Tak jak inni członkowie Srebrnej Ręki, także i ten miał na sobie kapalin oraz twardy pancerz skórzany, nasmarowany owym olejem, jakie nosili Ci, których Elernai spotkał w karczmie, gdzie zaczęła się jego historia z Tygrysami. Kamień wyleciał w powietrze, powodując, że kusznik spiął się nagle, ale nie zdążył go uniknąć - kamień, tak jak otoczenie nocy, był ciemny. Trafił go głucho w kapalin, powodując, że się zatoczył, a głowa mu odskoczyła w bok od uderzenia. Przelatujący srebrzyście sztylet z metalicznym zgrzytem rozciął metal, utknąwszy w naramienniku, który pojawił się jako największy cel zasłaniający korpus, gdy kusznik się odchylił. Nóż trafił z taką siłą, że mężczyznę wygięło w drugą stronę, jakby ktoś uderzył go w ten naramiennik młotem bojowym.
Jęknął głośno, po czym upuścił kuszę i zatoczył się na ścianę koło bramy, osuwając na nią. Strażnicy w ogóle tego nie zauważyli, chociaż Rybak, idący z tyłu, lękliwie się schylił, jakby odruchowo wykonując unik. Uśmiechnął się, oświetlony pochodniami przez biegnących z przodu mężczyzn. Pokazując swoje nieco naznaczone czasem zęby, rozsuwając ręce wyposażone w noże na boki i przyspieszając kroku wyglądał jak Bóg Wojny tej ulicy. Sakir miasta Erola.
- Za Televana - szepnął jakiś męski głos obok Elernaia. Mógł należeć do Loga, ale równie dobrze mógł należeć do któregoś z dwóch młodzieńców, czy samego Janka, bo jego ochrypły głos podobny był do ludzkich, gdy mówił cicho. Nawet ucho diabelstwa, będącego na wpół elfem nie pozwalało tego wychwycić. Wszyscy gotowali się do walki - w chwilę wyjęto noże i miecze. Janek postąpił do przodu, wyjmując zza pleców miecz i zakładając na lewą rękę tarczę, montując ją na przedramieniu - Za Syndykat - powiedziała pewnie Anna, chociaż jej głos brzmiał dziwnie. Przepełniony emocjami - strach, czy ekscytacja?
Dwóch strażników wpadło do zaułka, przed sobą mając pochodnie. Log i Anna, którzy wysunęli się do przodu, wykonali kilka kroków do tyłu, zmuszając resztę, w tym Elernaia, by się cofnęli. Miejsca tu było, by dwie osoby stały obok siebie z wyciągniętymi ramionami. Da się walczyć mieczem, ale nie w dwie osoby w szeregu. Gdy krąg światła z pochodni sięgnął dwójki z obnażonymi mieczami, Ci skoczyli do strażników niczym wygłodniałe wilki, nadziewając ich na ostrza raz za razem. Widząc to, reszta Strażników z większą agresją naparła, widząc już swoich przeciwników. Janek, wyskakując z tarczą zasłonił bezbronnych teraz z powodu mieczy w cudzych torsach Annę i Loga. Kilka metalicznych brzdęków rozległo się, gdy na tarczę naparły klingi - Hu zah bat! - warknął ork, po czym zaczął okładać mieczem dwóch atakujących go strażników, bo kolejna dwójka stała za nimi, nie chcąc przeszkadzać. Światło nie sięgało tak daleko, by oświetlić Elernaia i dwóch młodzieńców tuż za plecami walczących, więc Straż nie mogła wiedzieć, ilu jest przeciwników. Czwórka uzbrojonych mężczyzn zdawała się czuć pewnie w przewadze liczebnej, pomimo tego, że Janek wygonił ich z zaułka swoim atakiem. Rybak, stojąc do tej pory w bezruchu pojawił się między kilkoma mężczyznami, którzy pozostali, spokojnie między nich wchodząc. Kilkoma ruchami i obrotami wbijał swoje noże i ciął nimi po gardłach, żebrach, twarzach, nogach i rękach, wijąc się i obracając między wrogami niczym tancerz. W kilka sekund, tuż po skończeniu piruetów, uśmiechnął się, gdy osunęło się ostatnie ciało.
- Prowadź, Elernaiu - wytarł nóż w ciało martwego Rybak, po czym wyprostował się z uśmiechem. Ktoś za plecami Elernaia wesoło syknął - Tak jest - nie mogąc się zapewne doczekać kolejnej walki. Nie znał tego głosu. Musiał należeć do któregoś z młodzieńców.
Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice
151Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla