POST POSTACI
Sara Crestland
Dziewczyna spąsowiała, słysząc przedrzeźniający głos rabusia. Po pierwsze - ona tak nie brzmiała, zaś po drugie - mówiła prawdę! No może smok brzmi nieprawdopodobnie, ale tak wyglądał i sama przyznała, że mogłaby to być wiwerna. - Jechałyśmy dwa dni powozem, oczywistym jest, że nie można było stąd dostrzec pożaru - wtrąciła przez chwilę poirytowana jego tonem głosu, za chwilę jednak przypominając sobie, że to on dzierży tutaj broń. Znaczy, Sara też ciągle miała w zarękawiu mizerykordię, ale nie oszukujmy się - użycie jej we względnie bezpiecznej pozycji nie było rozsądnym wyjściem. Poza tym nie była morderczynią, nawet jeśli ci tutaj owszem.Sara Crestland
Jej bądź co bądź butne podejście zostało szybko zdeptane, gdy tylko rabuś faktycznie zaczął poważnie podchodzić do swojego fachu. Kuśtykając lekko, cofała się, aż nie poczuła za plecami ściany karocy. Wpatrywała się swoimi wielkimi oczami w mężczyznę, wysłuchując jego żądań i gorączkowo rozmyślając nad czymś, co mogłaby zrobić. Serce biło jej szybko, ale niemal wyskoczyło z piersi, gdy brodacz zagroził Sofi. Przez krótką chwilę ogarnęła ją panika, ale dwa głębsze wdechy i wydechy uspokoiły gnajace myśli, które podsunęły idiotyczny pomysł. I zanim zdążyła pomyśleć, zaczęła paplać.
- Mówiłam, ze złota nie mamy, tak jak jedzenia i wody! Możemy z wami pójść, listy też wyślemy, ale na bogów, minie dobrych kilka dni, zanim cokolwiek się stanie i ktokolwiek przyjdzie z zapłatą - wyrzuciła z siebie, za chwilę wyrzucając z siebie najgłupszy blef, jaki mogła wymyślić, byle tylko uratować Sofi. - A-a-a jak dotkniecie Sa-a-rę i każecie jej wąchać kwiatki od spodu, to w życiu nie zobaczycie gryfów! Jej ojciec jest jakimś ważnym Crestlandem, a oni tutaj rządzą. Słyszałam też, że są bliską rodziną z królową, jakieś kuzynki czy coś - tak, właśnie zamieniła się osobami z Sofi, ale w ten sposób mogła ją ochronić. Po chwili zaczęła dalej brnąć w blef, zamierzając uderzyć w żelazo, póki gorące. I to w najgorętsze miejsce. - A no i to jak nam nie pozwolicie się nią zająć, to będzie nici z gryfów. A Crestlandowie mają tutaj blisko i wszyściutko by szybko przywieźli. Całe cztery tysiące gryfów, a może i nawet więcej, skoro krewniaczka królowej. Aaa nawet szybciej by było, jakbyśmy tam zaraz pojechali, zaraz by rozpoznali swoją i dali ładnie kufer, prawda? A tak to nie wiadomo, czy i jak dotrą liściki, bo wy nie macie gołębi ani kruków, prawda? - jadaczka się jej nie zamykała, ale na co teraz liczyła to to, że właśnie żadna z dziewczyn nie przerwie jej tego... Oraz że rabusie łykną przynętę.
W ogóle, przemknęło jej przez myśl, czy oni byli naprawdę tak głupi, by myśleć o okupie, gdy przyjedzie cała kawaleria w odsieczy?
A po drugie, brodacz był blisko. Bardzo blisko i mogłaby śmiało wbić mu sztylet w brzuch, ale co potem? Zasłaniać się nim? Na pewno jeszcze żyłby, poza tym samą myśl o przelewie krwi napawała ją odrazą. Więc niechże łyknie przynętę!