Re: Wysepka

31
Piła bez umiaru i szybko. Dużego znaczenia nie odgrywało już to, że miała rum - przy takim tempie jakikolwiek alkohol uderzał do głowy, otumaniał zmysły, prawie ich pozbawiał. Tessa jeszcze tego nie odczuwała, lecz na policzkach już pojawiły się rumieńce. Nie można było tego zganić ani na słońce, ani na krępującą sytuację. Kobieta zamierzała upić się szybko i skutecznie. Gdy w końcu Garen wyrwał jej z rąk butelkę, nie była zachwycona. Od razu sięgnęła po następną, kiedy mężczyzna opróżnił duszkiem pierwszą.
- Co jest z wami nie tak? - zapytała nieoczekiwanie ze złością, spoglądając w końcu w oczy kochanka. - Dwa dni i już chcecie się wiązać? Wiem, że to nie jak małżeństwo i oświadczyny, ale, kurwa, to za szybko. Wybacz, pewnie w tej chwili rozpierdalam wszystko, co tylko możliwe, jednak nie mogę pojąć tego, co się dzieje. Mam wrażenie deja vu, jakby wszystko miało się znowu powtórzyć.
Westchnęła ciężko, przymykając na chwilę oczy i kładąc się na piasku. Nie chcąc złapać żadnego kontaktu wzrokowego, oślepiana przez słońce, zakryła się ramieniem i znowu zaczęła mówić, lecz ze zrezygnowaniem:
- Rozdrapujesz moje rany, Garen. Bezlitośnie i konsekwentnie. To cholernie boli. Kochałeś kogoś tak bardzo, że żałowałeś, że to nie ty umarłeś zamiast tej drugiej osoby? Bo ja tak. Chcesz wiedzieć, to proszę bardzo. W dwa pierdolone dni zaangażowałam się, choć tak się wzbraniałam. Dałam dupy i umarł na moich oczach, nawet nie mogłam ruszyć się, aby go dotknąć, bo sama ledwo żyłam. Pod głową miałam tobołek, gdzie miałam dwie mikstury lecznicze. Mogłam go uratować. To straszne uczucie. Zrobił mi wielką krzywdę po prostu umierając. Zostawił mnie samą, a ja już nie chciałam być sama. Zniszczył wszystkie mury, którymi obwarowałam się przez lata, odsłaniając same ułomności. Czy to wszystko, co chciałeś wiedzieć, Garen? Chcesz jeszcze coś rozdrapać? Bo mi wystarczy świadomość, że dzisiejszej nocy będę mieć znowu koszmary. Mam nadzieję, że nie uduszę się w panice. - Głos na sam koniec załamał się. Nie odzywała się dłuższy czas, próbując jak najdłuższej ukryć fakt, że płakała. Znowu podczas tych dwóch dni. - Lubię cię, Garen, ale nie jestem najlepszą osobą do wiązania się, nawet na tę krótką chwilę.

Re: Wysepka

32
Garen nic nie powiedział, tylko w spokoju i z uwagą słuchał towarzyszki. Po jego humorze nie pozostał najmniejszy ślad. Twarz przybrała kamienny wyraz, a oczy badawczo spoglądały na rozklejoną Tessę. Mężczyzna nie okazał zdziwienia na taką reakcję, choć był to właściwie drugi raz, kiedy widział rozklejającą się Pół Elfkę, o której wcześniej nawet by nie pomyślał, że jest zdolna do takich zwierzeń.
Przez cały monolog Tessy, Garen nie poruszył się nawet o kawałek, nie wydał najmniejszego dźwięku. Odezwał się dopiero, kiedy skończyła, a jego z początku szary, niemal głuchy głos, z każdym kolejnym słowem nabierał coraz bardziej wyrazistych barw, ukazujących również wzrost emocji targających mężczyzną.
- Przepraszam. Nie miałem pojęcia, że tyle przeszłaś. Nigdy bym nie pomyślał, że mogłaś kogoś kochać tak mocno. Nie wiedziałem. Nie musiałaś tak na mnie naskakiwać. Nic nie chcę rozdrapywać. Nie wiń mnie za coś, czego nie wiedziałem. Myślałem, że spodoba ci się taka wizja, wizja nas, ale ty najwidoczniej jeszcze tkwisz w przeszłości. Rozumiem, że czujesz się zraniona, ale to nieuczciwe, jak traktujesz teraz mnie. Takie rzeczy się w życiu zdarzają, a ty zachowujesz się, jakbym miał ci zrobić podobny numer. To było w Tuk'Kok, prawda? Wtedy byłaś całkiem inna, zamknięta. Minęło tyle miesięcy... - Przerwał na chwilę, chwycił i odkorkował drugą butelkę, zostawioną przez kobietę. Upił kilka głębszych łyków, a jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona. Nie było pewnym, czy tylko z powodu alkoholu. - Nie musisz obwiniać mnie o rozdrapywanie ran, zadowoliłbym się zwykłą odpowiedzią. Teraz wyjdzie, że wszystko to moja wina. Nie podoba mi się to. Jeśli nie potrafisz pogodzić się z przeszłością, to nie wiń mnie za to, co chcę zrobić teraz. Miałem dobre intencje, ale ty tego nie widzisz. - Zamilkł i upił jeszcze parę łyków, wzdychając głęboko. Zapadła krótkotrwała cisza. Żadne z nich nie zwracało już uwagi na palące słońce, chłodny wiat i uspokajający szum morza. - Rozumiem. Nie będę już zatem rzucał ci takich propozycji, skoro uważasz, że jestem kimś, kto tylko zrobi ci krzywdę - powiedział ze słyszalnym w głosie wyrzutem. Odłożył butelkę i odwrócił się, wpatrując się w morze. Jego plecy, pokryte bliznami sugerowały, że i on przeszedł wiele, z pewnością zdecydowanie więcej niż zwykłe złamanie serca.

Re: Wysepka

33
Zanim poruszyła się, minęły chyba wieki. Myśli przygwoździł fakt, że znowu wszystko spieprzyła. Chciała być szczera, a jedynie wyrzuciła swoje pretensje, obarczając nimi Garena. Przestała płakać, ocierając powoli oczy. Otwierała co rusz usta, próbując odezwać się jakkolwiek do jego pleców, lecz za każdym razem, gdy już miała wypowiedzieć pierwszy wyraz, ściskało ją w gardle. Bała się chociażby oddychać, bo byłoby to zbyt głośne w ciszy, która zapanowała.
Nienawidzę samej siebie, stwierdziła nagle. Niszczę wszystko na swojej drodze. Chodzący kataklizm. Nie potrafię sobie ułożyć życia, do tego niszczę innym. O bogowie, jaka ze mnie żałosna osoba...
Nagle zaczęła się histerycznie śmiać. Przyczyna bardzo szybko wyjaśniła się.
- Jak to jest, że zaledwie wczoraj wieczorem spotkaliśmy się na nowo, a my zdążyliśmy grozić sobie, wyżalić, przespać, pokłócić, świetnie bawić, całować, a potem wszystko rozsypało się? Gdy tylko o tym pomyślę, mam ochotę zapić się i nie wstać następnego ranka. Świat jest popierdolony, ja jestem popierdolona, to co robię jest popierdolone. Nie nadaję się do koegzystowania z innymi ludźmi, teraz to widzę.
Usiadła, sięgnęła po butelkę, gdzie jeszcze był rum i łyknęła solidnie.
- Przepraszam, Garen. Nie chcę cię o nic winić. Masz rację - nic nie wiedziałeś, nie miałeś pojęcia, że poruszając temat, dotkniesz czułego punktu. To było Tuk'kok. Tam nałożyło się wiele czynników, które mnie zniszczyły. Nie mogę o nich zapomnieć, chciałabym to zagrzebać, lecz nie potrafię. Ciągle mnie nękają wspomnienia. Jedne były miłe, drugie nie, jednak nie chcę nimi żyć. Chciałam być po prostu z tobą szczera, nawet jeżeli wybuchłam złością. Wychodzi jednak na to, że ujrzałeś coś przeciwnego niż mogłeś sobie o mnie wyobrażać. Przepraszam, po prostu tylko tobie pokazałam coś więcej niż tylko rodzinie. To był zły pomysł. Wybacz.
Westchnęła z poczuciem, że nie da się nic naprawić. Dotknęła delikatnie jego ramienia w obawie, że strząśnie jej dłoń. Jeśli tego nie zrobi, złoży krótki pocałunek na barku i cicho zacznie mówić:
- Jeżeli myślisz, że nadal go kocham, to wiedz, że nie. Za krótko ze sobą byliśmy i za wiele miesięcy minęło od tamtej pory. Aż taką masochistką nie jestem. Nawet ja mam swoje granice. Przepraszam za wszystko, Garen. Możesz wrócić łódką na Erolę, ja tu zostanę parę dni i jakoś dalej poradzę sobie.
Albo i nie, dodała w myślach.
- Cieszę się nadal, że cię spotkałam. Bywaj, Garen. Pewnie już nie spotkamy się więcej. Powodzenia - powiedziała jeszcze ciszej, pocałowała jeszcze raz i wstała, zgarniając butelkę. Skierowała się szybkim, zdecydowanie za szybkim, krokiem na drugą stronę wysepki, aby nie mógł jej już widzieć. Tessa miała wrażenie, że dusi się, żołądek prawie podszedł jej do gardła. Musiała zniknąć z pola widzenia.

Re: Wysepka

34
Garen milczał. Nawet nie drgnął na żadne słowo Tessy, a ta nie mogła zobaczyć, jaki wyraz miała jego twarz. Wyglądał teraz jak prawdziwa rzeźba. Nie ruszył się nawet, kiedy kobieta ucałowała jego ciało. Z drugiej jednak strony nie odepchnął jej, co można było odebrać jako dobry znak. Mężczyzna zdawał się w ogóle nie odbierać żadnych bodźców z zewnątrz.
Tessa wstała i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Nie uszła nawet kilkunastu metrów, kiedy usłyszała za sobą kroki na piasku. Garen był już przy niej i chwycił ją za ramię, mocno i pewnie, tak, by nie mogła się wyrwać. Obrócił ją ku sobie i położył jej drugą dłoń na drugim ramieniu.
- Zaczekaj, Tessa - powiedział i wbił wzrok w ziemię, unikając jej wzroku. Milczał chwilę, wyraźnie zastanawiając się, co powiedzieć. Minę miał zdezorientowaną, wydawał się rozdarty. W końcu zaryzykował spojrzenie jej w oczy. - Nie mam zamiaru odpływać, a tym bardziej tracić z tobą kontakt. Zapomnijmy o tym, co było. Zero angażowania się, dobra? Po prostu spotykajmy się od czasu do czasu, jak znajomi. Ty nie masz co robić, ja też się nudzę. A poza tym jesteś świetnym kompanem do picia. Co ty na to? Przepraszam, za wszystko. To ja zacząłem, źle to odebrałem i zareagowałem. Czasu już nie cofnę, ale może z czasem to wszystko naprawię. Nie pozwolę ci odejść, dopóki mi nie wybaczysz. - Ostatecznie był pewny siebie i stanowczy, choć jego wzrok i ruchy ust sugerowały, że chciał dodać coś jeszcze, ale się powstrzymał. Trzymał Tessę za ramiona również tak, jakby chciał ją przytulić, ale jednocześnie nie potrafił.

Re: Wysepka

35
Tessa zdążyła wszystko dopić. Choć dławiła się, nie widziała lepszego sposobu na uspokojenie się, stracenie kontaktu z rzeczywistością niż szybkie wlewanie w siebie alkoholu. Gdy Garen złapał ją nieoczekiwanie za ramię, obracając ku sobie, ta prawie że wywinęła orła, tracąc jedynie na moment zmysł równowagi. Spoglądała zdezorientowana na mężczyznę, nie mogąc na niczym skupić wzroku, jedynie nim wodząc po twarzy Garena, jakby chciała wyczytać z niej cokolwiek. Jak zwykle bezskutecznie.
- Ależ ty nie musisz mnie za nic przepraszać! - wydusiła z siebie w końcu, gdy po prostu ją zatkało. - Nie muszę ci także nic wybaczać, przecież nie zrobiłeś mi nic złego! Myślałam, że pewnie w takim wypadku nie chcesz mnie już widzieć...
Nieoczekiwanie uśmiechnęła się, szeroko i promiennie, choć sytuacja do tego nie pasowała. Rzuciła pustą butelkę w bok, na piasek, nawet na nią zerknąwszy. Tessa jak zawsze nie pomyślała, kiedy zdecydowanie powinna - rzuciła się w ramiona Garena.
- Jak zwykle pomyliłam się. To dobrze. Nie musisz niczego naprawiać, to mnie trzeba naprawić. Nic więcej, rozumiesz?

Re: Wysepka

36
Garen z początku wydawał się zdziwiony słowami i gestem Tessy, ale bardzo szybko uśmiechnął się szeroko. Jego twarz była lekko zaczerwieniona, zwłaszcza uszy, sugerowało to od razu, iż mężczyzna również jest nieco pijany. Zwłaszcza, że Tessa już widziała go w podobnym stanie, chwilę przed tym, jak kochali się długo i namiętnie. Garen uścisnął ją mocno i czule, tak, jak obejmują się przyjaciele po latach rozłąki. Wtulił twarz w jej czerwone włosy i cicho powiedział jej do ucha:
- Rozumiem, ale naprawmy się oboje, wtedy będzie nam łatwiej. - Odsunął się i uśmiechnął jeszcze szerzej, ciepło i szczerze.
Niezobowiązująco chwycił Tessę za rękę i powoli zaprowadził z powrotem na koc, nie pozwalając, by się opierała.
- W sumie, może się przejdziemy? Albo zjemy coś? Jak chcesz możemy też wrócić do wody, albo zbudować jeszcze większy zamek. Cholera, tyle opcji, a nie wiadomo, co wybrać. Zrobiłbym wszystko na raz, a jednocześnie nic. Dobry był ten rum, następnym razem weźmy kilka butelek więcej - mówił spokojnie, bez jakiejś specjalnej mimiki twarzy. Uśmiechał się, spoglądając wyczekująco na towarzyszkę, by wybrała, co chce teraz robić. W powietrzu wciąż dominowała jakaś dziwna atmosfera, ale powoli się oczyszczała, a stosunki siedzących na kocu powoli wracały do normy, jeśli można tak to nazwać.

Re: Wysepka

37
Czuły gest Garena wzbudził w Tessie dziwne uczucie. Przez moment na sercu było jej cieplej, tak samo jak wzrosła jej niepewność, co do zamiarów towarzysza. Szybko odpędziła to od siebie, dostrzegając szczery uśmiech. Pozwoliła się zaprowadzić na koc, choć miała już powoli dosyć słońca. Sięgnęła jeszcze po spodnie, które wcześniej zostawiła na piasku i ostatecznie także je wciągnęła na siebie.
- Nam nie starczyłoby nawet te kilka butelek więcej. Najlepiej od razu zabrać całą baryłkę, albo dwie - powiedziała w końcu z cichym śmiechem, którym próbowała ostatecznie zdławić swoje negatywne emocje, jak i jeszcze bardziej rozluźnić atmosferę między nimi. - W tym słońcu alkohol szybko uderza do głów. Niby tego niewiele, a działa. Możemy w sumie nawet się przejść, choć nie ma tu za wiele do oglądania. Jesteś pierwszy raz na wysepce, więc czemu nie? Zajmie to pewnie całe pięć minut.
Wzruszyła ramionami.
- Potem można popływać, ale bez wygłupów. Co najwyżej poskakałabym przez fale. Czasami natrafia się na wysokie i jest zabawnie, gdy omal nie zakrywa cię w całości, no ale jak już to wyjdzie... W zasadzie to do kiedy planujemy tu siedzieć? Do obiadu? Do kolacji? Do samej nocy?

Re: Wysepka

38
Garen, marszcząc czoło, poważnie zastanowił się nad pytaniem Tessy. Niewykluczonym było, iż po przybyciu tutaj miał własne plany co do długości pobytu, tak samo jak wobec innych spraw, lecz teraz, w skutek zaistniałej sytuacji, musiał je naprędce korygować. Po jego minie można było poznać właściwie obojętność, odruchowo wzruszył ramionami, ale chciał sprawić wrażenie kogoś, kto naprawdę myśli nad odpowiedzią inną niż "a ty?".
- Jak długo zawsze siedzisz tutaj? Wziąłem dużo jedzenia, bo spodziewałem się, że zostaniemy do nocy. - Zaśmiał się lekko i podrapał po głowie. - Zdam się w tej sprawie na ciebie, choć przyznam, że nie spieszy mi się do domu. Dawno nie miałem takiego odpoczynku, to zdecydowanie lepsze od hazardu w karczmach. Towarzystwo też bardziej mi się podoba. Jesteś gospodarzem tej wyspy, jej królową, a ja gościem, więc zabaw mnie jakoś. Może opowiedz mi o twoich podróżach, albo o magii! - Był widocznie podekscytowany samą wizją nadchodzących godzin rozmów i wspólnych zabaw.
Krępujący klimat i niezręczna atmosfera zdawały się zniknąć niemal całkowicie. Garen uśmiechał się ciepło i patrzył kobiecie prosto w oczy. Było przyjemnie, przykra rozmowa coraz bardziej zdawała się być przeszłością, właściwie Tessa mogła odnieść wrażenie, jakby to wszystko zdarzyło się parę godzin temu, a nie piętnaście minut. Fale powoli uderzały o brzeg, dochodząc ledwie do zbudowanego zamku z piasku, który prezentował się naprawdę ładnie i wprowadziłby w kompleksy każde dziecko. Morze znów wydawało przyjemne dźwięki, a odgłosy mew przestały przypominać kpiący rechot starej wiedźmy. Słońce świeciło mocno, oświetlając śliczną, uśmiechniętą twarz Tessy, której blada skóra przyjemnie kontrastowała z czerwonymi, długimi włosami okalającymi kobietę niczym krwawa peleryna.

Re: Wysepka

39
Skinęła nieznacznie głową.
- Małe to moje królestwo, ale przynajmniej bez wojen i wszelkich problemów. Nikt nie będzie chciał je podbijać. - Uśmiechnęła się nieco szerzej. - W zasadzie to też nie planowałam tak szybko wracać. Zazwyczaj, jak już tutaj przypływam, to albo siedzę do nocy, albo przez parę następnych dni.
Tessa na prośbę Garena zaczęła opowiadać o swych podróżach w momencie, gdy zaczęli spacerować wokół wysepki. Zrobili ze cztery, pięć rundek wokół, a w międzyczasie kobieta opowiadała o miejscach, którego widziała, przypadkach, na które natknęła, nie poruszała drażliwych, bolesnych tematów. Starała się bardziej wybrać zabawne, ciekawsze, może nieco szalone historie. Towarzysz dzięki temu mógł dowiedzieć się, że w ciągu roku Tessa potrafiła być na parunastu wyprawach mniej lub bardziej niebezpiecznych. Jej dziewięć lat podróżowania zdecydowanie były obfite w przygody. Opowiadała o pustyniach, masywach górskich, morskich przeprawach, a czasami nawet o elfickich i kerońskich stronach, jakby znała je na wylot. Przyznawała się, że nie w każdy zakamarek państw udało jej się dotrzeć, lecz równocześnie ze śmiechem wyjaśniała, że tryb jej podróży był zawsze szalony, nieogarnięty, dyktowany kaprysem. Kiedy już siedzieli z powrotem na kocu, a ona nadal mówiła, w pewnym momencie wtrąciła, że jej powroty do domu zawsze są odwlekane w czasie. Nawet jeśli wraca, to po drodze znajdzie coś innego i zazwyczaj jej podróż zamiast miesiąca, trwa dwa albo i więcej.
- Podczas ostatniego powrotu przeszłam samą siebie. Wyruszyłam z Greneford i zamierzałam przeciąć kontynet wprost do Fenistei, ale usłyszałam, że rzekomo w Qerel zbiera się ludzi do wyprawy w krasnoludzkie góry. Jakaś pogłoska, to ruszyłam tam. Na miejscu okazało się, że to jakieś brednie i nawet nie warto ruszać na północ, to stwierdziłam, że warto byłoby wpakować się na jakiś statek. Miał mieć kurs przez Złote Morze i wysadzić na elfkich ziemiach bądź w Baroni Varulae, ale po drodze zabrakło mi kasy, marynarze też wierzyli, że przynoszę pecha, także mnie nie pulubili, bo zamiast przyklasnąć im w uciekaniu przed morskimi potworami, to chciałam na nie polować. No cóż... Pewnie i tak by z tego nic nie wyszło. Wyszłam na ziemiach orków. Nie za wesoła sprawa, ale przemykając sobie, chodząc po dżunglach i innych chaszczach wyszłam z tego wprost na pustynię. Myślałam już, że umrę. Parę razy znalazłam bezpieczną oazę. Gdy wyszłam stamtąd musiałam kombinować, jak zarobić. Zapisałam się na kolejną wyprawę, zrobiłam co trzeba na bagnach i ruszyłam dalej. I tu jest przezabawnie, bo zamiast od razu wsiąść na statek do Eroli, to wsiadłam na statek do Kattok. Nie miałam bukłaka, nawet koca, ale stwierdziłam, że co tam! Przejdę dżunglę, zobaczę, co trzeba, zwinę nagrodę i wrócę do domu. Choć teraz, jak tak myślę, to gdyby tak było, to pewnie nie dotarłabym do domu. Zawinęłoby mnie znowu na morze. Ta podróż powrotna potrwała z pięć miesięcy. Najdłużej ze wszystkich.
Tessa przez jakiś czas siedziała na kocu, lecz w pewnym momencie położyła się na plecach i ze śmiechem pokazywała palcem w powietrzu na wyimaginowanej mapie jej trasę. Nadłożyła drogi więcej niż powinna. Nie wydawała się zmartwiona. Przyjmowała to z pewnego rodzaju radością, jakby nawet historia o połamaniu obu nóg podczas wspinaczki po skale nie była niczym szczególnym. Po prostu znowu tam wlazła, gdy wyleczyła się. Żadna skała nie mogła być silniejsza od niej.
- Zaschło mi w gardle, teraz ty coś opowiedz, Garen.

Re: Wysepka

40
Garen z najwyższą uwagą słuchał słów towarzyszki. Z każdą kolejną opowieścią zdawał się być nią coraz bardziej zafascynowany. Śmiał się, kiedy było można i przybierał kamienny wyraz twarzy, kiedy było trzeba. Czasem po przyjacielsku ją popchnął bądź rzucił jakąś uwagę, ale przez większość czasu, który zdawał się stanąć w miejscu, po prostu przytakiwał, uśmiechał się ciepło i zadawał coraz to kolejne pytania, nie raz zmuszając Tessę do zagłębienia się w szczegóły danej wyprawy. Nawet nie zauważył, kiedy okrążyli wyspę kilka razy, a słońce konsekwentnie zmierzało w stronę zachodu.
Kiedy usiedli na kocu, mężczyzna wciąż uważnie słuchał towarzyszki uśmiechając się szeroko, wodząc oczami w powietrzu, gdy ta pokazywała mapę. Znał jednak Keron i choć czasem wtrącał się kobiecie w słowo i przyznawał, że nie był tam, gdzie ona, wciąż potrafił sobie wyobrazić konkretne miejsca i określone sytuacje.
- W tobołku mam bukłak z winem. Nic specjalnego, ale to jedyne co mamy do picia - oznajmił Garen. Jeżeli Tessa zdecyduje się sięgnąć do tobołka towarzysza, poza butelką mocnego wina znajdzie tam sporo kanapek, z mięsem, serem oraz warzywami. - Mam coś opowiedzieć? Cóż, moje opowieści nie będą tak interesujące jak twoje, właściwie nie ma nic ciekawego w życiu najemnika. - Zastanowił się chwilę. - Pamiętam bardzo dobrze wyprawę na elfy. Kiedy jakimś cudem przeszliśmy przez wschodnią ścianę, natknęliśmy się na ich obozowisko. Wielu z nas zginęło, ale ostatecznie wygraliśmy i wzięliśmy jeńców. Kiedy sprawdziliśmy ich rzeczy, nie mieli właściwie nic konkretnego poza ogromną ilością bimbru. Chcieli nas nim przekupić, twierdząc, że mają ukryte więcej. Cóż, ostatecznie nic z tego nie wyszło, chcieli uciec więc zginęli, a bimber i tak skonfiskowaliśmy. - Zaśmiał się do własnych myśli. - Chędożone elfy... - Nagle spojrzał na uszy Tessy i zrobił się tak czerwony na twarzy, jak jej włosy. Powoli robił się siny, zapominając o oddychaniu. Dopiero po kilkunastu sekundach wykrztusił z siebie słowa. - Przepraszam, nie chciałem. Nie mam nic do elfów, przynajmniej wschodnich. Przepraszam.
Położył się na kocu i przechylił głowę na bok. Dopiero kiedy jego twarz wróciła do dawnych kolorów, z odprężającym uśmiechem spojrzał w niebo. Westchnął pełną, umięśnioną piersią i spojrzał na Tessę.
- Wspaniałe te twoje królestwo, mógłbym tu zasnąć i obudzić się dopiero następnego ranka. Wspaniałe miejsce na rozbicie obozu i zostanie tu przez kilka dni. Byłabyś zła, jeśli poprosiłbym o pozwolenie na częstsze przychodzenie tutaj? Możesz mnie wtedy nawet nadzorować, jeśli chcesz - powiedział i uniósł brwi w górę.

Re: Wysepka

41
Akurat leżała bokiem, podpierając łokciem głowę, kiedy Garenowi wymsknęły się dwa, mało taktowne słowa. Nie poczuła się urażona. Właściwie to z rosnącym rozbawieniem obserwowała reakcję towarzysza. Roześmiała się, gdy przeprosił ją. Przez ułamek miała ochotę uspokajająco pogładzić mężczyznę po policzku, tak bardzo był zmieszany (może nawet przerażony myślą, że obraził ją?), lecz powstrzymała się. To tylko zniszczyłoby ich umowę o nieangażowaniu się. Zganiła samą siebie.
- Też nie przepadam za elfami z kontynentu. Wydają się nieco oziębli, snobistyczni, zadzierają nosa zbyt często, aby można było ich polubić - powiedziała. - Właściwie to wolę ludzi, nawet chyba bardziej czuję się człowiekiem niż elfem. Skomplikowane to wszystko.
Sięgnęła po tobołek Garena, podając mu go. Zdecydowanie nie zamierzała grzebać w jego rzeczach, nawet jeśli pozwalał jej na to.
- Chyba najwyższa pora coś zjeść i wypić - mruknęła, myślami podążając za własnymi zapasami. - Wysepka nie należy do mnie, ale miło, że pytasz. Możesz tu wpadać kiedy tylko zechcesz. Sam bądź ze mną, jak już wolisz. Co do spania, to mam propozycję. Po jedzeniu mała drzemka. Nie wiem jak ty, ale ja wciąż jestem niewyspana i ta godzinka przydałaby mi się, jak mamy tu siedzieć do nocy. Może być?
Jeśli Garen zgodzi się, Tessa zrobi tak, jak zamierzała.

Re: Wysepka

42
- Może być - odpowiedział z uśmiechem Garen.
Wyjął z tobołka bukłak z winem i zawinione w materiał jedzenie, nakazując Tessie, by się częstowała. Uśmiechał się przy tym zachęcająco, jakby zależało mu na pochwale. Jego oczy wręcz krzyczały "sam robiłem!". Czy to było prawda? Ciężko stwierdzić. Kanapki były przyrządzane tak wyśmienicie, że Garen, który całe życie wojuje mieczem, mógłby nie mieć ani odpowiedniej zręczności, ani cierpliwości do tak równego pokrojenia chleba, sera czy szynki. Nie mniej jedzenie było bardzo dobre, świeżutkie. Wina nie było za wiele, starczyło na tyle, by popijać i łatwiej przełykać żywność, a na koniec zostawić kilka łyków na później, było jednak mocne i jego większa dawka z pewnością uderzyłaby do głowy bardziej niż wypity wcześniej rum.
Kiedy zjedli w spokoju, rozmawiając jedynie krótko, niezobowiązująco i o niczym konkretnym, nadszedł czas upragnionej drzemki. Mężczyzna miał w sobie jeszcze sporo energii, ale wizja odpoczynku na świeżym powietrzu i w słońcu, a nie śmierdzącej ludźmi i dymem z paleniska, hałaśliwej karczmie, natychmiast wprowadziła go w stan błogiego relaksu, z którego był tylko jeden krok do normalnego, regeneracyjnego snu.
- No cóż, czas spać. Jeśli nie wstanę co najmniej do zachodu, to mnie obudź. Mam nadzieję, że nie zostawisz mnie tutaj samego - powiedział Garen i zaśmiał się lekko.
Ułożył się w niewielkiej odległości od Tessy, tak, by nie naruszać jej przestrzeni osobiście i jednocześnie nie wylądować przypadkiem twarzą na piachu. Splecione dłonie położył na brzuchu i wyprostował się niczym żołnierz. Spał niczym prawdziwy nieboszczyk, wyglądało to w pewien sposób komicznie, ale wydawał się niezwykle rozluźniony i zrelaksowany. Jego uśmiech sugerował, że czuje się jak w raju.
Tessa poszła w jego ślady i również zasnęła.

*

Obudził ją skrzek mewy, która dreptała tuż obok, dziobiąc tobołek w poszukiwaniu jedzenia, które niewątpliwie gdzieś tutaj było. Zniknęło i to nie za sprawą Tessy czy Garena, lecz innych ptaków, które cicho, niepostrzeżenie, dorwały się do niezjedzonych zapasów i przywłaszczyły je sobie. Dowodem były ślady odnóż pokrywające całe piasek wokół nich oraz leżąca nieco dalej tunika Garena, najwidoczniej mylnie wzięta za pakunek z jedzeniem. Tessa obudziła się tak nagle, iż westchnęła głośno, co spłoszyło niezadowoloną mewę.
Kobieta w pierwszej chwili ujrzała różowiejące niebo. Słońce było już niemal za horyzontem, lecz do całkowitej ciemności zostało jeszcze kilka godzin. Wciąż było gorąco, lecz nie tak duszno, wiatr był również nieco bardziej porywczy i chłodniejszy. Nie mniej wydawało się być przyjemniej niż wcześniej, kiedy promienie słoneczne siłą wyciskały pot z ciał. Pół Elfka próbowała odruchowo poruszyć zdrętwiałe, mrowiące ciało, lecz nie mogła. Jej zmysły natychmiast wróciły do swej pierwotnej sprawności, wyostrzone jak nigdy i wtedy Tessa mogła zauważyć interesujący obrazek.
Głowa Garena leżała na jej lewej piersi, a jego lewa dłoń zaciskała się na prawej. Prawa ręka mężczyzny wtulona była w czerwone włosy, natomiast jedna jego zgięta noga leżała na nogach kobiety. Przykrywał co najmniej połowę jej ciała, co tylko podkreślało, jak szeroki i umięśniony był. Spał jak zabity, oddychając powoli i miarowo. Miał otwarte usta, z których wydobywał się strumyczek śliny skapujący wprost na sutek Tessy. Mogła poczuć, że jej przyjaciel śpi tak już od dłuższego czasu. Piersi jej zdrętwiały, a lewa będzie czuła silną dłoń jeszcze przez jakiś czas.

Re: Wysepka

43
Nie miała żadnych słów, a przynajmniej nic nie pamiętała. Świeże, morskie powietrze sprawiło, że obudziła się z poczuciem, że ma więcej energii niż zazwyczaj. Wyspała się od niepamiętnych czasów. Przez chwilę spoglądała w niebo, wsłuchując się w otaczające dźwięki, gdy zorientowała się, że coś jest nie tak. Nie mogła poruszyć się, dlatego odruchowo spojrzała na swoje ciało.
Zabrakło jej tchu. W szoku wodziła wzrokiem od dłoni Garena na jego twarz, to na nogi, barki. Położyła z powrotem głowę, zamykając oczy. W dalszym ciągu miała to wszystko przed oczami. Uderzyło w nią gorąco, momentalnie zrobiła się cała czerwona na twarzy. Serce zabiło dwa razy szybciej. Myślała desperacko, co ma w tej sytuacji zrobić. Była zmieszana i skrępowana, a kiedy towarzysz obudzi się, to uczucie jedynie spotęguje się.
Zrzucić go z siebie? Nie. Wyjść jakoś spod niego? Nie za bardzo. Udawać, że dalej śpię? Jeszcze gorzej, myślała gorączkowo Tessa. Z każdą upływającą chwilą była coraz bardziej świadoma bliskości mężczyzny. Jego dotyk, nawet jeżeli podczas snu, sprawił, że zaschło jej w gardle. Opuszkami palców dłoni zablokowanej przez jego ciało, przejechała mimowolnie po gołej skórze, aby zaraz zabrać je i zacisnąć jeszcze bardziej oczy. Przyłożyła prawą dłoń do twarzy. Jęknęła cicho, ze skargą.
- Tessa, ogarnij się - wymruczała do siebie.
Dlaczego to wygląda tak, jakbym już należała do niego? Nawet we śnie... To jest jakieś, kurwa, nierealne.
Tessa sięga po cokolwiek materiałowego, w ostateczności rąbek koca, aby delikatnie, nie budząc Garena, otrzeć mu usta. Potem spróbuje przenieść jego dłoń z piersi na bok, nogę z powrotem na miejsce. Być może uda jej się wyjść z tego bez budzenia towarzysza.

Re: Wysepka

44
Uwolnienie się z objęć śpiącego Garena nie było takie proste, jak by się Tessie mogło wydawać. Otarła jego usta ze śliny, lecz nawet to go nie obudziło, a spowodowało jedynie nieme poruszenie ustami i senne zamruczenie. Kiedy, po krótkim wysiłku, kobieta była gotowa wyślizgnąć się spod kochanka, ten jakby instynktownie wyczuł, że jego atrakcyjna, czerwonowłosa ofiara pragnie uciec. Dłoń natychmiast ponownie zacisnęła się na jędrnej piersi, a twarz mocno wtuliła w drugą. Ponownie towarzyszył temu cichy pomruk, tym razem niosący ze sobą nutkę niezadowolenia. Jednak, czy było to złe? Nie licząc nieświadomego łamania małej umowy o byciu tylko przyjaciółmi, ciało Garena było bardzo ciepłe, a samo patrzenie na silne mięśnie i blizny sprawiało przyjemność. Zapewne nie istniała kobieta, która mogłaby się temu oprzeć. Tessa zrozumiała, że takie próby powodują jedynie coś na kształt bólu i niezadowolenia. W pewnej chwili usłyszała swoje imię, a następnie jednoznaczny, pełen przyjemności pomruk.
Wiercenie się Pół Elfki w końcu zdało egzamin. Głowa Garena poruszyła się powoli, z jego ust wydobyło się westchnienie, a ręka ponownie odruchowo zacisnęła się na ponętnym ciele Tessy. Mężczyzna mruknął, poruszył ustami i powoli podniósł głowę. Jego oczy były mocno zmrużone, zaspana twarz przypominała kamienną, jasną maską. Zamrugał oczami parę razy i przekrzywił głowę w bok. Częściowo wciąż był w krainie snów.
- Tessa? - zapytał, jakby nie był pewien, czy to ona. - A co ty tu robisz? - pytanie było dziwne, lecz szczere.
Garen zmarszczył czoło i rozejrzał się powoli. Jego twarz z każdą sekundą coraz bardziej odzyskiwała kolory. Wyrwał się z okowów snu, lecz naprawdę ożywiony stał się wtedy, gdy spojrzał na swoją dłoń i miejsce, gdzie trzymał wcześniej twarz. Lekko się zaczerwienił, powstrzymał uśmiech i spróbował przybrać przepraszający wyraz twarzy.
- Ehm, przepraszam. - Zacisnął dłoń po raz ostatni i cofnął ją. Nie spuszczając z oczu twarzy Tessy, odsunął się kawałek dalej i usiadł. - Nie wnikam, dlaczego tak leżałem, ale zadziwiające, że udało ci się mnie podnieść, podstępna elfka z ciebie - powiedział na wpół żartobliwie, na wpół oskarżycielsko, unosząc w górę brwi i uśmiechając się zawadiacko, wyraźnie sugerując, że to Tessa sprawiła, iż znalazł się na niej. Chrząknął i spojrzał na jej piersi, po czym odwrócił wzrok. - Dobrze spałaś? No tak, ze mną w roli koca na pewno. - Jego mina wahała się między uśmiechem a zażenowaniem.

Re: Wysepka

45
Już myślała, że uda jej się bez dalszych problemów wyjść spod Garena, nie budząc go przy okazji. Westchnęła ze zrezygnowaniem, gdy ponownie znalazła się w jego objęciach, z których nie zdołała już uciec. Serce waliło jak młot. Ze ściśniętym gardłem obserwowała towarzysza, jak wybudza się i orientuje się w sytuacji. Ani trochę nie zwiodła jej jego mina. Wiedziała, że wcale nie jest mu przykro. Ponownie zasłoniła oczy dłonią. W każdym skrawku ciała mającym z nim styczność, dalej czuła jego bliskość.
- O bogowie, Garen, ależ ty bezczelny! - wydusiła z siebie. Nie było w tym tonu oskarżycielskiego, bardziej wahanie pomiędzy zawstydzeniem a rozbawieniem. Nawet gdy połowę twarzy zasłoniła dłonią, było widać głęboki, ciemny rumieniec na policzkach.
Gdy tylko mężczyzna odsunął się, Tessa z udawanym ociąganiem także podźwignęła się. Stanęła i zaczęła całą swoją uwagę poświęcać mewom i rozrzuconym rzeczom. Zaczęła je zbierać, nie spoglądając na Garena.
- Spało mi się bardzo dobrze. O dziwo nie miałam żadnych koszmarów. Potem obudziłam się cała zesztywniała. W dalszym ciągu mnie mrowi. Mam wrażenie, że tobie za to śniło się coś dobrego, skoro tak mruczałeś. Opowiesz mi o tym? - zapytała, aby zaraz potem spojrzeć ostentacyjnie w niebo i dodać: - Robi się już późno. Jeśli chcemy dzisiaj wrócić na Erolę przed zapadnięciem zmroku, to powinniśmy zaraz wypłynąć.
Tessa konsekwentnie powiększała odległość, jaka ich dzieliła, chodząc po plaży i szukając ich rzeczy. Głowę miała pełną myśli, których nie przypisałaby relacji przyjacielskiej.

Wróć do „Erola”