Rezydencja hrabiego Napier

166
POST POSTACI
- Zrobię wszystko! - Oświadczał Krinndar, stojąc twardo przed Leosem, obawiając się, że na jego piękną twarz za moment posypią się gromy! Piękny rycerz z pewnością miał ciężkie pięści i dużo, dużo siły, która miała dość mocy, by posłać go bez ducha na piasek. I choć bardzo wolałby uniknąć tego typu zdarzeń, to chciał przyjąć je na siebie, byleby tylko ocalić Leosia! - Tylko go zostaw! Nie bij go, on nie zrobił nic złego! - Płakał, nie dając się odciągnąć sprzed oblicza agresora. Jedyną winą Leopolda było to, że w ogóle postanowił wyłapać z tłumu właśnie jego, Krinndara ze świątyni Krinn. To był błąd, który mógł przeklinać przez resztę życia! - Nie możesz! Nie możesz! Nie! - Błagał, a kiedy poczuł na swoim ramieniu nacisk, początkowo odsunął się ledwie o krok, tylko po to, by odwrócić się i mocno objąć swojego rycerza. - Tak bardzo przepraszam, Leo! Nie miałem na myśli nic złego! - Wychlipiał w jego nagie ramię, nim Bibi zdołała go odciągnąć.

W uszach mu szumiało, gdy niepewnie stawiał stopy przed sobą. Jedna za drugą, w stronę zupełnie nie tą, w którą iść powinien! Leopold tam został, skazany na łaskę i niełaskę innych rycerzy!

- Bibi! - Złapał koleżankę za ramię, zapierając się nogami, by zatrzymać ją w trakcie kroku. - Musimy znaleźć dowódcę! Powstrzymać ich!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

167
POST BARDA
Między rycerzami znanymi wszystkim z książek i opowieści a rycerzami z krwi i kości, istniała z pewnością ogromna różnica. Żadna z dwóch pierwszych nie lubiła przede wszystkim wspominać o tym, jak dumni w rzeczywistości byli, lub jak łatwo przychodziło im ścięcie czyjejś głowy tylko dlatego, że ktoś mniejszym lub większym przypadkiem na tę właśnie dumę nadepnął. Krinndar, na ten przykład, miał okazję przekonać się o tym ze swojego miejsca w pierwszym rzędzie. Niekoniecznie było to niestety zaszczytne miejsce.
Niewzruszeni łzami ni błaganiami, każdy rycerz co do jednego zdołał zachować kamienną minę. Każdy poza Leosem, który odważył się nawet poklepać go odrobinę niezręcznie po głowie, kiedy został uściśnięty.
- Wiem - odparł krótko, bez cienia złości czy żalu. - To również moje niedopatrzenie. Później wyjaśnię ci wszystko tak, jak powinienem.
Jeśli było coś, co dało się nazwać właściwym w zachowaniu pozostałych zbrojnych, to był to brak dalszych kpin i śmiechów oraz czas, jaki dali Kiriemu oraz ciągnącej go za sobą coraz żwawiej Biriannie na dostatecznie oddalenie się, zanim postanowili kontynuowanie "karanie" pechowego Leopolda. Ta zaś nie przestała przeć przed siebie nawet wtedy, gdy elf poczuł się ponownie na tyle przytomny, by raz kolejny zacząć oponować.
- Absolutnie nie! - fuknęła, przekręcając głowę w jego kierunku. Wbrew stanowczości w głosie, jej mina sugerowała poważne strapienie. - Napytasz mu jeszcze większej biedy! I jemu, i sobie i mnie! Dlaczego nie słuchałeś?! Ostrzegałam cię przecież! Nawet Begonia cię ostrzegała!
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

168
POST POSTACI
Krinndar zastanawiał się, jak to możliwe - ledwie parę chwil wcześniej był wesoły, szczęśliwy, z wypiekami maszerował w stronę strażników! I cóż, tak, jak dobrze się zaczęło, tak skończyło się tragicznie, gdy przez własną zgubną pewność siebie zepsuł wszystko tak, jak tylko zepsuć mógł.

- Bibi! - Jęczał, bardzo starając się nie odwracać, by nie patrzeć, jak rycerze postępują z Leosem. Jego przyjaciel może i był ulubieńcem hrabiego, ale czy ktokolwie zostanie ukarany za to, co się działo? Ktoś inny, niż Krinndar? Spokój Leopolda tylko pogarszał sprawę. Wiedział, co go czekało, i jeszcze się na to godził?! - Bibi, tak być nie może! - Protestował, choć silna kuchenna dziewka ciągnęła go na tyle mocno, że nie na długo został w miejscu. - Ja nie chciałem, wcale nie chciałem! Nie wiedziałem, że to tak naprawdę! - Tłumaczył bez większego ładu. - Nie mogą być aż tak brutalni! To sen, to zły sen! - Płakał, krocząc w kierunku kuchni, gdzie dołączyć miał do nich Leo.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

169
POST BARDA
- Wiesz, naprawdę kocham twój optymizm. To i... Twoją szczerość i otwartość. Sądziłam jednak... Sama nie wiem? Że nawet ty wiesz, że nie zawsze i nie przy każdym można takim być? Albo, że przynajmniej weźmiesz moje rady na poważnie? Sądziłeś, że kłamię? Naprawdę dałam ci do tego jakiś powód?
Wzdychając ciężko, pokręciła do siebie z rezygnacją głową.
- Oczywiście, że byli brutalni. Nie rozumiesz? Nazwałeś ich... Nazwałeś ich WSZYSTKICH sługami! Co do jednego! - wyjęczała ze wciąż żywym niedowierzaniem. - Masz pojęcie, jak wielka to była zniewaga?? Żaden plebejusz nie zostaje rycerzem! Zostają nimi wysoko urodzeni lub przynajmniej... Uh, wspierani przez wysoko urodzonych? To prawda, że pełnią służbę u swoich panów i mistrzów, ale to zupełnie co innego niż bycie sługami-sługami! W ogóle nie są na tym samym poziomie co ty i ja! Masz szczęście, że żaden z nich nie miał przy pasie broni! Rozumiesz, jak blisko było, żeby twoja głowa potoczyła się po ziemi? - strofowała dalej, kierując ich wedle zaleceń Leopolda z powrotem w stronę kuchni. - Nawet gdybyśmy poprosili o pomoc Sir Nicolasa, nie sądzę, żeby to coś zmieniło... - dodała cicho, ale kim był wspomniany przez nią "Sir Nicolas", tego już Krinndar nie miał szansy się dowiedzieć.
Zatrzymując się i siłą rzeczy zmuszając do tego samego i jego, dziewczyna wydała z siebie krótkie, zdumione ah. Na ich drodze stanął bowiem chłopak przyodziany co prawda luźno, ale wciąż dostatecznie elegancko i bogato, aby wiedzieć, że nie był tu byle parobkiem. Nie mógł mieć więcej niż jedenaście, może dwanaście lat, a mimo tego nosił przy pasie miecz. Krótki, ale w dalszym ciągu prawdziwy. Mimo łagodnych, bo i wciąż dziecięcych rysów twarzy, ciemnych oczy oraz włosów, jego usta, brwi i spojrzenie przypominały Krinndarowi kogoś, kogo już spotkał na swojej drodze. Między palcami prawej ręki trzymał kawałek ananasa, który aktywnie podgryzał, dopóki ich dwójka nie zwróciła na siebie jego uwagi.
Spoiler:
- Paniczu?! - zdziwiła się na głos Bibi, próbując szybko zakryć niezbyt wyględnego po posmarkaniu się i zapłakaniu Kiriego. - Mogę się mylić, ale... Czy nie powinien mieć panicz w tej chwili lekcji literatury? - zagadnęła szybko, chcąc zapewne odwrócić uwagę młodzieńca.
- Umm... Może? - odpowiedział z nieco nerwowym uśmiechem. - Czy coś się stało...? Twój przyjaciel nie wygląda zbyt dobrze. Nigdy go tu wcześniej nie wiedziałem. Ktoś nowy?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

170
POST POSTACI
Słowa Bibi, choć celne, nie poprawiały sytuacji Krinndara, a wręcz przeciwnie, sprawiały, że ten zalewał się jeszcze bardziej rzewnymi łzami! Przestał już krzyczeć, ale wciąż szlochał, myśląc o tym, jak Leo cierpi... i jak dzielnie przyjął na siebie karę, jaką postanowili wymierzyć mu inni rycerze.

- Nie chciałem źle! - Zapierał się, bo taka w istocie była prawda. Szedł do rycerzy z dobrymi intencjami, z podarunkiem, z miłością w sercu! - Ale oni służą hrabiemu! - Odbił znów oskarżenie. - Nie wiem, jak to tu się nazywa! Nie wiem, jak powinienem mówić! - Jęczął. Odkaszlnął lekko, gdy łzy wpadły mu do gardła. - Lepiej, żeby moja głowa potoczyła się po ziemi, niż żeby przeze mnie bili Leosa! Ach, Leo... - Otarł nos, ponosząc głowę na wspomnienie nowego imienia, którego jeszcze nie było dane mu słyszeć. - Kim jest sir Nicolas? Pomoże Leopoldowi? - Upewnił się, gdy pojawiła się iskierka nadziei na poprawę położenia przyjaciela.

Jego uwagę zaraz też przykuła całkiem oczywista obecność dziecka. Chłopiec nie wyglądał na zagubionego, a co gorsza, miał w twarzy coś, co przywodziło na myśl samego hrabiego. Birianna, zwracając się do chłopca jak do panicza, rozwiała resztę wątpliwości. I Krinndara w ogóle nie interesowało to, że dzieciak uciekł z lekcji!

- Nazywam się Krinndar. - Przedstawił się Kiri, przełykając łzy. Otarł przedramieniem oczy, choć te za moment na nowo się zamgliły. Los Leopolda ściskał go za serce! - Jestem tu z woli pana Hrabiego. A płaczę, bo... Mój... ach, mój przyjaciel cierpi przeze mnie! - Podzielił się informacją z paniczem, zakrywając zaraz twarz dłońmi, by na nowo w nie zaszlochać. - Mój biedny, odważny Leo!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

171
POST BARDA
- To wysoko postawiony rycerz i podobno też dawny mentor Sebelliana. Monitoruje pracę pozostałych dowódców. Jest... Dobrym człowiekiem, ale też dość srogim. Nie wydaje mi się, żeby chciał interweniować, jeśli kara wymierzana jest ze słusznego powodu- zdążyła tylko odpowiedzieć mu z żalem, zanim obecność młodego arystokraty uniemożliwiła kontynuowanie.
Brwi chłopca szybko wystrzeliły w górę w miarę niezbyt spójnie przedstawionej mu sprawy tylko po to, żeby zaraz zmarszczyć się na poły w niezadowoleniu, na poły w strapieniu.
- Leo? Masz na myśli...? - zaczął i urwał, po czym zerknął w stronę Bibi, która tylko przez chwilę wyglądała, jakby chciała wszystkiemu zaprzeczyć.
- T-Twój osobisty rycerz, Leopold, paniczu Selimie, został przypisany naszemu gościowi w formie... Tymczasowego przewodnika i ochroniarza, jeśli dobrze rozumiem sytuację...? - tu zerknęła niepewnie z ukosa w stronę Krinndara. - Doszło do nieporozumienia i... To odrobinę skomplikowane, ale... Chodzi o to, że przyjął na siebie karę i teraz... - nie wiedząc jak kontynuować, kucharka bezradnie zwiesiła po sobie głowę.
Nazwany przez nią Selimem chłopiec zrobił wielkie oczy, a następnie obrzucił Kiriego tak oskarżycielskim spojrzeniem, jak to tylko dzieci potrafią. Wyrzucając zaraz potem niedojedzony kawałek ananasa i wycierając dłonie bardzo nieelegancko o spodnie, palcem wskazał kierunek, z którego dopiero co przyszli.
- Przy koszarach?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

172
POST POSTACI
- Niech Sir Nicolas nam pomoże! - Błagał Krinndar, choć nie miał pojęcia, jak tego sir Nicolasa znaleźć. Co więcej, problem teraz nie był już wyłącznie jego i Leosia, ale również Bibi, która została wplątana we wszystko wbrew swojej woli. Z drugiej strony, przecież wiedziała, z kim się zadaje!

Kiri nie wiedział, w którą stronę udać się po wsparcie. Myślał o odnalezieniu hrabiego, ale czy to nie byłoby za dużo? Leo nie umrze od pobicia, a Sebellian z pewnością miał na głowie dużo ważnych strategiczno-królewskich spraw! Sir Nicolas był jakimś wyjściem... tak jak rzucenie się w zęby wielkiemu kotu albo nadzianie na dziób ibisowi!!

Obecność dziecka była niespodziewanym wydarzeniem, tym bardziej, że ten zainteresował się tym, co działo się w koszarach. Krinndar po raz kolejny starał się opanować szloch, ale z marnym skutkiem.

- Leopold! - Wyjęczał po Bibi. - Chciałem być miły, ale źle mnie zrozumiano! Leo uznał, że weźmie na siebie moją karę! Ja nie chciałem! - Powtarzał, by Selim nie pomyślał sobie o nim nic złego. Przecież intencje miał całkowicie dobre! Ale czy ten mały chłopczyk mógł pomóc im w ich potrzebie? - Przy koszarach, bije go! Ten jeden! - Skarżył, ostatecznie opadając na kolana, a następnie na tyłek, siadając między własnymi stopami. Nie miał już siły. - Mój Leo...
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

173
POST BARDA
Być może właśnie dlatego, że naprawdę udało jej się poznać Krinndara oraz jego możliwości, Bibi postanowiła nie kontynuować tematu i nie mieszać do ich problemu kolejnych, ważnych w tutejszych murach osobowości. Nieco inaczej sprawa miała się rzecz jasna z Selimem, który własnowolnie zainteresował się ich dwójką i któremu służka nie mogła przecież skłamać bez ryzyka poniesienia za to później konsekwencji.
Selim wzroczył przez kilkanaście dobrych uderzeń serca na Krinndara, robiąc to z tą samą, namacalną intensywnością, z jaką potrafił jego ojciec. Ostatecznie jednak odpuszczając, rozluźniając się i podchodząc, gdy ten bezradnie spoczął na ziemi, wyciągnął rękę i poklepał go kilka razy po głowie.
- Mężczyźnie nie wypada się aż tak mazać - upomniał go, wyciągając z kieszeni i podstawiając mu pod nos chusteczkę. Aż można by odnieść małe deja vu. - Jeśli to z twojej winy biją mojego rycerza, powinieneś później dać mu coś miłego i porządnie przeprosić - kontynuował, starając się imitować maksymalnie dorośle brzmiącą powagę. - Nie lubię osób, które pakują innych w kłopoty i nie potrafią za to przeprosić.
Kończąc, Selim odwrócił się na pięcie i ruszył biegiem w stronę, z której Krinndar i Bibi dopiero co przyszli.
- Paniczu?! - krzyknęła za chłopcem zmartwiona Bibi.
- Mnie też będziesz za to winny! Bo to MÓJ rycerz! - krzyknął przez ramię, ani trochę nie zwalniając.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

174
POST POSTACI
Krinndar
Rozpacz nie opuszczała Krinndara, ale szloch zelżał, gdy oswajał się z myślą, że ktoś przez niego cierpi. Nie był w stanie się z tym pogodzić, lecz sama wizja stawała się już bardziej... znajoma. Czknął parę razy, krztusząc się łzami, mierząc się z dzieckiem spojrzeniem tylko przez chwilę. Nie chciał go wyzywać na pojedynek o rękę i serce Leopolda, raczej po prostu błagał bezgłośnie, by Selim coś zrobił. Cokolwiek!

- Ale Leo... - Jęczał, nie kończąc myśli, gdy dłoń chłopca znalazła drogę do jego głowy. Zdziwiony spojrzał na chusteczkę, przyjął ją po chwili wahania. - Dzię... dziękuję. Dziękuję! Możesz być pewny, że przeproszę Leosa i dam mu wszystko, co będzie chciał! - Zawołał Kiri żarliwie. - Proszę, uratuj go!

Czy bał się o to, co chłopiec może zrobić między rycerzami? Nie, ani trochę. Jeśli był spokrewniony z hrabią, miał immunitet, który z pewnością wykorzysta w obronie swojego rycerza. Krinndar nie był pewny, czy podoba mu się stwierdzenie, że Leo należy do kogoś innego, ale sam zainteresowany zapewne nie miał wielkiego wyjścia, gdy został mu przydzielony Selim! Z drugiej strony, również Krinndar miał być jego podopiecznym!

Krinndar odprowadził Selima spojrzeniem.

- Bibi... - Chciał znów zwrócić na siebie uwagę kobiety, ocierając twarz darowaną chusteczką. - Bibi, straciłem koszyk Begonii... i butelkę. Miałem je zwrócić. - Głos chwilowo mu się załamał. - Muszę ją przeprosić i... och, Bibi. Poczekajmy na Leosia, a później zamknij mnie w najwyższej komnacie, najwyższej wieży! Tak, bym nigdy nie wyszedł i już niczego nie zepsuł!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

175
POST BARDA
- Ughh! - usłyszał ze strony łapiącej się oburącz za głowę kucharki, która wciąż jeszcze spoglądała za znikającym za niewielkim wzniesieniem chłopcem będącym w drodze do paszczy lwa! Pozwalanie dziecku na rozwiązywanie zamieszania, do którego bądź co bądź doprowadziła właśnie ich dwójka, prawdopodobnie nie leżało jej za dobrze na wątrobie i wciąż miała co do samego pomysłu mocno mieszane uczucia. Kim jednak była, żeby mu to zabraniać? Na pewno nikim o odpowiedniej pozycji.
Co jednak, jeśli dowie się o tym Sebellian? Czy będzie szczęśliwy z pakowania swojego syna w podobną kabałę? Co z panią małżonką, która, choć wciąż nieznana Krinndarowi z twarzy, z całą pewnością potrafiła stanowić zagrożenie. Wszakże czyż nie wyszła na spotkanie z własnym mężem z kuszą w ręku tylko dlatego, że ten nie stawił się wedle jej grafiku na spotkanie z Selimem? Jeśli stawała się podobną lwicą za każdym razem, gdy w grę wchodził jej potomek, na dodatek lwicą bogatą w możliwości, jak źle mógłby skończyć pojedynczy elf?
Z rezygnacją opuszczając wreszcie ramiona, Birianna skierowała swoje oczy z powrotem ku Kiriemu. Jej twarz była przez bardzo krótki, acz okropny moment pozbawiona konkretnego wyrazu, zanim ostatecznie przywołała nieco zakłopotany uśmiech i podchodząc bliżej, wyciągnęła do niego rękę.
- Ponowne spotkanie z jej szmatą, może być dla ciebie tym razem dużo gorsze, niż zamknięcie gdziekolwiek na wieki wieków - spróbowała rozwiać nieco przygnębiający nastrój. - Następnym razem będziesz słuchał uważniej, a twój Leos i... ja też, pomożemy ci lepiej zrozumieć zasady, które dla nas są oczywiste, ale dla ciebie wcale nie muszą. Ehh... Chodźmy. Nie będziemy czekać na panicza na gołej ziemi.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

176
POST POSTACI
Kirnndar
Łzy zostały osuszone przez chusteczkę, a Selim pozwolił Krinndarowi odzyskać nadzieję na to, że Leo nie zostanie pobity zbyt mocno... minęło już dużo czasu odkąd opuścili koszary i rycerzyk mógł zostać sprany na kwaśne jabłko! Oby dziedzic dobiegł do nich jak najszybciej! Wcale nie myślał o żonie Sebelliana i tym, że dziecko być może nie powinno rozwiązywać jego problemów.

- Bibi... - Jęczał Kiri, tylko po to, żeby jęczeć i przerzucić swój ból na Biriannę. Powoli zebrał się z trawy. - Bibi, pobrudziłem spodnie... - Marudził, otrzepując zielone od trawy kolana. Pociągnął nosem. - Bibi, zasłużyłem na każdy cios szmatą! Chodź, muszę jej powiedzieć, jeśli to zataję, będzie tylko gorzej. Poza tym... Leo chciał się z nami spotkać w kuchni. Chodź. - Mruczał, kierując się w stronę królestwa Begonii. Powłóczył nogami, bo płacz był bardzo, ale to bardzo męczący! - Bibi, Sebellian powiedział, że lubi mnie takiego, jakim jestem. Jestem zupełnie zagubiony! Co powinienem robić? Zmienić się, zostać sobą? Chciałbym do mamy... - Jęknął znów nieco bardziej płaczliwie. - Pomóż mi uciec, Bibi! Nikt nie będzie za mną tęsknił. Nikt! Ale na razie muszę przyznać się do błędu! BEGONIOOOO!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

177
POST BARDA
Kobieta zamrugała kilka razy, spuściła wzrok na ubrudzone kolana, zamrugała raz wtóry szybciej i ponownie podniosła oczy ku twarzy Krinndara. Przez dobrą chwilę wyglądała niemalże na zagubioną tylko po to, żeby zaraz parsknąć niedyskretnym śmiechem.
- Wypiorę je dla ciebie pod warunkiem, że odtąd będziesz słuchał moim rad uchem, a nie brzuchem, zgoda? - zaproponowała, po czym ignorując sporą część jego biadolenia, chwyciła go raz jeszcze pod ramię. Tym razem obeszło się bez potrzeby siłowania i ciągnięcia go za sobą pod przymusem. - Aleś ty dramatyczny. Nie mogę uwierzyć, że nawet nasz panicz musiał cię za to strofować - pokręciła głową z niedowierzaniem, dostosowując się do takiego tempa, jakim chciał iść elf.
Bibi mogła mieć dość psotną naturę, ale zdecydowanie była dużo bardziej dojrzała i odpowiedzialna, kiedy sprawy tego od niej wymagały. Nie było to zresztą zbyt trudne, gdy do porównania miało się akurat Kiriego.
- Ałć. To bolało. Bardzo przepraszam za bycie "nikim" - wydęła lekko usta. - Nie mogę pomóc ci nigdzie uciec, ale mogę pomóc ci nieco oswoić się z zasadami i lepiej je zrozumieć? Bardziej niż się zmieniać, powinieneś nauczyć się, jak się wpasować w towarzystwo i sytuację. To nic trudnego, wierz mi! Wystarczy tylko nauczyć się rozpoznawać, z kim ma się do czynienia. Głupio mi, że nikt ci tego wcześniej nie powiedział, ale nie możesz liczyć na to, że jakikolwiek inny arystokrata będzie tak samo wyrozumiały, jak Sebellian.
Niezmordowanie cierpliwa Bibi doprowadziła ich wkrótce z powrotem do kuchni, gdzie teraz panowała zupełnie inna atmosfera, niż wcześniej. W środku pełno było krzątających się kobiet i Krinndar mógł nawet dostrzec dwie wschodnie elfki pomiędzy nimi. Każda coś obierała, marynowała lub przygotowywała. Niczym świeżo naoliwiona maszyna, lawirowały między sobą, nie wchodząc jednocześnie w drogę. Pierwsza para buchała już nad jednym z trzech, sporych kociołków wiszących nad paleniskiem. Pośród tego wszystkiego, Begonia stała nieopodal drzwi, obserwowała i dyrygowała.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

178
POST POSTACI
Krinndar


Po tak rzewnym płaczu nadszedł czas na zmęczenie, które przyniosło za sobą szeroko pojętą marudność. Kiri nie miał szczególnych oporów, by pokazywać swoje niezadowolenie. Za dziecka, w świątyni skakało wokół niego wiele kapłanek, które na każdą smutną minkę starały się reagować jak dobre cioteczki i chociaż te czasy dawno minęły, Kiri wciąż spodziewał się, że jakiekolwiek niedogodności zostanią szybko rozwiązane przez innych. I często tak rzeczywiście było.

- Będę cię słuchał, Bibi! - Obiecał gorliwie, pozwalając kobiecie prowadzić do tam, gdzie chciała, choć elfik powłóczył nogami. - Ciebie, Begonii i nawet Leosia! Panicza też będę słuchał, jeśli dzięki niemu Leo będzie bezpieczny... - Westchnął, tylko podkreślając swój dramatyzm. - Będę grzecznym sługą w świecie pełnym rycerzy i szlachty. A ty? Naprawdę tęskniłabyś za mną? - Podłapał, a w jego głosie przebrzmiała ta zadziorna, wesoła nutka, która była tam zawsze obecna, gdy miał lepszy nastrój. - Ucz mnie, Bibi! Spróbuję odwdzięczyć się jak tylko umiem ~

Atmosfera kuchni sprawiła, że Krinndar musiał porzucić chwilowo plany odwdzięczania się przyjaciółce, gdyż wkroczyli do kuchni. A ileż tam się działo! Kiri podziwiał trybiki Sebellianowej jadłodajni. Doskonale czuł się w tłumie i sytuacja nawet trochę go podekscytowała, lecz wszystko zmieniło się, gdy dostrzegł Begonię.

- Begoniooo! - Zawołał, rzucając się między kobietami w kierunku tej najważniejszej. Jak na zawołanie, w jego oczach na nowo pojawiły się łzy. - Straciłem koszyk, a do tego pobili Leosia! - Pożalił się na wstępie, dobiegając do niej i chcąc objąć ją za szyję, choćby miał się pochylać! - Ci niedobrzy rycerze!! Zmarnowali tyle pysznych ciastek!!!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

179
POST BARDA
Obserwując go wciąż kątem oka, Birianna ostatecznie zaprzestała zgrywania obruszonej.
- W porządku. Trzymam cię za słowo. A jeśli go nie dotrzymasz, pamiętaj, że będę bardzo zawiedziona! I jeśli w twoich kolejnych posiłkach przestanie wtedy pojawiać się cokolwiek słodkiego, dobrze będziesz wiedział dlaczego! - pogroziła co prawda, ale zaraz sama westchnęła cicho. - Możesz mi wierzyć lub nie, ale nie mam tutaj zbyt wiele osób, z którymi mogę normalnie rozmawiać. Bycie faworyzowaną przez hrabiego ma tyle samo dobrych, co i złych stron. Chociaż tobie to raczej nie grozi.
Krinndar nie był oficjalnym sługą hrabiego jako takim. Nie wisiały nad nim żadne, przymusowe obowiązki. Nie musiał pracować. Jeśli czegoś potrzebował, wystarczyło poprosić o to Leosa, Bibi, być może nawet samego Sebelliana, który wydawał się jak na razie bardzo zadowolony z jego towarzystwa oraz umiejętności.
- Huh - wydała z siebie młoda kobieta. - Trochę za wcześnie na przygotowania do kola-... - zaczęła i nie skończyła, widząc, jak Krinndar rusza przed siebie, aby rozpętać kolejny chaos.
Któraś z kobiet pisnęła, zaskoczona pojawieniem się na jej drodze nieznanego jej osobnika. Zmuszona do gwałtownego zatrzymania się, doprowadziła do tego, że idąca z kolei zaraz za nią koleżanka wpadła na jej plecy, wypuszczając z rąk ciężką misę pełną obranych i pokrojonych warzyw.
- Co się dzieje?!
- Aaah! Po prostu pomóż mi to pozbierać!
Zaczęły przekrzykiwać się między sobą kucharki, w pierwszej kolejności usiłując przede wszystkim zażegnać kryzysowi. Nie pozostając oczywiście ślepą ni głuchą na to wszystko, Begonia dopadła Krinndara wzrokiem, zanim ten dobrze do niej dobiegł. Wykonując krok w bok tak, aby uniknąć jego długich ramion, a nawet uchylając się, jeśli było to konieczne, niczym błyskawica zdzieliła go szmatą tam, gdzie tylko trafiła. Skąd wytrzasnęła tę ścierę tym razem?!
- Dlaczego wpadasz z kłopotów w kłopoty i jeszcze masz czelność DRUGI RAZ W CIĄGU DNIA zakłócać pacę MOJEJ kuchni?! Co znaczy, że straciłeś koszyk?! Jak to pobili?! Ilu osobom w ciągu dnia zamierzasz narobić problemów, ah?!
Begonia mogła nie znać szczegółów sytuacji, ale w przeciwieństwie do Birianny, nie zamierzała popuszczać niczemu, co brzmiało równie uciążliwie w skutkach. Kiri powinien dobrze wiedzieć na co się pisze, przychodząc do niej z tym wszystkim.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

180
POST POSTACI
- Bibi... - Jęczał Krinndar, starając się wymusić na kobiecie tak dużo współczucia, jak tylko mógł. - Będę się starał, bardzo, najbardziej! Nie musisz pozbawiać mnie słodyczy. - Dodał, bo nagle wydało mu się to bardzo ważne. Wypieki kuchni Begonii były niesamowite i zabranie ich byłoby karą nie do przejścia! - Jesteś taka kochana, Bibi... nie wierzę, że nie chcą z tobą rozmawiać. Jesteś śliczna i mądra, trochę sroga, ale to przecież same zalety? - Czarował, gdy tylko usłyszał, że Birianna nie ma zbyt wielu przyjaciół w posiadłości. Ostatnim, czego chciał, to to, by czuła się źle!

Ich rozmowa musiała jednak zostać przerwana, bo Kiri wpadł do kuchni! Prosto w stronę Begonii, by wyżalić się jej, by opowiedzieć o tym, co go spotkało! Nie miał pojęcia, że wpadnie między kobiety i przez niego jedna upuści warzywa. I skąd mógł wiedzieć, że Begonia będzie tak pozbawiona współczucia?! Poza tym, że mógł się tego domyślić i został przed tym wprost ostrzeżony wcześniej, to nie mógł mieć o tym pojęcia! Jego ramiona nie natrafiły więc na kark Begonii, a objęły powietrze, za to dostał ścierką. Po raz kolejny!

- Au! - Jęknął, choć wcale nie bolało tak mocno! Mogła przecież bić mocniej? To znaczy, że trochę jej na nim zależało?! - Au, nie, proszę! Przepraszam, nie chciałem! Chciałem tylko ci powiedzieć! - Wyjaśniał, stając się mały, malutki... wkrótce kucnął, objął rękoma głowę i stał się jeszcze mniejszy od samej królowej kuchni! - Begonio, naprawdę, zabrali mi koszyk i pobili Leosia! Ale już nic nie robię, mam tu na niego czekać! Przepraszam, ja po prostu tu zostanę, poczekam na Leopolda! On ci wszystko powie!

Leoś miał być jego rycerzem i miał go bronić! On więc weźmie jego stronę w sporze z Begonią!!
Obrazek

Wróć do „Stolica”