Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

16
// Evony, wolałbym abyś ocenę koloru aur pozostawiła mi, karczmarz wcale nie musi mieć niebieskiej aury ;p

- Wystarczy wam przedstawiać się jako Ines. Nazwisko lepiej pominąć, bo i nie każdy takowe posiada w tych stronach. Połóżcie rzeczy za ladą i zostańcie tutaj, ja przygotuję wam izbę mieszkalną. Mam nadzieję że jesteś przyzwyczajona do skromnego życia - Dodał, patrząc na gustowne ozdoby kobiety - Nie płacę źle, a ostatnio nawet i lepiej, długa zima to i ludzi w karczmie nigdy nie brakuje, co nie zmienia faktu że ciągle to mały pieniądz dla kogoś, kto w innych warunkach się chował. Jeśli nie będziecie szaleć starczy wam czasem nawet i na jakieś frykasy. Ale, komu w - mówiąc to poszedł w stronę pokojów na pięterku, a Evony została sama.

Jeśli Vertion chciał zagadać do kobiety to teraz miał ku temu odpowiedni moment. W kolejnych dniach mogłaby być zbyt zajęta obowiązkami na pogaduszki.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

17
Po exodusie karczmarza Vertion odczekał krótką chwilę, coby nie wyjść na nadgorliwca, spojrzał tęsknie na dno kufla i wstał, dla pewności chwytając się krawędzi stołu. Poczuł pod palcami twarde, odrapane deski, które dodały mu nieco otuchy i kazały ruszać. Ergo potoczył się w kierunku lady niezwłocznie, a zarazem bardzo zwłocznie, bowiem chyba tylko żywe zwłoki, jakie pono nawiedzają czasem zapomniane mogilniki, były w stanie osiągnąć ten stopień chwiejności, co jego kroki w onej chwili.

I kiedy dobił już (oby) szczęśliwie do nowego portu, uśmiechnął się szeroko do świeżo upieczonej dziewki karczemnej, po czem rzekł donośnym głosem - na tyle donośnym, ażeby wszyscy w okolicy go usłyszeli:

- Przepraszam bardzo. Chciałbym zapłacić.

Ale nie w języku wspólnym, co to, to nie. Ines Charbonneau, kimkolwiek była, nie pochodziła raczej z Oros. Vertion posiadał wystarczające wykształcenie, iżby wiedzieć, iże podobne stężenie ozdób na metr kwadratowy występuje prędzej u mieszkańców Archipelagu niżeli Keronu. A że znał (w bardzo niewielkim stopniu) tamtejszy dialekt, postanowił się w nim do nieznajomej zwrócić, przykuwając do siebie uwagę możliwie największej ilości bywalców arendy. Albo Ines odpowie "zakłopotanemu cudzoziemcowi", albo skompromituje się na samym początku swej kariery... albo to Vertion będzie zmuszony zweryfikować swe supozycje.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

18
Uśmiech z twarzy Evony nie znikał nawet na moment. W rozmowie z karczmarzem wystarczyło grać odpowiednio oczami. Teraz kiwnęła porozumiewawczo głową i przeszła za ladę, żeby odstawić skrzynkę z ubraniami.
To miejsce wydawało się idealne do poszukiwań kolejnej ofiary. Ponad to, Evony mogła stąd spokojnie wpływać na innych i bawić się aurami. Powiększy odpowiednio swoją kolekcję, a potem zwyczajnie zniknie.
- Proszę nie robić sobie kłopotu. Wystarczy mi mały pokoik z łóżkiem i szafą. Byłabym wdzięczna za lustro.- tu ponownie puściła oko do karczmarza. Rozejrzała się po swoim stanowisku pracy. Na pewno będzie musiała nauczyć się nazw tutejszych alkoholi.
Wtedy podszedł do niej mężczyzna, na którego wcześniej zwróciła uwagę. Na pierwszy rzut oka wzięłaby go za zwykłego klona, nie wyróżniającego się spośród tłumu. Nic z tego. Cechowała go charakterystyczna twarz. Resztę interpretacji ułożyła patrząc na aurę.
Sympatyczny uśmiech Ines zmienił się w ironiczny grymas, gdy usłyszała swój język ojczysty.
- Ale na lekcjach językowych to chyba pan spał.- powiedziała równie głośno w języku zasugerowanym przez rozmówcę.Ani trochę nie przejęła się tym, że ktoś odkrył pochodzenie Ines. Gdyby chciała je ukryć nie ubierałaby się w kolorowy strój i nie malowałaby pasma włosów na żółto. Nawet dziecko uznałoby, że postać Evony pochodzi z Archipelagu lub okolic.
Postanowiła wrócić do wspólnego języka.
- Sugeruję poczekać na karczmarza. Jeszcze nie zostałam oficjalnie przyjęta, więc przykro mi ale nie mogę panu pomóc.- spojrzała mężczyźnie prosto w oczy, uśmiechając się przy tym złośliwie. Przez moment przeszło jej przez myśl, że może w ten sposób chciał jej zaimponować. Nie udało się.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

19
"Mam ją" - pomyślał. "Tu przedstawia się jako zwykła dziewka, co chce uciec od swych nadopiekuńczych rodziców, a tam znowu zdradza niecodzienną znajomość wyspiarskiego narzecza; mimo iż różni się ono od mowy wspólnej jeno akcentem i obcojęzycznymi wtrętami, nie ma mowy o tym, iżby mowa była... u tak pozornie niepozornej persony". Nie mógł się nadziwić, jakim cudem zdobył się na tak trzeźwy myślotok, będąc wciąż pod wpływem złocistego trunku. Miał li tylko nadzieję, iże nie był on wyłącznie owocem pijackiego zidiocenia.

I tak, koniec końców, Vertion skinął głową na słowa Ines, nie zważając na jej ironiczne grymasy, po czem zacisnął jeszcze mocniej palce na kontuarze, jakby były to cumy chroniące go przed odpłynięciem w karczemne odmęty. Kiedy zebrał myśli, rzekł jeszcze do niej (już w języku wspólnym):

- No, no, twa znajomość wyspiarskiego narzecza wydaje się być wielce... zaskakująca. Nie omieszkam wspomnieć o niej twemu chlebodawcy, kiedy już tu zejdzie. Niech się dowie, jak dobrą decyzję podjął, przyjmując cię pod swe skrzydła. Chyba że nie lubisz, jak ci się prawi komplementy. Wtedy niezwłocznie mi o tym powiedz, acz z solidnym uzasadnieniem, bowiem inaczej... nie powstrzymam nagłego napadu miłości bliźniego, taki już ze mnie sentymentalny człek.

I jął czekać chwiejnie na jej odpowiedź. Miał jeno nadzieję, iże nadejdzie ona szybciej od arendarza...

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

20
W karczmie się uspokoiło, ostatni pijacy usnęli snem sprawiedliwego. Ogień hulał w kominku, zrobiło się jeszcze bardziej swojsko i przytulnie. A karczmarz jak nie wracał, taak nie wracał.

// pogadajcie sobie, jeśli coś się będzie miało zmienić to odpiszę ;p
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

21
Uśmiech Evony robił się coraz szerszy z każdym kolejnym słowem mężczyzny. Nareszcie wyzwanie na jakie czekała.. a przynajmniej tak jej się wydawało po usłyszeniu wstępu wypowiedzi. Niestety kolejne słowa nieco ją zawiodły. Chciała ambitnego przeciwnika, na poziomie, który pokonałby ją intelektualnie. Potrzebowała wyzwania.
- Ha! A więc szantaż? Porwał się na trudną sztukę. Udany szantaż musi trzymać się pewnych ram, w przeciwnym wypadku może zostać wyśmiany. W tym wypadku mój rozmówca skazany jest na porażkę. Brak "haczyka", który chciałabym za wszelką cenę ukryć. Brak dowodów,nawet jego świadkowie posnęli przy stołach. W dodatku alkohol ograniczył jego wiarygodność. Ostrzegłabym go przed publicznym ośmieszeniem ale stracę całą zabawę. Trudno, niech sam sobie wystawi opinie.- pomyślała Evony. Miała szczerą ochotę roześmiać się na głos, jednak jej system nakazywał na poważne traktowanie każdego przeciwnika, nawet jeżeli nie stanowi żadnego zagrożenia. Pozwoliła sobie na ironiczny uśmieszek. Przekrzywiła lekko głowę, zamrugała uroczo rzęsami i w końcu wydobyła z siebie pierwsze słowa, które mówiła bardzo powoli i dokładnie. Lubiła delektować się takimi chwilami, przedłużając czas ich trwania.
- Wprost nie mogę się doczekać Pana występu. Proszę nie tracić czasu, im wcześniej zaczniemy tym lepiej- wskazała kierunek w którym udał się karczmarz.- Wszak nikt nie oklaskuje barda, za chrząkanie.- to mówiąc odwróciła się i wyciągnęła zza baru kawałek jakiegoś materiału. Nie zwróciła więcej uwagi na mężczyznę, po prostu zajęła się czyszczeniem baru

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

22
Vertion musiał przyznać, iże swoją odpowiedzią zbiła go nieco z tropu i kazała zwątpić w trzeźwość, którą jakby powoli zaczął odzyskiwać. Jako iż jednak ambitny był z niego skurczysyn, nie mógł tego tak zostawić. Zupełnie jakby nieznajoma zamiast ścierki wyciągnęła spod lady wszystkie jego troski - teraz będzie musiał je pożreć, zanim przyjdzie karczmarz i je zobaczy, a sposób na to był tylko jeden. W końcu wszystko, co uczynił od pojawienia się Ines w arendzie, było powodowane jeno niespożytą ciekawością, której pokłady skłoniły Berkela do obrania drogi maga powietrza. Mus było działać. Apiać miał czas li tylko do pojawienia się oberżysty i apiać zamierzał do cna go wykorzystać, aliści tym razem uciekając się do swych czarodziejskich sztuczek.

Skupił całą swoją wolę i zacisnął jeszcze mocniej palce na blacie, tak, że aż knykcie mu zbielały. "Na pewno pomyśli, iże to z nerwów. Dobrze. Niech myśli". Jednocześnie spróbował zmobilizować swój umysł i delikatnie, tak, ażeby tego nie poznała, jeżeli naprawdę miała magiczną smykałkę, spróbował wysondować jej aurę, w szczególności zaś skupiając się na wszelakich nieścisłościach, przez które być może prześwitywałaby jej prawdziwa tożsamość. A że naturę miał dość niestabilną niestabilną i wyspiarka zaczęła budzić w nim narastający rankor, poważnie rozważał wykorzystanie uzyskanych w ten sposób informacji przeciwko niej.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

23
Karczmarz wrócił do izby, z lekka tylko posapując. Gdy tylko złapał głębszy oddech, rzekł do Evony

- No, Ines, izdebkę już przyszykowałem, jeśliś zmęczona możesz się udać na spoczynek. Po schodach na drugie piętro, pierwsze drzwi na prawo - Zauważywszy jednakże Vertiona, zmaarszczyły mu się nieco brwi i kontynuował - A pan to zapłacić przyszedł? Czy panienki napastywać, co?

* * *

Vertionowi kompletnie spaliła na panewce jakakolwiek próba poznania jestestwa "Ines". Choć poczuł, jak próba ta zostala zablokowana przez obcą magię. JEJ magię.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

24
Cóż... przynajmniej spróbował. Ale tak silna obrona tylko potwierdziła jego wcześniejsze przypuszczenia, bowiem już świadczyła o tym, że Ines Charbonneau miała wiele do ukrycia. W międzyczasie wrócił oberżysta i zadał mu pytanie, które wyrwało go z magicznego odrętwienia. Postanowił wrócić do swojego pierwotnego planu.

- To pierwsze, panie karczmarzu. Ja nie z takich, co napastują - odparł Vertion i wysupłał swą zapłatę, po czem położył ją na ladzie. I już-już zrobił ruch, jakby miał odejść od kontuaru, gdy nagle zatrzymał się i dodał: - Aha, byłbym zapomniał. Pańska nowa pracownica wykazuje niezwykłą znajomość narzecza Archipelagu, wiem to, bowiem z ciekawości zamieniłem z nią parę słów w owym języku. Nie iżby wielce się różnił od naszego, atoli na pewno na tyle, ażeby osoba prosta, niewykształcona i o mieszczańskiej proweniencji nie mogła tak płynnie się nim posługiwać. A ona mówiła jak prawdziwa szlachcianka! Polecam panu dobrze się zastanowić, czy pana sumienie udźwignie niewątpliwy ciężar owego faktu, iże pod pana dachem wykorzystuje się do ciężkich i niewdzięcznych prac istotę błękitnej krwi... nawet jeśli ta się do koloru swej krwi nie przyznawała, bo widać miała po temu pewne powody...

I przystanął, chcąc złowić jeszcze ostatnią odpowiedź mężczyzny. Miał tylko nadzieję, iże swym pijackim krasomówstwem nie zaciemnił zupełnie sensu całej sugestii...

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

25
Ines wycierała blat nucąc pod nosem jakąś piosenkę, gdy poczuła magiczną ingerencję.
- Och skarbie, musisz się jeszcze tyle nauczyć. Używasz w tak prymitywny sposób sztuczek, które opanowałam do perfekcji. Jaka szkoda, że się nie udało. Może wtedy byłbyś godnym przeciwnikiem.- pomyślała, po czym roześmiała się subtelnie widząc minę maga. Wtedy wszedł Galeon.
- No szczęściarzu, masz swoje pięć minut. Zaskocz nas swoim występem.- skinęła lekko głową karczmarzowi.
Występ był bardzo nieudany, żeby nie powiedzieć nieudolny. Jednak sam pomysł miał potencjał, gdyby tylko mężczyzna lepiej wykorzystał sytuację. Ines roześmiała się jakby usłyszała najlepszy żart na świecie.
- Chyba będę musiała do tego przywyknąć. Mężczyznom po alkoholu zbiera się na komplementy.- położyła ścierkę na nadgarstku i stanęła naprzeciwko Galeona.
- Pozwoli pan, że moje zdolności lingwistyczne ocenią ludzie, którzy mają minimalne pojęcie o mowie Archipelagu. Jednak muszę przyznać panu rację, odkrył pan moje pochodzenie. Podobnie jak większość tu obecnych i Pan Galeon. Jak długo zajęło dostrzeżenie tego? Albo spytam inaczej... po ilu głębszych doszedł pan do takiego wniosku?- zwróciła się do swojego "oskarżyciela" bawiąc się w najlepsze. Mówiła w taki sposób, że tylko dziecko nie dostrzegłoby ironii. Po chwili wróciła do poważnego tonu. - Błękitna krew? Gdybym dostawała pieniądze, za każdym razem kiedy do słyszę, nie szukałabym pracy. Wciąż jednak jest to najlepszy komplement, jaki mężczyzna może powiedzieć kobiecie, za co jestem panu wdzięczna. Lady Ines... Tak, to brzmi dumnie. Niestety, myśl ta może trwać jedynie w kolejnych alkoholicznych wizjach.- teraz skierowała głowę w stronę Galeona.
- Pozwoli Pan że jeszcze przetrę stoły? Chciałabym jak najszybciej przyzwyczaić się do swojej pracy.- jeszcze nie cieszyła się tryumfem. Nauczyła się, że partię wygrywa "mat" a nie "szach".

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

26
Karczmarz ze zdziwieniem wysłuchał dość komicznej sprzeczki obojga, a jego szczęka opadała wraz z kolejnymi sztychtami wymierzanymi sobie przez obie strony. W końcu kompletnie zbaraniał i zamknął się w sobie, biedaczysko. Dopiero po dłuższej chwili doszedł do siebie i odrzekł.

- Niech się państwo uspokoją, o tej porze to spać wypada a nie wzajemne oskarżeniami się obrzucać. Jednakże, co prawda to prawda, wy Ines nie wyglądacie na zwykłą mieszczkę, ten pan tutaj ma rację, choć nie rozumiem powódek które nim kierowały, aby takie rzeczy wygadywać. No bo, co komu wadzi że białogłowa do pracy chce iść, ja się pytam? Nawet jeśli to szlachcianka była, to po co wy to mi powiedzieliście, co ja mam teraz zrobić? Bo wiadome że szlachcianki zatrudnić ne zatrudnię, jeszcze w jakąś wróżdę mnie wplącze i co ja pocznę, co? Cholerny świat, cholerny świat...- Teatralnie załamał ręce po czym kontynuował - Ines, błagam wytłumaczcie mi to wszystko. Prawdę mówi ten człowiek że wy ze szlachetnego rodu jakoby pochodzicie? Tylko jeno szczerze mówcie! A pan, jak wam tam na imię, macie inne dowody jakoby ta pani z wyższych sfer pochodziła? Nie mówię tu ino o tych dowodach z dna kufla ma się rozumieć!
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

27
Vertion odparł z szybkością karczemnej plotki:

- Ależ proszę spojrzeć na panią Ines, czyż nie tak właśnie ubierają się szlachcianki z Archipelagu, w pełne ozdób, wykwintne stroje? Poza wspomnianym wyspiarskim akcentem rzuca się takoż w uszy i wyrafinowane słownictwo, jakiego używała, mówiąc tu ze mną przez chwilę. Kto wie, czemu tak... zacna osoba, która nie musiała się zapewne nigdy imać żadnego zwyczajnego fachu, chce podjąć pracę w pańskiej karczmie, notabene: również bardzo zacnej. Mało to słyszało się o zbiegach politycznych, co to w wyniku niefortunnego układu sił na jakimś dworze musieli opuścić go niezwłocznie, rozpoczynając nowe życie w ukryciu? Chyba nie chce pan tutaj skrytobójców i mordu w biały dzień?...

I spojrzał na swego rozmówcę z udaną troską, jakby na niczym innym tak mu nie zależało, co na ochronie dobrego imienia jego przybytku. Miał nadzieję, że rybka połknie haczyk.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

28
Evony specjalnie odczekała chwilę, aż jej przeciwnik zbierze myśli i powie coś co usatysfakcjonuje karczmarza. Ona osobiście nie była przekonana, naprawdę liczyła na wyzwanie. Wygrać lub przegrać w honorowy sposób, to obejmował system. Gdyby chciała, dawno użyłaby magii na karczmarzu, który wyrzuciłby mężczyznę na bruk, a następnie posłałaby za nim kilku klientów, żeby dali mu nauczkę. Nic z tego. Potrzeba wyzwania była większa niż prywatne odczucia. Nawet jeżeli przeciwnik nie grał zgodnie z zasadami.
Roześmiała się ironicznie słysząc kolejny potok słów mężczyzny.
- Z arystokratki zostałam morderczynią. A gdzie czarownica do kompletu?- spojrzała poważnie na Galeona. Wewnętrzna Evony bawiła się w najlepsze, podczas gdy Ines wyglądała na silnie przejętą całą sytuacją. Co nie zmieniło barwy jej ironicznego tonu.
- Och, jak mogę się bronić przeciwko tak merytorycznym argumentom? Panie Galeonie, nie zamierzam nawet Pana obrażać jakimikolwiek wyjaśnieniami. Skoro o moim losie decyduje mężczyzna, który ledwo trzyma się na nogach. - spojrzała z pogardą na swojego przeciwnika.
- Musisz zapracować na to,co bierzesz.
Evony nie kłamała karczmarza. Wcielenie Ines nie posiadało błękitnej krwi. A jej sposób bycia odpowiadał mieszczanom na Archipelagu, których kobieta naoglądała się podczas swoich podróży. O jej wygranej decydowała teraz inteligencja karczmarza.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

29
Oberżysta teatralnie załamał ręce. Widać, że po całonocnej pracy, niecodziennej kłótni i ogólnie całej nieprzyjemnej sytuacji jego cierpliwość się wyczerpała.

- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój. Cholerny świat, zawsze coś musi się tu stać, zawsze! A paszoł won mi oboje z izby, raus! No już, poszli! Szukajcie se innej karczmy, awanturnicy! Mi problemów wystarczy! Won!

Zarówno Evony jak i Vertion, zaganiani krzykami karczmarza, po chwili znaleźli się na zewnątrz. Nawet nie było po co dyskutować z oberżystą, był zbyt nabuzowany i zamknięty na wszelkie kontrargumenty. W międzyczasie słonko powoli wychodziło zza horyzontu, mimo wszechogarniającego zimna na dworze było nawet uroczo. Dookoła szlajały się nieliczne grupy niedobitków po nocnych popijawach, ktoś wysikiwał na śniegu jakieś obelżywe słowo, a młody człowiek, zapewne student, chybotliwie przechadzał się, od czasu do czasu uderzając stłuczoną butelką w wiadro i nucił jakąś niezrozumiałą przyśpiewkę.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

30
Evony uśmiechnęła się z pogardą patrząc na Galeona. Postanowiła przemilczeć całe wydarzenie, po prostu wzięła swoją skrzynkę i wyszła. Brak zwyciężcy, brak przegranego. Mało satysfakcjonujące.
Gdyby użyła magii na karczmarzu, zachowałaby pracę i prowadziła bogate życie, manipulując swoim chlebodawcą. Jednak to było przeznaczone komuś innemu, kiedy indziej, a tymczasem Evony została na progu ze skrzynką pełną ubrań.
- Znajdzie się ktoś, kto mnie potrzebuje. Najlepsza przyjaciółka, obiekt westchnień, inspiracja dla znudzonego artysty... Następne skradzione życie.- pomyślała odchodząc od karczmy.
Evony planowała zostać w Oros przez dłuższy czas, jednak proces klimatyzacji w jednym miejscu trwał bardzo długo. Dlatego potrzebowała nowego życia. Ines była jej główną przykrywką, która w chwili obecnej nic nie znaczyła.
Kobieta zwracała uwagę na miejsca pełne ludzi, wypatrując swojej ofiary. Gdzieś z tyłu głowy myślała o żywopłocie dla "Niego". Kolejne kroki skierowała w stronę targu, z nadzieją że tam znajdzie czego szuka.

Wróć do „Oros”