Re: Koci Zakątek

61
Drobiny dały się formować dowolnie, o tak. Były niczym mgła – przemieszane, zmieniały miejsce. Miały też jedną cechę, którą Yliana zauważyła dopiero, kiedy rzeczywiście skłoniła swą moc do interwencji, do „wejścia” w nie – a może po to, by to one weszły w nią?

Tak, to było to. I to było bardzo, bardzo dziwne. Jakby… czuła je? Duchowe mrowienie, nienamacalny chłód wnikający powoli w jej ciało…

Coś zaszło. Nie wiadomo, co. Sulonowe cząstki nagle przyciągnęły się, gdy magia owionęła je, okręciła i wniknęła, by skontrolować działania… Chmura nagle znalazła się niebezpiecznie blisko Yliany. Stała chwilę, jakby się wahała, patrzała, cóż to za stworzenie wzywa je, by wypełniło niematerialne w końcu ciało.

Pierwsze zetknięcie przy asyście magii było odczuwalne – spowodowało charakterystyczne mrowienie, które rosło z sekundy na sekundę. Dwa „ciała” łączyły się i nic już nie mogło tego zatrzymać. Nawet świadomość elfki jakoś się starła. Gdyby w jej oczach był ten blask, co kiedyś, i on by przygasł. Wszystko wyglądało, jakby czas się zatrzymał. Jakby była tylko ta jedna scena.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Koci Zakątek

62
//Serio nie wiem co napisać D:

To było dziwne. Z jednej strony, wszystko szło zgodnie z planem. Z drugiej... coś chyba było nie tak. Zaczęła czuć... zimno. Nie takie zwykłe, duchowe zimno, tylko o wiele potężniejsze...

Cząstki zaczęły się wzajemnie zbliżać pod wpływem jej magii, aż utworzyły grupę, która po chwili wypełniła "ciało" Yliany... Zimno i mrowienie były coraz bardziej odczuwalne, kiedy drobiny łączyły... właśnie, łączyły się z nią. Nie tylko ona weszła w nie, one także wchodziły w nią, a dwie istoty stawały się jedną... to chyba było to. Miedziana dama nie wiedziała co o tym sądzić, wiedziała jednak co robić. Kontynuować to wszystko... I kontynuowała, choć sama powoli zaczynała mieć problem z ocenieniem: Ile to już trwa, jak jej idzie... po prostu nie wiedziała.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Koci Zakątek

63
Nigdy nie spodziewałaby się, że przyjdzie jej spędzić całe życie, a nawet i życie po życiu w tym jednym miejscu, które oddano przed wielu laty pod jej opiekę. Dzień po dniu, od świtu do zmierzchu dbała o zakątek, czciła w nim elfie bóstwa, przyrodę, zwierzęta. Wszystko było po jej stronie, od zielonych traw, przez pobliskie drzewa, na jasnołuskich rybach kończąc. Jej życie w tym miejscu było prawie marzeniem.

I wtedy nadszedł ten dzień. Dzień jej śmierci, który, chociaż mógł być wstępem do po prostu drugiego rozdziału jej służby dla wielkiego Sulona, okazał się dniem zguby całej rasy.

Łuna nad Fenisteą, spadające gwiazdy, niematerialne istoty, zdenerwowane koty. I ona sama, niewiedząca, co się dzieje. Kto by podejrzewał, że prawda okaże się tak okrutna dla elfiej społeczności…? Kto by nawet podejrzewał, że dobry ojciec Sulon odrzuci swoje własne dzieci…?

I ją, jedną z tych, którzy pozostali mu wierni. Miedzianowłosą druidkę, która raptem kilka godzin wcześniej wydała ostatnie tchnienie. A teraz… chyba miała sama tym tchnieniem pozostać.

Duch, który stawał się jednym z czymś, co nigdy wcześniej się w Herbii nie pojawiło, mógł być naprawdę pomocną wskazówką, jak przywrócić stan sprzed kilku dni zaledwo. Lecz to się już stało. Nie było już odwrotu. Tak, jak nie było już odwrotu od tego, co Yliana właśnie robiła, co czyniła z własnym ciałem, nie znając jeno efektów, by tylko uchronić koci zakątek przed spaczeniem…

Powoli traciła ciało. Powoli traciła zmysły, które jej pozostały, wzrok, słuch. Został jedynie umysł, czysty niczym woda w pobliskiej rzece. Stało się jasne, że ten drugi twór porwie ją w swoje ciało i… co się wtedy stanie? Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła, było białe futro, a także gasnące niematerialne fioletowe światło dobiegające zewsząd. Potem przestała być Ylianą.
*** Minęło kilka minut, nim do prawie pustej groty wtargnął Khi’daen, wołając rozpaczliwie imię elfki. Gdy jego oczom ukazał się nieprzytomny Biały, koci demon zatrzymał się w miejscu. Ciemnofioletowe światło zniknęło, pozostała jedynie niewielka kula światła, stworzona przez rudego. Wyczuwało się, jakby… całkiem inną atmosferę, jakby powietrze nie było już takie ciężkie, można nim było oddychać pełną piersią. Przeczyściło się.

Niewiele czasu później, gdy już wraz z zamroczonym białofutrym przyjacielem wyszedł z systemu jaskiń, jego oczom ukazał się… spokój. Każde jedno stworzenie okazało się być najspokojniejsze, jak tylko mogło, woda pluskała cicho wśród skał, a nocne już niebo, rozświetlone migotliwą, wielobarwną łuną, wydawało się oddalone, przyćmione, jakby nie dotyczyło ono tego jednego miejsca. W powietrzu zaś… czuło się Nią. Jakby szeptała do każdego kociego uszka pieszczotliwe frazy, a całe miejsce ochraniała całym swoim majestatem. Została Kocim Zakątkiem. I, jeśli rzeczywiście była tak potężnym duchem, że stała się jednością z nowym ulubieńcem Sulona, nie powinna już nigdy dopuścić najeźdźców do zanieczyszczenia ostatniej ostoi spokoju w Fenistei.

Chociaż… może to tylko Sulon dał za wygraną i pozwolił jej na to w nagrodę za wierną służbę? Kto to wie?
Spoiler:
Obrazek

Erriz | Tricya
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fenistea - puszcza”