Nazwa: Korg’kha
Potocznie: Jadokły
Występowanie: okolice Karlgardu
Opis:
Spoiler:
Powstały w wyniku skrzyżowania się zwyczajnego lwa z grupką osobników będących obiektem badań nad wytrzymałością tegoż gatunku względem wszelakich trucizn jak i czarnoksięskich czarów wypaczających i zatruwających zdrową tkankę. Większość zbiegów została wyłapana lub zmarła na pustkowiach. Jednak nieliczne z tych naukowych obiektów zdołały przystosować się na nowo do życia w dziczy oraz w niedługim czasie zdołały wyprzeć zwykłych, niezmutowanych przedstawicieli swego gatunku.
Po czym odróżnić Jadokła od lwa? Cechuje go odmienny kolor grzywy. Zazwyczaj jest ona lekko zielonkawa, a na bokach można u niektórych osobników dostrzec drobne fioletowe plamy. Jadokły są też dużo agresywniejsze względem ludzi niż zwyczajne lwy. Potrafią także wyczuwać magię na spore odległości, a po zagryzieniu maga bądź czarodzieja przez blisko tydzień jad w ich kłach przybiera na sile. Właśnie. Jad. Prócz niezwykłej wręcz odporności na wszelkiego rodzaju trucizny, ślina Jadokłów ma właściwości silnie toksyczne. Ugryzienie powoduje potężne uczucie pieczenia i swędzenia, a jeśli nieszczęśnik zdoła uciec przed drapieżnikiem, to po kilkunastu minutach zacznie miewać poważne halucynacje i w ciągu doby skona w męczarniach. Jednak i to mało prawdopodobne, gdyż Jadokły potrafią zwęszyć swą truciznę na wiele mil i nim nieszczęśnik całkowicie straci przytomność może jeszcze ujrzeć nad swoją głową roztwartą lwią paszczę.
Zastosowanie: Jad jadokłów jest często składnikiem niewykrywalnych trucizn
Po czym odróżnić Jadokła od lwa? Cechuje go odmienny kolor grzywy. Zazwyczaj jest ona lekko zielonkawa, a na bokach można u niektórych osobników dostrzec drobne fioletowe plamy. Jadokły są też dużo agresywniejsze względem ludzi niż zwyczajne lwy. Potrafią także wyczuwać magię na spore odległości, a po zagryzieniu maga bądź czarodzieja przez blisko tydzień jad w ich kłach przybiera na sile. Właśnie. Jad. Prócz niezwykłej wręcz odporności na wszelkiego rodzaju trucizny, ślina Jadokłów ma właściwości silnie toksyczne. Ugryzienie powoduje potężne uczucie pieczenia i swędzenia, a jeśli nieszczęśnik zdoła uciec przed drapieżnikiem, to po kilkunastu minutach zacznie miewać poważne halucynacje i w ciągu doby skona w męczarniach. Jednak i to mało prawdopodobne, gdyż Jadokły potrafią zwęszyć swą truciznę na wiele mil i nim nieszczęśnik całkowicie straci przytomność może jeszcze ujrzeć nad swoją głową roztwartą lwią paszczę.
Zastosowanie: Jad jadokłów jest często składnikiem niewykrywalnych trucizn
Potocznie: Motyle Złote
Występowanie: Nowe Hollar i okolice
Opis:
Spoiler:
Jedne z nielicznych nieagresywnych (na ogół) przedstawicieli Nokrów. Historia ich powstania miast ze stołem laboratoryjnym bliżej jest połączona z magią. Otóż wieki temu w Nowym Hollar żyła niejaka Aria Vonut – ostatnia przedstawicielka owego podupadłego natenczas już rodu. Nie mogąc urodzić dziedzica z niewyjaśnionych przez żadnego medyka przyczyn, postanowiła zaszyć się w starej rodzinnej rezydencji i tam spędzić resztę swych dni po czym w ostatniej woli kazać zburzyć pałac, a siebie pochować w jego gruzach. Jakkolwiek dramatycznie to nie brzmiało, to jednak spędziła lata w owej rezydencji udoskonalając swą magię. Potrafiła tkać z własnej energii piękne złote motyle i podtrzymywać je przy pomocy starych, rodowych katalizatorów magicznych. W ich cieniutkich skrzydłach rzeźbiła misterne obrazy i wzory, które niczym w teatrze potrafiły ukazać widzowi wizualizacje legend, opowieści, czy też zachować dowolną wiedze możliwą do wizualizacji. Motyle latały po Hollar i nawiedzając dzieci jak i starców umilały im wieczory ukazując im oczom historie barwne, piękne i wzruszające. Niestety pewnego deszczowego dnia Aria zmarła w samotności. Jedynymi jej towarzyszami były natenczas ostatnie motyle jakie utkała. Te pochłonęły całą moc pozostała w umierającym ciele i w ten sposób zyskały, krótkie bo krótkie (bo motyle), ale własne życia po czym jęły mnożyć się miedzy sobą i innymi motylami.
Jak wyglądają? Ariale są zazwyczaj białe, a na powierzchni ich skrzydeł dojrzeć można złotawą poświatę. Przy umieszczeniu ich skrzydeł pod światłem można ujrzeć zatarte obrazy ukazujące najróżniejsze dziwy. Chłop z głową osła tańczy na wieży, wiatrak z ludzki oczyma turla się na szczyt góry. Nie są to już legendarne baśnie i opowieści, a wypaczone i nieco obłąkańcze wizje, które motyle najwyraźniej same stworzyły próbując wzorować się na swym twórcy. Nie przekazują żadnego przesłania… na ogół. Daje się słyszeć pogłoski, że nieszczęśnik, który wpadnie w ciemnym lesie na taniec godowy Ariali lub zostanie otoczony przez ich chmarę może ujrzeć historię tak piękną i wzruszającą, iż będzie w stanie myśleć jeno o niej. Osoba owa stanie się nieczułą na nieszczęścia innych, a jej życie uczuciowe ograniczy się do płaczu nad ową jedną baśnią. Od tej pory, w szale zakrawającym o szaleństwo, będzie na widok jakiegokolwiek motyla gonić go nie zważając na otoczenie.
Zastosowanie: Pył z utartych skrzydeł Ariali jest silnym środkiem halucynogennym
Jak wyglądają? Ariale są zazwyczaj białe, a na powierzchni ich skrzydeł dojrzeć można złotawą poświatę. Przy umieszczeniu ich skrzydeł pod światłem można ujrzeć zatarte obrazy ukazujące najróżniejsze dziwy. Chłop z głową osła tańczy na wieży, wiatrak z ludzki oczyma turla się na szczyt góry. Nie są to już legendarne baśnie i opowieści, a wypaczone i nieco obłąkańcze wizje, które motyle najwyraźniej same stworzyły próbując wzorować się na swym twórcy. Nie przekazują żadnego przesłania… na ogół. Daje się słyszeć pogłoski, że nieszczęśnik, który wpadnie w ciemnym lesie na taniec godowy Ariali lub zostanie otoczony przez ich chmarę może ujrzeć historię tak piękną i wzruszającą, iż będzie w stanie myśleć jeno o niej. Osoba owa stanie się nieczułą na nieszczęścia innych, a jej życie uczuciowe ograniczy się do płaczu nad ową jedną baśnią. Od tej pory, w szale zakrawającym o szaleństwo, będzie na widok jakiegokolwiek motyla gonić go nie zważając na otoczenie.
Zastosowanie: Pył z utartych skrzydeł Ariali jest silnym środkiem halucynogennym
Potocznie: Krwawa Stokrotka
Występowanie: Oros i okolice
Opis:
Spoiler:
Pewien Czarodziej lata temu stwierdził, że najbezpieczniej dla niego będzie, gdy swe mordercze dla moli korzonki wystawi również na balkon. Dalsze dzieje jak z owego trującego dla owadów zielska wyrosła poczwara, o której obecnie mówimy jest wręcz trudne do uwierzenia. Donica spadła z balkonu i roztłukła się na ulicy, kwiaty pozbierał biedny alchemik, który wykonał z nich miksturę, która z kolei posłużył do stworzenia katalizatora, którego następnie użyto aby pewna kwiaciarka mogła sprzedawać swoje kwiaty pod hasłem „Nie więdną przez miesiąc nawet po ścięciu!”. Po tygodniu została znaleziona w swoim sklepie martwa. Powodem śmierci było udławienie się krwią. Zaś bezpośrednim sprawcą… pylące natenczas stokrotki. Szansa jeden na milion? Więc gdzie miała się zdarzyć jak nie w Oros?
Na szczęście kwiaty owe łatwo rozpoznać. Mają krwistoczerwone łodygi i dziwny, jakby imbirowy zapach. Ale zdecydowanie lepiej ich nie wąchać. Ich pyłek jest silnie toksyczny i długie przebywanie w otoczeniu owego kwiatka doprowadza do wewnętrznego krwotoku. Na szczęście w Oros powołano z tego powodu specjalny oddział magiczny tz. „Straż Kwiatów” składającą się zwyczajowo z trzech najbardziej znienawidzonych przez wykładowców studentów, którzy w każdej swej wolnej chwili mają obowiązek wyszukiwania i anihilacji owego gatunku, który niestety na dobre zakorzenił się w pobliskich lasach.
Zastosowanie: Miód wytworzony w pyłków owego kwiatu ponoć jest używany do usuwania ciąż
Na szczęście kwiaty owe łatwo rozpoznać. Mają krwistoczerwone łodygi i dziwny, jakby imbirowy zapach. Ale zdecydowanie lepiej ich nie wąchać. Ich pyłek jest silnie toksyczny i długie przebywanie w otoczeniu owego kwiatka doprowadza do wewnętrznego krwotoku. Na szczęście w Oros powołano z tego powodu specjalny oddział magiczny tz. „Straż Kwiatów” składającą się zwyczajowo z trzech najbardziej znienawidzonych przez wykładowców studentów, którzy w każdej swej wolnej chwili mają obowiązek wyszukiwania i anihilacji owego gatunku, który niestety na dobre zakorzenił się w pobliskich lasach.
Zastosowanie: Miód wytworzony w pyłków owego kwiatu ponoć jest używany do usuwania ciąż
Nazwa: Xarin
Potocznie: Demoniczny Pająk
Występowanie: Północ
Opis:
Spoiler:
Istoty owe pochodzą z krasnlodzukich laboratoriów. Tamtejsi uczeni w obliczu ataku Demonów desperacko starali się stworzyć broń będącą w stanie ich powstrzymać. Jeden z projektów zakładał stworzenie istoty z zapieczętowaną wewnątrz siebie energią dostatecznie dużą by zamknąć demona w magicznej barierze. Po latach prób i błędów okazało się, iż zmutowany przedstawiciel pewnego niezwykle popularnego na Archipelagu stawonoga, który po kilku modyfikacjach potrafił przetrwać w tym mroźnym klimacie nadaje się do tego zadania wręcz znakomicie. Po poddaniu go rażeniu energią z urządzenia złożonego z wielu różnorakich katalizatorów pająk był w stanie utkać sieć przepełnioną dostateczną energią by w godzinę utkać kilkumetrową linę zdolną skrępować owe istoty. Jednak krasnoludy były chciwe. Chciały więcej. Powtarzały rażenie różnych osobników energią tak długo jak te były w stanie dychać. Aż pewnego razu stał o się to co każdy uczony może przewidzieć. Czynnik nieprzewidziany. Jeden z obiektów prócz mocy nabrał też z dni na dzień masy i siły. Dwumetrowy, śnieżnobiały okaz wystrzeliwał z odwłoka pociski dostatecznie zbite i przepełniona magią by przebijać ciała nawet tak krępych istot jak krasnoludy. W wyniku owego chaosu jaki wybuchł w laboratorium w wyniku próby ucieczki owego obiektu doszło do całkowitego zniszczenia wszelkich osiągnięć uczonych, a sam pająk uciekł gdzieś w nieprzebrane śniegi północy. Niestety wraz z jego śmiercią nie dane krasnoludom było zapomnieć o tej haniebnej porażce... gdyż obiekt nosił w sobie jaja które podobnie jak on, lecz w nie takim samym stopniu przyjęły do siebie sporo mocy.
Potomkowie owego uciekiniera nie są już tak okazali, jednak ich umiejętności w pewien sposób przewyższają ich matki. Mianowicie jaja z których się wykluwają są składane w ciałach żywych jeszcze demonów po czym dosłownie zżerają je od wewnątrz. Ukazuje to jak wielkim zagrożeniem jest ta rasa skoro każdy jej przedstawiciel u zarania tego istnienia zabije wraz z rodzeństwem jakowegoś demona. Równie przerażający jest fakt, że skoro owe stawonogi nie wyginęły, to udaje im się ciągle znosić jaja w ciałach tych nad wyraz groźnych istot. A ich prekursorka złożyła ich zapewne całkiem sporo w różnych nieszczęsnych demonach, gdyż jak zaobserwowano pająki owe krzyżować mogą się tylko z tymi przedstawicielami swego gatunku, którzy wylęgli się z poczwary o innej przynależności. Dlaczego? Czyżby ta sama co u demonów chęć rywalizacji wewnątrz własnej frakcji? Tego się nie udało dowiedzieć. Ale faktem jest już to, że czasami lepiej spotkać demona niż przedstawiciela tejże rasy. Cechują się białym ubarwienie, mocnym pancerzem i podłużnym odwłokiem. Ich ślepia są najróżniejszej barwy i możliwe, że po ich kolorze wywnioskować można z jakiego demona się wylęgły. Miast pajęczyn wystrzeliwują z niego twarde kolce przepełnione magiczną energią którą pobrały ze swego "żywiciela", a ich jad ma zawsze silne właściwości paraliżujące. Żyją w niewielkich, kilkunastoosobowych stadach, a ich leża znajdują się zazwyczaj w jaskiniach. Polują zazwyczaj z zaskoczenia wykorzystując swoje wysokie możliwości kamuflażu w zimowym krajobrazie Północy. Ponoć jaja tychże istot emanują bladym, upiornym blaskiem. Mimo swej wagi zdają się nie mieć żadnych problemów w poruszaniu się po bardzo stromych powierzchniach, jaki i drzewach. O ile wcześniej były głównie zmartwieniem demonów, to obecnie wraz z postępami w kontrofensywie krasnoludy coraz częściej muszą zmagać się ze swoim dawnym tworem. I co gorsza wedle najnowszych obserwacji pajęczaki składają swe jaja również w magach...
Zastosowanie: Sproszkowany odwłok Xarin jest silnym środkiem pobudzającym, a z ich pocisków, po długotrwałym rozgotowaniu można uzyskać niezwykle wytrzymały materiał, nad planami obróbki obecnie głowi się wielu krasnoludzkich kowali.
Potomkowie owego uciekiniera nie są już tak okazali, jednak ich umiejętności w pewien sposób przewyższają ich matki. Mianowicie jaja z których się wykluwają są składane w ciałach żywych jeszcze demonów po czym dosłownie zżerają je od wewnątrz. Ukazuje to jak wielkim zagrożeniem jest ta rasa skoro każdy jej przedstawiciel u zarania tego istnienia zabije wraz z rodzeństwem jakowegoś demona. Równie przerażający jest fakt, że skoro owe stawonogi nie wyginęły, to udaje im się ciągle znosić jaja w ciałach tych nad wyraz groźnych istot. A ich prekursorka złożyła ich zapewne całkiem sporo w różnych nieszczęsnych demonach, gdyż jak zaobserwowano pająki owe krzyżować mogą się tylko z tymi przedstawicielami swego gatunku, którzy wylęgli się z poczwary o innej przynależności. Dlaczego? Czyżby ta sama co u demonów chęć rywalizacji wewnątrz własnej frakcji? Tego się nie udało dowiedzieć. Ale faktem jest już to, że czasami lepiej spotkać demona niż przedstawiciela tejże rasy. Cechują się białym ubarwienie, mocnym pancerzem i podłużnym odwłokiem. Ich ślepia są najróżniejszej barwy i możliwe, że po ich kolorze wywnioskować można z jakiego demona się wylęgły. Miast pajęczyn wystrzeliwują z niego twarde kolce przepełnione magiczną energią którą pobrały ze swego "żywiciela", a ich jad ma zawsze silne właściwości paraliżujące. Żyją w niewielkich, kilkunastoosobowych stadach, a ich leża znajdują się zazwyczaj w jaskiniach. Polują zazwyczaj z zaskoczenia wykorzystując swoje wysokie możliwości kamuflażu w zimowym krajobrazie Północy. Ponoć jaja tychże istot emanują bladym, upiornym blaskiem. Mimo swej wagi zdają się nie mieć żadnych problemów w poruszaniu się po bardzo stromych powierzchniach, jaki i drzewach. O ile wcześniej były głównie zmartwieniem demonów, to obecnie wraz z postępami w kontrofensywie krasnoludy coraz częściej muszą zmagać się ze swoim dawnym tworem. I co gorsza wedle najnowszych obserwacji pajęczaki składają swe jaja również w magach...
Zastosowanie: Sproszkowany odwłok Xarin jest silnym środkiem pobudzającym, a z ich pocisków, po długotrwałym rozgotowaniu można uzyskać niezwykle wytrzymały materiał, nad planami obróbki obecnie głowi się wielu krasnoludzkich kowali.
Potocznie: Przeklęty Słowik
Występowanie: Północny Keron/Królewska Prowincja
Opis:
Spoiler:
Choć Nokry zostały po raz pierwszy opisane jako jedna grupa istot stosunkowo niedawno, to Noary swe początki mają u schyłku I ery. Nazwać je można „Najstarszymi Nokrami”, choć w rzeczywistości są zapewne jedynymi z tego i wcześniejszego okresu które przeżyły na tym niegościnnym świecie… a może jedynymi ,które jesteśmy w stanie dostrzec? Kto wie na jakim poziomi mogą być Nokry stworzone za pomocą boskich mocy? Noary dają jednak przeraźliwe wyobrażenie o pierwotnych magicznych mieszańcach.
Opowieść zaczyna się w Hollar. Wysokie elfy w swej pysze starały się odkryć zaklęcie negujące wszelakiej innej magii, a co za tym idzie – rzucić cały świat na kolana. Gdy przedstawiciel jednego ze znamienitych rodów stwierdził, iż jego dzieło jest gotowe postanowił je przetestować. Zawezwał swego młodego ucznia i nie pytając o nic zaklął go w postać słowika. Gdyby jego czar był skończony, to po uderzeniu w ciało ptaka winno ono rozpaść się i przywrócić młodzieńcowi dawny kształt. Coś jednak poszło zdecydowanie nie tak. Czar wpadł w rezonans z urokiem przemiany i miast go rozproszyć… uczynił sam urok całkowicie odpornym na magię. Mag przez miesiące próbował odczynić swój straszliwy błąd… lecz na próżno. Widząc, że czaru nie da się zdjąć postanowił zatrzeć wszelkie dowody… i tu popełnił kolejny błąd. Gdy oto kula czystej energii leciała w kierunku ciała słowika ten począł śpiewać. A byłą to pieśń niezwykła. Zawieszona między świegotem ptasim, a ludzkim śpiewem. Między naturą a kulturą. Między materią, a magią. A jej skutki były straszliwe. Oto magiczny atak przerodził się z kuli energii w ogromnego węża i rzucił się na swego pana. Gdy ten chciał się okryć magią poczuł nagle, że jego ciało miast bariery pokrywa żywy ogień. A gdy chciał się ugasić wodą… jego ciało jęło zmieniać się w amebowatą istotę. Na końcu w zdezelowanym i pokrytym resztkami czarów laboratorium pozostał samotny słowik… nucący swoją smutną piosenkę. Tak narodziła się legenda o Słowiczym Królu. Nieśmiertelnym ptaku, który niegdyś był człowiekiem… i który nosi w sobie dwie klątwy. Klątwę negacji magii i klątwę przemiany cudzych czarów podług swej woli.
W rzeczywistości gatunkowi Noarów można przypisać dużo słabsze umiejętności. Są one niezawodnie jednak potomkami owego legendarnego Słowiczego Króla. Potrafią wytłumić magię w swoim bezpośrednim otoczeniu, a ich śpiew częściowo zmienia formę zaklęć. Można by rzecz, że magia słyszącego go czarodzieja rusza w tan i w efekcie mag nie może ze stuprocentową dokładnością powiedzieć jaką jej cząstkę chwyta. Kula ognia może wybuchnąć w połowie drogi i na cel polecą jeno drobne palące jęzorki ognia. Czar leczący miast łagodzić ból zaleczy ranę lecz uleczony czuć się będzie jakby zasklepioną ją płonącą pochodnią. Innym zaś razem pchnięcie pojedynczego przeciwnika odrzuci wszystkich wkoło. Słowem… jakiś aspekt czaru ulega zmianie. Nie zawsze korzystny lecz i nie zawsze niekorzystny dla maga. Przeklęte słowiki są w końcu obecnie tylko w bardzo niewielkim stopniu świadome swego daru i są raczej irytującą plagą, niż jak głoszą stare podania. „Wrogami wszelakich istot magicznych, które obarczają wraz ze swoim ojcem o swe wiekuiste cierpienie”. Na szczęście te czasy dawno minęły… lecz ciągle daje się słyszeć plotki jakoby Słowiczy Król nie zginął i mogąc przeinaczyć wszystko skrył się gdzieś przy pomocy magii czekając, aż nadejdzie czas gdy przekształciwszy jedno zaklęcie zniszczy naraz wszystkich potomków swego mistrza… a wedle zapisków krew jego może płynąć w połowie elfich mieszkańców Keronu.
Zastosowania: Pióra Noar, lub pył z ich kości często stanowią część magicznych więzów, kajdan czy klatek blokujących magię. Istnieje też legenda podłóg której bard o wybitnym talencie jest w stanie odtworzyć ich śpiew tym samym zyskując tz. „Błogosławieństwo Słowiczego Króla”. Ma ono ponoć sprawiać, iż czary nie będą się imać ani jego ani jego słuchaczy.
Opowieść zaczyna się w Hollar. Wysokie elfy w swej pysze starały się odkryć zaklęcie negujące wszelakiej innej magii, a co za tym idzie – rzucić cały świat na kolana. Gdy przedstawiciel jednego ze znamienitych rodów stwierdził, iż jego dzieło jest gotowe postanowił je przetestować. Zawezwał swego młodego ucznia i nie pytając o nic zaklął go w postać słowika. Gdyby jego czar był skończony, to po uderzeniu w ciało ptaka winno ono rozpaść się i przywrócić młodzieńcowi dawny kształt. Coś jednak poszło zdecydowanie nie tak. Czar wpadł w rezonans z urokiem przemiany i miast go rozproszyć… uczynił sam urok całkowicie odpornym na magię. Mag przez miesiące próbował odczynić swój straszliwy błąd… lecz na próżno. Widząc, że czaru nie da się zdjąć postanowił zatrzeć wszelkie dowody… i tu popełnił kolejny błąd. Gdy oto kula czystej energii leciała w kierunku ciała słowika ten począł śpiewać. A byłą to pieśń niezwykła. Zawieszona między świegotem ptasim, a ludzkim śpiewem. Między naturą a kulturą. Między materią, a magią. A jej skutki były straszliwe. Oto magiczny atak przerodził się z kuli energii w ogromnego węża i rzucił się na swego pana. Gdy ten chciał się okryć magią poczuł nagle, że jego ciało miast bariery pokrywa żywy ogień. A gdy chciał się ugasić wodą… jego ciało jęło zmieniać się w amebowatą istotę. Na końcu w zdezelowanym i pokrytym resztkami czarów laboratorium pozostał samotny słowik… nucący swoją smutną piosenkę. Tak narodziła się legenda o Słowiczym Królu. Nieśmiertelnym ptaku, który niegdyś był człowiekiem… i który nosi w sobie dwie klątwy. Klątwę negacji magii i klątwę przemiany cudzych czarów podług swej woli.
W rzeczywistości gatunkowi Noarów można przypisać dużo słabsze umiejętności. Są one niezawodnie jednak potomkami owego legendarnego Słowiczego Króla. Potrafią wytłumić magię w swoim bezpośrednim otoczeniu, a ich śpiew częściowo zmienia formę zaklęć. Można by rzecz, że magia słyszącego go czarodzieja rusza w tan i w efekcie mag nie może ze stuprocentową dokładnością powiedzieć jaką jej cząstkę chwyta. Kula ognia może wybuchnąć w połowie drogi i na cel polecą jeno drobne palące jęzorki ognia. Czar leczący miast łagodzić ból zaleczy ranę lecz uleczony czuć się będzie jakby zasklepioną ją płonącą pochodnią. Innym zaś razem pchnięcie pojedynczego przeciwnika odrzuci wszystkich wkoło. Słowem… jakiś aspekt czaru ulega zmianie. Nie zawsze korzystny lecz i nie zawsze niekorzystny dla maga. Przeklęte słowiki są w końcu obecnie tylko w bardzo niewielkim stopniu świadome swego daru i są raczej irytującą plagą, niż jak głoszą stare podania. „Wrogami wszelakich istot magicznych, które obarczają wraz ze swoim ojcem o swe wiekuiste cierpienie”. Na szczęście te czasy dawno minęły… lecz ciągle daje się słyszeć plotki jakoby Słowiczy Król nie zginął i mogąc przeinaczyć wszystko skrył się gdzieś przy pomocy magii czekając, aż nadejdzie czas gdy przekształciwszy jedno zaklęcie zniszczy naraz wszystkich potomków swego mistrza… a wedle zapisków krew jego może płynąć w połowie elfich mieszkańców Keronu.
Zastosowania: Pióra Noar, lub pył z ich kości często stanowią część magicznych więzów, kajdan czy klatek blokujących magię. Istnieje też legenda podłóg której bard o wybitnym talencie jest w stanie odtworzyć ich śpiew tym samym zyskując tz. „Błogosławieństwo Słowiczego Króla”. Ma ono ponoć sprawiać, iż czary nie będą się imać ani jego ani jego słuchaczy.
Potocznie: Pijawka Magiczna
Występowanie: Zachodnia Prowincja
Opis:
Spoiler:
Nikt nie lubi kuracji pijawkami… jednak jakiś cudem w dziejach świata znalazł się idiota, który stwierdził, że pijawkami powinno się leczyć także z magii. Już sam poziomi inteligencji tegoż stwierdzenia daje dość jasne spojrzenie na to, że niektóre idee kultywowane przez współczesne grupy sięgają daleko wstecz i są chlubnym dziedzictwem owych „postępowych” grup. Ale nie o tym. Owa persona stworzyła za pomocą magii sztuczną krew, którą poiła swoje zmodyfikowane przy użyciu różnych specyfików pijawki, a następnie po jej spożyciu przekształcała ją w magię. W ten sposób stopniowo pijawki (które nie wymarły) jęły uczyć się jak trawić magię. Po wielu krzyżowaniach i udoskonaleniach uzyskał najbardziej obiecujące okazy. Dwukrotnie większe od oryginału, fioletowe i pokryte migoczącymi, błękitnymi plamami istoty. W założeniu pod koniec eksperymentu pijawka takowa na stałe przyssana do ciała maga winna dać mu wieczysty spokój od jego mocy. Niestety. Jak zwykle coś poszło nie tak. Z natury stworzeń trudno wyrugować podstawowe instynkty. W efekcie wzmocnione specyfikami i magią obiektu pijawki po pewnym czasie poczynają nagłe zasysanie krwi, którą jednocześnie (z powodu braku odpowiedniej pojemności w swym organizmie) wydalają następnie otworami w skórze urządzając najbliższemu otoczeniu krwawy prysznic. Po kilkunastu minutach mag kończy jako zasuszone naczynie, do którego pijawka poczyna pompować na nowo jego magię. W ten sposób uzyskuje się niezwykle gustownego nieumarłego sterowanego instynktami małej gilzdy przyczepionej do jego skóry. Urocze. Nieprawdaż?
Na szczęście pijawce zajmuje sporo czasu zgromadzenie dostatecznej liczby magii do wywołania nagłego zjawiska „zassania”. Przez ów okres sięgający niekiedy nawet kilku dni mag może się jej pozbyć na wiele sposobów. Najprostszym jest standardowe przypalenie, jednak Voimari mają tendencje przed śmiercią do wyładowania całej zaabsorbowanej energii w formie wybuchu. Najprostszą kuracją jest oczywiście stara dobra amputacja. Ale najpopularniejszą i najmniej krwawą opcją pozostaje użycie katalizatora będącego w stanie pomieścić znaczną liczbę energii. Voimari po przyłożeniu do niego katalizatora przekazuje doń całą swą energię i wtedy usunąć go można całkowicie bezpiecznie.
Zastosowanie: Dzięki nim osoby niebędące czarodziejami są w stanie przekazywać anergię z jednego katalizatora do drugiego.
Na szczęście pijawce zajmuje sporo czasu zgromadzenie dostatecznej liczby magii do wywołania nagłego zjawiska „zassania”. Przez ów okres sięgający niekiedy nawet kilku dni mag może się jej pozbyć na wiele sposobów. Najprostszym jest standardowe przypalenie, jednak Voimari mają tendencje przed śmiercią do wyładowania całej zaabsorbowanej energii w formie wybuchu. Najprostszą kuracją jest oczywiście stara dobra amputacja. Ale najpopularniejszą i najmniej krwawą opcją pozostaje użycie katalizatora będącego w stanie pomieścić znaczną liczbę energii. Voimari po przyłożeniu do niego katalizatora przekazuje doń całą swą energię i wtedy usunąć go można całkowicie bezpiecznie.
Zastosowanie: Dzięki nim osoby niebędące czarodziejami są w stanie przekazywać anergię z jednego katalizatora do drugiego.