POST POSTACI
Paria
- Och, rozumiem - pokiwała głową, niewinnie unosząc brwi. - Faktycznie brzmi groźnie, masz rację. Nie chciałabym, żeby mnie... nie wiem... szturchnął ramieniem. Paria
Przez chwilę udało się jej jeszcze zachować powagę, ale w końcu parsknęła śmiechem i uniosła dłonie w uspokajającym geście. Obawy, jakie widziała w oczach Kamelio, sugerowały, że coś jednak było na rzeczy i jeszcze nie wiedziała, czy faktycznie będzie miała ochotę sprawdzić co takiego. To się okaże w przyszłości. Dalszej.
- Dobrze, dobrze. Przepraszam. Postaram się nie wchodzić mu w drogę.
Czarna owca Domu Śnienia Kamelii wciąż pozostawała dla niej tajemnicą. Równie dobrze sam Steczko mógł nią być, tak samo jak stanowić jej całkowite przeciwieństwo. Wciąż wiedziała zbyt mało, by być w stanie lepiej ocenić tutejsze relacje. Z pewnością byłoby inaczej, gdyby nie musiała się ukrywać. Inaczej też byłaby postrzegana, gdyby poinformowała ich, że faktycznie jest zainteresowana współpracą. Tylko że jeszcze nie było ku temu za bardzo okazji. Może dziś powie elfowi, o ile znajdzie się jakaś wolna chwila, a przygotowania do jutrzejszej akcji nie zabiorą całego dnia.
Drzwi prowadzące do wspólnej sypialni zmierzyła uważnym spojrzeniem, ale ładowanie się tam bez zaproszenia byłoby wyjątkowo nie na miejscu, więc tego nie zrobiła. Zamiast tego zadała kolejne osobiste pytanie - kto wie, czy nie równie dla elfa intymne, jak nieszczęsne pytanie o imię.
- Czy ty wracasz do swojego domu na noc? To znaczy, jak nie masz poszukiwanej bardki pod opieką? - czując już podświadomą potrzebę łagodzenia podobnych pytań, kontynuowała: - Ja wyniosłam się już z domu rodzinnego kilka lat temu, a wciąż nie znalazłam dla siebie stałego miejsca. Nie potrafiłam zdecydować, czy chcę, żeby to było Taj'cah. Kiedyś nawet... zastanawiałam się, czy nie popłynąć na kontynent. Nie tak dawno nawet.
Opuściła wzrok na dywan, zaskoczona miękkością, którą poczuła pod nogami. Wyraźnie nie była to rzadko uczęszczana piwnica do składowania niepotrzebnych rzeczy i zapasów. Nie zdążyła jednak dłużej zastanawiać się nad tak nieistotnymi sprawami, gdy Kamelio wprowadził ją do pracowni alchemicznej - miejsca, jakiego do tej pory nigdy nie było jej dane odwiedzić. Przez chwilę stała w miejscu, nieco oszołomiona po przekroczeniu progu. Z jakiegoś powodu, gdy elf mówił o pracowni, wyobrażała sobie zwyczajne... biuro. Nie coś takiego. W końcu ruszyła ostrożnie wzdłuż szafek i stołów, przesuwając spojrzeniem po wszystkich tych obcych jej ingrediencjach, po rycinach na ścianach i tomach książek, z których większości pewnie by nawet nie zrozumiała.
- Hm? - odwróciła się, gdy dotarło do niej, że ktoś czegoś od niej chciał. - A, rozpałkę. Tak.
Rozejrzała się, w poszukiwaniu tego, czego potrzebował Kamelio, mimo wszystko wciąż niczego nie dotykając. Rzadko czuła się tak, jak tutaj, ale miała wrażenie, że wkroczyła w zupełnie obcy świat, w którym była absolutnym intruzem. Jej wykształcenie, choć naprawdę dobre, nie pozwalało odnaleźć się w tym pomieszczeniu.
- Tu pracuje Gabin? I Tulio? - zagadnęła, wciąż szukając rozpałki. - Imponujące miejsce.