Królestwo Północy. Historia według zbiorów prywatnych.

1
Z Kronik Północnych, artykuł pióra Natalisa Cezy. Inne spojrzenie na powstanie Portu Salu, nieoficjalnie, z prywatnych zbiorów historycznych i według Księgi Północnej.
Spoiler:

Obrazek
Dynastia Eldenów Van Gryfitów a Królestwo Północy
Okres Narodzin
Hob Gryfit zwany Zabójcą Trolla, Wielki Wódz.

W okolicach roku 520 nastały czasy, w których pojawiła się jedna z ważniejszych osad na terenach Zatoki. Przy ujściu rzeki Horton do Zatoki Północnej swoje podwaliny rozpostarła Stolpe an der Peene, założona przez niejakiego Hoba z Klanu Gryfitów. Pod jego przewodnictwem zgromadzili się ludzie tworzący jedne z pierwszych na Północy struktur społecznych, niosąc sztandar stalowej pięści.

Hob Gryfit połączył rozsiane osady i osiedla ludzkie za pomocą jednolitej siły wojskowej i Rady, która miała pomagać w utrzymywaniu ludzi razem. Każda wioska miała swoich przedstawicieli w Radzie i wśród wojowników klanowych. Ludzie ze Stolpe an der Peene napotkali ogromną jednak przeszkodę w szerzeniu swoich wpływów i swobodnej rozbudowy - Trolle, które swoim niebezpieczeństwem zatrzymywały rozwój terenów Hoba Gryfita.

Jeśli zaś ludzie z Północy mieli się rozwinąć w kierunku ustanowienia realnego państwa, potrzebowali dostępu do reszty Herbii, by zaistnieć. Tak też zrodził się pomysł stworzenia Portu Salu - pierwszego miasta, zbudowanego od samego początku przez rękę Hoba Gryfita i jego poddanych. Miasta z prawdziwego zdarzenia.

Trolle nie są przeciwnikiem, którego można lekceważyć. Klan Gryfitów wraz z innymi plemionami w tamtym rejonie nie znał dyscypliny i zorganizowanej struktury wojskowej. Mężczyźni z włóczniami byli tym, jak można było określić armię Stolpe an der Peene. Tak jak i inne klany, Klan Gryfitów pogrążony był w ciągłej wojnie z trollami, podczas gdy inni ludzie nie do końca zgadzali się z jego polityką. Nie chcieli dać się podporządkować pysznemu i zarozumiałemu Hobowi, który twierdził, że władza powinna leżeć w rękach jednej osoby. W jego rękach.

Nie spodobało się to innemu klanowi, aspirującemu do miana dominatora w rejonach Zatoki - Klanowi Harvatów. Harvatowie i Gryfici zjednywali sobie inne osady i osiedla, stosując odmienną politykę i środki. Podczas gdy Hob nawoływał do wspólnej walki z trollami, budowę portu i tym, którzy się zgadzali dawał korzyści, Harvatowie podporządkowywali innych siłą, przemocą i strachem. Wtedy wygrywał najsilniejszy - proste czasy wymagały prostych rozwiązań. Ten, kogo kijek był większy, wygrywał. Liczyły się liczby, a te były z pewnością na korzyść Harvatów.

Hob musiał znaleźć sposób, by przewaga liczebna nie robiła już tak ogromnej różnicy. Nie znali świata poza tą częścią Północy, więc zdani byli jedynie na siebie. W obliczu narastającego i nadchodzącego konfliktu z Harvatami, Gryfici skontaktowali się z plemieniem, którego obawiali się niemalże równie tyle, co trolli - z Eldenami. Był to pierwszy oficjalny kontakt Gryfitów z klanem, którego wszyscy omijali szerokim łukiem z powodu ich odmienności. Eldenowie nie byli liczni, ale ich tereny obejmowały ziemie, które same w sobie napawały strachem. Cały półwysep, na którym leżały Żelazne Klify, był w tamtych czasach jałowym miejscem, pełnym skał, kamienia i niewielu łąk.

Gdy więc Gryfici i Harvatowie ubrani w materiały i skórzane pancerze zbroili się na włóczniach, mieczach i toporach, Eldenowie poruszali się po swoich zapomnianych terenach jak duchy zwierząt, w skórach i futrach. Gdy Grifici uprawiali zboże i zbierali owoce, Eldenowie nadal polowali na jelenie, nie hodując własnych trzód. Po co więc Hobowi Gryfitowi pomoc zacofanego w porównaniu do nich klanu, do tego mniej licznego? Otóż Eldenowie z powodu swojej separacji od reszty i podejrzliwego zachowania zdani byli tylko na siebie, kształtując się w rzemiośle wojennym - to oni na Północy pierwsi zaczęli wykorzystywać tak chętnie konie, które chyba jako jedyne zwierzęta hodowali, nie licząc psów, których było u nich niepokojąco dużo. Ten, kto zbliżył się nadto do Żelaznych klifów mógł się liczyć z tym, że zobaczy na horyzoncie te złowrogie światła po zmierzchu, gdy na wzgórzach pojawiają się ogniska i stosy, a przez polany mkną niosący pochodnie jeźdźcy o długich kucykach na głowach, niczym ich własne wierzchowce.

Hob musiał dużo zaryzykować. Swoją podróż przypłacił niemalże życiem, ale to już inna historia. Z rozmów między Gryfitami a Eldenami wyniknęło, że Ci faktycznie pomogą, chociaż tylko Hob znał cenę, jaką podali. Wszem rozpowiedziano, że mają zostać obsypani podarunkami i nauczeni roli, hodowli. W zamian za pomoc w zmienieniu swojego bytowania, mieli walczyć za Hoba z klanu Gryfitów. Tak mówiono. Więc gdy Harvatowie zgromadzili się nad rzeką Horton między Zatoką Modlitewną a Rybimi Grzbietami, mieli na przeciwko siebie nie tylko zjednoczone plemiona pod wodzą Gryfitów, ale i nielicznych, aczkolwiek walecznych Eldenów, wymalowanych kredowymi farbami, na grzbietach koni.

Gdy armia Harvatów rzuciła się na Gryfitów, tak jak w zwyczaju miały tutejsze ludy, walcząc bez planowania i opamiętania, Gryfici i Eldenowie zasypywali ich strzałami, włóczniami i kamieniami z proc. Dwie chmary zderzyły się włócznią o włócznię i mieczem o miecz. Hob Gryfit stojąc w pierwszej linii rąbał i siekł, nie dając sobie chwili odpoczynku. Eldenowie tymczasem używając koni tratowali wroga w pełnej szarży, a potem odjeżdżali, by za chwilę zawrócić. Walka była nadal jednak wyrównana, więc Hob postanowił wykorzystać to, co Eldenowie znali na wojnie - ogień. Gdy w piecach palono drewnem, u Eldenów palono czarną mazią, która wydostawała się z ziemi. Podpalone strzały wzniecały ogień na czarnych plamach wśród traw tuż pod stopami Harvatów. Nie wystarczyło, by ich powstrzymać. Wtedy też Hob chwycił wiadro pełne tejże mazi i wylał ją na kłębowisko nadchodzących włóczników, co podjęli jeźdźcy Eldenów, wylewając w pełnej jeździe wiadro za wiadrem, brutalnie i bestialsko wręcz pozbawiając życia w płomieniach i głośnej agonii, bogatej w ryki bólu. Palili się i Gryfitowie. I Eldenowie. Płomienie pożerały chciwie.

Tak też narodziło się to, co nazywać można początkami Królestwa Północy - powstanie Portu Salu w Zatoce pod wodzą Hoba z klanu Gryfitów. Inne plemiona poszły za jego przykładem, dołączając się tuż po bitwie - każde plemię uczestniczące w bitwie po obu stronach. Jedynie Harvatowie zostali wymordowani, co przypadło za sprawą Eldenów, którzy rościli sobie prawa do dokończenia swojej wojny. Hob Gryfit spłodził wiele dzieci z różnych kobiet - z Eldenów włącznie. Żył długo, gdyż do roku 600. Tak powstało to, co przeistoczyło się w Królestwo Północy.

Obrazek
Okres Dzielnicowy
Geoff Gryfit zwany Budowniczym, Wódz Gryfitów.



Synowie Gryfita idąc z duchem swojego ojca rządzili wspólnie za pomocą Rady - każdy z nich miał w niej swoje miejsce, chociaż Wodzem nazywano najstarszego syna. W ciągu dwóch wieków, do roku 800, ziemie Gryfitów rozciągnęły się po zachodniej stronie Północy od Portu Salu. Głównie nad morzem budowano nowe osiedla, zaczynając od wiosek rybackich, kończąc na szerokich wieżach, które upodobali sobie tamtejsi ludzie. Kuto miecze i zbroje. Powstawały struktury zorganizowane - armia, która nie była już zgrają ludzi z włóczniami, a wojownicy, którzy szkolili się do tego, by wojować - z niepodległymi plemionami, z trollami, a także innymi plemionami na wschodzie, zanim jeszcze dotarli do Karelin.

Około wieku ósmego, rządzący wtedy Geoff Gryfit postanowił, że da innym członkom Rady więcej władzy, dzieląc swoje ziemie pomiędzy spadkobierców innych klanów, dzieląc krainę na dzielnice. Nie spodobało się to najbardziej Eldenom, pomimo ich ciągłej indywidualności i asymilacji od reszty. Geoff Gryfit przysłużył się jednak w tym, że za jego panowania w Porcie Salu powstało wiele nowych zabudowań, a także zaczęto wznosić potężne mury - Geoff Budowniczy, tak też go nazwali, gdy wymusił na swoich poddanych wybudowanie wież na terenie dzielnic, mających strzec traktów i zaśnieżonych wzgórz. Był to prawdziwy rozkwit kraju. Okres, który opływał w sukcesy i spokoje, pomijając wiecznie trwające wojny graniczne.

Co do kultury i religijności, na Północy z powodu dostępu do wody i uzależnienia od niej, ludzie czcili głównie Ula - Boga Rybaka. Nie tyczyło się to jednak Eldenów, których szamani i domowi czarownicy oddawali cześć nieznanym bóstwom o dziwnych imionach, które nigdy nie pojawiły się w panteonie bogów. Krążyły plotki o Usalu, a nawet o Garonie. Nikt nie znalazł jednak na to potwierdzenia.

Geoff Budowniczy rozdzielił sprawiedliwie ziemie Gryfitów między kilku braci, dzieląc Klany, które tak starannie łączyli jego przodkowie. Sprawiło to, że cała struktura zaczęła się zatracać - każdy obwoływał się Wodzem swojego Klanu. Powstawały nowe Klany, którym przewodzili bracia Geoffa, jak na przykład Klan Gryfitów van Muletów. Jedynie Eldenowie nadal nie uznawali podziału na dzielnice, chociaż wrócili do tradycji nazywania swojego przedstawiciela Włodarzem, czyli, jak sugerowali - Wielkim Władcą. Pojawiły się herby i banery poszczególnych wodzów. Farbowano materiały na zbrojach, by odróżniać kto z którego klanu pochodzi - barwy wojenne zmieniały się, jakby te pokolenia Gryfitów w ogóle nie były ze sobą spokrewnione. Pojawiły się również i ambicje, konflikty i pierwsze przepychanki o dominacje.


Obrazek
Okres Dalekich Wojen
Janos Gryfit zwany Gorącą Ręką, Król Północy i Wódz Gryfitów.



Po śmierci Geoffa, a następnie jego nieudolnego syna, który zanim spłodził jakiekolwiek potomstwo spadł z konia podczas polowania, na miejsce Wodza wybrano Janosa, najbliższego rodziną do Geoffa, a pochodzącego z tej samej dzielnicy i tego samego klanu. Na samym początku obwołał siebie samego Wodzem Gryfitów, co oznaczałoby, że każdy z pozostałych jest mu poddany. Otóż nikt, prócz Eldenów, szanujących tradycje i prawa historii się na to nie zgodził. My również jesteśmy Wodzami. Nie jesteście w niczym lepsi od nas - mówiono. Wódz Gryfitów van Muletów, Tuison, postanowił obwołać się również Wodzem Gryfitów - nie tylko Muletów, jak to robiono wcześniej. Tuż za nim nadszedł Marcus Gryfit van Samson. Zamiast jednego Wodza Gryfitów, było ich trzech, a i pozostałych kilku obwołało się Wodzem dla swojego Klanu. Janos rozesłał wici domagając się pomocy i wsparcia od wszystkich przedstawicieli klanów - płonące wianki gnały od wsi do wsi, od osady do osady, od wieży do wieży. Ziemie Gryfitów spowiły dymy i smogi płonących stosów i obelisków, zwiastujących wojnę.

Było to daleko po wieku ósmym, a na niedługo przed rokiem 886. Gryfitowie nie wiedzieli jednak, co miała oznaczać dla nich ta data. Muletowie, Samsoni i Gryfici próbowali zbierać popleczników, a kraina Północy spłynęła krwią braterską - bracia, chociaż nie przyrodni, oddaleni od siebie więzami rodziny, za nic mieli Hoba Gryfita i imperium, które chciał zbudować dla swoich poddanych. Na śniegu gorejąco kipiała krew, gdy brat na brata rękę podnosił, a włócznie przebijały trzewia częściej, niż szło się sikać. Janos był zupełnie nie podobny do Geoffa. Nawet z twarzy bardziej przypominał Hoba, chociaż niewiele było posągów, które by go przedstawiały, a Ci, którzy pamiętali dawnego władcę, już dawno byli nieżywi.

W Bitwie o Samotne Wzgórze Samsonowie zaatakowali obóz Janosa Gryfita - Janos sam poprowadził szarżę na Baranie turońskim, wyjątkowo wyrośniętym. Opowiadali tedy ludzie, jak Marcus Gryfit van Samson, Wódz Gryfitów, również poprowadził swoje wojska idąc w pierwszej linii. Poderwał konia, by spotkać się z Janosem w środku pola. Żołnierze podobno dotknęli wtedy niebios, widząc dwóch herosów - potężnych wojowników, mających stoczyć długi i ciężki pojedynek w imię historii Królestwa Północy. Zanim w ogóle do siebie dotarli, Janos cisnął włócznię, która przebiła Marcusa, zabierając jego życie w tej krótkiej chwili.

Jazda Gryfitów starła się z piechotą Samsonów, którzy zeszli z bardziej stromych terenów - w otwartym niemalże polu, na polanach i łagodnych stokach, byli skazani na przegraną. Samsonowie wspięli się na najwyższy punkt w okolicy - Samotne Wzgórze, gdzie kłębiącą się masą rąbali toporami i straszyli końcami włóczni tych z wojowników Gryfitów, którzy podjechali koniem zbyt blisko, bądź podbiegli zbyt rączo. Pomimo okazji do poddania się, Samsonowie postanowili walczyć do końca - do chwili, gdy na polu bitwy pojawili się Muletowie. Gdy Samsonowie byli prawdziwymi góralami, Muletowie posiadali już swoje miejskie osady. Tuison Gryfit van Mulet prowadził ze sobą potężne siły, wraz z jazdą, wozami zaopatrzenia i, co było dziwne, inną rasą. Mało kto wtedy widywał krasnoludy, które mieszkały wprawdzie daleko na wschodzie. Teraz oddziały krasnoludów stały u boku Tuisona. Janos zaś został sam.

Nie odstając od Samsonów, rozciągnął swoje wojska, by stawić czoło Muletom. W szarży zderzyły się konie, a tarcze zostały potrzaskane. Miecze połamały klingi, a krew trysnęła z rany. I widziałem chłopców dwóch, na strzępy rozszarpanych, gdy krasnoludzka piechota z pogardą zabijała ludzkie dzieci. Bitwa trwała cały dzień, rozciągnięta po polach, lasach i skałach. Z nadejściem wieczora bitwa uspokoiła się, gdyż większość sił Janosa Gryfita, które się ostały, postanowiła zarządzić odwrót.

Samsonowie obwołali Tuisona swoim Wodzem i ruszyli na podbój dalszych dzielnic, uznając zagrożenie ze strony Janosa za zażegnane. Stolpe an der Peene i Port Salu miały niedługo zostać podbite - zbierano zapasy, budowano szańce, szkolono mieszkańców. Janos wiedział, że przegrał, dopóki nie dobiegły go dziwne wieści - na wschodnich granicach ludzie są atakowani i mordowani przez przybyszów. Gnomy wyganiały ludzi z górskich przełęczy i stoków. Na zachodzie zaś niewiadomy wróg palił wioski Samsonów i doszczętnie zniszczył ich warownię, nie zostawiając nikogo żywego. Świadkowie opowiadali o krzyżach, na których wisiały spalone ciała.

Ludzie byli wściekli - wśród pobratymców Muletów doszło do buntów i walk w szeregach jego armii. Krasnoludy postanowiły uciec na zachód, by przeczekać ten moment. Niespodziewanie od Eldenów nadeszła wiadomość, że Samsonów zaatakowały niezrzeszone plemiona, wykorzystując ich nieobecność. Eldenowie nie odpowiadali na wiadomości, nie wzięli udziału w wojnach, ani nie zabrali żadnego głosu. Z dnia na dzień nadjechali z ziem Samsonów, prowadząc ze sobą znaczne siły jeźdźców, jak to mieli w zwyczaju, podążających za mężczyznami w pysznych zbrojach, pokrytych dziwnymi symbolami, o kościanych naszyjnikach i tlących się pochodniach na naramiennikach.

Eldenowie wybrali nowego Włodarza, który był również ich naczelnym szamanem. Po tych wydarzeniach postanowili dołączyć do wojny, chociaż na zachodzie mówiono, że zabijali każdego - wolne klany, Samsonów i mieszkańców tamtych ziem. Ze sobą przywieźli w podarku głowy krasnoludzkich wojowników. Tuison Gryfit van Mulet zaś postanowił się nie poddawać. Zaproponował małżeństwo swojej córki z Janosem, nie chcąc stracić życia i pozycji. Pomimo zgody Janosa, owa córka zmarła kilka dni później, otruta. Według zielarza Tuisona, trucizna była inna, nie tutejsza. Wschodnia. Tuison Gryfit van Mulet zrzekł się wszystkich swoich praw, składając hołd Janosowi Gryfitowi, Wodzowi Gryfitów. Za jego przykładem poszli wszyscy inni. Powołano nową Radę, gdzie na czele Klanów istotnie stali Wodzowie, chociaż tytuł ten nie miał już dawnej siły. Co ciekawe, Eldenowie mieli więcej miejsc w Radzie, wprowadzając status szamanów do wyższych klas.

Janos Gryfit zakłada Górską Koronę z Jelenich Rogów, mianując się Królem Północy. Eldenowie uzyskują więcej przywilejów i wpływów w kraju. Król Janos wypowiada otwartą wojnę gnomom z Morlis i przegrywa Bitwę Białych Ścian z krasnoludami, zostawiając drogocenne złoża w roku 891. Okres ten nazwano z tego powodu Okresem Dalekich Wojen, by zapamiętać wojny z krasnoludami na wschodzie.

Obrazek

Okres Wojny o Królestwo Północy
Wielki Mag Tolag-Bar Elden van Gryfit, Król Północy



Po wojnach z krasnoludami, nastała również Wojna o Złoto, w której krasnoludy i gnomy zabijają dziesiątki Uratai. Królestwo Północy dyplomatycznie interweniuje i grozi udziałem w wojnie, co uspokaja agresorów i zmusza ich do zaprzestania podboju Uratai. Wielu uchodźców zdąża o Portu Salu - największego miasta w Królestwie Północy. Zachodnie klany zostają zjednoczone pod rządami Gryfitów z udziałem Eldenów, zajmujących teraz swoje rodzime tereny i dawne warownie Samsonów.

Wykształca się Rada Magiczna, zrzeszająca czołowych czarodziei z każego Klanu. Wielkim Magiem zostaje Kiro Elden, który poślubia jedną z córek ówczesnego króla, Matora Gryfita, zapoczątkowując nową linię rodzinną - Eldenów van Gryfitów. W takim porządku Królestwo Północy rozwija się do roku 1232, kończąc lata pokoju. W związku z głodem w Keronie i rewoltą, ówczesny Król Północy, Leon Gryfit, sekretnie wspiera Grenefod w buncie, równocześnie szykując się do ekspansji, która nie nadeszła.

Podczas utworzenia się Państwa Północy, Leon Gryfit zostaje zamordowany przez przeciwników tej idei, umierając bezdzietnie. Na tron tymczasowo wchodzi Wielki Mag Tolag-Bar Elden van Gryfit, który niedługo potem zostaje koronowany na Króla. Podczas Wojny Północy Król Tolag-Bar rozwija akademie magiczne i zwiększa znaczenie czarujących w kraju, używając szamanów i magów jako Magów Bojowych, którzy przewodzili całym oddziałom.

Ogromna reforma wojskowa wywołała dużo chaosu, ale sprawdziła się w przypadku wielu bitew na południowych wybrzeżach - Keron próbował zająć połacie terenu na południu Północy, lecz wybudowane w dawnych wiekach, małe wieże, pełnią teraz funkcję garnizonów i kryjówek dla band przystosowanych do walki w śniegu i zaroślach wojowników, wspieranych często przez czarujących. Prawie każdy uzdolniony magicznie kieruje się do wojska. Gdy flota Keronu wpływa do Portu Salu, na spotkanie z nimi wychodzi Król Tolag-Bar, nie wysyłając własnych statków. Później mówiono, że to sam Ul odpowiedział na jego prośbę i zatopił wrogą flotę.

Król Tolag-Bar zachorowuje. Na tron wchodzi tymczasowo Namiestnik Janos Mulet van Gryfit, imiennik dawnego Wodza. Za jego sugestiami podpisano pokój z Keronem. Kolejne niepokoje i konflikty wewnętrzne. Król Tolag-Bar Elden van Gryfit umiera, a Namiestnik Janos Mulet van Gryfit mianuje się królem, odrzucając prawa kilkuletniego syna Tolag-Bara. Podczas koronacji Janos staje w płomieniach, które zabijają połowę miejscowej arystokracji. Syn Tolag-Bara znika wraz z jego matką. Za śmierć Króla Janosa obwinia się Eldenów. Dynastie i rody łączą się w stronnictwa.

Obrazek
Okres Miesięcznych Królów


Długoletnia wojna, rozpad Państwa Północy. Eldenowie przegrywają krwawą i bezlitosną wojnę z Muletami. Wymieszane rodziny kłócą się między sobą o prawa do tronu. Nadchodzi okres miesięcznych królów, gdzie niektórzy z nich panowali nawet krócej. Każdy nowy władca zostaje kolejno zamordowany w swoich komnatach lub zestrzelony na ulicy miasta, otruty podczas uczty czy prywatnego obiadu, wyzwany na pojedynek przez innego pretendenta bądź zrzucony przez innego politycznie. Każdy miał swoje stronnictwa i popleczników. Bywało nawet, że rządziło kilku królów w tym samym czasie, mianując się samowolnie. Każdy miał swoją koronę, gwardie przyboczne, zwolenników. Dawne klany, teraz rody, uważały się za lepsze od reszty. A na pewno nie gorsze. Posiadanie własnego króla było wymogiem honoru i prestiżu. Wielu dzielnych mężów, rycerzy i młodych arystokratów kończyło swój żywot przez namowy swoich rodzin i wichrzycieli by sięgnęły po tron. Namawiano ich słodkimi słówkami, obietnicami, pochlebstwami. Wmawiano im, że to właśnie ich lud najbardziej kocha i pragnie widzieć jako władcę. Lud zaś obawiał się jedynie kolejnych wojen - osłabiony kraj wymęczony był konfliktem i nieustannymi seriami małych bitew lokalnych. Chaos. Nie wyłaniał się spośród nich nikt, kto różnił by się jakkolwiek od któregokolwiek poprzedniego - pojedynki zaczęły uchodzić za honorową drogę dojścia na władzę, gdzie ten, kto by takie wyzwanie odrzucił okrywa się hańbą niegodną potomka wojowniczego Hoba. W tym czasie Croy De Turinn, stolica dzielnicy Eldenów jest oblegane przez syna Janosa Muleta van Gryfita, który kroczył by dokończyć wojnę do samego końca zanim sięgnie po władzę. Po przełamaniu oblężenia okazuje się, że Eldenowie w większości zniknęli i twierdza stoi pusta.

Znaleziono tylko list, który podpisano pospiesznie zawijanymi literami i dziwnymi znakami mającymi odwzorowywać chyba herby i symbole Eldenów - Nie my chcieliśmy korony. My chcieliśmy wolności. Koronę nam dano. Wolność odebrano. Nie będzie Wodza i Króla nad Włodarza. Drżyjcie w trwodze. Croy De Turinn obwołano przeklętym, gdy każdy jego lord ginął w dziwnych okolicznościach bądź tracił zmysły - wraz z synem Janosa, który powiesił się po wymordowaniu w nocnym szale swojej żony wraz ze wszystkimi dziećmi. Niedługo potem nastała Wielka Zima, która wyniszczyła i zdziesiątkowała populację Królestwa Północy, uspokajając konflikty i walki na rzecz przetrwania własnego rodu wobec zimna. Na tron wstąpił król z pomniejszej dynastii Portu Salu. Muleci prawie wszyscy zginęli, a ich osady podczas Wielkiej Zimy spustoszyły wilki, ponosząc największe straty spośród tych, którzy wojnę przetrwali i przeżyli. Eldenowie zniknęli bez śladu. Mawiało się, że odpłynęli gdzieś, bądź pochowali się w górskich przełęczach, gdzie zabiło ich zimno i wilcze watahy. Złośliwi mówili, że to ich magia ich pochłonęła. Zaczęło się mawiać, że nie byli magami, lecz plugawymi demonologami i spotkało ich w końcu to, na co zasłużyli. Obwołano ich przeciwnikami pokoju i wichrzycielami.

Tak też i zaczął się okres, gdy Królestwo Północy przestało być tym, czym dawniej było. Niedługo potem zaś, pojawiły się one - demony. Historię zaś kształtowano tak, jak chciało się ją kształtować. O Eldenach jest mało wzmianek, a jeśli oficjalne księgi o nich traktują, to jako o barbarzyńcach i zdrajcach królestwa. Według mnie Eldenowie nie byli tak okropni, jak malują ich obecne i współczesne księgi. Być może to bluźnierstwo, lecz ja nadal uważam, że chcieli tylko wolności. Wolności i magii, co w obecnych czasach jest chyba ze sobą powiązane aż nadto.
Nie my chcieliśmy korony. My chcieliśmy wolności. Koronę nam dano. Wolność odebrano. Nie będzie Wodza i Króla nad Włodarza. Drżyjcie w trwodze.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia i Kultura”