POST POSTACI
Qadir
Zgodnie z sugestią wojownika Salih rozpoczął uzupełnianie bryczki ekwipunkiem towarzyszy oraz swoim. Tak jak zostało wspomniane, zajęło mu to być może kilka minut, przy czym ich dostępny czas właśnie upłynął. Tak więc bez większego zastanowienia udał się do pozostałych, gdy dyskusja z Rolandem wraz z pakunkiem zostały zakończone. “Pustynny Smok” poobserwował grupę z dystansu, zanim się do nich zbliżył. Niby sytuacja klarowała się na trochę lepszą, ale wciąż byli dobitnie niezdolni do walki lub też korzystania ze zdolności magicznych. - W takim stanie nie zajedziemy daleko… - Skomentował ciut pesymistycznie mężczyzna z pustyni, aby w końcu podać dłoń Dortrisowi do podniesienia się z ziemi. Obciążać nogę wszak musiał, choć pomocna dłoń zawsze była mile widziana, prawda?Qadir
Dalsza konwersacja przyprawiła go nieco o dodatkową garść zmartwień. O ile wyjaśnienie ich misji Lunie z ochroniarzem wydawało się rzeczą prostą to znalezienie właściwego rozwiązania już nie. Przecież nie mieli zbyt wielkiego pola do manewru, jeśli ekspedycja myślała o zakończeniu tej wyprawy z powodzeniem. Tyle że brakowało im sił, a to już niwelowało sporą część wyborów. - Udajemy się do Fenistei zamknąć bramę mrocznych, która została tam otwarta. Z każdą chwilą ich jednostki przedzierają się do naszego wymiaru… Z tego powodu odwlekanie czegokolwiek w tej sprawie nie jest możliwe. Nie można się teraz wycofać. - Słowa wypływające z ust syna Raaidy świadczyły o jego determinacji, toteż Pani Tagweramt mogła od razu wyczuć, iż karlgardczyka tak łatwo nie odwiedzie od podróży samym… rozsądkiem. Widocznie kryło się za tym coś więcej niż czynienie dobra. Misja? Powołanie? Tak nie mówił byle człowiek poza służbą. - Jedynie nie wiem, jak mielibyśmy się podzielić, drogi Voronie… Ja z pewnością chciałbym być blisko naszych notatek, toteż zostałbym w wozie… I potrzebuję Rathala z Tamną. Są dla mnie tu kluczowi do dalszych działań. - Mag objaśnił w miarę lakonicznie, rzucając zarazem przelotne spojrzenie na tamtą dwójkę. Niemniej młodsza Il’Dorai nie mogła dojrzeć lustrującego wzroku obywatela Urk-hun. Co ciekawe nadmienił stanowczo również potomkinię założycieli Nowego Hollar. Pewnie chodziło o lokację portalu.
Kostur czarnoksiężnika oderwał się od ziemi za ruchem jego prawicy, która jednocześnie wskazywała na pozostałe konie z okolicy. - Sugeruję zrobienie dodatkowego postoju pośród drzew. Zboczymy ze ścieżki celem odpoczynku, chociaż na godzinę lub dwie… Pozostali niech dołączą do was, Luno. Lepiej, żeby ranni utrzymywali się z dala od nas w tyle… - Poprawiwszy swoją pomarańczową szatę, westchnął i jeszcze podrapał się po brodzie. - Nie zamierzam wchodzić w otwartą bitwę z kimkolwiek. Będziemy próbowali się podkraść. Niemniej… pragnę też, by gniew tych istot spadł na mnie. Wy spróbujcie zregenerować swe pokłady energii. - Strategia pozostała ryzykowną, aczkolwiek zgadzał się z przyjacielem z uniwersytetu. W tej kupie na pewno byli łatwiejszym celem, a w końcu… czy brama wraz z Qadirem oraz starszym elfem z córką nie byli głównym zagrożeniem dla konszachtów Ignaza? Kadeem mocno trzymał się swej opinii, chyba że ktoś wpadnie na coś genialniejszego. Tymczasem Yasin czuł potrzebę posiadania wysokich elfów koło siebie. Najwyżej oni pierwsi pójdą na odstrzał. Bez ryzyka się nie obejdzie.
- Właściciel zajazdu zaraz nas stąd wygoni. Ruszajmy. - Podsumował ponaglająco, kierując się z powrotem do wozu.