jakieś piękno... więc może nie do końca tak, jak Vera.
- Gdzie go znalazłeś? Nie widziałam go! - obróciła pierścień w dłoni, z zachwytem patrząc, jak załamują się w nim odblaski. - Jest piękny. No proszę, warto było cię tu przyciągnąć, Corin. Czy to szafir?
Ostatnie pytanie rzuciła przez ramię do elfa. Przez chwilę jeszcze zachwycała się kolorami tańczącymi w kamieniu, zanim oddała go Yettowi.
- Wezmę jego i kolczyki - zadecydowała. - Jedno i drugie będę mogła założyć od razu.
Obrazek

Ulice Portu Erola

159
POST BARDA


Corin wydawał się niepewny. Podał Verze pierścionek i czekał ze zniecierpliwieniem, gdy kobieta oceniała go swoim okiem znawcy.

- Wiem. - Corin spiął się z jakiegoś powodu. Przelotnie zerknął na dłonie Very, tym razem pozbawione pierścionków. - Ale ten jest... Większy? - Nagle pozbawiony pewności siebie Yett zdecydowanie nie to chciał powiedzieć. Ale co cisnęło mu się na usta? Że ten pierścionek jest inny, bo jest od niego i szkoda by było go zniszczyć? A może miał jeszcze inną myśl, która nie chciała mu przejść przez gardło? - Był na głównej wystawce przy oknie. Tam, gdzie są niebieskie kamienie. - Wyjaśnił, wskazując za siebie.

- To iolit. Rzadki kamień. - Jubiler podniósł głowę znad swojej pracy, by przyjrzeć się zakupowiczom. - Z czterema kamieniami księżycowymi i pięcioma turmalinami, w oprawie ze srebra i białego złota. - Wyjaśnił. - Na tej samej wystawce możecie państwo znaleźć pasujące kolczyki, lecz...

- Cena nie gra roli.

- Doskonale. W zestawie jest jeszcze naszyjnik. Piękna kolia, z pięcioma iolitami, dwudziestoma kamieniami księżycowymi i siedemnastoma turmalinami. Proszę sobie obejrzeć.


Corin wpatrywał się w Verę. Do niej należała decyzja.
Obrazek

Ulice Portu Erola

160
POST POSTACI
Vera Umberto
Uniosła na Yetta podejrzliwe spojrzenie. Czy był tak zestresowany tym zakupem dlatego, że nie był przyzwyczajony do wydawania takich dużych sum na coś tak małego, jak biżuteria? Sam nie nosił żadnej, mógł nie pojmować fenomenu. Vera nie oceniała, rozumiała że nie każdy lubił błyskotki tak bardzo, jak ona. Uśmiechnęła się do niego uspokajająco.
- Będę o niego dbać. I będę ostrożna - obiecała. - Mogę zakładać tylko na specjalne okazje, jeśli chcesz.
Cena nie gra roli? Corin naprawdę wziął sobie do serca jej prośbę o kolczyki, jaką rzuciła zupełnie bezmyślnie podczas uczty w pałacu Belli. Niepewność względem tego, czy jego ukochana przeżyje rytuał, musiała odcisnąć na nim silne piętno. W rzeczywistości Umberto naprawdę nie potrzebowała, żeby wydawał połowę tego, co zarobił, na zestaw biżuterii, który ona i tak będzie nosić jedynie od święta. Mogła za wszystko zapłacić sama. To nie tak, że ją utrzymywał, więc i prezenty musiał jej dawać, bo ona nie miała własnych funduszy. Poczuła ukłucie wyrzutów sumienia. Dlaczego nie powiedziała mu wtedy, żeby obiecał jej, że... chociażby... wdrapie się z nią na ten klif na Harlen? Wymyśliła sobie zakupy.
Przeniosła wzrok na kolię i zaświeciły się jej oczy. Była niesamowita. Była też zdecydowaną przesadą. Vera była kapitanem statku, nie wystrojoną damą, która miałaby gdzie to nosić. Do tego była pewna, że jeśli chociaż zasugeruje, że się jej podoba, to Yett jej ją kupi, a naprawdę nie potrafiła zmuszać go do wydawania złota na nią, zamiast zbierania go na inne... wypchane koty, czy co on tam lubił.
- Nie trzeba. Właściwie te kolczyki też nie są mi potrzebne. Weźmy tylko ten pierścień - zadecydowała. - Jest piękny. Wygląda jak Złote Morze po sztormie. Nie chcę nic więcej.
Obrazek

Ulice Portu Erola

161
POST BARDA


Corinowi oczy świeciły się na widok błyskotek, ale jego zachwyt miał inny, wyjątkowo materialny wydziwięk. Yett nie wyobrażał sobie siebie czy swojej kobiety, przyozdobionych biżuterią, a raczej cieszył się z wizji spieniężenia ich i wydania zarobionych w ten sposób pieniędzy na przyjemności.

- To twoje. Możesz nosić, kiedy tylko zechcesz. - Przypominał jej. Sam również popatrzył w stronę kolii, którą jubiler reklamował bez większego przejęcia. Naszyjnik był błyszczący, bogaty, zdecydowanie przyciągający wzrok. Vera musiałaby zapisać się na kolejny bal, jeśli chciałaby nosić coś takiego publicznie. Niesymetrycznie poukładane kamyki tworzyły dziwaczną formę, która obserwowana w całości pasowała do siebie wręcz idealnie, choć niestandardowo. Kolczyki w porównaniu były dość skromne, lecz wciąż ładne.

- Weźmiemy cały zestaw. - Postanowił Corin. - I ten naszyjnik, i kolczyki. - Wskazał na te, które Vera wybrała sobie wcześniej.

- Proszę dać mi moment. Zapakuję.
Obrazek

Ulice Portu Erola

162
POST POSTACI
Vera Umberto
Oczywiście, że jej nie posłuchał. Po co pytał, skoro i tak zamierzał zrobić swoje? Vera otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale zrezygnowała, gdy elfi jubiler zabrał się za pakowanie. W jej głowie pojawiła się nagła świadomość, że ta kobieta w czerwonej sukience, z falowanymi włosami i karmazynowymi ustami, tak naprawdę przecież nie istniała. Vera Umberto nosiła spodnie i stary płaszcz, a włosy miała poplątane od wiatru. Lubiła biżuterię, ale co miała zrobić z taką? Zakładać ją na pokładzie, do wydawania rozkazów, do naciągania żagli? Czy do kolejnej walki? Yett traktował ją w tym momencie tak, jakby zupełnie o tym zapomniał. Jakby czerwone usta przesłoniły mu wszystko, co wiedział o Verze. Gdyby to zrabował przypadkiem, byłaby zachwycona, ale on za to płacił. Za rzeczy dla niej. Nikt nie płacił za rzeczy dla niej. Nie wiedziała, jak w związku z tym powinna się zachować; w życiu nie miała zbyt wielu okazji, by się tego nauczyć. Skoro już czapka od dziewczyn sprawiła, że poczuła się niezręcznie, brakło słów, by opisać co czuła teraz. Nie zasługiwała na takie rzeczy.
- Corin... To za dużo - westchnęła cicho, tak, by nie usłyszał jej elf. - Ja naprawdę nie potrzebuję tak dużo. Może przynajmniej bez tej kolii...
Chyba nie chciała patrzeć, jak za to płaci. Wyrzuty sumienia by ją zabiły. Co też jej przyszło do głowy, mówić mu o kolczykach? Sądziła, że jest rozsądniejszy. Czy w ogóle za prezenty powinno się odwdzięczać prezentami? Co mogła kupić Corinowi, żeby dorównać temu? Miecz?
Upomniała się w duchu, gdy zorientowała się, że zaczyna panikować. Nic takiego się przecież nie działo, to było jego złoto, mógł z nim robić co chciał. Nie odzywała się już, czekając, aż biżuteria trafi do nowego właściciela i będą mogli stać pójść.
Obrazek

Ulice Portu Erola

163
POST BARDA


Zestaw biżuterii może i wyglądał dobrze, lecz cena była równie okazała. Mimo to, Corin nie zawahał się nawet na moment, gdy wyciągał z sakiewki kolejne monety. To nie były drobniaki, które mógłby przeznaczyć na alkohol i dziwki, a potężne sumy, będące kroplą w morzu przy ogólnym zysku Siostry, ale znaczące w osobistym budżecie Yetta. Z drugiej strony, na co miał wydawać pieniądze, jeśli nie ma Verę?

Już po chwili mężczyzna zapakował przedmioty do papierowej torby, zdawkowo podziękował i wrócił do pracy, gdy państwo piraci wychodzili.

- Teraz będę musiał zabierać cię w miejsca, w których będziesz mogła to nosić. - Oficer starał się rozładować niezręczną atmosferę żartami. Podał jej torebkę. - Proszę.

Stojący nieopodal strażnicy ożywili się na widok Very i Corina. Ubrani w identyczne pancerze podeszli, a kapitan nie umknęło, że trzymali dłonie na rękojeściach swoich mieczy.

- Proszę chwilę zaczekać. - Odezwał się jeden.

- Coś nie tak, panie władzo?
Obrazek

Ulice Portu Erola

164
POST POSTACI
Vera Umberto
Podczas płacenia Vera wolała skupić się na czymś innym, więc przyglądała się wystawce, kolejnym wisiorkom z wstawionymi w nie kamieniami. Dopiero gdy wyszli z pracowni złotnika, a Yett wręczył jej swój podarunek, Umberto przycisnęła torebkę do siebie i uśmiechnęła się do oficera. Może i miała chwilowy atak paniki, ale to wciąż był wspaniały prezent. Z wyrzutami sumienia jakoś sobie poradzi, z czasem. Może zdoła wymyślić, co może mu kupić w ramach rekompensaty za ten wydatek.
- Masz nie po kolei w głowie. Nie wydawaj na mnie więcej tak dużo. Dziękuję - uniosła dłoń i przesunęła nią po jego świeżo ogolonym policzku. - Czy dzisiaj zabierasz mnie w takie miejsce?
Gdy drzwi zakładu zamknęły się za nimi ostatecznie, przysunęła się do niego bliżej, obejmując go w pasie. Wbiła w jego szare oczy wyjątkowo psotne spojrzenie.
- Nawet jeśli nie będzie pasować do moich codziennych ubrań, jestem pewna, że bez nich...
Nie było dane jej dokończyć. Gdy zbliżyła się do nich straż, Umberto cała się spięła i mocno zacisnęła dłoń na przedramieniu Corina. Co się właśnie działo?! To był Archipelag! Tutaj nie byli ścigani przez prawo. Nikt nawet nie powinien połączyć ich z Siódmą Siostrą, gdy plątali się po mieście, wyglądając zupełnie inaczej niż zwykle. Może Yetta można było uznać za marynarza, ale jej na pewno nie - bo przecież nie przyglądali się chyba jej twardym od lin dłoniom. Nie miała przy sobie broni, z jaką mogłaby stanąć przeciwko dwóm opancerzonym strażnikom - sztylecik przy biodrze był w tym wypadku nieistotną zabawką - a nawet gdyby się jej udało, Siostra była w połowie remontu, załoga rozpierzchła się po mieście, nie uciekną.
- O co chodzi? - spytała, siląc się na spokój i poprawiając włosy tak, by zasłaniały charakterystyczną bliznę na jej ramieniu.
Obrazek

Ulice Portu Erola

165
POST BARDA


- Zobaczysz. - Yett mógł jedynie szybko odpowiedzieć Verze, nie wchodząc w szczegóły, bo zbliżali się strażnicy. Nie odsunął się od kapitan, co więcej, sam owinął wokół niej ramiona, tak protekcjonalnie, jak to tylko możliwe, jakby chciał po raz kolejny zasłonić ją własnym ciałem. Może nie byli już młodzi, ale widząc ich więź, ktoś mógłby pomyśleć, że są ledwie zakochanymi podlotkami.

Strażnicy nie wyglądali na takich, którym spieszno było do bitki. Może i mieli broń, ale czy nie nosił jej każdy zbrojny w mieście? Dwaj mężczyźni spojrzeli po sobie, widząc, jak gołąbki kleją się do siebie.

- Proszę uważać. - Odezwał się jeden, wyższy niż kolega, z ciemnymi oczyma, które przesuwał z Very na Corina i z powrotem, dziwiąc się ich bliskości. - Ostatnio zauważamy wzrost przestępczości. Turyści z biżuterią to łatwy cel, więc proszę trzymać torebkę blisko siebie. Wszystko w porządku? Wydają się państwo zdenerwowani.

- Ktoś już państwa zaczepiał?
- Dopytał drugi. - Możemy odeskortować państwa z ulicy złotników, jeśli dzięki temu poczujecie się lepiej. Pozostałe części miasta są bezpieczniejsze.
Obrazek

Wróć do „Port Erola”