Bursztynowa Winnica

1
Bursztynowa Winnica swoją wdzięczną nazwę zawdzięcza unikalnej odmianie uprawianej tu winorośli, której owoce są złote i półprzejrzyste, z czarnymi pestkami podobnymi do inkluzji w prawdziwych grudkach bursztynu.

Niski, dość rozległy, kamienny budynek, pokryty ciemnobrązową dachówką, ma tę zaletę, że daje mnóstwo cienia - tak przyjemnego i ożywczego w tym gorącym klimacie. Wielkie piwnice kryją w sobie nieprzebrane skarby w postaci setek butelek najprzedniejszego trunku. Rzędy winnych krzewów ciągną się wielkimi połaciami poza murami miasta - wiecznie ktoś wokół nich chodzi, dogląda, wykonuje niezbędne prace pielęgnacyjne.

Właścicielką tego miejsca jest Emasan Ugafa. Odziedziczyła je po mężu, któremu niestety zmarło się niedługo po ślubie. Żałobę młoda i ambitna wdowa odbyła ponoć prędko, po czym wzięła się do roboty. A że była osobą przedsiębiorczą, dobrze zarządzającą majątkiem, wkrótce przywróciła winnicy utraconą za rządów jej męża, a może nawet jeszcze teścia, świetność. Dziś Bursztynowa Winnica przynosi spore dochody, a produkowane tu wino o pięknej, słonecznej barwie jest eksportowane w coraz dalsze rejony - niebawem zapewne podbije serca nawet najbardziej wybrednej szlachty z Keronu.

Ardran miał to szczęście, że młoda pani Ugafa widziała kiedyś na placu jeden z jego zabawnych, magicznych występów. Spodobało jej się, sypnęła mu groszem i zaprosiła pod swój dach, niebawem stając się jedną w licznej rzeszy „cioć”, które chłopiec tak łatwo sobie zjednywał.

Wizyty u niej zawsze były przyjemne. Emasan często dawała Ardranowi spróbować troszkę pysznego, młodego wina, po którym mocno szumiało mu w głowie - „ciocia” twierdziła, że to dobre na sen.



Co tego popołudnia skierowało chłopaka właśnie w jej progi? Może to, że eksperymenty z czarami, przeprowadzane tego dnia, przez to burczenie w brzuchu i nawał przeżyć jakoś zupełnie mu nie szły, a wzbudzały tylko podejrzliwe spojrzenia przypadkowych przechodniów? Może to, że Emasan mieszkała dość daleko od tych wszystkich miejsc, w których Ardran ostatnio bywał i niekoniecznie chciał prędko wracać? Może to, że liczył na garść słodkich rodzynków albo nawet jakiś solidniejszy posiłek? Może wreszcie to, że przypomniało mu się, iż ciocia Ugafa zna się na ptactwie - jej dom zawsze był pełen wesołego świergotu i skrzeczenia. Klatki z barwnymi, rozgadanymi papugami, żółciutkimi kanarkami i całym mrowiem innych skrzydlatych przyjaciół, których nazw Ardran nawet nie umiał wymienić, wisiały tu w niemal każdym pokoju. A jaskółka przysparzała chłopcu trochę zmartwień - nie bardzo wiedział, czym ją karmić. Owoc figowca skubnęła tylko raz, dość niechętnie, a potem tym swoim smutnym wzrokiem dała mu do zrozumienia, że nie jest to obiad, o jakim marzy...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

2
W końcu wybrałem się do jednego z miejsc będących nieco bardziej, cóż, na uboczu. Bursztynowa winnica, dom cioci Ugafy... Wszystko jest tu niemal idealne, tylko możnaby narzekac na to, że jej wino, które dawała mi bym lepiej spał jest całkiem łatwo umieścic między "bimber" a "czysty alkohol"...

Zapukałem do drzwi, a kiedy mi otworzyła, powiedziałem:
- Witaj ciociu Emasan... Moglibyśmy się u ciebie przez chwilę zatrzymac? - zapytałem, pokazując jaskółkę. - Nie wiem, co ona może jeśc... Ani co ja mogę zjeśc - to drugie dodałem wesołym tonem.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Bursztynowa Winnica

3
Jeszcze zanim Emasan otworzyła mu drzwi, posłyszał szelest jej długiej spódnicy i stukot sandałów o kamienną, niosącą chłód posadzkę. Sekundę później stanęła w drzwiach.

Emasan Ugafa była dość młoda, ledwo przekroczyła trzydziestkę, a nie wyglądała nawet na tyle. W jej rysach elfickie korzenie odznaczały się w sposób oczywisty. Młodzieńczej urody dodawały Emasan kolczyki, umieszczone w różnych miejscach jej twarzy w dość sporej ilości oraz asymetrycznie ostrzyżone włosy, z grzywką skrywającą jedno z jej oczu przez większość czasu niby sztywna, czarna zasłona.

- Ardran! Oczywiście, że możesz, chodź, głuptasie. Wchodź, wchodź - oznajmiła z uśmiechem na jego widok, pobrzękując tymi wszystkimi swoimi kolczykami i bransoletami. - Zaraz cię nakarmię, dziecko. A skąd masz takie ładne zwierzątko? Jaskółka... Czym ją chciałeś karmić, co? Przyznaj się. Muszek jej musisz nałapać, albo komarów. Nie słyszałeś, że jaskółki łapią owady? Dlatego właśnie latają blisko ziemi, kiedy zbiera się na deszcz, na pewno widziałeś wiele razy...

Dopasowany kaftan ze stójką, który miała na sobie ciocia Ugafa, zapięty na sto perłowych guziczków, miał przepiękny odcień soczystej zieleni, a na nim, zupełnie jak żywe, wyhaftowane były cienie palmowych liści. Patrząc na nie prawie słyszało się ich szum, tak zręczna to była robota. Z podobnej tkaniny, ozdobionej tym samym wzorem, lecz dla odmiany ciemnożółtej, uszyte były poduszki w salonie, do którego kobieta powiodła chłopaka.

Pomieszczenie było niskie, lecz rozległe. Panował w nim półmrok, chłód i przyjemny, delikatny świergot dziesiątek ptasich gardeł - trochę jak w dżungli. W oknach wisiały ciężkie kotary, które nie pozwalały, by upał wdzierał się do środka. Mozaikowa, kolorowa posadzka, ściany ozdobione pasami wymalowanych, stylizowanych gałązek winorośli i kwiatów, hebanowy stół i zasłane chłodnym jedwabiem ławy, a na nich owe wspaniałe, żółte poduszki - to właśnie składało się na obraz salonu Emasan. Salonu, przez który przewijało się zawsze wielu gości, bo właścicielka winnicy miała liczne grono przyjaciół i współpracowników, których zwykła przyjmować o przeróżnych, czasem dziwnych godzinach.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

4
Ciocia Emasan była dośc ładna, choc moim zdaniem trochę przesadziła z tymi wszystkimi kolczykami... Nie bolało jej to?

Szybko poszedłem za nią. Kiedy człowiek patrzał na nią, widział, jak dobrze powodziło jej się w interesach... Perły w pięknie wyhaftowanej kamizelce, te bransolety...

Salon także był niesamowity... niektórych ptaki irytują, ale mnie zawsze uspokajały.
- To długa historia, ciociu Emasan... - powiedziałem lekko zmęczonym tonem, w czym całkiem nieźle pomógł głód. Po chwili położyłem się na jednej z większych poduszek - na szczęście nie byłem największym z ludzi, do tego mój mały zwyczaj zwijania się podczas snu pozwalał na leżenie na mniejszej powierzchni. Choc teraz nie spałem, to wolałem po prostu się położyc... Zacząłem się ostrożnie bawic kilkoma gwiazdkami, uważając by się przy tym nie przeciążyc. Jaskółkę położyłem obok, bo nie wiedziałem gdzie ją dac...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Bursztynowa Winnica

5
- Opowiedz, mały, opowiedz! - zawołała zaciekawiona kobieta, siadając obok chłopca i kładąc sobie jego głowę na kolanach, a jaskółkę delikatnie umieszczając na poduszce po swojej lewej stronie. Połaskotała Ardrana pod brodą, pogłaskała jak małego kociaka i przypatrzyła się wyczarowanym przez niego gwiazdkom. Chwilę wcześniej zaś skinęła na opaloną, czarnooką służącą i poleciła jej przynieść coś do jedzenia.

Ten przyjemny chłód kamiennych ścian, ten uspokajający ptasi chór, tak miękko i miło, głaszczą, do tego mozaikowy sufit przed oczami i parę małych, kolorowych, igrających w powietrzu gwiazdek... Ardranowi od razu zrobiło się tak błogo i przyjemnie, że mógłby z miejsca spokojnie zasnąć, gdyby nie burczało mu tak bardzo w wygłodzonym brzuchu.

Na szczęście nie musiał czekać bardzo długo - na stole pojawił się wkrótce całkiem apetyczny posiłek - cieniutkie naleśniki z soczewicą i rodzynkami w środku, miseczka startych bananów i mango, przyprawionych czymś zielonym i pikantnym oraz polanych mlekiem kokosowym, a do tego - jakże by inaczej - szklanka bursztynowego wina, rozcieńczonego tylko odrobinę. Emasan pozwoliła chłopakowi wówczas usiąść wygodnie, a sama nachyliła się nad stołem i zaczęła bawić się bukietem pomarańczowych nasturcji, które stały w kulistym, szkliwionym wazonie. Kwiaty wydzielały lekki, subtelny, nieco "warzywny" zapach - teraz jednak zagłuszył go natłok intensywnych woni przypraw i wina.

- No, jakże to więc było? - spytała ciocia, niechcący obrywając jeden z płatków kwiatu i rzucając go na rzeźbiony stół z hebanowego drewna. - Co to za historia, mały?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

6
Pogłaskanie, podrapanie pod brodą... wystarczyły te dwie proste czynności, bym musiał się siłą powstrzymywac od zamruczenia - a pewnie wola by nie starczyła, gdybym nie był tak głodny... To samo powodowało, że nie zasnąłem od razu.

Wydawało mi się, że jadłem powoli, choc chyba było to raczej szybko... Sam nie wiedziałem. Wzięcie do ust wina było błędem, bo już po pierwszych dwóch łykach trochę szumiało mi w głowie...

Kiedy ciocia Emesan zapytała się o to, chciałem wymyślic coś przekonującego, ale jakby wymknęło mi się:

- Znasz może Ziris?

No i już było za późno. Sam nie wiem czy to te niesamowite otoczenie, czy jedzenie, czy może to wino... ale zacząłem mówic. O kapłanie, chłopakach których wynajął, o chatce Watongi... Jedyne co ominąłem to to, że mnie przyłapali, ale że nikt jakoś wtedy nie reagował na moje uszy, to było to całkiem łatwe. Jednak kiedy przeszedłem do tego, jak jaskółka straciła srebrne upierzenie, zamilkłem, mówiąc:
- Przepraszam, Ciociu Emesan, ale obiecałem tej Ziris, że nikomu nie przekażę, co mówiła... - powiedziałem to raczej smutnym tonem. Prawdę mówiąc, gdybym nie umówił się tak z Ziris, a po prostu ona mi groziła, to chyba bym przekazał... a jednak dałem radę się powstrzymac przed wygadaniem tego. Nie wiedziałem tylko, czy dam radę się oprzec, gdyby drążyła temat... Nie wiem, czy znała wtedy sekret kryty pod kapturem, ale kilkoma ruchami była w stanie mnie otworzyc, gdyby tylko się zorientowała, że to tak działa...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Bursztynowa Winnica

7
- Ziris? Ziris Miran? O, to dość znana osoba... w pewnych kręgach przynajmniej - zauważyła Emasan, lekko mrużąc powieki i bębniąc palcami w stół.

Nie musiała dodawać nic więcej, opowieść Ardrana sama już popłynęła wartko, niby strumyk schodzący wiosną w dół górskiego zbocza. A kiedy nagle urwała się, bo chłopak się zawahał, kochana ciocia wiedziała, co zrobić. Ot, dolała mu jeszcze troszkę tego wina, znów pogłaskała chłopca czule po policzku... i śpiewnym głosem rzekła:

- Adranku, słonko moje... W normalnych warunkach miałbyś rację, tajemnica to tajemnica! Tajemnic należy dochowywać, tak postępują porządni ludzie. Ale ta twoja Ziris to chyba niezbyt miła osoba, co? Groziła ci nawet, zastraszała, sam mówiłeś... Osobom zachowującym się w tak karygodny sposób nie trzeba dochowywać lojalności - kobieta pouczyła go, nie potrafiąc ukryć szczerego zaciekawienia całą sprawą. - Ba! Nawet nie należy! Na pewno to jakieś nielegalne interesy, może nawet groźne dla całego miasta - dodała, poważnie patrząc chłopcu głęboko w oczy.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

8
Dobry boże... teraz mi wstyd za siebie... ale te delikatne gesty, miły głos, piękne oczy, i jeszcze więcej tego wina... Kręciło mi się w głowie, już wtedy prawie wygadałem wszystko... Ale wtedy powiedziałem z wyraźną niepewnością w głosie, sam już nie byłem pewien, czy źle będzie, jeśli to powiem, czy jeśli to ukryję...
- Ale... ja obiecałem... prawda?
Nie jestem pewien, bo byłem już trochę pod wpływem, ale wydaje mi się że kilka razy potrząsłem uszami... Chyba tego nie zrobiłem, prawda? W końcu nie powinienem... A jednak wtedy było coraz mniej rzeczy, których nie powinienem... Jakaś mała cząstka we mnie krzyczała, bym poszedł zanim powiem coś, czego powiedzieć nie chcę, ale jednak górę wzięła ta część, która dalej chciała trochę tej troski, której rzadko kiedy dostawałem w takich dawkach...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Bursztynowa Winnica

9
- Może obiecałeś, że nie powiesz nikomu obcemu - szepnęła Emasan, podzwaniając srebrnymi kolczykami i bransoletami, a jej głos był tak miły i ciepły, że nie mogła kłamać. Na pewno nie. - Ale przecież ja nie jestem obca. - Mrugnęła do niego jednym okiem i znów pogładziła go po twarzy. - Prawda? Chyba lepiej, żebym wiedziała, no sam przyznaj...

Jak gdyby na potwierdzenie swoich słów i na zachętę obrotna właścicielka winnicy podsunęła Ardranowi wyciągnięty nagle nie wiadomo skąd talerzyk. Pewnie stał do tej pory za wazonem, dlatego chłopak go nie widział, a może po prostu nie patrzył w tamtą stronę, albo... albo... albo kręciło mu się już w tej jego małej głowie... No, tak czy inaczej, na talerzyku tym, tak ślicznie malowanym w czerwone papużki (przy okazji - gdyby młody był w tej chwili troszkę bardziej przytomny, bezbłędnie rozpoznałby znowu tę słynną, erolską majolikę, na którą się tyle napatrzył u wesołego goblina, a która była tak niesamowicie popularna) leżało coś pysznego. Kremowobiała, upstrzona ciemnobursztynowymi rodzynkami i brązowymi daktylami chałwa. Pachnąca, aksamitna, słodka - wręcz rozlewająca się na języku tą swoją słodyczą... Do tego malutki, srebrny widelczyk, który aż prosił, żeby go chwycić i skosztować tego cukierniczego cudeńka. Osoba, która daje dziecku coś tak wspaniałego, nie może mieć przecież nieczystych zamiarów! Prawda?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

10
No i się stało... Nadal jest mi wstyd... Ale tego było po prostu za dużo...
"Zresztą, co złego może się stać" - myślałem...
"Buzia na skobel, rozumiemy się?" - pojawiło się w mojej głowie, a po chwili zawtórowało mu "Nie powiesz nikomu obcemu, rozumiemy się?" - tak połączyły mi się te dwa zdania, i te "Nikomu obcemu" zaczęło mi dzwonić w głowie, "Nikomu obcemu"...
"Ale ja przecież nie jestem obca, prawda?"
- Prawda...
Dotyk cioci zdawał się jeszcze łagodniejszy niż wcześniej... czy to te wino?
"Lepiej, żebym wiedziała, przyznaj..."
- Prawda...
I to była prawda. I jeszcze ta chałwa, piękna, apetyczna chałwa na małym talerzyku... i znów się odbiło...
"Nie jestem obca, prawda?"
I powiedziałem. Całe, słowo w słowo...
- Gdzie Wschodnie Wody, tam szereg wysp. Wyspy to paciorki bez wartości, ale jest tam i perła, pod bezbarwną jeszcze powłoką skryta, którą rozsadzą dopiero korzenie i konary.
I już pół chałwy zjadłem... w głowie znów mi się odbił głos cioci... Chyba byłem pijany.
- Nikt nie zgadnie, nikt nie powie, że warto tam płynąć już dziś - jutro wyruszą tam pielgrzymki z całego znanego świata.

Już zjadłem całą chałwę...

- Załaduj statek kadzidłem i płyń na najmniejszą w wysp, a nie stracisz. Załaduj dwa statki, a nie stracisz. Postaw gospodę, a będziesz żyć jak król. Zamieszkaj tam, a Pan Wichru i ciebie pobłogosławi. Tę dobrą radę daje ci stary przyjaciel, który nie zapomniał twojego imienia.

Nadal mi tu było tak ciepło, tak dobrze...
- Ciociu Emesan, tak właśnie mówiła... Nic się nie stanie, prawda? Bo ty powinnaś to wiedzieć... - mówiłem cicho...
- Ty o mnie dbasz, prawda? Mogę tu zostać? Ta zła Ziris mnie nie znajdzie? W końcu groziła mi, więc powinienem ci to powiedzieć, ale nic mi nie grozi, tak? - mówiłem bez żadnego sensu, powtarzając słowa... - Mogę tu z tobą zostać, prawda? - powiedziałem w końcu, i sam nie wiem co się stało. Wydaje mi się, że przytuliłem się do niej... Wydaje mi się też, że kaptur się obsunął, ale sam nie wiem. Z każdą chwilą było coraz ciężej o tym myśleć...
Spoiler:
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Bursztynowa Winnica

11
Jeszcze przez chwilę dobiegały do niego rozbawione i czułe szepty Emasan, których dokładnego brzmienia nie umiał sobie później przypomnieć, aż wreszcie przestał słyszeć cokolwiek. Mętna, matowa i miękka jak adamaszkowa zasłona ciemność otuliła Ardrana, wciągając go w otchłań snu.

Obudził się w sąsiednim pokoju. Zupełnie nie pamiętał, w jaki sposób się tu znalazł, ale najpewniej kobieta go tu po prostu przeniosła i ułożyła na wyściełanej pistacjową tkaniną otomanie. Na miękkiej poduszce, na stoliku obok drzemała jaskółka. Obok miała ustawioną miseczkę z wodą i drugą, w której leżała tłusta, zielona mucha.

Pomieszczenie było niewielkie. Było tu dość ciemno, choć nie tak całkowicie. Upalny dzień ustąpił miejsca nieco chłodniejszej nocy, zasłony więc rozsunięto, a okna pootwierano, by wpuścić do domu trochę powietrza. Księżyc Mimbra, swym sierpowatym kształtem i różowiutkim kolorem przypominający jedną z najsłodszych odmian erolskich bananów, świecił ponad ciągnącymi się daleko rzędami winnych krzaczków, pomarańczową poświatą otaczając rozcapierzone liście palm i dziwnych, wysokopiennych paproci. Chór cykad koncertował w najlepsze, a woń rozkwitających pod osłoną nocy kwiatów powoju i czerwonego tytoniu wdzierała się bezczelnie do środka, przyjemnie drażniąc zmysł węchu Ardrana.

Ściany pokoju zastawione były wysokimi, przeszklonymi szafami, pełnymi książek i rozmaitych bibelotów. Ardranowa szata wisiała na krześle, a sam chłopak przykryty był jedynie cienką, jedwabną płachtą.

Drzwi do salonu były uchylone i wpadała przez nie smuga ciepłego blasku. Słychać było dźwięk nalewanego obficie wina i dwa głosy - najwyraźniej pani Ugafa miała gościa.

- ...już trzy dni i trzy noce bez przerwy! - wychlipał ktoś, kogo chłopak pomimo uchylonego wejścia nie widział. Sądząc po głosie, musiał być to jakiś mężczyzna, raczej stosunkowo młody. - Lada dzień umrze i nie zdołam jej nawet pożegnać!

- Kamah... przestań, nie umrze, co ty opowiadasz... - Ardran rozpoznał głos "cioci". Wydawała się szczerze zmartwiona. - Może to tylko zmęczenie albo... albo...

- Ema, na litość Sulona! Zmęczeni ludzie nie śpią bez przerwy przez trzy doby! Klątwa! To na pewno klątwa! Albo demon ją opętał... Tyle się tego teraz pałęta, nikt nie jest bezpieczny, sam słyszałem ostatnio, że szukają w mieście jakiegoś...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

12
Jeszcze przez chwilę słyszałem szepty Emesan... zresztą, było w tym coś złego? Chyba nie, po na koniec obudziłem się na miękkiej otomanie...

I zorientowałem się, że byłem prawie nagi... No znaczy prawie jak prawie, niby tylko jeden element ubioru... a jednak czułem się bez niego dziwnie... Choc musiałem przyznac, że uszy jakoś tak mrowiły mniej niż zwykle, a i w ogonie czułem jakiś dziwny luz... A jednak nadal to było dziwne... Z zaskoczeniem popatrzyłem na swoją koszulę, całą w mojej własnej sierści. Gdyby ciocia była sama, wyszedłbym tak, jak się obudziłem... A jednak skoro jest ktoś jeszcze, i mówią o jakiś poszukiwaniach, lepiej założyc szatę, prawda?
Owinąłem szybko ogon, dla odmiany w drugą stronę, dookoła koszuli, po czym założyłem szatę. Wyszedłem... jeszcze nie do końca opuściła mnie sennośc, więc szedłem powoli... No i głowa mnie trochę bolała... Jednak słyszałem coś, co było dla mnie naprawdę znajome...
- Przepraszam... - powiedziałem cicho, ale wyraźnie... mam nadzieję.
- Bo ja słyszałem co tam się dzieje... znam mieszankę ziół, która powoduje taki efekt... Śpi się od dwóch do czterech dni, a potem przez taki sam czas pozostaje się na nogach bez zmęczenia... używałem tego, kiedy miał byc kilkudniowy festiwal... Mogę nawet dac pani jedną porcję, albo samemu zażyc...
Mówiąc to, już myślałem o czymś innym... znalazłem wzrokiem Emesan, po czym udałem się powoli w jej stronę... Wydaje mi się, że usiadłem obok niej, opierając się... nie, tu też nie pamiętam, czy o krzesło na którym siedziała, czy o nią, jak stała... A może po prostu chciałem to zrobic, ale ktoś mi przeszkodził? Znaczy chciec na pewno chciałem, ale już sam nie wiem, czy mi się udało...
Spoiler:
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Bursztynowa Winnica

13
Ciocia Emasan siedziała na ławie przy stole, a naprzeciwko niej plecami o ścianę opierał się załamany mężczyzna. Był od niej młodszy o parę lat, lecz bardzo podobny - mieli niemal identyczne rysy, przywodzące na myśl, iż musieli mieć elfickich przodków. Kosmyki czarnych włosów opadały mu na twarz, którą zdobiła mała bródka. Nie był ubrany aż tak bogato, jak kobieta, lecz również z fantazją, z której zawsze słynęli erolczycy - szerokie spodnie, zebrane w kostkach i luźna koszula, w pasie przewiązana szeroką szarfą, a wszystko to barwne i wzorzyste, do tego srebrny kolczyk w jednym uchu. W kontraście do tego kolorowego stroju pozostawała twarz Kamaha, która była smutna i przygaszona.

- Co takiego? A skąd ty masz takie rzeczy, Ardran? - zaciekawiła się ciocia Ugafa, marszcząc brwi zdumiona. Chłopiec usiadł obok niej, a ona pogłaskała go po głowie, nie przestając jednak wpatrywać się w niego pytającym spojrzeniem. - To Ardran, sierota, dziecko z ulicy - wyjaśniła Kamahowi. - Czasem pomieszkuje u mnie.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Bursztynowa Winnica

14
Spoiler:
- Prawdę mówiąc, sam nie wiem kiedy na to wpadłem... - powiedziałem. Teraz powstrzymanie choc krótkiego mruczenia po tym pogłaskaniu było nieco cięższe, ale miałem motywację w postaci tego "Kamaha", w końcu cioci Emesan można ufac we wszystkim, ale tego mężczyzny nie znałem...
- Ale zioła są łatwo dostępne, wystarczy dziesięc monet... używam tego, gdy zysk z festiwalu może przewyższyc koszt takiej drzemki.
Jakoś udało mi się przerzucic spojrzenie na mężczyznę.
- Pan to Kamah, tak? Słyszałem to imię w waszej rozmowie... W każdym razie, osoba o której rozmawialiście mogła natrafic na odpowiednią kombinację przez przypadek... Ja nikomu nie dawałem tej receptury... Ale skoro ktoś taki jak ja to znalazł, to każdy mógł to wynaleźc, prawda?
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Bursztynowa Winnica

15
Kamah zrobił tylko nie do końca określony ruch głową - takie ni to powitanie, nie to potwierdzenie. Nie wyglądał na przekonanego.

- Dziwny narkotyk... nie słyszałam o nim jak dotąd. Z jakich dokładnie ziół to się składa? - zapytała Emasan, wyraźnie oczekując szczegółowych odpowiedzi. - Masz to przy sobie? Pokaż, prędko.

Kobieta zabębniła palcami w stół, jak to miała w zwyczaju, kiedy się niecierpliwiła, i ruchem ponagliła chłopaka, żeby szybko wyciągnął tę mieszankę ziołową i dał jej ją obejrzeć.

- Jak myślisz, Kamah? Ayoel mogła mieć styczność z tym czymś? Jeśli tak, to gdzie, w jaki sposób? Nie wierzę, że przez przypadek... Ej, mały, nie wierzę też, że ty odkryłeś to przez przypadek. Ktoś musiał ci to pokazać, przyznaj.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Erola”