Ulica Nadportowa charakteryzowała się dwoma rzeczami - po pierwsze, jak wskazywała nazwa, prowadziła do portu, bo tuż przy nim leżała. Po drugie - znajdowały się na niej wyłącznie domy mieszkalne. Wiązało się to z tym, że najstarsi mieszkańcy Salu wszystko mieli uporządkowane. Oddzielną ulicę dla różnych kramów, zakładów i cechów, oddzielną dla spokojnego mieszkania i życia codziennego. Dlatego też na Nadportowej przez wiele lat znaleźć można było wyłącznie domy mieszkalne najstarszych rodów i dziedziców Salu, ciągnące się jeden przy drugim.
Coś łupnęło w zewnętrzną stronę otwartych drzwi zajazdu „Pod Białym Murem". Impet uderzył Nomeda w gojącą się rękę. Wzdrygnął się i syknął. Wyjrzał i zobaczył dochodzące do siebie, brudne pachole. Chyba przyłożyło w drzwi głową.
Nomed już miał delikatnie zganić chłopca kiedy, jakby znikąd, wyłonił się starszy, zdyszany mieszczanin z gniewnym wyrazem twarzy a za nim zaraz przybiegła wiele młodsza kobieta.
- Ty gnoju! Ty skurwysynu! Oddawaj pieniądze Merdoli, złodzieju!
Szarpanie się chłopca przyniosło tylko tyle efektu, że dostał kilka razy kułakiem aż w końcu na deskach ganku brzęknął pucułowaty mieszek.
- Jak cię tu jeszcze raz świński ryju nakryje na złodziejstwie to osobiście tak nakopię do dupy, że popamiętasz! - i odegnał oddalającego się chłopca nietrafionym kopniakiem wymierzonym między pośladki.
Ale Nomed i Yalisweth już tego nie widzieli. Wiele już razy byli świadkami podobnych scenek, chociaż przyznać trzeba, że Nomed pierwszy raz nieświadomie obezwładnił uciekającego złodzieja. Parsknął do Yala nieco później, jak oddalili się. Zapomniał już nawet, że boli go ręka. Bo tak na prawdę to już chyba nie bolała.
- Yal. Trochę mi cię szkoda. Kurde. Kto by przewidział, że tak rozwiąże się sprawa tej wiedźmy? Mi trudno nie jest, wiem. Kobieta u boku, nic ważnego do zostawiania za sobą. Powiedz mi czemu ten stary cap chce koniecznie akurat kości.. czego to niby?
Nomed nie mógł spamiętać nazwy istoty, na którą polował Yalisweth. Generalnie w ogóle nie wie jak nazywa się połowa istot, które zdążył ukatrupić.
Ich kroki kierowały się w stronę północną. Do głównej przystani. Nomed miał nadzieję kogoś spotkać przy interesie.
[Nadportowa] Główna ulica
1[wyjustuj]W życiu powinieneś spróbować wszystkiego. Potem dopiero, wyzbytym ignorancji, obierać własną drogę.[/wyjustuj]