POST BARDA
Idą przykładem Parii, Shaoli zaśmiała się w głos, bo czy repertuar o jej bracie rzeczywiście istniał, czy też nie, sama perspektywa brzmiała zbyt zabawnie, żeby moc pozostać wobec niej obojętnym. Tego samego zdania musiał być i Kamelio, sądząc po wymownym spojrzeniu, jakie rzucił w jej kierunku.- Dlaczego dotąd nie wiedziałem, że wreszcie powstały o mnie jakieś kawałki? - oburzył się nieszczerze. - Mam przynajmniej nadzieję, że nie zapomniałaś wspomnieć, w co szanowna dama była wtedy ubrana - dodał już chytrzej, nie pozostając jej tym razem dłużny.
Nadal lubił od czasu do czasu wspominać strój, w jakim paradowała wtedy po nocy nie tylko przez rezydencję, ale również paskudne kanały, w których zresztą praktycznie utopiła swoje buty. Czasami wyciągał to w standardowych przekomarzankach, innym razem całkiem autentycznie i wiarygodnie wzdychał, dając na głos do zrozumienia, że nie miałby nic przeciwko powtórce, o ile ta nie wymagałaby stawiania im na drodze żadnego z oryginalnych zagrożeń.
Zaintrygowana, Shaoli wpatrywała się w Parię głodnym wiedzy wzrokiem, dopóki za sprawą następnego komentarza nie spojrzała znowu zdziwiona na swojego brata.
- Więc obydwoje jesteście jakby... Magami i muzykami? Łał! - zachwyciła się.
Oczy dziewczyny lśniły tak intensywnie, że zdołały nawet nieco zawstydzić Kamelio. Co prawda nie dało się tego jednoznacznie stwierdzić po wyrazie jego twarzy, ale jeśli było się dostatecznie spostrzegawczym, dało się dostrzec nieco więcej koloru w okolicach uszu.
- Nie odważyłbym się stawiać na tym samym piedestale, co najsławniejsza pani bard po tej stronie Herbii - uśmiechnął się, bądź co bądź miło połechtany i zdecydowanie dumny z bycia docenionym przez swoją siostrę. - Ale tak, wydaje mi się, że w większej lub mniejszej mierze właśnie tym jesteśmy. Tak właściwie, z tego, co mi wiadomo - celowo ściszył konspiracyjnie głos, zmuszając Shaoli do nachylenia się w jego kierunku. - Libet jest nie tylko magiem i bardem, ale jeszcze na dodatek świetną tancerką.
Shaoli wydała z siebie zabawny, zapewne mający reprezentować nadmiar ekscytacji pisk i kto wie, czy nie zaczęłaby zaraz namawiać Parię do pokazania także i tej strony swojego talentu, gdyby wcześniej nie padła decyzja o jeszcze jednym utworze. A że tym razem miał grać jej własny, świeżo odkryty brat? Dziwnie byłoby nie być tego jeszcze ciekawszym.
Kamelio wydał z siebie przeciągłe ahh na dźwięk propozycji i przez chwilę wpatrywał się niemal perfekcyjnie nieruchomo w instrument na swoich kolanach.
- Najlepsze co kiedykolwiek zagrałem - przyznał z nutą nostalgii. - Choć nie jestem w stanie obiecać, że będzie brzmiało choć w połowie tak dobrze, jak wtedy - przestrzegł, uśmiechając się mimo wszystko dość ciepło, zanim przybrał bardzo skoncentrowany wyraz twarzy. Niemal surowy.
Zupełne uniknięcie fałszowania wciąż było dla niego za trudne, ale używając magii do stworzenia wrażenia, jakby kilka instrumentów grało na raz, nakładając się i tworząc tą wyjątkową, niecodzienną całość, niemal dało mu się to wybaczyć. ♬ Przy co szybszych i bardziej wymagających częściach marszczył brwi lub zaciskał mocno usta. Ewidentnie nie zamierzał przerywać, dopóki nie dojdzie do końca, niezależnie od tego, jak protestować mogły sztywne w stawach palce. Wielka szkoda, że nie mógł zobaczyć miny Shaoli, która długo rozglądała się w celu zidentyfikowania źródła "pozostałych instrumentów".
Kiedy skończył, kropelki potu trzymały się jego skroni.