POST POSTACI
- Zrobię wszystko! - Oświadczał Krinndar, stojąc twardo przed Leosem, obawiając się, że na jego piękną twarz za moment posypią się gromy! Piękny rycerz z pewnością miał ciężkie pięści i dużo, dużo siły, która miała dość mocy, by posłać go bez ducha na piasek. I choć bardzo wolałby uniknąć tego typu zdarzeń, to chciał przyjąć je na siebie, byleby tylko ocalić Leosia! - Tylko go zostaw! Nie bij go, on nie zrobił nic złego! - Płakał, nie dając się odciągnąć sprzed oblicza agresora. Jedyną winą Leopolda było to, że w ogóle postanowił wyłapać z tłumu właśnie jego, Krinndara ze świątyni Krinn. To był błąd, który mógł przeklinać przez resztę życia! - Nie możesz! Nie możesz! Nie! - Błagał, a kiedy poczuł na swoim ramieniu nacisk, początkowo odsunął się ledwie o krok, tylko po to, by odwrócić się i mocno objąć swojego rycerza. - Tak bardzo przepraszam, Leo! Nie miałem na myśli nic złego! - Wychlipiał w jego nagie ramię, nim Bibi zdołała go odciągnąć. W uszach mu szumiało, gdy niepewnie stawiał stopy przed sobą. Jedna za drugą, w stronę zupełnie nie tą, w którą iść powinien! Leopold tam został, skazany na łaskę i niełaskę innych rycerzy!
- Bibi! - Złapał koleżankę za ramię, zapierając się nogami, by zatrzymać ją w trakcie kroku. - Musimy znaleźć dowódcę! Powstrzymać ich!