POST POSTACI
Awaren
"Będzie bolało jak diabli"? Co dokładnie miało boleć jak diabli? Na pewno nie noga, o której zapomniałby, że wciąż ją ma, gdyby nie widział jej tu i teraz na własne oczy. Czyżby kobieta się mimo wszystko myliła? Być może któryś z jej współpracowników zaaplikował odpowiednie środki, gdy sama nie była tego świadoma? Wbrew świetnemu samopoczuciu jako takiemu, Awaren nie potrafił powstrzymać zimnego dreszczu obawy, jaki przeszedł go chwilę później wzdłuż kręgosłupa.
Oczywiście, zamierzał poruszyć ten temat. Nie mógł przecież ot tak zignorować faktu, że praktycznie nie posiada czucia w jednej kończynie, gdy rzekomo powinien ją czuć dużo bardziej niż normalnie! Ponieważ jednak nie zakładał jeszcze, że pojawi się za moment ktoś, kto zupełnie mu to uniemożliwi, pozwolił sobie na odrobinę relaksu, skupiając się na moment na spijaniu kolejnych informacji, jakimi zgodziła się nakarmić go Everamka. Naturalna żądza wiedzy przysługująca jego rasie, nigdy nie osłabła, nawet w najgorszych i najbardziej niekorzystnych warunkach.
-
Hahaha - zaśmiał się z zakłopotaniem, nadal nie do końca wiedząc, jak zachowywać się w stosunku do kogoś nastawionego do niego z góry przyjaźnie. Zwłaszcza kogoś, będącego urodziwą przedstawicielką płci pięknej. -
Często to słyszę - skłamał żartobliwie.
Oczywiście, że niczego takiego nie słyszał, chociaż faktem było, że pleść trzy po trzy oraz zadawać pytania światu potrafił zacząć jeszcze zanim dobrze otworzył oczy wraz z początkiem każdego nowego poranka. Były to natomiast pytania natury egzystencjalnej częściej niż nie.
Tak czy inaczej, kiwając od czasu do czasu głową, wysłuchał wyjaśnień Everamki, kiwając od czasu do czasu głową i zastanawiając się, ile więcej udałoby mu się wyszperać, gdyby w najbliższych dniach udało mu się skontaktować z kimś z Akademii... Być może powinien napisać odpowiedni list? Coś oficjalnego, z odpowiednią pieczęcią, dla stworzenia pozoru zainteresowania tematem ze strony Pałacu? Czemuś takiemu z pewnością nie mogliby odmówić! Hej, nadal był w sporej mierze uczonym! Gdyby przekonał Ushbara, że to dla dobra ich wszystkich, zważając na to, jak niebezpieczne okazało się w skutkach zjawisko, na pewno nie poskąpiłby mu możliwości skorzystania ze swojej pieczęci, racja? Nie byłby to nawet pierwszy raz i...Racja. Najpierw musiał chyba jeszcze przeżyć ich ponowne spotkanie, huh...?
A i to przyjść miało szybciej, niż oczekiwał.
Wyprowadzony, czy raczej wywleczony z przedsionka zaznanego po raz pierwszy i zapewne ostatni raju, elf jedynie starał się przebierać kosturem oraz sprawną nogą na tyle szybko, na ile potrafił. Wyjątkowo starał się też trzymać dziób na kłódkę. Poza rozpraszaniem się własnymi, czarnymi myślami, wciąż pamiętał, że prowadzący go ork był ostatnim chętnym do pogawędek. Ostatnim również, któremu Awaren chciał towarzyszyć dłużej, niż było to konieczne.
Szczerze nie spodziewał się, że w murach pałacowych ktoś jeszcze będzie szarpał nim, jak szmacianą lalką. Tego typu rzeczy nie zdarzały się już aż tak często, jak dawniej. Czyżby... Czyżby naprawdę aż tyle stracił w oczach swojego pana, pozwalając się idiotycznie porwać? Miało sens. Orkowie cenili siłę i...
-Silny możesz też być w gębie na tyle, żeby cię szanowali. Ucz się od goblinów, a żaden strażnik nie będzie ci podskakiwał...
Krzywiąc się, sam przelotnie zerknął w stronę ogrodnika, a następnie, dużo bardziej dyskretnie i badawczo, ukosem na kapitana. Czy gdyby ogrodnik sarknął ze złością w stronę kogokolwiek tutaj, pokazując odrobinę brawury, zostałby doceniony? Oczywiście, że nie. Raczej pobity na śmierć, a kolejnego dnia zastąpiony. Awaren był całe szczęście nieco bardziej przydatny, niż ogrodnik i pobicie go na śmierć wiązałoby się z wieloma drobnymi, gryzącymi po tyłku królestwo problemami, o których pamiętał czasami podkreślać w drobnych sugestiach. Nikt nie chciał wracać do problemów z wewnętrzną korupcją, skubiącą skarbiec na prawo i lewo lub ponownym upadkiem logistyki! Że nie wspominając o przedzieraniu się przez nudne księgi rachunkowe i rozliczeniowe! ...Przynajmniej miał taką nadzieję. Był zresztą dużo lepszą inwestycją! Lepszą, bo praktycznie darmową! I miał ogromną, ale to OGROMNĄ nadzieje, że jeszcze ktoś o tym pamiętał przez krótki czas jego nieobecności w Karlgardzie... To, co miał na myśli przez swój tok rozumowania, to to, że... Gdyby się postawił, nadal skończyłby podbity! Z tą być może różnicą, że nie na śmierć! I to tylko BYĆ MOŻE! Czy kapitan wyglądał jak ktoś, kto słuchałby kogoś pokroju sługi? Nawet jeśli sługi cesarskiego syna? Ughh, powinien zdecydowanie przestać o tym myśleć! To donikąd nie prowadziło. Czy nie miał zresztą budować w głowie swojej mowy? Tej, w której za chwilę będzie błagał o życie? Jak w ogóle miał paść na kolana w swojej obecnej formie?! W ogóle o tym nie pomyślał!
Od wejścia na dobrze mu znane patio, elf z każdym krokiem coraz mocniej zaciskał palce na kosturze, dopóki nie osiągnął punktu, w którym knykcie zupełnie mu nie zbielały. Był to chyba najgorszy odcinek. Schody jeszcze nigdy aż tak mu nie służyły i gdy wreszcie znaleźli się przy odpowiednich drzwiach, Awaren był ponownie diabelnie wykończony i nieprzyjemnie mokry na plecach. No dobrze. W porządku. Da radę. Da radę. Jak nic da. Sobie. Radę.
-
Hm? - mruknął, wytrącony z własnych myśli i dopiero wtedy TO usłyszał.
Konsternacja, zaskoczenie, zawstydzenie i wreszcie kompletne zażenowanie, zalały go niczym fala gwałtownego przypływu. Dotychczas blady, poczerwieniał na twarzy i aż po same czubki spiczastych uszu, absolutnie nie spodziewając się, że zastaną Ushaba w podobnej sytuacji.
Od kiedy jego pan i lord pozwalał sobie na tego typu igraszki w samym środku dnia?! J-Jak bardzo mogły zmienić się jego zwyczaje przez tak krótki okres czasu?! I jak w ogóle doszło do tego, że znalazł sobie kogoś akurat pod nieobecność Awarena?! Czy-Czyżby efekt nadmiernej frustracji?! Nagłe pojawienie się potrzeb, które wcześniej go praktycznie zupełnie nie ruszały?! Czy ostatni raz, gdy zaczepił temat ewentualnych potomków, nie skończył się z propozycją skończenia, jako przynęta na kolejnego gryfa, jakiego upoluje?! Nawet Awaren uważał za dziwny brak zainteresowania księcia sprawami łóżkowymi, w porządku? Dlatego... Właśnie DLATEGO, tym bardziej przejęła go ta nagła i nieoczekiwana zmiana! Czy jego pan w ogóle wiedział, jak działały te tematy? Foighidneach może i miał do dyspozycji od zbyt wielu lat tylko i wyłącznie swoją własną dłoń za kompanię w tych rzadkich, uh, cholernie rzadkich, wolnych od zmęczenia i pracy chwilach, w których mógł sobie ulżyć, ale szczerze, z jakiegoś powodu zawsze uważał, że wciąż miał dzięki temu więcej doświadczenia, niż mógł posiadać Ushbar. Jakkolwiek niewiarogodnie by to nie brzmiało. Ork zwyczajnie wolał dobrą bitkę od kobiet, niemalże boleśnie dla oczu otoczenia ignorując często liczne, dobre partie.
I oczywiście, byłaby to świetna nowina! Jakkolwiek dziwnie czuł się Awaren ze świadomością, że miałby nie mieć wcześniej okazji do dokładnego prześledzenia przeszłości ewentualnej branki oraz wygrzebania na jej temat wszystkich dostępnych informacji, byłaby to wciąż naprawdę dobra nowina! Orkowie nie byli plotkarzami, ale wciąż nie służyło dobrze posiadanie opinii niezdolnego do prokreacji. Szczególnie komuś z pozycją księcia. Mimo to... Mimo to...! Czy naprawdę odgłosy, jakie słyszeli, byli tym, co sobie o nich wyobrażali?
Facjata elfiego sługi stopniowo przeszła z rumianej na ponownie bladą. Złe, paskudne złe wizje oraz nowa porcja paranoi zaatakowała, niczym zaraza, zmuszając go do przyciśnięcia pleców do ściany obok drzwi, a kastoru do klatki piersiowej. Musiał... Rozegrać to na spokojnie. Nie mógł przecież wparować do komnat Ushbara, krzycząc, czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy! Czy przypadkiem nie jest właśnie mordowany! Szczególnie, jeśli miałoby się okazać, że jednego, co morduje, to jakaś zielona d-... N-Nieważne!
Odchrząkując, spróbował zwrócić na siebie uwagę orkowego kapitana.
-
N-Nasz Lord z pewnością nie próżnuje, hahaha - zaczął nerwowo, przygotowując do wylania odpowiedni potok słów. -
W środku dnia. Gdy zazwyczaj zajęty jest ważniejszymi sprawami. To znaczy, na pewno nie dochodzi właśnie do aktu przemocy i próby zamachu, racja? Biorąc pod uwagę tak nagłą zmianę w sposobie postępowania... Aktywnościami tego typu w godzinach, w których mógłby zajmować się bardziej "książęcymi" sprawami? Byłoby okropnie niefortunnie, gdyby doszło do wypadku w momencie, gdy jeden z jego kapitanów stał tuż pod drzwiami i miał szansę zareagować... A-Ah, ja... Powiedziałem to na głos??? Przepraszam, przepraszam! Jestem po prostu zaskoczony! To wszystko! Hahaha...! A pomyśleć, że spędziłem w pobliżu Jego Książęcej Mości tyle czasu, że będę znał go na wylot!
Awaren naprawdę, ale to naprawdę nie chciał być tym, który zapuka bądź wparuje do tej komnaty! Z drugiej strony, wizja zamachu na głowę Ushbara zmroziła go.