Re: U Borina i Finrotfela

121
Swoim krzykiem zdziałał na pewno więcej, niż swoim unikiem. Mogłoby się zdawać, że to unik powinien dawać najwięcej w obronie przed strzałem z kilku metrów. Jednakże, unik Elernaia niewiele zmienił w obecnej sytuacji. Z brzdękiem łuk posłał przez płaskorzeźbę pocisk, który przecinając powietrze ze świstem pomknął przez całą salę. Anna posłusznie dała się przewrócić, gdy Janek i Log przybrali jedynie obronne postawy, wyciągając na wierzch miecz oraz dwuręczny topór. Krzyk podziałał lepiej na pewno na Seona, w którego wymierzony był strzał. Słysząc krzyk odruchowo skulił się i zgarbił, przewracając się do tyłu na plecy, gdy zobaczył nadlatującą strzałę. Nie był jednak tak szybki, jak pocisk w niego wymierzony. Ręka mężczyzny, która zasłoniła przywódcę Tygrysów, przebita na wylot zatrzymała strzałę. Seon upadł na plecy, po czym zaczął czołgać się w stronę czegoś, co wyglądało jak mównica, czy ołtarz, by się jak najszybciej schować. Trafiony mężczyzna poderwał się do niego, by być jak najbliżej jako żywa tarcza. W sali rozległa się wrzawa - grupki chroniły swoich przywódców, pchając ich ku wyjściu, lub ku jakiemuś schronieniu za kolumnami, byle by oddzielić się od nieznanego łucznika. Seon posłał gdzieś przez powietrze dziwny, magiczny, fioletowy rozbłysk, który ze świstem poleciał w stronę płaskorzeźby, rozłupując ją na wiele kawałków. Leżąc pod nią Elernai oberwał paroma kawałkami, ale nie jak Anna, która dostając w głowę straciła przytomność. Spoglądając w górę, jakieś dwa, bądź trzy metry nad nim, znad rzeźbionych w kamieniu kwiatów i dużych wypustek liści, wysunął się grot naciąganej strzały. W międzyczasie, gdzieś przy podium zawrzało bardziej - dwóch nieznanych mężczyzn rzuciło się ku Seonowi z nożami, a jeden, który pojawił się za podium, biegł w kierunku przywódcy, albo w celu zabicia go, albo w celu ochrony. Z jego twarzy jednak wyczytać można było gniew i determinację.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

122
Diabelstwo poklepało Annę dwa razy po policzku próbując ją wybudzić. Nie widząc żadnych efektów, zaklął cicho pod nosem i szybko się podniósł. - Janek, zajmij się nią. Log za mną! - W tym momencie zerwał się do biegu w stronę Seona. W biegu rozkazał Logowi jeszcze, by ten poszedł przodem. Wydawałoby się, że Elernai zamierza rzucić się na skrytobójców, gdy tak naprawdę planuje zatrzymać się w momencie w którym będzie miał łucznika w zasięgu wzroku, by obrócić się, chwycić za nóż do rzucania i po chwili celowania nim rzucić. Walka z nożownikami, których osłania łucznik byłaby zbyt niebezpieczna. Nie patrząc, czy rzut się uda czy nie, diabelstwo odwróci się do Seona i krzyknie. - Szefie, za Tobą! - Nie był do końca pewien jakie zamiary ma osoba biegnąca od tyłu piedestału, więc postanowił po prostu ostrzec szefa. Jeśli to sojusznik, to będzie łatwiej się obronić, a jeśli przeciwnik to okaże się, czy Seon zasłużenie uzyskał tytuł dowódcy Tygrysów. Chociaż Elernai musiał przyznać, że jego zaklęcie było zaskakująco destrukcyjne. Następnie wyjmie sztylet bojowy i dołączy się do walki starając się zajść skrytobójców od tyłu.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

123
Ork jedynie burknął coś w odpowiedzi i jedną ręką zarzucając sobie chudą dziewczynę na ramię, ruszył biegiem w kierunku wyjścia z sali, być może, by tam ją zostawić, bądź nawet zanieść do miejsca podobnego temu, w którym spał podczas zdrowienia Elernai. Ten zaś, próbując wykonać swój plan, nie wziął pod uwagę czasu, jaki mu to zajmie w porównaniu do dynamicznego pojawienia się w zasięgu łucznika. Posłał za siebie nóż, co prawdopodobnie uratowało mu życie - zmuszony do uniku strzelec chybił w klatkę piersiową Elernaia, a strzała uderzyła go w bark, wbijając się pod dziwnym kątem w płaszcz i stając na sztorc na czubku ramienia chłopaka. Tak, jakby strzała zawadziła o coś. Szczęście sprzyja odważnym. Niemniej, łucznik wysunął się teraz nad płaskorzeźbą - wypukłe rzeźby kwiatów i winorośli spływały poniżej niego, a za nim dało się z tego miejsca zobaczyć bardzo mały korytarz, ukryty wcześniej za wizerunkiem lwa.

Za sobą zaś usłyszał szczęk żelaza - Log oraz jakiś mężczyzna z siekierą próbowali obezwładnić jakiegoś innego najętego zbira, który szarpiąc się nie chciał wypuścić z rąk broni. Seon sobie poradził - dzięki ostrzeżeniu od swojego podopiecznego znokautował potężnym uderzeniem metalowej laski przeciwnika, wybijając mu szczękę. Walka niemalże dobiegała końca - trwało to może od początku kilka sekund, ale tyle wystarczyło, by doświadczeni bandyci i wojownicy pozabijali nożowników i skrytobójców, którzy próbowali jeszcze ostatnim, desperackim atakiem zabić Seona, przywódcę Czerwonego Kotła, Lorda Hana, czy kilku innych mężczyzn, ochranianych przez swoich przybocznych, którzy własnymi ciałami formowali wokół nich żywe tarcze. Lord Han i Czerwony Kocioł skryli się za filarami, by łucznik ich nie dosięgnął. Inni natomiast uciekali przez główne wejście, bądź próbowali schować się przy podium, wokół którego toczyło się parę szamotanin - przyda się paru żywych dla informacji.

- Zabij - krzyknął Seon w kierunku Elernaia, z gniewem na twarzy, ale również i przerażeniem wskazując na zamaskowanego łucznika - w czarnych, ciasnych ubraniach, oraz takim samym materiale na głowie, z miejscem jedynie na oczy.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

124
Elernai chwycił się na chwilę za ramię po otrzymaniu strzału. Spojrzał na wbitą pod wyjątkowo nienaturalnym kątem strzałę ze zdziwieniem. Ból był zaskakująco słaby w porównaniu do tego jaki odczuwał po przygwożdżeniu go do pokładu. Być może młodzieniec po ostatnich wydarzeniach przywykł do takich obrażeń. Bez dłuższego zastanowienia rzucił się w wir walki. Ochroniarze poradzili sobie nadzwyczaj dobrze, gdyż diabelstwo zdążyło jedynie drasnąć kilku z przeciwników, zawsze chwile po tym zostawali oni albo brutalnie zabici, albo obezwładnieni. Usłyszawszy rozkaz, Elernai zaczął działać szybko i gwałtownie, niczym bestia. Szybkim ruchem odrzucił swój sztylet na ziemię i niemalże w tym samym ruchu chwycił za kolejny nóż do rzucania. Nie wiedział jeszcze jak jego oczy zareagują teraz na użytkowanie mocy, ale nie miał innego wyboru, musiał upewnić się, że nie chybi. Podniósł lekko lewą nogę, i przybrał postawę jak do rzucania kamieniem na dalekie odległości. Przymknął na chwilę oczy, koncentrował się na wyostrzeniu swojego zmysłu wzroku. Następnie uważnie spojrzał na łucznika, zrobił wykrok i z wielkim impetem rzucił nóż celując w głowę łucznika, wydając z siebie przy tym krótki okrzyk.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

125
Bestia. Słowo to zrozumiał Elernai, gdy obudziła się w nim pierwotność, brak oswojenia, nieprzewidywalność. Dziki umysł nigdy nie zostanie oswojony. Gdy postanowił uwolnić z siebie całą tą złość, ta rozpłynęła się w nim niczym masło, topione na słońcu. Niczym fale, które podczas sztormu pokonują wały, zalewając przybrzeżne wioski. Krew buzowała w nim szybciej - czuł ją całym ciałem, jak przepływa w nim. Było jej za dużo, więc czuł w żyłach ból, gdy przewalała się po nich z trudem. Biała jak kreda skóra jeszcze bardziej wyblakła, gdy postanowił użyć swojego oka. To, zakryte od samego początku opatrunkiem, lekko ograniczającym widoczność, zabolało go jeszcze bardziej - poczuł coś ciepłego na powiekach. Tak, to strużka krwi spłynęła z jego prawego oka po policzku, odklejając opatrunek z dołu pod wpływem wilgoci. Brew jego, jakby się rozrastając i gęstszym włosem pokrywając, również odkleiła opatrunek z góry, powodując, że spadł on na ziemię, ukazując czerwone pełne nienawiści, broczące krwią oko, skierowane ku łucznikowi. Głowa zaswędziała go, tak samo jak i reszta ciała, gdy włosy zaczęły mu się wydłużać, rozrastając się w brodę i gęste baki. Jego czarne włosy wydłużały się, z niesamowitą prędkością sięgając podłogi, by po chwili niszczeć - rosły dalej, lecz równie szybko wypadały, dając miejsca krótszym, długim być może do łopatek, siwym kosmykom, które zastąpiły poprzednią fryzurę. Poczuł się staro. Ale na pewno nie słabiej. Dziwna, starożytna siła, która przez niego teraz przemawiała, spowodowała nagły napad gniewu, którego nie mógł poskromić, jako, że sam zapoczątkował jego wybuch. Zęby zabolały go, tak samo jak wargi, gdy wbił je sobie w skórę. Musiał inaczej ustawić szczękę, by kły nie wadziły mu w czymkolwiek. Wtem też, gdy z pomieszczenia jakby zabrano wszelkie światło, wokół Elernaia pojawiły się czarne obłoki i dym, pochodzący jakby z czystej próżni.

Odpór jej niebezpieczny, bo ma wojska liczne:
Osiada wstępnym bojem miejsca okoliczne,
A jak pożar, gdziekolwiek swą moc rozpościera,
Wszędzie niszczy, pustoszy, trawi i pożera.
Fanatyzm jej towarzysz, czujny na wzburzenie,
Punkt honoru nieprawy, płoche uprzedzenie,
Zazdrość, zemsta, ślepota nadchodzą w przydatek,
A za nimi w odwodzie głupstwo na ostatek.


Log, którego Elernai zobaczył kątem oka, rzucił się ku Seonowi, krzycząc coś, czego diabelstwo zrozumieć nie mogło - rozumiało teraz tylko język krwi, śmierci oraz gniewu. Wyrzucony nóż jeszcze chwilę parował w powietrzu, swoją prędkością wyzbywając się czarnych oparów, koziołkując w przestrzeni, dopóki nie trafił łucznika w bark, którym się zasłonił, wykonując szybki unik. Następnie odwrócił się z szeroko otwartymi oczyma i umknął gdzieś w korytarz za sobą. Nie mogąc się powstrzymać, Elernai rzucił się zanim, biegnąc do płaskorzeźby, po której bez problemu się wspiął, jako, że kwiaty i kamienne ozdoby posłużyły niemal jak drabina. Pomimo tego, że paznokcie lekko go raniły, gdy czasami wcisnął je w skałę, to nie zważał na pokrwawione dłonie. Szybko przesadził płaskorzeźbę lwa i znalazł się w bardzo szczupłym, ledwo mieszczącym jednego człowieka korytarzu, bardzo za to długim i wysokim. Na jego końcu kucał łucznik, który nałożył teraz inną strzałę na cięciwę - nie o srebrnym grocie, jak tamte, tylko całą czarną, podobną do tej, których używał tajemniczy łucznik z wyspy, zanim użył tej z trucizną na chłopaku. Elernai mógł się wycofać, odskoczyć, zrobić unik. Jego gniew pozwalał mu jeszcze na takie decyzje.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

126
Krew buzowała w nim. Tłumiła wszelkie ludzkie odczucia. Myśl ~ Czym ja jestem? ~ Zniknęła zastąpiona żądzą krwi i mordu. Nie słyszał niczego wokół. Krew tętniąca w jego uszach jak i jego przyspieszony, dziki oddech zagłuszały wszystko. Gdy zobaczył czarną strzałę to nie zdrowy rozsądek, a instynkt i doświadczenie nim kierowały. Czuł presję jaką odczuwał łucznik, toteż liczył na jego pochopność. Dzikim krokiem zaczął powoli zmierzać ku niemu. Diabelstwo poczeka na wystrzał, by w tym samym momencie wykorzystać swoją bestialską zwinność i wyskoczyć w górę podpierając się nogami i rękoma ścian z obu stron. Jeśli mu się uda, to chwyci za kolejny nóż do rzucania, ale nie po to, by rzucić, to by nie dało wystarczającej ilości krwi. Ma zamiar rzucić się na łucznika dźgając go nieopamiętanie zanim ten zdąży chwycić za kolejną strzałę.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

127
Spojrzenia zamaskowanego łucznika oraz wściekłej bestii spotkały się, a wtedy, czerwone, krwiste oko zagrało pieśń swojego ludu na umyśle przeciwnika. Chociaż przez tą jedną sekundę wydawało się, że łucznik to pozbawiona uczuć maszyna, to wkrótce potem zaczęły narastać jego lęki, piętrząc się w piramidę strachu, gniewu, presji i niepewności. Elernai wyczuł w sobie, że musi uciekać, że zaraz zginie, oraz że nie wykonał jakiegoś bardzo ważnego zadania. Liga Cieni, oraz Mistrz Sven nie będą zadowoleni, gdy okaże się, że nie wykonałem zadania. Muszę zabić któregoś z nich. Powiedział sobie w duszy, lecz jako bestia nie za wiele nad tym rozmyślał. Łucznik naciągnął z szeroko otwartymi z przerażenia oczyma strzałę na cięciwę, by wypuścić ją po chwili.

Pocisk, wystrzelony krzywo, minął daleko swój cel, a łucznik spróbował strzelić drugi raz. Wtedy też spadł na niego cały ten gniew. Nóż dźgał go, aż w pewnym momencie upadł na ziemię, przeszkadzając w zadawaniu ciosów - dłonie, zaopatrzone w ostre pazury, rozrywały skórę oraz mięso, lejąc ciepłą krwią na ściany oraz podłogę, wzbijając się w górę przy każdym uderzeniu. Wtedy też, cios dłoni uderzył w pokrytą krwią twarz, niemalże nie podobną już do ludzkiej. Cios w żuchwę nie tylko ją wybił, ale wręcz wyrwał z kawałkami mięsa oraz zębami, a kość poleciała ze stukotem odbijając się od ściany. Nieruchomy, martwy łucznik pokryty był krwią, trzymając w reku złotą fiolkę, której najwyraźniej nie zdążył otworzyć, a która była teraz okryta zaciśnięta mocno, martwą dłonią o ciemnym odcieniu.

Nie mogąc się opamiętać Elernai uderzył głową w szyję trupa, twarzą żłobiąc sobie miejsce do wygodnego wbicia kłów, oraz wyzwolenia zbawiennej fontanny krwi, którą bezpośrednio mógł pić. Pijąc długo i bardzo chciwie wydawał dziwne odgłosy, gdy zabierał z ciała ostatnie resztki jego istnienia, zabierając również cząstkę swojego człowieczeństwa. Jego uwagę odwróciło coś innego - niezwykle długi korytarz, który zaraz skręcał, tuż za truchłem łucznika, wypełnił się dziwnym, niepokojącym hałasem. Nie, nie hałasem. Wiele cichych szmerów. Wiele stóp uderzających o podłogę i cichych oddechów. Zbliżających się, będących coraz bliżej. Odzyskując chwilowo ślady swojej świadomości Elernai poczuł pewną niepewność, czy nie powinien wracać i się skryć przed niebezpieczeństwem. Z drugiej strony był ciekawy i nadal głodny. Spragniony świeżej krwi.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

128
Wstał od ciała. Przez moment nadal na nie patrzył sapiąc głośno, a z pyska ociekała mu krew. Zamarł patrząc w głąb korytarza. ~ Pożywienie, ofiara, krew ~ Myśli przechodziły mu przez głowę, kiedy podążał w stronę szmerów. Jednak już po kilku krokach coś go powstrzymało. Był to żal i wstyd. Diabelstwo patrzyło na swoje zakrwawione pazury. Po chwili zaczęło obmacywać swoją twarzy, wyczuwając zbyt wiele włosów i duże kły. Ze szlochem uderzył głową w ścianę. Zaczął miotać się po korytarzu odbijając się od ścian. Próbował stłumić w sobie żądzę krwi. ~ Czym ja się stałem? Całe życie uciekałem od demonów, gardziłem nimi. W końcu to one odebrały mi możliwość normalnego życia. A teraz sam się stałem jednym z nich... ~ Elernai wydał z siebie dziki ryk. Po chwili udał się w stronę sali z której przyszedł ze spuszczoną głową. Zszedł na dół i rozejrzawszy się po pokoju, chwycił się za boki i z krzykiem upadł na kolana, a potem twarzą na ziemię. Wstydził się tego jak wygląda i nie miał odwagi spojrzeć komukolwiek w oczy.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

129
Jeżeliby nazwać jego dzikość drzewem, to jego żal i wstyd były siekierą, która tą dzikość ścinała. Cios za ciosem powalając pień, niwelowała efekty tego nagłego ataku agresji i gniewu. Niemniej, nadal wyczuwał krew i głód - w każdej istocie obok niego. Chciał przejść, lecz nie mógł. Czując krew zebranych tutaj osób wyskoczył z korytarza, machając wokół siebie dłońmi wyposażonymi w pazury. Ryczał jak niedźwiedź, zamiast szlochać. Czuł dziwną potrzebę zabijania, oraz niezaspokojony głód. Ktoś próbował go dźgnąć nożem, lecz jeden cios wytrącił broń, odstraszając agresora. Wokół zebrali się nadal przestraszeni atakiem skrytobójcy gapie oraz członkowie Tygrysów i Czerwonego Kotła, nie wiedząc, kiedy bestia zaatakuje. Z Elernaia gniew zaczął spływać. Wtedy też i stanął obok niego Log, zastępując mu drogę do innych osób, a także innym osobom do samego Elernaia. Sekunda po sekundzie ta mroczna siła zaczęła się jakby rozpływać, dając mu poczucie bezpieczeństwa i odpoczynku.

- To właśnie, co zrobił z nim Televan, a do czego ma dostęp i Liga Cieni. Co prawda stworzyli z tego chłopaka potwora, zapewne jednego z wielu, ale Liga Cieni to też potwory. Musimy działać. Nie miałem racji - przemówił w końcu Seon, miarkując ciszę, jaka zapadła podczas powrotu zakrwawionego pół-elfa - Jutro ruszamy na wojnę. Nie z królem. Trzeba zabić parę osób z ważnych organizacji po stronie rojalistów. Trzeba też zabić kolejną osobę z Ligi Cieni. Wtedy może odpuszczą. Kto wejdzie w skład Brygady Uderzeniowej? Czy któryś z Was, lub Waszych podkomendnych będzie w stanie podjąć walkę z elitarnymi zabójcami? - zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu, lecz nikt mu nie odpowiedział.

- Chodź, Elernaiu. Musimy Cię stąd zabrać. W pobliżu nadal mogą być skrytobójcy. Nasze Słowiki już ich ścigają - wyszeptał do Ciebie Log, próbując pomóc Ci wstać, chociaż nie był w stanie podnieść Twojego ciężaru.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

130
Jego żądza krwi okazała się silniejsza niż mu się wydawało. Nie pomyślał o tym, że tak duża ilość żywych istot, które w każdym momencie mogły stać się jego ofiarami tryskającymi życiodajną, szkarłatną posoką, której tak teraz pragnął. Wyjście do sojuszników zamiast mu pomóc spotęgowało tylko jego furie. Tylko zdrowy rozsądek, który jeszcze próbował walczyć powstrzymał go przed rzuceniem się na nożownika. Na szczęście skończyło się tylko na obezwładnieniu go, gdyż chwile po tym stanął przed nim Log. Dziwna aura i spojrzenie mężczyzny uspokoiły go i pozwoliły w pewnym stopniu ponownie trzeźwo myśleć. Być może było to spowodowane faktem, że Log jest już przeklęty od dłuższego czasu, więc jest w stanie opanować siebie, jak i inne bestie, takie jak Elernai teraz.

Diabelstwo patrzyło na przemawiającego Seona już opanowanym wzrokiem, ale nadal można było w nim dostrzec dzikość. Gdy usłyszał słowo "potwór" zaczął rozmyślać. ~ Potwór... W sumie dobre określenie. Przez całe życie uciekałem od swojego losu pełnego klątw i demonicznej magii. Teraz jednak widzę, że nie ma już odwrotu, to zaszło już za daleko i nie da się od tego uciec. Pozostało mi jedynie pogodzić się z tym i dobrze wykorzystać, by zemścić na tych, od których to wszystko się zaczęło. Gdyby matka mnie teraz widziała... Mam nadzieję, że żyje. Kiedyś dorwę mojego ojca i wtedy... ~ W tym właśnie momencie Log spróbował pomóc mu wstać. Diabelstwo pełne negatywnych myśli na wspomnienie o przeszłości odrzuciło go machnięciem łapy i ryknęło niczym lew w stronę mężczyzny. Jego lewe oko zaświeciło się agresywną czerwienią. Jednak po chwili półelf opamiętał się. Kolor przygasł, a młodzieniec zastygł na chwilę w bezruchu z tępą miną. Odwrócił wzrok i z zniesmaczeniem na twarzy mruknął niedbale przez swoje zdeformowane zęby. - Nie dotykaj mnie... - Elernai podniósł się i chwycił łapą ramię z którego nadal wystawała strzała. Zrobił to udając, że rana zaczęła mu przeszkadzać, lecz tak naprawdę był to znak nieśmiałości, było mu po prostu głupio. Podszedł do Loga bulgocząc jak drapieżny kot w stronę mężczyzny, który przed chwilą próbował go dźgnąć. - Wybacz, nie chciałem. Proszę, zabierz mnie stąd... - Powiedział cicho w stronę Loga i rozejrzał się nerwowo po sali.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

131
Posłusznie Log chwycił Cię pod ramię, prowadząc do wyjścia z tej dużej sali, do której wbiegło kilkunastu już bojowników, głównie prawdopodobnie spośród Tygrysów - paru miało charakterystyczne, drewniane maski, które nakazywał zakładać Televan. Nie wiadomo było jednak, co oznaczały. Głos Seona dało się jeszcze słyszeć, gdy przemawiał znowu o słuszności ich idei walki o niepodległość, oraz aby jak najszybciej zasięgnąć rady u Syndykatu. W drzwiach pomógł Wam Janek, który wziął Cię pod drugie ramię, chociaż wcale tego nie potrzebowałeś - siły powoli wracały, a zmęczenie nie było tak wielkie. Anna, idąca przodem, miała zawinięty bandaż wokół słomianej swoim blond kolorem głowy.

Poprowadzono Cię schodami w dół, gdzie było całkiem głośno - ludzie, którzy uciekli z sali, tłoczyli się tutaj, bądź kierowali ku znanej Ci jaskini ze stołem i małą zatoczką, a którędy wychodzi się we właściwej Karczmie. Tłumem rozporządzał Gorg, uzbrojony w dwa jednoręczne topory, którymi wymachiwał. Była i rudowłosa, która kierowała jakichś ludzi w miejsce, gdzie wcześniej leżał Elernai, znikając w półmroku korytarza. Tam i skierowano samego Elernaia. Nie wiadomo jednak, czy do tego samego pomieszczenia - wyglądało podobnie. Trzy, niskie materace na czymś, co przypominało łóżko, jakieś prowizoryczne szafki. Posadzony na łożu, mógł odetchnąć.

- Co teraz zamierzasz? W sensie wiem, że Televan nas Ci powierzył, ale dziwne to nastały czasy. Zamierzasz ubiegać się o pozycję Kapitana? Spróbować zebrać oficjalnie drużynę? Na to Ci Seon może nie pozwolić. Ale zawsze możesz zostać Słowikiem - zagaiła Anna, siadając tuż obok, na tym samym łóżku. Nie wyglądała na zmartwioną swoimi obrażeniami.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

132
Diabelstwo starało się nie patrzeć ludziom w oczy. Odzyskał już kontrolę, a przynajmniej świadomość, ale jego szpetna, lecz majestatyczna postać pozostała. Usiadł ciężko na łóżko i po wysłuchaniu Anny z początku zignorował jej wypowiedź. Uważnie obejrzał jej głowę delikatnie dotykając ręką głowy, by przypadkiem nie rozciąć bandaży pazurami. - Przepraszam za to, obawiałem się, że strzała może polecieć nie tylko w Seona, więc odruchowo rzuciłem się na ziemię. Jak widać niezbyt delikatnie... - Uśmiechnął się na miarę swoich teraz jakże skromnych możliwości. Nie spodziewał się, że kły mogą aż tak ograniczać mimikę twarzy. Po chwili westchnienia zaśmiał się cicho i dodał chrapliwym głosem. - Jakbym mógł kontrolować drużynę, skoro nie potrafię opanować samego siebie? Poza tym i tak słaby ze mnie lider. - Machnął łapą ze zrezygnowaniem i zamyślił się. - Postaram się o posadę Słowika. A co do was... Nie chcę, abyście się rozdzielali. Gdy nie ma mnie w pobliżu macie słuchać się Loga. Tak jak był zastępcą Televana, tak jest teraz moim. Najlepszym wyjściem byłoby zebranie własnej drużyny, którą właśnie Ty Log byś zarządzał. Myślicie, że dałoby się to wynegocjować z Seonem? A, i taka prośba, niech ktoś wcześniej czy później przyniesie moje noże i sztylet z tamtej sali, bo dziwnie się bez nich czuję. No i macie jakieś rady jak "to" kontrolować? Dzisiaj omal nie rzuciłem się na naszych...
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

133
Odpływała z niego dzikość, wracała świadomość i normalny tok myślenia. Palce znów były pozbawione pazurów, a kły, które podrażniły mu jamę ustną i wargi powoli zamieniały się w ludzkie, codzienne zęby. Niektórzy wydawali się przestraszeni, lub zaniepokojeni pojawieniem się pół-bestii, czyli wyrośniętego człowieka, który bardzo jakby zdziczał. Widoczne przy jego boku Tygrysy skłaniały ich do myślenia, że nie jest on zagrożeniem, lub zagrożenie zostało zażegnane - co było po części prawdą. Co jakiś czas jakieś myśli uderzały w jego umysł, wdzierając się bez prób nasłuchiwania. Potwierdziło to obawy wobec strachu ludzi zebranych wokół. Niemniej, przebiło się, co dziwne, kilka dziwnych odczuć radości, uznania czy szacunku. Nie dało się jednak znaleźć ich źródła wśród tłumu.

- Nie przesadzaj, nic się nie stało. Chciałeś mnie chronić. Do tego, gdybyś mi nie pomógł, zapewne oberwałabym bardziej - wzruszyła ramionami Anna, uśmiechając się niepewnie. Dało się jednak od niej wyczuć więcej, niż niepewny uśmiech. Wdzięczność, ale głównie ciekawość wobec Elernaia. Wtedy włączył się i Log - Daj sobie szansę. Nie każdy od razu zostaje przywódcą. A u Ciebie i tak z przemianą nie było tak źle. Umiesz się opanować. Janek prawie zabił Televana - zaśmiał się w cichy, sceptyczny sposób, spoglądając na orka, który czując poczucie winy skrzywił się ze smutkiem, co bardziej jeszcze rozbawiło mówiącego - Co takiego zrobiłeś, że Cię to zdenerwowało? Musiałeś coś zrobić. Zastanów się, co takiego sprawiło, że zrobiłeś się wściekły. Potem można zdecydować, co takiego trzeba trzymać z daleka od myśli - przemówił długo Log, co trochę do niego nie pasowało. Wydawało się, że strasznie męczył się mówieniem. Na słowo o nożach Anna wyszła z pokoju prędko, rzucając na wyjściu coś niezrozumiale.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: U Borina i Finrotfela

134
Elernai wyciągnął rękę w stronę wychodzącej Anny, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, ta już zdążyła zniknąć za drzwiami. Westchnął krótko. - Zapomniałem ją ostrzec o bałaganie jaki zrobiłem na górze. Mam nadzieję, że nie żal jej butów, bo po nóż będzie musiała brodzić we krwi... - W tym momencie podrapał się po głowie i zachichotał cicho ciesząc się z własnego żartu. Jeszcze przed chwilą było mu wstyd z tego powodu, a teraz żartuje z tego. - Cóż, przez chwilę pomyślałem o czasach swojego dzieciństwa, ale przy tym temacie nie muszę być bestią, by wyjść z równowagi. Bardziej mnie zaniepokoiła pewna myśl, która przyszła mimowolnie, jakby ktoś do mnie przemawiał, coś o misji... - Młodzieniec mówił przeciągle. Starał się przypomnieć sobie o czym była ta myśl. Odpowiedź nasunęła mu się, po krótkiej chwili patrzenia w podłogę w bezruchu. - Coś o Lidze Cieni i Lordzie Svenie, wiecie o co mogło chodzić? A co do dowodzenia... Zastanowię się jeszcze. - Elernai zawsze działał sam, toteż nie przywykł do bycia przywódcą. Jednak perspektywa dowodzenia grupą diabelstw była dla niego interesująca.
Imperare sibi maximum est imperium.

Re: U Borina i Finrotfela

135
- Misji? - zapytał zdziwiony Janek, spoglądając ze zmrużonymi z podejrzenia oczami na Loga, który również się zdziwił i ostrożnie sięgnął do Twojego czoła, kładąc na nim dłoń z uwagą - Jesteś ciepły, ale to zapewne spowodowane niedawną przemianą. Nie jest na tyle gorący, by majaczyć - dodał na samym końcu w stronę orka, cofając swoją rękę i zdziwiony zamyślił się z dziwnym przybiciem.

- Nie mam pojęcia, o co chodzi Ci z tą misją... Z Lordem Svenem... Ale Liga Cieni to zapewne zleceniodawcy tych, którzy próbowali dzisiaj zabić Seona. To organizacja złożona z najlepszych zabójców spośród Herbii. Wiadomo, że taka jest. Zna się też paru z tej listy, ale nie wszystkich. To wielka zagadka i tajemnica. Niektórzy są znani, inni nie. Niektórzy działają pod swoim imieniem i nazwiskiem, a o innych niemalże nic nie wiadomo. Nie mają przywódcy, nie mają żadnych celów. To po prostu zabójcy. Na zlecenie, dla zabawy, dla zasady, w imię idei. Różni. Poza tym, coś mnie trapi - skończył swój wywód Log, po czym trochę niepewnie, jakby nieśmiało, nie będąc pewnym swojego pytania, wydukał - Dlaczego nie odezwałeś się, gdy Seon zbierał drużynę?
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Wróć do „Port Erola”