Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

46
Stopy czarownika sunęły po podłodze, a jego ciche kroki rozbijały się na skrzypiących deskach. Drzwi od komnaty Baldwina zaskowyczały żałośnie, gdy Emperel otworzył je na rozcież i przekroczył niski próg. W środku panował dziwny półmrok - cienista powłoka zasnuła pomieszczenie, jak gdyby słoneczna poświata, sącząca się z zewnątrz przez małe okienko, nie była w stanie zwalczyć porannej senności oraz mroku, który znalazł tutaj schronienie po przedawnionej nocy. Bezkształtne cienie przytulały się do mebli, pełznąc po nich jak szarobury dym ulatujący z niezamkniętego paleniska. Pomarańczowe oczy czaromiota przedzierały się przez rozrzedzoną pomrokę, odnajdując śród niej zarys kilku niewyraźnych sprzętów. Rozklekotane łóżko, na którym leżała pognieciona pościel, stało w najdalszym kącie. To na nim Czarny Mag zawiesił najdłużej swój smutny wzrok. Posłanie wyglądało zupełnie tak, jakby Baldwin dopiero przed chwilą zwlókł się z niego, przebudzony głośnym pianiem jakiegoś ochrypłego koguciska. Jego spojrzenie powędrowało potem w głąb pomieszczenia, na przeciwległą ścianę, przy której stało duże, oprawione srebrną ramą zwierciadło. Lustrzana tafla była gładka, wypolerowana na błysk. Odbijała te skromne, walające się po ciasnej komnacie resztki słonecznego światła.

Czarodziej spoglądał na podłużny trem, widząc w jego głębi swoją własną postać. Jasna szata czaromiota odpychała zalegającą dokoła ciemność, wyrzucając z siebie dziwną, bladawą poświatę. Przekrwione oczy Emperela były jak płonące śród wieczornych mroków ogniki. Czarny Mag upadł na kolana, wchodząc w kontakt z ziejącą chłodem posadzką. Poczuł na plecach zimny dreszcz, który przedzierał się przez jego schorowane ciało. Słowa ulatywały z ust czarownika, rozbrzmiewając w powietrzu mocą pytań i błaganych tonów. Choć mężczyzna poruszał ustami, to jego lustrzane odbicie trwało w niemym bezruchu. Postać zza szkła miała nieodgadniony wyraz twarzy, ale nie kopiowała ruchów swego sobowtóra. Beznamiętność gościła na jej śnieżnobiałym, mirażowym licu. Emperel skończył wkrótce snuć swoją przepełnioną żalem apostrofę. Przez cały czas mówił z takim przejęciem, że Ten w Koronie z Jelenich Rogów z pewnością go usłyszał. Odpowiedź nadeszła szybko, bo już po kilku sekundach, wyznaczonych przyspieszonym biciem serca czarodzieja.

Iluzoryczna postać z drugiej strony lustra przemówiła. Srebrne obramowanie tremu pojaśniało, jakby wiązki słonecznego poblasku zaczęły wić się wokół niego. Cieniste wstęgi zwisały ze ściany, ale nie dotykały połyskliwej, lustrzanej powierzchni. Na czaromiota spoglądała para pomarańczowych, gorejących oczu. Blade, popękane wargi istoty zza szkła drgały niespokojnie, gdy wypluwała ona z siebie kolejne zdania. Czarny Mag rozumiał wszystkie słowa, katalogował je w myślach, a potem skrzętnie chował na dnie duszy.
Cichy szept wypełnił głowę Emperela, narastając z każdą chwilą.

- Pakt został zerwany, ale później spisano go ponownie. Coś trzymało demona na świecie, coś kazało mu trwać przy tobie. Śmierć Baldwina była zapłatą. Umowa przypieczętowana, warunki dopełnione. Cena nie gra żadnej roli. Crucios Turinn musi trwać. Cegły są nieme, ściany są głuche, ale serce Wieży słucha i krzyczy wniebogłosy. Poczuj jej wrzask, wykuj z niego ostrza, które zakosztują śmiertelnej krwi. Salu to tylko nazwa, nie przywiązuj wagi do nazw. Kiedy urośniesz w siłę, będziesz zdolny niszczyć idee. Rozerwiesz wtedy liny, które podtrzymują mury północnego portu.

Zwierciadlane odbicie ucichło. Długa, poskręcana rysa przecięła lustro na dwoje. Ciemność przed ślepiami czarownika zgęstniała nagle, ale po chwili ustąpiła miejsca jasności. Nienaturalna pomroka opadła, a poranna światłość wypełniła komnatkę od podłogi aż po sklepienie. Ten w Rogatej Koronie rzekł to, co miał do powiedzenia. W umyśle Czarnego Maga mogło wykiełkować jedno, zasadnicze pytanie: Dlaczego ci Wielcy zawsze mówią zagadkami?

*************************************************************************************************************************************************************

Idąc przez zatęchłe korytarze, podstarzały mag dzierżył w dłoni płonącą głownię. Już po kilku krokach z niepokojem spostrzegł, że pochodnia zaczyna się szybko wypalać i wkrótce niechybnie zgaśnie. Podróż po ciemku nie uśmiechała mu się wcale, toteż postanowił coś z tym zrobić. Nie przerywając marszu, zaczął szemrać coś pod nosem, osłaniając płomień żagwi wolną ręką. Nagle przystanął na chwilę, dmuchnął delikatnie w ogień, który wnet urósł znacznie i oświetlił rozciągającą się przed staruszkiem drogę. Serpico chuchał dość mocno i chyba przesadził, bo rozdygotane płomienie buchnęły raptownie w górę, wyrzucając pod sufit snopy małych iskier.

Czarodziej przetarł rękawem osmaloną brodę. Ciemnozielona suknia przybrudziła się sadzą.

Przed starcem wyrosły niewielkie, zakratowane drzwi. Wyłożona kamiennymi płytami ściana kryła w sobie przejście do jakiegoś małego pomieszczenia. Niskie na cztery łokcie wrota rozwarły swe podwoje, gdy tylko Serpico pchnął je nieco do przodu. Żelazne pręty wibrowały nieznacznie, napełniając komnatę cichym brzęczeniem. Mag bez cienia wahania wszedł do środka, ale musiał kolanami niemal dotknąć ziemi, żeby zmieścić się w niziutkim przejściu. Gdy tylko stanął pod drugiej stronie, wtedy poczuł jak woda napływa mu do butów. Brodził po kostki w zimnej cieczy, która w blasku głowni nabrała zielonkawego koloru.

- Dobra, jest odpływ - powiedział, przesłaniając dłonią nos. Zapach w tym miejscu nie był wcale przyjemny. Przykry smród przemocą wdzierał się do jego nozdrzy. - Już niedaleko, muszę jeszcze tylko znaleźć wyjście. Trzecia od lewej, muszę pamiętać.

Rozmyślenia mag kontynuował podczas dalszej wędrówki. Za metalową bramką tunel zrobił się węższy, choć sklepienie wciąż wisiało wysoko nad głową starucha. Mężczyzna szedł uparcie przed siebie, rozbryzgując ściekową wodę na boki. Spotkał po drodze kilka szczurów, ale tym razem nie nabijał ich na swoje ostrze. Pływające gryzonie nie płonęłyby tak dobrze jak ich suche odpowiedniki - mokre futro goreje bardzo krótko.

.

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

47
Zalegając w ukłonie spoglądał z niepokojem, oraz być może nawet lekkim przestrachem w srebrzystą taflę. Nigdy tego nie robił i widocznie zaniedbał tą drogę, którą wskazał mu Ten w Koronie z Jelenich Rogów poprzez Baldwina. Teraz został bez demona, co mogło skutkować osłabieniem stosunków z Panem, a do tego Emperel nie wiedział, czy jakikolwiek demon zostanie mu jeszcze podarowany do pomocy. Baldwin rzadko był przydatny, ale sama jego obecność budowała w Czarnym Magu coś na wzór nadziei i pewności siebie. Pewności, że robi wszystko zgodnie z zamiarami swojego protektora.

Zerwany? Na jego czole wypłynęła mała zmarszczka, gdy przez chwilę oczy zmrużyły się dziko w dziwnym grymasie, który ukrył pogłębiając na chwilę swój ukłon. Pakt zerwano, ale spisano go ponownie, czyli, że co. Czarownik przełknął ślinę. Baldwin został na tym świecie z własnej woli? Emperel wpatrywał się w swoje ogniste odbicie, widząc, jak szkło faluje jakby powierzchnią wody. Nie do końca rozumiał słowa, które zostały tutaj wypowiedziane, a zagadki, które miały być dla niego wskazówką, okazały się jeszcze większą zawiłością. Serce wieży? Serce? Serce to ja? Diabelstwa? Czy coś, co jest głęboko, a po co poszedł Serpico? Co mam przekuć... Jaki jest sens?!

Gdy odbicie ucichło, Emperel wpatrzył się w lustro, odpowiadając prędko - Spróbuję ochrzcić świat w krwi i śmierci dla Ciebie, mój Panie - słowa te pokrywały się z zamiarami, ale wciąż nie wiedział, czego ma się spodziewać, wpatrując się w rysę, która zniszczyła szklaną taflę. Zmrużył oczy i wykrzywił twarz w gniewie, siadając na ziemi ze skrzyżowanymi nogami, próbując wymyślić cokolwiek przydatnego. Jesteś Panem na Crucios Turinn. Myśl. Myślał, myślał, ale szło mu to opornie. Zdenerwowawszy się tupnął nogą, szurając nią po kamiennej podłodze i wzbijając chmurę kurzu. Prychnął, wstał z niemałym trudem i odetchnął - Serce kurwa - skwitował obelgą i odwrócił się, idąc powoli w stronę drzwi. Oparł się o drewno i uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach błysnęła niebezpieczna iskierka - Crucios Turinn musi trwać. Cegły są nieme, ściany są głuche, ale serce Wieży słucha i krzyczy wniebogłosy - Czarownik bez dłuższego zastanowienia udał się do biblioteki Czarownika Bez Twarzy, szukając wszelkich informacji o Crucios Turinn.
Obrazek
Telano wynurzył się z cienia, płynąc w stronę światła zakosami i łukami, niczym ryba w wodzie. Spiralami jeździł po ścianach i pustej przestrzeni, z dłońmi rozczapierzonymi na boki, by dodać sobie sterowności. Czarny ogon dymu i drobinek kurzu, które zbierała ze sobą ciemność po przesuwaniu po ścianach rozpłynął się, gdy diabelstwo stanęło w głębokim mchu na własnych nogach, obutych w cienki materiał. Mężczyzna spoglądał poprzez zalegającą między nim a światłem ciemność, lustrując zachowanie maga. Pogładził delikatnie i pieszczotliwie rękojeść swojego miecza i zaczął oddychać głębiej. Serce biło mu szybciej, a krew jakby gwałtowniej przepływała przez jego ciało.

Czego on tutaj szuka?! Przeklęty starzec. Myśli, że może mnie oszukać? O nie, Serpico. Nie dam Ci się oszukać. Nie mogę zawieść mojego Pana zacisnął pięści z gniewnym grymasem twarzy i ostrożnie zaczął się skradać do przodu, chociaż próbował wyglądać jak najnormalniej, gdyby mag jakimś sposobem go usłyszał i dostrzegł w oddaleniu. Zagryzając wargę zmrużył oczy i ruszył za Serpico widząc, jak wchodzi gdzieś w odmęty jakiegoś kanału. Lekko wzdrygnął się wiedząc, że również będzie musiał się tam znaleźć. Podkradł się do wejścia i rozejrzał się, rozmyślając gorliwie. Trzecia od lewej? W umyśle Telano coś zaczęło kiełkować, gdy usłyszał o wyjściu. On szuka przejścia, które poprowadziłoby go gdzieś. Ale gdzie? Być może szuka wejścia nieopodal swojej własnej wyspy, albo chce sprowadzić tutaj magów z Salu? Czego on szuka? Nie wiem. Ale nie znajdzie Telano podszedł do jednej ze ścian, która była obok przejścia i zastanowił się. Jeżeli trzecia odnoga od lewej, to niech to będzie czwarta. Dotknął palcami kamiennej, chłodnej płaszczyzny i rozszerzył mały, ciemny punkt, zaznaczając duży, ciemny prostokąt, nie rozświetlany przez światło pochodni. Policzył przejścia. Pierwsze, moje drugie, trzecie, czwarte. Nie powinien się połapać po czym podbiegł do wejścia do kanałów.

Konfrontacja jest nieunikniona uznał, wpatrując się z niechęcią na wodę. Serpico na pewno go usłyszy. Chyba, że zużyje energię na dym. Nogi Telano jakby rozpuściły się, a on sam lekko wsiąknął w dziwną, czarną mgłę, która powstała z jego nóg i zaczął poruszać się nad taflą wody do przodu, płynąc w powietrzu na ciemnych opiłkach, ruszając za magiem.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

48
Serce Wieży uderzało równo, miarowym stukotem rozbrzmiewając w piersi Czarnego Maga. Mężczyzna kroczył wąskim korytarzem, kierując się w stronę zapomnianej biblioteki. Drobinki kurzu odpadały od ścian, zasypując pierwsze piętro szarawym pyłem. Czaromiot wymijał zawieszone po bokach obrazy, spoglądając na nie kątem pomarańczowego oka. Powłóczył nogami i już wkrótce dotarł do celu. Stanął przed drewnianymi drzwiami, za którymi rozciągała się książnica Czarownika Bez Twarzy.

W pomieszczeniu panowała okropna ciemnica, w takich mrokach czytanie byłoby prawdziwą męczarnią. Wszędzie rozstawione były wysokie szafeczki oraz regały, które uginał się pod ciężarem niezliczonych ksiąg, zapisków i pozostawionych luzem notatek. Wiele woluminów, ułożonych w pokaźne stosy, leżało także na ziemi, dlatego Emperel musiał uważać, aby na nie nie nadepnąć. Chodził między etażerkami, oglądając poustawiane na półkach dzieła. W powietrzu wisiał zapach stęchlizny, niektóre ze skryptów zaczęły już zjadać grzyby. Odziany w białą szatę czarodziej musiał wytężać wzrok, aby odczytać nazwy poszczególnych ksiąg. Znał tylko niektóre z nich, dlatego sugerował się głownie tytułami utworów.

Wiele wolumenów dotyczyło Crucios Turinn, ale żaden nie mówił o Wieży otwarcie. Informacje były zazwyczaj zaszyfrowane lub ukryte między wersami, ale inteligencja czaromiota pozwalała mu na ich odczytanie. Niestety, mroczność bardzo utrudniała sprawę. Mnóstwo czasu zajęło mężczyźnie samo gromadzenie materiałów. Wszystkie spoczęły na okrągłym stoliku, który znajdował się przy wejściu do biblioteki. Emperel dokonał skrzętnej selekcji, pozostawiając tylko najprzydatniejsze zapiski. Taka robota mogła go szybko znużyć, a dźwiganie ksiąg z całą pewnością prowokowało u niego poważne rwanie w krzyżu. Ból nie był bardzo silny, ale utrudniał czarownikowi koncentrację.

Czarny Mag usiadł na ławie, a potem przysunął stolik bliżej, by nie musieć się nad nim pochylać. Otworzył jedno z dzieł, przejechał dłonią po pożółkłej karcie papieru i doszedł do wniosku, że nie da rady jej przeczytać. Nabazgrane atramentem znaki zlewały się w jedno, tworząc przed jego oczami czarną, niewyraźną plamę. Mógł rozszyfrować tylko zapiski poczynione nieco większym duktem, bo te, które zostały napisane drobnym maczkiem, przerosły jego możliwości. Ciemność to zbyt poważny kłopot. Potrzebne będzie jakieś źródło światła, bez niego się nie obejdzie.


*************************************************************************************************************************************************************

Zalany śmierdzącymi ściekami korytarz robił się coraz węższy. Wkrótce doszło do tego, że mag był zmuszony leźć bokiem, aby w ogóle zmieścić się w przejściu. Strop także opadł niżej, aż w końcu niemal dotykał czubka głowy czarownika. Nie zważając na te nieudogodnienia, Serpico wytrwale szedł dalej, oświetlając sobie drogę rozpaloną głownią. Ogień pełzał po omszałych ścianach, muskając prostokątne cegły.

Nagle tunel się skończył, a przed starcem wyrosła wysoka ściana, zagradzająca całe przejście. Mężczyzna nie przystanął, tylko pewnie podszedł do przeszkody. Położył pomarszczoną dłoń na chropowatej, zimnej powierzchni i zaczął błądzić po niej palcami. Wkrótce natrafił na jedną z ośmiu niewielkich dziurek, które były wydrążone w kamieniu. Przejechał ręką w prawo, by wybadać położenie pozostałych siedmiu otworów. Były wyrzeźbione w rządku, jeden obok drugiego. Serpico wiedział, co robić. Bez namysłu zgasił pochodnię, a potem włożył jej drugi, nierozpalany koniec w którąś ze szczerb. Wepchnął patyk głębiej - okazało się, że pasuje jak ulał.

- Działa... - powiedział, mocno uradowany.

Coś chrzęstnęło, jakaś zapadka przeskoczyła na swoje miejsce, mechanizm ruszył. Cegły zaczęły dygotać, a po chwili powstała między nimi szczelina. W ścianie postało niewielkie przejście, zbyt małe, aby mag mógł się przez nie przedostać. Nieco zrezygnowany, stanął naprzeciw wyrwy i zajrzał przez nią na drugą stronę - w głąb czarnej czeluści. Ciemność przesłaniała wszystko.

- Czyli jednak nie działa...

Woda spełzała z sufitu i z cichym pluśnięciem wpadała do wody. Miarowe kapanie doprowadzało czarodzieja do szału, bo nie pozwalało mu się skupić. Problem był, czas był, nie było tylko rozwiązania. Oczywiście, Serpico mógłby wysadzić cała tę przeszkodę - i taka myśl nawet przemknęła mu przez głowę - ale to byłoby zbyt ryzykowne. Istniał cień ryzyka, że wtedy cały korytarz runie wprost na niego. A nawet jeśli nie, to wywołany eksplozją huk mógłby zwabić w to miejsce kogoś, kto nie powinien wiedzieć o jego obecności. Coś mrocznego na pewno czaiło się w odmętach wielkiej Wieży. Serpico był przekonany, że w cieniach siedzi wiele mrocznych cosiów.

.

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

49
Przesuwając kościstą ręką po twardej, skórzanej okładce, zmarszczył lekko nos z niesmakiem się wykrzywiając. Kurz, który wzbił tym gestem podniósł się delikatną, niemalże niewidzialną w ciemnicy chmurką drapał go strasznie w nosie i w usta. Był już zmęczony samym szukaniem ksiąg, a teraz zostało jeszcze ich czytanie. Jednak i to nie wychodziło mu zbyt dobrze, przez co zaczął kląć na potęgę i pleść wiązanki słów, wijące się niczym kłębowisko węży. Finalnie wstał, zrezygnowany i ruszył do wyjścia.

Stanął w drzwiach do biblioteki i oparł się o framugę, oddychając głębiej, by nie wirowało mu w głowie. Zagryzł wargę i rozejrzał się, szukając rozwiązania. Jeżeli znalazł gdzieś dzwonek - zadzwonił, by wezwać sługę i zażądać świec. Jeżeli nie, poszukał pochodni, bądź czegoś, co mógł bez większych konsekwencji podpalić.
Obrazek
Krok za krokiem, ciemna postać przesuwała się do przodu, gdzie pojawiała się woda. Telano szedł ostrożnie i powoli, po czym postanowił stać się na nowo cieniem. Przylgnął do ściany i niczym wąż pełzł po niej mrocznym, podłużnym kształtem, zatracając ludzki wygląd. Bratając się z ciemnościami dojrzał oddalonego o sporą odległość czarownika, którego pochodnia nagle zgasła, a cała światłość i ciepło wokół niego zostały zjedzone przez Crucios Turinn. Niczym pająk gruby jak strona w książce skradał się bliżej.

Zrobił coś, co uruchomiło jakiś mechanizm - ukryte drzwi. Skąd ten zdrajca wie o takim przejściu? Czy był on znajomy z Czarownikiem Bez Twarzy? Pan z pewnością będzie chciał dowiedzieć się o wszystkich tajemnicach, jakie skrywa mag. W myślach uśmiechnął się, po czym jego twarz lekko wychynęła z kamuflażu, wybrzuszając go lekko i przebijając się ustami na zewnątrz. Obserwował Serpico uważnie, po czym składając usta w trąbkę wypluł słowo - Intruz - i wpłynął ponownie w ścianę, zatrzymując się, by mag go nie zobaczył, widząc ruch cieni.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

50
Stojąc w progu zakurzonej książnicy, Czarny Mag rozglądał się dokoła, wodząc oczami po opustoszałych korytarzach. Jego wzrok wędrował po kamiennych ścianach, szukając dzwonka, którym mógłby przyzwać jednego ze swoich służących. Co prawda, dzwonka nie dostrzegł, ale zauważył za to zatkniętą na metalowym uchwycie pochodnię. Chcąc czy nie chcąc, czarodziej musiał pofatygować się po nią osobiście. Był zmęczony, ale tak proste zadanie zdecydowanie nie przerastało jego możliwości. Odrywając plecy od drewnianej framugi, z wolna podreptał na drugą stronę korytarza, wyciągając dłoń po żarzącą się niespokojnym ogniem głownię.

Niosąc w prawicy rozdygotane światło, włodarz na Wieży ponownie zasiadł przed okrągłym stolikiem. Iskry wyskakujące z łuczywa groźnie opadały na porozkładane wszędzie dokoła książki. Stare stronice stanowiłyby świetną pożywkę dla szalejącego ognia... Na szczęście Emperel wykazał się roztropnością i odłożył pochodnię w bezpieczne miejsce. Gdy jasność wypełniła jego najbliższe otoczenie, mężczyzna mógł wreszcie zabrać się do czytania. Nie było sensu, aby dalej zwlekać. Podczas, gdy on urzęduje przy pokrytych pyłem woluminach, w podziemiach Crucios Turinn dzieją się rzeczy znacznie istotniejsze.

Czarny Mag obrzucił krótkim spojrzeniem wszystkie zapiski, jakie udało mu się zebrać. Starannie dobierał książki, gdy ściągał je z porozstawianych w pomieszczeniu półek oraz etażerek. Posegregowane i ułożone w małe stosy, leżały teraz przed nim, czekając aż poświeci im chwilę uwagi.

Najsampierw wziął w łapy jakiś cienki kajet, który stanowił chyba wybrakowany dziennik samego Czarownika Bez Twarzy. Początkowo czytanie tego testu sprawiało mu problemy - a to kartki były powyrywane, a to tusz zamazany - ale wkrótce przywyknął do tych niedogodności i pobieżnie lustrował zapiski swojego poprzednika. Z lektury dowiedział się tyle tylko, że wcześniejszy włodarz Crucios Turinn miał jeszcze wiele do ukrycia.
Jeden fragment zainteresował go bardziej, niż pozostałe...


67. rok III ery
Drogi pamiętniczku! Stało się... jestem w środku, między ludźmi, a oni nic nie podejrzewają. Chadzam obok nich, na ulicach, ubrany w czarne szaty. Odkąd otworzono bramy, jest tutaj wielu takich jak ja. Czuję ich, widzę ich, ale oni nie widzą mnie. Nie widzą we mnie nic niezwykłego i to pozwala mi na swobodę działania. (...) mnóstwo osób patrzy na mnie wrogo, ale ja wiem, że oni nie znają prawdy. Nekromanci też są dalecy od poznania mojego sekretu. Są tak blisko mnie, ale nic nie wiedzą, są jak ślepcy. (...) korytarz prowadzi wprost pod mury miasta. Nietrudno jest wyjść z jaskini, jeśli ma się pochodnię. Gorzej z drogą powrotną... ale to i tak żaden problem, w końcu znam te podziemia jak kieszeń we własnym płaszczu.


Czarownik długo wpatrywał się w małe, atramentowe symbole, próbując przyswoić sobie nowe informacje. Wreszcie zamknął przesiąknięty kurzem zeszyt i odłożył go na bok, a potem wybrał ze sterty książek następną pozycję. I następną. I jeszcze dwie kolejne. Niestety, nie znalazł w nich nic arcyciekawego - jedynie jakieś skromne zapiski dotyczące budowy terenu w okolicach miasta Salu. No cóż... te wiadomości bardziej przydałyby się pewnie jakiemuś kartografowi. W każdym razie, Emperel wytrwale kontynuował lekturę, przeglądając przygotowane wcześniej książki oraz zwoje. Jeszcze mnóstwo notatek piętrzyło się przed nim na stole. Jeśli czaromiot ma zamiar przeczytać je wszystkie, to jedna pochodnia mu z pewnością nie wystarczy.

*************************************************************************************************************************************************************

Intruz! - rozbrzmiało w zalanych ciemnością i śmierdzącą wodą korytarzach. Podstarzał mag ocknął się nagle na dźwięk tego słowa, jakby rozbudzony z niechcianej drzemki. Otaczający go mrok był wszędzie, macał wszystko swymi czarnymi łapskami. Serpico westchnął głośno i oderwał się od omszałej ściany. Spojrzał najpierw w prawo, na nie-do-końca otwarte przejście w skale, a potem skierował oczy na drugą stronę, skąd dobiegł go tajemniczy głos. Ścisnął mocniej pochodnię i zastukał nią parę razy o ziemię. Dzięki jego czarom głownia zajęła się ogniem i rozświetliła nieco ciemność wąskiego korytarza. Czarownik zrobił dwa kroki w miejscu, szepnął coś pod nosem, a następnie odchrząknął i powiedział dość donośnie:

- No już, nie chowaj się! Ktoś ty? Wyłaź z ukrycia! Pokaż mi swoją twarz, bo głupio się czuję, kiedy muszę mówić do ściany - mag trzymał pochodnię przed sobą, a czarne figury cieni tańczyły na podłodze.

.

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

51
Serce na nowo zabiło. Podniósłszy wzrok długo wpatrywał się w przestrzeń, mrużąc oczy i rzucając pomarańczowymi oczyma po regałach i ścianach Crucios Turinn. Cała ta Wieża, nie ważne, jak by wspaniała nie była, jest niczym, bez jej serca. Wszystkie te kamienne mury i ściany, swą solidnością i potęgą przypominające fortece, są niczym, bez Pana. Pana na Crucios Turinn, który będzie dawał życie siłom Tego w Koronie z Jelenich Rogów na północy. Czy to o to chodziło? Czy to ja jestem owym sercem? Emperel jedną dłonią chwycił delikatnie się za twarz, przesuwając bladymi palcami po zmęczonej, lekko już pomarszczonej twarzy. Ostatnie troski odcisnęły się na nim bardziej, niż wieloletnia choroba i kierowanie Wieżą od wielu, wielu lat. Szukając jedwabistego schronienia od pomarszczonej, zwiastującej niedługi koniec jego żywota twarzy chwycił białe kosmyki włosów. Zamknął powieki i otworzył usta, dysząc lekko. Wnętrzności bolały go, a do głowy uderzało gorąco, gdy podniecenie, determinacja i gniew łączyły się w podjęcie wyzwania, jakie rzuciło mu przeznaczenie. Druga ręka chwyciła za jasną szatę, wykręcając lekko materiał w miejscu mostka. Palce wbiły się lekko w klatkę piersiową, lecz nie to zabolało Emperela. Bolało go to, co było pod ręką i pod mostkiem - serce. Wieża miała swoje serce, gdy władał tutaj Czarownik Bez Twarzy. Czarownik był sercem Crucios Turinn. Teraz ja jestem sercem Crucios Turinn. A potem i mój następca będzie sercem, a Crucios Turinn będzie trwało po kres ludzkości. Muszę jedynie zadbać o to, by przetrwało za mojej kadencji.

Mężczyzna wstał gwałtownie i momentalnie zatoczył się, lecz zaparte ręce powstrzymały go od upadku, gdy z trudem chwytając się stołu wstał, uważając, by mebel się nie wywrócił. Spoglądał na swoją lekturę i wyszczerzył zęby w gniewnym grymasie. Miał ochotę wyjść na najwyższy punkt Wieży i bić z niej płomieniami tak ogromnymi, że pochłonęłyby całe niebo w czarnej pożodze. Pragnął, by płomienie widziano nie tylko w Salu, ale także na dalekim południu. Niech ludzie widzą zwiastun swojej zagłady. Udowodnię wszystkim. Czarownikowi Bez Twarzy, mojemu Władcy i wszystkim, którzy żyją teraz i żyć będą. Crucios Turinn nadchodzi wraz ze swoimi latami świetności. Złoty Wiek. Tak. Pokażę, że stać mnie na to, co zamierzali moi poprzednicy i czego będą próbować następcy.

Zaśmiał się cicho, kiwając głową na boki i krzycząc w stronę okna na przeciwko zachrypiał lekko - Jam jest Emperel, Pan na Crucios Turinn! Dam radę! Ja nie dam rady! Ha! Spójrzcie! Śmierć idzie po Was krokami zguby. Salu będzie moje. I to niedługo - zachichotał gardłowo, nie otwierając ust, co przypominało trochę łkanie i chwycił zeszyt, podnosząc go do góry z ubóstwieniem. Odłożył zeszyt i nerwowo, oraz dynamicznie zaczął zbierać wszystkie informacje, które znalazł o mapach, opisach podziemi i opisach samego Salu. Zaznaczał wszystko małymi, materiałowymi zakładkami. Po chwili znieruchomiał i podniósł powoli wzrok na wejście do biblioteki. Ułożył wszystko tak, by następnym razem wiedzieć, gdzie od razu są opisy miejsc, a zeszyt schował w okładkę Czarnej Księgi. Twarz wykrzywił mu grymas, gdy pieszczotliwie tarł pierścień na swoim palcu.

- Czas zaczerpnąć trochę mocy - wysyczał w języku demonów i skierował swoje kroki do wyjścia z biblioteki. Wiedział już, co powinien zrobić. Ale nie wiedział, co ma zrobić dokładnie, gdy do tego dojdzie. Zabić? Emperel już doskonale wiedział, dlaczego Serpico mu wtedy pomógł - Chciał zbadać moje podziemia, by znaleźć ścieżkę. On zna drogę. Wie, jak się tamtędy poruszać. Skąd? Skąd on wie? - syczał na głos zdenerwowany. Ruszył w kierunku wejścia do podziemi, gdzie się zatrzymał, opierając się o ścianę - On chce mnie wydać. Pokazać w Salu przejście do Crucios Turinn. Zaatakują mnie od dołu. Przeklęty głupiec ze mnie! Zaufałem mu.

Stanąwszy tak przy wejściu krzyknął tak, jak najgłośniej potrafił w ciemność - Serpico! - po czym odetchnął kilka razy. Chodzenie sprawiało mu wielkie trudności. Wiedział, że gdy wróci do łóżka, nie wstanie przez następny dzień. Ale przeczuwał możliwą walkę. Oby zaklęcia mnie nie zawiodły. Nie tym razem.
Obrazek
Telano nerwowo zagryzł wargę, oddychając ciężko. Teraz, kiedy nadeszła tak upragniona przez niego konfrontacja z prawdziwym magiem, czuł się sparaliżowany strachem. Nie wiedział, co ma robić. Bał się. Strach powodował, że chęć walki przygasła w nim. Ogień determinacji i odwagi zalało wiadro cuchnącego jak pomyje strachu, który uciął jego skrzydła ku zostaniu magiem. Pan nigdy nie uczyni mnie magiem, jeżeli będę nieprzydatny i nie będę mógł wykonywać żadnych zadań. Dam radę. Jestem silny.

Czarny cień nagle wybrzuszył się, gdy głowa wychynęła nagle, a niemalże ludzka głowa skierowała czarne oczy ku Serpico. Nie było widać w nich strachu, gdyż oczy Telano pokazywały jedynie czerń. Jego cała sylwetka wypłynęła ze ściany, a ciemny dym zaczął unosić się wokół jego całej sylwetki, otaczając go bardzo rzadkim i ledwie widocznym w tym świetle, ochronnym całunem małych drobinek. Zmarszczył lekko brwi i kąśliwie, atakując słownie Serpico, odpowiedział donośnie i odważnie, dodając sobie tym większej dzielności - Jam jest Telano, zwany Panem Cieni - powstrzymał się od uśmiechu, ciesząc się, że może pozwolić sobie na tytularność, jak Mistrz Emperel. Spoglądając na pochodnię Serpico wysunął lekko dłoń przed siebie, odchodząc krok od niego. Ciemność zakotłowała się mozolnie i delikatnie, a z powietrza, jakby znikąd, Telano wyjął podłużny, czarny kij. Ciemność na jego końcu zamieniła się w opary i przybrała formę płomienia, pożerającego światło wokół. Telano musiał i tak zmrużyć lekko oczy, gdyż pochodnia Serpico raziła go lekko. Trzymając identyczną, magiczną pochodnię podniósł lekko podbródek, podejrzliwie rzucając spojrzeniem.

- Co tutaj robisz, magu Serpico? Wiedziałeś, gdzie iść. Skąd? I co to za przejście - przekręcił lekko głowę na bok - Byłeś tutaj kiedyś, prawda? Albo... Znałeś Czarownika Bez Twarzy, co? Emperel nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział - zmarszczył lekko czoło i gotowy do rozpuszczenia swojego ciała czekał na reakcję starszego mężczyzny. Oby magiczne płomienie nie pożarły mnie, gdy umknę w pozbawionej człowieczeństwa formie
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

52
Nic nie rani tak jak prawda. Nic nie cieszy tak jak ona.

Serce Wieży po raz pierwszy od bardzo dawna uderzyło o kamienne żebra z pełną mocą, roztrzaskując chroniącą je klatkę. Stare kości zatrzeszczały, a ceglane mury złożyły pokłon przed obliczem Czarnego Maga, który wreszcie zespolił się z istotą potęgi i odnalazł się jej prawdziwym panem. Dumnym, wyniosłym, jedynym. To on pompował krew - demoniczną krew - w zimne ściany Wieży, to on napełniał nią puste komnaty oraz każde ziarenko szczerku leżące na podwórzu, schowane głęboko pod zwałami śniegu. Czaromiot nie był pierwszym, ale nie był też ostatnim. Okazał się jednym z wielu, kolejnym, a mimo to - wyjątkowym. Zyskał w końcu świadomość oraz potrzebną wiedzę. Gotowość do działania, chęć spełnienia oraz mocne postanowienia wypełniły jego schorowane ciało, wynosząc je ponad granicę wytrzymałości. Ale on przetrwał próbę! Dźwignął się z obolałych kolan, a potem ruszył ku wejściu do kazamatów, niosąc na barkach ciężar sprawowania władzy. Ciężar, który wcale nie uginał jego pleców. Ciężar będący jednocześnie jego skrzydłami.

Masywne drzwi otworzyły się po cichu. Metalowe okucia ozdabiały grube, pozbijane nitami dechy. Czarownik stanął w progu i wydobył z głębi swojej duszy wrzask, który posłał wprost w kotłującą się przed nim ciemność. Słowo przepełnione obietnicą zemsty - nic nieznaczące imię. Wkrótce ta ciemnica objęła go swoimi mackami, chcąc przyjąć czaromiota w poczet cieni. Pomroka rozstępowała się przed kroczącym przez tunele Panem. Jego biała szata pożerała zachłannie sekrety korytarzy, a unosząca się przy nitkach poświata odpędzała te niestrawne okazy. Emperel dążył przed siebie, wybijając spokojny rytm na brukowanej posadzce. Muskał opuszkami palców przesiąknięte chłodem ściany i słyszał jak szepcą do niego niewyraźne sentencje. Czuł pod stopami miękki mech, w którym zapadały się jego buty.

Światło wiszących gdzieniegdzie pochodni oświetlało niektóre zakamarki, ale znaczna część podziemnych przejść zakryta była kotarą mroczności. Czarodziej rozglądał się we wszystkie strony. Po prawej ciągnął się szereg niewysokich drzwiczek - większość z nich prowadziła do wielorakich schowków lub komórek, ale parę miało nieznane dla niego przeznaczenie. Lewa ręka Czarnego Maga kołysała się na wysokości biodra, zbierając uwieszone tu i ówdzie pajęczyny. Nawet skromny grymas zdziwienia nie przemknął przez jego bladą twarz, gdy w pewnym momencie napotkał rozwalonego w kącie kościotrupa. Pozbawiony skóry oraz godności szkielet prezentował białość nagich gnatów i szczerzył się w upiornym uśmiechu bezzębnej szczęki. Emperel musiał zebrać w sobie wszystkie moce, jeśli nie chciał skończyć podobnie do niego. Korzenie Wieży sięgały bardzo głęboko...

*************************************************************************************************************************************************************

Z ciemności wyłoniła się postać Telano. Czarodziej zamachał pochodnią, widząc że coś wychodzi z powlekającego ścianę mroku. Gdy zobaczył czarne, pozbawione wyrazu oczy wpatrujące się w niego od niechcenia, zrobił mimowolnie dwa kroki do tyłu. Jednak po paru sekundach diabelstwo stało już przed nim w całej okazałości, a on sam jakby przestał się bać. Odetchnął głośno, a potem wysunął pochodnię nieco naprzód. Ogień na jej końcu zaczął drgać i tańczyć jak szalony, a zaraz potem przygasł znacznie. Telano trzymał w dłoni swoją własną, utkaną z cienia głownię, która niwelowała jasność tej dzierżonej przez maga. Serpico wyglądał na zdziwionego. Nie spodziewał się, że jeden z podwładnych Emperela będzie za nim podążał, a już na pewno nie posądzał żadnego z nich o umiejętności manipulowania cieniem. Zaintrygowało go to. Ignorując słowa czarnoksiężnika, odwrócił się w stronę na wpół otwartego przejścia. Wskazał palcem rozsunięty fragment muru i powiedział:

- Ja tylko sobie tutaj stoję. - Uśmiechnął się. Czarnooki nie widział jego twarzy, ale wiedział, że się szczerzy. - Pomożesz mi z tym, saenesh? Muszę otworzyć przejście, a sam sobie nie poradzę. Stary już jestem, schorowany, ledwo na nogach stoję - powiedział lekko rozbawiony, w teatralnym geście podpierając się o ścianę. Potem oderwał wzrok od zionącego pustką przejścia i skierował spojrzenie na Telano.

Jeśli Telano zna demoniczną mowę, to uznajmy, że saenesh znaczy - przyjaciel.

.

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

53
Kap, kap, kap. To wykrwawia się świat. Spojrzenie czaromiota pożerało ogarniający go mrok, aczkolwiek poczuł się trochę mniej pewnie, gdy miejscami brakowało mu światła i szczerze czasem nie wiedział, gdzie ma iść. Znał Crucios Turinn i podziemia Wieży, ale nie zgłębił ich tak, jak powinien przed poszukiwaniem kogoś wśród tych ciemnych korytarzy. Sięgnął długimi, bladymi palcami po ciemną pochodnię, zasklepiając delikatną dłoń na drewnianym trzonku i pochyliwszy głowę rozejrzał się, nie tyle, co patrząc oczyma, co próbując wyczuć swoją intuicją, gdzie powinien teraz się udać. Zgubienie się w podziemiach byłoby wielce niefortunne i niechciane.

Emperel pochylił się w stronę szkieletu i wpatrując się w jego puste oczodoły przesunął palcami z delikatnością i pieszczotliwością po czaszce. Prawdopodobnie szkieletów jest tutaj o wiele, wiele więcej. Trzeba by było poszukać w podziemiach tego, co nie zostało jeszcze znalezione. Mag przesunął dłoń po głowie truposza w przestrzeń, odrywając się od niego i tematu jego śmierci, brnąc dalej.

Odetchnąwszy kilka razy głębiej przesunął palcami tej samej dłoni po swoim pierścieniu, chłonąc napływającą, regenerującą moc skradzionych przez jego czary dusz. Musze zadbać o Krwawe Klejnoty, jeżeli chcę wyzdrowieć i nie walczyć o swoje życie przy każdej okazji. Nie raz już prawie umierał, a ostatni raz był chyba najpoważniejszy. Wszystko przez ten ciężar, który spadł na jego barki po zabójstwie poprzedniego włodarza tej budowli. Choroba jednak i odpowiedzialność były małą opłatą za Czarownika Bez Twarzy. Poświęciłby o wiele więcej, gdyby musiał. Nie wiedział jednak, czy i tym razem Serpico uratuje go z objęć śmierci.
Obrazek
Serce w piersi Telano biło szybko. Kołatało się pod skórą, jakby próbując się wyrwać i uciec od niepokoju i niepewności. Niemniej, mężczyzna zachowywał spokój i chciał pokazać Serpico, a także samemu sobie, że wcale się nie boi. Podniósł głowę wyżej, lekko zadzierając podbródek i mrużąc czarne jak otaczająca ich ciemność oczy. Wyciągając przed sobą pochodnię uśmiechnął się delikatnie, bez śladu uprzejmości i radości. Ciemny dym wydobywał się z drzewca, rozpuszczając i nie znikając, jak ogień Serpico po wypaleniu, lecz drgając przy ziemi i ciele Telano, nie znikając w nicości. Cień przetrwa, póki gdzieś będzie światło. A ogień potrzebuje czynnego powietrza.

Zwrócenie uwagi na co innego lekko zbiło go z tropu. Ze zmarszczoną twarzą przyglądał się starcowi, lekko zagryzając wargę i grożąc Serpico spojrzeniem. Bił się z myślami przez chwilę, po czym dotknął pochodnią ściany i zaczepił przedmiot o kamienne cegły, pokryte ciemnymi liniami - cieniem. Jego nogi spaliły się, zmieniając się w dym, gdy powoli popłynął do przodu, w stronę samego maga.

- Gówno - skwitował Telano marszcząc brwi i podpływając jeszcze bliżej. Wiedział, co planuje Serpico, natomiast nie wiedział, co ma zrobić z fantem tego, że mag znał język demoniczny. Telano nie umiał go biegle, tak jak Emperel, ale jak każde diabelstwo w Crucios Turinn umiał go na tyle, by zrozumieć wiele słów, których kiedyś się uczył.

- Jesteś przebiegłym lisem, Serpico. Jednak nie tak przebiegłym, jak Ci się wydaje. Nie jestem głupi. Jestem kandydatem na maga - powiedział to w taki sposób, by dać do zrozumienia, że byle kto nie zostaje kandydatem na maga, zapominając o tym, że ten, z kim rozmawiał, był prawdziwym magiem, tak jak Emperel. Różnica pomiędzy Telano a Serpico była w oczach tego pierwszego ogromna. Mimo to, chciał udowodnić, że jest godzien, by Crucios Turinn uznało go za maga, a nie za adepta, jak resztę.

- Mój pan powinien o tym wiedzieć - Telano wskazał głową na przejście, krzywiąc się lekko - Mogłeś po prostu powiedzieć. Teraz będzie zły i może Cię zabić, a tak to by Ci może pomógł - diabelstwo minęło Serpico i zbliżyło się do przejścia, gładząc po ścianie palcami. Odetchnął kilka razy i uśmiechnął się pod nosem - Pomogę Ci, ale powiesz mi najpierw, po co chcesz to otworzyć i gdzie to prowadzi, saenesh - z ostatnim słowem ciemna chmura przepłynęła przez mały otwór w przejściu, a Telano był już po drugiej stronie, uciekając przez szczelinę na drugą stronę.

- Mów - krzyknął pewnie i stanowczo.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

54
Czarny Mag posuwał się w ciemności, kierowany bardziej własnym instynktem niż szwankującym pośród cieni wzrokiem. Jego pomarańczowe ślepia przenikały przez długie korytarze i biegły po surowych murach, obserwując uważnie każdą kamienną płytę osadzoną w ścianie. Czas przez stulecia rzeźbił w nich misterne wzory, używając głównie cienkich zadrapań i równie wąskich szczelin. Czarodziej stąpał ostrożnie po gęstym mchu, który częściowo gasił odgłos jego pośpiesznych kroków. Obraz wieżowych kazamatów, który z przeróżnych map oraz zapisków przelał się niegdyś do jego głowy, przestał obowiązywać już parę zakrętów temu. Teraz każdy tunel wyglądał przeraźliwie obco. Wszystkie przejścia wydawały się bliźniaczo podobne, jakby wykute z jedną tylko myślą - aby zgubić tego, kto błądzi po nich w swej bezmiernej głupocie.

Jedna ofiara podziemnych korytarzy zaszczyciła już Emperela swoim towarzystwem, witając go bladością obgryzionych kości. Teraz włodarz Wieży napotkał kolejnego trupa. Rozganiana światłem niesionej przez niego pochodni pomroka odsłoniła leżącego na bruku szczura. Czaromiot niemal na niego nadepnął, lecz w ostatniej chwili powstrzymał stopę przed uderzeniem o czarne truchło. Rozedrgane płomienie głowni pochylały się w stronę nadpalonego już futra, jak gdyby chciały obcesowo zeżreć je do końca. W tym miejscu unosił się gryzący smród spalenizny, który czarodziej znał tak doskonale. Ogarniający nozdrza swąd popielonego życia.

Gdy przemyślenia o losie sierściucha opuściły już duszę Czarnego Maga, bezzwłocznie ruszył on w dalszą drogę - czyli tam, gdzie go nogi poniosą. A te przyprowadziły go na rozdroże. Korytarz w tej części rozdzielał się na dwoje. Jedna odnoga biegła prosto, a druga skręcała nieco w prawo. Obie drogi przesłaniała ciemna kurtyna i żadna nie wyglądała bardziej zachęcająco od drugiej. Białowłosy mag stanął na rozstaju, przyglądając się obu ścieżkom. Dostrzegł obok swoich butów niebieskawy ślad, który przez przypadek musiał rozetrzeć podeszwą. Fosforyzująca plama nie pomogła mu jednak w żaden sposób z obraniem właściwego kierunku. I tym razem Emperel musiał polegać wyłącznie na swojej intuicji.

*************************************************************************************************************************************************************

Obłoki ciemnego dymu otoczyły nogi Telano i zasnuły czarną chmurą posadzkę w niemal całym tunelu. Cienie przywierały ściśle do ciała czarnoksiężnika, wypływając naraz ze wszystkich zakamarków; wylewały się z dzierżonej przez niego pochodni niczym woda z przechylonego dzbana. Serpico obserwował pokaz umiejętności diabelstwa, robiąc na to wszytko wielkie oczy. Nieważne jak bardzo starał się ukryć zdumienie, na jego pomarszczonej twarzy na pewno widniała choć odrobina podziwu czy zainteresowania. Gdy jednak Telano zaczął sunąć z wolna w jego stronę, ciekawość nagle przerodziła się w małe zakłopotanie. Siwowłosy mag zrobił kolejny krok do tyłu, jakby z obawy przed tym, że czarnooki za chwilę na niego wpadnie. Natrafił plecami na ścianę.

Czarnoksiężnik przeleciał tuż przed jego twarzą, ponieważ tunel był tutaj naprawdę ciasny. - Nie jestem lisem, a raczej jakimś wilkiem, albo może zwykłym psem... - powiedział Serpico, gdy mógł już swobodnie nabrać powietrza w płuca. - Emperel nie będzie się na mnie wściekał, w końcu uratowałem mu życie. Nawet on ma w sobie choć trochę honoru, więc pewnie dotrzyma obietnicy. Bo przecież umowa była taka, że dostanę dostęp do podziemi, jeżeli uda mi się go ocalić... - czarownik znów uśmiechnął się szkaradnie - ...a przecież jeszcze dycha.

Telano był już po drugiej stronie. Serpico stał naprzeciw niego, wpatrując się w powstałą w ścianie wnękę. Podszedł do otworu i już miał szykować odpowiedź dla czarnookiego, gdy wtem zdało mu się, że ktoś go woła. Odwrócił głowę, by spojrzeć przez ramię. Ciemność tam była niezachwiana. Nawet jego pochodnia, która zdążyła już ponownie zgasnąć, była dla niego niewidoczna, choć trzymał ją przed sobą w wyciągniętej dłoni. Mag pokręcił energicznie głową, mając szczerą nadzieję, że tylko się przesłyszał. Wytarł spocone dłonie o poły swojej zielonkawej szaty, a potem wrzasnął w stronę diabelstwa:

- Nic ci z tej wiedzy nie przyjdzie. Ale oboje skorzystamy na tym, że to przejście nie będzie już dłużej zamknięte. Uwierz staruszkowi na słowo, albo odsuń się kawałeczek, bo mam zamiar wysadzić ten mur w powietrze - krzycząc to uniósł wysoko rękę, dotykając palcami pokrytego wilgocią sufitu. Czekał na reakcję czarnookiego.

.

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

55
Nie wiedząc w którą stronę iść, Emperel przystanął na rozdrożu. Nie miał zbyt wielu opcji do wyboru - albo iść prosto, albo skręcić w prawo. Nie miał dużego pola do popisu. Niemniej nadal stanowiło to pewną trudność - mógł łatwo zgubić się wśród podziemnych korytarzy, które przestał już rozpoznawać. Zmrużył oczy i założył ramiona na klatce piersiowej. Gniew zaczął w nim wzbierać z powodu irytacji. Chciałby się już skonfrontować z tym, którego szukał.

- Serpico! - krzyknął ochryple, aż zabolało go gardło, po czym dotknął dłonią mchu pod swoimi stopami, by spróbować dojrzeć jakieś ślady, po czym jakby olśniony błyskotliwym pomysłem, przesunął dłonie, kładąc jedną z nich na twarzy w okolicach ust. Poprzez palce dało się usłyszeć szept - Infernalis Maxima - język ognia wystrzelił w korytarz po prawo, po czym od razu skierowany w lewo poleciał również prosto, gasnąc niemalże od razu, gdy Emperel rzucał spojrzeniem w oba korytarze, próbując dojrzeć coś, co przekona go do wybrania którejś z dróg pod napływem nowej dawki światła. Czarnoksiężnik nasłuchiwał.
Obrazek
Telano stojąc już po drugiej stronie przejścia ze zmarszczonymi brwiami i ustami wykrzywionymi w prześmiewczy uśmiech wpatrywał się w stojącego po drugiej stronie Serpico. Jeszcze dycha? Czyli, że życie Emperela jest zależne od Serpico? Pokiwał głową z podejrzliwością, ważąc następne słowa, gdy starzec spojrzał przez ramię. Diabelstwo domyśliło się, że gdzieś tam musi kroczyć Pan. Uśmiech tak biały i szeroki, pełny lekko zaostrzonych zębów rozciągnął twarz czarnookiego, a szczęście, jakie poczuł, wypełniło całe jego ciało, przeradzając się w determinację.

Emperel jest już niedaleko. Teraz jestem bezpieczny. Muszę tylko powstrzymać Serpico. Telano otoczył się częścią dymu, zagęszczając go wokół siebie w postaci ochronnego całuna, lub zbroi, odchodząc do tyłu od przerwy w murze - Jeżeli to zrobisz, zabijemy Cię. Porozmawiajmy - krzyknął również Telano, wysyłając resztę nagromadzonego do tej pory cienia wokół siebie do ściany, w której otworzyć się miało większe przejście. Zagęstniony mrok przywarł do ściany, niczym kolejny, cienki mur, podobny do bariery, mający utrzymać kamienie i cegły po wysadzeniu ściany po stronie Serpico, a nie po tej, po której był Telano.

Mężczyzna skupił swoją wolę tak, że głowa zaczęła go boleć. Mimo to, znalezienie pochodni, którą przykleił do ściany nie było bardzo trudne, gdy wokół było tyle cieni, by mógł poruszać się bezkarnie. Ciemny wąż przemknął wśród szczelin, oplatając się wokół pochodni, która gotowa była na przemienienie się w czarny pył, gdy tylko Serpico rzuci jakiś zaklęcie. A nikt raczej nie lubi, gdy głowę spowija mu nieprzenikniona, drapiąca drobinkami ciemność.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

56
Strumień czarowanego ognia wystrzelił z ust białowłosego, sunąc szybko w głąb dwu ciasnych korytarzy. Stłoczona w nich ciemność została nagle rozdarta przez falę jasnego światła, które kładło się szeroko na ścianach i uwalonej mchem posadzce. Pomarańczowe oczy Emperela śledziły tańczące przed nim płomienie, zaglądając też uważnie do wnętrza zalanych blaskiem tuneli. Czarny Mag zdecydował się na użycie zaklęć, choć przecież równie dobrze mógł wykorzystać w tym celu gorejącą pochodnię. W każdym razie, jego starania na niewiele się tutaj zdały. Czarownik dostrzegł jedynie zmurszałe mury i absolutnie nic poza nimi. Żadnych wnęk, znaków, ani nawet - o dziwo - drogowskazów. Ścieżka w obu kierunkach wiodła całkiem prosto, a nawet jeśli gdzieś skręcała, to tego czaromiotowi nie udało się już zauważyć.

Ognisty pióropusz chwytał kamienie i pożerał powietrze, wypełniając podziemia przeraźliwym sykiem. Emperel stał wciąż na rozdrożu. Skończył już wydmuchiwać z siebie jęzory ognia; teraz nasłuchiwał. Syczenie zostało zastąpione martwą ciszą. Jego prawy but świecił delikatnie na niebiesko, utytłany w dziwacznym płynie, którego drobne plamy pokrywały także wysadzaną płytami podłogę. Należało wybrać, w którą stronę skierować kroki.

*************************************************************************************************************************************************************

Chłód obszytych zielonym osadem cegieł przeszedł na palce Serpico, których opuszki uparcie dotykały zawilgotniałego sklepienia. Kropla wody, przybyła pewnie znikąd, spłynęła wolno wzdłuż jego pomarszczonej dłoni. Czarownik wzdrygnął się, gdy śród ogarniającej postać Telano czerni rozbłysł nagle jego uśmiech - bielszy chyba od zakrywającego północne szczyty śniegu. Wtem staruch ponownie spojrzał przez ramię. Znowu wdało mu się, że gdzieś w mrokach kazamatów wybrzmiało jego imię. Spoglądając przez ramię, widział tylko niczym niezmąconą pomrokę. Usłyszał niewyraźnie, że czarnooki proponuje pertraktacje. Zaśmiał się cichutko.

Gdy wzrok odzianego w zieleń maga znów spoczął na uchylonym przejściu, dyskretny rechot uwiązł mu głęboko w przełyku. Biała postać, tkwiąca po drugiej stronie kamiennych wrót, otoczona była gęstym całunem utkanym z cienia. Skrawki ożywionej magią ciemności oderwały się od Telano i przywarły do muru. Pojedyncza wiązka ruchomej czerni powędrowała po uwieszoną na uboczu, dziwną pochodnię - Serpico dostrzegł to kątem oka, ale wcale nie to zaabsorbowało jego uwagę. Całą percepcję skupiał on na swoim rozmówcy, którego zaczął teraz traktować całkiem poważnie. Choć jego zachowanie wcale na to nie wskazywało...

- Ja tylko żartowałem! - Powiedział dosyć głośno, w przestrachu odrywając rękę od niskiego sufitu. Skryte pod rękawem ramię zawisło leniwie tuż przy chudym ciele. - Chyba nie myślałeś, że pogrążę nas pod lawiną gruzów? Jak chcesz rozmawiać, to mówmy, bardzo proszę! Ale wcześniej otwórz, na wszystkich bogów, te cholerne wrota! - Czaromiot postąpił do przodu, krzyżując ramiona na piersi. - A jeśli tak cię ciekawość tłamsi, to czemu nie zejdziesz w dół tym korytarzem? - Wskazał palcem to, co widniało za plecami diabelstwa. - Przekonaj się na własne, czarne oczy.

.

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

57
Czarownik poderwał długie, białe włosy do góry, zarzucając nimi do tyłu, gdy wypluwając ogień pochylał się wcześniej. Oblizał usta, wycierając potem mozolnie wargi jednym palcem, wyczuwając uchodzące z okolic twarzy magiczne ciepło. Rozejrzał się jeszcze raz, rzucając spojrzeniem najpierw prosto, potem w prawo. Co go niemiło zaskoczyło to to, że nadal nie wiedział, w którą stronę się wybrać, gdyż nadal królowała tutaj ciemność. Zmarszczył brwi w grymasie gniewu i wydął wargi. Otwierając usta zaryczał pełen gniewu, spoglądając z wyrzutem na brudnego w niebieskim, świecącym płynie buta i miotając się kilkakrotnie odbił bardzo gwałtownie i energicznie w prawo, rozsuwając ręce na boki i krocząc przez korytarz - Roshue-asshesh - krzyknął z irytacją.

Palce świerzbiły go, gdy zaklęcia same chciały przebić się przez dłonie. Język kołatał się o zęby, czasem oblizując usta, by słowa były bardziej przejrzyste. Wypluwając gniewne słowa demonicznego języka bluźnił nimi pod nosem.
Obrazek
Oczy Telano rozszerzyły się, a czarne żyłki poprzecinały w wielu miejscach biel jego skóry. Kołysząc się delikatnie pozwalał, by Mrok wzrastał w nim, tak jak w chwili jego narodzin. Czuł moc, której nie czuł nigdy wcześniej. Obawy i lęki zastępowane były nikłą nadzieją na to, że Serpico nie jest tak silny, jak silny może być mag. Nie pokonam pełnoprawnego maga.

Diabelstwo pochyliło się do przodu, ruszając palcami, gdy zgęstniały cień wokół niego rozplatał się w postaci ledwo widocznych w ciemności węży, nerwowo kołyszących długimi ciałami wokół białego punktu, którym był Telano. Krążyły wokół niego, niczym wokół swojego własnego gniazda. Następca niepewnie spojrzał za własne ramię, próbując coś dostrzec w ciemnościach, które dla niego były niczym, gdyż bez problemu przebijał wzrokiem każdą czerń.

Ton głosu Serpico, gdy krzyczał mówiąc, że tylko żartował, był dziwnie podejrzany. Tak, jakby jego głos miał nie usłyszeć tylko Telano. Czyżby Pan się zbliżał... Czyżby Emperel przybył? Radość wykwitła w sercu uśmiechniętego szeroko czaromiota. Nadeszła także nieoczekiwana odwaga i duma, gdy przewidywał pochwałę ze strony Emperela. W końcu on, mało liczący się uczeń, rzucił wyzwanie magowi. A co, jeżeli nazwie mnie głupcem? A co, jeżeli powie, że Czarnoksiężnik nie działa tak nierozważnie?

Telano zacisnął pięści i zagryzł lekko górną wargę, pokazując tym samym rząd zębów - Wiem, że nie żartowałeś. Ale jestem bardziej wyrozumiały, niż mój Pan. Tylko on może wydać rozkaz otwarcia wrót. A wyda ten rozkaz niedługo, jeżeli go o to poprosisz - mężczyzna pochylił głowę i cofnął się o krok, jeszcze raz rzucając spojrzeniem, czy nie czai się tam na niego jakaś nieoczekiwana pułapka - Nie rób proszę, nic, co mogłoby sprowokować mnie, albo co gorsza Emperela. Stąpamy wszyscy na bardzo cienkim lodzie, a zimowa woda może pochłonąć nas wszystkich. Pozwól więc, że wyjdziemy na brzeg. Zaraz wrócę, wtedy spróbuję pomóc Ci na tyle, by Emperel Cię nie zabił. Czuję, że przydasz się Crucios Turinn i naszej sprawie. O ile okażesz się saenesh - Telano odwrócił się na pięcie i pomknął przez korytarz, a cieniste węże pełzły po płaszczyznach wokół niego, niczym żywy, oślizgły całun.

Roshue-asshesh - Śmierć wrogom krwi - jęz. demoniczny.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

58
| | | Paskudne wersety opuszczały usta Czarnego Maga z równą mocą, co wydmuchiwany przez niego ogień. Czaromiot syczał zza zaciśniętych zębów okropne słowa, będące świadectwem jego spaczenia. Przesłonięte zapomnieniem mury kazamatów od dawna nie słyszały takich bluźnierstw przeciw światu, życiu i przeciw wszystkim bogom. Wypełnione kurwicą sentencje rozbrzmiewały w korytarzach, które zwężały się coraz bardziej. Dźwigana przez Emperela pochodnia rozlewała na ścianach jaśniejące plamy. Do tej pory powietrze w tunelach przyprawione było jedynie zapachem butwienia oraz zmurszałych wspomnień, ale teraz do wonnej mieszanki dołączył smród rodem z szaletu. Choć białowłosy był już mocno rozgorączkowany, co nie sprzyjało wcale jego schorowanemu organizmowi, to w tym momencie niemal wychodził z siebie. Na zewnątrz sprawiał wrażenie opanowanego - w końcu zawsze starał się na takiego wyglądać - lecz w środku żałował bardzo, że nie ma właśnie kataru, albo że w ogóle posiada nos.

Droga, jaką pokonywał Emperel, była wręcz przerażająco monotonna. I naprawdę długa. Z każdej strony pokazywały się prostokątne cegły, ubarwione ciemnopomarańczowym kolorem, przetkane gdzieniegdzie warstwą zielonego nalotu. Wszędzie wisiała ta ponura atmosfera, którą czaromiot - ponieważ ogarnął go paskudny nastrój - wyczuwał ze zdwojoną siłą. Nawet światło żagwi przestało dawać mu otuchę. Każdy krok zlewał się w jedność z martwą ciszą. A stróżki wody, pełzające z wolna po sklepieniu, były dlań jedynym urozmaiceniem. Oderwane od nich krople kapały tak jakoś nierównomiernie...

Wsłuchany w to ciche bębnienie, Czarny Mag nawet się nie zorientował, gdy wnet stanął naprzeciw metalowej kraty. Tunel w tym miejscu był jeszcze węższy, niż parę kroków wcześniej. Wykonane głównie z zespawanych prętów odrzwia były leciutko uchylone, jak gdyby skromnie zapraszały czarownika do środka. To od niego zależy czy zechce przyjąć ich propozycję.

*************************************************************************************************************************************************************

Telano rozrywał swoimi czarnymi ślepiami morki zakrywające korytarz. Co prawda, nie dostrzegł wiele, ponieważ po paru metrach tunel skręcał gwałtownie w prawo. Wzrok diabelstwa napotkał więc jedynie ścianę, która nie była wyłożona kamiennymi płytami, a została wyciosana w żywej skale - trochę zresztą nieudolnie, gdyż powierzchnia okazała się popękana oraz niezbyt równa.

Twarz czarnoksiężnika rozpromieniał, mimo wszystko, bardzo szeroki uśmiech. Serpico nie widział go za zasłoną krążących w powietrzu smug cienia. Na szczęście - bo w innym wypadku niechybnie by spanikował. Ten dziwny wyszczerz napawał go niewyjaśnionym strachem, którego nie potrafił w żaden sposób zamaskować. Próbował to robić, lecz jego starania spełzały na niczym. Gdyby Telano stał przy nim, to z całą pewnością zobaczyłby drobne iskierki strachu w jego pustych oczach.

Gdy władający cieniem cofnął się o krok, Serpico zrobił coś dokładnie odwrotnego - podszedł nieco w kierunku przejścia. Zdawało się, że uważnie słucha tego, co diabelstwo ma mu do powiedzenia. Żaden wyraz nie przebrzmiewał bez echa, choć ubrany w zieloną szatę mag nie reagował na słowne zaczepki. Potraktował jego zapewnienia bardziej jak... wyzwanie. Stał w bezruchu, obserwując poczynania bladego czarnoksiężnika. Jego twarz wykrzywiał jakiś grymas. Dawne przerażenie zdążyło już z niej zniknąć.

Unoszące się pod sufitem skrawki cienia, wyglądające momentami jak oderwane od kruczych skrzydeł, czarne pióra, poleciały za Telano w głąb korytarza. Niedoszły mag ciągnął je ze sobą, gromadząc wkoło coraz więcej takich cienkich pasemek. Dotarł już do zakrętu, ale nie zdążył się jeszcze rozejrzeć, gdy drzwi, które do tej pory były ledwie na wpół otwarte, zawarły się z donośnym trzaskiem. Towarzyszący temu dźwięk trących o siebie cegieł wypełnił okolicę.

Serpico poczekał, aż jego rozmówca oddali się kawałeczek, a potem dotknął ręką kamiennego przejścia. Uniósł w dłoni pochodnię, a potem wetknął jej węższy koniec w jeden z ośmiu otworów - w trzeci od lewej. Kamienie zaczęły drżeć i nakładać się na siebie. Wnęka w ścianie zniknęła w jednej chwili. Władający Cieniem z całą pewnością nie zdążyłby do niej dolecieć.
On był po jednej stronie muru, a Serpico po drugiej.

- Nie boję się zimnej wody! - Głos czarodzieja z trudem przecisnął się przez wnęki w ścianie i dopadł uszu czarnookiego.


.

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

59
Spiął ramiona, które chrupnęły lekko i głucho, gdy sięgał dłońmi stalowej powierzchni, lecz zawahał się i przeszedł przez przejście tak, by się nie ubrudzić, ale też by nie hałasować otwieraniem. Przeszedłszy przez kratkę wysunął dłonie lekko przed siebie, pochylając się i idąc ostrożnie brnął naprzód. Zapewne to tutaj. Zapewne to tutaj wyruszył Serpico. Czy chodzi o tunel do Salu? Jeżeli tak, otworzenie go może spowodować, że to nie on przyjdzie do Salu, lecz to Salu ruszy do niego. A Telano? Serce lekko zabolało Czarownika, gdy poczuł niepokój. Jest już niemal na miejscu, a Telano z pewnością szybciej tutaj dotarł. Oznacza to, że jest w towarzystwie Serpico od bardzo dawna. Czyżby już nie żył?

Emperel nie mógłby pozwolić sobie na stratę Telano. Oczywiście, śmierć Hazad byłaby dla niego jeszcze większą tragedią, ale Telano był dla niego nadal najdroższym z uczniów. On miał być jego następcą. Kolejnym Czarownikiem Bez Twarzy. Kolejnym Sercem Wieży Crucios Turinn. A nie będzie żadnym, jeżeli Mag Serpico go zabije.

- Serpico pozna różnicę pomiędzy Czarownikiem, a Magiem. Bardzo bolesną, jeżeli tylko coś stało się z Telano - syczał przez zęby, brnąc naprzód. Denerwując się na brak światła i zmniejszoną ochronę w tym tunelu, Emperel poderwał z ziemi wyrywając z dna tylko jedną, skromną kulę Magnetici. Ziemny pocisk zapalił się i poszybował powoli przed Emperelem, który brnął dalej, uważając, gdzie stąpa.
Obrazek
Gdy przejście zamknęło się za plecami Telano, ten skamieniał na chwilę. Chciał odwrócić się, runąć biegiem. Ale nie było po co - z drugiej zaś strony, słyszał głos Serpico. Oznaczać to mogło, że gdzieś tam jest przejście dostatecznie duże, by przepuścić dym. A takie przejście było wystarczające dla Telano. Niemniej, zawiódł się niezmiernie. Czuł się oszukany. Sądził, że Serpico zachowa się inaczej, a także on sam nie zrobi żadnego głupstwa, że zaprezentuje się jako poważny adept na Czarnoksiężnika.

- Zabiję Cię Serpico - krzyknął odwracając głowę w stronę przejścia, robiąc krótką pauzę - Teraz tylko Emperel będzie mnie mógł powstrzymać. Fala wzbiera. Szykuj się na przypływ - Telano skierował swoje czarne oczy przed siebie i ruszył w ślad za nimi, a czarne węże płynęły teraz głównie przed nim, pożerając róg i zakręt, do którego ruszył Telano.

Jeżeli dosłownie nic nie było za zakrętem (dalej tunel, dalej zakręty, dalej droga, nic nowego w tych podziemiach), Telano wróci i spróbuje przejść przez jakąś szczelinę.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

60
Buty czarownika przemokły doszczętnie i już po paru krokach zaczęły przepuszczać wodę przez cienką warstwę oprawionej skóry. Odkąd przekroczył metalowe drzwiczki, zalany ściekami korytarz rozciągał się przed nim w dużej odległości. Szlamowata ciecz przelewała się między skostniałymi palcami, a on stąpał w niej wytrwale, rozlewając nieczystości na boki. Smród narastał i utrudniał mu koncentrację. Głośne chlupanie niosło się tunelem, wypełniając go aż po sam sufit. Woda w pewnym momencie zaczęła kotłować się pod jego stopami, a pływające na jej powierzchni bąble pękały bezgłośnie. Dwie cegły z chrzęstem oderwały się od podłoża, tworząc w nim niewielką dziurę, a potem uniosły się w górę i zawisły na wysokości oczu Emperela jako kamienna kula Magnetica Orbis. Okalający ją płomień syczał dość przerażająco, susząc pełzające po powierzchni sfery strużki cuchnącej wody. Ogień zatańczył dokoła, błyszcząc żółtawym światłem, które przeganiało mroki mokrego korytarza lepiej nawet niż pochodnia, którą czaromiot ciągle dzierżył w zaciśniętej dłoni. Jasność dobywająca się z dwu źródeł kładła na ścianach wydłużone cienie. Żaden z nich nie przypominał jednak Czarnego Maga, bo wszystkie były jakoś dziwnie powykręcane i pokracznie zniekształcone.

Tunel zaczął się zwężać jeszcze bardziej. Pod nogami czarownika czmychnęło parę szczurów. Taki widok nie powinien był go zadziwić - nie tutaj, gdzie te zwierzęta czuły się panami - ale jakiś cień niepokoju przebiegł jednak przez jego bladą twarz. I nie chodziło bynajmniej o to, że uczuł zazdrość względem tych futrzaków, które nosiły się jak władcy podziemi. Po prostu, w ich wysokich piskach było coś przerażającego, jakaś nuta wymuszonego strachu.

Krok za krokiem, korytarz ścieśniał się coraz mocniej. Doszło do tego, że Emperel musiał iść bokiem, aby w ogóle posuwać się naprzód. Stąpał wtedy ostrożnie, wycierając piersią umorusaną ścianę, a jego biała szata nie była już wcale taka nieskazitelna. Pochodnia, uderzając raz po raz o twarde mury, zgasła bardzo szybko. Na szczęście płonąca kula wciąż oświetlała mu drogę. W błysku jej pożogi czarownik dostrzegł cień na wznoszącej się przed nim ścianie - kolejną wygiętą kreaturę oznaczoną czarnymi konturami. Był jednak przekonany, że utkana z ciemności figura nie należy wcale do niego. Za zakrętem stał więc ktoś jeszcze. Telano? Serpico? A może ktoś całkiem obcy?

- Czekałem na ciebie! - Usłyszał donośny głos, gdy wyjrzał zza winkla. Przed oczami zamajaczyła mu ciemnozielona szata.

*************************************************************************************************************************************************************

Cienie, otaczające Telano ciasno ze wszystkich stron, chwytały się ścian oraz niskiego sklepienia. Czarnooki sunął wzdłuż korytarza, czując skórą zimno skał, a nosem paskudny sztynk mroźnego powietrza. Dziwna woń niosła się po tunelu. Czarnoksiężnik znał skądś ten wiercący nozdrza zapach, ale nie mógł sobie nic przypomnieć. Droga, która wiodła go wprost w paszczę mroczności, była raczej kręta i nieprzyjemna - a to ze względu na liczne wyboje oraz ostre kamienie. Do tej pory nie wyskoczyły na niego żadne bezpośrednie zagrożenia. Nie zaatakowało go nic, co miałoby w zanadrzu ostre zęby czy gotowe do rozszarpywania szpony... tylko wypełniający atmosferę chłód uderzał w jego chudą postać, przeszywając ją bezlitośnie setkami maleńkich kolców.

Telano dość rychło postanowił zawrócić, ponieważ absolutnie nic nie znajdowało się ani za zakrętem, ani nawet dalej - w głębi skalnego tunelu. Krążenie w ciemności, która nie była niego w prawdzie żadną przeszkodą, wydało mu się pozbawione sensu. Gdy dotarł na powrót do zamkniętego przejścia, jego usta znów posmakowały brzmienia obelg i gróźb. Diabelstwo nie mogło się powstrzymać przed złorzeczeniem na Serpico. Gniew rósł w nim do niebotycznych rozmiarów.

Wyrosła przed nim ruchoma ściana, ziejąca paskudnym lodem jak pozostałe. Telano przywarł do niej całym ciałem i zaczął pogrążać się w kłębach cienia. Nagromadzona wkoło niego pomroka zaczęła wirować po całym pomieszczeniu jak targane wiatrem czarne wstążki i materiałowe pasy. W chwilę potem ogromna chmura cienia uderzyła z impetem o mur, szukając szczeliny, przez którą mogłaby się łatwo przecisnąć. Wchodziła w każdą dziurę powstałą między płytami oraz w każdy z wielu zakamarków, ale wszystkie starania niedoszłego maga spełzały zrazu na niczym. Jego istota, rozpostarta na ścianie w formie pełzającego dymu, nie potrafiła przekroczyć kamiennej przeszkody. Coś mu przeszkadzało. Intensywny szum docierał do niego zewsząd, kiedy uparcie oblegał zablokowane przejście. Przez moment ponawiał jeszcze próby, a gdy żadna z nich nie dała rezultatu, darował sobie wreszcie i opadł na ziemię, przybierając swój zwyczajny wygląd. Poszum, wywołany zapewne chwilowym zmęczeniem, rozbrzmiewał w jego głowie, nie dopuszczając do uszu dźwięków z otoczenia. Nawet skapująca z sufitu woda została przezeń przygłuszona. Telano stał więc na ugiętych nogach, delektując się niechcianą ciszą.


.

Wróć do „Wolne Księstwo Petram”