Rezydencja hrabiego Napier

256
POST POSTACI
Sytuacja daleka była od idealnej, lecz Krinndar przynajmniej nie został związany przez pajęcze wydzieliny i targany jak worek kartofli! Stworzenia był wielkie, paskudne i przerażające, ale elfik znalazł sobie dobre miejsce u boku nowego przyjaciela. Uwiesił się jego ramienia, nie chcąc dać się odciągnąć nawet na moment. Biedna Begonia, nie dostanie pyrek na czas!!

To ta kobieta tu dowodziła. Wydawała się na tyle stanowcza, że gdy odezwała się ostro w nieznanym języku, Kiri pisnął w rękaw tamtego, wciskając twarz w jego ramię. Ach, ile oddałby teraz za wysokiego, przystojnego rycerza, który mógłby go ochronić! Miał tylko niskiego rycerza. Musiał to zaakceptować.

Niemal zachłysnął się powietrzem, gdy usłyszał zrozumiałe słowa z ust tamtego. A więc mówił we wspólnym! W serduszku Krinndara rozgorzał na nowo ogień i radość z porozumienia.

- Na boginię! - Jęknął, lecz wyraźnie ciszej, gdy drugi elf go upomniał. Krinndar spojrzał w kierunku przywódczyni, a następnie znów na swojego wybawiciela. - Nie, nie chcę krzywdy... nikogo. Och, moja pani musi mieć dla mnie plan, skoro mnie tu zesłała, do was, spotkanie pod ziemią! Och, jestem brudny od ziemi... Gdzie idziemy? Będę mógł się obmyć? Mój drogi, ależ masz niesamowitą urodę! Nigdy nie spotkałem kogoś takiego. Jesteś piękny! Cała twoja rodzina tak wygląda? Uwielbiam ten kontrast między twoją skórą i włosami. Nie jesteś z Taj'cah, prawda?

Mówili o byciu głośno, więc cicha rozmowa nie powinna nikomu przeszkadzać, nawet tej Drezz. Kiri, wypoczęty po dniach u hrabiego, nadążał z marszem i miał dość siły, by bez przerwy kłapać dziobem.

- Jak masz na imię, przyjacielu? Może moglibyście pokazać nam drogę... powrotną?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

257
POST BARDA
Towarzyszący mu mężczyzna był spokojny i zaskakująco nieprzejęty jękami, czy też uwieszającym się na nim drugim ciałem. Marszcząc brwi, w skupieniu przysłuchiwał się natarczywej paplaninie Krinndara. Wydawało się, że dłuższy czas albo rozważał swoją odpowiedź, albo zwyczajnie rozszyfrowywał w głowie wszystkie informacje, jakimi gaduła się z nim dzielił.
- Chwalisz Krinn. To dobrze - zauważył wreszcie na głos. - Jeśli któraś z sióstr pani Indiry cię polubi, będzie nie tylko kąpiel - odpowiedział ze swoistą pewnością siebie w głosie.
Kimkolwiek była Indira czy też jej 'siostry', wypowiadał się o nich z wyraźnym szacunkiem, żeby nie stwierdzić, że wręcz z pewną czcią. Mimo to, nie wiedzieć czemu, być może za sprawą jakiegoś z dawna zapomnianego instynktu, Krinndar poczuł się na tę wzmiankę dziwnie niepewnie. Być może dlatego, że już raz ktoś powiedział mu coś zgoła podobnego. Nieco po tym, jak trafił nie do końca z własnej woli pod dach jednego, wyjątkowo wpływowego szlachcica.
- Wszyscy tutaj tak wyglądamy. ...Pochlebstwa zostaw dla ważnych - dodał po kolejnej pauzie, zerkając na Krinndara z ukosa. - Wkup się tym, którym możesz. Może wtedy zobaczysz powierzchnię. Kiedy już będzie nasza.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

258
POST POSTACI
Ze wsparciem na ramieniu nowego kolegi łatwiej się maszerowało. Krinndar wkrótce przekonał się, że jednak nie był przyzwyczajony do szybkiego tempa wojskowych i pająków.

- Tak! Jestem wyznawcą Krinn. - Podkreślił po raz kolejny, gdy usłyszał, że może przynieść mu to korzyść. - Kim jest pani Indira i jej siostry? - Zapytał wprost, chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości. Zaczęło do niego docierać, że chociaż był w lepszym położeniu niż Dominic i żołnierze, to wcale nie było różowo. - Pani Indira i jej siostry, one też są... takie ciemne na twarzach?

Biedny Kiri zaczął rozumieć, że niespotykana uroda mogła nie brać się z pochodzenia z Keronu, ale skądś zupełnie indziej. Zacisnął palce mocniej na ramieniu towarzysza, starając się powstrzymać drżenie dłoni.

- Powiedz... jesteście... jesteście demonami? - Zapytał dużo spokojniej i dużo ciszej. - Dlaczego po mnie przyszliście? I po Dominica, i resztę? Gdzie nas zabieracie? I dlaczego powierzchnia miałaby być wasza? Możemy się podzielić...
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

259
POST BARDA
W miarę marszu, otoczenie pozostawało dokładnie takim, jakim było od początku - długim, wijącym się tunelem, oświetlonym jedynie bladym blaskiem równie bladych, błękitnych latarni, a jego końca jak nie było, tak nie było. Jedynym plusem całej sytuacji wydawała się możliwość poruszania o własnych siłach, choć i to powoli zaczynało przeistaczać się w niekorzyść bolących nóżek. Krinndar mógł być przyzwyczajony do harcowania całymi nocami, ale jego nogi miały więcej doświadczenia w wyginaniu się, niż przemarszach.
Mężczyzna, który nie raczył się mu koniec końców przedstawić, westchnął jeno cicho. Przez chwilę wyglądał, jakby nie zamierzał odpowiadać na nic więcej, ale być może i jemu nużyło się przez to ciągłe łażenie po podziemnych korytarzach.
- Pani Indira jest jedną z wybrańców królowej. Głosem Krinn i Garona klanu. Obdarzona wielką mocą. Drezz to jedna z sióstr. Wysoko postawiona. Wierząca.
Odpowiedzi były krótkie i nieskomplikowane, ale za to bardzo informatywne. Problem w tym, że owe informacje robiły w głowie Krinndara jeszcze więcej zamieszania. Z tego, co wiedział, nigdzie na Herbii nie rządziła królowa. Nigdzie na Herbii nie mówiło się o królowych, ponieważ mimo tytułu żyły one z reguły w cieniach swoich małżonków. Tym bardziej niewiadomym było, aby jakakolwiek szczyciła się czczeniem zarówno Krinn, jak i... Garona. Zwłaszcza, gdy wyznawanie tego drugiego było odgórnie zakazaną praktyką.
- ...I nie. Nie jesteśmy demonami - dodał, choć w jego głosie pobrzmiewał raczej żal, niż oczekiwana złość czy obrzydzenie. - Pani Indira jest im bliska. Może zobaczysz. Jeśli będziesz miał szczęście. Teraz idziecie tam, gdzie idą wszyscy niewolnicy. Do bramy.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

260
POST POSTACI
Droga była długa, jak na standardy Krinndara - zbyt długa! Nawykł do leżenia, siedzenia, ewentualnie klęczenia, ale nie do marszów takich, jak ten. Już po chwili zaczął powłóczyć nogami, bo spacer był męczący! Obecność elfa, o którego ramię mógł się wesprzeć, pomagała tylko trochę.

- Co to za królowa, mój piękny kolego? - Zapytał, nachylając się do towarzysza. - Och, nigdy o niej nie słyszałem. To ze świątyni w Karlgardzie? - Dopytywał, bo to, o czym mówił tamten, nie pasowało do wizji, jaką znał Krinndar. Kim miała być królowa? Żadna taka nie istniała wedle wiedzy Kiriego. A może miał na myśli żonę króla? Czy król w ogóle miał żonę?! - Tak bardzo się cieszę, że czcicie Krinn! - Na moment podniósł nieco głos, gdy zalała go fala ulgi. Wszyscy krinnici byli przecież przyjaciółmi! Obecność Garona tylko nieco komplikowała sprawy... ale Krinndar postanowił skupić się na dobrych stronach. Tak było łatwiej. - Macie niewolników? - Wyłapał kolejne słowa, zupełnie nie rozumiejąc ich sensu. - To bardzo, bardzo źle! Nie uważam, że po moim upomnieniu uwolnicie wszystkich, ale nie sądzisz, że to okropne, odbierać innym wolność? Zmuszać ich do pracy? Ach, co oni zawinili? - Pytał, bezwiednie głaszcząc ramię kolegi.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

261
POST BARDA
Elf, nawet jeśli zauważył, że Krinndarowi przestawało uśmiechać się nadążanie za resztą bardzo nietypowego korowodu, nie skomentował tego w żaden sposób. Nie pozwolił natomiast również zbytnio spowolnić marszu. Jeśli miał ciągnąć za sobą Kiriego albo i go wlec, był przygotowany dokładnie na to.
- Karlga-...ardzie? - powtórzył powoli, ze śmiesznym naciskiem na końcówkę. - Nie. Jeszcze nie. Jest panią Podmroku. Królestwa w głębi ziemi. Tą, która wyzwoli nas. Odda to co nasze i więcej. Pomści za krzywdy. Pozwoli chodzić w słońcu.
Wtem mężczyzna przekręcił nieco głowę i spojrzał na Krinndara bardziej uważnym i przeszywającym wzrokiem. Temat niewolnictwa może i nie był specjalnie delikatny, ale z pewnością wzbudzał w nim pewne emocje.
- Ich wina nie ma znaczenia. Są potrzebni do pracy. Ku chwale królowej. Do rozrostu królestwa. Dla naszego dobra. Nie martw się o innych. Martw się o siebie. Proś Krinn, żeby Indira była łaskawa.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

262
POST BARDA


Kiri szybko przebierał nóżkami, ale jego miękkie, lekkie butki nie były tym, co powinien nosić na takie wycieczki! Ostre kamyki wbijały się w miękkie podeszwy i Krinndar czuł każdy krok jakby stąpał po szkle! Uwiesił się elfa mocniej, tym bardziej, że nie czuł oporu.

- Karlgardzie! Och, mój piękny kolego! - Krinndar westchnął a ramię czarnego. - To takie miasto daleko stąd, na kontynencie! Nie wiedziałem, że pod ziemią też są miasta. Idziemy do takiego? - Dopytał, a wizja wydała się dość ekscytujące! Tyle nowego do odkrycia! - Och, to ty jesteś niewolnikiem i potrzebujesz uwolnienia? Ktoś coś ci zabrał? Przepraszam, to wszystko jest takie skomplikowane! Mogę ci jakoś pomóc? Mogę oprowadzić cię po Taj'cah! Tutaj zawsze świeci słońce. Pójdziemy nad morze, chcesz?

Głowa Krinndara nie pojmowała niektórych spraw. Dlaczego nie mogli chodzić w słońcu? Przecież nikt ich nie powstrzymywał!

- Kochany, ta królowa... Powiedz, kim ona jest, tak dokładnie? Wszyscy ją kochają, jak mojego króla? - Starał się robić duże kroki, by jak najmniej narażać stópki. - Będzie mi dane poznać panią Indirę i królową?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

263
POST BARDA
Mężczyzna wydał z siebie pomruk i na moment podniósł wzrok na sklepienie nad ich głowami.
- Karl-Gard. Kontynent... Tak. Tam leżą nasze miasta. Głęboko pod kontynentem. Tutaj ziemia jest za miękka. Otoczona wodami. Zbyt niepewna. Jest tylko jedno osiedlisko dla naszego klanu. Tymczasowe schronienie. Miejsce naszej pracy i zbiorów- elf westchnął, jakby cała ta sytuacja wcale nie była mu na rękę. A może po prostu towarzystwo Krinndara nie było? - Jeszcze nie rozumiesz? Nie ja jestem niewolnikiem. Ty. Wy - odpuścił oczy i skierował je na Kiriego bez śladu większych emocji. - Wszyscy, którzy raz stąpali po powierzchni lecz wylądowali pod nią.
Powoli korowód dotarł do rozdroża. Jedna ze ścieżek skręcała w prawo, podczas gdy druga ciągnęła się nadal prosto. Nazwana wcześniej przez elfa Drezz zakrzyknęła coś do swoich ziomków. Pająki niosące dwóch z trójki żołnierzy oraz trzech zakapturzonych ruszyło w prawo, podczas gdy Drezz na swoim pająku, pająk trzymający trzeciego pechowca, kolejny zakapturzony oraz Kiri wraz ze swoim własnym 'ochroniarzem' ruszyli dalej prosto.
Foighidneach

Wróć do „Stolica”