Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

166
Diabelstwo ukłoniło się głęboko Annie. - Przepraszam, że nie mogłem nic zrobić i dziękuję za wyrozumiałość. - Następnie z bólem patrzył na karczmę i zamyślił się. Stał w ten sposób dłuższą chwilę, by w końcu się odezwać. - Nic tu po nas. W obecnym stanie nie zdołamy nic zrobić. Na razie musimy się wycofać i ukryć. Znacie jakieś miejsce, gdzie możemy się zaszyć na dzień lub dwa? Musimy też uruchomić wszelkie kontakty jakie mamy. Od tego momentu nie interesujemy się dowództwem Srebrnej Ręki. Naszym priorytetem jest Seon. To już nie chodzi o Erole, tylko o same Tygrysy, o zemstę. Teraz bardzo przydałby się Televan... - Po tych słowach Elernai oparł się plecami o ścianę i powoli osunął na ziemię ze zmęczenia.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

167
- Ludzie giną na wojnie. Seon mówił, że gdy wyjdziemy na ulicę i zmienimy się w organizację polityczną, to zabijać trzeba będzie tylko na początku. A potem będzie lepiej. Może fakt, że Janek poświęcił się, by zatrzymać pościg spowoduje, że później my i inni będziemy żywi. Widzieliście te konie? Cholera, nigdy nie było tak poważnie jak teraz - zaczęła mówić prędko i głośno Anna, osuwając się na ścianę tuż obok Elernaia. Brodę oparła na kolanach, które objęła rękoma i bez kolejnego słowa oparła się o chłopaka. Był już spokojny. Normalny. Przemiana nastąpiła niemalże niezauważalnie. Ze spokojem ducha mógł już odsapnąć - krótką tylko chwilę. Był jednak zmęczony. Niewiarygodnie zmęczony tym, że przez pół nocy ganiał po mieście, nawet jako bestia. Emocje, które w nim buzowały i napędzały go do działania, teraz go opuszczały. Był bardzo spokojny.

Elernai w tej chwili odetchnienia spojrzał w kierunku morza, nad którym zaczynały się przebijać promienie słoneczne. Złocisty dysk wschodził nad ciemną tonią, barwiąc ją na jaśniejsze kolory. Powoli dostawały się one nawet do portu, więc niebawem będą oni bardziej widoczni dla odległych zbrojnych i strażników. Gdyby nie fakt całokształtu tej nocy, uznałby, że z pewnością był to piękny widok. Rzadko kiedy oglądał wschód słońca na Archipelagu. Nie widział całego słońca, bo Karczma leżała na północnym zachodzie Eroli, więc mały cypel zasłaniał część światła.

- Kurwiarze. Tępe gnidy tej ziemi - wycedził przez zęby Log, obok którego stał chłopak. Rudy, o zielonych oczach i trochę chłopskiej twarzy, pełnej piegów. Był trochę zdezorientowany, a wizja podbitej Karczmy napawała go przerażeniem. Być może Tygrysy były dla niego kimś w rodzaju bohaterów. A teraz byli pobici przez zwykłą Straż, której często spuszczano łomot. Log jedynie wpatrywał się, zaciskając pięści. Stał na środku ulicy koło mostów prowadzących do łódek. Mogli go zobaczyć. On jednak nie zważał. Po dłuższej chwili jednak dopiero podszedł bliżej ściany i usiadł na środku bruku, po czym po prostu się na nim położył, podkładając ręce pod głowę. Zapanowała na kilka długich minut cisza.

- Ja znam takie miejsce. Parę miejsc. Jeżeli jednak Tygrysy są teraz na przegranej pozycji, nie mam pojęcia, co robić - odezwał się, leżąc - Syndykat może pomóc, ale raczej nie pomoże. Nie miesza się w takie utarczki. Straż i król nas rozbili. Doszczętnie. Ciekawi mnie, co z Czerwonym Kotłem. Ich pewnie też już wszystkich zakuli w łańcuchy. Musimy wezwać Televana, Elernaiu - podniósł się do pozycji siedzącej, wpatrując się z wyczekiwaniem w chłopaka. Zacisnął jeszcze raz pięści i wykrzywił twarz w gniewie - Musimy znaleźć Televana. Jesteś naszym dowódcą, Elernaiu, ale to Televan jest naszym, a więc i Twoim przywódcą. Jest naszą ostatnią nadzieją. Nie wiadomo, co z Seonem. Nadal pozostaje dowódcą Tygrysów - tutaj też podjechał do Karczmy zapewne patrol czterech konnych, pilnujących zamkniętego, krytego wozu, do którego wepchnięto kolejnych, zakutych w łańcuchy ludzi. Mężczyzn i kobiety, chociaż głównie mężczyzn, ubranych w skórzane zazwyczaj ubrania typowe dla zwykłych mieszczan bądź lokatorów biedniejszych okolic - Tutaj już paru siedzi, więc dajcie tylko trzech - zakomenderował jakiś zamaskowany mężczyzna. Na głowie bowiem miał hełm zasłaniający całą twarz. Wyglądał na przywódcę przynajmniej grupy strażników.

- Niby niewiele mówić powinienem, ale Seon zdrajca, czy nie zdrajca, pewnie Tygrysów zdradzić nie chciał. Przeto to jego życie, nasze Tygrysy, panie Elernaiu. Jeśli chcemy uratować Tygrysy, powinniśmy i Seona uratować, by zapewnić im przeżycie, a potem dopiero dokonać zemsty, gdy umysł spokojniejszy. Mnie to na dobre zawsze wychadza - rzucił nieśmiało rudy chłopak, chociaż widać było, że w sumie jemu to i tak jest wszystko obojętne. Być może stracił więcej, niż tutaj zebrani. Szansę na inne życie, może cały swój dobytek i przyszłość. W Tygrysach mogło wielu być takich, co są bez rodzin, spośród biednych wzięci. Taki teraz chłopak będzie mógł tylko zbirem zostać w bardziej przestępczym zgrupowaniu.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

168
- Chciał zdradzić czy nie, wyszło na gorsze. Jeśli wydając nas miał uratować Tygrysy, to pokazał swoją słabość i naiwność. Jednak masz racje, jeśli ludzie mają komuś zaufać, to właśnie jemu. Ale jeśli to się skończy, a mam nadzieję, że się dobrze skończy, to osobiście dopilnuję, by zapłacił za to co zrobił. - Mówił chłopak uderzając pięścią w ścianę i nie odrywając wzroku od ziemi. Z żalem patrzył, jak straż wyprowadzała ludzi, którzy niekoniecznie nawet mieli bezpośredni kontakt z Syndykatem. Zawsze go bolała świadomość, że we wszelkich wojnach najbardziej cierpią zwykli ludzie, którzy nie mają z tym nic wspólnego. - Nic tu po nas, chodźmy zanim nas zauważą. Musimy się gdzieś zaszyć i odszukać Televana. Znacie go lepiej niż ja, jak i całe to miasto. Macie jakiś pomysł od czego można zacząć poszukiwania? - Powiedział spokojnie Elernai, patrząc raz na Annę, raz na Loga. Niegrzecznie pominął zupełnie chłopaka, który z nimi został. Jednak po chwili spojrzał na niego i jakby nic się właściwie nie stało zapytał. - Skoro i tak zostajesz z nami to warto by było się choć trochę bliżej poznać. Jak się właściwie nazywasz? - Diabelstwo chciało już wstać, ale postanowiło poczekać aż Anna się podniesie. Chłopak nie chciał jej odsuwać, gdyż to, że dziewczyna opierała się o niego było na swój sposób przyjemnością. Jedyną, jaką w tym momencie odczuwał.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

169
Opanowany już bardziej Log pokiwał głową, słysząc słowa Elernaia - Jak powiesz, dowódco - wyszeptał niemalże niesłyszalnie, próbując z powrotem powrócić do swojej żelaznej dyscypliny i spokoju. Nie wiadomo, czy to z gniewu, czy może kwestią przemiany, z nosa pociekła mu krew. Anna widocznie to zobaczyła, ale nie zwróciła na to uwagi - kątem oka bowiem diabelstwo widziało duże oczy, przemieszczające się od Loga do horyzontu, jakby błądząc w poszukiwaniu jakiejś myśli.

Czuło się w powietrzu smutek i gniew, ale i dziwne rozluźnienie i zobojętnienie. Niedawne wydarzenia były tragiczne dla Tygrysów, zwłaszcza dla Anny i Loga, ale i tak ten gniew i złość spływały już po nich. Teraz chcieli tylko odpocząć i przeczekać to wszystko, jakby schować się. Elernai czuł to i rozumiał bardzo dobrze, bo nie tylko pomagały mu w tym jego zdolności, ale i sam coś takiego odczuwał. Chciałby się położyć i odpocząć - Wiem, gdzie znajdziemy Televana. Nadal jednak nie rozumiem, jak do tego wszystkiego mogło dojść. Sądziłem. Wszyscy sądziliśmy w sumie, że Syndykat pomoże nam, skoro ich popieramy. Myślałem, że rozpęta się wojna domowa na Archipelagu i obali się króla. Teraz jednak coraz mniej wierzę w powodzenie celu Tygrysów. Polityczne cele scalały wiele organizacji, teraz jednak widzę, że chodziło jednak tylko o wpływy i władzę. Oraz o pieniądze - powiedział smutnym tonem Log, zawiedziony i zniechęcony jak nikt inny z tej czwórki. Wstał od niechcenia i wyjął kredę z którejś z kieszeni. Narysował na ciemnej powierzchni ściany duże, białe oko bez powieki, przekreślone i wzięte w okrąg - Tygrysy zapewne już wiedzą. A jeśli nie, to się dowiedzą. Krąg tak samo. Anna także wie, gdzie znaleźć Televana. Wybacz mi teraz Elernaiu, ale muszę załatwić spraw. Rozesłać ludzi do innych organizacji, ostrzec wielu oraz dojrzeć paru spraw, o których wiem tylko ja i Televan. Bywajcie - uśmiechnął się na samym końcu do Anny i po prostu pobiegł między budynki, wąską alejką kierując się ku kamienicom nieopodal portowych budowli.

- Szkoda dnia. Chodźcie - wyszeptała Anna i z gracją wstała. Bardzo oddzielała się na jasnym niebie i zmieniającym w błękit morzu, ubrana w czarne, skórzane ubrania. Westchnęła, spoglądając ostatni raz na Karczmę i ruszyła tą samą drogą, co Televan.

- Jestem Rolfi, panie. W Tygrysach jestem od bardzo dawna. Jak Seon obrał dowództwo, to Tygrysy zrobiły się słynniejsze. Jako sierota i dziecko ulicy chciałem coś zmienić, więc dołączyłem. Szkolił mnie Gorg, który jest Słowikiem. Z pewnością go poznałeś. A Ty, panie? Jak tutaj trafiłeś? Pojawiłeś się nagle i już teraz zaszedłeś tak wysoko. Podziwiam Cię. Nie jesteś dużo ode mnie starszy, może o jakieś dwa czy trzy lata, a gdybyś dołączył wtedy, co ja, to pewnie teraz byłbyś królem całego Archipelagu - wyszczerzył zadbane, białe, młode zęby piegowaty rudzielec. Powoli miasto budziło się do życia, gdy stawiali kolejne kroki. Pierwsi robotnicy, służący, marynarze i pracownicy portowi pojawiali się gdzieś po ulicach, a gdzieniegdzie widać było pojedyncze patrole, które Anna szybkim krokiem wymijała innymi ścieżkami pomiędzy zakładami rzemieślniczymi, małymi magazynami i nieznanymi z celu drewnianymi chałupami.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

170
Elernai ponuro spojrzał na oddalającego się Loga. Faktycznie bardziej od smutku czuł teraz obojętność i zmęczenie, ponieważ bez zastanowienia prostu pozwolił mu oddalić się od grupy i działać na własną rękę. Wysłuchał Rolfiego i z uśmiechem wstał i podążył za Anną ruchem ręki wskazując, by młodzieniec trzymał się blisko. Odchodząc spojrzał raz jeszcze na karczmę i dziwnym symbol pozostawiony przez Loga. - Królem powiadasz? Wolałbym nie, bo skoro obecnego udałoby się zdetronizować, to mnie również. Ale dziękuję. - Diabelstwo zrobiło się teraz trochę pewniejsze i weselsze. To pierwszy raz, kiedy ktoś mu otwarcie powiedział, że go podziwia. Przez to chętnie zaczął udzielać odpowiedzi na pytania Rolfiego. - Trafiłem przypadkiem. Przybyłem do miasta w poszukiwaniu informacji o moim starym znajomym, ale przy okazji naraziłem się jakiejś grubiej rybie ogrywając go w karty. A tak się składa, że moim partnerem w tej rozgrywce był Televan. Ostatecznie z całej tej sytuacji uratował mnie on i Seon, ale musiałem się gdzieś zaszyć, bo straż miejska pewnie oskarżyła by mnie o współpracę z Syndykatem. Postanowiłem więc pobiec za Seonem i resztą i udowodnić, że jestem przydatny. Najpierw myślałem tylko o informacjach, które mógłbym od was pozyskać, ale teraz przywiązałem się do ludzi. No i po części jestem obecnie spokrewniony z niektórymi z was, jeśli wiesz co mam na myśli. Widziałeś naszą przemianę, więc nie ma co ukrywać. Poza tym nie od zawsze miałem czerwone oko i białe włosy. - W tym momencie odgarnął lekko swoje długie włosy, których nowy kolor przypadł mu do gustu.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

171
- Bardzo ciekawa historia - rzekł z przekonaniem Rolfi, a na jego policzki wypłynęły aż rumieńce, jak z ekscytacją w oczach słuchał słów starszego członka organizacji, która dzień wcześniej dominowała podziemie Eroli, a dzisiaj mogła już w ogóle nie istnieć - Czyli już coś wiedziałeś, gdzieś byłeś i gdzieś zaszedłeś, skoro grałeś w karty z kimś takim jak Televan, panie Elernaiu. Ja kiedyś chciałem być rycerzem. Umiem nawet mieczem walczyć całkiem dobrze, a zbroja nie wadzi mi podczas potyczek, jeżeli stać mnie, by ją wypożyczyć, albo ktoś mnie w nią udzieje na misję czy dwie. Seon miał dla mnie kiedyś wspaniałą zbroję, ale wyszło tak, że bardziej potrzebne mi były pieniądze, więc zbroja została w Karczmie. Tak samo jak i miecz, którym kiedyś wojowałem w latach wczesnej młodości. Ale jak tylko zoczyłem, co Gorg wyprawia z długimi nożami, to uznałem, że każdy rycerz, który zapuści się w te okolice, może drżeć ze strachu - rozgadał się rudzielec, mówiąc długo, z wczuciem w każde pojedyncze słowo, a Elernai czuł od niego coraz to większe podniecenie tematem walki oraz dawnych przygód. Widocznie uznał, że Elernai wysłucha każdego jego zdania - tak też i było, bo w końcu sam do tego zachęcał.

- To już niedaleko. Kwestia dwóch ulic - powiedziała Anna, przystając przy jakimś warsztacie rzemieślniczym, gdzie za szybą stały różne dziwne, drewniane instrumenty muzyczne. Przed lokalem na ławce siedział siwy, barczysty mężczyzna, podobny trochę do Rybaka, lecz gdy się przypatrzeć, to zupełnie inny - Słowo i poezja - powiedziała beznamiętnie, chociaż trochę smutno Anna, wchodząc do środka, a starszy mężczyzna odpowiedział tym samym sloganem. W środku dziewczyna od razu przeszła na tyły, przechodząc przez kilka drzwi i kotar, wychodząc kilkukrotnie na zewnątrz, by tylko na dwa kroki znaleźć się w zaułku, a by chwilę potem być już gdzie indziej - Tutaj można się umyć. Na szybko - powiedziała w drewnianym pomieszczeniu, gdzie stało pięć drewnianych, dużych mis z wodą i po ręczniku przy każdej. Rolfi bez zastanowienia zaczął obmywać sobie dłonie i twarz, a Anna tarła zapalczywie skórę, by zmyć czarny barwnik. Na ulicach zaczynali pojawiać się ludzie, a w chwilach takich, jak ta, gdy na Tygrysy urządzono polowanie, każdy może wydać się podejrzany dla Straży Miejskiej.

Przez drzwi weszło niemalże od razu po tym, gdy Anna i Rolfi zaczęli się obmywać dwóch strażników w mundurach, trochę brudnych i dziwnie prostych z wyrazu twarzy, lecz widocznie nie mieli dobrych zamiarów - My tu se idziema zaułkiem, a tuta taki strojniś. Myślimy sobie, pewno złodziej, bo skąd tyle pieniędzów na takie fraki i płaszczyki mo. A przeca to każdy ino wie, że to kipisze i wykurzenia tej nocy były i się ściga tych, co złodzieje, mordercy i inni przestępcy. Zachciało się fortuny i walki z królem? To ją możecie odebrać i w łańcuchy pójść. Chyba, że pięć sztuk złota Wam nie szkoda - powiedział brodaty, niezadbany mężczyzna. Drugi stał za nim, za otwartymi drzwiami, w zaułku. Elernai wyczuł jeszcze chore podniecenie gdzieś obok drzwi. Był ktoś tam jeszcze - ilu ich jednak było? Tego nie wiedział.

- Albo dziewkę pożyczcie. Zbrojna taka, agresywna. Lubię zadziorne - zaśmiał się ten drugi z zaułka, oblizując usta. Anna zdążyła tylko się odwrócić od miski, spoglądając bez wyrazu w kierunku drzwi. Dzieliło ją od strażników kilka metrów, a przy boku miała broń. Nie wiadomo było jednak, ile osób mogło czekać za drzwiami.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

172
Diabelstwo nie raz pobiło strażnika, czy dwóch. Lecz teraz świadomość, że może być ich więcej niż trzech za drzwiami wywołało u niego niepokój i zmęczenie. Poza tym dopiero co przyszli do kryjówki, a to byłoby nierozsądne rozpoczynać w niej bójkę, która mogłaby się zakończyć kilkoma trupami, gdyż ktoś z zewnątrz mógłby to zauważyć.

Elernai wolał nisko upaść i prawdopodobnie stracić w oczach grupy, niż ją narażać. Chwycił za sakwę pieniędzy, którą udało mu się wygrać w gospodzie wraz z Televanem, odliczył pięć złotych monet i powiedział. - Szanowny Panie władzo. Niech ten podarek będzie dowodem, że wszyscy tu jesteśmy uczciwymi obywatelami tego miasta. Co do płaszcza, to dostałem go od mojego wujka, tutejszego kupca. Ale nie chcę, aby moja rodzina miała kłopot ze strażą, albo straż z moją rodziną. - Blefem próbował nastraszyć mężczyznę, ale zachowując przy tym spokojny ton. Po tym podszedł powoli do niego i wręczył mu monety. Cały czas jednak trzymał drugą rękę w pobliżu sztyletu, gdyż obawiał się, że może to być zasadzka.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

173
Oczy strażnika zaświeciły się, a twarz wykrzywił plugawy, szeroki uśmiech z brakiem kilku zębów. Przeliczył monety i uśmiechnął się szerzej, chociaż twarz przybrała bardziej złośliwy wyraz - Tak o liczę i liczę. Nie wychodzi mi tutaj 50 monet. Jest tylko pięć ino - ten w drzwiach zaśmiał się gardłowo, a ktoś inny parsknął gdzieś w zaułku. Złe intencje dawało się wyczuć bardzo intensywnie - gdzieś obok nich był ktoś o wyjątkowo złym sercu bądź było tam kilka osób, które nie chciały dla Elernaia zbyt dobrze. Niemniej, kolejne 45 monet wcale nie uszczupli sakwy aż tak - było tam pewnie ze sto sztuk.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

174
Elernai skrzywił się niezauważalnie. Właśnie sobie przypomniał dlaczego nigdy nie szanował straży miejskiej. Już miał wyciągnąć resztę zapłaty, ale przypomniała mu się sytuacja w barakach. ~ Patrząc na tę skretyniałą mordę obstawiam, że ta gnida nie ma wiele więcej rozumu niż tamten gołąb ~ Spróbować nie zaszkodzi, więc diabelstwo spojrzało głęboko w ślepia mężczyźnie swoim szkarłatnym okiem i jakby wydając rozkaz pomyślało. ~ Pięć monet wystarczy. Wyjdź, bo inaczej będziecie mieli kłopoty. ~ Chwilę po tym dodał tylko, by nie wyglądało to zbyt podejrzanie wobec jego kolegów. - Ależ panie władzo, jestem pewien, że umawialiśmy się na pięć złotych monet. Chyba nie chcemy, by mój wuj dowiedział się, że straż oszukuje porządnych obywateli, prawda? - Diabelstwu wcale nie zależało na tych pieniądzach, bo i tak ma drugie tyle, a i jeszcze trochę swoich mu zostało. Zwyczajnie nie uśmiechało mu się płacić tyle pieniędzy bandytom w mundurach, no i uznał, że to dobra chwila by sprawdzić jak bardzo polepszyła się jego kontrola umysłu. Jeśli to nie zadziała, Elernai bez awantury odda pieniądze mężczyźnie.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

175
Twarz strażnika, na którego myśli Elernai próbował wpłynąć wykrzywiła się nie tyle co gniewnie, co może z zaniepokojeniem, bądź niezrozumieniem. Otworzył usta zagryzając mocniej zęby i zmarszczył brwi, wpatrując się w podłogę. Chwilę stał tak w niezręcznej ciszy, a słowa diabelstwa jeszcze bardziej zbiły go z tropu, lecz pokiwał głową w zamyśleniu i wybąknął jedynie ciche - Tak. To był tylko taki, że tako powiem, żarcik ino. Datek przyjmiemy i już nas nie ma, panie - powiedział, po czym odwrócił się na pięcie trochę przestraszony i wyszedł przez drzwi w zaułek. Ten, który stał za nim zdziwił się i z gniewem syknął - Co Ty wyprawiasz bęcwale! Dałby nam kasę łatwiej niż ten żebrak - obaj zniknęli z widzenia i poszli gdzieś w zaułek.

- Zamknij mordę śmieciu. Wiesz, kim jest jego rodzina? Mielibyśmy kłopoty! - tak też zniknęli dalej kłócąc się, a dołączyło do nich kilka innych głosów. Anna uniosła brwi do góry, po czym z zaskoczeniem podeszła do drzwi, kołysząc lekko biodrami i zamknęła je delikatnie. Odwróciwszy się na pięcie parsknęła - Nieźle. Nawet nie zgaduję, jak go spławiłeś taką tanią gadką. Tak czy inaczej, ja w sumie jestem gotowa - mówiąc to wytarła resztki czarnej farby z twarzy ręcznikiem i zrzuciła czarną, skórzaną kurtkę, zostając tylko w białej, zwiewnej koszuli - I tak pewnie jeżeli mają zwrócić na kogoś uwagę, to na Ciebie. Jesteś bardzo charakterystyczny wyglądem wśród tłumu. Ale strzeżonego ktoś tam postrzeże. Czy coś takiego - wzruszyła ramionami. Przy boku został jej jednoręczny miecz i nóż.

Rolfi zaś bez słowa otworzył oczy szerzej - widocznie nic nie rozumiał. Mimo tego skusił się na pytanie, gdy Anna uchyliła drzwi i wyjrzała na zewnątrz, czekając zapewne na decyzję o wyjściu - Panie Elernaiu. Nie raz kradłem i oszukiwałem. Kim pan w sumie jest? Jeśli można wiedzieć, oczywiście. Nie mówię tu o Tygrysach, Kręgu i w ogóle. Pytam o to, kim dokładnie pan jest. Jeśli można wiedzieć, oczywiście - wykrzywił twarz jakby zrobił coś złego rudy Rolfi.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

176
Diabelstwo z dumnym uśmiechem na ustach spojrzało na odchodzącą straż. Jego przypuszczenia okazały się słuszne. Dzięki klątwie Rogatego potrafi teraz nie tylko czuć emocje ludzi wokół, a nawet na nie wpływać. Wychodził jednak z założenia, że osoba mądrzejsza, o silniejszej woli niż gołąb czy półgłówek zdołają się temu oprzeć, lub chociaż wykryć podstęp.

- Mówi się trudno, jakoś przeżyjemy z moim wyglądem, bo ogolić się na łyso nie dam, a płaszcz maskuje trochę moje ruchy, no i ukrywa uzbrojenie. Poza tym świetnie leży, nie sądzisz? - Elernai uśmiechnął się w stronę Anny i uniósł nonszalancko jedną brew. Szybkim krokiem podszedł do jednej z misek i zaczął myć twarz, ręce oraz delikatnie zwilżył włosy. Wycierając się ręcznikiem uniósł lekko ramiona i odpowiedział Rolfiemu - Moja matka była elfką, a ojciec d... Człowiekiem, jeśli o to pytasz. A tak z profesji? Wszystkim. To tylko kwestia ceny. Chociaż z wykształcenia cyrkowcem. - W tym momencie chciał zaimponować swoją mocą nie zwracając uwagi na to, że może to już odcisnąć swoje piętno na jego psychice. Spojrzał młodzieńcowi głęboko w oczy i pomyślał. ~ Diabelsko dobrym cyrkowcem. ~ Po chwili rozłożył ręcznik na krawędzi miski, poprawił noże i sztylet, spojrzał krytycznie na dziurę w płaszczu i udał się w stronę wyjścia. Zatrzymał się tylko przy młodzieńcu i powiedział. - Nie pan, tylko Elernai. W tej grupie wszyscy jesteśmy równi, a nie jestem na tyle stary, by mnie tak tytułować. Dzieli nas przecież niewielka różnica wieku. - Poklepał go po ramieniu i stanął koło drzwi. Ukłonił się gospodarzowi, dziękując w ten sposób za gościnę i powiedział z teatralnym entuzjazmem w głosie. - Komu w drogę temu w czas, czy jakoś tak. Ruszajmy. Zahaczymy po drodze o jakieś stragany. Upolujemy sobie śniadanie.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

177
- Tak, z pewnością świetnie. A łysy wyglądałbyś już nie tak dobrze - uśmiechnęła się i wychynęła na zewnątrz, zaś Rolfi tuż za nią, chociaż twarz miał trochę zaciekawioną, jakby wpatrując się w Elernaia widział więcej, niż inni - Rozumiem. Musisz być na prawdę uzdolnionym cyrkowcem, skoro z taką łatwością wszystko Ci przychodzi. A mogłem zamiast rycerzem chcieć zostać akrobatą. Teraz miałbym taki wspaniały płaszcz i zainteresowanie dziewczyn takich jak Anna - rudy uśmiechnięty szeroko puścił mu oko, upewniając się, że dziewczyna już wyszła na zewnątrz, więc niczego nie usłyszy. Niemniej, trudno było zgadnąć, czy Rolfiemu akurat udało się wpłynąć na myśli, czy może po prostu słowa wywarły na nim takie wrażenie, idąc w parze z całokształtem. No bo cóż tu powiedzieć. Był szczupłym, wychowanym w biednych ulicach rudzielcem, któremu wszystko przychodziło z trudnością, a to, co zdobył, opłacił wielką pracą. Rolfi poprawił swoje ubrania - w świetle dziennym wyglądało na to, że miał na sobie po prostu lniane spodnie i jakąś ciemną koszulę. Przy pasie miał tak samo miecz i nóż - nie widać było ani u niego, ani u Anny żadnych buzdyganów czy innych przedmiotów, a Elernaiowi wydawało się, że mieli takie bronie, gdy walczyli ze Strażą Miejską. Może umysł płatał mu figle?

Idąc w trójkę, Anna wysforowała się trochę do przodu. Z ciasnych uliczek wypłynęli na szerszą drogę, po której stąpała już masa osób, jeździło kilka wozów zaprzęgniętych w konie. Miasto budziło się do życia, a tu i ówdzie niektórzy przechodnie kiwali głową Annie - trudno było zgadnąć, kto następny wykona ten znak. Robili to osobnicy na prawdę przypadkowi - kupiec, marynarz, praczka. Nie można było się tego spodziewać, a gdy już wykonali ten gest, okazywało się to tak oczywiste, że to akurat oni powiązani są w jakiś sposób z Tygrysami. Niemniej, Elernai zwracał uwagę sporej ilości osób. Kapelusz i płacz zasłaniały go dobrze, ale sprawiał wrażenie kogoś bogato odzianego, o białych włosach. Tutaj jednak nie było tak, jak w Keronie - ludzie byli po prostu ciekawi, nie podejrzliwi.

- Świeże ryby! Ryby-ryby świeże! Zapraszamy! - krzyczał obok jakiś mężczyzna w fartuchu, przy straganie spory kawałek do przodu. Zaczynały się tam różne stoiska i stragany, gdzie było także i jedzenie - To idź coś upoluj, mój łowco. Za rynkiem jest kamienica, biała, z płaskorzeźbą jelenia nad wejściem. Tam się spotkamy. Ja idę się rozejrzeć po straganach - radosna pobiegła gdzieś w tłum, a Elernai został z Rolfim, który uśmiechnął się nieznacznie - A więc zostaliśmy sami. Na co masz ochotę? A tak w ogóle wiem, że to nieodpowiednia chwila, ale w sumie zaraz spotkamy się z Televanem. Co masz zamiar zrobić, jeśli okaże się, że Televan będzie chciał bezpośredniej zemsty? Albo odwrotnie, ucieczki? Chciałbym wiedzieć, co mnie może czekać pa, pa, Elernaiu - grymas zakłopotania wypłynął na piegowatą twarz.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

178
Elernai jakby nie zwracając uwagi na słowa Rolfiego zaczął ze smakiem rozglądać się po straganach. - Dobry chleb ze smalcem i coś do popicia, właśnie o tym teraz marzę. Chodź, ja stawiam. - Poszedł szukać straganu ze swojskim jadłem. Nie miał zamiaru kraść, bo zwracał na siebie tyle uwagi, że to by się nie udało. Skoro już i tak uchodził za bogatego, to miał zamiar zapłacić pieniędzmi z mieszka kupca, którego udało mu się ograć. Zamówił dwie kromki grubo krojonego chleba wiejskiego ze smalcem i kufel piwa, oraz poczekał na zamówienie chłopca. Przez cały ten czas zastanawiał się co by w takim razie zrobił. Ostatecznie odpowiedział mu z pełną powagą. - Nic. Wykonałbym rozkaz. Jesteśmy drużyną, a on naszym dowódcą. Dopóki widocznie nie straci rozumu musimy wręcz bezwzględnie wykonywać jego rozkazy. Teraz mamy wojnę z królem, więc musimy zachowywać się jak wojsko. Bez dyscypliny nam się nie uda. Poza tym ufam Televanowi i wierzę, że podejmie najlepszą decyzję. - Po skończonej konsumpcji, diabelstwo uda się w stronę kamienicy.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

179
- Korale, korale! Kupujcie te, albo nie kupujcie wcale! - krzyczała dziarsko i głośnie jakaś kobieta, odziana w tony materiału. Dziwne to było, ponieważ Elernai, pomimo dziwnego, wrodzonego jakby chłodu, który tą dziwną, chorą cerą skłaniał go ku zimniejszych temperaturach, czuł na sobie zbierające się ciepło. Słońce wstało już na dobre, więc minęło od świtu kilka godzin - nie dużo, ale wystarczająco, by ożywić całe miasto. A w mieście wieści rozchodzą się szybko.

- Podobno wyrżnęli wszystkich u Borina i Finrotfela, a Seona i co ważniejszych połapali na przesłuchania i mają ich wieszać na placu rynkowym, tutaj, za dwa dni - rzekła jakaś stara gospodyni domowa.
- Ać tam! Głupiaś. Na rynku portowym nic ważnego nie robio. Pewnikiem spalą ich, albo zetną, zamiast wieszać. I to pewnie gdzieś w centrum miasta, albo coś - odpowiedziała jej koleżanka.
- Obie głupie jesteście. Będą ich trzymać, część tylko zabiją, jak już wszystko powiedzą. Z Czerwonego Kotła już też chyba nic nie zostało. Tak przynajmniej mawiają - wtrącił się jakiś marynarz ze smutkiem.

Jakaś młoda kobieta idąca obok Elernaia, zapatrzyła się na stragan z koralikami i wpadła nieszczęśliwie na chłopaka. Zatrzymując się na nim rękoma w ostatnim momencie. Spoglądając w jego oczy lekko się zlękła, ale wymusiła uśmiech i rzuciła niepewne - Cześć - po czym trochę speszona ruszyła dalej ścieżką. Czujne oko jakby wyczuło inne intencje u dziewczyny - trochę jakby złe, ale tym samym neutralne. Niemniej, inne, silne emocje dochodziły do niego z innego kierunku. Na chwilę tylko. Diabelstwo mogło ujrzeć długą, obłożoną straganami uliczkę między dwoma, dużymi budynkami - stały na placu rynkowym, ale tuż za nimi, po małej przestrzeni znów zaczynały się kamienice i budynki - wraz z kamienicą, gdzie miał być Televan.

Tam też mieszała się na prawdę burza różnorakich uczuć - nie takich, jakie krążyły wokół niego. Takich, normalnych - jeżeli takie wytłumaczenie było do zaakceptowania. W uliczce bowiem było coś, co sprawiało, że było tam dużo gniewu. Nie z jednego źródła, ale z kilku. Różnego gniewu, różnie skonstruowanego. Był tam też stragan z jadłem - były tam pajdy chleba ze smalcem i cebulą, oraz kilka ław przy stołach w małym, ogrodzonym płotkiem ogródku, gdzie siedziały może z trzy osoby - było tam miejsce, ładnie pachniało, było też po drodze, ale blisko tej uliczki. Wyglądało to tak, że to była jedyna uliczka na rynku, bo tylko te dwa budynki widać było między straganami, które ogradzały kamienice, tak jak i cały rynek.

- Jest smalec - ucieszył się Rolfi, zacierając ręce z uśmiechem i iskrą w oczach, jakby całe trudy nocy zniknęły - Pierwszy uśmiech losu od dawna. To i tak zaszczyt, że jestem z Tobą w drużynie, Elernaiu. Zostałem wyszkolony na wiernego Tygrysom i Seonowi, w końcu to Gorg był moim nauczycielem, ale jeżeli plan Televana będzie dobry, to znowu za Tobą podążę. A ze mną na pewno inni - wyszczerzył zęby rudzielec, mrużąc oczy w zabawny, dziecinny sposób i ruszył w kierunku straganu z jadłem. Gniew. Strach. Gniew. Strach. Dwa różne gniewy, dwa różne strachy, kłębiły się wokół i skupisko miały w tej dziwnej uliczce. Nie była długa - mieściło się w niej po może dziesięć straganów z każdej strony.

- Oczywiście, kochaniutki - ucieszyła się stara, zgrzybiała już trochę babinka która akurat ich obsługiwała. Uśmiechnęła się dziwnie, spojrzała w oczy Elernaia i wtedy właśnie wyczuł jedną z tych emocji - strach. Ale jakiś dziwny, nie ofensywny wobec diabelstwa. Bardziej otaczający go jakby ochronną barierą. Elernai sięgnął po mieszek i zrozumiał, że już go nie ma - zniknął gdzieś niepowrotnie, zapewne w momencie, gdy ktoś się o niego ocierał, a wielu takich było, jak to w tłumie i ścisku - Nie martw się. Ja zapłacę. Potem sobie odbijemy ten mieszek - pocieszył go Rolfi, chociaż widocznie zdenerwował się z tego powodu - Żeby tak porządnym ludziom kraść. Chamstwo. Kiedyś kieszonkowcy mieli zasady - westchnął chłopak i po chwili jedli już razem chleb ze smalcem - po dwie porcje, oraz po małym dzbanie wody z sokiem. Rolfi śmiał się, cieszył, opowiadał jakieś bezsensowne, krótkie historie, których Elernai nie mógł słuchać i spamiętać, bo cały czas odwracały jego uwagę zgromadzone w tym miejscu emocje.

Udali się więc do uliczki. Było w niej zaskakująco mało przechodniów - straganiarze zakrzykiwali, zapraszając niezbyt inwazyjnie, by Elernai i Rolfi zajrzeli do nich i wydali kilka monet. Wtem z rynku nadjechał powóz - ciągnięty przez dwa konie, drewniany i całkowicie zabudowany, z dwoma woźnicami na przedzie. Wtedy Elernai to wyczuł - gniew, zbliżający się jak bulgoczący garnek pełen wrzątku, oraz ten narastający wokół, mający wybuchnąć wokół nich z każdą chwilą. Powóz zatrzymał się nagle, jeden z woźnic zeskoczył z siedzenia, chwycił konie i odciągnął je, znikając w jedną tylko chwilę między straganami. Z trzech straganów po lewej stronie sprzedawcy schowali się gdzieś za kurtynami swoich stoisk. Co dalej?
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

180
Wyczuwając, że jest szczuplejszy o mieszek złota, Elernai zaśmiał się cicho pod nosem i chwycił za głowę. Był zły na siebie, że nie poczuł kiedy go stracił, a jednocześnie pełen podziwu umiejętności dziewczyny która na niego wpadła, gdyż był niemal pewien, że to jej sprawka. - Zasady złodziei cały czas są takie same. Jeśli wygląda bogato, to okradać, a jak biednie to zostawić, bo albo nic nie ma, albo będą wyrzuty sumienia, że przez ciebie jest jeszcze biedniejszy. Wiem, bo sam tak zaczynałem. - Skomentował pouczającym głosem wypowiedź Rolfiego. Niemniej jednak postara się zapamiętać twarz kobiety, gdyż jeśli spotka ją ponownie, to nie będzie miał oporów, by odzyskać pieniądze.

Jednak cały czas dręczyły go emocje wokół. Czyżby był już tak rozpoznawalny, że ludzie kojarzą go z twarzy i wiedzą, że zaraz straż po niego przyjedzie? Takie właśnie myśli przechodziły przez głowę diabelstwa, jednak miało nadzieję, że daleko mijają się z prawdą. Gdy zatrzymał się przed nimi wóz, a kupcy poukrywali się Elernai zauważył, że ta teoria może jednak była prawdziwa. Nie miał dokąd się udać, a wycofanie się teraz byłoby zbyt podejrzane. - Broń w pogotowiu, ale nie panikuj. - Rzucił w stronę Rolfiego, cały czas patrząc się na powóz. Zszedł na pobocze drogi, starając się wyminąć wóz, ale cały czas miał rękę blisko sztyletu. Miał nadzieję, że postój powozu to tylko przypadek, ale w razie czego był gotów walczyć o wolność, czy nawet życie.
Imperare sibi maximum est imperium.

Wróć do „Port Erola”