Re: Casna

16
Starcie zdawało się być coraz bardziej krwawe. Połowa obrońców leżała martwa lub dogorywająca rozrzuceni po całej okolicy. Jedno z ciał wylądowało nawet na dachu, o czym świadczyła zwisająca stamtąd ręka. Cztery stwory, lekko uszkodzone w walce, zgodnie z oczekiwaniami krasnoludów rozdzieliły się i pojedynczo pokierowały się w cztery różne uliczki. Szerokość nowego pola walki równała się dwóm barczystym mężczyznom lub krasnalom, zaś otaczające ściany sięgały dziesięciu metrów, tak na oko. Opcje walki dystansowej były dość marne, gdyż wymagałoby to niezwykłej koordynacji z resztą wojów. Takie doświadczenie miewały jedynie kompanie lub oddziały, w których żołnierze znają się i wspólnie toczą boje przez wiele lat. W tym zaś wypadku była zbieranina mniej lub bardziej doświadczonych ludzi i nieludzi, mniej lub bardziej sobie znanych. Strzelanie opadało więc, chyba, że próbowaliby na chybił trafił zdejmować macki, ale na to szanse były wyjątkowo małe.

Edward wylądował akurat z dwoma towarzyszami swej podróży. W tej potyczce wykazywali się sporym doświadczeniem i kooperacją. Sprawnie odpierali natarczywe ataki wężopodobnych kończyn, jednak będąc nawet we trójkę nie byli w stanie stworzyć dość dużej presji, by przebić się do tułowia. Stwory tworząc skomplikowaną sekwencję ruchów, spowodowały impas uniemożliwiający wykonanie ostatecznego uderzenia.

- Noż, kurwa! Ty pier.. Aaa! - Tylko te i inne tego typu kwestie były wypowiadane, a raczej wykrzykiwane przez dwóch brodaczy.

Zanim jednak ktokolwiek zdążył się porządnie zmęczyć, z dystansu dobiegły wszystkich okrzyki. Liczne, basowe, bojowo nastawione. Ze względu na krótsze nogi, dotarcie posiłków zajęło ciut dłużej, niż trwałoby to u ludzi czy u elfów. Monstra nie dały po sobie znać czy są świadome zagrożenia lub czy je to w ogóle obchodzi. Nieprzerwanie skupione były na swych trzech celach w alejce. Doprowadziło je to do rychłej śmierci, gdyż zza nich wyskoczyła spora zgraja krasnoludów, dość dobrze wyekwipowanych. Usiekli szybko stwory i zakrzyknęli tryumfalnie, a jeden z nich dodał: - No pany, nie wiem co to za skurwiele były, ale dobrze że leżą! Jeśli tyle woja popadało, to to może zasilane jakąś demoniczną magią było, jeno Turon to wiedzieć może.
"Jeśli myślisz, że jesteś zbyt mały by coś zmienić, spróbuj zasnąć z komarem latającym nad uchem"

Re: Casna

17
Jeśli chcieli ich wspierać zza pleców kuszami, to bodajby ich pierun pierdolnął. W odległy cel tak, ale obok ucha to w tak niski cel to trza być pojebanym. Natomiast, jeśli mieli po swojej stronie jakiegoś strzelca, to kazał mu zwięźle wpierdolić się do jakiegoś domu i z okna nakurwiać. Chyba, że gość był pizdą, co dopiero w jakieś szkółce zaczęła się bawić - wtedy to niech lepiej spierdala i losu nie kusi.

Wąsko nawet dla niego samego. Miecz wymaga miejsca, szczególnie w takim odstępstwie od sztuki szermierczej. Ale nic to... stanął za krasnoludami i bronił ich zacnych głów, gdy oni mieli bronić mu nóg. W innym układzie wadziliby pod kulasami, a tak to z pomysłem i ze zgraniem.

- Magia parszywa, ani chybi. - Odpowiedział, odstępując od trujących zwłok. Podniósł zasłonę hełmu. - Pierwszy raz takie dziwa - tu czy w okolicy? Podróżni nic uprzednio nie mówili? - Coraz śmielej skłaniał się ku twierdzeniu, iż wyprawa ich przeklęta jakoś była i im zmora życie uprzykrzyć jeno chciała. Czyżby krasnoludy coś zataiły? Czyżby te napady to łgarstwo było?

Chuj... póki co im ufał - na tyle, na ile zdrowy rozsądek pozwala ufności być ufnością, anie naiwnością.

Re: Casna

18
- A no, myśmy pierwszy raz takie cosie widzieli. Właśnie zmierzaliśmy traktem, gdy jakiś człek na koniu na nas wpadł i począł o stworach z innego świata gadać. Bylimy w pobliżu to trza było przybyć i opanować sytuację. Szczęście to, że nie było ich, bo by was jeszcze utłukły.

Liczni uzbrojeni wojowie rozstawieni po całej ulicy, oglądali teraz dziwa jakie nawiedziły Casnę. Jeden nieostrożny zbliżył się do mgławicy wydostającej się z ciała stwora i jak poprzednie ofiary padł owładnięty konwulsjami i dziwnym szałem wymierzonym w samego siebie. Przestrzegło to resztę, by nie zbliżać się do tego niecodziennego zjawiska. Padły rozkazy ze strony posiadacza najbardziej chyba okazałej brody z całego zebranego towarzystwa. Większość podwładnych zebrała się i wycofała z osady, aby dołączyć do reszty sił pozostających na trakcie. Niewielka grupa zaś została w celu pomocy rannym i martwym. Ktoś przecież musiał zająć się pozostałościami po problemie, a nie można było liczyć, iż zrobią to spanikowani mieszkańcy.

Ciała, jedno po drugim, o ile było to możliwe, zostały zebrane z pola walki i ułożone jedno przy drugim wzdłuż ściany losowo wybranego budynku. Reszta musiała zaczekać, aż opary znikną, gdyż nikt nie chciał ryzykować własnym zdrowiem i zmysłami.

- No złamasy, szybciej ogarniajcie tych biedaków! Nie mamy całego dnia! Musimy przecie dotrzeć do punkta zbornego na czas! Zapierdalać, raz, dwa! - Osobnik poganiający swych żołnierzy na chwilę był skupiony wyłącznie na swoim tymczasowym zadaniu, jednak szybko przypomniał sobie o nadal żyjących obrońcach miasta. Garstka, która nie opuściła kaźni przy najbliższej okazji zebrała się przy dowódcy. Siwy krasnolud otaksował każdego, zatrzymując spojrzenie dłużej na osobie Edwarda. - Wdzięczniśmy wam, że nie spierdoliliście jak wielu ludzi i nieludzi zapewne by zrobiło. Bogowie mogą tylko wiedzieć czy nie ocaliliście jakichś istnień przed tymi monstrami. Podziękowania jednak nie mogą zaślepić osądu wobec kogokolwiek. Coście za jedni? Skąd przybywacie? I pytanie najważniejsze, co kombinujecie na ziemiach Turonu w międzyczasie przemarszu naszych wojsk? I uprzedzam, jeśli jakowe kłamstwo wyczuję, wylądujesz na palu jako szpieg.
"Jeśli myślisz, że jesteś zbyt mały by coś zmienić, spróbuj zasnąć z komarem latającym nad uchem"

Re: Casna

19
- Edward, mości krasnoludzie. Wędrowny rycerz. Przybyliśmy z Turonu. Dwóch waszych rodaków najęło mnie, abym dopomógł im ubić demona czy bestię odpowiedzialną za napady. Dumam,
iż ten atak wskazuje nie tylko na eskalację obszaru objętego atakami, ale sugeruje również większą skalę zagrożenia.
- Po kolei odpowiedział na zadane pytania. Twarz, jak zwykle, nie wyrażała właściwie żadnych emocji a w głosie znać dało się tylko spokój - taka była rozmowa z Obrońcą, który nigdy z emocjami za wiele wspólnego nie miał i nigdy też mieć nie chciał.

Ale jedno było w tym interesujące.

- Czyżby szła kolejna wojna? - Zapytał. Okazja do walki - to jedno go zawsze interesowało.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Turon”