Dom Śnienia Kamelii

76
POST BARDA
- Oczywiście - odparł, wypinając pierś i teatralnie zarzucając grzywką, która z prawej strony twarzy nieco wpadała mu do oka. - Jestem w końcu dżentelmenem. A choć żaden ze mnie przy tym staruch czy nawet szlachcic, na pewno nie chciałbym znaleźć się na twojej czarnej liście korespondencji. Zrelaksowani zarówno winem, jak i sprawnym przebiegiem całej sprawy z listem, po raz pierwszy od dłuższego czasu mogli na trochę pozostawić sprawy własnemu przebiegowi. A przynajmniej Paria ze swojej strony mogła je takimi pozostawić. Znając Lady Cendan, nie pozwoli im czekać nadmiernie długo ze swojej strony. Libeth mogła bez problemu wyobrazić sobie ten sam wyraz szaleńczego podniecenia oraz satysfakcji, jak wtedy, w komnacie rezydencji baronowej, gdy stara szlachcianka była praktycznie pewna swojej wygranej. Nie było to najprzyjemniejsze wspomnienie, co nie znaczyło, że dla odmiany to ona nie mogła się poczuć zwycięsko, wiedząc, że dla odmiany to ona zamierzała wpuścić starą wiedźmę w maliny. W tym wszystkim wciąż pozostawał jeszcze gdzieś oczywiście Celestio...
- Hmm... Co prawda rzeczywiście nie mogę zbyt wiele powiedzieć po zaledwie kilku godzinach jednego wieczoru spędzonego w pobliżu tego mężczyzny, ale... Naprawdę sądzisz, że może być aż tak niewdzięczny? - przekręcając głowę do boku i unosząc wysoko lewą brew, Kamelio rzucił Parii pytające spojrzenie. - Niezależnie od tego, czy robisz to bardziej dla siebie, czy dla niego, wciąż pracujesz nad uratowaniem jego skóry. I kto wie, być może wcale nie znajduje się w nadmiernie opłakanej sytuacji? Lady Cendan to wciąż kobieta na pewnym poziomie, doceniająca muzykę.
Przysuwając do siebie ukończony list, elf jeszcze raz przeczytał całość - na głos. Zachowując kamienną twarz, nadał swojemu głosowi tyle tragiczności i rozpaczliwego brzmienia, na ile było go stać i... Paria musiała się wysilić na cierpliwość, aby nie spróbować mu go wyrwać lub nie kopnąć w piszczel samego czytającego. Rzecz jasna zawsze mogła spróbować.
- Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze - pochwalił i składając list dwukrotnie, również odłożył go na bok. - A teraz naprawdę sądzę, że powinniśmy coś zjeść. W ciszy, jeśli wolisz? Czy może chciałabyś przejść się do głównej sali?
Foighidneach

Dom Śnienia Kamelii

77
POST POSTACI
Paria
- Nie wiem. Wbrew pozorom i wbrew temu, co mówią plotki... wcale nie znam go za dobrze - przyznała, kręcąc kółka kielichem z winem. Milcząc przez chwilę, wpatrywała się w blat stołu, by w końcu dodać: - Jak się tak teraz zastanawiam, to on też zapewne ma o mnie nie najlepsze zdanie. Nie spodziewam się, by posądzał mnie o coś tak szalonego, jak chociażby empatia. Łatwo będzie mu uwierzyć w to, że całe to zamieszanie jest moją winą. Znacznie trudniej w to, że zrobiłam cokolwiek, żeby mu pomóc.
Napiła się i uniosła brwi, wpatrując się w elfa wyczekująco. Nie spodziewała się, że będzie czytał jej uwłaczające wypociny na głos, ale nie przerwała mu - ani nie wyrwała mu kartki, ani nie kopnęła go w piszczel, za to zjechała na swoim krześle w dół i zakryła twarz dłonią. Upokarzające. Miała nadzieję, że ten list nigdy nie ujrzy światła dziennego. Jeśli Lady Cendan zgodzi się spotkać z nią w tajemnicy, raczej poczeka z chwaleniem się swoim sukcesem do podpisania przez Parię kontraktu... do którego przecież nigdy nie dojdzie.
- Piękna prezentacja - uznała, zrezygnowanym głosem. - Będę musiała zaczerpnąć odrobinę z twojego talentu aktorskiego, jak dojdzie do spotkania, żeby powstrzymać się przed napluciem jej w twarz.
Gdy Kamelio wspomniał o jedzeniu, momentalnie przypomniała sobie, jak mało i jak dawno dziś jadła. Wyprostowała się na krześle z powrotem, rzucając mu zaskoczone i nieco urażone spojrzenie, kiedy usłyszała propozycję kolacji w ciszy. Cóż, mimo, że sprawiło jej to lekką przykrość, była w stanie go w sumie zrozumieć. Potrzebował odpoczynku i spokoju, a nie angażowania się teraz w skomplikowane plany. A już na pewno nie potrzebował poczucia zobowiązania do dotrzymywania jej towarzystwa. Może powinna była się posłusznie przenieść do pokoju dziewcząt, tak jak sugerowała przedtem Zaira i dać mu trochę przestrzeni.
- Mhm... - spochmurniała. - Podejrzewałam, że wcześniej czy później będziesz miał dość mojego gadania, chociaż nie sądziłam, że wydarzy się to tak szybko... ale w porządku, rozumiem - stwierdziła cicho, podnosząc się powoli ze swojego krzesła. Dopiero teraz do niej dotarło, że czuje wino też w nogach. Picie go na praktycznie pusty żołądek nie było w stu procentach dobrym pomysłem. Odwróciła wzrok od elfa, by złapać list napisany do ojca i przenieść go na szafkę nocną przy swoim łóżku.
- Naturalnie, mogę pójść do głównej sali - zaoferowała, porządkując przyrządy piśmiennicze. Zamknęła kałamarz, wyczyściła pióro, a potem stała przez chwilę, oparta o stół, nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić. Może będzie tam Mija? A może po prostu zje i zajmie się potem czymś na własną rękę. Nie musiała przecież przez cały czas mieć towarzystwa, prawda? - Potem może pójdę do ogrodów. Wrócę dopiero na noc. Postaram się ci nie przeszkadzać. Znajdę kogoś, kto przyniesie ci kolację. Czy... potrzebujesz czegoś jeszcze?
Obrazek

Dom Śnienia Kamelii

78
POST BARDA
- Wasze relacje z pewnością są bardzo zawiłe - mruknął Kamelio z namysłem.- Nawet jak na wyjątkowo zawziętych, długoletnich rywali.
Elf zamilkł na moment, po czym wykonał ruch, jakby chciał klasnąć w dłonie, zanim nie powstrzymał ich w ostatniej sekundzie, przypominając sobie zapewne, w jakim znajdują się obecnie stanie. Na chwilę zawiesił ramiona w powietrzu w dziwnej pozycji, zanim odchrząknął, a następnie pospiesznie je opuścił, starając się uśmiechem zamaskować zażenowanie.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, czemu by zatem odpowiednio nie nagłośnić sprawy? - zaproponował, i tym razem po krótkim odchrząknięciu, zmienił swój głos na nieco bardziej podniosły. - Gdy wygrana będzie już po twojej stronie, nikt nie zabroni plotkarzom ponieść ekscytujących wieści o spisku Wielkiej Złej Lady Cendan oraz wysiłkach Przesławnej Bardki Parii, która mimo wszelkich przeciwności losu, zdołał dostarczyć naszej Oddanej Straży Miejskiej dowody jej zbrodni, ratując tym samym swego Odwiecznego Rywala Celestia~ Jestem pewien, że temat bardzo szybko się sprzeda.
Gdy już to wszystko się skończy, przeszło przez głowę Parii ni to z zaskoczeniem, ni niedowierzaniem, ni ulgą. Jak skończy Lady Cendan, gdy rzeczywiście uda im się dostarczyć dowodów na jej winę? Jak szybko uda się oczyścić jej własne imię w oczach społeczeństwa? Kiedy znowu będzie mogła ponownie stanąć na scenie? Jedno było pewne - w dniu, w którym poczuje się znowu wolna, na pewno będzie od niej oczekiwane, aby obsmarować szanowną Lady w odpowiedniej przyśpiewce tudzież balladzie. Bo czy zresztą nie wypadałoby tego zrobić niezależnie od owych oczekiwań?

Śmiech Kamelio zawibrował w pomieszczeniu, napełniając je wesołkowatym nastrojem. Miał talent do popisów, to na pewno trzeba było mu przyznać. Z tego też powodu, w momentach jak ten, ciężko było w pełni wyzbyć się postrzegania go, jako figlarnego trefnisia. Radosny nastrój nie trwał niestety długo, gdy pomiędzy obecną dwójką wdarło się nieoczekiwanie nieporozumienie.
Elf zamilkł, wpatrując się w Libeth z początku pytająco, a następnie z lekkim zagubieniem. Dopiero gdy ta zaczęła się kręcić po pomieszczeniu, nie mając jak złapać kontaktu wzrokowego, przekręcił się naprędce w krześle, zanim wypalił zdezorientowane:
- Ja-... Słucham?
A ponieważ korbki powoli zaczęły się kręcić wreszcie we właściwym kierunku, pozwalając dopasować puzzle do całości obrazka, podniósł się i w przypływie gwałtownej potrzeby wyjaśnienia, chwycił swoją tymczasową współlokatorkę za nadgarstek, by jakkolwiek zwrócić na siebie jej uwagę.
- Nie to miałem na myśli! - zaczął nagląco. - Dlaczego miałabyś mi przeszkadzać? Rozmowy z tobą to czysta przyjemność! Chciałem zasugerować... Że możemy zjeść ze wszystkimi albo tutaj, w cisz-...
Wtem drzwi trzasnęły, kliknęły i otworzyły się gwałtownie, gdy na klamkę skoczyła - zapewne z odpowiednim rozpędem - Efema, czym prędzej ładując swoje cielsko do środka. Na jej grzbiecie rozłożone było drobniejsze ciało o znajomo rozczochranych włosach, obejmujące psią sylwetkę nogami i rękami dla zachowania odpowiedniej przyczepności. Obie piszczały i chichotały, starając się czmychnąć za stojącą przy stole parę. Nie trzeba było czekać długo, gdy w tych samych drzwiach, przez które dopiero co wparowały, stanęła nieco rozchwiana i wyraźnie zmachana, kobieca sylwetka, której gęste, czarne loki opadały dziko na twarz. Jedną ręką chwytając się framugi, drugą starała się zgarnąć z oczu sploty. Przy każdym ruchu jej rąk dało się posłyszeć podzwanianie licznych bransolet. Piękna, kolorowa, zwiewna suknia robiłaby pewnie dużo lepsze wrażenie, gdyby młódka nie stała przygarbiona, wciąż jeszcze walcząc o oddech.
Spoiler:
- Wy... Okropne... N-Nie wolno wam... - dysząc ciężko, podniosła rozeźlone spojrzenie tylko po to, aby spoczęło na lokatorach pokoju.
Wyraz oszołomienia oraz zawstydzenia był nadto wyraźny, gdy zerkała to na Parię, to na Kamelio. Dopiero gdy jej zielonkawe oczy spoczęły na wciąż przytrzymywanej przez elfa dłoni towarzyszki, rumiane dotąd policzki poczerwieniały jeszcze mocniej, a ona sama zdała się nieco spanikowana.
- Najmocniej przepraszam! - wyrzuciła już tylko cienko na wydechu, zanim chwyciła za klamkę i zatrzasnęła za sobą z powrotem drzwi.

Na moment zapadła cisza. Nawet dziewczynki przerwały swoje śmieszkowanie.
- Poszła sobie? - spytała z niedowierzaniem Efema, obchodząc stół z drugiej strony, aby mieć lepszy widok na ponownie zamknięte drzwi.
Foighidneach

Dom Śnienia Kamelii

79
POST POSTACI
Paria
Gdy to wszystko się skończy... brzmiało jak bardzo odległa przyszłość. Każdy dzień spędzony na leżeniu nieprzytomną, a potem na oczekiwaniu, wydawał się wiecznością. Może przynajmniej jutro lub pojutrze, zanim spotka się z tą starą jędzą na placu, znajdzie się tu dla niej coś konstruktywnego do roboty. Może nawet Kamelia zechciałaby udzielić jej z jednej lekcji. Ale jedno było pewne - Lady Cendan zasługiwała na tak efektowną pieśń, żeby nikt już nie chciał grać u niej nigdy więcej. Sama sobie będzie mogła podśpiewywać pod nosem przez następne pięć lat, o ile w ogóle jej nie zamkną za zbrodnie, których się dopuściła. I Libeth dopilnuje, żeby ta pieśń rozniosła się po całym Archipelagu, nawet jeśli miałaby się zgodzić, żeby wykonywał ją też Celestio. Powinien być chętny do współpracy w tej drobnej sprawie.
Paria nie zdążyła zrobić zbyt wiele, zanim w pomieszczeniu zapanował absolutny chaos. Opuściła wzrok na zabandażowaną dłoń, zaciskającą się na jej nadgarstku, a potem uniosła go na tłumaczącego całe nieporozumienie elfa. W jej oczach dość szybko pojawiło się zrozumienie i ulga - jej też się dobrze rozmawiało z Kamelio i zdecydowanie wolała siedzieć z nim, niż plątać się sama po Domu. Była bardzo zadowolona z faktu, że jej wcześniejsze domysły okazały się błędne, choć jak się nad tym przedtem zastanawiała, to naprawdę miały całkiem sporo sensu.
Zanim jednak zdążyła jakkolwiek zareagować, do pokoju wpadła burza w postaci Efemy z Mirą na plecach, od razu pakujących się do tyłu i ukrywających się za nimi przed tym, kto ich ścigał. A tym kimś okazał się nie kto inny, jak Nuriel, czy jak się nazywała ta dziewczyna, która przedtem mało skutecznie usiłowała namówić Mirę do opuszczenia różanego krzaka. Libeth zdołała tylko podążyć za jej spojrzeniem i ponownie opuścić wzrok na jej dłoń splecioną z dłonią Kamelio, a potem otworzyć usta w celu udzielenia jakiegoś wyjaśnienia, ale drzwi już zamykały się z trzaskiem za zarumienioną z zawstydzenia kobietą. Jak widać, prywatność w Domu Śnienia była czymś zupełnie obcym.
Ciszę, która zapadła, przerwał śmiech Parii. Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Wracając... całe szczęście, cieszę się. Bałam się, że nie wiem, zadaję za dużo pytań. Albo nie możesz przeze mnie odpocząć. Nie miałabym ci za złe, gdybyś potrzebował zostać sam - podkreśliła, wydostając swój nadgarstek z uścisku elfa. - Tylko się tego nie spodziewałam tak... nagle. Ale dobrze, że tym razem nie o to ci chodziło. Możemy zjeść ze wszystkimi.
Zerknęła na zatrzaśnięte drzwi, a potem przeniosła wzrok na dziewczynki, skonfundowane faktem, że ich opiekunka tak po prostu postanowiła przerwać pościg. Cóż, Paria nie była z tego szczególnie zadowolona. Za moment po domu rozejdą się plotki, niestety lub na szczęście nie mające nic wspólnego z prawdą. Efemie i Mirze nie zamierzała jednak tłumaczyć, dlaczego Nuriel tak po prostu się zmyła.
- Przepraszam, jeśli ta sytuacja... i moja obecność tutaj... wpływają jakoś negatywnie na twoje relacje. Nie spytałam cię wtedy o zdanie, ale jeśli wolisz, mogę się przenieść do innej sali - dodała cicho, początkowo dość oględnie, ale elf raczej powinien zrozumieć, co ma na myśli, chociaż w jej oczach wciąż błyszczało rozbawienie, sprawiające, że trudno było uwierzyć w szczerość jej przeprosin. Odwróciła się do dziewczynek.
- No więc czego wam nie wolno, hm? - spytała, opierając dłonie na biodrach. - Dlaczego ta miła pani was goniła? Kamelio często was przed nią ratuje, że przybiegłyście tutaj?
Obrazek

Dom Śnienia Kamelii

80
POST BARDA
Nieco zaskoczony, ale niekoniecznie znowuż aż tak przejęty całą sprawą ze wtargnięciem im bez zaproszenia do pokoju Kamelio, ledwie zdążył posłać Nuriel przepraszająco zrezygnowane spojrzenie, zanim ta zniknęła im z pola widzenia na dobre. Czy zdawał sobie sprawę z prawdopodobnych uczuć kobiety do jego osoby? Jeśli tak, absolutnie nie było tego po nim widać.
- Właśnie dlatego rekomenduję zamykanie za sobą drzwi na klucz - skomentował elf, uśmiechając się na to, jakże nagle pełne energii rozbawienie Parii.
Dom Śnienia z pewnością był bardzo żywym i interesującym miejscem, ale przy CO NAJMNIEJ dwójce kręcących się dookoła dzieci, z całą pewnością warto było mieć się na baczności. Głupio by było, gdyby do podobnej sytuacji doszło w trakcie przebierania się do spania.
Luzując uścisk i pozwalając Libeth tym samym bez problemu cofnąć dłoń, tym razem to Kamelio był tym, który pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Nawet jeśli zadajesz za dużo pytań - nie zaprzeczył. - Wciąż nie jesteś dostatecznie męcząca, abym mógł potraktować się w podobny sposób. Mam spore pokłady cierpliwości~ Zresztą... - spojrzał na Efemę oraz wciąż przyklejoną do jej grzbietu Mirę. - Sama chyba możesz się domyślić dlaczego. Tak czy inaczej, jeśli czujesz się w mojej obecności komfortowo, ze swojej strony nie mam absolutnie na co narzekać.
Krzyżując ręce na klatce piersiowej, Kamelio kliknął językiem z dezaprobatą, co praktycznie natychmiast poskutkowało podniesieniem i przekręceniem w jego stronę obu głów-... Uh, jednej głowy i jednego łba, w każdym razie. Paria mogła dostrzec, że dolna część buzi znacznie bardziej ludzkiej siostry, jest tak samo opatulona chustą, jak i poprzednim razem. Na czystszej z kolei niż wtedy, śniadej skórze twarzy, wyraźnie odznaczały się liczne piegi. Bystre, zielonkawe oczy wyglądały nerwowo zza opadających na nie włosów. I gdy tak Paria przyglądała się im obu, przez chwilę odniosła wrażenie, jakby biała jej oczu stały się czarne.
Spoiler:
Gdy jednak ponownie zamrugała oczami, wróciły one do normalnego koloru. Huh. Czyżby wyjątkowo dziwna gra światła?
- Biegać! Skakać! Porywać sióstr z kąpieli! - skandowała chętnie w odpowiedzi Efema, z której w końcu zaczęła niemrawo zsuwać się Mira.
- ...niemiła. - zdało się dobiec niewyraźnie i przytłumiono zza chusty drugiej dziewczynki, która z zainteresowaniem przyglądała się swoim bosym stopom, dłońmi mnąc wymiętą na wszystkie strony spódniczkę.
- Nuriel nie umie się bawić! - wyjaśniała Efema. - Z Kamelio zawsze więcej zabawy!
Elf słyszalnie westchnął w tle, na co psia postać dziewczynki przestała wywijać szaleńczo ogonem. Jej siostra zaszurała w miejscu stopami.
- Jest czas na zabawę i jest czas na słuchanie się dorosłych - odezwał się wreszcie mężczyzna łagodnie. - Nur stara się jak może. Mówiła, że zawsze marzyła o młodszych siostrach. To jak? Dacie jej jeszcze jedną szansę? Porozmawiam z nią i upomnę, żeby nie była dla was zbyt surowa, ale tylko pod warunkiem, że grzecznie wykąpiecie się obie po kolacji.
- Nuriel nie chce, żebyśmy kąpały się razem! Efema chce kąpać się z Mirą!
- Wspólna kąpiel. Załatwione.
- Yay! - ucieszyła się Efema, żwawo przebierając w miejscu łapami. - Czy będziemy mogły wykąpać się z ładną siostrzyczką?! - zaskoczyła obydwoje kolejnym pytaniem.
- Z ładną-...? - zaczął zdezorientowany Kamelio.
- Z siostrzyczką Parią! Z siostrzyczką Parią!
- Huh... - zdziwiony nagłą zachcianką, elf spojrzał na Libeth z rozbawieniem. - To może nie być najlepszy pomysł...? Jak zakładam...?
Kto by pomyślał, że psia dziewczynka zapała równie nieoczekiwaną zażyłością. A może była to jedynie czysta, dziecięca ciekawość? Chęć poznania nowej twarzy w Domu? Efema z pewnością była chętna socjalizacji z Parią, ale co z Mirą? I co z samą Parią?
Foighidneach

Dom Śnienia Kamelii

81
POST POSTACI
Paria
- Następnym razem na pewno nie omieszkam - zerknęła w stronę drzwi. - I nie będę zadawać więcej pytań. No, może jeszcze tylko te niezbędne.
Nawet nie wiedziała, że mają jakiś klucz. Sądziła, że pokój miał być otwarty, w razie gdyby do środka chciała wejść Zaira, czy inny medyk. To nie była prywatna sypialnia, o czym świadczyła chociażby obecność trzeciego łóżka, dla potencjalnego trzeciego potrzebującego, albo klienta. Zerknęła znów na Kamelio, zastanawiając się, czy ma on jakiś swój pokój tutaj i jeśli tak, to dlaczego jeszcze się tam nie przeniósł. Dlaczego nie wylądował tam od razu, tak właściwie. Może wcale nie mieszkał w Domu Śnienia, tylko miał coś swojego poza tą instytucją? Obiecała sobie uspokoić się z pytaniami, więc te przemyślenia pozostały póki co w jej głowie, niewypowiedziane.
Oparła się biodrem o stół i przez chwilę przyglądała się rozmowie, nie chcąc się wtrącać. Obserwowała Efemę, ale bardziej Mirę, choć starała się nie robić tego zbyt ostentacyjnie. Nie miała pojęcia, co znajdowało się pod jej chustą, a oczy, które ewidentnie zmieniały kolor, też nie należały do typowych cech wyglądu, czy to u dzieci, czy u kogokolwiek. Jak widać, Kamelio miał sposób na dogadywanie się z dziewczynkami, z czym z kolei nie radziła sobie Nuriel. Może faktycznie starała się za bardzo, wedle tego, co opowiadała rano Mija?
Dopiero gdy padło jej imię, zamrugała kilkakrotnie z zaskoczeniem i parsknęła cicho śmiechem, rzucając elfowi zdezorientowane spojrzenie. Kąpiel z kimkolwiek brzmiała jak duży krok do przodu w kontaktach z mieszkańcami Domu Śnienia. Taki, na który bardka niekoniecznie była gotowa. A małe dziewczynki? Libeth chyba nigdy nie miała kontaktu z dziećmi, a już na pewno nie przy takich czynnościach. Widok roztańczonej z radości, drobiącej w miejscu Efemy sprawiał jednak, że uśmiech nie chciał opuścić jej twarzy. Mimo dość mrocznej historii, to dziecko miało w sobie tyle pozytywnej energii, że się ona w niej nie mieściła.
- Och... eee... - Paria odchrząknęła. Generalnie na wiele rzeczy się godziła i zwykle miała dość entuzjastyczne podejście do nowych doświadczeń. No ale... bez przesady. - Myślę, że Nuriel byłoby bardzo przykro, gdybyście nie chciały kąpać się z nią, a chciały ze mną. Już i tak ma przeze mnie traumatyczne przeżycia - dodała cicho, zerkając na Kamelio.
Spojrzała przez ramię w stronę swojego łóżka, w którym gdzieś zagrzebana była nadal żółta piłka Efemy.
- Ale możemy się umówić, że jeśli dziś wykąpiecie się po kolacji jak należy... i beze mnie... a potem pójdziecie spać, jutro pobawię się z wami tak długo, jak tylko dam radę. Hm? - zaproponowała, przechodząc na drugą stronę pokoju po zabawkę. Wyciągnęła ją spod poduszki i podrzuciła w dłoni. - Pod warunkiem, że nikt nie będzie do niczego potrzebował ani mnie, ani was. Może być?
Zamachnęła się i rzuciła piłkę wysoko, tym razem mocno, nie tak zachowawczo, jak za pierwszym razem. Jeśli Efema chciała łapać wysokie rzuty, to miała okazję się teraz popisać. Oby to im wystarczyło. Paria naprawdę, mimo najszczerszych chęci współpracy i zawiązania nowej przyjaźni, nie widziała się w roli opiekunki. A już na pewno nie siostry do wspólnej kąpieli.
Obrazek

Dom Śnienia Kamelii

82
POST BARDA
Obserwując z zainteresowaniem gimnastykującą się słownie Parię, która ewidentnie starała się uniknąć zgubnego losu, jakim mogło być kąpanie dziewczynek, Kamelio starał się zachować maksimum profesjonalizmu. Przytakując jej pomocnie głową, ani razu się nie zaśmiał wbrew najszczerszym chęciom, które Libeth i tak była w stanie dostrzec w jego oczach.
- ...Pozwolić się przyłapać w tak skandalicznie obscenicznych warunkach, zaiste - odmruknął półgębkiem, szybko ściągając usta w cienką linię, powstrzymując uśmiech, który jak nic zepsułby całą tę szopkę.
Tymczasem rozumiejąca dokąd zmierza konwersacja, Efema zwiesiła swój duży łeb żałośnie w oczywistym dla wszystkich wyrazie rozczarowania. Cóż, przynajmniej do momentu, w którym Paria nie wspomniała o obietnicy pobawienia się z nimi, jeśli posłusznie wykonają misje "kąpiel". Podrywając ponownie głowę i stawiając uszy na sztorc, psie cielsko wręcz wibrowało w przypływie nowej dawki energii, a widok piłki tylko nasilił objawy. Wyraźnie wyuczona doświadczeniami Mira, czym prędzej wycofała się z pola rażenia siostry, zanim ta na dobre nie zatraciła się w swojej ekscytacji, tupiąc i obkręcając się w miejscu.
- Moja! Moja! - wykrzykiwała. - Efema się zgadza! Efema będzie się kąpać!
Nie spuszczając białych ślepi z zabawki, potężne, psie cielsko wycofało się nieco, aby następnie, w momencie, w którym ta znajdzie się w swoim najwyższym punkcie, wystrzelić potężnie z tylnych łap. O ile jej wcześniejsza pokaz możliwości robił wrażenie, o tyle widok zwierzęcia wyskakującego niemalże pod sam strop budził już nie tylko podziw, ale i grozę. Efema nie żartowała, kiedy wspominała, że jest dobra w te klocki, to trzeba było przyznać. Lądując z powrotem na posadzce z zabawką między szczękami i pomerdując w uciesze ogonem, natychmiast skierowała swój wzrok na przyklaskującą jej wyczynom Mirę.
- Mam! Mam! - cieszyła się, obchodząc dookoła poklepującą ją w międzyczasie tam, gdziekolwiek akurat sięgnęły ręce siostrę.
- Mamy umowę - zaznaczył obserwujący to wszystko elf. - Po kolacji kąpiel. Bez marudzenia i dokuczania Nurel. Jasne?
Efema, jak to Efema, bez większego oporu i gorliwie, aczkolwiek nieco niewyraźnie przez piłkę wciąż tkwiącą między szczękami, zaczęła przytakiwać. Mira? Nie wydawała się pocieszona, jeśli zmarszczone brwi miały o czymś świadczyć, ale i tak nie wyglądało na to, żeby planowała się wykłócać.

Kamelio w międzyczasie włożył buty i ruszył przed siebie, aby otworzyć drzwi na korytarz, znaczącym ruchem głowy wypraszając dziewczynki, które i tak wyraźnie zamierzały tam na nich poczekać.
- W takim razie kolacja, jak mniemam? Od razu uprzedzam, że w dni wolne od klientów, Dom staja się w tym czasie wyjątkowo nieznośny. Bądź przygotowana, że tym razem to ty zostaniesz zbombardowana co najmniej toną pytań.
Foighidneach

Dom Śnienia Kamelii

83
POST POSTACI
Paria
Warunki mogłyby się stać dużo bardziej obsceniczne, gdyby mieli więcej wina i prywatności - tak przynajmniej sądziła Paria, z przyzwyczajenia dość mocno ufająca w siłę i skuteczność swojego uroku osobistego. Miała wiele zalet, ale skromność nie była jedną z nich. Ale przecież była tutaj jako Lady Libeth von Darher, prawda? Panna z dobrego domu, którą nawet jeśli nazywali zwyczajnie Parią, to nadal postrzegali jako jedną z tych szlachcianek z kijem tak głęboko w rzyci, że ledwie potrafiły kręcić głową. Tutaj nikt nie był zainteresowany skandalicznie obscenicznymi warunkami z nią w roli głównej, bo i tak skandal już był. Po co dodawać kolejnych? Westchnęła więc tylko, nie dzieląc się z elfem - ani tym bardziej z dziewczynkami, szanujmy się - żadną z tych myśli.
Efema za to wyjątkowo efektownie skoczyła praktycznie pod sam sufit, sprawiając, że oczy Libeth rozszerzyły się w szczerym zaskoczeniu. Łapała wysokie rzuty, hm? To było niedopowiedzenie. Teraz bardka zastanawiała się gdzie leżała granica jej możliwości. Może jutro będzie mogła to sprawdzić, podczas obiecanej zabawy.
- Nieźle, Efema! - pochwaliła ją z prawdziwym podziwem. Przeniosła wzrok na Mirę, zastanawiając się w co w sumie się wpakowała. Wiedziała już, co lubi robić jej siostra, ale druga dziewczynka wciąż pozostawała tajemnicą. Do tej pory usłyszała wypowiedziane przez nią jedno słowo. Oby nie musiała jutro chodzić po krzakach i czołgać się po ziemi. Choć rozruszanie się po trzech dniach leżenia w łóżku było jej bardzo, ale to bardzo potrzebne, tak wprawy w zajmowaniu się dziećmi nie miała żadnej. Cóż, grunt, że zadziałało i siostry przynajmniej dziś zamierzały współpracować z Nuriel, a Paria uniknęła wspólnej kąpieli - niezależnie od tego, czy polegałaby ona na opiece, czy na wpakowaniu się razem z nimi do balii z wodą.
Z przyzwyczajenia rozejrzała się po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy jest coś, co powinna ze sobą zabrać, ale przecież nie miała tu niczego. Ruszyła więc za elfem i dziewczynkami tak, jak stała. Zaśmiała się cicho, słysząc o potencjalnej lawinie pytań.
- To może być całkiem przyjemne - zauważyła. - Dobrze będzie spotkać kogoś, kto dla odmiany będzie zainteresowany moją osobą i zechce poznać mnie lepiej - uśmiechnęła się do Kamelio niewinnie, choć w jej oczach błysnęła nieszczególnie ukrywana złośliwość. - Kogoś, kto po jednym nieudanym bankiecie, jednej nieciekawej nocy i jednym spacerze kanałami nie doszedł do wniosku, że wie o mnie już wszystko, co warto wiedzieć.
Ach, in vino veritas. Może nawet lepiej, że nie wypiła go jeszcze więcej. Ale trzeba było przyznać, że nie miała nic przeciwko byciu przez chwilę w centrum uwagi, gdyby miało się wydarzyć tak, jak podejrzewał elf. Zwłaszcza, że przez najbliższe kilka dni będzie musiała siedzieć cicho i z głową wetkniętą w piasek czekać na odpowiedź Lady Cendan. No i kolacja. Jedzenie zawsze poprawiało jej nastrój.
Obrazek

Dom Śnienia Kamelii

84
POST BARDA
Sprytna zagrywka Parii sprawiła, że Kamlio spojrzał za nią zdumiały, zamykając drzwi. Zdecydowanie nie spodziewał się usłyszeć niczego podobnego na swój temat, tego mogła być pewna.
Wychodząc na korytarz, nie dało się nie zauważyć, że wszystkie okna oraz drzwi w zasięgu wzroku zostały pootwierane na oścież. Prawdopodobnie w celu porządnego przewietrzenia wszystkich pomieszczeń w budynku.
Efema, wraz z Mirą ponownie wygodnie usadowioną na jej grzbiecie, ruszyły przodem i korzystając z chwilowego udogodnienia, postanowiły skrócić im maksymalnie drogę, wybierać przejście przez najbliższy, sąsiadujący pokój. Już stąd można było dosłyszeć wrzawę dochodzącą z pomieszczenia będącym swego rodzaju sercem Domu Śnienia Kamelii.
- A zatem jesteś nie tylko bezpośrednia, ale i nad wyraz brutalna - odezwał się po chwili milczenia, zrównując z nią kroku. Z dłonią przyłożoną do klatki piersiowej, z pełną celowością obrzucił swoją towarzyszkę urażonym spojrzeniem. - Żeby tak uderzać prosto w męskie ego... - tu zrobił dramatyczną pauzę, zanim dodał:
- Szanuję. Szanuję, choć nie pochwalam, gdy sam znajduję się na końcu takiego celownika. Ale czy nie uważasz, że twoja opinia jest mimo wszystko odrobinę zbyt niesprawiedliwa? Biorąc pod uwagę, jak mało czasu i sposobności dostałem? Czy nie należałoby mi się jednak parę punktów za to, jak grzecznie z mojej strony było oddać ci w tej kwestii pierwszeństwo dla twojego własnego komfortu?
Jeśli Paria zamierzała mu cokolwiek zarzucać, musiała liczyć się z tym, że elf dobrze wiedział, jak odbijać tego typu piłeczkę. Nie był to zresztą pierwszy raz w ich wspólnej interakcji.

Sala kominkowa nie zmieniła się nadmiernie od jej poprzedniej wizyty, choć na chwilę obecną wszystkie stoliki, pufki oraz dywany poprzesuwano na jedną stronę pomieszczenia. Krzątało się wokół dużo więcej osób, niż Libeth była w stanie dotychczas zaobserwować. Jedni donosili półmiski z kuchni, inni butelki oraz dzbany pełne napitków, jeszcze kolejni starali się po prostu nie wpadać i nie potykać o siebie wzajemnie w tym całym kotle, poganiając kolegów i koleżanki. Pomiędzy tym wszystkim byli i tacy, którzy nie wtrącali się absolutnie do niczego, zajmując dowolne miejsca. Wśród tej drugiej grupy, zdecydowanie dominowały osoby starsze, których było raptem sześć sztuk - Zaira oraz Kamelia pozostawały jednakowoż nieobecne. Byli za to pykający fajkę na modłę Zairy gnom oraz popijający już coś z kufla, towarzyszący mu w żywej konwersacji Ursa - w stronę którego automatycznie skierowały się Efema i Mira.
Z kuchni co rusz dochodził gromki głos Mija'Zgi, zaś wśród roznoszących potrawy, Paria spostrzegła mężczyzn, z którymi już wcześniej zdążyła zamienić przy posiłku słowo.
- Oto i Dom Kamelii, kiedy pozwala się mu porzucić mistyczną otoczkę budowaną dla lepszej sprzedaży usług - oznajmił z rozbawieniem Kamelio, zamaszystym ruchem ręki prezentując całość rozgardiaszu.
Ich obecność została zauważona, dopiero gdy znacznie zbliżyli się do zebranych i, och, cóż to dopiero był za wybuch emocji! Na pierwszy rzut poszło oczywiście podekscytowanie obecnością elfa. Westchnienia ulgi, liczne pytania o jego samopoczucie i stan, które szybko zbywał uśmiechem oraz spokojnymi zapewnieniami, że wszystko jest w najlepszym porządku. Paria już dobrze wiedziała, że mówiłby tak, choćby i nie było. Dopiero gdy pierwsza fala przeszła, pogoniono ich do zajęcia dwóch, wygodnych pufek w najbardziej centralnym punkcie między stolikami, gdzie też nakazano usiąść. Dopiero tam uwaga śniących skupiła się przede wszystkim na Libeth. Kilku z nich, podobnie jak Ursa wcześniej, od razu rozpoznało jej twarz.

- Podobno zostajesz z nami na jakiś czas?
- To prawda, że jesteś poszukiwana?
- Czy to coś poważnego?
- Hahaha! Nie musisz się niczym przejmować! Jeśli Kamelia udziela ci schronienia, jeszcze wyjdziesz z tego obronną ręką!
- Hej, hej. Zawsze chciałam zapytać... Nie pochodzisz oryginalnie z Archipelagu, racja? Zawsze się nad tym zastanawiałam, ilekroć widziałam cię gdzieś na scenie!
- Pewnie, że nie pochodzi z Archipelagu!
- Czy zamierzasz coś napisać o naszym Domu, gdy już znowu będziesz mogła występować?
- ...Chwila. Więc jest znana?
- Przecież to Paria! Pa-ria??? Jak mogłeś słyszeć o Celestio, a nie słyszeć o niej, kiedy nigdy praktycznie nie występują oddzielnie w karczmiennych plotkach???
- Uhh, bo to Celestio podbił mi oko kuflem, gdy usiłował trafić w jakiegoś, stojącego zaraz obok, krytykującego jego występ gościa...?
- ...Ignorant.
Śniący przebijali się jeden przez drugiego, wykłócając między sobą, zadając pytania oraz usiłując się jej przypatrzyć praktycznie z każdej strony. Dopiero gdy na stołach wylądowały ostatnie rzeczy, wszyscy zajęli miejsca, starając się jednocześnie wybrać najbliższe bardce.
Zapominając jednak na chwilę o tym całym rabanie - tym razem mnogość potraw mogła robić wrażenie. Były ziemniaczki, pieczone ryby oraz liczne owoce morza. Świeże Warzywa i korzonki, a także owoce. Były spieczone żeberka, plastry miodu, pieczywo oraz zupa cebulowa. Nie można oczywiście zapomnieć o napitkach, z czego poza sokami, stanowiły one głównie lokalne alkohole.
Foighidneach

Dom Śnienia Kamelii

85
POST POSTACI
Paria
Libeth zaśmiała się i pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie sądziła, by wrażliwe ego Kamelio zostało doszczętnie zniszczone przez jej komentarz. Mógł mieć trochę racji, ale choć faktycznie nie dała mu zbyt wiele okazji do zadawania własnych pytań, to nie zamierzała mu tej racji przyznawać. To zresztą nie było tak, że Paria paplała bez przerwy, nie dając mu szans na wtrącenie się w jej monologi.
- Pozwolę sobie tylko zauważyć, że to ty chciałeś jeść kolację w ciszy - odparła, nie do końca zaprzeczając temu, co mówił, ale też nie zamierzając wycofywać się ze swoich słów. Trzeba było jednak przyznać, że akurat w odbijanie piłeczki Kamelio był zaskakująco dobry.
- Jeśli faktycznie jest tak, jak mówisz, to czuję się trochę lepiej. Myśl, że jestem tak nudna i nieciekawa, że jedyną interesującą rzeczą jest mój niewykorzystany potencjał magiczny, była bardzo bolesna. Pomyśl, jak to może uderzać w ego.
Ze zbolałą miną przyłożyła dłoń do klatki piersiowej, naśladując jego gest sprzed chwili. Mimo to, uśmiech który wrócił na jej twarz moment później i energiczny krok zdecydowanie nie świadczyły o złym samopoczuciu i kiepskim nastroju. Zapachy dobiegające z głównej sali sprawiały, że Paria wracała do żywych. Ten dzień minął zaskakująco szybko, a od śniadania upłynęło już wiele godzin, o czym nie omieszkał przypomnieć jej teraz burczący żołądek. Może znajdą się tam te same słodkie ziemniaki, które jadła, gdy obudziła się w Domu Śnienia po raz pierwszy. Z chęcią zaopiekowałaby się talerzem takich.

Faktycznie, dom nie utrzymywał na co dzień tego mistycznego nastroju, jaki podtrzymywany był dla klientów. Parii w niczym to nie przeszkadzało - wchodząc w rozgardiasz i generalne zamieszanie, poczuła się jak w pierwszej lepszej karczmie. Okoliczności nie różniły się zbyt wiele od tych, do których była przyzwyczajona: zapewniano jej jedzenie i picie, nocleg na najbliższe kilka dni, nie znała tu prawie nikogo, ale za to niektórzy kojarzyli ją. Jedyne różnice były w tym, że nie występowała, a swój pokój dzieliła z kimś innym.
Nie wtrącała się w zamieszanie wokół elfa, przyglądając się temu z uprzejmej odległości. Nie sądziła, że będzie jej dotrzymywał towarzystwa podczas kolacji, którą mieli zjeść ze wszystkimi - był tutaj ważną osobą, nic dziwnego, że wiele osób chciało dowiedzieć się, czy wszystko z nim w porządku i jak się czuje. Sama postanowiła wykorzystać ten czas do krótkiego przywitania się z Ursą i choć kusiło ją, by zajrzeć do kuchni, do Miji, to uznała, że nie będzie robić zbędnego problemu. Zajęła miejsce przy wskazanym stole i uniosła wzrok ponad głowami zebranych, czekając na posiłek. Szybko jednak okazało się, że Kamelio miał rację, mówiąc, że zostanie zasypana lawiną pytań.
Nie przeszkadzało jej to, absolutnie. Uśmiechała się i dopytywała ludzi i nieludzi o imiona, starając się zapamiętać chociaż kilka z nich, skoro miała tu siedzieć jeszcze tyle czasu. Mniej lub bardziej oględnie odpowiadała na pytania, potwierdzając plotkę, że jest poszukiwana, ale nie tłumacząc dlaczego; przyznała, że faktycznie zostanie tu dłużej, a na pewno przez najbliższe kilka dni - co potem, to się okaże; opowiedziała o tym, jak jej rodzice już wiele lat temu przeprowadzili się na wyspy, zmęczeni nieustannymi wojnami w Keronie, a ona jako pierwsza z całego rodzeństwa urodziła się już w Taj'cah... Zagadywała też o sam Dom, pytając kto się czym zajmuje, kto tu mieszka, chwaląc piękne ogrody i pyszne jedzenie, bo póki co tyle była w stanie ocenić. Tylko wzmianki o Celestio ignorowała i szybko zmieniała temat, przynajmniej tutaj i teraz nie chcąc, by wisiał jej nad głową ciemną chmurą. Paria była kontaktowym stworzeniem i w końcu, po wszystkim co działo się przez ostatnie kilka dni, czuła się jak ryba w wodzie. Rozkwitała, gdy miała towarzystwo wokół siebie. Fakt, że mało kto tutaj mógł pamiętać o jej szlacheckich korzeniach działał tylko na plus, choć to akurat pewnie się zmieni, kiedy skandal z Lady Cendan wypłynie na światło dzienne. Ale to był problem dla przyszłej Libeth - teraz czerpała szczerą radość z rozmów, no i naturalnie z jedzenia, gdy to wreszcie wylądowało na stołach.
Upragnione ziemniaczki się znalazły, choć nie ograniczała się do nich. Była naprawdę głodna, a choć dzień pełen emocji pozwalał o tym zapomnieć, tak teraz zamierzała z pełnym zaangażowaniem nadrobić żywieniowe zaległości. Dorwała się do żeberek z miodem i gorącej zupy, a potem także troszeczkę do wina. Sama nie wiedziała, gdzie to się w niej mieściło, ale Mija gotowała tak dobrze, że ciężko było przestać jeść.
Obrazek

Dom Śnienia Kamelii

86
POST BARDA
- Tch, tch - elf kliknął językiem o podniebienie. - Nadal zamierzasz mnie rozliczać z tego nieszczęśliwego doboru słów? - westchnął ciężko, usiłując ukryć niezręczność, w jaką mimo wszystko wprawił go ten przytyk.
Unosząc ręce lekko ku górze, ostatecznie jednak przyjął poddańczą postawę, z niedowierzaniem kręcąc głową na parodię wykonywanych przez Parię gestów.
- Rozumiem, rozumiem. Rozumiem i przepraszam. Jestem jeno maluczkim elfem, którego nigdy nie uczono poprawnego zachowania ni etykiety - zakwilił cicho, co było oczywistą banialuką. Obracając się wokół kobiety pokroju baronowej, Kamelio zwyczajnie nie mógł nie zapoznać się z tego typu kwestiami. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak swobodnie wychodziło mu odgrywanie roli barda pomiędzy resztą snobistycznego, arystokratycznego światka zaledwie kilka dni wstecz.
- Z tego też powody jestem pewien, że ta drobna gafa mimo wszystko zostanie mi wybaczona - zakończył pewny siebie, puszczając jej jeszcze raz oczko.

Atmosfera panująca w otoczeniu była zaskakująco komfortowa. Znajomy zgiełk oraz wszechobecny ruch nastrajał dużo lepiej, niż niezręczna cisza, jaka mogłaby ją czekać w styczności z dużo sztywniejszym lub bardziej podejrzliwym towarzystwem.
Ursa chętnie odpowiedział grzecznością na grzeczność, przy okazji przedstawiając towarzyszącego mu gnoma, jako ich głównego alchemika. Niestety, imienia uśmiechającego się pod śmiesznie podkręconym na dwie strony wąsem mężczyzny nie była w stanie wyłapać przez ogólny raban. Jeśli jednak dobrze pamiętała, to właśnie u niego szkolić się miał Tulio, zgodnie z opowieściami pewnego trefnisia.
Paria została usadowiona przy stoliku ulokowanym naprzeciwko tego, przy którym siedział Kamelio, a dwa dalej na prawo od zajmowanego przez Ursę wraz z alchemikiem i dziewczynkami. Choć nie miała wcześniej okazji poznać osób, jakie obecnie dzieliły z nią stolik i które w głównej mierze zagajały rozmowami, bez dwóch zdań rozpoznała chłopaczka napotkanego podczas przechadzki z Zairą, a który przesiadywał wówczas wraz z kilkoma plotkującymi kobietami. Nie licząc Efemy i Miry, wyglądał na najmłodszego w gronie. Jedna z chętniej wypytujących Libeth i wydająca się jej fanką, przedstawiła go, jako "Lukę".
Masa imion przelewała się przez pomieszczenie, gdy i sąsiednie stoliki dołączały się do rozmów. Mimo dobrej pamięci, Paria nie miała szansy zapamiętać wszystkich - a przynajmniej nie na ten moment. Co też nie było specjalnym problemem. Jeśli miała spędzić tu jeszcze jakiś czas, na pewno będzie miała ku temu sporo okazji.

Tematy przeskakiwały z jednego na drugi i nikt z obecnych nie próbował nadmiernie wciskać nosa tam, gdzie wciskać go nie należało. Większość Śniących wydawała się naturalnie czuła lub też zwyczajnie dobrze przeszkolona w wyłapywaniu nawet całkiem subtelnych aluzji. Jeśli się nad tym zastanowić, miało to sporo sensu. Podobnie jak kupcy, każdy z nich zajmował się sprzedażą pewnego rodzaju usług. Spełnianie oczekiwań, które wcześniej należało dobrze odczytać i zinterpretować, było częścią ich pracy.
Wszystko to, wraz z przepysznym jedzeniem oraz dobrym napitkiem sprawiało, że Libeth poczuła się niemalże, jak na jednej z biesiad organizowanych w trakcie drobnych festynów oraz festiwali, na których również zdarzało się jej grywać. Było wręcz swojsko.
Oddający się rozmowom, które czasami przeskakiwał i na jej stolik Kamelio, nie omieszkał tu i ówdzie zerknąć w jej stronę, jakby upewniając się, że wszystko gra. Mimo iż był w tym raczej dyskretny, ktoś nawet zaczepnie mu to wyrzucił, na co niczym duch pojawiła się znikąd Nuriel, absolutnie przypadkiem uderzając żartownisia dzbankiem w tył głowy. Choć nie kręciła się dookoła niego jakoś specjalnie natrętnie i nie próbowała zająć rozmową, sama rzucała mu dłuuugie spojrzenia ze swojego miejsca nieco dalej, z którego często odchodziła tylko po to, aby zabrać coś do jedzenia ze stolika zajmowanego przez elfa. To było... Trochę zabawne, a jednocześnie trochę przykre zważywszy na to, jak bardzo ślepy na jej zagrania zdawał się Kamelio.

Mija dołączyła do reszty zgromadzenia mniej więcej w połowie kolacji, donosząc ostatni półmisek owoców. Odstawiając go, bez jakichkolwiek niezręczności szturchnęła bosą stopą rudowłosą Śniącą, zajmującą miejsce obok Libeth. Kręcąc nieco głową, ale również nie robiąc sobie z tego wiele, kobieta przesunęła się i ścisnęła bardziej z sąsiadami, aby zrobić dostatecznie wiele miejsca dla olbrzymki.
Pierwsze padły od niej oczywiście pytania odnośnie samopoczucia Parii, dalej dotyczące jedzenia, a jeszcze później tego, czy nikt nie sprawiał jej dotąd kłopotów. Jeśli tak, orczyca od razu zobligowała się spuścić ewentualnemu śmiałkowi łomot, co spotkało się zarówno ze śmiechem ze strony co poniektórych, jak i całkiem przekonującymi przytakiwaniami.

Czas mijał szybko w przyjaznej atmosferze i nikt nie zauważył, kiedy dokładnie ściemniło się za oknami. Zmęczenie, pełny brzuch oraz spożyta ilość alkoholu zaczęły jednakowoż dawać się powoli we znaki.
Foighidneach

Dom Śnienia Kamelii

87
POST POSTACI
Paria
Brakowało jej tego. Po tym wszystkim, co przeżyła przez ostatnie dni, brakowało jej codzienności, do jakiej była przyzwyczajona. Zamieszania, picia i jedzenia, beztroski i niezobowiązujących rozmów z nieznajomymi. Do tego przyciągała wystarczająco dużo uwagi, by wprawiało ją to w przyjemny nastrój, wywołany połechtanym ego. Nawet nie usiłowała udawać sama przed sobą, że jest inaczej. Zwykle zasługiwała sobie na to występem - teraz nie miała możliwości popisać się swoimi umiejętnościami, więc tym bardziej cieszyło ją, że jest tu kojarzona.
Ale to nie było najważniejsze i wkrótce też o tym zapomniała. Kamelio mógł nazywać Dom nieznośnym, gdy zamykany był przed klientami. Dla Parii był przyjazny i niezwykle urokliwy. Nikt nie kłaniał się i nie dygał, nie sprawdzał czy prawidłowo trzymała kieliszek i nie obgadywał jej za mało subtelnie uniesionym wachlarzem. Z drugiej strony nie musiała trzymać ręki na sakiewce (której zresztą i tak nie miała) i czekać, aż przypadkiem oberwie nisko przelatującym kuflem. Wszystko było... normalne. Gdyby faktycznie miała gdzieś zostać na stałe, może byłoby to jedno z miejsc, które zechciałaby rozważyć... pod warunkiem, że miałaby swoją własną komnatę, nawet jeśli elf był całkiem znośnym współlokatorem.
Jeśli o niego chodziło, Libeth po pierwszych kilkunastu minutach zaczęła się już czuć tutaj tak swobodnie, że nie czuła potrzeby, by otaczał ją swoją opieką - choć, oczywiście, zauważyła kilka tych krótkich spojrzeń, które rzucał jej raz po raz. Za którymś razem uśmiechnęła się do niego, trochę uspokajająco, a trochę z rozbawieniem, gdy obserwowała lawirującą wokół mężczyzny Nuriel. Szybko jednak wróciła do swoich własnych pogawędek, do picia zdecydowanie nierozsądnej ilości wina i zajadania się słodkimi owocami. Bogowie, ależ była głodna. Nuriel ewidentnie też, choć czegoś zupełnie innego. Fakt, że Libeth spała w tym samym pokoju, co Kamelio, musiał ją wykańczać, zwłaszcza po tym, co zobaczyła i co sobie na podstawie tego dopowiedziała. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wstać i nie zagadnąć dziewczyny, ale doszła do wniosku, że nie miało to najmniejszego sensu. Nuriel na pewno z założenia już jej nie lubiła; to zawsze działało tak samo. Ach, gdyby domysły i plotki na temat jej romansów, rozsiewane przez zazdrosne żony, były choćby w połowie zgodne z prawdą, Paria byłaby chyba najbardziej rozpustną kobietą na wyspach.
Pojawienie się Miji przy jej stoliku było miłą niespodzianką. Znietrzeźwiona i ośmielona już przez to nieco Paria przytuliła ją krótko, a potem zaczęła wychwalać jej jedzenie, podsumowując ją ostatecznie krótką fraszką - Mija cię nakarmi, Mija cię obroni, Mija cię wyniesie z hordy gryzoni - i obietnicą, że czuje się rewelacyjnie, właściwie to nigdy nie czuła się lepiej. Odpowiedziała na zadane jakoś dużo wcześniej pytanie, informując, że jeśli miałaby pisać cokolwiek o kimś z Domu, to o Miji napisałaby pierwszej, a potem odsunęła już rozmowę od tematów dotyczących jej samej i skupiła się na wszystkim wokół. Tutaj nikt raczej nie miałby jej za złe zadawania pytań, choć i tak w tej chwili nie miała do nich głowy. Potrzebowała tego beztroskiego wieczoru niemyślenia o problemach, udawania, że nic właściwie się nie wydarzyło i była tutaj dlatego, że chciała, a od jutra nie będzie musiała ukrywać się po kątach.

Gdyby mogła, przesiedziałaby tu całą noc, ale zapewne po kolacji i zapadnięciu zmroku wszyscy powoli zaczęli się zmywać, a ona odczuwać zmęczenie, chociaż przecież praktycznie przespała trzy dni. Widać jej organizm wciąż jeszcze był wykończony. Uch, i to wino! Na pewno nie pomagało w podjęciu rozsądnej decyzji powrotu do pokoju, ale jeśli Kamelio zaczął się już zbierać, to ona też nie siedziała dużo dłużej. Albo wcale nie siedziała dłużej, jeśli postanowił zabrać ją ze sobą. Miała tylko nadzieję, że w ich komnacie czekało już coś, w co będzie mogła przebrać się na noc. I co, naturalnie, nie było podomką.
Obrazek

Dom Śnienia Kamelii

88
POST BARDA
Mija'Zga wiernie dotrzymała Parii towarzystwa do momentu, w którym Kamelio rzeczywiście nie podszedł do ich stolika, budząc przy okazji krótkim prztyczkiem w czoło przysypiającego na siedząco chłopca. W tym czasie Ursa, goblin-alchemik i dwie starsze Śniące, zaczynali rozkładać karty do gry na stole obok. Niewielka grupka wciąż dostatecznie trzeźwych lub zwyczajnie przytomnych umysłem ludzi oraz nie-ludzi zaczęła nawet obstawiać swoich faworytów w zakładach między zebranym gronem. Dla niektórych noc najwyraźniej wciąż była jeszcze młoda.
- Sądząc po opadających powiekach, jestem niemal pewny, że nie będzie z mojej strony wielką gafą zaproponować, abym odprowadził cię do pokoju? - zaśmiał się elf, pochylając się w jej kierunku i oferując ramię do pomocy przy podnoszeniu się z miejsca.
- Steczko! Co jest, chłopie?! Nie dołączysz?! - zakrzyknął w ich stronę Ursa, unosząc się nieco z zajmowanego przez siebie miejsca.
- Uh-huh. Żeby znowu oskarżali mnie o kantowanie... - mruknął cicho. - Karty nie lubią trzymać się kalekich dłoni! Mija wchodzi dzisiaj za mnie! - odkrzyknął, rzucając zachęcający uśmiech w stronę prężącej się na tę wieść orczycy.
- Nie przegram! - zasalutowała z przekonaniem Kamelio i lekko poklepała Parię po ramieniu. - Śpijcie dobrze! - pożegnała ich jeszcze i również pomogła Libeth podnieść się, jeśli należało, zanim zakasując krótkie rękawy, z dzikim ogniem w oczach dołączyć do grona hazardzistów.
Pozostali, wciąż funkcjonujący jako tako mieszkańcy Domu Śnienia Kamelii, również żegnali ich krótkimi pozdrowieniami. W większej mierze ciepło.

Paria wciąż mogła ustać prosto, ale zmęczenie i alkohol mimo wszystko sprawiły, że dużo łatwiej było jej się poruszać przy przerzuceniu części ciężaru swojego ciała na elfa. Ten zresztą też nie wydawał się w żadnym stopniu mieć cokolwiek przeciwko przez całą drogą powrotną do pokoju, w którym, jak się okazało, czekała na jedno z nich iście miła niespodziana. Niespodzianka, w postaci kuferka pełnego rzeczy odebranych i przyniesionych z Czerwonego Stawu, czekającego na właścicielkę przy nogach łóżka.
Dostrzegający ją Kamelio, absolutnie trzeźwy, a zatem i sprawnie sam dodający dwa do dwóch, wydał z siebie pełen kontemplacji pomruk.
- ...A więc już na dobre koniec z podomkami, huh? - westchnął z przesadną rezygnacją.
Paria wiedziała już, gdzie mogła znaleźć łazienkę, do której droga była prosta, jak w mordę strzelił. Jeśli nie miała jednak ochoty ruszać się z pokoju, zawsze mogła skorzystać z szerokiej misy, pełnej wciąż stosunkowo ciepłej wody, przygotowanej i pozostawionej do ich użytku do przemycia rąk i twarzy. Były również czyste kawałki miękkiej tkaniny oraz parawan.
Ktokolwiek zawitał tu wcześniej podczas ich nieobecności, pamiętał wymienić świece, zapalając część z nich.
Foighidneach

Dom Śnienia Kamelii

89
POST POSTACI
Paria
- Nie jestem śpiąca! - zaprotestowała, co było nie do końca wiarygodne, biorąc pod uwagę, że musiała podpierać głowę na dłoni i z wielkim skupieniem pilnować, by nie zamknęły się jej oczy przy stole. - Kto to widział, o tej porze iść spać...
Szczerze mówiąc, nie wiedziała nawet jaka jest pora. Mimo to posłusznie wstała, wspierając się na zaoferowanym ramieniu i ruszając razem z elfem w stronę swojego pokoju. Rzuciła jakieś dobranoc resztce zebranych i zostawiła za plecami grę, do której z chęcią by się dołączyła, gdyby była bardziej trzeźwa i pełna energii. To był dobry wieczór i Libeth czuła się bardzo zadowolona z faktu, że postanowiła zjeść kolację w większym towarzystwie.

Widok znajomego kuferka sprawił, że Paria ożywiła się i wybudziła nieco z otępienia. Tego zdecydowanie się nie spodziewała! Wiadomo, nie chciała robić problemu właścicielowi Czerwonego Stawu i ściągać na niego podejrzeń, ale raczej oczywistym było, że wolała swoje ubrania od kupnych, nie wiadomo czy trafionych w jej gust i rozmiar.
- To moje rzeczy! - puściła ramię elfa i żwawym krokiem podeszła do kuferka, by otworzyć go i zagłębić ręce w stercie znajomych materiałów, delikatnych i kolorowych, nieszczególnie efektownych w półmroku ich pokoju. Nie wszystkie nadawały się do noszenia na co dzień, oczywiście, część była strojami wyłącznie na scenę, ale i tak spora większość skrzyni dawała jej w końcu normalną swobodę wyboru. Usiadła na podłodze obok niej, rozprostowując leżącą na wierzchu jasnożółtą bluzkę.
- Bogowie, nie spodziewałam się, że tyle radości dadzą mi moje własne, stare ubrania - stwierdziła pod nosem, a kiedy Kamelio wspomniał o podomkach, oparła się o otwarty kufer łokciem, spoglądając na elfa z rozbawieniem.
- Czemu pytasz? Masz pod ręką jakiś kołnierz, który chciałbyś na mnie zarzucić, hm? - przekrzywiła głowę, nadając swoim słowom zalotny wydźwięk, by zaraz po tym się roześmiać. Nastrój, dla odmiany dobry, mimo zmęczenia jej nie opuszczał. Przez chwilę rozważała, czy by nie wstać, ale doszła do wniosku, że jak będzie miała się kompromitować potencjalnym brakiem równowagi, to zrobi to już w konkretnym celu. Jak chociażby przejście do łaźni, by się oporządzić i przebrać.
- Myślę, że jest w domu ktoś, kto chętnie pokazałby ci się w podomce - zauważyła, znów nurkując w stertę ubrań w poszukiwaniu najgrzeczniejszej koszuli nocnej, jaką miała: zwykłej, białej, sięgającej prawie ziemi. - Nuriel na pewno jest bardzo niezadowolona z powodu mojej przedłużającej się obecności tutaj. Jesteś tak obojętny tylko względem jej awansów, czy ogólnie wszystkich? - spytała bezpośrednio, zerkając na elfa z ukosa. - Bo jeśli tylko to pierwsze, to może jeszcze raz rozważę wybór garderoby na noc.
Wyciągnęła koszulę z kuferka i zaśmiała się cicho.
- Przepraszam. To nie moja sprawa. Za dużo wina i miałam nie zadawać pytań. Ale jedzenie było takie dobre! Mija jest wspaniała. Muszę iść się umyć - wstała, łapiąc pion nieco później, niż normalnie. - Ugh... tylko nie śmiej się ze mnie - wystawiła palec w stronę Kamelio. - Ani mi się waż. To wszystko przez zmęczenie. Umiem... umiem pić wino.
Obrazek

Dom Śnienia Kamelii

90
POST BARDA
Obserwując jej zaaferowanie pomiędzy przygotowywaniem własnych ubrań na zmianę, Kamelio z pewnością nie spodziewał się ataku od strony nieporadnych prób uwodzenia, jakie przez prawie połowę wieczora prezentowała mu Nuriel. Choć nie była w tym dobra, na pewno nie brak było jej wytrwałości.
- ... - elf nie odpowiedział od razu, nieruchomiejąc na krótką, niezauważalną dla buszującej akurat w ubraniach Parię chwilę. - Głownie względem kobiet, mających o mnie błędne wyobrażenie - odparł wreszcie, co oznaczało tyle samo, że wbrew temu, co odgrywał wcześniej, świetnie zdawał sobie sprawę ze starań czarnowłosej Śniącej. Nikt chyba zresztą nie byłby na tyle ślepy, żeby ich nie zauważyć.
- Jeśli jednak rzeczywiście może mieć to wpływ na coś tak ważnego, jak wybór garderoby-... - urwał intencjonalnie z udawanym zamyśleniem - Chyba dodam, że zwyczajnie nie jest w moim typie?
Przerzucając lekką, szarą koszulę przez ramię, Kamelio spojrzał w stronę Libeth z zaintrygowaniem godnym dziecka, obserwującego usiłującego wstać zaraz po narodzeniu jelonka. Stan kobiety co prawda nie był na tyle beznadziejny, żeby trzeba było ją traktować na równi z podobnie nieporadnym stworzonkiem, ale najwyraźniej też na tyle odstępującym od normy, aby ciekawić.
- Nigdy mi nawet przez myśl nie przeszło, że mogłabyś nie umieć~ - skłamał szczerzący się od jednego spiczastego ucha do drugiego mężczyzna. - Ponieważ jednak jestem dżentelmenem, jak już raz wspomniałem... Powinienem ci pomóc dotrzeć do łaźni?
Foighidneach

Wróć do „Stolica”