Re: Więzienie

16
Cynthii nie spodobały się złośliwości Grimbera. Rozzłościł ją też ton, z jakim gnom poważył się wydawać jej rozkazy. Rozkazy! Gdy Zarvan odzyskał świadomość, w całą drużynę wstąpił jakby nowy duch, ale jubiler stał się nagle bardzo pewny siebie. Kuglarka przyjęła to źle. Mimo to, nie protestowała i posłusznie wykonywała wszystkie polecenia, tłumiąc w sobie urazę. Nie było teraz czasu na kłótnie, a ona wiedziała to doskonale. Podczas gdy Grimber zajmował się Zervanem, ona taszczyła te wielkie worki pod drzwi. Wolałaby być teraz przy ukochanym, ale, niestety, przypadła jej inna robota. Tak już niekiedy bywa.

Grimber najpierw pomógł mężczyźnie ze zdeformowaną twarzą wstać, a potem zaprowadził go na górę, po schodach. Tam napoił wyczerpanego kuglarza i zapewnił mu chwilę odpoczynku. Niedługo musieli zabierać się do drogi, a on wciąż nie wyglądał najlepiej. Rzeczywiście, cyrkowiec był w dalszym ciągu nieco otumaniony, ospały i zupełnie niemrawy. Ale przynajmniej był przytomny! A to dawało im szansę, żeby jakoś dowlec się do przystani, wsiąść na statek, doczekać rana i bezpiecznie opuścić miasto. Tak, to był obecnie ich plan. Choć cała trójka przeżyła już zbyt wiele niepowodzeń, żeby wykluczać ewentualne komplikacje, to tym razem patrzyli w przyszłość nieco bardziej optymistycznie. No, bo co mogło się nie udać?

Zamknęli za sobą drzwi, dźwignęli worki ze skradzionymi kosztownościami i ruszyli w stronę głównej ulicy. Z początku szło im nawet nieźle, przez długi czas nie napotkali nikogo po drodze, a książęca posiadłość rzucała na nich wielki cień, który nieco ułatwiał przeprawę. Gdy jednak dopadli do muru, którym odgrodzony był zamek, zreflektowali się, że przecież przystań przylega bezpośrednio do twierdzy. Musieli zawrócić, aby nie przechodzić na wskroś uliczki. Poszli tedy wzdłuż kamiennej ściany i natknęli się na patrol straży. Bez problemu wyminęli ich, nie zwracając na siebie uwagi, choć gnomowi wydało się, że jedn z żołnierzy dostrzegł ich kątem oka. Obleciał go strach, więc przyspieszył kroku, pospieszając tym samym obładowaną workami Cynthię i zmęczonego Zervana. Dotarli wkrótce do miejsca, gdzie w murze widniała wielka wyrwa. Wyrwa, stanowiąca drogę na przystań. Nikogo nie było w pobliżu, tylko gdzieś przy wodzie kręcił się zapalacz pochodni. Nic nie stało na przeszkodzie, aby wreszcie zeszli do portu i odszukali swój statek. Statek, który był przecież ich przepustką na wolność i ostatnią nadzieją na ucieczkę z Qerel.

.

Re: Więzienie

17
Gnom całą drogę był bardzo niespokojny, widział że Cynthia jest strasznie naburmuszona, nie miał bladego pojęcia co sie może jej dziać, w końcu byli o krok od upragnionej wolności ,już naprawdę blisko. Mijając patrol był niemal pewny, że strażnik ich dostrzegł, miał nadzieję że to jednak nie jest prawdą, mógł faktycznie przeczekać i ogłosic alarm kawałek dalej, by zebrać więcej straży i pojmac ich drugi raz, miał nadzieję że ten obraz podsyła mu tylko przestraszona część podświadomości. Podeszli pod wyrwę w murze, gnom cicho położył swój worek na ziemi i podradł do krawędzi, w oddali widać było mężczyznę odpalającego kolejne pochodnie na przystani, pilnie wypatrywałczy to jedyny ruchomy punkt, jednak nie był siebie pewny, wolał by tym razem już nic ich nie zaskoczył.

Cynthio, spójrz proszę bo nie jestem pewny, czy ty też dopstrzegasz tam tylko mężczyznę z pochodnią? Musimy dostać się na statek o którym wspomniałaś, boje się tylko czy straż nie skojarzy faktu, że wy też pracowaliście w cyrku. Ale to chyba nasza jedyn szansa, więc musimy zaryzykować, Proponuję byśmy przekradli sie do tych zarośli, zostawiili worki i Zervana, on złapie oddech ,a my sprawdzimy drogę, co ty na to ? Jeżeli się zgadzasz, doskonale, prowadź to ty wiesz który to statek i który właściciel.

Kończąc spojrzał jej w twarz i zobaczył że jakby złagodniała, może faktycznie byl za ostry, pomyślał że musi popracować nad tonem i nerwami, zbytnio panikuje gdy dzieje się cos złego, lub zmiany następują bardzo szybko.

Re: Przystań

18
- Widzę go, stoi na pomoście - odparła kuglarka, wskazując palcem zapalacza pochodni. - Worki możemy zostawić, ale Zervan idzie z nami - powiedziała, patrząc porozumiewawczo na cyrkowca. - A teraz chodźmy, nie traćmy więcej czasu!

Cynthia pomogła Grimberowi zanieść torby do krzaków rosnących przy jednej z portowych chat. Zervan dreptał za nimi, ciągnąc nogę za nogą. Czuł się już znacznie lepiej; morskie powietrze, choć przesiąknięte smrodem ryb, działało na niego ożywczo. Gdy sakwy z kosztownościami spoczęły już bezpiecznie w krzach, drużyna udała się w głąb przystani, aby sprawdzić drogę i odnaleźć swój statek. Kuglarka jako jedyna wiedziała, gdzie cumuje ich łódź, dlatego szła przodem.

W całej przystani było niezwykle cicho, tylko szum spienionych fal i krzyki mew rozbrzmiewały w powietrzu. Gdzieś w oddali niosły się jeszcze dźwięki dochodzące z którejś z portowych tawern. Ta cisza była niepokojąca. Z jakiegoś zaułka wybiegł stary kocur i z rozpędem wskoczył na beczki stojące przy pirsie. Grimber wystraszył się zwierzaka i w mgnieniu oka dobył zza pasa sztyletu. Cynthia prychnęła z rozbawieniem i cmoknęła na kotka, przywołując go do siebie. Pchlarz nie posłuchał; siedział na wieku jednej z baryłek i machał wyliniałym ogonem. Nagle jednak nastroszył sierść i zeskoczył na ziemię. Zza beczek wyłonił się jakiś mężczyzna; wyglądał na kloszarda. Jego zapach mógłby potwierdzić te przypuszczenia - stary okropnie cuchnął. Widząc go, Grimber przystanął i mocniej ścisnął broń. Dziad wstał z ziemi, otrzepał ubrania i przewrócił, niechcący, jedną z beczułek. Od faski odpada pokrywka, a z jej wnętrza wyleciało kilka przegniłych jabłek. Dopiero wtedy kuglarze, zaalarmowani hałasem, zatrzymali się i spostrzegli, że ich gnomi towarzysz został nieco z tyłu. Żebrak nie zwracał na nich uwagi, ale za to wlepił wzrok w jubilera.

- Panie... - powiedział błagalnym tonem - poratuj mnie pan kilkoma monetami.
.

Re: Przystań

19
Gnom uznał że balast jakim w tej sytuacji jest Zervan był całkowicie zbyteczny, jednak nie odezwał sie ani słowem, szli w milczeniu będąc już niemal na miejscu, gnoma śmiertelnie przeraził kot, dobywając sztylet błyskawicznie obrócił się w jego stronę, jednak byli bezpieczni, to tylko kot urządził sobie nocną zabawę, mimo pogardliwego prychnięcia Cynthii, Gimber był zadowolony ze swojej ostrożności, jak okazało się nie bezpodstawnie. Odszedł zaledwie na parę korków, chcąc dogonić oddalających się towarzyszy, gdy kot uciekając zaalarmował go że coś jest nie tak. Beczka jeszcze chwilę temu zajmowana przez zwierzaka przewróciła się, zaa niej wyłonił się typowy przedstawiciel zapijaczonych żebraków, mimo odległości czuć było go na kilka metrów. Idąc w kierunku gnoma zachrypniętym głosem jęknął by ten poratował go paroma monetami . Gimber wiedział że musi coś zrobic, w przeciwnym razie tamten po odmowie zrobi taki hałas, że posrtawi na nogi całą okolicę. Powiedział więc do niego...

Oczywiście, nawet poratuję cię nie monetą a winem, podejdź tylko tam do tej dwójki , a zaprosimy cię na łódź i napijesz się z nami, jeżeli nie chcesz, oni mają moją sakiewkę, więc dostaniesz parę srebrnych, chodź śmiało.

Mówiąc tak chciał pijakowi faktycznie dac parę mnet, lecz gdy ten zaczął sprawiać problemy, we trójkę, a patrząc na stan Zervana raczej dwójke, szybko go uciszą, a on w takim stanie jutro i tak nic by nie pamiętał. Ruszył więc uważnie obserwując czy pijaczek idzie za nim, tamten ruszył, bardzo ochoczo ruszył, zrównał się z nim, a nawet wyprzedził o pare kroków, widocznie naprawdę miał zaschnięte gardło.

Re: Przystań

20
Portowy dziad z początku nie bardzo ufał Grimberowi. Sztylet, który gnom wciąż trzymał w dłoni, napawał żebraka uzasadnionym lękiem. Kloszard powoli i ostrożnie zbliżył się do mężczyzny i wydukał swoją prośbę. Słysząc pozytywną odpowiedź, nabrał nieco pewności siebie. Dobroczyńca zaoferował mu łyczek wina, jak to miło z jego strony! Strzec wyzbył się wszelkich podejrzeń względem gnoma i raźnym krokiem ruszył w stronę kuglarzy, którzy - jak zapewniał Grimber - ofiarują mu te kilka monet, o które prosił.

Cyrkowcy stali nieco dalej, ze zdziwieniem patrząc to na dziadygę, to na wymachującego bronią gnoma. Gdy żebrak podszedł do nich, oni milczeli, nie wiedząc, co mają mu rzec. Dopiero gdy Grimber zbliżył się i wyjaśnił sprawę, Zervan pierwszy raz od dłuższego czasu przemówił:

- Dobra, masz tutaj kilka monet - wyciągnął z kieszeni dwa gryfy - Ale wina nie dostaniesz.

Cynthia przyglądała się temu wszystkiemu ze zniecierpliwieniem. Noc była coraz głębsza, ale w każdej chwili ktoś mógł ich przecież przyłapać i, kto wie, może z powrotem wpieprzyć do więzienia. Stąd już widziała łódź, którą mieli jutro z rana płynąć. Kilkadziesiąt kroków dzieliło ich od pokładu, od morza, od wolności. Kładąc dłoń na ramieniu Zervana, pospieszała go i nalegała, żeby skończył zajmować się staruchem. Grimber w tym czasie spoglądał dokoła, wypatrując niebezpieczeństwa. Na szczęście, okolica była spokojna.

Kloszard podziękował grzecznie i nie nalegał już więcej. Zaczął iść w stronę zabudowań - zmierzał pewnie do karczmy, coby wydać jakoś te pieniądze, które przed chwilą otrzymał. Gdy był już w pewnej odległości od nich, krzyknął tylko:

- Pomyślnych wiatrów! I nie bójcie się, nie wydam was strażnikom!

Gdyby Grimber zechciał coś mu jeszcze rzec, to miał szansę to zrobić.
.

Re: Przystań

21
To ci sprytny skurwysyn,przyznajcie że mało brakło, no to byśmy sobie uciekli..

Gnom aż syknął do obojga gdy starczec krzyknął i szybko się oddalił, jakby bojąc się konsekwencji, wolał nawet nie myśleć co mogło by się stać gdy dziad nie dostał monet, , pomyślał że trzeba będzie teraz szybko wrócic po worki, ale najpierw upewnić się, że na statku wszystko w porządku, już kilka godzin do początku wyprawy i jego nowego życia, nie chciał nic zepsuć na koniec.

Chodźmy szybko sprawdzić ten statek i Cynthio, pójdziesz ze mną po tej worki? Zastanawiałem się czy ich nie zostawic mimo wszystko, ale jednak mamy tylko to co posiada Zervan i moją sakiewke, z 700 gryfów ostało się może 500, chyba jednak koniecznym jest, we dwójkę szybciej się przekradniemy na miejsce, wolę nie ryzykować i nie wysyłac nikogo po nie, mam dziwną obawę, że już nie wróciły by do nas, zgadzasz się? Zervan odpocznie i nabierze za ten czas sił, jest duży rzuczał by się bardzo w oczy, mimo że jest ciemno.

Skończył i spojrzał pytająco na nia, bez względu na opdpowiedź,miał nadzieję że ze wszystkim uwiną sie szybko.

Re: Przystań

22
Kuglarze najwidoczniej podzielali obawy Grimbera co do kloszarda, bo kiedy tylko starzec odszedł dość daleko, dopadli gnoma i zaczęli mu tłumaczyć, żeby następnym razem tak nie ryzykował.

- Miałeś sztylet w dłoni, mogłeś go użyć - powiedział wtedy Zervan.

- Nie możemy dokarmiać każdego żebraka, który stanie nam na drodze- dodała Cynthia.

Mimo tak mocnych słów, nie gniewali się na niego. Prawdopodobnie postąpili by tak samo. Najważniejsze, że dziad ich nie wyda. Przynajmniej tego mogli być pewni. Teraz, stojąc na pomoście, rozważali plan, który zaproponował Grimber. Nie potrzebowali dużo czasu do namysłu. W kilka chwil podjęli decyzję. Cynthia zgodziła się pójść z nim po torby, a Zervan miał wtedy sprawdzić czy droga do statku jest bezpieczna. Jak sam przyznał, skradanie się nie jest jego mocną stroną.

Uśmiechnięty mężczyzna maszerował po przystani, starając się nie rzucać w oczy. Sprawę utrudniał fakt, że miał zdeformowaną twarz, krzykliwy strój i dwa nagie brzeszczoty przy pasie. Ale w sumie, była ciemna noc i mało kto zwracałby uwagę na takie szczegóły, gdyby już wypatrzył go śród cieni. Ale nie wypatrzył. Kuglarz bezpiecznie dotarł do statku, który wcześniej wskazała mu Cynthia. Obszedł go wzdłuż, podziwiając ogromny kadłub. Widział z dołu pokład, na którym poustawiane były różne sprzęty - przymocowane linami klatki, meble oraz skrzynie. Reszta akcesoriów musiała znajdować się pod dekiem. Nagle Zervan zauważył coś, co go zaniepokoiło. A właściwie, to nie zauważył. Wejścia na łódź, mianowicie. Nie było żadnej deski, która umożliwiłaby im wejście na statek, żadnych schodów, po których mogliby się wspiąć. Nawet, jeśli jakieś drabiny był na okręcie, to najpewniej zostały wciągnięte na górę. A to znaczy, że ktoś jest na pokładzie!



Kuglarka i gnom ruszyli po sakwy tą samą drogą, którą przybyli na pirs. Cyrkowiec w szarfie ruszył tymczasem w przeciwnym kierunku, bacznie obserwując wszystko dokoła. Grimber tym razem nie musiał poganiać Cynthii, sama pędziła do przodu, przedzierając się przez cienie, aby jak najszybciej odzyskać ukryte w krzakach worki. Bez problemu odnalazła kryjówkę i dźwignęła dwie pierwsze sakwy. Trzecia została się gnomowi. Teraz wystarczyło, żeby ponownie przeszli między budynkami i odnaleźli Zervana.
.

Re: Przystań

23
Gnom wiedział że nie byłby w stanie użyć sztyletu w stosunku do tego pijanego dziadka, no chyba że faktycznie chciałby podnieść alarm, w każdym razie teraz nie myślał już o tym, pędził z workiem za Cynthią, było mu trochę wstyd że wzięła na siebie więcej,ale z drugiej strony jego krótkie nogi nie pozwalały na zbyt duże obciążenie. Nie zwracając uwagi na nic innego tylko otoczenie szedł kobietą i lustrował okolicę. Chcąc przerwać ciszę odezwał się szeptem.

Cynthio, jak myślisz, jak długo potrwa ten rejs? Ciekawe czy Zervan już dotarł na miejsce i szykuje nam jakies małe gniazdko pod pokładem, mam nadzieję e tak, za dużo dziś ruchu i nerwów jak na mnie, a ty jak uważasz?

Mówiąc to do niej zbliżali się już do miejsca gdzie cumował statek, ku ich zdziwneniu jednak po dotarciu niemal pod okręt usłyszeli głos cyrkowca dobiegający z ciemnego kąta pełnego lin i skrzyń z rybami i innym towarem.

Psst, gnomie, Cynthio, tutaj..

Podeszli z bagażem pod jedną większą z skrzyń, wyłonił się zza niej Zervan i patrząc przenikliwie na statek poinformał cicho że statek ma już swego lokatora. Gnom był mocno zdziwiony sytuacją, jedynym wyjście jakie widział było przekonanie się o co może chodzić, to też właśnie zaproponował pozostałym.

Cynthio, Zervanie, nie wiem jak wy, ale ja jednak sprawdził bym po cichu kto tam siedzi, może to być wasz przyjaciel, a może też ktos obcy ,wolałbym być pewny w co się pakuje, moja propozycja to sprawdzić to, idziemy ?

Kończąc patrzył bardzo niepewnie w kierunku statku, brak deski akurat dla jego małej postawy, mógł być bardzo kłopotliwy.

Re: Przystań

24
Cynthia wydała z siebie cichy pomruk, dając towarzyszom do zrozumienia, że sprawy przybrały właśnie nieprzyjemny obrót. Odeszła kilka kroków do tyłu, aby mieć lepszy widok na pokład i stała tak przez krótką chwilę, krzyżując ręce na piersi. Spokojne fale kołysały łodzią, a z bulaju umieszczonego na burcie statku wylewało się słabe, migotliwe światło. Kobieta wróciła do przyjaciół i zaczęła kręcić głową, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie miało miejsce. Ze złością rzuciła jakimś bluzgiem, a potem powiedziała cichym, pełnym jadu głosem:

- Zabiję tego pijaczynę! Miał na nas czekać, czuwać całą noc! Kurwa, wilk morski od siedmiu boleści! Kundel, a nie żaden wilk! Pewnie zachlał pałę i siedzi teraz w kajucie, sącząc rum z kieliszka, psia jucha!

Sprawa w jednej chwili stała się jasna. Kuglarka wytłumaczyła Grimberowi i Zervanowi, że kapitan statku, którym mają płynąć, niejaki pan Morgan, nie wiedział o ich pobycie w więzieniu. Liczył pewnie na to, że cyrkowcy i ich mały towarzysz zjawią się w porcie dopiero jutro, z samego rana. Ponieważ nie spodziewał się ich wizyty jeszcze tej nocy, postanowił - swoim zwyczajem - wysuszyć kilka butelek czegoś mocniejszego. W obawie przed intruzami wciągnął na pokład drabiny i deski, uniemożliwiając tym samym wejście cyrkowej drużynie. Mówiąc krótko - dopóki kapitan nie wytrzeźwieje, nikt nie dostanie się na łódź.

- Możemy spróbować wywabić go jakoś z kajuty - zaproponował Zervan.

- Możemy - potwierdziła Cynthia. - Ale jak chcesz to zrobić, nie zwracając na siebie uwagi strażników?

Kuglarze, choć długo główkowali, nie mogli nic wymyślić. Może Grimber wpadnie na jakiś pomysł? Jeśli nie, to drużyna będzie zmuszona poszukać sobie jakiejś niedalekiej kryjówki i w niej przeczekać do rana, kiedy to Morgan raczy wpuścić ich na statek.
.

Re: Przystań

25
Gimber w tej chwili naprawde był wściekły, tak mało brakło by dostać sie na statek a tu przeszkoda nie do pokonania, jedyne co mu przychodziło do glowy to rzucić czymś w okno, jednak obawiał sie że hałas sprowadzi prędzej straż niż wybudzi kapitana. Lustrował okolicę gdy w oko wpadł mu długi harpun, zapewne używany do połowu ryb, był zardzewiały, jednak rokował nadzieję, że wystarczy by przerzucić go tak jak pomost, gdyby tylko znaleźć coś jeszcze. Oddalił sie od towarzyszy i przeszukiwał najbliższa okolicę, szczególnie uwagą obdarzając róg, na którym leżały inne śmieci, zabrał stamtąd jeszcze 2 długie deski, pomyslał że przy odrobinie szczęście utrzyma to cięzar jednej osoby, w najgorszym razie któreś z nich sie wykąpie, przy czym on sam był miernym pływakiem,liczył że to będzie to inny. Uznając że nie będzie sam tego nosił zawołł w stronę dwójki.

Cynthio Zervanie, spróbujmy z tym harpunem i deskami, deski mają na oko 7 metrów , spokojnie wystarczy by można było stworzyć z tego pomost, nie są w tak złym stanie by nie utrzymać jednej osoby, ja nie umiem pływać,więc proponował bym bys Cynthio to ty spróbowała po nich przebiec jeśli juz je przerzucimy. Jeżeli wydaje wam się to zbyt ryzykowne, zawsze możemy wrócić w te krzaki,ale jesteśmy już tak blisko, w dzień ciężko będzie przekraśc się niezauważonym, a przypomnę wam że gdy zacznie się pora karmienia, alarm postawi na nogi całe miasto, wtedy pewnym jest że juz sie nie wymkniemy z tych krzaków. Co więc robimy ? Cynthio umiesz pływać ? Woda jest spokojna, a wejście na molo jest nie dalej jak 30 metrów stąd.

Przedstawiając plan obserwował zachowanie wody, le też oceniał żywotność desek i obszar jaki musieli by pokonać rano, zdecydowanie był on bardzo na widoku, w dodatku tuż pod nosem całego garnizonu i niemal pod oknami księcia...

Re: Przystań

26
Żaden kamień nie poleciał w stronę rozświetlonego bulaju. Słaby blask bijący z okna rzucał złote nitki na pirs i huczącą pod nim wodę. Gnom zachodził w głowę, próbując wymyślić jakiś sposób, aby dostać się na statek. Znalazł gdzieś śród śmieci walających się po pomoście stary harpun i dwie długie, zbutwiałe deski. To wszystko, co akurat miał pod ręką, ale musiało wystarczyć. Kiedy wpadł na pomysł, aby przerzucić deskę z mostku na pokład łodzi, pognał s powrotem do swoich towarzyszy, aby przestawić im plan działania. Długo próbował przekonać Cynthię, że ten zardzewiały sprzęt i dwa kawałki drewna mogą zapewnić im wolność, a przynajmniej pomóc jakoś dostać się na statek. Kuglarka z początku nie protestowała i przytakiwała, popierając jego pomysł. Kiedy jednak usłyszała, że to ona ma przejść po tych kruchych dylach na dek, cały jej entuzjazm gdzieś nagle wyparował. Okazało się, że cyrkówka nie znosi wody i sama podróż przez morze napawa ją wstrętem. Na myśl o ewentualnej kąpieli w słonej wodzie dziewczynę obleciał strach. Nie dała się przekonać, była nieustępliwa i próbowała wszelkich sztuczek, żeby się wymigać.
Zervan popierał ją, wiedząc, jak bardzo nienawidzi spienionej toni.
Gnom był w tej dyskusji na przegranej pozycji.

Mimo wszystko, kuglarze pomogli Grimberowi przytachać deski. Harpun zostawili na miejscu, bo uznali, że na nic im się przyda. Przemoczone dyle nie wyglądały dobrze - był nadłamane i stanowiły od dawna pokarm dla całych kolonii korników. Gdy już zawisły między pirsem a burtą statku, poczęły nieprzyjemnie skrzypieć i wyginać się pod wpływem wiatru. Cynthia po raz ostatni, kategorycznie odmówiła przejścia przez nie. Wolę, żeby mnie złapał te psy od księcia! - Powiedziała, gdy gnom po raz kolejny próbował ją namówić. Zervan odszedł na bok. On nie mógł skakać po deskach, był przecież zbyt ciężki, zbyt duży, nie poradziłby. Gdy przejście zostało już zbudowane i wszystko było już gotowe, oczy kuglarzy zwróciły się na Grimbera.

- W tobie nasza ostatnia nadzieja - powiedział Zervan, poprawiając swoją szarfę.

- Nie musisz nawet iść do Morgana - rzuciła Cynthia. - Wystarczy, że zrzucisz nam drabiny.
.

Re: Przystań

27
Nie wiem czy wspominałem ale my gnomy nie jesteśmy entuzjastami, jeżeli chodzi o pływanie, tak jak i krasnoludy traktujemy wodę i konie jako rzeczy całkowicie zbędne, kto mnie wyłowi, jeżeli kapryśnie któryś Bóg uzna że przyda mi się kąpiel, kurwa to nie jest zabawne, Cynthio z czego się śmiejesz, sama wolisz kontakt z księciem na sraczu niż zbliżyć się do tych pierdolonych desek... Zrobię to ,zrobię bo co zostało mi innego....

Rozsierdzony gnom ruszył do desek, lecz równie szybko zawrócił.

Widzicie jak bym okrutnie zbłądził, oto sakiewka, receptura, i sztylet poza tym reszta rzeczy z kieszeni, pilnujcie tego bo jak wpadne to gdzie ja będe tego kurwa na dnie szukał... Jak się utopie to wam psia mać przysięgam że was będe straszył. Zervan nie szczerz gęby, wcale nie wyglądasz przez to lepiej, będe kurwa was w łożnicy nawiedzał jak się tu utopie psia mać...

W tym wypadku nastrój Gimbera można było uznać za mało przyjazny, nikt normalny w tej chwili nie próbował by nawet żartów z nim, furia i żal do wszystkiego na czym świat stoi sprawiała że gnom stracił cały instynkt samozachowawczy. Nie rozmawiając dalej ,czując spojrzenie dwójki na sobie bez zbędnego balastu szybko ruszył i postawił krok na desce, był zdecydowany by zrobic to szybciej, nie sprawdzając podłoża, rzucił się do przodu.

Re: Przystań

28
Zervan odebrał od gnoma jego wyposażenie i upchnął je w swoich kieszeniach; adamantowy sztylet trzymał w dłoni. Kuglarz zamienił kilka słów z Grimberem, a po chwili namysłu zdjął z siebie czerwoną szarfę i powiedział:

- Spróbuj się jej chwycić, jeśli wpadniesz do wody.

To było wszystko, co gnom usłyszał przed przeprawą. Żadnego "Powodzenia!", żadnego "Uda ci się!". Wyglądało na to, że nikt z towarzyszy nie pokładał wiary w jego sukces. Cynthia milczała i dopiero gdy gnom podszedł do desek, odetchnęła z ulgą. Gdzieś w głębi swej cyrkowej duszy była mu wdzięczna. Kobieta ponad wszystko nie miała ochoty na kontakt z lodowatą wodą. Nie umiała pływać.

Grimber postanowił przełamać strach. Zacisnął mocniej zęby, stanął na krawędzi pirsu, tuż przed deskami i bez zastanowienia rzucił się do przodu. Chyba jeszcze nigdy nie biegł tak szybko. Miał nawet wrażenie, że odrywa się od ziemi i leci... Długie na kilka kroków dyle wydały mu się nagle strasznie króciutkie. Pomyślał nawet, że mógłby z łatwością wskoczyć z pomostu na burtę. Oczywiście, nie była to prawda, ale chyba sam Sulon dodał gnomowi skrzydeł, bo w mgnieniu oka przebrnął on przez spróchniałe dechy i wylądował na deku. Cyrkowcy stali na brzegu i patrzyli na niego z niedowierzaniem. Cynthia zaklaskała w ręce i pomachała do niego jak mała, rozbawiona dziewczynka. Zervan uśmiechnął się, założył szarfę i pokiwał głową.

Jedna z desek zadrżała i z głośnym pluskiem wpadła do wody.
.

Re: Przystań

29
Uff by to szlag, mało brakowało...

Innych słów których użył gnom nie mozża tu przytoczyć. Pęd w jakim przebiegł przez deskę był wyłącznie wynikiem przerażenia, pomoc jakiej mógł udzielić Zervan nic by nie dała, był zdany na siebie i udało mu sie, mógł czuć zadowolenie, ale póki co zbyt wiele było jeszcze w nim wściekłości i strachu. Rozejrzał się po części pokładu na której się znajdował. Mrok uniemożliwiał dokładnej orientacji, przeklinając szukał po omacku drabiny, lub elementu mogącego za nią posłużyć. Znalazł ją dopiero w stosie rozrzuconych lin, przeklinając zaczął ją odkopywać.

Pierdolony pijaczyna, tyle kłopotu by ten cymbał musiał wychylić pare butli , pewnie śpi smacznie i bym mógł spalić ten statek a tenn by się nie obudził. Ileż tu tych lin, gdzie i po diabła to tu upchane...

Po kilku chwilach zaczął taszczyć drabinkę za sobą, miał szczęście że była lekka, inaczej oni zostali by tam do rana. Gimber pomachał do Zervana, upewnił się że tamten widzi i zaczął pchać drabinę w kierunku brzegu, po kilku chwilach gdy robiło mu się już słabo od wysiłku, poczuł że natrfił na opór, drabina sięgnęła celu, zadowolony czekał aż towarzysze dołączą do niego.

Re: Przystań

30
Drewniana drabina zawisła między burtą statku a pomostem, tworząc pewne, stabilne przejście. Zervan przejął ją od gnoma i ustawił pod odpowiednim kątem, aby nie spadła do wody, gdy będą po niej maszerować. Przeprawa na łódź nie groziła już kąpielą w morskiej toni. Drabina wyglądała znacznie bardziej zachęcająco niż te dwie zbutwiałe deski, po których przyszło biegać Grimberowi. Gdy jubiler stał na deku i machał do kuglarzy, Cynthia była bardzo uradowana. Uśmiechnięty kuglarz podzielał jej optymizm. Wkrótce cyrkowcy postanowili zabrać ze sobą worki i dołączyć do towarzysza.

Gnom tymczasem łaził po pokładzie, klnąc pod nosem na zapijaczonego kapitana. To przez niego ta cała farsa! Chlejus, bawi się w pirata i raczy rumem! Grimber trafnie zauważył, że mógłby z łatwością ograbić, spalić i zatopić jego statek, a on nawet nie spostrzegłby, że ma na deku nieproszonych gości. Tak to jest z tymi alkoholikami, że jak już przyssą się do jakiej butelki, to zapominają o całym bożym świecie. Że też Ul nie zaciągnął jeszcze Morgana pod wodę! Kapitan gotów byłby utopić się nie w morskich odmętach, a raczej w szklanicy wódki, która dla niego nie miała przecież dna.

Gdy gnom dreptał po pokładzie i psioczył, wymyślając właścicielowi statku, Cynthia i Zervan przeprawili się już na drugą stronę i dołączyli do niego. Ich stopy uderzały w heblowane deski, które trzeszczały przy każdym kroku. Kuglarze zdążyli podziękować gnomowi za jego trud i zwrócili mu sztylet, receptę oraz resztę sprzętu. Wtedy właśnie doszedł ich z dołu jakiś hałas.

Drzwi prowadzące do kapitańskiej kajuty, umieszczonej na dziobie, otworzyły się z głośnym trzaskiem. We framudze stanął wielki jak drzewo, barczysty mężczyzna. Miał na sobie czarno-czerwony strój, wysokie buty, a w ręku ściskał kordelas. Jego twarz była usiana krostami, które gnom dostrzegł nawet z daleka, nawet w tej nocnej ciemności. Część pryszczy przykrywała gęsta, brązowa broda. Mężczyzna przez cały czas wymachiwał ostrzem i krzyczał coś w ich stronę. Szum morza odrobinę zagłuszał jego słowa, ale do uszu jubilera dobiegło wywrzeszczane, pełne złości pytanie:

- Kto tam? Kim wy kurwa... O! Jakżeście się dostali na pokład, kundle?
.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Qerel”