Re: Trakt do portu

46
Ziris! Czyli chodziło albo o odbiorcę, albo właściciela... W każdym razie wygląda na to, że jaskółka wreszcie mnie uznała. A może cały czas to chciała powiedziec, a po prostu była osłabiona?

- Tak, to ja. Masz rację, lepiej uciekajmy - szepnąłem cichutko do niej, po czym ostrożnie, ale jednocześnie w miarę szybko wziąłem ją na ręce. Wyminąłem całą kłótnię - normalnie użyłbym tu gorącej krwi, ale w obecnej sytuacji miałoby to odwrotny efekt - i pobiegłem w stronę wyjścia.

A następnie udałem się najszybciej jak mogłem do jednego z zaułków, wejście do których było zasłonięte. "Dzieciaki" muszą sobie radzic w takich miastach, a samych miejsc albo celowo nie likwidowano, albo uznano że są za małe by postawic nowy dom.

Po drodze zastanowiłem się nad tym, co usłyszałem. Czyli ten Arcykapłan opłacił Kelela i jego pomocnika? Co więcej, Watonga najwyraźniej też miał tam pewne powiązania... Przynajmniej ciocia R'taya była po mojej stronie.

Teraz jednak były ważniejsze rzeczy.

Upewniłem się, że nikogo innego nie ma w tym "schowku", jak je nazywaliśmy, po czym wyjąłem jaskółkę i powiedziałem najspokojniejszym tonem, jaki znałem:
- Już dobrze, nikogo tu nie ma. Mało ludzi wie o tym miejscu. Możesz mówic, cudo. Ziris tu jest.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Trakt do portu

47
Fakt, iż Ardranowi udało się niepostrzeżenie zwiać z tego całego zamieszania, można było przypisać jedynie szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Oczywiście pozostawało pytanie, co będzie, jeśli Arcykapłanowi zależy z jakiegoś powodu na tej jaskółce tak bardzo, że znajdzie chłopaka i dobierze mu się do skóry... To nie skończyłoby się za dobrze. Brr!

Póki co jednak było względnie spokojnie, żadnego pościgu nie było słychać. Tylko cichy, zupełnie opustoszały zaułek, srebrna jaskółka, drżąca jak listek na wietrze, i Ardran - dziwny chłopak o kocich uszach. Ptaszyna z każdą chwilą się uspokajała. Wreszcie wyciągnęła główkę w kierunku dłoni chłopca, jak gdyby domagając się pogłaskania, i zapytała-zaśpiewała głosem jak szklany dzwoneczek:

- Ziris? Chcesz znać wieści? Ziris, czy to ty? Ziris, czy to naprawdę ty? Ziris, czy to prawdziwa ty? Powiedz, jeśli chcesz znać wieści!

Najwyraźniej stworzenie, choć potrafiło mówić ludzkim głosem, nie umiało rozpoznać swojego właściciela bądź adresata wiadomości przy pomocy zmysłu wzroku. I oto powstawało pytanie - po pierwsze natury moralnej - czy należało udawać kogoś innego, żeby poznać zaadresowaną do niego (czy też raczej do niej, wnioskując ze słów ptaka) tajną wiadomość? Z drugiej strony - gdyby Ardranowi przyszło do głowy szukać osoby, której powinien zwrócić jaskółkę, poznanie owej wiadomości mogłoby okazać się przydatną podpowiedzią, kim ona jest i gdzie jej szukać.
Po drugie - czyżby faktycznie proste potwierdzenie tożsamości przy pomocy słów było wystarczającym dowodem? Kluczem otwierającym zaczarowany skarbiec informacji? Nie wyglądało to na specjalnie przemyślny sposób zaszyfrowania tajemnicy - ale może to był skutek uderzenia jaskółki kamieniem? Ot, poprzestawiało jej się coś w tej małej ptasiej główce?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Trakt do portu

48
Udało mi się uciec... na szczęście fortuna mi czasem sprzyja... Tymczasem mała jaskółka się uspokoiła. Kiedy usłyszałem, o czym mówiła, zrobiło mi się trochę przykro...

No tak... ma tylko jedną pracę na całe życie, dostarczyc tą wiadomośc... W sumie, może spróbuję wydobyc z niej informacje o odbiorcy, prawda?

- Spokojnie, to ja - powiedziałem, delikatnie gładząc ją po główce - wiesz przecież, prawda? Sama wiesz, gdzie miałaś leciec i jak wyglądam, czyż nie? - mówiłem dalej. Miałem nadzieję, że mi odpowie. Jeśli jednak się nie udało, kontynuowałem:

(Dalsza częśc następuje tylko jeśli jaskółka nie powiedziała wskazówek odnośnie tej "Ziris")
Spoiler:
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Trakt do portu

49
- Ziris, lecz nie Ziris, zielonooka, w kamienicy przy głównej ulicy - zaświergotała niby-wierszem wyraźnie skołowana ptaszyna. - Mała celniczka, tygrysiczka.

Cóż, albo był to jakiś trop, którym można było podążyć - pochodzić po mieście, popytać odpowiednich ludzi... albo bezsensowny bełkot, owoc tamtego niefortunnego ciosu kamieniem. Obie opcje wydawały się równie prawdopodobne. No bo "tygrysiczka"? Co to niby miało znaczyć? Czyżby owa Ziris była istotą podobną do Ardrana, spokrewnioną jakimś sposobem z dzikim, drapieżnym kotem? A może... może miała powiązania z Syndykatem Tygrysa, potężną gildią, znaną dobrze każdemu mieszkańcowi Archipelagu? Mogła również być po prostu osobą o dzikim, tygrysim charakterze albo... albo jaskółka świergotała od rzeczy. No bo "Ziris, lecz nie Ziris" - to już brzmiało zupełnie bez sensu.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Trakt do portu

50
Pomyślmy... - powiedziałem do siebie, siadając ze skrzyżowanymi nogami. Wsunąłem rękę pod kaptur i lekko podrapałem się za uchem, ale miało to efekt odwrotny od zamierzonego - owszem, to było przyjemne, ale odwracało moją uwagę od problemu.

W każdym razie, Ziris to jakaś dziewczyna. Mieszka przy głównej ulicy... albo tam pracuje. Celniczka? Może sprawdza przedmioty... lub informacje. Albo przepuszcza ludzi do kogoś ważnego...

Jednak najciekawszy był wtedy ten drugi trop. Tygrysiczka? Kojarzyło mi się to naprawdę przyjemnie, przynajmniej do czasu, kiedy pomyślałem o Syndykacie.

Odczekałem chwilę, by miec nieco więcej sił, po czym wyruszyłem w stronę głównej ulicy Eroli. Następnie poszukałem jakiegoś miejsca, w którym ma wpływy Syndykat... wiadomo, niby nie wiadomo, ale jednak zazwyczaj jest jedno czy dwa takie miejsca, prawda?

Kiedy już znalazłem takie miejsce, to podszedłem i zapytałem, czy mogę spotkac Ziris. Może takie podejście da radę?
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Trakt do portu

51
Choć dziś Syndykat Tygrysa nie był już aż tak potężną siłą, jak jeszcze kilka lat temu, to wciąż tak naprawdę trudno było znaleźć miejsce, w którym wpływów by nie miał... A jak się już znalazło, to tylko dlatego, że tu akurat te wpływy były mniej jawne.

Przy głównej ulicy Eroli, a zwała się ona ulicą Perłową, stał długi szereg kamienic. Z miejsc, które przypuszczalnie mogły być pod opieką Syndykatu, wymienić można było, na ten przykład, zamtuz "Ciepłe Wyspy", duży zakład złotniczy i manufakturę majoliki. Wyroby tej ostatniej cieszyły się dużym wzięciem także poza Archipelagiem. W szczególności kerońska szlachta upodobała sobie kolorowe, malowane w egzotyczne wzory naczynia, które stąd wychodziły.

Jakoś się tak złożyło, że nie mając specjalnego pomysłu chłopak z jaskółką zawędrował właśnie pod drzwi owej manufaktury. Koło wejścia siedział goblin, pilnujący straganu z barwnymi wazonami, misami, talerzami i flakonami. Co jakiś czas rzucał okiem, czy przypadkiem nikt nie przygląda mu się zanadto natarczywie, i pociągał solidny łyk z butelki, którą zaraz chował pod obrus, przykrywający stoisko i sięgający aż do ziemi.

- A bardzo proszę, mnie to nie przeszkadza - odparł goblin na pytanie Ardrana, czy może spotkać Ziris. A potem zarechotał donośnie i skrzekliwie z tego nad wyraz, w jego mniemaniu, udanego żartu. - Może wazonik?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Trakt do portu

52
Niestety, jak się okazało, znalezienie takiego miejsca wcale nie było proste... Niby wszędzie miał wpływy, ale nie można było się jakoś skontaktowac... W końcu udałem się do manufaktury, czy jakoś tak. Robili różne naczynia.

Spojrzałem na goblina, niewiele niższego ode mnie. Na moje pytanie odpowiedział raczej żartem, po czym chciał mi sprzedac swój towar...

- Nie, przepraszam, ale już mam wszystko, czego potrzebuję... - powiedziałem cicho, po czym dodałem:
- Ktoś mi zapłacił za dostarczenie informacji jakieś Ziris. Mówili coś o celnikach, głównej ulicy, i lwach... czy to były tygrysy? Najpierw wybierają dziecko jako posłańca, a potem się dziwią że wiadomośc nie dociera... Nie moja wina że mieli zabawki w biurze! - ostatnie słowa wypowiedziałem nieco podniesionym tonem. Następnie spuściłem wzrok, i powiedziałem:
- W każdym razie dali mi tylko na jedzenie, a resztę zapłaty dostanę, jak dostarczę wiadomośc... pomoże pan? - mówiąc ostatnie słowa, spojrzałem na niego, nadal ze spuszczoną głową, i ze smutną miną.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Trakt do portu

53
- Ta, tylko rozumu brak, ale tego nie sprzedaję - skomentował zielonoskóry handlarz pierwsze słowa chłopaka i ponownie się roześmiał, skrzekliwie jak wrona. We własnych oczach musiał być naprawdę nielichym dowcipnisiem.

Goblin wysłuchał reszty wywodu dzieciaka. Podrapał się po nosie, donośnie beknął i bezwstydnie smarknął w rękaw. Popatrzył na Ardrana trochę krzywo, bo coś mu się ta historyjka wydała podejrzaną. Zerknął też z ukosa na jaskółkę, którą dzieciak trzymał pod pachą. No bo to w końcu niecodzienny widok, takie srebrne pióra... Małe, chciwe oczka straganiarza błysnęły niczym szkliwo na owej słynnej, tutejszej majolice.

- Słuchaj no, mały łachudro... Tylko mi tu nie kwicz! - Głos goblina, który się zaczyna ekscytować, nieprzyjemnie przypomina nienaoliwione drzwi. - A wiesz ty, co to za cholery, co nie jedzą, nie piją, a z dnia na dzień rosną?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Trakt do portu

54
Miałem dośc tego goblina, ale może miał te informacje... skąd miałem wiedziec, czy tak było, czy nie? W każdym razie kiedy tak popatrzał na jaskółkę, delikatnie cofnąłem rękę z nią, po czym usiadłem na ziemi i zacząłem się zastanawiac nad jego zagadką. Jednocześnie mówiłem do siebie.

- Nie je, nie pije... więc pewnie nie żyje. A jednak rośnie... A mówiliśmy o pieniądzach...

Już wiedziałem. Podniosłem głowę i zapytałem się:
- Chodzi o długi?
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Trakt do portu

55
- No, blisko! - rzucił goblin nawet z pewnym odcieniem uznania w głosie. - Ja wprawdzie żem miał na myśli ceny, no ale jak ceny, to i długi, nie? Nie? Żebyś ty wiedział, że tak.

Handlarz trzasnął zieloną pięścią w swój stół, aż wazony niebezpiecznie zabrzęczały. Trudno było orzec, czy był czymś rozzłoszczony, czy uradowany, bo jego gęba wciąż była tak samo brzydko skrzywiona. No, może nie dokładnie tak samo, bo zasób grymasów miał w zasadzie dość szeroki, żaden jednak nie dodawał mu niestety urody.

- Uważaj, dzieciaku, bo cię tam kto rozdepcze na tej ulicy! Takie nóżki zmęczone, że ustać nie możemy? - zadrwił. - Poczekaj, aż będziesz w moim wieku! To już lepiej usiądź tu obok mnie, o, na ławce. - Tu straganiarz faktycznie posunął się kawałek, robiąc chłopaczkowi miejsce obok siebie. - Ty, mały, a słuchaj tego: co to za mądrala, co zna wszystkie języki świata, ale jak zapytasz, to ci z sensem nie odpowie?

Ciekawe, jak długo miał zamiar się tak zabawiać - bo, jak wiadomo, gobliny lubią rozrywkę. Z tym że zwykle przybiera ona mniej wyrafinowane formy, niż zadawanie zagadek...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Trakt do portu

56
Grzecznie usiadłem na ławeczce, dbając o to, by nie ściskac za bardzo jaskółki, a jednocześnie dobrze ją trzymac... Goblin może i nie był agresywny, ale widziałem, jak na nią patrzał...

Następnie usiadł, myśląc nad tym pytaniem... zna wszystkie języki, ale nie odpowie z sensem...
- Zna języki, ale nie mówi z sensem... Bóg? Nie, ci raczej po prostu nie odpowiedzą... Może... - tu urwałem na chwilę, zastanawiając się, czy to odpowiedź. No chyba tak...
- Wyrocznia? Ponoc znają odpowiedzi, ale zawsze je mówią zagadkowymi wierszami... Dogadałbyś się z taką.

Nie, to raczej nie to... ale nie miałem pomysłu, o co mogło chodzic...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Trakt do portu

57
Węch Ardrana zaatakowała silna, ohydna woń przetrawionego wina, kiedy znalazł się tak blisko straganiarza. Jednak teraz, jak już usiadł, trochę nie wypadało nagle wstać, a odsunąć się nie było gdzie.

- Taa, wyrocznia. Akurat. - Tym razem zielony przybrał zawiedzioną minę, jeszcze brzydszą od tej pełnej uznania. Z zaskoczenia strzelił chłopakowi prztyczka w nos, i to wcale nie tak lekko. Zabolało. - ECHO, głupku! Rozumiesz? - zaczął wyjaśniać, jakby to było potrzebne... No ale w końcu miał Ardrana za małego dzieciaka, który jeszcze nie wszystko o tym wielkim świecie wie. - Echo zawsze powtarza, co powiesz, nawet jakby to był stary dialekt przebrzydłych Trolli albo ćwierkanie Wysokich Elfów sprzed pięciu wieków, ha! Ale jak zapytasz, ile jest dwa a dwa, to przecież z sensem nie odpowie, nie? A do wyroczni to ty masz chyba za mały szacunek, szczeniaku, nie sądzisz?

Tu nastąpiła chwila przerwy w tym wykładzie, bo do straganu podeszły właśnie jakieś dwie kobiety. Z zainteresowaniem oglądały wyroby erolskiej manufaktury i zdążyły się nawet posprzeczać, które talerze ładniejsze - te w zielone papugi czy te w błękitne muszle. Nowy, gobliński znajomy Ardrana pospieszył rozwiązać ich problem, szarmancko oświadczając, że tak pięknym paniom chętnie sprzeda z dużym upustem oba komplety. Wtedy one zgodnie oświadczyły, że nie, po czym każda z nich kupiła po żółtym wazonie z motywem morskich fal. I zrozum tu baby.

- To dopiero zagadka, co, mały? - rzucił goblin, odprowadzając wzrokiem niewiasty. - Ale ale, słuchaj tego, to będzie proste, z życia portowego miasta wzięte! W porcie stoi sobie statek, a z burty zwisa mu drabinka, wiesz, taka z linek. Ta drabinka ma, proszę ciebie, dziesięć stopni, oddalonych od siebie o tyle, co, powiedzmy, pięć twoich dłoni obok siebie. Najniższy szczebelek styka się z powierzchnią wody. A że, kurka jego mać, właśnie zaczyna się przypływ i woda podnosi się w ciągu godziny o tyle, co trzy twoje dłonie, to za ile dojedzie ona do czwartego szczebelka drabinki? Ha, no powiedz, spryciarzu!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Trakt do portu

58
Zachowanie obu pań mnie rozbawiło... Jedna chce to, druga to, i biorą co innego... No coż, ale goblin dał mi kolejną zagadkę.

Swoją drogą, że nie wpadłem na to echo... Wstyd mi było troszkę... dorosły by to zrozumiał, a ja w teorii taki jestem.

Nowa zagadka to już tylko matematyka... pomyślmy...
- Skoro dotyka pierwszego, to czwarty jest pięc... razy trzy... piętnaście dłoni wyżej. Jeśli podnosi się o trzy dłonie, to znaczy,że w ciągu pięciu godzin osiągnie czwarty szczebel? - zapytałem, po czym dodałem:
- Swoją drogą, to dośc duże te odstępy między szczeblami - i się uśmiechnąłem.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Trakt do portu

59
- Ta? A za ile godzin cały statek zniknie pod wodą? - zarechotał złośliwie zielony. Teraz zaczynał przypominać starą, wyliniałą papugę, zarówno ze swego pomarszczonego oblicza, jak i ze skrzekliwego głosu. - Eee, głupek - machnął ręką. - Rachować może umie, ale wiedzy życiowej nie ma, o! Byłeś ty kiedy w porcie, dziecko? Statek widziałeś? Jak się na wodzie unosi? To idź sobie popatrz!

Teraz to handlarz chyba naprawdę się zdenerwował, że ten Ardran taki słaby w zagadkach i w myśleniu. Znów trzasnął pięścią w stół... tym razem jeden z wazoników tego nie zniósł. Spadł na bruk i w jednej chwili zostały po nim tylko purpurowe, malowane skorupy. Goblinowi ze złości aż oczy wyszły na wierzch.

- Nooo pięknie, ty bezrozumny szczeniaku! Widzisz, przez ciebie cenny towar tracę! I kto za to zapłaci, ha? - Zaraz jednak trochę zmiękł. - Słuchaj, mały. Dobre mam serce, już cię polubiłem, bez powodu zresztą. Zabaw mnie jakąś zagadką, której jeszcze nie słyszałem i która mi się spodoba, to może nie każę ci płacić tych czterdziestu srebrników za szkodę.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Trakt do portu

60
Trochę się przestraszyłem, kiedy tak wybuchł, po czym powiedziałem:
- Są drabinki tak obciążone, by trzymały wysokośc do dna, a nie do okrętu. A jeśli wysokośc fali rosła, a fale szły od boku, moja odpowiedź też jest poprawna... - powiedziałem cicho, po czym dodałem:
- Nowa zagadka? No dobrze...
Zaraz... słyszałem to tylko raz, i niezbyt dobrze pamiętałem... Ale nie brzmiała ona na popularną zagadkę.
- Chwilkę, dobrze? Muszę ją sobie przypomniec... - powiedziałem, dobierając ostatnie słowa. W końcu już miałem!
- Choc słodycz czujesz, smakuję goryczą,
Ludzie po mnie płaczą, ludzie po mnie krzyczą,
Ze mną poczujesz jak to jest byc władcą,
By następnie cierpiec wraz ze swym oprawcą,
Ja burzę trony, granice, zwyczaje,
Ze mną wszystko tu równym byc się zdaje,
A kiedy już myślisz, że masz już mnie dośc,
Błagasz mnie o więcej, choc da ci to w kośc.
Gdyż raz tylko ze mną to zawsze za mało,
Gdy mnie opuściłeś, już ci mnie brakowało.
Kim jestem?
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port Erola”