Dwójka młodych studentów – dziewczyna i chłopak – przemierzali właśnie ciasne korytarzyki i po cichu pięli się w górę, na ostatnie piętra gmachu biblioteki. Szeroko otwarte w zapale oczy dziewczyny chłonące każdy tajemniczy element otoczenia i nie mniej pełny zapału, acz skupiony zgoła na czym innym wzrok trzymającego się bardziej z tyłu chłopaka jasno wskazywały, że ich cele w tej wyprawie są nieco różne. Wreszcie, znalazłszy się w którymś już z kolei obskurnym, zakurzonym i prawdopodobnie nieodwiedzanym dawno korytarzu górnych pięter przystanęli przy drzwiach. Dziewczyna przystawiła świecę bliżej. „Magazyn VIIIa: Skład kopii dysertacji odrzuconych cz.I” głosiła tabliczka. Za chwilę w drzwiach zadźwięczał ruch zamka, a chwilę po skrzypnięciu starej klamki dwójka weszła do środka.
– Tylko żebyśmy nie zapomnieli odwiesić klucza. Stary Marcus się wścieknie, jak zobaczy, że znowu ktoś grzebał w jego kanciapie. Słyszysz co mówię? Fiona…
Fiona nie słyszała. Była zafascynowana miejscem, w którym się znalazła. Teraz jej uwagę przyciągały tylko stare kufry, a w nich skryte, nieruszane od lat dokumenty, prace zaliczeniowe i niezaliczone rozprawy naukowe.
– Hej, może znajdziemy jakąś pracę z filozofii magii żywiołów? Byłoby w sam raz na następne zaliczenie. Poprawić tylko błędy i będzie jak znalazł. Przecież nie wszystkie z nich muszą być napisane przez durniów.
– Sam jesteś dureń. Zresztą Demerius pewnie do dziś pamięta każdą literkę z tych papierzysk. Lepiej pomóż mi z tym. – Powiedziała dziewczyna, próbując wyciągnąć z wnętrza jednej ze skrzyń stos starych książek, kart i kopert. Przeglądała je, co chwila zdmuchując kurz z nieco już podniszczonych dokumentów. Chłopak zaś, średnio zainteresowany papierami, nudził się. Usiadł na rogu opróżnionej przed chwilą skrzyni i od niechcenia wyjął dużą kopertę. Ta była zielona.
– „Za pełnomocnictwem Rady Najwyższej i Generalnej Zakonu, trybunał lokalny komandorii w Irios. XIII.I.LXXVIII” – przeczytał.
Dziewczyna odwróciła się, podeszła i zajrzała mu przez ramię.
– To chyba jakieś sakirowskie pismo sądowe. No, otwórz.
– Albo dowód w rozprawie – odrzekł chłopak. – W każdym razie, śmierdzi mi herezją na milę. Może nie powinniśmy…
– Ale to takie ekscytujące! – powiedziała uśmiechnięta dziewczyna i przysunęła się trochę bliżej, by lepiej widzieć. Chłopak stłumił uśmieszek i bez namysłu otworzył kopertę. Ze środka wyciągnął… następną kopertę. Ta była biała, identyczna jak reszta znajdujących się w tym pomieszczeniu. Z jednym wyjątkiem – w formularzu odciśniętym na wierzchu miała załączoną ocenę i uzasadnienie opatrzone jakimś podpisem i pieczęcią uniwersytetu.
– Przecież ta praca jest zaliczona, co ona tutaj robi? Z marną oceną, ale zaliczona. Ktoś się pomylił, może powinniśmy…
– Myślisz, że komuś jeszcze na niej zależy po tylu latach? Dawaj. – Fiona wzięła kopertę od chłopaka i szybkim ruchem wyciągnęła z niej dość gruby plik papierów. – Ale zafajdane, coś się chyba na to wylało. Ale większość widać – powiedziała.
– O cholera...Teoria planów,
czyli o budowie świata i jego rzeczywistościach Od wieków najtęższe umysły Herbii zadają sobie trud zbadania i opisania otaczającej nas rzeczywistości. Od wieków także istnieją podstawy i fundamenty założone przez naszych poprzedników próbujących wyrwać światu choć odrobinę poznania i uformować je w teorie, by potem następne pokolenia badaczy czerpały z dorobku odchodzących pokoleń. Wyobraźmy sobie jednak, że w pewnym momencie tego łańcucha zależności popełniono błąd, pomyłkę, którą nie sposób było skorygować w szybkim czasie. Co wtedy? Z pokolenia na pokolenie pomyłka ta rosłaby wydając katastrofalny w skutkach i potężny w swych rozmiarach owoc błędu. Błąd ten zamierzam teraz skorygować w swej odważnej hipotezie. Pragnę na nowo zadać stare i zapomniane pytania. Czym jest świat? Z czego się składa? Jak funkcjonuje? Kim jesteśmy my, kim są demony i kim są bogowie? Jak przedstawia się byt wszechrzeczy, jak opisać najpotężniejszy z mechanizmów, który otacza nas gdziekolwiek nie poszlibyśmy i którego trybikami jesteśmy również my sami? By odpowiedzieć na dawno nie stawiane pytania, musimy się, jak w przypadku zegara, cofnąć w czasie, przekręcić w drugą stronę pokrętło napędzające naukę. Wrócić się do podstaw. I na początku pomoże nam w tym geometria.
<tekst nieczytelny>
Na potrzeby omawianego zagadnienia dokonałem osobliwego podziału rzeczywistości na różne jej stopnie. Stopnie te, ze względu na poziom skomplikowania i relacje z innymi stopniami, ułożyłem hierarchicznie w postać odwróconej piramidy. Każdemu z nich nadałem charakterystyczną nazwę, jednak dalej będę nazywał je ogólnie planami. W celu scharakteryzowania poszczególnych planów muszę posłużyć się prostymi ilustracjami.
Zabawmy się w stwórcę świata. Małego świata tworzonego za pomocą pióra na płaskiej karcie pergaminu. Możemy na nim tworzyć najprzeróżniejsze kształty w licznych kolorach i formach. Niezależnie jednak, co na nim napiszemy lub narysujemy, ten świat posiadał będzie tylko dwie podstawowe miary pozwalające go określić. Jest to szerokość i długość. Świat ten, będący jednocześnie elementem świata większego, bo przecież pergamin leży na naszym pulpicie w sali bibliotecznej, nazwiemy na potrzeby teorii Planem Płaskim. (…) Przyjrzyjmy się teraz światu, jaki otacza nas samych. Znacznie różni się on od rzeczywistości mającej miejsce na karcie pergaminu. Jednak tak naprawdę, różnicę między naszą rzeczywistością a tamtą można streścić w jednym słowie. Będzie nim głębia. Nasz świat, prócz szerokości i długości, posiada także głębię. Z kwadratu świata płaskiego w naszej rzeczywistości możemy zbudować sześcian. Plan ten nazwałem więc planem sześciennym, jako że ta bryła najlepiej wyraża jego sens. To jest nasz świat, to jest nasza rzeczywistość.
Istnieją jednak kolejne pojęcia, które w moim postrzeganiu wymykają się z tych ram. Wiele o nich mówimy, jednak niewiele na ich temat wiemy. Tymi pojęciami uznałem magię i czas. Ich także doświadczamy, w jakiś sposób widzimy i możemy poznać, jednak nie czujemy się z tymi pojęciami zbyt komfortowo. Nie możemy ich zgłębić, poznać ich natury, a także nadać im kształtu. Co prawda, potrafimy rzucać czary, jednak każdy doświadczony mag przyzna, że im dłużej zgłębia tajniki magii, tym mniej rozumie to zjawisko, w którym zdaje się przeważa chaos, sprzeczności i nieprawdopodobieństwo. A może jednak magia jest czymś więcej, niż nam się zdaje? I tak naprawdę czymś więcej, niż mamy możliwość się dowiedzieć? Nie wiemy, skąd się wzięła, jaką dokładnie rolę odgrywa w otaczającej nas rzeczywistości. Jedyne, co potrafimy z nią zrobić, to wykorzystać jako energię do rzucenia odpowiedniego zaklęcia. Uważam, że magia w tak spłyconej formie jest czymś ordynarnym – niezwykle skomplikowane zjawiskiem używane przez prostaków do pełnienia ich małych celów. Jestem przekonany, że magia jest czymś daleko większym. Uważam, że rozbudowuje ona naszą rzeczywistość. Jest następnym planem.
By to udowodnić muszę wyjaśnić, iż jedyną możliwością współistnienia wielu planów jest ich umiejscowienie hierarchiczne. Na samym dole hierarchii, pomijając nicość, która wydaje mi się nieprawdopodobna, umiejscawiam teoretyczny Plan Punktowy złożony z najmniejszego, bezwymiarowego obiektu geometrycznego. Następny jest Plan Liniowy, który możemy wyjaśnić jako wyłącznie pojedynczą oś posiadającą długość. Po nim następują opisane wcześniej plany Płaski oraz Sześcienny. W tym wypadku zauważyć należy ciekawą zależność między nimi. Otóż każdy z następnych planów ma większy stopień skomplikowania, złożoności, a co za tym idzie, można w nim przeprowadzać operacje niemożliwe w planie poprzednim. Słowem – plan B nie musi podlegać prawom planu A i może je łamać. By to zobrazować, posłużę się wymowną ilustracją. Wszyscy wiemy z pierwszych lekcji geometrii, iż suma kątów w każdym trójkącie równa jest 180 stopni. To stałe prawo, którego nie jesteśmy w stanie złamać. Wyobraźmy sobie jednak sytuację, że wychodzimy na ogromną, otwartą przestrzeń, wielkie pole. Tam przy pomocy dokładnych przyrządów rysujemy trójkąt i okazuje się, że suma jego kątów przekracza granicę 180. Niemożliwe powiesz pewnie? Otóż nie. Jeśli doszłoby do takiej sytuacji, to oznaczałoby, że napotkaliśmy krzywiznę naszej planety. W rzeczywistości rysowaliśmy na olbrzymiej kuli i w tej sytuacji możemy nawet narysować trójkąt mający trzy kąty proste, jeśli tylko będzie dostatecznie duży. Ponieważ to, co niemożliwe w Planie Płaskim stało się możliwe w wyższym Planie Sześciennym.
Identyczna sytuacja zachodzi w przypadku magii. Magia pozwala nam dokonać tego, co niemożliwe w naszym planie, ponieważ sama stanowi plan wyższy od naszego. Niestety, plan ten, będąc planem hierarchicznie wyższym od planu przez pryzmat, którego postrzegamy rzeczywistość, nie daje nam możliwości wglądu i pełnego poznania siebie. Mamy jedynie pewne złudzenia, widzimy sześcienne wizualizacje toczącej się wyższej magicznej rzeczywistości. Dlatego uważam za złudne wszelkie nadzieje ujarzmienia magii w sposób taki, jak robiono to do tej pory, czyli pojmując ją raczej jako siłę, zjawisko fizyczne i próbując na podstawie tego nadać jej kształt. To tłumaczy również coraz to większe porażki w prowadzeniu eksperymentów i badań nad magią w dotychczasowej formie. Otóż, panowie magowie, czas przyznać, że popełniono błąd. Osobiście uważam, że jedyną możliwością na okiełznanie magii (jeśli to w ogóle możliwe, w co wątpię) byłoby skonstruowanie odpowiedniej machiny dającej nam dostęp do planu wyższego. Maszynę taką można byłoby zbudować w oparciu o (…)
Z pojęciem czasu sytuacja jest podobna, jak z Planem Magii. Wiemy jedynie, że jest przeszłość, przyszłość i teraźniejszość, jednak nie umiemy wyobrazić sobie tego inaczej niż prymitywną oś, w którą nie mamy wglądu i nie możemy jej edytować. Jednak w Planie Czasu lub wyżej niemożliwe staje się możliwe. Istnieje więc cień szansy, że jednak da się skonstruować najbardziej pożądane urządzenie dla dzisiejszej nauki, czyli wehikuł czasu. Jeśli tylko udałoby się - jak dziwnie to dziś brzmi - osiągnąć odpowiednie zaburzenie planów tak, by Plan Czasu ze złudzenia stał się osiągalną rzeczywistością. Wtedy czas i dziejące się w nim wydarzenia z nieuchronnego ciągu stałyby się dla nas otwartą księgą, wraz ze spisem treści i stronami, które możemy kartkować w lewo lub prawo, jeśli można użyć w tym wypadku tego prymitywnego określenia. Owy wehikuł prawdopodobnie nie przenosiłby nas samych w czasoprzestrzeni, a przypominał raczej tzw. kryształową kulę używaną przez jasnowidzów. Nawiasem mówiąc, osoby nazywane właśnie jasnowidzami zasługują w takim wypadku na poważne zainteresowanie. Możliwe bowiem, że w ich doświadczeniach zawiera się klucz do zagadki postrzegania. Osobiście uważam, że istnieją trzy możliwości. Możemy mieć do czynienia z zaburzeniem planów, co byłoby najbardziej pożądaną dla nauki teorią, gdyż prawdopodobnie zaburzenie takie da się sztucznie wywołać, co dałoby badaczom niewyobrażalne wręcz możliwości. Inną opcją jest to, że mogą istnieć istoty, które należą do większej ilości planów niż normalni ludzie, czyli istoty hiperplanowe. Takimi istotami mogliby być ci, jak wydawało się nam obdarzeni wyjątkowymi mocami ludzie. Ich rzeczywistość sięgałaby dalej niż nasza, aż do Planu Czasu, dając im wgląd w to, co stanie się w przyszłości. Kolejną możliwością jest to, że te osoby są jednak zwyczajnymi „sześciennymi” ludźmi otrzymującymi jednak od innych istot hiperplanowych jakiegoś rodzaju sygnały i wiadomości w formie sześciennej, jednak w treści pochodzącej z planów wyższych, tym samym łamiąc zasady naszej rzeczywistości, w której przepowiadanie czasu jako takie jest przecież niemożliwe.
<tekst nieczytelny>
Opisując te wielkości i miary zdołamy opisać cały świat dostępny dla naszego postrzegania. To wszystko, co możemy bardziej lub mniej poznać dostępnymi nam zmysłami. Uważam jednak, że ilość planów nie kończy się na tych pięciu. Uważam, że całkiem możliwe jest, iż plany występują w liczbie nieskończenie wielkiej.
<tekst nieczytelny>
Niestety, okazuje się, że na podstawowych pojęciach długości, szerokości, głębi, magii i czasu kończy się zasięg widzenia współczesnej nauki. Przyzwyczajono się, że to, co widzimy za pomocą naszych oczu jest wszystkim, co istnieje. Nie wyzbywszy się planowej krótkowzroczności tworzymy teorie o odległych wymiarach i mieszkających w nich istotach, przedstawiając to wszystko w naszym sześciennym postrzeganiu. Niestety, tak też powstała najpopularniejsza dziś teoria traktująca o budowie świata, nazywana Teorią Sfer. Wszyscy znamy temat Wymiaru Śmiertelnego, Wymiaru Bogów oraz Astralu, toteż nie zamierzam dokonywać ich opisu. Moja teoria, jak się okazuje, rzuca nowe światło na wiele spraw dotyczących Sfer, które chciałbym dalej opisać.
<tekst nieczytelny>
Otóż, to wszystko wykazuje jasno, że wymiar Bogów oraz wymiar Śmiertelny nie są oddzielonymi od siebie sferami hierarchicznymi, jak dotąd uważano. Śmiem twierdzić, że nie są nawet odmiennymi sferami, a należą do jednej i tej samej rzeczywistości. Jak wcześniej wykazałem, rzeczywistość boskiej domeny nie różni się pod względem planowym niczym od naszego planu sześciennego, od naszej rzeczywistości. Być może, jeśli wierzyć opowieściom, spotkać można tam obiekty o fantazyjnych kształtach, niespotykane kolory itp., jednak właściwości planowe pozostają takie same – dalej mamy do czynienia z trójdzielną przestrzenią, czasem i magią. Jeśliby nawet uważano, że czas dla bogów nie płynie, to nie musi oznaczać, że ich świat jest pozbawiony czasu. W końcu, wtedy nie mogliby się poruszać w swoich boskich ciałach, nie mogliby pokonywać odległości, która to przecież jest dla nich czysto fizyczna, jak i nasza. Jedynym sensownym wnioskiem jest więc to, że wymiar Bogów i wymiar Śmiertelny są tylko elementami jednego, zwyczajnego i fizycznego świata. Boska domena nie jest więc jakimś niewidzialnym dla nas, nieosiągalnym światem, ale należy do naszej rzeczywistości. Jak wcześniej wykazałem, jest to świat tak samo fizyczny, jak i nasz, a więc możemy się do niego dostać w sposób konwencjonalny, po prostu znajdując zwykłą drogę lub przejście. Osobiście uważam, że klucz do zagadki zawiera znana nam wszystkim, okryta ponurą sławą Wieża, gdyż wykazuje ona wszystkie znamiona przejścia nie do „Wymiaru Bogów”, a do Przestrzeni Bogów.
Kolejnym następstwem mojej teorii jest to, że bogowie najwyraźniej nie są tym, za co ich uważamy. Od wieków filozofia i teologia niezbyt śmiało zarzucają im to, że nie są idealni, wytykają im czysto ludzkie przywary i ograniczenia. Pomińmy nawet to. Teoria przedstawiana przeze mnie w tej pracy wykazuje, że bogowie w najbardziej fantastycznym przypadku są jedynie istotami hiperplanowymi o nieco tylko większych możliwościach i postrzeganiu, niż ludzie. W najbardziej sceptycznym przypadku, ku któremu i ja się skłaniam, dochodzimy do sytuacji, w której musimy uznać dotychczasowych bogów nie za stworzycieli, a za praktycznie równe nam stworzenie umieszczone i żyjące w świecie odpowiadającym naszemu. Niemożliwe bowiem byłoby, by stworzyciele funkcjonowali w rzeczywistości stojącej w hierarchii na równi naszej i mieli jednocześnie ponad sobą plany wyższe, górujące nad nimi i będące dla nich samych nieodgadniona tajemnicą. Bogowie okazują się więc nie być bogami, a po prostu inną rasą, przybyszami z daleka, a tłumaczenie zjawisk dziejących się w Herbii trzeba byłoby zmienić. To, co różni nas od nich, to to, że być może stworzenia te odkrywając właściwy porządek świata po prostu zdobyły możliwość, by w większym stopniu opanować magię, która dała im dostęp do możliwości niedostępnych nam. Jeszcze niedostępnych.
<tekst nieczytelny>
Myślę więc, że bogowie, jakich dziś znamy nie zasługują na owo miano. Zdecydowanie bardziej przysługuje im nazwa przybyszy z daleka, bądź bardziej fantazyjnie - Tytanów, niż stworzycieli i istot absolutnych. Czy wobec tego stronnictwo ateistów miało rację? Nic z tych rzeczy. Nie wiem, jaki poziom szaleństwa trzeba byłoby osiągnąć, by uznać rozumowo, że tak skomplikowana i działająca jak istna maszyneria rzeczywistość mogła powstać samoistnie, sama się zhierarchizowała, zaprogramowała i skalibrowała w jedynie możliwej działającej konfiguracji. Świat nas otaczający jest daleko bardziej złożony, niż nam się kiedykolwiek wydawało, a przecież w tej skromnej pracy uchyliłem tylko rąbek jego tajemnic.
Wiele jeszcze można byłoby powiedzieć, a jeszcze więcej napisać na temat świata i naszej rzeczywistości. Na tym jednak zakończę moją pracę, mając w pamięci i przekazując Wam, o czcigodni, że wiele jeszcze białych miejsc i wiele nieodkrytych lądów pozostało do zbadania na tej nowej, rozwiniętej dopiero co mapie Świata Planów.
Ze szczególnymi podziękowaniami dla całego towarzystwa Bractwa Spinela, które to było mi niezrównaną pomocą i wparciem podczas żmudnych i ciężkich nocy spędzonych na kreśleniu nowego porządku wszechrzeczy.
Autor,
Quentyn van Sella.
– Dokładnie. Schowajmy to z powrotem.
Spoiler: