Kara [Niwewielka Wyspa]

1
Obrazek
Kara, to jedna z najbardziej wysuniętych na wschód wysp. Znajduje się ona daleko poza granicami "cywilizowanej" (jak określają to mieszkańcy Taj`cah) części Archipelagu. Panuje tu nieznośny gorąc, pomieszany z wilgocią dżungli, która porasta lwią część wyspy. Na dobór złego, żyją tu liczne monstra, które tylko czekają by wypruć ci flaki, a następnie się nimi pożywić. Wielu pyta kto normalny by się tu zadomowił? Odpowiedź jest prosta: Nikt. Jednak to jedyny rejon, gdzie występują naturalne tęczowe perły. Tylko ze względu na nie, na wyspie powstała niewielka osada, która jedna z uwagi na źródło dochodu radzi sobie całkiem nieźle.

Fakt istnienia na wyspie licznych ruin nikogo nie zaskakuje – z całą pewnością są to pozostałości po zabudowaniu elfów – jednak nieliczni szepczą o portalach i przeklętych miejscach. Po okolicznych portach krążą opowieści o morskich potworach, które atakują wszystko co się zbliży do wyspy, syrenach, czarnym smoku i klątwie, która ciąży nad wyspą. Problem w tym, że nikt nie zna jej treści! Ta klątwa po prostu istnieje i już.

Miasteczko które leży na wyspie, ukryte w skalistej zatoczce, nazywa się po prostu Port. Spomiędzy skał wyłaniają się trzy drewniane pomosty, przy których cumują niezliczone łódki i żaglówki. Dalej, leży samo miasteczko, czyli około trzydzieści rozmieszczonych dookoła wielkiego palenistka chat, które otacza kamienno-drewniany mur. Kamienny jest w części, gdzie biegną ruiny starego, omszałego muru z rownych kamieni, a drewniany wszędzie indziej. Zapewne miejscowi użyli fragmentu ruin jako fortyfikacji, a resztę dobudowali. Chaty są niskie, ale szerokie, zbudowane z drewnianych pali powbijanych w ziemię. Kryte są ogromnymi liśćmi, które chronią przed deszczem, który spływa pokaźnymi rynsztokami wprost do morza. Woda tu jest krystalicznie czysta, ujawniając bogate rafy koralowe pod swoją taflą.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: Kara [Niwewielka Wyspa]

2
"Dark Morgana" podskakiwał łagodnie na spokojnych falach, lawirując pomiędzy skałami otaczającymi zatokę w której położony był port. Załoga pracowała szybko i sprawnie, byle jak najprędzej dobić do brzegu, nim jakiś potwór zatopi ich jednomasztowiec. Kapitan spacerował niespokojnie przy burcie, co rusz spoglądając w wodę. Każdy miał tu jakieś zajęcie, z wyjątkiem jednej samotnej postaci, która stała na dziobie i wpatrywała się w ukryte miasteczko. Tą osobą była Sigrid, kobieta-wojowniczka, która porzuciła ciepło ogniska domowego i spokojne macierzyństwo na rzecz przygód, wojaczki i tułaczki. Jednak to wszystko się powoli kończyło, pora wracać. Rok błądzenia po archipelagu usatysfakcjonował ją na tyle, że dopuściła do siebie myśl o powrocie do domu. Mimo wszystko lepiej się czuła między strzelistymi górami, iglastymi lasa i... demonami grasującymi po północy? Może była to rodzina, której dawno nie widziała? Czy to za nią tęskniła?

Dziewczyna nie miała wiele czasu na przemyślenia, bo statek już cumował przy trapie. Musiała skupić się na swoim celu, czyli wyswobodzeniu wioski od potworów. Zadanie wydawało się dziwnie kuszące. Mała wioska, potwory, spora nagroda za pozbycie się ich – akurat tyle by opłacić statek na kontynent. Niestety nikt nie chciał przyjąć dziewczyny do załogi, kobiety na statku przynoszą pecha, a co dopiero w załodze!

- No paniusiu, jakoś przetrwaliśmy ten rejs. Miłego pobytu w tej dziurze, bogatej dziusze, przepraszam - poprawił się kapitan i splunął do morza - nie mam zamiaru zostawać tu dłużej niż to konieczne, dzień, może dwa. Jakiekolwiek tam masz sprawy do załatwienia, rób to szybko, albo będziesz czekać na kolejny statek!

Przed Sigrid rozpościerało się otoczone murem miasteczko, skąpane w pomarańczowym blasku zachodzącego słońca. Mniejsze łódeczki tubylców wracały właśnie do portu, a ludzie kierowali się do miejscowej tawerny o adekwatnej do nazwie "Złota Perła". Chociaż nie było to jedyne skupisko ludzi. Na środku miasta krasnolud i piątka uzbrojonych ludzi rozpalali właśnie ognisko. Oprócz tego w oddali widziała kowala przy pracy, który pokazywał dwóm czeladnikom jak wytwarzać narzędzia.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: Kara [Niwewielka Wyspa]

3
Sigrid otarła pot z czoła. Lubiła ciepło ale wciąż nie mogła przywyknąć do cholernie wysokich temperatur na Archipelagu. W tym upale najchętniej by się napiła zimnego piwa. A chłodniejszą noc może spędzić w czyichś ramionach- nie była szczególnie wybredna, byleby był gibki. Ale to musiało poczekać.

Na razie była robota do wykonania. Potwory nękające wioskę, dobre wynagrodzenie. Tyle wiedziała- reszty dowiedzieć się mogła zapewne w tawernie. Gdzie nie omieszka przepłukać gardła.

Przy okazji zorientowała się, że w tym upale zapach jej ciała stał się zauważalny. Cholera, a przecież kąpała się miesiąc temu... No, ale to może poczekać.

Zwróciło jej uwagę rozpalane właśnie ognisko... przez uzbrojonych ludzi. Ciekawość kazała jej podejść do nich i zapytać:

- Co to za zgromadzenie, jeśli wolno wiedzieć?

Re: Kara [Niwewielka Wyspa]

4
Upał... upał nie dość, że był dokuczliwy, to jeszcze faktycznie wzmagał odór niemytego ciała. Chociaż nikogo już to nie dziwiło. Aby być świeżym w tych stronach, należało się myć dwa-trzy razy dziennie, a ludzie nie mają czasu na takie bzdety. Praca jest ważniejsza.

Dziewczyna zeszła na pokład, trzymając swoje manatki przy sobie. Załoga pożegnała ją tylko przeciągłymi spojrzeniami i wróciła do swoich zadań. Kapitan wlepiał jeszcze przez chwilę wzrok w jej plecy i rownież oddalił się w swoim kierunku. Nieco weselej przyjęli ją tubylcy. W prawdzie większość obrzucała ją co najwyżej zainteresowanym spojrzeniem, jednak miejscowe dzieciaki to zupełnie co innego. Jeden wskazał ją palcem i skomentował to tak, że tylko roześmiani towarzysze mieli okazję to usłyszeć, jakaś dziewczynka uciekła do domu na jej widok, a jeden chłopczyk miał nawet odwagę stanąć jej na drodze i zapytać jak to możliwe, że kobieta może być taka... taka?

Strażnicy przy ognisku odwrócili się do niej i uważnie zlustrowali ją od stóp do głów. W końcu krasnolud wrzucił drewno do ognia, otarł dłonie, westchnął i raczył odpowiedzieć na jej pytanie.
- Oświetlamy okolicę, no - podrapał się po czarnej, przetykanej siwizną brodzie, która kołtuniła się nieestetycznie - coby nam nic na łby nie zlazło nocą, różne toto już widzieliśmy, no. Monstra nieciekawe i inne takie. Pilnować trza, bo dzieci kradną i sikają do butów.
- To ostatnie to twoje dzieciaki, wszyscy to wiedzą - odezwał się jeden ze strażników, rosły rudzielec z ogromną kuszą - nie wykpisz się!
- Zawrzyj gębę młody, jo wiem co mówię, sikają jak nic- odwarknął brodacz, grożąc rudemu pięścią.
Co by nie mówić, krasnolud mógł próbować obrócić to w żart, jednak na wzmiankę o zaginionych dzieciach reszta wyraźnie posmutniała.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: Kara [Niwewielka Wyspa]

5
Sigrid przyzwyczaiła się do tego, że zwraca uwagę choćby swoim wzrostem i posturą. A zwłaszcza uwagę mężczyzn ze względu na swój ubiór... Tym razem chodziło jednak o dzieci, co jedynie wywołało jej uśmiech. Strażnicy otaksowali ją oczywiście wzrokiem i kto tam wie jakie mieli myśli.

-Potwory, powiadacie?- spytała dziewczyna, opierając się o topór.- A coś więcej możecie o nich powiedzieć? Jakie są, jak długo was nękają i skąd przychodzą?

"Cholera, mogłam pójść z tymi pytaniami od razu do tawerny, przynajmniej bym się napiła"- pomyślała.

Re: Kara [Niwewielka Wyspa]

6
Rudy strażnik rozejrzał się niepewnie dookoła, kierując wzrok ku drzewom, które rosły tuż tuż za murami. Oblizał wargi i wzruszył ramionami.
- Różne się tu pałętają potwory, ostatnio mieliśmy problemy z jakimiś agresywnymi małpiszonami, waranami, które atakowały ludzi tuż pod murami i na domiar złego ogromne dziki. Wszystko to jakieś dziwne, większe i silniejsze niż być powinno. Na dodatek... - zerknął niepewnie na swojego niskiego towarzysza.
- Co wlepiasz patrzały we mnie, że jo jaki lepszy mówca - zdenerwował się krasnolud - dzieciaki nam znikają, czwórka już będzie. Od tego czasu wystawiamy regularnie straże, no i ten teges, pilnujemy, nie?
- Kontynuując, przyłażą głównie nocą. Mały rzucają kamulcami z drzew, a te co większe nawet złażą się bić. Przed bramą mamy łeb jednego z nich - rudzielec wskazał podbródkiem zamkniętą w tej chwili bramę - co kradnie dzieci, nie wiemy, pewnie złazi podczas ataku, bo nigdy tego, tego nie przyłapaliśmy.

Pozostali strażnicy pokiwali zgodnie głowami i rozejrzeli się uważnie po okolicznych drzewach. Jeden z nich odmówił nawet pośpieszną modlitwę. Za Sigrid, marynarze kończyli wyładowywać towar i kierowali się ze śmiechem do tawerny. Poza tym ludzie chowali się po domach i zamykali okiennice. Mimo, że zachodziło już słońce, oświetlając wszystko ostatnimi, złotymi promieniami, w powietrzu wciąż panował nieznośny upał. Czarnowłosy krasnolud otarł pod z czoła i zwrócił się po raz kolejny do Sigrid.

-Ale ten, tego, gdzie nasze maniery - szturchnął swojego rudego kompana - ja jestem Roryk, a ten tutaj to Ulf. Jeśli przybyłaś zabijać potwory kobitko, lepiej się zastanów. Wyglądasz na silną, ale czy umiesz walczyć tym żelastwem - wskazał wymownie jej broń.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kattok”