Podchodząc bliżej do rośliny ją słyszeć stłumione krzyki jak również zauważył, iż różowawy płyn wypływa tu i ówdzie spomiędzy jej płatków. I choć próbował uspokoić uwięzionego w środku osobnika to zważywszy na fakt, iż jego samego ledwo było z wnętrza słychać... owa tajemnicza galareta musiała nieźle tłumić dźwięk. Ostrożność z kolei prawdopodobnie ocaliła magowi życie. Oto bowiem gdy zaczynał odrywać pierwszy płatek, przez jego powietrze przebiło się błyszczące ostrze nieomal przebijając diabelstwo. Tylko jego wcześniejsza obawy na temat ewentualnego szału bojowego więźnia rośliny pozwoliły zareagować mu dostatecznie szybko by po odskoczeniu do tyłu ostrze otarło się jeno o jego bok, rozdzierając mu tunikę i nieomal przyprawiając o zawał wiekowego serca.
W następnej chwili roślina dosłownie eksplodowała. Wielka humanoidalna masa rozerwała jej frontalną część rozbryzgując breje na wszystkie strony i krzycząc niemiłosierni. Przez chwilę czarownik walczył w pokrytą mazią twarzą i gdy wreszcie odzyskał wzrok jego oczom ukazała się znajoma postać o dłoni w kształcie ostrza. Był to Iksan... czy też broń X stojący jak ją bogowie stworzyli przed swym ojcem, przemoczony i z żądzą mordu oraz wściekłości w oczach... a więc względnie normalnie gdy za inny przykład brać stan w jakim po drzemce w kwiatku znalazł się pierworodny syn Emperela. Jedyną różnicą jaką mógł dostrzec w swych podopiecznym czarownik był kolor jego ostrza. Błyszczało... aż za bardzo. Bardziej niż żelazo czy stal pokryta galaretą. Było niemal niczym odłamek lusta, piękne, odbijające wszelkie barwy... i ostre. Śmiertelnie ostre. Sam Iksan pokryty był tu i ówdzie drobnymi cięciami, które mogły być nim spowodowane. I choć Książe wiele widział to niektóre rany były tak drobne, że nie był pewien czy można by było ich dokonać nawet przy użyciu brzytwy.
Gdy wściekłość, szał i galareta spłynęły z Iksana ten dysząc ciężko spojrzał na ojca z wyrazem zdziwienia wymalowanym na twarzy. Następnie rozejrzał się szybko po okolicy, spojrzał na roślinę, splunął nań mrucząc coś o ohydnym smaku, następnie zanotował sąsiednie jej odpowiedniki i wracając do Emperela z już całkowicie opanowaną mimiką zapytał.
- Ojcze... nie wiem czy to jest odpowiednia chwila... pewnie dzieje się coś ważnego... o czym oczywiście nie mam pojęcia i czego nie pojmę... ale czy mogę wyrżnąć resztę tych chwastów? Bo jedyne co wiem, to że niedobrze mi na ich widok.
W oczach diabelstw migały ogniki gdy nerwowo podnosił i opuszczał odrobinę ostrze. Był to chyba jego odpowiednik zaciskania pięści... ale ciężko powiedzieć gdy nie ma się dłoni.
Spoiler: