Ulice Portu Erola

211
POST BARDA
Vera nie widziała wiele. Woda była ciemna, ciemniejsza od nocy, a drobne kółka na powierzchni szybko rozmywane były przez lekkie fale. Zresztą, skok Eldara skutecznie rozmył jakiekolwiek ślady, które mógł zostawić po sobie Sovran. Elf przepadł jak kamień w wodę.

- On nas obrażał! I panią! - Jęknęła Gerda, w obliczu złości Very porzucając swój groźny, wściekły ton, a upomniana, również przestała krzyczeć.

- Dalej kłócili się o miłość. - Podsunęła Yala, najwyraźniej sądząc, że jeśli ktoś nie powie tego wprost, to Gerda nigdy się nie przyzna, krążąc wokół tematu.

- ...bo on nie rozumie! Uznał, że jesteśmy głupie, ufając komuś do tego stopnia!

- On nie zrozumie, jeśli będziecie go tak traktować! Jak ma zaufać wam?! - Uniósł się Corin, choć przecież zwykle to on był zwykle tym spokojnym. - Gerda rozumiem, że ma pstro w głowie i jest pijana, ale ty powinnaś wiedzieć lepiej, Pogad!

Orczyca patrzyła na Corina bez wstydu. Choć oficer był wysoki, ona była jeszcze wyższa, mimo to, Yett nie dał się zastraszyć. Pogad nie odezwała się ani słowem na tę tyradę, zaciskając pięści i szczęki. Brwi lekko jej drażły z napięcia.

- Najpierw przepędziliście Samaela, teraz chcecie przepędzić jego?! Tak wam przeszkadza, że ma ciemną skórę?! Nie powstrzymam go, jeśli postanowi połamać ci nogi, Pogad!

- Ja prędzej połamię coś jemu. - Syknęła, nie utrzymując nerwów na wodzy.

- Dość! - Corin stracił cierpliwość. - Bosman zajmie się tobą jak wróci!

- Sama odeskortuję się do celi. - Pogad bezczelnie weszła mu w słowo. Rzuciła kapitan spojrzenie i z szacunkiem kiwnęła głową. W tym samym czasie rozległ się kaszel, gdy Mroczny wyplywał z siebie wodę. Eldar go wyłowił go i taszczył po drabince, gdy elf trzymał się go, wystraszony i żałosny jak mokre kocię. Przynajmniej nie musieli planować kolejnego pogrzebu.
Obrazek

Ulice Portu Erola

212
POST POSTACI
Vera Umberto
Wściekłość i buta, jakie Vera widziała u Pogad, sprawiały, że ona sama zaczynała irytować się coraz bardziej. Gdy zwracała uwagę orczycy, jej zasranym obowiązkiem było odpowiedzenie "tak jest" i podporządkowanie się. Jeśli się jej to nie podobało, miała drogę wolną do opuszczenia załogi. Co nie znaczyło wcale, że Umberto chciała, żeby tak się skończyło, bo orczyca była bardziej niż wartościowa, ale cierpliwości kapitan nigdy nie miała zbyt wiele i tym razem Pogad znów wystawiała ją na próbę... razem z Sovranem w sumie.
- Do jakiego stopnia? - spytała tylko, marszcząc brwi, zanim tamta dwójka wdała się w kłótnię.
Nie było jej dane uzyskać odpowiedzi na to pytanie. Być może jak będzie ku temu okazja, sama wda się z mrocznym w tę światopoglądową dyskusję i dowie się, o co mu chodziło i co tak oburzyło Gerdę. Obrażał Verę? Niech ją obrazi prosto w twarz, a nie za plecami, w rozmowie z innymi.
Warknęła wściekle, wchodząc pomiędzy Yetta a Pogad.
- Którekolwiek z was spróbuje cokolwiek połamać drugiemu, na czubku mojego buta wyleci z załogi. Jasne? - uniosła wzrok na orczycę. - To nie mój problem, że Sovran tego nie rozumie. Nie potrzebuję, żeby rozumiał. Wy też nie powinnyście potrzebować. Corin ma rację, już wystarczy, że pozbyłam się Samaela ze względu na twoje niechęci, Pogad. Sovran uratował mi życie. Dwa razy. I chociaż mnie też wkurwia, to może czasem spróbowałabyś spojrzeć na niektóre rzeczy, kurwa, obiektywnie, co?
Machnęła ręką, jakby odpędzała natrętną muchę.
- Nie do celi. On mnie obrażał, one mnie broniły; to, że trochę przesadziły, to inna sprawa. Zejdź pod pokład. Ty i Gerda - poleciła, chcąc trochę uspokoić sytuację. Co by nie mówić, stanęły po jej stronie, a Yett był względem mrocznego zdecydowanie zbyt opiekuńczy. Pora, żeby mag nauczył się życia. - Sovran wróci do siebie i tam będzie wysychał. Sam, skoro w towarzystwie potrafi tylko wszystkich wkurwiać. Z daleka od siebie nawzajem może się trochę opanujecie. Gerda, ty się już połóż najlepiej. Będę cię jutro potrzebować.
Oparła się o reling i skrzyżowała ręce na piersi, obserwując wciąganego na pokład elfa. To był całkiem zabawny widok, szanowny mroczny książę, poważany magus z rozległą wiedzą na temat życia i najwyraźniej także związków, oklejony mokrymi ubraniami i wykasłujący wodę z płuc. Bardzo dużo siły woli kosztowało ją powstrzymanie się od rozbawionego uśmiechu. Nic takiego mu się nie stało, więc za co miała wsadzać Pogad do celi? Bo to raz ktoś lądował za burtą, czy to w kłótni, czy w żartach?
Obrazek

Ulice Portu Erola

213
POST BARDA
- Nie mówił nic o tobie personalnie, kapitanie. - Yala stała na straży porządku, nie pozwalając, by na czarnego spadły winy za niepopełnione zbrodnie.

- Cicho bądź! - Syknęła w jej stronę Gerda.

Tyrada zebrana najpierw ze strony Corina, a następnie ze strony Very, zadziałała na Pogad. Orczyca w końcu westchnęła, pozbywają się złości, i spuściła głowę, choć głośno nie przyznała się do wstydu an żalu za to, że Samael opuścił załogę. Zatrzymała się, choć jeszcze moment wcześniej gotowa była sama wtrącić się do celi.

- Tak jest. Dzięki, kapitanie. - Powiedziała, nim złapała Gerdę za ramię, by pociagnąć ją ze sobą pod pokład. Dla nich wieczór już się skończył. - Dobranoc.

- Trzeba go wysuszyć, zanim znowu się pochoruje. - Przejął się Corin, gdy Sovranowi udało się wdrapać z powrotem na pokład, nie bez pomocy. Szczęśliwie było dość ciepło i choć elf drżał, było to spowodowane w dużej mierze strachem o własne życie bardziej, niż rzeczywistym zimnem. - Zajmę się tym. - Skinął w podzięce na drugiego elfa-ratownika, który przecież też musiał się wysuszyć i przebrać. - Wracaj do kajuty, Vera. Niedługo wrócę. Sovran... chodź, przebierzemy cię. Dziękuję, że nic im nie zrobiłeś. Dla nich to tylko zabawa.

Tłumaczenia Yetta mogły być dalekie od prawdy, ale oficer postanowił zająć się swoim podopiecznym. Vera musiała chwilę pobyć ze sobą lub zostać na pokładzie z tymi, którzy nie wszczynali burd... jakkolwiek było, wieczór skończył się szybko. Następnego dnia Vera mogła załatwić jeszcze parę swoich spraw, a następnie - ruszyć w stronę Harlen!

Akcja przeniesiona na Siódmą Siostrę
Obrazek

Wróć do „Port Erola”