Re: U Borina i Finrotfela

136
Elernai poczuł się nieswojo, gdy zaczęto rozważać, czy aby nie majaczy. Dla niego brzmiało to równie dziwnie, ale mógłby przysiąc, że coś takiego przeszło mu przez myśl. Myśl o wszelkiego rodzaju braku kontroli własnego umysłu przerażała go. Jest to swego rodzaju trauma z dzieciństwa, kiedy to podawano mu różne psychotropy, by wprowadzić go w trans. Arvan kiedyś mu powiedział, że władza nad sobą jest największą władzą. Zdanie to zapadło mu w pamięć do końca życia.

Kiedy usłyszał pytanie czemu się nie zgłosił na ochotnika uśmiechnął się szeroko i jakby przedrzeźniając Loga powiedział - A czemu sam się nie zgłosiłeś? - Po chwili jednak odwrócił wzrok, westchnął i dodał spokojnie - Jeszcze się do niego zgłoszę, nie przepuszczę tej szansy. - Diabelstwo nie chciało się przyznać, że tak naprawdę nie zgłosił się, gdyż z powodu szoku i wstydu bał się do kogokolwiek odezwać, będąc pierwszy raz przemienionym.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

137
Nieszczęściem a zarówno szczęściem Elernaia było to, jak wpływała jego przemiana na brak kontroli oraz ogólne, własne bezpieczeństwo. Od lat dziecięcych był traktowany wieloma środkami oraz czynnościami, które zaburzały jego panowanie nad sobą, przez co jego umysł był zachwiany. Teraz więc, z jednej strony nadal pozostaje podatny na nagłe napady agresji, co spotęgowane może być zdolnościami jego oka, które na emocjach takich jak agresja również polegają. Z drugiej strony, był trochę uodporniony i przyzwyczajony do takiego obrotu spraw, więc gdy z jednej strony łatwiej mu wpaść w szał, to z drugiej łatwiej z niego wybrnąć i nad nim zapanować. Jak to przerzuci się na przyszłość? To zależy tylko od Elernaia.

Odpowiadając na uśmiech, Log prychnął cicho - Bo Ty się nie zgłosiłeś - po czym również lekko się uśmiechając odwrócił wzrok na Janka, który dziwnie dygnął, jakby miał coś do powiedzenia, a co spotkało się z potwierdzeniem orka - Przecież Televan przekazał Ci dowództwo - zaczął trochę zdziwiony, po czym kontynuując zmarszczył brwi w geście niezrozumienia - Co zrobisz, zrobimy i my. Ty się zgłosisz, my pójdziemy za Tobą. Powiesz, byśmy sami się zgłosili, to zrobimy to. Musimy tylko obmyślić taktyki i strategie na własne użytkowanie. Pewnie, wyruszymy z większą ilością osób, może sami. Nie wiadomo, ale dobrze by było, jakbyśmy wiedzieli, kogo na ile stać z naszej czwórki - zaproponował ork, co Log skwitował potwierdzeniem, ślimaczo kiwając głową.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

138
Półelf zdziwił się słowami Loga, ale mimowolnie uśmiechnął się lekko ze spojrzeniem pełnym uznania. Szczerze nie spodziewał się takiej lojalności z ich strony, szczególnie, że był nowym, praktycznie im nie znanym przywódcą. Widocznie byli zdyscyplinowani, no i ufali Televanowi. W Ujściu Elernai spotykał wiele grup przestępczych. Dyscyplina i zaufanie dowódcy cechowała profesjonalistów. Współpraca z jego drużyną coraz bardziej mu się podobała.

Rozumiem, niedługo się zgłosimy, wszyscy. Zobaczymy czy wyślą nas samych, czy może z grupą. Dostosujemy się, aczkolwiek szczerze powiem, że nie lubię dużych grup. - Diabelstwo skrzywiło się lekko. Nigdy nie działał w grupie większej niż pięć osób i nie był skory by to zmieniać. Elernai pstryknął palcami na słowa Janka. Zrozumiał to jako propozycję do sprawdzenia się. - Świetny pomysł! Jak Anna wróci to sprawdzimy się. Macie tu jakąś salę treningową, lub ogólnie miejsce gdzie można by się wykazać? A swoją drogą, opowiedzcie mi o swoich umiejętnościach, z czym sobie radzicie, z czym nie... - Półelf mówił bardzo lekko, gestykulując nonszalancko. Dopiero w trakcie mówienia przypomniał sobie, że właściwie nigdy nie widział ich w akcji, a oni go jedynie podczas przemiany. To był dobry czas, by lepiej się poznać.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

139
Przez chwilę zamyślili się, a Janek znacząco się zmieszał, nie wiedząc dokładnie, co ma odpowiedzieć, więc Log pierwszy postanowił się odezwać i zaprezentować swoją osobę - Umysł, szermierka, kamuflaże, trucizny, skrytobójstwa. Byłem ćwiczony na kogoś w rodzaju Słowika. Na zabójcę. Byłem zabójcą, zanim wstąpiłem do Tygrysów. Moja Klątwa objawia się rogami i ogólnie większą siłą, szybkością i wytrzymałością, jak to zazwyczaj ma w zwyczaju - wzruszył w końcu ramionami nie będąc pewnym, co mógłby dodać. Wtedy też do pokoju weszła Anna, przynosząc wszystkie bronie - niektóre noże splamione były ciemną krwią - taką samą, jaką miał na swoich ubraniach Elernai. Słysząc słowa Loga zmrużyła lekko oczy, nie wiedząc, jakie pytanie mogłoby wywołać odpowiedź o stanie po Klątwie.

- Janek Kragg. Mięśnie - wyjaśnił po krótkiej chwili zmieszania, lecz widząc natarczywy wzrok Loga, westchnął, widocznie nie chcąc się nad tym rozwodzić - Siła bezpośrednia. Bronie głównie dwuręczne, ale i mogą być wszystkie. Wytrzymam dużo, dużo zrobię. Nie jestem bardzo zręczny i szybki, ale z pewnością jestem silny. Klątwa sprawia, że jestem jeszcze silniejszy - wypiął pierś ork, dumnie się prezentując. Faktycznie, nawet jak na orka był całkiem duży, a raczej bardziej szeroki niż wysoki. Gdy dało mu się przyjrzeć, na prawym ramieniu miał dziwny, biały tatuaż. Co w nim było dziwnego? Właśnie to, że był biały. Wcześniej trudno to było zobaczyć. Być może ubierał się inaczej.

- Anna. Szybkość, zręczność, gibkość i piękno - uśmiechnięta zrobiła krok do przodu, kładąc brakujący oręż Elernaia na łóżku z figlarnym uśmiechem robiąc lekki ukłon, podobny do tego, którego uczono go w cyrku - Ucieczki, skoki, włamania, kradzieże, kieszonkostwo - wymieniała na palcach w zamyśleniu, po czym prędko dodała, już bez uśmiechu - Nie działa na mnie Klątwa, nie wiedzieć czemu. Ogółem, jesteśmy skonstruowani jako grupa mająca za zadanie pomóc Televanowi kogoś zabić, bądź zrobić to za niego. A więc mów, Elernaiu, co dalej, bo zaczynam się niecierpliwić. Konkrety, nie gdybania. Nie mamy czasu i okazji do stracenia, bo z tego, co słyszałam na górze, to jest całkiem poważnie. Prawie nikt nie chce brać udziału w misjach Seona, bo uważają je za samobójcze - zatroskana Anna zmarszczyła czoło, z obawą wpatrując się w usadowionego na łóżku Elernaia.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

140
Diabelstwo z uwagą słuchało wszystkich mocnych i słabych stron jego drużyny. Był zadowolony, że każdy wyróżniał się czymś innym, dzięki czemu uzupełniali się nawzajem. Nie chcąc pozostać dłużnym sam się przedstawił - Zręczność, akrobatyka, perswazja, noże, rzucanie, skradanie i dźganie. Do tego jeszcze to oko, dzięki niemu potrafię widzieć w ciemności i na swój sposób słyszeć uczucia ludzi wokół. Jak działa na mnie klątwa? Najwyraźniej robi mnie szybszym i silniejszym, no i na stałe zmieniła mi kolor oka z fioletowego na czerwony. - Elernai z dumą wskazywał swoje przeklęte oko. Zazwyczaj nie lubił się nim chwalić, ale to z obawy, że inni mogą krzywo na niego patrzeć ze względu na nie. Tutaj czuł się swobodnie, był w końcu wśród swoich ludzi.

Uśmiechnął się szeroko słysząc jakie zdanie mają inni co do misji. - Samobójcze misje to nasza specjalność. W końcu wyszliśmy cało z zamachu na Hut'huta. Myślę, że wystarczy się zgłosić, a reszta pójdzie za nami. Nie wszyscy, ale ktoś na pewno się znajdzie. Najbardziej mi zależy na tych, którzy byli z nami podczas tamtej nocy. Log, zapytaj ich o pomoc. My w tym czasie pójdziemy zgłosić naszą grupę. - Półelf pozbierał swój sprzęt z łóżka i ustawił się przy wyjściu. Widocznie wziął sobie do serca słowa Anny i w końcu się pospieszył.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

141
- Zrobi się. Zobaczę, ilu da się przekonać. Zależy też, jakie misje wyda Seon - zgodził się Log, po czym lekko się kłaniając odwrócił się na pięcie i żwawo oraz prędko wyszedł z pomieszczenia, znikając gdzieś za drzwiami w pustym, kamiennym korytarzu. Po chwili i reszta poszła za jego przykładem, co zaproponował chwilę temu sam Elernai. W ciemnym korytarzu jedynie pochodnie rozświetlały ciemność - wyglądało to trochę ponuro, chociaż dobrze widoczny, świetlisty zarys miejsca, które spełniało rolę centrum całego kompleksu dawał trochę nadziei oraz otuchy. Zapewne było to wielkim plusem dla tych, którzy spędzali tutaj większość swego czasu, więcej widząc mroków podziemi, niż prawdziwych promieni słonecznych.

- Wątpię, by aż tylu się zgłosiło - rzuciła po chwili ciszy i namysłu Anna, gdy znaleźli się w korytarzu - Wątpię też, że aż tylu będzie potrzebnych do jednej misji. Raczej będą to kilkuosobowe wypady, polegające na ukrywaniu się. Seon nie będzie ryzykował otwartej walki, którą promował Televan. Jest raczej zwolennikiem polityki i rozwagi. To niby też ma swoje plusy - wzruszyła ramionami, beztrosko i trochę prześmiewczo wydymając usta.

- Tak - dorzucił Janek z przekonaniem, gdy trójka weszła w świetlisty okręg, na którym stało jeszcze kilka osób, gorączkowo rozmawiając o tym, co stało się jakiś czas temu na górze. Trudno było stwierdzić, czy było to kilka czy kilkanaście minut, czy może i więcej - Elernai stracił rachubę. To, co zaobserwował, to to, że ogółem osób było stanowczo mniej, lecz te, które się przewijały, były zazwyczaj uzbrojone. Dwu, czy trzyosobowe grupki minęli na wężowych schodach, wchodząc ponownie do wielkiej sali. Słońce, które towarzyszyło im, odkąd wyszli z ciemnego korytarza, znów raziło chłopaka - niemniej kapelusz wielce pomagał, tak samo jak i pasma włosów, które niekontrolowanie zakryły mu czerwone oko, przyzwyczajone jakby ludzką inteligencją do takiej fryzury.

W pomieszczeniu stali pod ścianami gotowi do walki, uzbrojeni w miecze mężczyźni. Trudno było stwierdzić, kim byli - jedni mieli skórzane pancerze, inni żelazne napierśniki, a jeszcze inni wyglądali jak rzemieślnicy, czy rybacy. Tygrysy? Ktokolwiek inny? Nie wiadomo było. Niemniej, nie było tu przypadkowych osób. Chociaż nie było już takich tłumów, to nadal było tłoczno - grupki wyraźnie alienowały się. Tutaj były czerwone kapelusze z Czerwonego Kotła, tutaj wyraźnie ktoś inny, a tam jeszcze ktoś inny, zostawiając na ławkach widoczne przerwy.

- Mamy więc już dwie drużyny - rozbrzmiał głos Seona, który poza swoim fioletowym frakiem miał teraz na sobie również stalowy, ładnie zdobiony kirys. Spacerując po swoim kamiennym podwyższeniu koło ołtarza przemawiał głośno, z pewnością siebie, a za jego plecami stały dwie osoby - jedną z nich był Borg. Druga też wydawała się znajoma z pierwszej kolacji z Seonem, lecz imienia Elernai już nie pamiętał. Uzbrojeni stali z podejrzliwymi minami. Wzięto to na poważnie - Stan wyjątkowy. W każdej chwili spodziewanie się ataku - szepnęła mu do ucha Anna, znajdując miejsce gdzieś wśród ław.

- Drużyna zebrana spośród organizacji zrzeszonych w Sojuszu licząca jedenaście osób uda się do wschodniego skrzydła więzienia koronnego Tartarus, gdzie z dala od strzeżonych terenów wedrze się do środka zgodnie z podanym im w sekrecie planem. Druga drużyna, złożona głównie z moich Słowików zajmie się panem Hyunem, który już długo uprzykrzał nam życie. Teraz zostaje inna kwestia, trochę trudniejsza, a na którą nastawano, by ją poruszyć. Ja sam skierowałem swoich zabójców na inny cel, bo jak zapewne wiecie, nie wierzę w powodzenie tej akcji. Oczywiście, jest ona możliwa do wykonania, ale z pewnością ktoś zginie. Zatem - tutaj Seon rozejrzał się z uwagą po sali, nie tak, by wszystkich uciszyć, bo teraz nawet najbardziej rozgadani słuchali z uwagą, zastanawiając się, o jaką misję chodzi.

- Zabicie Periana Srebrnej Pięści, polityka Erolskiego, zwolennika króla i wysoko postawionego w Srebrnych Rękach. Dokonanie tego jest o tyle trudne, że będzie on przez większość czasu w garnizonie, chroniony. Szczególnie teraz, gdy nasłano na nas zabójców. A więc, ktoś chce spróbować go zabić? Nawet próba będzie godna pochwały - dodał na końcu, chociaż po jego minie dałoby się wywnioskować, że wcale w to nie wierzył i uważał, że czyn ten byłby godny jedynie nagany. Kątem oka Elernai zobaczył, jak Anna wpatruje się w niego z niepewnością, wymuszając uśmiech - Misja samobójcza. Na co czekamy? - zapytała szeptem, co ork Janek skwitował dziwnym burknięciem, które albo było beknięciem, albo prychnięciem. Tak czy inaczej, nie brzmiało to zachęcająco.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

142
W korytarzu, Elernai odpowiedział Annie cały czas patrząc przed siebie z zamyślonym spojrzeniem. - Niby racja, ale gdyby nie pomoc osób, które wzięły udział w tamtej akcji, to prawdopodobnie zginąłbym niedługo po zabiciu Hut'huta. - Diabelstwo uśmiechnęło się przekornie i weszło do sali.

Usiadł wraz z Anną i Jankiem, lecz zamiast grzecznie wpatrywać się w Seona, wyjął swój sztylet i ostrożnie zaczął zeskrobywać zaschniętą krew z ubrań. Bardzo polubił swój płaszcz, mimo, że miał go tak krótko. Poza tym czuł się nieswojo w brudnym odzieniu. Jak zwykle nie rozumiał o kim dokładnie jest mowa. Nie był tutejszy, więc nie kojarzył nikogo po nazwisku. Wyłapał tylko, że jest do zabicia jeden z przydupasów króla i to na dodatek wysoko postawiony w organizacji, która im zagraża. Jego buntownicza dusza nie pozwalała mu na przepuszczenie tej okazji. Uśmiechnął się do Anny i pokiwał głową pewnie. Obrócił w palcach sztyletem i wstając, schował go do pochwy.

Wszedł pewnym krokiem w krąg światła, zdjął kapelusz i ukłonił się cyrkowo. Słońce jednak zaczęło mu doskwierać jeszcze bardziej niż dotychczas, toteż po wyprostowaniu się założył z powrotem kapelusz. Spojrzał Seonowi prosto w twarz i donośnym głosem powiedział. - Ja go zabiję. Udało mi się z członkiem Ligii, więc i z Srebrną Pięścią dam radę. Nie wyruszę jednak sam. Chcę zabrać ze sobą drużynę ochotników, którzy wkrótce tutaj się zgłoszą. - W tym momencie Młodzieniec rzucił dyskretnie okiem na Annę i Janka za jego plecami.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

143
Po raz kolejny Elernai udowodnił, jak wartościowym członkiem organizacji jest. Inni też zaczynali to widzieć. On sam czuł w sobie pewne zmiany - nie bał się już tak, jak wcześniej. Nie czuł takiej tremy, czy niepokoju, a co czuł na samym początku. Było to jednak bardziej spowodowane samym Elernaiem i zmianami, które w nim zaszły na skutek poprzednich wydarzeń. Czuł się starszy i dojrzalszy - to na pewno, ale nie było to spowodowane w żaden sposób Klątwą. A na pewno nie w sposób bezpośredni.

Gdy więc stanął w kręgu światła - blady, o długich, białych włosach i kontrastowym, jasnym płaszczu koloru fioletowego, przykuł całą uwagę. Zapadła znowu cisza - nie jednak taka, gdy zabił tego łucznika, ubranego w czerń chwilę wcześniej tuż obok tej sali. Dało się wyczuć inną atmosferę panującą wśród tłumu, bardziej korzystną i cieplejszą. Co zdziwiło Elernaia, oraz miło go zaskoczyło, wyczuwał spore ilości podziwu i dziwnej dumy, połączonej ze strachem. Dobrze mieć go po swojej stronie - wyczytał w twarzy Borga, który przypatrywał mu się z uwagą. Seon zaś, chłodno z początku reagując pokiwał głową z dziwnym powątpiewaniem, po czym zgodził się i spojrzawszy w tłum, chciał zadać pytanie, które uprzedziło pojawienie się za Elernaiem Anny, która beztrosko splatając ręce z tyłu wyprężyła się dumnie za plecami chłopaka. Tuż obok niej wyrósł i Janek Kragg, potężny i uśmiechnięty w głupkowaty sposób. Zapewne lubili być w centrum uwagi. Dosłownie kilka sekund później z tłumu wybrnął Log, spokojnie prowadząc ze sobą dwie inne osoby - dwóch mężczyzn, niczym w sumie się nie wyróżniających, którzy dołączyli do grupy za chłopakiem. Czerwone oko Elernaia dziwnie go zabolało, bo nieświadomie bardzo intensywnie skupił się na twarzy Seona oraz ludzi za nim. Elia wydawała się po prostu zła, bądź obrażona, marszcząc nos za rudym lokiem. Obok i jej brat, poznany przy stole pierwszego dnia, dał się teraz poznać po raczej zaskoczonej minie. Twarz Borga wyrażała dziwny smutek, czy może nawet wstyd. Czym spowodowany? Może następnym pytaniem, które zadał Seon, z widoczną podejrzliwością i zamyśleniem jeszcze większym, niż zazwyczaj, wpatrując się w Elernaia - Czy ktoś chciałby jako ochotnik dołączyć do Elernaia w misji zabicia Periana?

Chwila ciszy. Wstyd na twarzy Borga. Dziwna ulga na twarzy Seona. Wstydliwa cisza na sali. Ci, którzy byli na tyle odważni, już się zgłosili do innych misji, lub im nie pozwolono. Jedna osoba jednak wstała z uśmiechem - Ja - rzucił krótko jakiś starszy jegomość o siwej brodzie, lecz szerokich ramionach i wyraźnie umięśnionej sylwetce - Ja się zgłaszam. Jam jest Rybak. Dawny ochroniarz Lorda Hana i zapewne znany tym starszym spośród Was jako nieuchwytny i wiecznie młody - mówił, gdy przeciskał się między ławami na sam środek, gdzie delikatnie ukłonił się Seonowi i stanął obok Elernaia, pokazując mu uśmiechnięte zęby, trochę zbyt żółte, by być białymi. Może tytoń, może starość, może cukierki? Odziany w dziwne, luźne ubrania, z szablą przy boku.

- Dobrze zatem. Niech Drużyna pierwsza zgłosi się do Borga. Niech Drużyna druga zgłosi się do Elii. A Drużyna trzecia... Niech zgłosi się do mnie później - przemówił do tłumu, unosząc w górę ręce, a do przodu wystąpiła dwójka wcześniej wywołanych, czyli Borg i Elia - Spotkanie uważam za zakończone. W wiadomym miejscu dla Rady Sojuszu jest obecny poczęstunek. Dopuszczalny jest jeden ochroniarz. Niechaj los Wam sprzyja, a wolność dodaje skrzydeł - pozdrowił salę z uśmiechem. Rozległo się parę ochoczych okrzyków, kilkanaście klaśnięć, a salę wypełnił hałas odsuwanych ław, szurania butów oraz energicznych szeptów, basem rozbrzmiewających wśród zebranych.

Wkrótce sala opróżniła się - tłum wylał się przez wyjście na wąskie schody, a za nimi w dwóch grupach wyszli Borg oraz Elia, prowadzący wcześniejszych ochotników. Jeżeli w tłumie patrzono na Elernaia i jego śmiałków z zaciekawieniem i podziwem, to teraz, wśród mniejszych śmiałków, patrzono na niego z zaciekawieniem, ale i dziwnym niepokojem, może obawą. W końcu, był bardziej szalony od nich samych.

Seon skinieniem zaprosił Was za sobą, wolnym krokiem prowadząc z sali, by nie robić tłoku. Większość z ludzi, którzy byli pod ścianami, ruszyło za przywódcą, podczas gdy reszta rozpierzchła się, poza widokiem Elernaia i jego drużyny. Ludzi nie było nigdzie prawie w ogóle. Seon jednak poprowadził Was w miejsce, w którym jeszcze nie byłeś. Na górę. Do karczmy, ale nie do tej części, gdzie pito i jedzono, lecz do dziwnego, drewnianego, dużego pokoju z krzesłami, drewnianymi pudełkami.

- Zabijcie Periana. Spróbujcie nie zginąć. Jest w koszarach Srebrnej Ręki w Eroli, w dzielnicy dla bogatych. Niedaleko normalnych koszar. Jakieś pytania, cokolwiek? Jeśli nie, ułóżcie plan i ruszajcie, kiedy uznacie to za słuszne - przemówił do wszystkich, chociaż skupił się najbardziej na Elernaiu.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

144
Elernai uśmiechał się lekko do każdej osoby, która ustawiała się u jego boku. Zaskoczyły go reakcje ludzi z tłumu. Jeszcze nigdy nikt go tak nie doceniał. W cyrku był nieznanym z imienia miotaczem noży, zaś na ulicy raczej go kojarzono jako przeklętego złodzieja i oszusta. Jedynymi osobami, które go wcześniej tak dowartościowały była jego matka i Arvan. Diabelstwo zaczynało poważnie myśleć o Tygrysach jako swojej rodzinie.

W pokoju Młodzieniec zaczął oglądać pudełka, gdy Seon bardzo zwięźle wyjaśniał im ich zadanie. Gdy ten skończył mówić, nachylił się mocniej nad jednym z pudełek udając zainteresowanie, lecz po prostu nie chciał, by ktokolwiek widział ile dezaprobaty wymalowało się na jego twarzy. Był zdegustowany podejściem szefa. Już w sali Elernai miał wrażenie, że elf wysyła ich na tę misję z przymusu, lub zdaje sobie sprawę z tego, że jest ona z góry przegrana. Westchnął cicho pod nosem, odłożył pudełko i zwrócił się w stronę Seona. - Oczywiście, że mam pytania. Ilu zbrojnych możemy się spodziewać w koszarach? Ile jest wejść i czy są jakieś tajne? A jeśli nie, to które bramy są słabiej strzeżone od pozostałych? Na zaplanowane skrytobójstwa w domach ofiar konieczny jest wcześniejszy rekonesans. Chyba, że chcesz nam powiedzieć, że idziemy zupełnie w ciemno. Wtedy pozostaje improwizacja i szczęście. - Półelf uśmiechnął się delikatnie z lekką nutą cynizmu. Następnie jak gdyby nigdy nic wrócił do oglądania pudełek.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

145
Pudła w sumie były ciężkie i głównie puste, lub zapełnione jakimiś błahostkami - to pudełko akurat było pełne butelek od których śmierdziało alkoholem w bardzo złym tego słowa znaczeniu. Nie przypominało to nawet wódki, ani nie pachniało, jak bimber. Zapach był mocny i przejmujący. Niemniej, zabieg ten wcale nie pomógł w rozmowie.

- Ilu zbrojnych? Ile wejść? - zapytał widocznie zniesmaczony, bądź nawet rozgniewany czymś Seon, unosząc podbródek wyżej w geście dumy czy wyższości - Dostałeś misję, Elernaiu. To od Ciebie zależy jej przebieg i wykonanie. To już nie Ujście, by prowadzić Cię za rączkę. Skoro chcesz być przywódcą, zachowuj się jak przywódca - rzuciwszy to na końcu, odwrócił się energicznie na pięcie, zarzucając ciężkim fioletowym płaszczem i dziarskim krokiem wyruszył przez jedyne drzwi w pomieszczeniu z powrotem do Karczmy i do jej podziemnej zapewne części.

- Uaa. Coś musiało ugryźć naszego Mistrza - rozdarła ciszę Anna, uśmiechając się w trochę głupkowaty sposób do Elernaia, na co Log jedynie parsknął, wstając i zaczynając nerwowo chodzić po pokoju - Televan uczynił Cię naszym dowódcą - przemówił Log, lecz po chwili zamilkł, spoglądając bacznie na jedynego ochotnika spoza Tygrysów - owego Rybaka, starego i znanego tutaj mężczyzny, który tylko wzruszył ramionami, nie zrzucając z twarzy szerokiego uśmiechu - Wielu starych wie o powiązaniach Tygrysów z Kręgiem. To nie żadna dla mnie tajemnica - wyjaśnił, dając Logowi dalsze pole do popisu, gdy ten przechodził się po pomieszczeniu marszcząc czoło z uwagą. Bijąc się z myślami wpatrywał się w czubki swoich butów.

- Jesteś teraz dowódcą. Na obecną... - tu zawahał się i niemalże od razu poprawił swoje słowa, trochę zaniepokojony własną pomyłką - Byłeś dowódcą naszej trójki. Teraz jesteś dowódcą tej drużyny. Może nawet zostaniesz Kapitanem. Seon ma trochę racji. Musisz się nauczyć bycia dowódcą. Wydaj polecenia, nakreśl plan, a potem poprowadź nas do boju. Tak zrobiłby Televan - zakończył z naciskiem Log, a w jego oczach zapaliły się jakby dziwne, błyszczące, pełne energii ogniki. Widocznie Elernai musiał sobie z tym poradzić teraz, bo może nie dostać większej ilości szans na bycie dowódcą.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

146
~ A co Ty wiesz o życiu w Ujściu... ~ Pomyślał Elernai, patrząc wzrokiem pozbawionym uczuć na wychodzącego Seona, ale zaciskając przy tym rękę na jednym z pudeł. Spuścił na chwilę wzrok, by po chwili nie zwracając uwagi na wcześniejsze komentarze grupy uśmiechnąć się ciepło i powiedzieć - A więc pozostaje improwizacja i szczęście. Nie martwcie się, sam spędziłem w ten sposób większość życia, a jak widać jeszcze się trzymam. - Diabelstwo wzruszyło ramionami i podeszło bliżej do grupy, wykonując rękoma gest przywołujący, by podeszli bliżej. Następnie zaczął swoją przemowę, mówiąc stanowczo i gestykulując gwałtownie.

Słuchajcie uważnie, zadanie nie będzie proste, ale jak najbardziej wykonalne. Wiemy tylko tyle, że są to koszary, a w pobliżu są kolejne. Prawdopodobnie będą spodziewali się próby odwetu. Jest nas siedmiu, a ich cała masa. Dlatego też postaramy się to zrobić jak najciszej i jak najszybciej. Ale pamiętajcie, szybko nie znaczy pochopnie! Wyruszamy dzisiaj nocą. Do tego czasu macie wolne, ale przygotujcie się na wyprawę. Janek, weź linę z hakiem. Wątpię, by w koszarach były jakieś wystarczająco wielkie okna, ale może się przydać. Jeden z was... Panowie. Wybaczcie, nie znam imion. Niech jeden z was pozostanie na zewnątrz na wypadek, gdyby tamci wysłali kogoś po pomoc. Niech każdy zaopatrzy się w jakiś obuch. Nie mamy czasu zmazywać krwi ze ścian przy ewentualnym zabójstwie. Resztę ustalimy na miejscu, po obejrzeniu koszar z zewnątrz. Jakieś pytania?
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

147
Z początku wszyscy wydawali się trochę niepewnie i zaniepokojeni tym, w jakiej sytuacji postawił Elernaia Seon, ale gdy ten tylko zaczął objaśniać plan, pojawiła się nadzieja na to, że plan faktycznie się powiedzie. Wszyscy kiwnęli głowami i dali znać, że są gotowi. Nikt o nic nie pytał. Po chwili wszystkich już nie było - Log wyprowadził ich jedynymi drzwiami. Tak też zrobił w końcu i Elernai.
Gdy zapadł zmrok, po przesiedzeniu tego czasu w powierzchniowej części Karczmy, drużyna postanowiła wyjść i uformować swoją kolumnę. Przesuwali się jak cienie wśród ulic, uliczek i zaułków, korzystając z wielu furtek, podwórek, a czasem nawet piwnic, dzięki którym dało się posuwać o długości całych kompleksów budynków. W końcu, prowadzący Log otworzył w piwnicy lekko jakąś drewnianą klapę i pokazał dłonią na koniec zaułka, w którym było owo wyjście. Widać było przez niego duży, ciemny, kwadratowy zarys wysokich murów, o jeszcze wyższym, kwadratowym budynku pośrodku. Widać było jak na razie dwie bramy, oświetlone na szczytach przez pochodnie, bądź ogniska - nie było ich widać za blankami. Nad bramami były jakieś dziwne dachy - może pomieszczenia z korbą do bramy.

Tak czy inaczej, po murach przesunęło się kilka postaci, oświetlanych płomieniami. Elernai spojrzał na drużynę, która cicho wpatrywała się to w niego, to w prześwit pokazujący koszary. Wyposażeni w miecze i obuchy Log oraz Anna, ubrani w ciemne ubrania i umalowani na twarzach na kolor czarny. Janek, który wyglądał teraz jak zjawa, ubrany w czarny płaszcz go zakrywający, z małym obuchem przy pasie, oraz wystającym zza jego pleców rękojeścią mieczem, skrzyżowanym z tarczą. Miał i linę. Rybak, uzbrojony jedynie w łuk z liną i dwa noże, ubrany był, co dziwne, w strój strażniczy, jakiego używała Straż Miejska, której zapewne Srebrna Ręka używała też do patrolowania i strzeżenia swoich koszar. Dwóch ostatnich ubrało się cóż. Normalnie - w ciemne ubrania, a ze sobą mieli małe buzdygany i miecze. Tak też wyglądała jego kompania.

Anna wyciągnęła rękę do Elernaia - Oto kamień, jeden z nielicznych, które pozostały Televanowi. Podobno znasz zaklęcie. Działa jednak w inny sposób, niż ten czerwony. Po wypowiedzeniu inkantacji od razu staje się ogniem - w dłoni, ubranej w czarną rękawiczkę, trzymała tego samego koloru, czarny, okrągły kamyk, trochę z paru stron jakby nadłamany, czy pocięty.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

148
Elernai chwycił kamień i tym samym ruchem schował go do torby. Kiwnął uprzejmie głową w stronę Anny i uśmiechnął się w podziękowaniu, chociaż można było w tym dostrzec próbę flirtu. Był zadowolony z wyposażenia jego towarzyszy. Widać, że wybierają się na tego typu wyprawę już nie pierwszy raz. Miło zaskoczyło go przebranie starego Rybaka, gdyż od zawsze uważał, że zmylenie przeciwnika jest najlepsza techniką, a to idealnie się do tego nadawało. Spojrzał obojętnie na dwójkę młodzików. Jest to prawdopodobnie ich pierwsza tak duża misja, więc nie był zaskoczony brakiem profesjonalizmu z ich strony. Diabelstwo stwierdziło, że trudniej będzie się im przekradać w zwykłych ubraniach. Po chwili namysłu postanowił jednak nie krytykować ich ubioru na głos, gdyż sam ma teraz przecież białe włosy, które nie stawiają go w lepszej sytuacji.

Spojrzał uważnie na mury. ~Za dużo ludzi i dobrego oświetlenia, nie damy rady wejść bezpośrednio dzięki linie.~ Cmoknął cicho z dezaprobatą i przyjrzał się Rybakowi. Starzec stał obok dwóch wyglądających całkiem zwyczajnie młodzieńców. W tym momencie uśmiechnął się szeroko, gdyż wpadł na pomysł. - Na mury nie damy rady wejść niezauważeni, ale właśnie wpadłem na plan, który może się nawet udać. Wasza dwójka wygląda całkiem zwyczajnie, jak dwa typowe rzezimieszki szlające się po ulicach. Bez urazy, oczywiście... Z drugiej strony pan, panie Rybak, pan wygląda jak strażnik miejski, który tylko czeka na zasłużoną emeryturę. Możemy wraz z resztą ukryć się w cieniu, kiedy wy zagralibyście razem scenkę napadu na strażnika. Ci widząc to wyślą kogoś do pomocy, a my ich obalimy. Jeśli szczęście się do nas uśmiechnie to zyskamy w ten sposób łatwiejszy dostęp do wnętrza koszar, co wy na to? - Półelf rozejrzał się zawadiacko po swojej kompanii.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

149
Widząc ten nieznaczny gest Elernaia, dziewczyna rozpromieniła się na chwilę, a potem na siłę spoważniała, chociaż kąciki ust miała nadal podniesione. Gdyby nie ciemna farba, to z pewnością można by było dostrzec teraz jak jej twarz się rumieni. Na plan diabelstwa wydawałoby się, że wszyscy się zgodzili - Cokolwiek powiesz - rzucił beznamiętnie Log, chociaż jakby bez przekonania. To samo wyrażała twarz Rybaka, lecz uśmiechnął się wymuszenie i ściągnął za sobą dwóch młodzieńców, siłą zmuszając ich, by wyszli z ich kryjówki i poszli za nim jakimś mniejszym zaułkiem, by wyjść na główną ulicę. Po krótkiej chwili rozległo się wołanie - Ratunku! Straż! Straż! - rozległ się głęboki głos starego mężczyzny, który niewątpliwie dobrze zagrał rolę zaatakowanego starca, bo z łoskotem wywrócił się na kamienne płytki. Wyglądało to tak, jakby na prawdę miał zaraz zejść, uciekając i odganiając się nożem przed dwoma napastnikami.

Na murze, zza którego między blankami wychynęły dwie blade twarze zapanowało poruszenie - Rabusie Strażnika biją! Heja! Prędko! - krzyknął zapewne któryś z mężczyzn na murze, bo brama zaskrzypiała złowieszczo, a za metalowymi kratami pojawiło się kilka postaci z pochodniami i obnażonymi, jednoręcznymi mieczami. Jeden tylko, tuż za nimi, wyższy jakiś różnił się wyglądem. Zapewne Srebrna Ręka, sądząc po uzbrojeniu. Strażnicy puścili się biegiem w kierunku Rybaka, który wściekłymi gestami zagonił młodzieńców od siebie. Ci wbiegli do ciemnego zaułka, lekko przestraszeni, ale i niezwykle podekscytowani, spoglądając na Elernaia z wyczekiwaniem.

- Bić zbójów! Psubratów skurkonoszych! - wykrzyknął Rybak, wygrażając nożem w kierunku ciemności, która skrywała drużynę. Dokładnie sześciu Strażników w towarzystwie Rybaka ruszyła w pogoń za dwoma młokosami, dzierżąc miecze i pochodnie. Na murze nie widać było większego poruszenia - jedynie w bramie stał z pochodnią i kuszą członek Srebrnej Ręki, wpatrując się z podejrzliwością w zaułek, co Elernai widział doskonale dzięki swojemu wzrokowi. Niedużo sekund zostało ku temu, by Strażnicy wpadli do ciasnego zaułka, który jeszcze kilka chwil ochroni swoją ciemnością całą drużynę.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: "U Borina i Finrotfela" - Tajemnice

150
Diabelstwo było lekko zdezorientowane. Nie spodziewał się aż tak dużego patrolu wysłanego do pomocy starcu. Wygląda na to, że w koszarach mają tylu ludzi, że mogą sobie na to pozwolić. Był jednak przekonany, że poradzą sobie z przeciwnikami. Jego drużyna była zaprawiona w bojach, mieli element zaskoczenia, no i sztylety i krótkie pałki lepiej się nadawały do walki w ciasnym zaułku niż miecze strażników. Największym zagrożeniem był jednak kusznik, który może oddać celny strzał i wezwać pomoc. Dlatego Elernai postanowił pozbyć się go jak najszybciej, osobiście. Chciał uniknąć rozlewu krwi w obrębach murów koszar, ale tutaj uznał to za konieczność. Młodzieniec chwyci lewą ręką za pierwszy lepszy kamień z ziemi, a prawą sięgnie po nóż do rzucania. Następnie wyrzuci kamień w stronę kusznika, by go choć na chwilę zdezorientować. Starając się wykorzystać moment, Młodzieniec rzuci z mocnym wymachem nóż w kusznika. Nie mając czasu by spojrzeć, czy mu się powiodło, Elernai chwyci sztylet i przygotuje do walki, swoją postawą dając jasno do zrozumienia, że reszta ma uczynić to samo. - Nie oszczędzajcie się, nie zależy mi na braku ofiar poza murami.
Imperare sibi maximum est imperium.

Wróć do „Port Erola”