POST POSTACI
Lindirion
Mistrz szybko odnalazł się w nowej sytuacji - być może właśnie dlatego, że był mistrzem. Jego lata akademickiego nauczania nie poszły na marne, lecz czym różniło się wykładanie zaawansowanej magii od poprawiania mężczyzn, którzy przedstawiali mentalność pięciolatków? Lindirion
- Elfy. - Poprawił Tangę odruchowo. - Nie: elfemy. Elfy to odrębna rasa, chłopcze. Cechuje się długimi uszami i długim życiem, jak również wysoką inteligencją i kulturą osobistą. Niegrzecznie jest dotykać całego elfa, nie tylko uszy. - Upomniał go od razu, bo cóż to za zachowanie! - Gdzie się wychowałeś, przyjacielu? W którym zakątku świata nie było elfów?
Jako przedstawiciel wysokich elfów, Lindirion miał o swojej rasie właśnie takie mniemanie - wyższe. Nie dało się ukryć, że wysokie elfy były lepsze od wszystkich i nie istniał argument, który mówiłby przeciwko.
Lin poczuł lekkie ukłucie w piersi, gdy Hyś postanowił podzielić się swoim spojrzeniem na elfy. I choć miał rację... Mistrz nie był pewien, ile jeszcze pożyje. To dlatego opuścił swoje poprzednie miejsce pobytu. Musiał znaleźć sposób na długowieczność! Nie chcąc żalić się nowym kompanom, uśmiechnął się, choć bez wesołości w tym grymasie, i lekko pokiwał głową. Również skinął głową temu, który dziękował mu z ciała Hystericsa.
Wyznanie Tangi nieco rozjaśniło mu, czemu był taki, a nie inny.
- Wychowałeś się pośród orków? - Poddał wątpliwości. O orkach, rzecz jasna, miał wyrobione zdanie, tak jak o każdej innej rasie Herbii.
Musieli jednak porzucić czcze gadanie, gdyż zdradzili się, wychodząc wprost na ogródek. I o ile śpiący strażnik nie był problemem, o tyle starowinka nieco większym.
- Przepraszamy za najście, droga pani. Pomyliliśmy drogę. - Odezwał się grzecznie do kobiety i choć zamierzał zarządzić odwrót, Tanga wyrwał się przed szereg i wkroczył do ogródka. - Bogowie... - Westchnął, samemu podchodząc do płotka. Nie zamierzał przez niego przełazić, nie w swojej długiej szacie i ogólnej wspaniałości. - Proszę wybaczyć mojemu przyjacielowi.
Chwilę zajęło mu zrozumienie, dlaczego ten orczy pomiot podszedł akurat do huśtawki. Jako duże dziecko, z pewnością zamierzał zrobić z niej użytek... jednak rozmiar się nie zgadzał. Tylko dzięki trenowanej przez ostatnie dwieście lat sile woli Lindirion nie podniósł dłoni z zamiarem klepnięcia się nią w czoło. Cel dostał kolejny powód, dla którego musiał umrzeć: zasmucenie Tangi wybudowaniem zbyt małej huśtawki!
- Moi drodzy. - Odwrócił się do Hystericsa. - Czy bylibyście tak uprzejmi i zajęli się strażnikiem przy drzwiach?
Skoro już zaczęli, nie powinni się wahać. Odsunąwszy się od Hysia, by nie zrobić mu krzywdy, ale tak, by w promieniu objąć starowinkę, choćby samą granicą zaklęcia, Lindirion skupił się, westchnął i ostatecznie zebrawszy chęci, rzucił:
- Nova. - Zaklęcie, choć wywoływało swoisty wybuch wokół rzucającego, nie powinno być głośne. O ile pominie się przewrócony płotek, zniszczone grządki, odepchniętą starowinkę i być może naruszony mur kamienicy, o ile sięgnęło tak daleko w tył, zaklęcie nie powinno w ogóle zwrócić uwagi!